Malfoy zataczał kręgi na mojej skórze, a dreszcze przechodziły przez moją łydkę, aż po sam czubek głowy. Czerwone wino przyjemnie chłodziło mi wargi, a delikatne palce zbliżały się powoli w stronę mojego kolana. Oparłam się plecami o kanapę, lekko przymykając powieki.
- Zwolniła się jedna z posad w moim departamencie. Możesz zacząć pracę
jeszcze w tym tygodniu - Zabini w końcu się odezwał, a dłoń Draco zatrzymała
się na moim odsłoniętym udzie.
- Nie ma mowy! Nie będę tam pracował - otworzyłam oczy, by dostrzec
zniesmaczoną minę blondyna. Spodziewałam się po nim takiej reakcji.
- Powinieneś spróbować. Nie możesz wiecznie siedzieć w domu - powiedziałam,
zwracając na siebie uwagę obu mężczyzn.
- Po co mi praca? Mam wystarczającą ilość pieniędzy, żeby normalnie żyć -
mruknął Malfoy, chowając się za kieliszkiem. Cała jego postawa wyrażała
obojętność i znudzenie.
- Masz zamiar wiecznie przesiadywać w restauracji i przeszkadzać Mionie? Ta
praca naprawdę nie jest zła. Kilka raportów w ciągu miesiąca, góra dwa
spotkania z radą Ministerstwa - brunet odchylił się na fotelu, jakby zimny
wzrok przyjaciela go odpychał.
- Do kiedy muszę podjąć decyzję? - spytał Draco, znów zaczynając wędrówkę
swoich palców po moim ciele.
- Zadzwoń do mnie jutro rano. Najlepiej przed dziesiątą - nasz gość wstał
ze swojego miejsca, a my jeszcze przez chwilę zwlekaliśmy z podniesieniem się.
Najchętniej pożegnałabym Zabiniego prosto z kanapy, pozostawiając chłodne palce
Malfoya na swojej rozgrzanej skórze. W końcu udało mi się jednak wykrzesać
odrobinę siły i ruszyłam za brunetem do korytarza.
- Przepraszam, że nawiedziłem was o tej porze, ale dowiedziałem się o tym
wszystkim pod wieczór, a przez telefon na pewno bym cię nie namówił - rzucił
Blaise, zakładając na siebie skórzaną kurtkę. Po chwili już go nie było.
***
Stan, w który wpada
człowiek zaraz po przebudzeniu jest podobny do chwili, w której nie pamięta się
niczego, co złe lub nękające naszą duszę. Odkąd mieszkałam w domu Dracona
Malfoya, każdy poranek zaczynał się właśnie tak. Krótkie spojrzenie w stronę
okna, uśmiech na mojej twarzy, po czym dochodzący mnie z dołu odgłos
wyważonych, powolnych kroków Malfoya. Kiedy wstawałam, on już zazwyczaj był na
nogach. Minął tydzień, odkąd zaczął pracować w Ministerstwie Magii. Mimo swoich
własnych obowiązków, codziennie odwoził mnie pod restaurację, a odbierał późnym
wieczorem. Na te siedem dni zawiesiliśmy naszą walkę ze wspomnieniami, chociaż
ich widmo nadal wisiało w powietrzu, niczym burzowa chmura. Powoli wstałam z
łóżka, starając się robić jak najmniej hałasu. Wiedziałam, że Draco
przygotowuje na dole swoje teczki z dokumentami, a nigdy nie chciałam mu w tym
przeszkadzać. Okazało się, że nie jest tak złym pracownikiem, jak mogłoby się
wydawać. Podziwiałam go za ten upór i cierpliwość, z jaką znosił ciekawskie
spojrzenia innych ludzi. Był sensacją w każdym departamencie Ministerstwa.
Artykuły w prasie znów atakowały jego rodzinę, jak i jego samego. Zastanawiałam
się wiele razy, jak jest w stanie to wszystko przemilczeć. Robił to jednak, a w
ciągu tygodnia jego pracy, sprawy powoli zaczynały cichnąć.
Spojrzałam po raz ostatni
na swoją twarz w ogromnym, łazienkowym lustrze. Później zebrałam swoje rzeczy i
ruszyłam do wyjścia. Zdecydowanie przyzwyczaiłam się już do swojego nowego
pokoju. Zamykając za sobą drzwi każdego ranka, nie czułam się obco.
Zeszłam po schodach, a
moim oczom ukazał się chodzący po salonie Malfoy. Nie miał na sobie koszuli, a
tylko spodnie od garnituru. Niezawiązany, szmaragdowy krawat miał przewieszony
na szyi. Zatrzymałam się w progu, chcąc jeszcze trochę pozostać niezauważoną.
Obserwowałam napinające się mięśnie mężczyzny i jego silne dłonie, zapinające
biznesową teczkę. Po chwili odwrócił się, napotykając mój lekko nieobecny
wzrok.
- Dzień dobry - powiedział, ściągając cienki kawałek materiału z karku.
Oparł się o fotel i zaczął przesuwać krawat między palcami. Zauważyłam leżącą
nieopodal, gotową do założenia koszulę.
- Dzień dobry - odparłam, opierając głowę na framudze.
- Wpadniesz dziś do mnie do biura? - spytał, nagle odwracając wzrok.
Zmarszczyłam brwi i podeszłam do Draco, który wciąż nie ruszał się z miejsca.
- Nie wiem, czy znajdę czas w godzinach pracy - przyznałam, chociaż bardzo
chciałam go odwiedzić i zobaczyć w nowym otoczeniu.
