Hermiona zerwała się nagle. Przebiegła obok
zdezorientowanego Dracona, zatykając usta dłonią. Ślizgon stał jeszcze chwilę
na ganku, po czym ruszył za nią. Czuł, że coś nie jest w porządku. Stanął jak
wryty w drzwiach kuchni. Dziewczyna nachylała się nad zlewem, wypluwając
ogromne ilości dziwnej, przypominającej krew substancji. Malfoy mimowolnie się
skrzywił. Po kilku minutach gryfonka odwróciła głowę w jego stronę.
- Co to było do cholery? - spytała, trzymając się kurczowo
blatu.
- Skutki uboczne. Mówiłem, że to silna klątwa -
odpowiedział, starając się by nie usłyszała strachu w jego głosie. Owszem, widział
takie reakcje na zaklęcie już wiele razy, ale nigdy nie musiał się ich
pozbywać. Śmierciożercy zapewne zdawali sobie sprawę z tego, że ktoś zerwie
więź. Zaklęcie musiało być na tyle silne, by chociaż w pewnym stopniu zniszczyć
organizm Granger.
- Idź na górę. Zaraz przyjdę - dodał po chwili, pozbywając
się zaklęciem dziwnej cieczy z blatu. Wcale nie protestowała. Powlekła się w
stronę schodów, ciągle się na czymś opierając. Wyglądała okropnie, ale wcale
nie miał zamiaru jej tego mówić. Zamknął na chwilę oczy i wciągnął powietrze.
Powoli dochodziło do niego, że cała ta sprawa nie będzie taka prosta. Nie mógł
zostawić jej samej na Białym Klifie. Była zbyt słaba, nie wiedział jakie
jeszcze objawy mogą się pojawić. Żałował, że nie zabrał ze sobą Pottera. Teraz
było już za późno, nie mógł wrócić do Hogwartu. Nie pozostawało mu nic innego,
jak doprowadzenie Granger do stabilnego stanu. Zastanawiał się tylko, czy
gryfonka będzie w stanie na tyle mu zaufać.
***
Mijały
kolejne jesienne dni. Hermiona odzyskiwała powoli siły. Najczęściej siedziała w
ogrodzie, patrząc na morze. Jej oczy stały się dziwne puste i zamglone.
Przestała pojawiać się w nich ta charakterystyczna dla nich iskra. Mimo że
gryfonka nie odczuwała już skutków ubocznych zaklęcia, jej psychika była w
opłakanym stanie. Nie odzywała się do Draco ani słowem, unikała jego wzroku,
ukrywała się. Przynosił jej kolejne eliksiry, po czym znikał na długie godziny
w swojej sypialni. Patrzyła się w przestrzeń, myśli atakowały ją z każdej
strony. Nie przespała praktycznie żadnej nocy. Słyszała jak Draco kręci się bez
celu po domu, nalewa sobie kolejne szklanki whiskey. Nie chciała jednak z nim
rozmawiać, chciała samotności. On starał się jej nie przeszkadzać, zaglądał
czasami do jej sypialni i zawsze zastawał ją siedzącą nieruchomo. Powoli
ogarniało go przerażenie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Hermiona jest
w depresji. Jadła coraz mniej, bladła, była niemal przezroczysta, drżały jej
ręce i usta. Spadała w przepaść, z której ciężko było ją wyciągnąć.
Którejś
nocy Draco zajrzał do jej pokoju, jak zwykle. Nie zastał jej jednak, łóżko było
puste. Zaczął przeszukiwać dom, otwierał każde drzwi. Nigdzie jej nie było.
Wiedział jednak, że nie jest dość silna, by odejść daleko. Zbiegł po schodach i
wyszedł na ganek, prosto w ciemną, parną
noc. Kiedy oczy przyzwyczaiły mu się do mroku, zauważył jej wychudzoną sylwetkę
na kamiennej ławce. Po chwili dosłyszał jej szloch. Podszedł niemal bezgłośnie
i zajął miejsce obok niej.
- Granger, co się z tobą dzieje?
