czwartek, 1 sierpnia 2013

XXIII. Problemy wracają


            Malfoy zataczał kręgi na mojej skórze, a dreszcze przechodziły przez moją łydkę, aż po sam czubek głowy. Czerwone wino przyjemnie chłodziło mi wargi, a delikatne palce zbliżały się powoli w stronę mojego kolana. Oparłam się plecami o kanapę, lekko przymykając powieki.
- Zwolniła się jedna z posad w moim departamencie. Możesz zacząć pracę jeszcze w tym tygodniu - Zabini w końcu się odezwał, a dłoń Draco zatrzymała się na moim odsłoniętym udzie.
- Nie ma mowy! Nie będę tam pracował - otworzyłam oczy, by dostrzec zniesmaczoną minę blondyna. Spodziewałam się po nim takiej reakcji.
- Powinieneś spróbować. Nie możesz wiecznie siedzieć w domu - powiedziałam, zwracając na siebie uwagę obu mężczyzn.
- Po co mi praca? Mam wystarczającą ilość pieniędzy, żeby normalnie żyć - mruknął Malfoy, chowając się za kieliszkiem. Cała jego postawa wyrażała obojętność i znudzenie.
- Masz zamiar wiecznie przesiadywać w restauracji i przeszkadzać Mionie? Ta praca naprawdę nie jest zła. Kilka raportów w ciągu miesiąca, góra dwa spotkania z radą Ministerstwa - brunet odchylił się na fotelu, jakby zimny wzrok przyjaciela go odpychał.
- Do kiedy muszę podjąć decyzję? - spytał Draco, znów zaczynając wędrówkę swoich palców po moim ciele.
- Zadzwoń do mnie jutro rano. Najlepiej przed dziesiątą - nasz gość wstał ze swojego miejsca, a my jeszcze przez chwilę zwlekaliśmy z podniesieniem się. Najchętniej pożegnałabym Zabiniego prosto z kanapy, pozostawiając chłodne palce Malfoya na swojej rozgrzanej skórze. W końcu udało mi się jednak wykrzesać odrobinę siły i ruszyłam za brunetem do korytarza.
- Przepraszam, że nawiedziłem was o tej porze, ale dowiedziałem się o tym wszystkim pod wieczór, a przez telefon na pewno bym cię nie namówił - rzucił Blaise, zakładając na siebie skórzaną kurtkę. Po chwili już go nie było. 
***
            Stan, w który wpada człowiek zaraz po przebudzeniu jest podobny do chwili, w której nie pamięta się niczego, co złe lub nękające naszą duszę. Odkąd mieszkałam w domu Dracona Malfoya, każdy poranek zaczynał się właśnie tak. Krótkie spojrzenie w stronę okna, uśmiech na mojej twarzy, po czym dochodzący mnie z dołu odgłos wyważonych, powolnych kroków Malfoya. Kiedy wstawałam, on już zazwyczaj był na nogach. Minął tydzień, odkąd zaczął pracować w Ministerstwie Magii. Mimo swoich własnych obowiązków, codziennie odwoził mnie pod restaurację, a odbierał późnym wieczorem. Na te siedem dni zawiesiliśmy naszą walkę ze wspomnieniami, chociaż ich widmo nadal wisiało w powietrzu, niczym burzowa chmura. Powoli wstałam z łóżka, starając się robić jak najmniej hałasu. Wiedziałam, że Draco przygotowuje na dole swoje teczki z dokumentami, a nigdy nie chciałam mu w tym przeszkadzać. Okazało się, że nie jest tak złym pracownikiem, jak mogłoby się wydawać. Podziwiałam go za ten upór i cierpliwość, z jaką znosił ciekawskie spojrzenia innych ludzi. Był sensacją w każdym departamencie Ministerstwa. Artykuły w prasie znów atakowały jego rodzinę, jak i jego samego. Zastanawiałam się wiele razy, jak jest w stanie to wszystko przemilczeć. Robił to jednak, a w ciągu tygodnia jego pracy, sprawy powoli zaczynały cichnąć.
            Spojrzałam po raz ostatni na swoją twarz w ogromnym, łazienkowym lustrze. Później zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam do wyjścia. Zdecydowanie przyzwyczaiłam się już do swojego nowego pokoju. Zamykając za sobą drzwi każdego ranka, nie czułam się obco.
            Zeszłam po schodach, a moim oczom ukazał się chodzący po salonie Malfoy. Nie miał na sobie koszuli, a tylko spodnie od garnituru. Niezawiązany, szmaragdowy krawat miał przewieszony na szyi. Zatrzymałam się w progu, chcąc jeszcze trochę pozostać niezauważoną. Obserwowałam napinające się mięśnie mężczyzny i jego silne dłonie, zapinające biznesową teczkę. Po chwili odwrócił się, napotykając mój lekko nieobecny wzrok.
- Dzień dobry - powiedział, ściągając cienki kawałek materiału z karku. Oparł się o fotel i zaczął przesuwać krawat między palcami. Zauważyłam leżącą nieopodal, gotową do założenia koszulę.
- Dzień dobry - odparłam, opierając głowę na framudze. 
- Wpadniesz dziś do mnie do biura? - spytał, nagle odwracając wzrok. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do Draco, który wciąż nie ruszał się z miejsca.
- Nie wiem, czy znajdę czas w godzinach pracy - przyznałam, chociaż bardzo chciałam go odwiedzić i zobaczyć w nowym otoczeniu.