- Spróbujesz?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się, jednocześnie wyciągając mu krawat z
zaciśniętej dłoni. Po chwili wylądował na podłodze, a ja wpiłam się w wargi
Malfoya. Oplótł moją talię swoimi silnymi ramionami, a ja całym ciałem
przylgnęłam do jego ciała. Wiedzieliśmy, że ten pocałunek będzie musiał nam
wystarczyć na kolejne kilka godzin. Byliśmy spragnieni swojego dotyku, jak
powietrza. Oderwaliśmy się od siebie po kilku dłuższych minutach, zdając sobie
sprawę, że wylądowaliśmy na dywanie pośrodku salonu.
- To wszystko, co robimy jest szaleństwem - mruknął prosto w moje
rozchylone usta.
- Masz na myśli to, że całujemy się, mimo że nie nazywamy się nawzajem
swoimi partnerami? Nie czujesz ile w tym napięcia, pożądania i namiętności? -
pochyliłam się, by znów zasmakować jego warg, gdy nagle przerzucił mnie na
plecy. Wisiał nade mną, wsparty na rękach.
- Jesteś niepoprawna, Granger - powiedział z tym ślizgońskim, nigdy
niezapomnianym przeze mnie uśmiechem.
- I to cię kręci, Malfoy. Nie zaprzeczaj - mrugnęłam do niego, co skwitował
krótkim śmiechem.
- Nigdy się nie spodziewałem, że takie słowa wypłyną z moich ust, ale
podobno nasze życie wywraca się ostatnio do góry nogami, więc może być i tak.
To co robimy jest najbardziej pociągającą rzeczą, jaką robiłem, a ty jesteś
jedyną kobietą, która tak na mnie działa - mówił, wodząc palcem po mojej
twarzy, szyi i karku. Głęboko wciągałam powietrze, chłonąc zapach jego
subtelnych perfum.
- A teraz ze mnie złaź. Zaraz się spóźnimy - delikatnie odepchnęłam go od
siebie, by wstać z dywanu. Złapał mnie jednak, nim zdążyłam przejść przez
połowę salonu.
- Granger, czy to wszystko ma sens? - spytał, a moje ciało spięło się na
ułamek sekundy.
- Zaufaj mi, Malfoy. Nie jestem przy tobie bez powodu. Nie pomagam ci z
litości, ani nie pozwalam się całować, bo mam taką ochotę. Dużo nas w życiu
spotkało. Chociaż raz pozwólmy dziać się jakiejś dobrej rzeczy - po tych
słowach znów wziął mnie w ramiona. Gdybym tylko mogła, zostałabym tam, ale na
nas obojga czekało zwykłe, szare życie. Po chwili byliśmy już w samochodzie,
słuchając tej samej piosenki, co podczas naszego zwalczania rutyny tydzień
temu.
- Pamiętaj o mojej prośbie, Granger. Wiesz, który to departament? -
powiedział, gdy zatrzymaliśmy się przed lokalem.
- Piętro szóste, pokój 178. Pamiętam doskonale i postaram się wpaść -
odparłam, sięgając do klamki.
- Ubierz się elegancko. Gdzieś cię zabieram - rzucił mi przenikliwe
spojrzenie swoich stalowych oczu.
- Nic mi nie powiesz, prawda? - uniosłam brew, a on uśmiechnął się z
satysfakcją.
- Teraz to ja rozdaję karty. Uwierz mi, nie pożałujesz - wysiadł z
samochodu i otworzył przede mną drzwi.
- Do zobaczenia - pożegnał się, dyskretnie dotykając mojej dłoni.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam, znikając za szklaną witryną. Jeszcze
przez chwilę stał oparty o maskę, po czym wsunął na nos okulary
przeciwsłoneczne, usiadł za kierownicą i ruszył z piskiem opon.
***
Kiedy zjawiłem się w
biurze, Blaise siedział już w swoim fotelu, popijając kawę. Bez słowa zająłem
miejsce naprzeciwko niego.
- Zetrzyj szminkę Hermiony z szyi - powiedział, uśmiechając się do mnie
znad przeglądanej teczki.
- Nic nie widziałeś - mruknąłem pod nosem, pozbywając się śladu ze swojej
skóry. Nie mogłem powstrzymać się od uniesienia kącika ust. Niepoprawna panna
Granger, przeszło mi przez myśl.
- Jesteście parą? - spytał brunet, a jego spojrzenie skupiło się całkowicie
na mnie.
- Nie, nie jesteśmy parą. Trzymaj język za zębami, Blaise - odparłem, siląc
się na zdecydowany ton.
- Skoro ją całujesz, to jest jakaś szansa. Spokojnie, nikomu nie powiem.
Widzę jak ona na ciebie działa, Malfoy. Od tygodnia nic nie wylądowało na
ścianie i przyjąłeś tę pracę - mrugnął do mnie, a na brzegu biurka nagle
pojawił się stos papierów do uzupełnienia.
- Nie wszystko jest jeszcze w porządku, ale rzeczywiście jest lepiej -
wstałem z krzesła, poprawiłem krawat i ruszyłem do swojego biura, które
przylegało do pokoju Diabła.
- Nie spieprz tego, Smoku - usłyszałem, a moja dłoń zatrzymała się na
klamce.
- Postaram się - odpowiedziałem, odwracając głowę.
- Mam nadzieję - szepnął, zanim zniknąłem za drzwiami. Usiadłem za swoim
biurkiem, patrząc z niechęcią na stosy papierów po obu jego stronach. Służbową
teczkę ułożyłem na kolanach, by po chwili zajrzeć do jednej z kieszeni. W
środku było zdjęcie, na którego widok odzyskiwałem siły. Przesunąłem palcami po
starej, liczącej już siedem lat fotografii, po czym uśmiechnąłem się w
przestrzeń i wziąłem do pracy.
Mijały długie minuty, a
kolejne kartki trafiały do odpowiednich przegródek. Wciąż zastanawiałem się, co
w danym momencie robi Granger. Właśnie sięgałem po telefon, by zadzwonić do
restauracji, gdy usłyszałem pukanie. Po kilku sekundach do pomieszczenia weszła
moja matka.