- spytał, zarzucając na nią swój sweter. Chłodne, morskie powietrze zaczynało
dokuczać. Nie odpowiedziała na jego pytanie. Schowała twarz w dłoniach i
otuliła się mocniej jego swetrem. Draco wpatrywał się w nią w milczeniu. Nie
przypominała już tej Hermiony sprzed kilkunastu dni, nie była już ogniskiem. W tej chwili przypominała mu
zimny posąg, odrobinę przypominała też jego samego. Nie mógł patrzeć dłużej na
to, jak się męczy. Wstał, złapał ją w talii i uniósł. Nie zaprotestowała. Szedł
pewnie przez ogród, a jej łzy moczyły mu koszulę. Ważyła tyle co piórko, a w
jej ciele nie było ani odrobiny ciepła. Zatrzymał się dopiero za domem. Był
pewien, że do tej części ogrodu jeszcze nie dotarła. Było ją widać jedynie z
okna jego pokoju.
- Spójrz Granger - szepnął tuż nad
jej uchem, jakby bał się, że gdy powie coś głośniej, rozpadnie mu się w
ramionach. Zawsze mówił tak do matki, gdy wynosił ją z pokoju po ciężkich kłótniach
z ojcem.
Hermiona uniosła głowę. Stali na
drewnianym pomoście. Pod nimi płynął strumień. Woda szemrała na kamieniach.
Hermiona po chwili dotknęła stopami mokrych desek. Draco puścił ją na ułamek
sekundy. Zachwiała się niebezpiecznie i po chwili znów ją podtrzymywał. Dźwięk
płynącej wody powoli zaczął koić jej zmysły.
- Musisz żyć normalnie, Granger -
Draco odważył się odezwać dopiero po kilku minutach. Wiedział, że to miejsce
uspokaja. Sam siedział tu często.
- Jak? Jestem na celowniku
śmierciożerców - odpowiedziała słabo. Drżała na całym ciele, wpatrując się w
strumień.
- Tu jesteś bezpieczna. Wiem, że
nie ma tu Pottera, ale...
- Nie o to chodzi. Jestem szlamą,
Malfoy. Zabiją mnie gdy tylko stąd wyjdę.
- Dlatego ja zabiję ich zanim
stąd wyjdziesz. Musisz odzyskać siły, bo będziesz tu przez jakiś czas sama.
- Co? Chcesz mnie zostawić?
- Muszę wcześniej rozpocząć misję
- powiedział, mocniej zaciskając dłonie na jej ramionach.
- Przepraszam - rozpłakała się
nagle.
- Za co, do cholery?
- Przeze mnie będziesz musiał
zrobić to teraz.
- Daj spokój. Wszyscy wiedzieli,
że kiedyś to nastąpi. Za kilka dni cię tu zostawię, może spotkam się z
Potterem. Później pójdę do...- umilkł na chwilę.
- Do śmierciożerców - dokończyła
za niego.
- Tak, ale wrócę tutaj.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Czemu akurat ty jesteś tu ze
mną?
- Zrządzenie losu, Granger.
- Los ostatnio robi sobie ze mnie
żarty.
Zapadła cisza. Księżyc świecił
już wysoko na niebie, rzucając blaski na stojąca na pomoście dwójkę. W tafli
wody odbijały się setki gwiazd. Hermiona myślała o ostatnich dniach, Draco
zastanawiał się nad tym, gdzie podziała się jego stara strona. Nagle oboje
zdali sobie z czegoś sprawę - ich umowa nadal trwała, a dokładniej rzecz
biorąc, stare, męczące strony nagle zniknęły, umilkły, zginęły w tłumie
tragicznych, sprawiających ból wydarzeń.
- Dlaczego przyszłaś do mnie, gdy
to wszystko się zaczęło? - Draco odezwał się nagle, mącąc ciszę. To pytanie
dręczyło go od jakiegoś czasu, a właściwie od momentu, w którym zobaczył ją we
krwi tamtej nocy.
- Wiedziałam, że Harry nie będzie
w stanie mi pomóc. A poza tym...Harry nie wie o znaku - dodała szybko.
- Czyli tak się sprawy mają...
- Tak, właśnie tak - westchnęła.
***
Draco
zszedł na parter, rozcierając bolący kark. Zatrzymał się w drzwiach kuchni i
oparł głowę o framugę. Do pomieszczenia wlewały się promienie porannego słońca.