- Spróbujesz? 
- Oczywiście - uśmiechnęłam się, jednocześnie wyciągając mu krawat z zaciśniętej dłoni. Po chwili wylądował na podłodze, a ja wpiłam się w wargi Malfoya. Oplótł moją talię swoimi silnymi ramionami, a ja całym ciałem przylgnęłam do jego ciała. Wiedzieliśmy, że ten pocałunek będzie musiał nam wystarczyć na kolejne kilka godzin. Byliśmy spragnieni swojego dotyku, jak powietrza. Oderwaliśmy się od siebie po kilku dłuższych minutach, zdając sobie sprawę, że wylądowaliśmy na dywanie pośrodku salonu.
- To wszystko, co robimy jest szaleństwem - mruknął prosto w moje rozchylone usta. 
- Masz na myśli to, że całujemy się, mimo że nie nazywamy się nawzajem swoimi partnerami? Nie czujesz ile w tym napięcia, pożądania i namiętności? - pochyliłam się, by znów zasmakować jego warg, gdy nagle przerzucił mnie na plecy. Wisiał nade mną, wsparty na rękach.
- Jesteś niepoprawna, Granger - powiedział z tym ślizgońskim, nigdy niezapomnianym przeze mnie uśmiechem.
- I to cię kręci, Malfoy. Nie zaprzeczaj - mrugnęłam do niego, co skwitował krótkim śmiechem.
- Nigdy się nie spodziewałem, że takie słowa wypłyną z moich ust, ale podobno nasze życie wywraca się ostatnio do góry nogami, więc może być i tak. To co robimy jest najbardziej pociągającą rzeczą, jaką robiłem, a ty jesteś jedyną kobietą, która tak na mnie działa - mówił, wodząc palcem po mojej twarzy, szyi i karku. Głęboko wciągałam powietrze, chłonąc zapach jego subtelnych perfum.
- A teraz ze mnie złaź. Zaraz się spóźnimy - delikatnie odepchnęłam go od siebie, by wstać z dywanu. Złapał mnie jednak, nim zdążyłam przejść przez połowę salonu.
- Granger, czy to wszystko ma sens? - spytał, a moje ciało spięło się na ułamek sekundy.
- Zaufaj mi, Malfoy. Nie jestem przy tobie bez powodu. Nie pomagam ci z litości, ani nie pozwalam się całować, bo mam taką ochotę. Dużo nas w życiu spotkało. Chociaż raz pozwólmy dziać się jakiejś dobrej rzeczy - po tych słowach znów wziął mnie w ramiona. Gdybym tylko mogła, zostałabym tam, ale na nas obojga czekało zwykłe, szare życie. Po chwili byliśmy już w samochodzie, słuchając tej samej piosenki, co podczas naszego zwalczania rutyny tydzień temu. 
- Pamiętaj o mojej prośbie, Granger. Wiesz, który to departament? - powiedział, gdy zatrzymaliśmy się przed lokalem.
- Piętro szóste, pokój 178. Pamiętam doskonale i postaram się wpaść - odparłam, sięgając do klamki.
- Ubierz się elegancko. Gdzieś cię zabieram - rzucił mi przenikliwe spojrzenie swoich stalowych oczu.
- Nic mi nie powiesz, prawda? - uniosłam brew, a on uśmiechnął się z satysfakcją.
- Teraz to ja rozdaję karty. Uwierz mi, nie pożałujesz - wysiadł z samochodu i otworzył przede mną drzwi. 
- Do zobaczenia - pożegnał się, dyskretnie dotykając mojej dłoni. 
- Do zobaczenia - odpowiedziałam, znikając za szklaną witryną. Jeszcze przez chwilę stał oparty o maskę, po czym wsunął na nos okulary przeciwsłoneczne, usiadł za kierownicą i ruszył z piskiem opon.
***
            Kiedy zjawiłem się w biurze, Blaise siedział już w swoim fotelu, popijając kawę. Bez słowa zająłem miejsce naprzeciwko niego.
- Zetrzyj szminkę Hermiony z szyi - powiedział, uśmiechając się do mnie znad przeglądanej teczki.
- Nic nie widziałeś - mruknąłem pod nosem, pozbywając się śladu ze swojej skóry. Nie mogłem powstrzymać się od uniesienia kącika ust. Niepoprawna panna Granger, przeszło mi przez myśl.
- Jesteście parą? - spytał brunet, a jego spojrzenie skupiło się całkowicie na mnie.
- Nie, nie jesteśmy parą. Trzymaj język za zębami, Blaise - odparłem, siląc się na zdecydowany ton.
- Skoro ją całujesz, to jest jakaś szansa. Spokojnie, nikomu nie powiem. Widzę jak ona na ciebie działa, Malfoy. Od tygodnia nic nie wylądowało na ścianie i przyjąłeś tę pracę - mrugnął do mnie, a na brzegu biurka nagle pojawił się stos papierów do uzupełnienia.
- Nie wszystko jest jeszcze w porządku, ale rzeczywiście jest lepiej - wstałem z krzesła, poprawiłem krawat i ruszyłem do swojego biura, które przylegało do pokoju Diabła.
- Nie spieprz tego, Smoku - usłyszałem, a moja dłoń zatrzymała się na klamce.
- Postaram się - odpowiedziałem, odwracając głowę.
- Mam nadzieję - szepnął, zanim zniknąłem za drzwiami. Usiadłem za swoim biurkiem, patrząc z niechęcią na stosy papierów po obu jego stronach. Służbową teczkę ułożyłem na kolanach, by po chwili zajrzeć do jednej z kieszeni. W środku było zdjęcie, na którego widok odzyskiwałem siły. Przesunąłem palcami po starej, liczącej już siedem lat fotografii, po czym uśmiechnąłem się w przestrzeń i wziąłem do pracy.