- Witaj, Draco - uśmiechnęła się do mnie łagodnie, po czym usiadła w fotelu
naprzeciwko. W jej postawie nie było spięcia, jak dwa tygodnie temu, podczas
mojego pobytu w szpitalu.
- Witaj, matko - przywitałem się, podpisując już setny raport tego dnia.
Obmyślałem równocześnie plan zemsty na Zabinim, który stał zapewne za
zdradzeniem matce miejsca mojej pracy.
- Jak się czujesz? - spytała, wbijając we mnie swoje przenikliwe
spojrzenie.
- Świetnie - odparłem, mocno zaciskając dłoń na piórze. Już dawno nikt nie
pytał mnie o mój stan. Powoli zaczynałem zapominać o niedawnych wydarzeniach, a
obecność mojej rodzicielki jednak dawała mi poczucie, że nadal jest się o co
martwić.
- Widzę, że wychodzisz na prostą. Hermiona doskonale się spisuje. Jeszcze
kilka tygodni temu nie zgodziłbyś się na tę posadę - rozejrzała się z
zadowoleniem po moim biurze, a jej dłonie przesunęły się po blacie biurka.
Zacząłem się zastanawiać, ile szyderczych i ciekawskich spojrzeń musiała
znieść, zanim się tu zjawiła. W przejrzanym tego ranka Proroku Codziennym
widziałem artykuł, dotyczący mojej nowej pracy w Ministerstwie. Nie
przeczytałem go, chociaż magicznie zmontowane zdjęcie, przedstawiające mnie
podczas składania raportu było przezabawne.
- Nie mogę wciąż siedzieć w domu - rzuciłem, odkładając kolejny dokument.
- A jak ona się miewa? - uniosłem wzrok, niedowierzając temu, co usłyszałem
- Wszystko z nią w porządku po tym pożarze? - dodała, widząc moją
niezdecydowaną minę.
- Wszystko wraca do normy. Jakoś sobie radzimy - odpowiedziałem, nie chcąc
zdradzać szczegółów, które i tak były w tej chwili mało ważne. Matka jeszcze
przez dłuższą chwilę przyglądała mi się w milczeniu.
- Gdybyście czegoś potrzebowali, wysyłajcie wiadomość. Nie chcę wam
przeszkadzać. Do zobaczenia, synu - uśmiechnęła się, po czym opuściła biuro z
wysoko podniesioną głową.
***
Stałam za ladą, wpisując
do księgi kolejne rezerwacje. Od samego rana w restauracji było pełno ludzi i
nic nie zapowiadało tego, że będę mogła wyjść, by zobaczyć się z Draco. Właśnie
sięgałam po telefon, by zadzwonić do biura w Ministerstwie, gdy za szybą dojrzałam
znajomą twarz. Natychmiast cofnęłam się w głąb lokalu, a strach ścisnął mi
gardło. Kiedy drzwi się otworzyły, szybko przemknęłam na zaplecze. Wiedziałam,
że gram na czas, ale nie było innego rozwiązania. Już wiele razy powtarzał się
ten sam scenariusz.
- Wszystko w porządku, Granger? Jesteś blada, jak ściana - usłyszałam
zaniepokojony głos Rose. Po chwili obok mnie znalazł się również Alex, który
zdążył już zauważyć nowego gościa.
- Wywalę stąd tego śmiecia! Zostań tu - powiedział, przytrzymując mnie za ramiona.
Czułam coraz silniejsze dreszcze, przebiegające mi po ciele. Patrzyłam, jak
brunet się oddala, a świadomość tego, co zaraz może się wydarzyć ścisnęła mi
gardło. Nagle uświadomiłam sobie, że jest tylko jedna osoba, którą chcę teraz
widzieć. Mocno zacisnęłam palce na bransoletce i zamknęłam oczy.
Ron jest w restauracji. Pomóż mi, Malfoy.
Wysłałam wiadomość, a do moich uszu dotarł lekko podniesiony głos Alexa.
Zastanawiałam się, jak długo będzie w stanie powstrzymać intruza przed wejściem
na zaplecze.
Cholera jasna! Rozszarpię go na strzępy!
Będę za chwilę.
Usłyszałam odpowiedź w swojej głowie dokładnie w momencie, w którym Ron
dostał się do środka. Spojrzał na mnie chłodnym, przesyconym złością wzrokiem,
a nogi o mało się pode mną nie ugięły.
- Coś ty sobie myślała, co?! Że tak po prostu cię zostawię? - warknął,
podchodząc coraz bliżej. Rose objęła mnie ramieniem, jakby to mogło mnie
całkowicie ochronić.
- Daj mi spokój - szepnęłam, cofając się o krok.
- Nie przejmuj się, że spałaś z innymi. Ja też cię zdradzałem, Hermiono.
Jesteśmy siebie warci - uśmiechnął się szyderczo, a do moich oczu napłynęły
łzy.
- Nigdy cię nie zdradziłam! Jak możesz tak mówić?! - wrzasnęłam, wyrywając
się z uścisku przyjaciółki. Po chwili stanęłam twarzą w twarz z rozwścieczonym
Ronem. Ile już razy widziałam go w takim stanie? Ile razy starałam się
zapomnieć o tych iskrach złości w jego tęczówkach?
- Mylisz się, złotko! Zdradziłaś nas wszystkich siedem lat temu! - odpowiedział,
łapiąc mój nadgarstek. Alex natychmiast znalazł się przy nas i wyrwał moją dłoń
z żelaznego uścisku.
- Nie dotykaj jej - syknął, odsuwając mnie na bezpieczniejszą odległość.