Rzucały blaski na sylwetkę dziewczyny, stojącej plecami do niego. Ta chwila
była jedną z najdziwniejszych w jego życiu. Właśnie wybiła godzina ósma, za
oknami szeleściły liście, a Draco Malfoy patrzył w milczeniu na Hermionę
Granger. I po raz pierwszy nie czuł obrzydzenia. Po raz pierwszy spojrzał na
nią bez jakichkolwiek uprzedzeń. Dzisiejszej nocy nie zmrużył oka, ponieważ
myślał o konsekwencjach swoich wyborów. Zastanawiał się nad tym, co będzie
dalej. Porzucił wszystko, co związane było ze starym życiem. W ciągu kilkunastu
dni wywrócił nie tylko swojego życie do góry nogami. Gdy rozmawiał z Granger na
pomoście, zdał sobie sprawę z tego, że umarła mu w ramionach. Tak samo, jak on
umierał przed nią w Dolinie Godryka. Dawna panna-przeżyję-to-wszystko rozpadła
się na kawałki. Teraz była słaba i krucha, pozbawiona jakiekolwiek mocy. A on
dźwigał wszystko, tylko on mógł jej pomóc. Tylko on był na tyle zepsuty, by móc
porzucić wszystko i zacząć od nowa. Musiał nauczyć tego samego tę kruchą
Granger. Trzeba było zacząć jak najwcześniej. Doskonale zdawał sobie sprawę z
tego, że jeśli zostawi ją w takim stanie, zginie nim zdąży się obejrzeć.
- Znów tak na mnie patrzysz - jej
głos wyrwał go nagle z rozmyślań. Odwróciła się do niego i stała teraz oparta o
blat przy oknie. Draco jeszcze przez chwilę patrzył na nią, po czym usiadł przy
stole i spuścił wzrok.
- Przepraszam - powiedział,
przeczesując dłońmi włosy. Hermiona zauważyła od razu, że wcale nie spał.
- A ja przepraszam za moje
wcześniejsze zachowanie - usiadła naprzeciw niego.
- Było, minęło - odparł.
***
Hermiona
siedziała na ganku, patrząc na morze. Z ostatniego stopnia schodów widziała
płynące Kanałem statki. Przypomniała sobie, jak kilka lat temu była we Francji
z rodzicami. Tylko woda dzieliła ją
teraz od miejsca, gdzie była szczęśliwa. Zaczęła się zastanawiać nad tym, jak
wyglądałoby jej życie, gdyby nie te wszystkie decyzje, jakie podjęła. W tej
chwili jej życiem rządził strach. Od momentu, w którym zobaczyła krew
spływającą po swoim ramieniu, wiedziała, że nie jest dobrze. Siedziała wtedy w
pokoju wspólnym i myślała o Ronie. Zastanawiała się też nad swoją przyjaźnią z
Harrym. Ostatnio odrobinę się od siebie oddalili. Coś w głębi duszy krzyczało w
niej, że to Draco jest tego powodem. Hermiona za bardzo zajęła się swoimi
problemami, żeby dostrzegać coś poza nimi. Dawno nie widziała też Ginny. Odkąd
Ron zrobił jej takie świństwo, nie była w stanie rozmawiać z nią normalnie.
Ciągle nie mogła uwierzyć, że jej życie nabrało nagle takiego tempa. Myślała że
po Bitwie o Hogwart wszystko będzie łatwiejsze i przyjemniejsze. Minął rok,
który wcale nie był łatwy, a pojawiały się coraz to nowsze kłopoty. Kto by
przypuszczał, że wyląduje na odludziu z Draconem Malfoyem? Jej samej nie
mieściło się to w głowie. Sposób w jaki się do siebie odnosili też był dla niej
abstrakcją. Nie pamiętała już kiedy ostatnio z niej szydził. Odkąd znaleźli się
na Białym Klifie Hermiona zaczęła go dostrzegać. Może to dlatego, że nie
chciała już patrzeć na siebie. Miała dość świadomości, że całe to zamieszanie
spowodowane jest jej nieczystą krwią. Skupiała się więc na Malfoyu. Analizowała
w głowie wszystko od samego początku, tłumaczyła jego dotychczasowe zachowania.