            Mijały długie minuty, a kolejne kartki trafiały do odpowiednich przegródek. Wciąż zastanawiałem się, co w danym momencie robi Granger. Właśnie sięgałem po telefon, by zadzwonić do restauracji, gdy usłyszałem pukanie. Po kilku sekundach do pomieszczenia weszła moja matka.
- Witaj, Draco - uśmiechnęła się do mnie łagodnie, po czym usiadła w fotelu naprzeciwko. W jej postawie nie było spięcia, jak dwa tygodnie temu, podczas mojego pobytu w szpitalu.
- Witaj, matko - przywitałem się, podpisując już setny raport tego dnia. Obmyślałem równocześnie plan zemsty na Zabinim, który stał zapewne za zdradzeniem matce miejsca mojej pracy. 
- Jak się czujesz? - spytała, wbijając we mnie swoje przenikliwe spojrzenie.
- Świetnie - odparłem, mocno zaciskając dłoń na piórze. Już dawno nikt nie pytał mnie o mój stan. Powoli zaczynałem zapominać o niedawnych wydarzeniach, a obecność mojej rodzicielki jednak dawała mi poczucie, że nadal jest się o co martwić.
- Widzę, że wychodzisz na prostą. Hermiona doskonale się spisuje. Jeszcze kilka tygodni temu nie zgodziłbyś się na tę posadę - rozejrzała się z zadowoleniem po moim biurze, a jej dłonie przesunęły się po blacie biurka. Zacząłem się zastanawiać, ile szyderczych i ciekawskich spojrzeń musiała znieść, zanim się tu zjawiła. W przejrzanym tego ranka Proroku Codziennym widziałem artykuł, dotyczący mojej nowej pracy w Ministerstwie. Nie przeczytałem go, chociaż magicznie zmontowane zdjęcie, przedstawiające mnie podczas składania raportu było przezabawne.
- Nie mogę wciąż siedzieć w domu - rzuciłem, odkładając kolejny dokument.
- A jak ona się miewa? - uniosłem wzrok, niedowierzając temu, co usłyszałem - Wszystko z nią w porządku po tym pożarze? - dodała, widząc moją niezdecydowaną minę.
- Wszystko wraca do normy. Jakoś sobie radzimy - odpowiedziałem, nie chcąc zdradzać szczegółów, które i tak były w tej chwili mało ważne. Matka jeszcze przez dłuższą chwilę przyglądała mi się w milczeniu.
- Gdybyście czegoś potrzebowali, wysyłajcie wiadomość. Nie chcę wam przeszkadzać. Do zobaczenia, synu - uśmiechnęła się, po czym opuściła biuro z wysoko podniesioną głową.
***
            Stałam za ladą, wpisując do księgi kolejne rezerwacje. Od samego rana w restauracji było pełno ludzi i nic nie zapowiadało tego, że będę mogła wyjść, by zobaczyć się z Draco. Właśnie sięgałam po telefon, by zadzwonić do biura w Ministerstwie, gdy za szybą dojrzałam znajomą twarz. Natychmiast cofnęłam się w głąb lokalu, a strach ścisnął mi gardło. Kiedy drzwi się otworzyły, szybko przemknęłam na zaplecze. Wiedziałam, że gram na czas, ale nie było innego rozwiązania. Już wiele razy powtarzał się ten sam scenariusz.
- Wszystko w porządku, Granger? Jesteś blada, jak ściana - usłyszałam zaniepokojony głos Rose. Po chwili obok mnie znalazł się również Alex, który zdążył już zauważyć nowego gościa.
- Wywalę stąd tego śmiecia! Zostań tu - powiedział, przytrzymując mnie za ramiona. Czułam coraz silniejsze dreszcze, przebiegające mi po ciele. Patrzyłam, jak brunet się oddala, a świadomość tego, co zaraz może się wydarzyć ścisnęła mi gardło. Nagle uświadomiłam sobie, że jest tylko jedna osoba, którą chcę teraz widzieć. Mocno zacisnęłam palce na bransoletce i zamknęłam oczy.
Ron jest w restauracji. Pomóż mi, Malfoy.
Wysłałam wiadomość, a do moich uszu dotarł lekko podniesiony głos Alexa. Zastanawiałam się, jak długo będzie w stanie powstrzymać intruza przed wejściem na zaplecze.
Cholera jasna! Rozszarpię go na strzępy! Będę za chwilę.
Usłyszałam odpowiedź w swojej głowie dokładnie w momencie, w którym Ron dostał się do środka. Spojrzał na mnie chłodnym, przesyconym złością wzrokiem, a nogi o mało się pode mną nie ugięły.
- Coś ty sobie myślała, co?! Że tak po prostu cię zostawię? - warknął, podchodząc coraz bliżej. Rose objęła mnie ramieniem, jakby to mogło mnie całkowicie ochronić.
- Daj mi spokój - szepnęłam, cofając się o krok.
- Nie przejmuj się, że spałaś z innymi. Ja też cię zdradzałem, Hermiono. Jesteśmy siebie warci - uśmiechnął się szyderczo, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Nigdy cię nie zdradziłam! Jak możesz tak mówić?! - wrzasnęłam, wyrywając się z uścisku przyjaciółki. Po chwili stanęłam twarzą w twarz z rozwścieczonym Ronem. Ile już razy widziałam go w takim stanie? Ile razy starałam się zapomnieć o tych iskrach złości w jego tęczówkach?