- Wszystko wam wyjaśniłam, Ron! Wiedziałeś, że to było zaplanowaną częścią
mojej misji. Musiałam to zrobić - słowa z trudnością przechodziły mi przez
gardło. Mówiłam prawdę, jak i kłamstwo. Nie zauważałam już granicy między tymi
dwiema rzeczami. Rose i Alex patrzyli to na mnie, to na rudzielca. Nie mogli
wiedzieć o czym mówimy, chociaż w tamtej chwili postanowiłam, że niedługo
wszytko im opowiem.
- Nie wyglądało to tak, jakbyś była zmuszona! Chciałaś to zrobić! -
policzki Rona zrobiły się czerwone, a z moich kompletnie odpłynęła krew.
Złapałam się ramienia Rose, nie chcąc zaliczyć zderzenia z ziemią. Zrobiło mi
się ciemno przed oczami, ale nagle głośny huk przywrócił mnie do
rzeczywistości. Drzwi zaplecza otworzyły się, zahaczając po drodze o ścianę. W
progu stanął dość wysoki, czarnowłosy mężczyzna, który uratował mnie przed
Ronem kilka tygodni temu. Poczułam rozlewającą się po moim ciele ulgę. Malfoy
szybko zmierzył mnie wzrokiem, jakby chciał sprawdzić, czy jestem cała.
Kiwnęłam głową, chociaż najchętniej znalazłabym się teraz w jego ramionach.
Alex posłał mi tymczasem pytające spojrzenie. Rozpoznał mężczyznę, jako mojego
wybawcę. Ani on, ani Rose nie wiedzieli, że w rzeczywistości był to Malfoy,
którego już znają.
- Powiedziałem ci, żebyś się do niej nie zbliżał! Nie rzucam słów na wiatr!
- powiedział, powoli zbliżając się do rudzielca.
- Proszę bardzo! Już znalazłaś sobie kochanka. Nie trzeba było długo
czekać! Szkoda, że wybrałaś chorego sadystę, który o mało mnie nie zabił -
słowa Rona docierały do mnie, jak zza mgły. Patrzyłam, jak Draco traci nad sobą
panowanie i chwyta przeciwnika na koszulę.
- Jak bardzo muszę cię zbić, żebyś się odpieprzył?! - warknął tuż przy jego
twarzy, która stała się jeszcze bardziej czerwona.
- Myślisz, że się ciebie boję? Nawet nie wiem kim jesteś - prychnął Ron,
szarpiąc się w silnym uścisku Malfoya.
- Lepiej żebyś nie wiedział, Weasley! Najważniejsze, że ja cię znam.
Trzymaj się z dala od Hermiony, słyszysz?! - po chwili do moich uszu dotarł
dźwięk uderzenia. Mocno wtuliłam się w Rose, nie chcąc na to patrzeć.
Szarpanina trwała jeszcze kilka minut, a po mojej twarzy zaczęły toczyć się
łzy.
- Zrozumiałeś o co mi chodzi, Weasley?! - krzyknął Draco, wymierzając
ostatni cios - Pytam, czy zrozumiałeś, śmieciu!
- Zrozumiałem! Zejdź ze mnie! - Ron pozbierał się z podłogi, a krew kapała
mu z nosa i rozcięcia na policzku.
- Nie pokazuj się tu więcej! - warknął Malfoy, ścierając czerwoną ciesz z
własnych dłoni.
- Pożałujesz tego, Hermiono! Nie przychodź do mnie, jak ten idiota cię
skrzywdzi - powiedział rudzielec, rzucając mi krótkie, przepełnione nienawiścią
spojrzenie. Po chwili teleportował się prosto z zaplecza. Wyswobodziłam się z
ramion Rose i podeszłam do Draco, który stał teraz na środku pomieszczenia z
rękami opartymi na kolanach.
- Nic ci nie jest, Granger? - spytał, wyprostowując się. Zauważyłam
ciągnące się na jego szyi zadrapanie.
- Nie, nic mi nie jest, ale tobie tak - szepnęłam, zmuszając go, by usiadł
na krześle. Wyciągnęłam różdżkę i zaczęłam rzucać zaklęcia na ranę.
- Możemy się dowiedzieć, co tu się dzieje? - odezwał się Alex, zerkając mi
przez ramię.
- Zaraz sami się dowiecie - odparłam, wiedząc, że Eliksir Wielosokowy
niedługo przestanie działać. Minęło kilka minut, a ciało Malfoya zaczęło wracać
do dawnej postaci. Kiedy przemiana się dokonała, Draco wstał z krzesła i wziął
mnie w ramiona. Schowałam twarz w zagłębienie jego barku, a łzy potoczyły się
na nowo po moich policzkach. Wolałam nie wiedzieć, jakie miny goszczą na
twarzach moich przyjaciół.
- Czyli to Draco był tajemniczym wybawcą. Wszystko jasne - usłyszeliśmy
lekko rozbawiony głos Alexa.
- Zabiorę ją do domu. Wyjaśnimy wam wszystko innym razem - powiedział
Malfoy, wciąż nie pozwalając mi się odsunąć. Właściwie wolałam takie
rozwiązanie. Bliskość jego ciała dawała mi poczucie bezpieczeństwa.
- Powinieneś być w pracy. Zostanę tutaj - wtrąciłam się, unosząc głowę.
Draco poluźnił uścisk, dzięki czemu mogłam spojrzeć na Rose i Alexa.
- Jesteś pewna? Mogę wziąć sobie wolne - odparł, spoglądając na mnie z
lekkim niepokojem.
- Jestem pewna. Pracujesz dopiero od tygodnia. Lepiej wracaj do biura -
uśmiechnęłam się niewyraźnie, patrząc prosto w stalowe tęczówki.
- Dobrze, skoro tak twierdzisz - westchnął, po czym puścił mnie i pożegnał
się z resztą.
- Odprowadzę cię - złapałam go za rękę i wyprowadziłam z restauracji przez
tylne wyjście.