Przywoływała też w pamięci te dziwne rozmowy, które miały miejsce. Tak bardzo
się zmienił, a ona tak bardzo...zniknęła. Gdy stali wtedy na pomoście, zdała
sobie sprawę z tego, że nie jest już sobą. Właściwie nie jest już Hermioną.
Stała się nowym człowiekiem, kimś o zupełnie innych priorytetach i hierarchii
wartości. Nie wiedziała, czy te zmiany są dobre. Serce mówiło jej, że już dawno
powinna to zrobić, od zawsze przecież tego pragnęła. Ale przyszło to tak
nieoczekiwanie, jak gdyby pod osłoną nocy. A tą nocą były wszystkie ostatnie
wydarzenia, wszystkie słowa, wszystkie gesty, uśmiechy i cierpienia. W ciemną,
gwiaździstą noc Hermiona Granger nagle kompletnie postradała zmysły.
***
Draco
zastał ją siedzącą na zewnątrz. Bez słowa usiadł przy niej. Musieli
porozmawiać, ale kiedy trzeba powiedzieć coś konkretnego, nigdy nie można
znaleźć sposobu. Patrzył więc na nią i czekał, aż to ona zacznie.
- Co się dzieje? - spytała w
końcu.
- Musimy pogadać - odparł, podnosząc
się. Podał jej dłoń i pomógł wstać ze schodów. Po chwili weszli do domu.
Usiedli na kanapie naprzeciw kominka. Hermiona okryła się kocem i patrzyła w
płomienie, skaczące wesoło po drewnie. Draco próbował nie myśleć o tym, że
znowu widzi ją taką. Właściwie wybrał to miejsce specjalnie, ale nie dopuszczał
tego faktu do swojej świadomości.
- Chcę wyruszyć za dwa dni -
zaczął ostrożnie, bawiąc się rękawem koszuli.
- W porządku - odpowiedziała
nieobecnym głosem, nadal zapatrzona w ogień.
- O czym myślisz? - spytał,
widząc jej roztargnienie.
- Szczerze? - odwróciła głowę w
jego stronę.
- Szczerze, Granger.
- Myślę o tym wieczorze przed
kominkiem w pokoju wspólnym, o tym, że cholernie się boję i że ta cała misja
jest cholernie niebezpieczna - powiedziała spokojnie i wolno, akcentując
dokładnie każde słowo.
- Czego się boisz?
- Tego, że mnie tam nie będzie,
że nie będę wiedziała co się dzieje, że komuś stanie się krzywda - odparła,
opierając głowę o swoje kolana.
- To moja misja, Granger.
- Przestań pieprzyć głupoty,
dobrze? - podniosła głos i rzuciła mu gniewne spojrzenie - Odkąd zabrałeś mnie
ze skrzydła szpitalnego, tkwimy w tym bagnie razem. Czy tego chcesz, czy nie!
- Właśnie o tym chcę z tobą
porozmawiać. Chodzi o to, że prawdopodobnie po moim powrocie będziemy musieli
zmienić miejsce pobytu. Będziesz musiała ze mną współpracować, Granger.
- A mam inne wyjście, do cholery?
Zrobię wszystko co będzie trzeba, ale... - umilkła i spuściła wzrok. Draco od
razu wyczuł, że boi się skończyć.
- Ale? - powiedział cicho.
- Ale boję się, że to się nie uda
- wycedziła, napotykając jego spojrzenie. Zerwał się z kanapy i podszedł do
kominka. Stał tam kilka minut, wpatrywał się w ogień. Odwrócił się w końcu i
spojrzał jej prosto w oczy. Powietrze zgęstniało, coś zaczęło rosnąć między
nimi, jakby jakaś ściana zaczęła pękać. Ucichło wszystko, tylko bicia ich serc
odbijały się echem. Iskry wzlatywały w górę i nikły, wskazówki zegara
przesuwały się leniwie.
- Nie zginę tam, Granger. Nie dam
się zabić, rozumiesz? - głos Dracona był silny i pewny. Emocje nagle opadły, w
pokoju znów można było normalnie oddychać. Hermiona siedziała skulona na
kanapie i wciąż patrzyła w jego oczy.