- Mylisz się, złotko! Zdradziłaś nas wszystkich siedem lat temu! - odpowiedział, łapiąc mój nadgarstek. Alex natychmiast znalazł się przy nas i wyrwał moją dłoń z żelaznego uścisku.
- Nie dotykaj jej - syknął, odsuwając mnie na bezpieczniejszą odległość.
- Wszystko wam wyjaśniłam, Ron! Wiedziałeś, że to było zaplanowaną częścią mojej misji. Musiałam to zrobić - słowa z trudnością przechodziły mi przez gardło. Mówiłam prawdę, jak i kłamstwo. Nie zauważałam już granicy między tymi dwiema rzeczami. Rose i Alex patrzyli to na mnie, to na rudzielca. Nie mogli wiedzieć o czym mówimy, chociaż w tamtej chwili postanowiłam, że niedługo wszytko im opowiem.
- Nie wyglądało to tak, jakbyś była zmuszona! Chciałaś to zrobić! - policzki Rona zrobiły się czerwone, a z moich kompletnie odpłynęła krew. Złapałam się ramienia Rose, nie chcąc zaliczyć zderzenia z ziemią. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale nagle głośny huk przywrócił mnie do rzeczywistości. Drzwi zaplecza otworzyły się, zahaczając po drodze o ścianę. W progu stanął dość wysoki, czarnowłosy mężczyzna, który uratował mnie przed Ronem kilka tygodni temu. Poczułam rozlewającą się po moim ciele ulgę. Malfoy szybko zmierzył mnie wzrokiem, jakby chciał sprawdzić, czy jestem cała. Kiwnęłam głową, chociaż najchętniej znalazłabym się teraz w jego ramionach. Alex posłał mi tymczasem pytające spojrzenie. Rozpoznał mężczyznę, jako mojego wybawcę. Ani on, ani Rose nie wiedzieli, że w rzeczywistości był to Malfoy, którego już znają.
- Powiedziałem ci, żebyś się do niej nie zbliżał! Nie rzucam słów na wiatr! - powiedział, powoli zbliżając się do rudzielca.
- Proszę bardzo! Już znalazłaś sobie kochanka. Nie trzeba było długo czekać! Szkoda, że wybrałaś chorego sadystę, który o mało mnie nie zabił - słowa Rona docierały do mnie, jak zza mgły. Patrzyłam, jak Draco traci nad sobą panowanie i chwyta przeciwnika na koszulę.
- Jak bardzo muszę cię zbić, żebyś się odpieprzył?! - warknął tuż przy jego twarzy, która stała się jeszcze bardziej czerwona.
- Myślisz, że się ciebie boję? Nawet nie wiem kim jesteś - prychnął Ron, szarpiąc się w silnym uścisku Malfoya.
- Lepiej żebyś nie wiedział, Weasley! Najważniejsze, że ja cię znam. Trzymaj się z dala od Hermiony, słyszysz?! - po chwili do moich uszu dotarł dźwięk uderzenia. Mocno wtuliłam się w Rose, nie chcąc na to patrzeć. Szarpanina trwała jeszcze kilka minut, a po mojej twarzy zaczęły toczyć się łzy.
- Zrozumiałeś o co mi chodzi, Weasley?! - krzyknął Draco, wymierzając ostatni cios - Pytam, czy zrozumiałeś, śmieciu!
- Zrozumiałem! Zejdź ze mnie! - Ron pozbierał się z podłogi, a krew kapała mu z nosa i rozcięcia na policzku.
- Nie pokazuj się tu więcej! - warknął Malfoy, ścierając czerwoną ciesz z własnych dłoni.
- Pożałujesz tego, Hermiono! Nie przychodź do mnie, jak ten idiota cię skrzywdzi - powiedział rudzielec, rzucając mi krótkie, przepełnione nienawiścią spojrzenie. Po chwili teleportował się prosto z zaplecza. Wyswobodziłam się z ramion Rose i podeszłam do Draco, który stał teraz na środku pomieszczenia z rękami opartymi na kolanach.
- Nic ci nie jest, Granger? - spytał, wyprostowując się. Zauważyłam ciągnące się na jego szyi zadrapanie.
- Nie, nic mi nie jest, ale tobie tak - szepnęłam, zmuszając go, by usiadł na krześle. Wyciągnęłam różdżkę i zaczęłam rzucać zaklęcia na ranę.
- Możemy się dowiedzieć, co tu się dzieje? - odezwał się Alex, zerkając mi przez ramię.
- Zaraz sami się dowiecie - odparłam, wiedząc, że Eliksir Wielosokowy niedługo przestanie działać. Minęło kilka minut, a ciało Malfoya zaczęło wracać do dawnej postaci. Kiedy przemiana się dokonała, Draco wstał z krzesła i wziął mnie w ramiona. Schowałam twarz w zagłębienie jego barku, a łzy potoczyły się na nowo po moich policzkach. Wolałam nie wiedzieć, jakie miny goszczą na twarzach moich przyjaciół.
- Czyli to Draco był tajemniczym wybawcą. Wszystko jasne - usłyszeliśmy lekko rozbawiony głos Alexa.
- Zabiorę ją do domu. Wyjaśnimy wam wszystko innym razem - powiedział Malfoy, wciąż nie pozwalając mi się odsunąć. Właściwie wolałam takie rozwiązanie. Bliskość jego ciała dawała mi poczucie bezpieczeństwa.
- Powinieneś być w pracy. Zostanę tutaj - wtrąciłam się, unosząc głowę. Draco poluźnił uścisk, dzięki czemu mogłam spojrzeć na Rose i Alexa.
- Jesteś pewna? Mogę wziąć sobie wolne - odparł, spoglądając na mnie z lekkim niepokojem.
- Jestem pewna. Pracujesz dopiero od tygodnia. Lepiej wracaj do biura - uśmiechnęłam się niewyraźnie, patrząc prosto w stalowe tęczówki.