- Dziękuję ci... - nim zdążyłam skończyć, wpił się w moje usta. Znów nie
był to delikatny, czuły pocałunek. Draco zdawał się wyładowywać cały gniew na
Rona i swoją bezradność, przyciągając mnie desperacko coraz bliżej siebie. Odsunął
się ode mnie dopiero, gdy zaczęłam tracić oddech.
- Uważaj na siebie, Granger. Czekam na ciebie o siódmej przed wejściem do
Ministerstwa - powiedział, po czym raz jeszcze musnął moje wargi swoimi.
Krótkie impulsy przeszywały mój kręgosłup.
- Będę na pewno - mruknęłam tuż przy jego ustach.
- Tak myślałem - szepnął, przesuwając palcem po moim policzku - Wiesz, że
nie dam cię nikomu dotknąć, prawda? Jeśli Weasley zbliży się do ciebie raz
jeszcze, zabiję go z zimną krwią. Jeszcze nie jesteś moja, ale prędzej czy
później będziesz.
- Jesteś zdecydowanie pewny siebie - uśmiechnęłam się, zanim znów mnie
pocałował.
- Nie oszukuj się, Granger. Wiesz, że będziesz moja - mrugnął do mnie, po
czym odsunął się i teleportował.
***
Po powrocie do biura nie
mogłem się skupić na niczym, co musiałem zrobić. Blaise zerkał na mnie z
niepokojem, ale o nic nie zapytał. Widział w jakim stanie opuszczałem
Ministerstwo po otrzymanej od Granger wiadomości. Teraz dawał mi w samotności
wyładować się na raporcie i innych dokumentach. Podpisywałem się zamaszyście na
każdej kartce, a dłonie wciąż mi drżały. Byłem wściekły, a zalaną krwią twarz
Weasleya wciąż miałem przed oczami. Najchętniej zabiłbym go na tym zapleczu. Ta
chęć jeszcze bardziej wzrosła, gdy poczułem łzy Hermiony na swojej skórze.
Zastanawiałem się, czy już zawsze nasze życie będzie musiało brnąć pod górę.
Kiedy powoli gasły nasze problemy ze wspomnieniami, pojawiał się rudzielec. Co
jeszcze mogło nas czekać? Znów zaczynałem się bać, a w głowie miałem dziwną
świadomość, że to moja obecność ściąga kłopoty. Pozostawał tylko fakt, że w tej
chwili nie potrafiłbym zostawić Granger. Uzależniła mnie od siebie, sprawiła,
że dzień bez jej widoku stawał się męczarnią.
- Malfoy, ktoś do ciebie - usłyszałem, gdy kolejny stos papierów zniknął z
mojego biurka. Uniosłem głowę, dostrzegając w drzwiach sekretarkę Zabiniego. Patrzyła
na mnie niepewnie z niemym pytaniem wypisanym na twarzy.
- Wpuść - rzuciłem, zerkając na zegarek. Dochodziła siódma. Czas leciał o
wiele szybciej, niż się tego spodziewałem. Miałem nadzieję, że ten ostatni
klient szybko przedstawi swoją sprawę. Granger miała czekać na mnie pod
Ministerstwem, a ja nienawidziłem się spóźniać. Po chwili do moich uszu dotarł
dźwięk kroków, stawianych w zdecydowanie wysokich szpilkach. Obróciłem się na
krześle, przenosząc wzrok na róg korytarza, gdzie zaraz miała pojawić się
zapewne moja klientka. Ukazała się kilka sekund później, a moje serce stanęło.
Czarne, niebotycznie wysokie obcasy, długie, nie mające końca nogi, czerwona sukienka,
tańcząca wokół kolan, dekolt w kształcie serca, grube ramiączka, szyja
wyrzeźbiona niczym w marmurze. Po chwili drzwi zamknęły się za nią, a ja
wstałem zza biurka.
- Miało być elegancko - powiedziała,
okręcając się wokół własnej osi. Atmosfera, którą roztaczała była wprost
wrząca.
- Wyglądasz cudownie. Naprawdę brak mi słów - podszedłem do niej,
jednocześnie rzucając zaklęcie na otaczające nas ściany. Teraz nikt nie mógł
nas zobaczyć, ani usłyszeć.
- Nie musisz nic mówić. Pokaż mi, Malfoy - odparła, zarzucając mi ręce na
szyję. Natychmiast zakryłem jej usta swoimi.
- Dokąd mnie zabierasz? - spytała, gdy już się od siebie oderwaliśmy, a ja
sprzątnąłem szklankę, która upadła z biurka, gdy nie do końca się
kontrolowaliśmy.
- Niespodzianka - uśmiechnąłem się, podając jej dłoń.
- Mam się bać? - uniosła brew w sposób, który przypominał moje własne
zachowanie.
- Tak, Granger. Możesz już zacząć się bać - objąłem ją w talii, drugą ręką
poluźniając krawat. Zdjęła go z mojej szyi, jak gdyby czytała mi w myślach. Pocałowałem
ją w czoło, na co zareagowała śmiechem.
- Jak na razie wygląda to, jak romansidło - wykrztusiła, pomiędzy kolejnymi
fazami chichotu.
- Zobaczymy co powiesz za kilkanaście minut - przesunąłem palcem po jej
policzku, a ona zamknęła oczy, pod wpływem mojego dotyku.
- Doprowadzasz mnie do szału - mruknęła, łapiąc moją dłoń i przyciskając ją
jeszcze bliżej swojej skóry.
- Powtarzasz moje wypowiedzi, Granger. Lepiej uważaj - powiedziałem, po
czym objąłem ją mocniej i chwyciłem różdżkę. Teleportowaliśmy się, gdy zegar
wybił siódmą.