- Rozumiesz, Granger? Nie dam się
zabić! Nie po to tam idę. Idę tam, żeby skończyć to wszystko. Idę tam, żeby
znów żyć normalnie.
- Chcesz tego? - Hermiona w końcu
zdołała coś wykrztusić.
- Chcę żyć normalnie najmocniej
na świecie, chcę tego jak jasna cholera. Chcę móc oddychać, nie myśląc o tym
ile ostatnich tchnień słyszałem, chcę móc marzyć, uśmiechać się, płakać i
cierpieć. Chcę tego.
***
Zapadła
noc, Biały Klif zniknął we mgle, liście szeleściły delikatnie. Hermiona stała w
progu, obejmując się ramionami. Miała na sobie jego sweter, który był jedyną
ciepłą rzeczą w tym domu. Słyszała tykanie zegara, a serce przyśpieszało jej
coraz bardziej. Po chwili rozległo się skrzypienie schodów. Draco stanął przed
nią ubrany w czarną jak smoła, długą pelerynę z kapturem. Minął ją w drzwiach i
stanął na ganku. Milczenie było dla nich katorgą. Hermiona patrzyła, jak
wyciąga różdżkę. Wiedziała, że niedługo zostanie sama, że on zniknie. Postawiła
krok w jego stronę.
- Malfoy, muszę ci coś powiedzieć
- szepnęła cicho, ale dosłyszał jej słowa.
- Słucham.
- Ja też tego chcę - powiedziała
odrobinę głośniej - Chcę żyć normalnie.
- Wiem - odparł, puścił jej oko i
w jednej sekundzie zniknął.
***
Przepraszam,że tak późno ;) Mam nadzieję, że się spodoba. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem. Dajecie mi siłę :) Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Widzę, że akcja nam się nakręca już nie mogę doczekać się dalszej części...
OdpowiedzUsuńRozdział doskonały w każdym calu. Można powiedzieć,że mury uprzedzeń między Hermioną a Draconem ostatecznie runeły. Teraz mogą zacząć tworzyć historię swojej znajomości od początku.
OdpowiedzUsuńŻal mi trochę gryfonki,że musi przez to wszystko przechodzić,
ale mam nadzieję,że Malfoy pomoże jej znów stanąć na nogi.
Jestem ciekawa jak będzie przebiegać jego misja, oraz jak dziewczyna poradzi sobie sama na białym klifie.
Teraz pozostaje mi tylko wyczekiwać nowej notki, mam nadzieję,że już niedługo się pojawi:)
Pozdrawiam
Sylwia
Muszę przyznać,że bardzo podobał mi się taki refleksyjno-przemyśleniowy rodział. Chyba w pewien sposób zapoczątkuje on zmianę
OdpowiedzUsuńw relacjach naszych bohaterów a także postrzegania siebie nawzajem.
Bynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Szkoda,że Malfoy opuścił już ich wspólną kryjówkę,ale już teraz jestem ciekawa co wydarzy się po jego powrocie,a także jak długo będzie trwać jego misja.
Czekam na nowość i jak najwięcej weny życzę.
Pozdrawiam
Orchidea
A my Ci dziękujemy za pisanie tak pefekcyjnych rozdziałów i możliwość ich przeczytania:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że Malfoyowi uda się spełnić misję i wróci cały i zdrowy do Granger. Liczę też,że przez czas jego nieobecości Hermionie uda się stanąć na nogi.
Kiedy możemy się spodziewać kolejnego rozdziału? Masz już na niego jakiś pomysł czy to jeszcze za wcześnie by pytać?
Pozdrawiam
DankA
Rozdział prawdopodobnie pojawi się jeszcze w ten weekend. Mam już na niego pomysł :) Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
UsuńNo wiesz dodajesz rozdziały szybciej niż ja.
OdpowiedzUsuńI że są takie długie bo krótkimi bym ich nie nazwała.
Jestem ciekawa co z tego wyniknie dalej.
Hermiona przeżywa prawdziwy wstrząs i dobrze że jest przy niej ktoś taki jak Draco.
On ją wspiera i pomaga w trudnych chwilach.
Mimo wszystko strasznie się boje że coś pójdzie nie tak.
On teraz idzie walczyć z tymi draniami i przecież może zginąć.