- Dobrze, skoro tak twierdzisz - westchnął, po czym puścił mnie i pożegnał się z resztą.
- Odprowadzę cię - złapałam go za rękę i wyprowadziłam z restauracji przez tylne wyjście.
- Dziękuję ci... - nim zdążyłam skończyć, wpił się w moje usta. Znów nie był to delikatny, czuły pocałunek. Draco zdawał się wyładowywać cały gniew na Rona i swoją bezradność, przyciągając mnie desperacko coraz bliżej siebie. Odsunął się ode mnie dopiero, gdy zaczęłam tracić oddech.
- Uważaj na siebie, Granger. Czekam na ciebie o siódmej przed wejściem do Ministerstwa - powiedział, po czym raz jeszcze musnął moje wargi swoimi. Krótkie impulsy przeszywały mój kręgosłup.
- Będę na pewno - mruknęłam tuż przy jego ustach.
- Tak myślałem - szepnął, przesuwając palcem po moim policzku - Wiesz, że nie dam cię nikomu dotknąć, prawda? Jeśli Weasley zbliży się do ciebie raz jeszcze, zabiję go z zimną krwią. Jeszcze nie jesteś moja, ale prędzej czy później będziesz.
- Jesteś zdecydowanie pewny siebie - uśmiechnęłam się, zanim znów mnie pocałował.
- Nie oszukuj się, Granger. Wiesz, że będziesz moja - mrugnął do mnie, po czym odsunął się i teleportował.
***
            Po powrocie do biura nie mogłem się skupić na niczym, co musiałem zrobić. Blaise zerkał na mnie z niepokojem, ale o nic nie zapytał. Widział w jakim stanie opuszczałem Ministerstwo po otrzymanej od Granger wiadomości. Teraz dawał mi w samotności wyładować się na raporcie i innych dokumentach. Podpisywałem się zamaszyście na każdej kartce, a dłonie wciąż mi drżały. Byłem wściekły, a zalaną krwią twarz Weasleya wciąż miałem przed oczami. Najchętniej zabiłbym go na tym zapleczu. Ta chęć jeszcze bardziej wzrosła, gdy poczułem łzy Hermiony na swojej skórze. Zastanawiałem się, czy już zawsze nasze życie będzie musiało brnąć pod górę. Kiedy powoli gasły nasze problemy ze wspomnieniami, pojawiał się rudzielec. Co jeszcze mogło nas czekać? Znów zaczynałem się bać, a w głowie miałem dziwną świadomość, że to moja obecność ściąga kłopoty. Pozostawał tylko fakt, że w tej chwili nie potrafiłbym zostawić Granger. Uzależniła mnie od siebie, sprawiła, że dzień bez jej widoku stawał się męczarnią.
- Malfoy, ktoś do ciebie - usłyszałem, gdy kolejny stos papierów zniknął z mojego biurka. Uniosłem głowę, dostrzegając w drzwiach sekretarkę Zabiniego. Patrzyła na mnie niepewnie z niemym pytaniem wypisanym na twarzy.
- Wpuść - rzuciłem, zerkając na zegarek. Dochodziła siódma. Czas leciał o wiele szybciej, niż się tego spodziewałem. Miałem nadzieję, że ten ostatni klient szybko przedstawi swoją sprawę. Granger miała czekać na mnie pod Ministerstwem, a ja nienawidziłem się spóźniać. Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk kroków, stawianych w zdecydowanie wysokich szpilkach. Obróciłem się na krześle, przenosząc wzrok na róg korytarza, gdzie zaraz miała pojawić się zapewne moja klientka. Ukazała się kilka sekund później, a moje serce stanęło. Czarne, niebotycznie wysokie obcasy, długie, nie mające końca nogi, czerwona sukienka, tańcząca wokół kolan, dekolt w kształcie serca, grube ramiączka, szyja wyrzeźbiona niczym w marmurze. Po chwili drzwi zamknęły się za nią, a ja wstałem zza biurka.
-  Miało być elegancko - powiedziała, okręcając się wokół własnej osi. Atmosfera, którą roztaczała była wprost wrząca.
- Wyglądasz cudownie. Naprawdę brak mi słów - podszedłem do niej, jednocześnie rzucając zaklęcie na otaczające nas ściany. Teraz nikt nie mógł nas zobaczyć, ani usłyszeć.
- Nie musisz nic mówić. Pokaż mi, Malfoy - odparła, zarzucając mi ręce na szyję. Natychmiast zakryłem jej usta swoimi.
- Dokąd mnie zabierasz? - spytała, gdy już się od siebie oderwaliśmy, a ja sprzątnąłem szklankę, która upadła z biurka, gdy nie do końca się kontrolowaliśmy.
- Niespodzianka - uśmiechnąłem się, podając jej dłoń.
- Mam się bać? - uniosła brew w sposób, który przypominał moje własne zachowanie.
- Tak, Granger. Możesz już zacząć się bać - objąłem ją w talii, drugą ręką poluźniając krawat. Zdjęła go z mojej szyi, jak gdyby czytała mi w myślach. Pocałowałem ją w czoło, na co zareagowała śmiechem.
- Jak na razie wygląda to, jak romansidło - wykrztusiła, pomiędzy kolejnymi fazami chichotu.
- Zobaczymy co powiesz za kilkanaście minut - przesunąłem palcem po jej policzku, a ona zamknęła oczy, pod wpływem mojego dotyku.
- Doprowadzasz mnie do szału - mruknęła, łapiąc moją dłoń i przyciskając ją jeszcze bliżej swojej skóry.