---
Znów jest opóźnienie z rozdziałem, za co bardzo was przepraszam. Niestety komputer nadal sprawia wiele kłopotów i nie zawsze jestem w stanie pisać, gdy mam na to ochotę. Ten rozdział nie jest zbyt ciekawy, ale niestety musi być taki, by historia dalej biegła. Następna część będzie poświęcona głównie Draco i Mionie. Znów pojawią się wspomnienia, których już dawno nie opisywałam. To opowiadanie dłuży się znacznie bardziej, niż myślałam. Jestem ciekawa w ilu rozdziałach się zamknie. Mam nadzieję, że uda mi się szybko napisać kolejną część. Trzymajcie kciuki.
Boski rozdział! Jak ja uwielbiam jak Draco sprowadza Weasley'a do parteru!
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzie Malfoy ją zabierze.
Czekam na ciaga dalszy z niecierpliwością!
Pozdrawiam
AnnMari
Ja też uwielbiam, jak Draco tak traktuje Weasleya :) Dlatego wiele razy pojawiają się u mnie takie sceny. Myślę, że będziecie zaskoczeni miejscem, w którym znajdą się bohaterowie :)
UsuńNo i co ja mam ci napisać. Mój słownik się skończył. Już nie mam pomysłu jak opisać to co piszesz ;) To że ta historia jest genialna i boska i hiper i mega już wiesz... W każdym razie jestem zachwycona jak to zwykle bywa czytając twoje opowiadania.
OdpowiedzUsuńRon... Gdybym była Malfoyem już byś nie żył.
Nie moge się doczekać następnej notki <3
Weny
Vi
Dziękuję :) Cieszę się, że się podoba.
Usuńtylko jedno słowo
OdpowiedzUsuńKOCHAM !!!!
pozdrawiam, Antidotummm
Dziękuję :) Cieszę się, że jest taka reakcja.
UsuńBrak mi słów...
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudownie:)
Pozdrawiam:)
Lady Charlotte
Dziękuję :) Cieszę się, że ten rozdział się spodobał. Długo zajęło mi pisanie tego tekstu.
UsuńDopiero nadrobiłam wszystkie rozdziały + miniaturka, a tutaj taka niespodzianka w postaci kolejnego rozdziału. ;)
OdpowiedzUsuńCzy Weasley zawsze musi się wpieprzyć tam, gdzie nie powinien? Mam go serdecznie dosyć! Ale przynajmniej Draco znów pokazał klasę i obronił Mionę. Rozczuliłam się, czytając ten fragment. ;3
Jak zwykle idealnie, cudownie, wspaniale, rewelacyjnie, niesamowite, niezastąpione, nieprawdopodobnie doskonałe i wiele innych. :D
Nie potrafię się wysłowić przy Twoim opowiadaniu. ;)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę Ci dużo weny. ;*
Pozdrawiam,
Fioletoowa
Ten rozdział pojawił się z opóźnieniem, a miniaturką tylko zapchałam ten czas, który płynął :) Chyba każdy się już przyzwyczaił, że piszę bardzo szybko :)
UsuńCieszę się, że ta część się spodobała. Rona też mam dość, ale nie mogłam go pominąć. Ludzie tak łatwo nie odpuszczają w prawdziwym życiu.
No i znowu nie wiadomo co dalej xd Umrę z ciekawości :D
OdpowiedzUsuńRozdział nie jest ciekawy?! Jak dla mnie możesz zawsze pisać takie "nieciekawe rozdziały" ;) Jest genialny :D
Ron już dostał ode mnie Avadą, więc mam nadzieję, ze nie zmartwychwstanie xd
Nie chcę żebyś kończyła to opowiadanie, bo je kocham <3
Hermiona i Draco mmhmhmh <3
Uzależniłam się :) i nie chcę odwyku :D
Kocham Twój styl, aurę tajemniczości którą tworzysz. Czuje wszystkie emocje, które chcesz przekazać i widzę, że wkładasz w tego bloga całe swoje serce <3
Kocham to, że odpisujesz na wszystkie komentarze :)
Kocham Ciebie <3
Oszalałam ;)
Pozdrawia zwariowana Barcelonistka :D (zwariowana na punkcie tego bloga i Barcelony oczywiście:))
Rzeczywiście nie wiadomo co dalej, ale szybko się to wyjaśni i następny rozdział da wam dużo informacji. Cieszę się, że ta część okazała się nie być aż taka nudna, jak myślałam :) Jako autorka dość krytycznie patrzę na swoje teksty. Rona też nie lubię, co widać po scenie szarpaniny :) Hermiona i Draco = <3 Zawsze,zawsze,zawsze. Staram się, żeby nie było za słodko :P Uważam, że prowadzenie bloga to odpowiedzialne zadanie. Odpisuję każdemu czytelnikowi, póki mogę, bo cieszę się z każdej opinii.
UsuńPatrz, wytrzymaałam i nie zasnęłam :D
OdpowiedzUsuńRozdział dosłownie łyknęłam w całości. Uwielbiam Ciebie-to już zapewne wiesz. I uwielbiam Twoją twórczość- czy to dramione, czy własne opowiadania - to też wiesz.
Kurde, wiedziałam że Ron jest głupi ale nie wiedziałam ,że jest aż tak głupi. Po cholere on tak przyłazi? :x
Nie żeby mi go było szkoda, co to, to nie. Ale było wiadome że Rudzielcowi się nieźle dostanie :D
No i oczywiście Draco przyjechał na swym rumaku (czyt. teleportował się pewnie albo samochodem przyjechał) i ocalił Hermione. To było cudowne! :)
Należało się Ronowi! Jak on kurde mógł posądzać Hemionę o zdrade, sprzed siedmiu lat, której pewnie nie było, chociaż tego dokładnie nie wiem? ;x Nie lubię go, po prostu :D
Hmm, początek był taki piękny.. Rozpływam się, serio.