Mam nadzieję że do tego nie dojdzie.
Podoba mi się sposób w jaki piszesz.
Mówiłam już że masz niesamowity styl?
Tyle emocji i uczuć już dawno nie widziałam.
Jestem naprawdę zachwycona i czekam na więcej.
P.s.
powiadamiaj mnie tylko w zakładce "Spam" na górze strony.
Świetny rozdział, czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Hermiony, musi czuć się naprawdę bezradna i osamotniona.
OdpowiedzUsuńa teraz dodatkowo zostanie sama. Zastanawiam się czy jej stan poprawi się i wyzdrowieje i czy pozbędzie się depresji.
Będe również wyczekiwać momentu powrotu Dracona na biały klif.
Pozdrawiam
Roksana
Mój mistrzu! Jako że nie zabrałam ze sobą komputera na studia, to dopiero dziś mogłam przeczytać dwa nowe rozdziały. Ba! Wręcz je pochłonęłam jednym tchem! Naprawdę nie wiem jak Ty to robisz, że czytam i czytam i nie chcę doczekać się końca! Coś wspaniałego! Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz! :)
OdpowiedzUsuńNo, ale teraz trochę szczegółów:
- rozdział 10 - cała ta akcja ze śmierciożercami napadającymi na Gryfonkę, to wspaniała część poprzedniego rozdziału. Byłam w szoku tym, że poszła pod JEGO drzwi, a już bardziej, że ON zaniósł ją do skrzydła szpitalnego, że ON był zdolny zabić, by skrócono jej katusze, a wreszcie że ON zabrał ją w miejsce (pis tegoż miejsca wyszedł Ci cudownie! Ten domek.. ach! Cudo!), które jest tak piękne, tak magiczne, tak swoiście w JEGO posiadaniu. Jeszcze tak się o nią troszczy, tak zabiega, by było jej jak najlepiej. Wie przez to przechodzi i jej współczuje. Dracon Malfoy. Zrobiłaś mu pranie mózgu, ale dziękuję Ci za to! :D
- rozdział 11 - całość rewelacyjna. Każde słowo, zdanie zgrane w niebywałą całość. Doprawdy żałuję, że tak szybko zakończyłam czytanie. W tym rozdziale blondas dopiero ukazuje swoje współczucie. Jest w ogóle taki zdeterminowany co do swojej misji, a nawet co do zapewnienia Granger bezpieczeństwa.I o dziwo to nie zasługa ognistej, tylko przemiany jaka się w nim dokonuje. Nawet nie wiesz jak bardzo czekam na moment, kiedy między tą dwójką coś się wydarzy, bo iskry już widać, brakuje płomienia. Ale wiem, że wykreujesz coś pięknego, na miarę tej szaleńczo zmetamorfizowanej pary.
W jednym słowie: kocham! Kocham każdy rozdział na tym blogu i czekam na kolejny!
Mam nadzieję, że pomysł już jest. To też tylko weny życzę!
Pozdrawiam. :)
Hej! dodasz dziś nowy rozdział? Proszęęę
OdpowiedzUsuńNiestety rozdziału dziś nie będzie. Miałam jakąś blokadę przez weekend i mimo pròb nie udało mi się nic napisać. Prawdopodobnie
Usuńjutro po południu pojawi się rozdział.
Ten rozdział był tak poważny, że aż się przestraszyłam. Doskonale oddajesz klimat, ale mem nadzieję, że to wszystko się kiedyś skończy.
OdpowiedzUsuńwyjątkowo dobry rozdział.Tamte poprzednie byly piekne i wciagajace ale w tym wyjatkowo i po mistrzowsku budowalas akcje.Czytam dalej;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ten pobyt tam zbliżył ich do siebie. Są do siebie trochę podobni. Oboje chcą zacząć żyć na nowo :) Czytam dalej ;)
OdpowiedzUsuńSą do siebie tacy podobni..
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ,że Twoja historia zakończy się szczęśliwie..
Mam nadzieję, że Draco nic się nie stanie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam, kiedy Draco jest jednocześnie troskliwy, ale nie zmienia się mu charakter. Fajnie, że mimo iż traktują się lepiej, to jednak nadal się kłócą, nadal są sobą.