- Powtarzasz moje wypowiedzi, Granger. Lepiej uważaj - powiedziałem, po czym objąłem ją mocniej i chwyciłem różdżkę. Teleportowaliśmy się, gdy zegar wybił siódmą.

---
 Znów jest opóźnienie z rozdziałem, za co bardzo was przepraszam. Niestety komputer nadal sprawia wiele kłopotów i nie zawsze jestem w stanie pisać, gdy mam na to ochotę. Ten rozdział nie jest zbyt ciekawy, ale niestety musi być taki, by historia dalej biegła. Następna część będzie poświęcona głównie Draco i Mionie. Znów pojawią się wspomnienia, których już dawno nie opisywałam. To opowiadanie dłuży się znacznie bardziej, niż myślałam. Jestem ciekawa w ilu rozdziałach się zamknie. Mam nadzieję, że uda mi się szybko napisać kolejną część. Trzymajcie kciuki. 

36 komentarzy:

  1. Boski rozdział! Jak ja uwielbiam jak Draco sprowadza Weasley'a do parteru!
    Ciekawe gdzie Malfoy ją zabierze.
    Czekam na ciaga dalszy z niecierpliwością!
    Pozdrawiam
    AnnMari

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam, jak Draco tak traktuje Weasleya :) Dlatego wiele razy pojawiają się u mnie takie sceny. Myślę, że będziecie zaskoczeni miejscem, w którym znajdą się bohaterowie :)

      Usuń
  2. No i co ja mam ci napisać. Mój słownik się skończył. Już nie mam pomysłu jak opisać to co piszesz ;) To że ta historia jest genialna i boska i hiper i mega już wiesz... W każdym razie jestem zachwycona jak to zwykle bywa czytając twoje opowiadania.
    Ron... Gdybym była Malfoyem już byś nie żył.
    Nie moge się doczekać następnej notki <3
    Weny
    Vi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że się podoba.

      Usuń
  3. tylko jedno słowo

    KOCHAM !!!!

    pozdrawiam, Antidotummm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że jest taka reakcja.

      Usuń
  4. Brak mi słów...
    Jak zwykle cudownie:)
    Pozdrawiam:)
    Lady Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że ten rozdział się spodobał. Długo zajęło mi pisanie tego tekstu.

      Usuń
  5. Dopiero nadrobiłam wszystkie rozdziały + miniaturka, a tutaj taka niespodzianka w postaci kolejnego rozdziału. ;)
    Czy Weasley zawsze musi się wpieprzyć tam, gdzie nie powinien? Mam go serdecznie dosyć! Ale przynajmniej Draco znów pokazał klasę i obronił Mionę. Rozczuliłam się, czytając ten fragment. ;3
    Jak zwykle idealnie, cudownie, wspaniale, rewelacyjnie, niesamowite, niezastąpione, nieprawdopodobnie doskonałe i wiele innych. :D
    Nie potrafię się wysłowić przy Twoim opowiadaniu. ;)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę Ci dużo weny. ;*
    Pozdrawiam,
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rozdział pojawił się z opóźnieniem, a miniaturką tylko zapchałam ten czas, który płynął :) Chyba każdy się już przyzwyczaił, że piszę bardzo szybko :)
      Cieszę się, że ta część się spodobała. Rona też mam dość, ale nie mogłam go pominąć. Ludzie tak łatwo nie odpuszczają w prawdziwym życiu.

      Usuń
  6. No i znowu nie wiadomo co dalej xd Umrę z ciekawości :D
    Rozdział nie jest ciekawy?! Jak dla mnie możesz zawsze pisać takie "nieciekawe rozdziały" ;) Jest genialny :D
    Ron już dostał ode mnie Avadą, więc mam nadzieję, ze nie zmartwychwstanie xd
    Nie chcę żebyś kończyła to opowiadanie, bo je kocham <3
    Hermiona i Draco mmhmhmh <3
    Uzależniłam się :) i nie chcę odwyku :D
    Kocham Twój styl, aurę tajemniczości którą tworzysz. Czuje wszystkie emocje, które chcesz przekazać i widzę, że wkładasz w tego bloga całe swoje serce <3
    Kocham to, że odpisujesz na wszystkie komentarze :)
    Kocham Ciebie <3
    Oszalałam ;)
    Pozdrawia zwariowana Barcelonistka :D (zwariowana na punkcie tego bloga i Barcelony oczywiście:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście nie wiadomo co dalej, ale szybko się to wyjaśni i następny rozdział da wam dużo informacji. Cieszę się, że ta część okazała się nie być aż taka nudna, jak myślałam :) Jako autorka dość krytycznie patrzę na swoje teksty. Rona też nie lubię, co widać po scenie szarpaniny :) Hermiona i Draco = <3 Zawsze,zawsze,zawsze. Staram się, żeby nie było za słodko :P Uważam, że prowadzenie bloga to odpowiedzialne zadanie. Odpisuję każdemu czytelnikowi, póki mogę, bo cieszę się z każdej opinii.

      Usuń
  7. Patrz, wytrzymaałam i nie zasnęłam :D
    Rozdział dosłownie łyknęłam w całości. Uwielbiam Ciebie-to już zapewne wiesz. I uwielbiam Twoją twórczość- czy to dramione, czy własne opowiadania - to też wiesz.
    Kurde, wiedziałam że Ron jest głupi ale nie wiedziałam ,że jest aż tak głupi. Po cholere on tak przyłazi? :x
    Nie żeby mi go było szkoda, co to, to nie. Ale było wiadome że Rudzielcowi się nieźle dostanie :D
    No i oczywiście Draco przyjechał na swym rumaku (czyt. teleportował się pewnie albo samochodem przyjechał) i ocalił Hermione. To było cudowne! :)
    Należało się Ronowi! Jak on kurde mógł posądzać Hemionę o zdrade, sprzed siedmiu lat, której pewnie nie było, chociaż tego dokładnie nie wiem? ;x Nie lubię go, po prostu :D
    Hmm, początek był taki piękny.. Rozpływam się, serio.
    Tu trzymał ręke na jej kolanie, tu akcja z krawatem, tu ślady po czerwonej szmince. Takie momenty strasznie mi się podobają i czytam je z ogromnym uśmiechem na buzi :)
    Jestem bardzo ciekawa gdzie też zabierze Draco Hermionę. Może do Hogwartu? :> a może na ten most? :3
    Łiiii wspomnienia! To jest to, co M. lubi najbardziej ;)

    Ja już sama nie wiem co mam pisać o Twoich rozdziałach.
    Każdy w jakiś sposób zaskakuje mnie i sama nie umiem opisać tego co czuję podczas czytania.
    Gdy widzę nowy rozdział zapaala mi się w głowie lapmka i od razu poprawia mi się humor :D