Tu trzymał ręke na jej kolanie, tu akcja z krawatem, tu ślady po czerwonej szmince. Takie momenty strasznie mi się podobają i czytam je z ogromnym uśmiechem na buzi :)
Jestem bardzo ciekawa gdzie też zabierze Draco Hermionę. Może do Hogwartu? :> a może na ten most? :3
Łiiii wspomnienia! To jest to, co M. lubi najbardziej ;)
Ja już sama nie wiem co mam pisać o Twoich rozdziałach.
Każdy w jakiś sposób zaskakuje mnie i sama nie umiem opisać tego co czuję podczas czytania.
Gdy widzę nowy rozdział zapaala mi się w głowie lapmka i od razu poprawia mi się humor :D
Mam nadzieje, że uda Ci się skonczyć to opowiadanie przed rozpoczęciem roku i nie będziesz musiała podejmować tej decyzji (sama wiesz której xd)
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :D
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
A mi udało się skończyć ten rozdział, mimo że wszystko szło pod górę! :)
UsuńCieszę się, że rozdział się spodobał i że nie zmarnowałaś czasu, czytając to. Ja rudzielca też nie lubię, więc pewnie nie będzie się pojawiał zbyt często w następnych częściach :P W tym była to konieczność :P
A Draco teleportował się do restauracji :) Co do zdrady. Niedługo wszystko się wyjaśni. Jak to Miona powiedziała, nie do końca prawda i nie do końca kłamstwo!
Żadne z miejsc, które wymieniłaś nie jest prawidłowe. Myślę, że was zaskoczę:)
Też mam nadzieję, że ta decyzja jednak nie będzie musiała być podjęta :) Trzymaj kciuki
Sobie sprzątałam cały dzień z siostrą w domu, bo jutro imprezka..Wreszcie mogę odpalić koma! Yuhu! I kolejna niespodzinka-nowy rozdział.. Poziom szczęścia wazrosł wysooko...I dobrze tak Weasley'owi.. Nie lubię go :P
OdpowiedzUsuńKocham klimat tego opowiadania....
Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam,
Marta
Cieszę się, że nowe rozdziały tak bardzo cieszą :) To jest właśnie najważniejsze dla autora- reakcja czytelników. Rona też nie lubię :P W ogóle nie pasuje mi do Miony.
UsuńJejku wspaniały. Bardzo dojrzale piszesz.Uwielbiam twoje opisy i ogółem całą twórczość.Świetny jak miniaturka.Życzę ogromnej weny <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Cieszę się, że tekst nie jest płytki i że uważacie go za dojrzały. To bardzo miłe.
UsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie??? Nie mogę się doczekać kolejnej notki : )
OdpowiedzUsuńPoza tym mimo wstawki z Ronem rozdział był bardzo optymistyczny, idealny na gorącą letnią noc ; )
Cieszę się, że mimo tego całego Rona rozdział nie był przygnębiający :P Kiedy go pisałam, wydawało mi się, że wcale nie jest ciekawy. Następny będzie już trochę lepszy :) Postaram się
UsuńByło wspaniale! Był i dramat, i romantyzm i był śmiech. :)
OdpowiedzUsuńRon, ach jak ja go nie lubię! Och, jest skończonym kretynem, do którego słowo "zostaw" nie dociera. ;/ Całe szczęście, że w restauracji byli przyjaciele Miony, bo inaczej by było nie fajnie. I Draco przybył i wywalił Weasley'a na jego poturbowaną twarzyczkę! :D Ta scena w restauracji była doskonała! :)
Myślę, że Draco już wie czego chce. :)
Bardzo się cieszę, że Blaise załatwił pracę Smokowi. Dobra dusza z tego Diabełka. :)
Po raz kolejny w tym opowiadaniu pojawiła się Narcyza Malfoy. Pomimo tego, że należy do arystokratycznego rodu, to jest bardzo ciepłą osobą, która potrafi okazywać uczucia i do tego potrafi zaakceptować i docenić Hermionę. Narcyza jest wdzięczna Hermionie za to, co ona robi dla Dracona. :) Nigdy nie myślałam o Narcyzie jako o tej złej i cieszę się, że przedstawiasz ją w pozytywnym świetle. :)
Przewiduję, że zamkniesz to opowiadanie w 50 lub 60 rozdziałach. Twoja historia jest tajemnicza i wymaga dużo czasu. Nie jest tą historią, którą da się opisać w 30 rozdziałach, nie jest ona "standardową opowieścią Dramione" - przepraszam, jeśli tym stwierdzeniem kogoś uraziłam. Bardzo sobie cenię te historie, w których bohaterowie muszą pokonać pewne trudności, aby mogli być razem. Uwielbiam historie takie życiowe z pomysłem, takie gdzie nie ma nadmiernej ilości cukru. :)
Pozdrawiam Lily ;*
To opowiadanie to chyba w całości dramat :) Nigdy nic nie może iść równo i dobrze. Zawsze wkradnie się jakiś mrok itd. Postaram się, żeby chociaż ostatnie rozdziały były optymistyczne :P
UsuńRon, Ron, Ron. Nienawidzę go, dlatego też taka scena z bójką :P Draco bohater jak zawsze. Ważne były słowa Weasleya o tej zdradzie itd. To będzie się później przewijało w opowiadaniu.
TAK! DRACO WIE, CZEGO CHCE! Dokładnie :)
A Diabełek to taka dobra duszyczka... Hah. Jak to brzmi. Dobry Diabeł :P
Narcyza Malfoy - postać, której postanowiłam nie pomijać w tym opowiadaniu. Kobieta po przejściach... Postaram się jeszcze pokazać jej stosunek do Miony.
Też przewidywałam, że uda mi się napisać ok. 50 rozdziałów, ale im mniej czasu zostaje do końca wakacji, tym te plany coraz bardziej się zacierają. Nie wystarczy mi czasu, by napisać wszystko tak, jak chciałam. Obawiam się, że historia będzie musiała być skrócona. Cieszę się, że nie jest to ,,standardowa opowieść Dramione" :) Nigdy nie chciałam pisać czegoś płytkiego i bezsensownego.
Zaczęłam pisać komentarz i nacisnęłam coś i wykasowało mi wszystko:(
OdpowiedzUsuńNormalnie moja zdolność nie zna granic.
Niestety muszę wszystko pisać od początku, ale się postaram.
Na początek rozdział wcale nie był nudny a wręcz przeciwnie.
Dość sporo się w nim działo.
Głównie pojawienie się Rudzielca w restauracji dodało odrobiny dramatyzmu.
Tak myślałam że ten dziad jeszcze namiesza.
Że tez nie może sobie odpuścić ale mam nadzieję, że teraz po solidnym mancie jaki otrzymał od Dracona da sobie święty spokój.
Intrygują mnie jego słowa skierowane na końcu.
Wydaje się że Rose i Alex równiez o niczym nie wiedzą.
Czuje, że to ma duży związek z ich przeszłością i niecierpliwie czekam na wielki finał w którym ukażesz wyjaśnienie całej sytacji.
Ależ Ty umiesz trzymać w napięciu.
Podoba mi się również Twoja postać Narcyzy.
Nie ukazujesz jej jako złą i wredna istotę, a wręcz przeciwnie.
Jestem ciekawa co pokażesz dalej i jaką rolę wyznaczysz jej w życiu tych dwojga.
Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego.
I pozdrawiam serdecznie!
Oh, znam ten ból usuwających się komentarzy ;/
UsuńRona już chyba zostawię w spokoju. Nie chce mi się więcej opisywać, jak Draco go bije :P
A te słowa skierowane do Miony przez rudzielca mają znacznie. To jeszcze się pojawi w opowiadaniu. Pewnie jakoś niedługo.
Alex i Rose nie wiedzą, co dokładnie wydarzyło się siedem lat temu. Dopiero się dowiedzą.
Uważam, że Narcyza mimo wszystko jest dobrą kobietą. Postaram się jeszcze jakoś opisać jej stosunek do Miony.
Zagadki, zagadki, zagadki... Tylko one tu są. :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. :D Ale to chyba żadna nowość. :P
Trochę męczy mnie to ich... niezdecydowanie. Są razem, nie są.. Sama nie wiem dlaczego mi to przeszkadza. :P
Ron.. brak słów po prostu. Najchętniej to bym go zabiła! Jak można takim być, no?! Za Chiny tego nie zrozumiem. -.-
Czekam niecierpliwie na następny. :D
P.S. Oj, chyba idzie mi coraz gorzej.. zwykle piszę dłuższe komentarze.. wyszłam z wprawy. xD
Ściskam. :3
Ana M.
Zagadki zaczną się rozwiązywać :) Tę najważniejszą, związaną ze zdjęciem pozostawię jednak na sam, cudowny koniec :P
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał. Wiem, że to niezdecydowanie może męczyć, ale to wydarzenia sprzed siedmiu lat trzymają bohaterów na dystans. Myślę, że kiedy dowiecie się, co się stało, wszystko stanie się jasne :)
Na poczatek zapomnialam pochwalic pod miniaturka szablon który jest fantastyczny;]
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to wcale nie jest niezbyt ciekawy tylko ciekawy i to bardzo ;)
grrr... jak ja nie cierpie Rona jak on moze sie tak zachowywac ;]
dobrze ze Miona ma ta brasoletke i może skontaktować się w kazdej chwili z Draco ;)
Mam nadzieje że Miona i Draco niedługo zostana parą ;]
Naprawde świetny rozdział
pozdrawiam i życze weny chociaz wiem ze ona Cie tak szybko nie opuści ;)
~Anka
Cieszę się, że szablon, jak i rozdział się spodobał :) Związek Miony i Draco nie będzie standardowy. Jeszcze trochę poczekacie, zanim będą oficjalnie razem.
Usuńjaki tn rozdział fantastyczny :D, szczerze nie lubie draco on jest po postu nie normalny, naprawdę nie cierpie gościa, całe szczęście że mionka ma tą bransoletkę nie wiem co by było gdyby nie ona
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, charlotte
Chyba chodziło ci o Rona, a nie o Draco :P To pewnie jakaś pomyłka, że napisałaś, że nie lubisz Draco :) No nic, cieszę się, że rozdział ci się podoba.
UsuńJa trzymam kciuki, bo uwielbiam tę historię :) Czekam na ciąg dalszy jak zwykle z zapartym tchem, więc pisz szybko zanim się uduszę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam! :) Cieszę się z kolejnego rozdziału i oczywiście bardzo mi się podoba. To nic, że jest przejściowy. Takie też są potrzebne, by móc przejść później do pewnych wydarzeń :) Uwielbiam Hermionę, Draco, te wszystkie tajemnice i jestem niezmiernie ciekawa co będzie działo się dalej, tak więc będę czekać z niecierpliwością :) Życzę dużej ilości weny i oczywiście, żeby komputer działał tak jakbyś ty sobie tego życzyła :)
OdpowiedzUsuńSuper, zycze weny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo mi się podoba w jaki sposób zacieśniasz więzy naszych bohaterów :) a Draco tylko w spodniach od garnituru... ciasteczko! A kiedy stwierdził, że prędzej czy później będzie Jego - super! Lece czytać kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie. Kiedy weszła ta sekretarka i powiedziała, że ktoś przyszedł do Draco myślałam, że będą jakieś problemy, a potem ten opis-kobieta i wtedy byłam już pewna, że będą kłopoty, a tu BUM... Hermiona;D
OdpowiedzUsuńBosko<3
Buziaki:***
El.
Ach. Kocham każdy moment kiedy Ron dostaje, już nawet nieważne od kogo:))
OdpowiedzUsuńKolejny niesamowity rozdział.
Pozdrawiam Lilith.