    Mam nadzieje, że uda Ci się skonczyć to opowiadanie przed rozpoczęciem roku i nie będziesz musiała podejmować tej decyzji (sama wiesz której xd)
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :D
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi udało się skończyć ten rozdział, mimo że wszystko szło pod górę! :)
      Cieszę się, że rozdział się spodobał i że nie zmarnowałaś czasu, czytając to. Ja rudzielca też nie lubię, więc pewnie nie będzie się pojawiał zbyt często w następnych częściach :P W tym była to konieczność :P
      A Draco teleportował się do restauracji :) Co do zdrady. Niedługo wszystko się wyjaśni. Jak to Miona powiedziała, nie do końca prawda i nie do końca kłamstwo!
      Żadne z miejsc, które wymieniłaś nie jest prawidłowe. Myślę, że was zaskoczę:)
      Też mam nadzieję, że ta decyzja jednak nie będzie musiała być podjęta :) Trzymaj kciuki

      Usuń
  8. Sobie sprzątałam cały dzień z siostrą w domu, bo jutro imprezka..Wreszcie mogę odpalić koma! Yuhu! I kolejna niespodzinka-nowy rozdział.. Poziom szczęścia wazrosł wysooko...I dobrze tak Weasley'owi.. Nie lubię go :P
    Kocham klimat tego opowiadania....
    Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam,
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nowe rozdziały tak bardzo cieszą :) To jest właśnie najważniejsze dla autora- reakcja czytelników. Rona też nie lubię :P W ogóle nie pasuje mi do Miony.

      Usuń
  9. Jejku wspaniały. Bardzo dojrzale piszesz.Uwielbiam twoje opisy i ogółem całą twórczość.Świetny jak miniaturka.Życzę ogromnej weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że tekst nie jest płytki i że uważacie go za dojrzały. To bardzo miłe.

      Usuń
  10. Jak mogłaś przerwać w takim momencie??? Nie mogę się doczekać kolejnej notki : )
    Poza tym mimo wstawki z Ronem rozdział był bardzo optymistyczny, idealny na gorącą letnią noc ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mimo tego całego Rona rozdział nie był przygnębiający :P Kiedy go pisałam, wydawało mi się, że wcale nie jest ciekawy. Następny będzie już trochę lepszy :) Postaram się

      Usuń
  11. Było wspaniale! Był i dramat, i romantyzm i był śmiech. :)

    Ron, ach jak ja go nie lubię! Och, jest skończonym kretynem, do którego słowo "zostaw" nie dociera. ;/ Całe szczęście, że w restauracji byli przyjaciele Miony, bo inaczej by było nie fajnie. I Draco przybył i wywalił Weasley'a na jego poturbowaną twarzyczkę! :D Ta scena w restauracji była doskonała! :)

    Myślę, że Draco już wie czego chce. :)

    Bardzo się cieszę, że Blaise załatwił pracę Smokowi. Dobra dusza z tego Diabełka. :)

    Po raz kolejny w tym opowiadaniu pojawiła się Narcyza Malfoy. Pomimo tego, że należy do arystokratycznego rodu, to jest bardzo ciepłą osobą, która potrafi okazywać uczucia i do tego potrafi zaakceptować i docenić Hermionę. Narcyza jest wdzięczna Hermionie za to, co ona robi dla Dracona. :) Nigdy nie myślałam o Narcyzie jako o tej złej i cieszę się, że przedstawiasz ją w pozytywnym świetle. :)

    Przewiduję, że zamkniesz to opowiadanie w 50 lub 60 rozdziałach. Twoja historia jest tajemnicza i wymaga dużo czasu. Nie jest tą historią, którą da się opisać w 30 rozdziałach, nie jest ona "standardową opowieścią Dramione" - przepraszam, jeśli tym stwierdzeniem kogoś uraziłam. Bardzo sobie cenię te historie, w których bohaterowie muszą pokonać pewne trudności, aby mogli być razem. Uwielbiam historie takie życiowe z pomysłem, takie gdzie nie ma nadmiernej ilości cukru. :)

    Pozdrawiam Lily ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiadanie to chyba w całości dramat :) Nigdy nic nie może iść równo i dobrze. Zawsze wkradnie się jakiś mrok itd. Postaram się, żeby chociaż ostatnie rozdziały były optymistyczne :P
      Ron, Ron, Ron. Nienawidzę go, dlatego też taka scena z bójką :P Draco bohater jak zawsze. Ważne były słowa Weasleya o tej zdradzie itd. To będzie się później przewijało w opowiadaniu.
      TAK! DRACO WIE, CZEGO CHCE! Dokładnie :)
      A Diabełek to taka dobra duszyczka... Hah. Jak to brzmi. Dobry Diabeł :P
      Narcyza Malfoy - postać, której postanowiłam nie pomijać w tym opowiadaniu. Kobieta po przejściach... Postaram się jeszcze pokazać jej stosunek do Miony.
      Też przewidywałam, że uda mi się napisać ok. 50 rozdziałów, ale im mniej czasu zostaje do końca wakacji, tym te plany coraz bardziej się zacierają. Nie wystarczy mi czasu, by napisać wszystko tak, jak chciałam. Obawiam się, że historia będzie musiała być skrócona. Cieszę się, że nie jest to ,,standardowa opowieść Dramione" :) Nigdy nie chciałam pisać czegoś płytkiego i bezsensownego.

      Usuń
  12. Zaczęłam pisać komentarz i nacisnęłam coś i wykasowało mi wszystko:(
    Normalnie moja zdolność nie zna granic.
    Niestety muszę wszystko pisać od początku, ale się postaram.

    Na początek rozdział wcale nie był nudny a wręcz przeciwnie.
    Dość sporo się w nim działo.
    Głównie pojawienie się Rudzielca w restauracji dodało odrobiny dramatyzmu.
    Tak myślałam że ten dziad jeszcze namiesza.
    Że tez nie może sobie odpuścić ale mam nadzieję, że teraz po solidnym mancie jaki otrzymał od Dracona da sobie święty spokój.

    Intrygują mnie jego słowa skierowane na końcu.
    Wydaje się że Rose i Alex równiez o niczym nie wiedzą.
    Czuje, że to ma duży związek z ich przeszłością i niecierpliwie czekam na wielki finał w którym ukażesz wyjaśnienie całej sytacji.
    Ależ Ty umiesz trzymać w napięciu.

    Podoba mi się również Twoja postać Narcyzy.
    Nie ukazujesz jej jako złą i wredna istotę, a wręcz przeciwnie.
    Jestem ciekawa co pokażesz dalej i jaką rolę wyznaczysz jej w życiu tych dwojga.

    Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego.
    I pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, znam ten ból usuwających się komentarzy ;/
      Rona już chyba zostawię w spokoju. Nie chce mi się więcej opisywać, jak Draco go bije :P
      A te słowa skierowane do Miony przez rudzielca mają znacznie. To jeszcze się pojawi w opowiadaniu. Pewnie jakoś niedługo.
      Alex i Rose nie wiedzą, co dokładnie wydarzyło się siedem lat temu. Dopiero się dowiedzą.
      Uważam, że Narcyza mimo wszystko jest dobrą kobietą. Postaram się jeszcze jakoś opisać jej stosunek do Miony.

      Usuń
  13. Zagadki, zagadki, zagadki... Tylko one tu są. :)
    Rozdział cudowny. :D Ale to chyba żadna nowość. :P
    Trochę męczy mnie to ich... niezdecydowanie. Są razem, nie są.. Sama nie wiem dlaczego mi to przeszkadza. :P
    Ron.. brak słów po prostu. Najchętniej to bym go zabiła! Jak można takim być, no?! Za Chiny tego nie zrozumiem. -.-
    Czekam niecierpliwie na następny. :D

    P.S. Oj, chyba idzie mi coraz gorzej.. zwykle piszę dłuższe komentarze.. wyszłam z wprawy. xD
    Ściskam. :3
    Ana M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zagadki zaczną się rozwiązywać :) Tę najważniejszą, związaną ze zdjęciem pozostawię jednak na sam, cudowny koniec :P
      Cieszę się, że rozdział się podobał. Wiem, że to niezdecydowanie może męczyć, ale to wydarzenia sprzed siedmiu lat trzymają bohaterów na dystans. Myślę, że kiedy dowiecie się, co się stało, wszystko stanie się jasne :)

      Usuń
  14. Na poczatek zapomnialam pochwalic pod miniaturka szablon który jest fantastyczny;]
    A co do rozdziału to wcale nie jest niezbyt ciekawy tylko ciekawy i to bardzo ;)
    grrr... jak ja nie cierpie Rona jak on moze sie tak zachowywac ;]
    dobrze ze Miona ma ta brasoletke i może skontaktować się w kazdej chwili z Draco ;)
    Mam nadzieje że Miona i Draco niedługo zostana parą ;]
    Naprawde świetny rozdział
    pozdrawiam i życze weny chociaz wiem ze ona Cie tak szybko nie opuści ;)
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że szablon, jak i rozdział się spodobał :) Związek Miony i Draco nie będzie standardowy. Jeszcze trochę poczekacie, zanim będą oficjalnie razem.

      Usuń
  15. jaki tn rozdział fantastyczny :D, szczerze nie lubie draco on jest po postu nie normalny, naprawdę nie cierpie gościa, całe szczęście że mionka ma tą bransoletkę nie wiem co by było gdyby nie ona
    pozdrawiam, charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba chodziło ci o Rona, a nie o Draco :P To pewnie jakaś pomyłka, że napisałaś, że nie lubisz Draco :) No nic, cieszę się, że rozdział ci się podoba.

      Usuń
  16. Ja trzymam kciuki, bo uwielbiam tę historię :) Czekam na ciąg dalszy jak zwykle z zapartym tchem, więc pisz szybko zanim się uduszę :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam! :) Cieszę się z kolejnego rozdziału i oczywiście bardzo mi się podoba. To nic, że jest przejściowy. Takie też są potrzebne, by móc przejść później do pewnych wydarzeń :) Uwielbiam Hermionę, Draco, te wszystkie tajemnice i jestem niezmiernie ciekawa co będzie działo się dalej, tak więc będę czekać z niecierpliwością :) Życzę dużej ilości weny i oczywiście, żeby komputer działał tak jakbyś ty sobie tego życzyła :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Super, zycze weny!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo mi się podoba w jaki sposób zacieśniasz więzy naszych bohaterów :) a Draco tylko w spodniach od garnituru... ciasteczko! A kiedy stwierdził, że prędzej czy później będzie Jego - super! Lece czytać kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetnie. Kiedy weszła ta sekretarka i powiedziała, że ktoś przyszedł do Draco myślałam, że będą jakieś problemy, a potem ten opis-kobieta i wtedy byłam już pewna, że będą kłopoty, a tu BUM... Hermiona;D
    Bosko<3

    Buziaki:***
    El.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ach. Kocham każdy moment kiedy Ron dostaje, już nawet nieważne od kogo:))
    Kolejny niesamowity rozdział.
    Pozdrawiam Lilith.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie niesamowitą motywacją do pisania. Nawet ten najkrótszy!
Komentarze pod zakończonymi opowiadaniami również są czytane :)
Dziękuję za każdą minutę poświęconą na wyrażenie własnej opinii.

Zapraszam do kontaktowania się ze mną na Ask'u ( http://ask.fm/edgeblue ) oraz drogą mailową ( edge.blue@onet.pl )