niedziela, 24 lutego 2013

10. Biały Klif


               
Rozdział miał być zupełnie inny. Pomysły mnie nawiedziły :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Inspiracje czerpałam z wielu rzeczy. Nawet nie jestem w stanie podać konkretów. Zapraszam do czytania. Rozdział krótki,ale bogaty! Nie zejdźcie na zawał :) Nie dałam rady sprawdzić błędów, więc się nie gniewajcie jak są jakieś literówki itp. Jutro postaram się to poprawić. 

---
         Draco siedział w swoim dormitorium, popijając ognistą whiskey. Za oknem szalała burza - dość niespotykane zjawisko o tej porze roku. Różnokolorowe liście tworzyły wiry, tafla jeziora drżała, a drzewa uginały się lekko. Młody Malfoy wpatrywał się jak zahipnotyzowany w ten obraz. Doskonale odzwierciedlał jego humor. Czuł się tak, jakby pioruny uderzyły w jego czaszkę, jednocześnie uwalniając myśli, wspomnienia. Draco zastanawiał się ciągle, dlaczego właśnie tak zareagował na tego kretyna Weasleya. Chyba ten smutek w oczach Granger, gdy mówiła o zdradzie przypomniał mu oczy matki. Właściwie wszystko ostatnimi czasy przypominało mu dawne życie. Gdy w oczach Rudzielca przypartego do ściany ujrzał strach, wróciły wspomnienia ze spotkań śmierciożerców. Takie same emocje targały ludźmi, których kiedyś zabijał. Całe ciało drżało mu niesamowicie, gdy powracał do tamtych wieczorów w Malfoy Manor. W ciemnym pomieszczeniu oświetlonym jedynie świecami patrzył na śmierć w czystej postaci. Nawet ognista whiskey nie była w stanie teraz pomóc.
 Najbardziej dręczył go jednak ten jeden obraz. Powracał od jakiegoś czasu ciągle tak samo silnie. Leżąca na posadzce dziewczyna, pochylona nad nią Bellatrix, krew, mnóstwo krwi, znak na ręku, łzy. Odkąd zobaczył napis na ręku Granger kilka dni temu, w Dolinie Godryka, wspomnienie było jeszcze bardziej wyraźne. Wręcz słyszał krzyk Hermiony, odbijający się głuchym, zabijającym echem. Zlewał się on z fragmentami rozmów, jakie ostatnio przeprowadzali. Bolała go każda najmniejsza komórka w ciele. Wiedział, że nie powinien tak dużo myśleć. Rana na przedramieniu dawała o sobie znać, ale próbował to ignorować. Nagle usłyszał donośny, silny grzmot. Szyba zadrżała w oknie. Draco zerwał się na równe nogi i podbiegł do drzwi, prowadzących na balkon. Po chwili stał już na zewnątrz. Krople deszczu rozbijały się na nim, wiatr targał ubraniem. Z trudem można było dostrzec cokolwiek. Błonia tonęły w ciemności, którą rozświetlały raz po raz blaski piorunów. Z każdą chwilą wicher się wzmagał. Draco wrócił do dormitorium i walcząc z zawieruchą zamknął drzwi. Drżał z zimna, był przemoczony do suche nitki. Kto by pomyślał, że kilka sekund wśród burzy może dokonać czegoś takiego z człowiekiem? Ślizgon zaklęciem osuszył ubrania. Za jednym razem wychylił szklankę whiskey, na nowo przywołując ciepło do ciała. Usiadł w fotelu i zamknął oczy. Czuł się odrobinę lepiej. Teraz nękało go tylko i wyłącznie wspomnienie z Granger, śmierciożercy zniknęli. Ukrył twarz w dłoniach, oddychał spokojnie. Powoli odzyskiwał panowanie nad sobą.
Nagle usłyszał pukanie do drzwi, kilka delikatnych stuknięć. Ucichły tak samo szybko, jak się pojawiły. Draco pomyślał, że może mu się zdawało, zbyt dużo wypił. Po kilku sekundach rozległ się głuchy łoskot na klatce schodowej. Ślizgon natychmiast zebrał się w sobie, wyciągnął różdżkę i ruszył do drzwi. Otworzył je jednym szarpnięciem. Złapał się ściany, krew zaczęła pulsować mu wściekle w żyłach. Na posadzce tuż przy progu siedziała Hermiona. Zwijała się z bólu, trzymając się za ramię. Wokoło było pełno krwi.
-Granger,Granger! Słyszysz mnie?! - krzyknął, biorąc ją na ręce. Nie zareagowała, spazmy rzucały jej ciałem. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co ją boli. Zbiegł po schodach, modląc się, żeby Potter jak najszybciej zorientował się w sytuacji. Gruba Dama słysząc zamieszanie natychmiast otworzyła przejście. Draco pędził korytarzem, ledwo wyrabiając się na zakrętach. Nie widział niczego przed sobą, wszystko zamazywało się w szalonym tempie. Czuł, że jej krew przesiąka jego koszulę. Z każdą chwilą stawała się coraz lżejsza. Gdy w końcu dopadł do drzwi skrzydła szpitalnego zemdlała mu w ramionach. Zaklął w myślach i kopniakiem otworzył dębowe wrota.
- Pani Pomfrey! Pani Pomfrey! - krzyczał na cały głos, ciągle trzymając Hermionę. Zaspana pielęgniarka pojawiła się po kilku sekundach. Zakryła usta dłonią, gdy zobaczyła stojącego na środku pomieszczenia Dracona. Krew kapała na posadzkę, tworząc coraz większa plamę. Gryfonka przelewała mu się przez drżące ręce.
Wszystko zaczęło toczyć się w zastraszającym tempie. Położył ją na jednym z łóżek i rozdarł rękaw koszuli. Tak jak się domyślał, krew sączyła się z napisu na jej ramieniu. Wyciągnął różdżkę i zaczął rzucać zaklęcia przeciwbólowe, które okazały się nie działać. Próbował nie myśleć o tym, co właśnie robi.
- Pani Pomfrey! Niech pani biegnie po profesor McGonagall! - odwrócił się do przerażonej kobiety - Teraz! Już! - wrzasnął głośniej. Po chwili usłyszał trzask zamykanych drzwi. Dotknął policzka Hermiony, który okazał się być przeraźliwie lodowaty. Jej usta nabierały sinego koloru. W głowie huczało mu mnóstwo myśli. Jak mógł się nie domyślić, że coś się zapowiada? Ta burza, pioruny...
-Śmierciożercy - syknął Draco, biorąc Hermionę na ręce. Po chwili siedział z nią na łóżku. Znów zaczęła krzyczeć z bólu. Trzymał ją mocno, by niczego sobie nie zrobiła. Nagle do skrzydła wpadła przerażona McGonagall. Zatrzymała się w pół kroku.
- Co się stało?! - krzyknęła, wyciągając różdżkę.
- W zamku nie jest bezpiecznie, pani profesor! - Draco odsłonił broczący krwią napis na ręku Hermiony. Gryfonka znów zemdlała mu w ramionach. W pomieszczeniu zapadła cisza. Po chwili rozdarł ją dźwięk uderzającego w pobliżu pioruna.
***
- Macie jej pomóc! Teraz! Już! - Draco stał na środku skrzydła szpitalnego. Nieznacznie udało mu się przekrzyczeć wrzaski Hermiony. Zwijała się na łóżku tuż obok.
- Niech się pan uspokoi, panie Malfoy! - McGonagall postawiła krok w stronę ślizgona.
- Uspokoi?! Wy chcecie ją zabić! Męczy się już od kilku godzin, do cholery! - wrzasnął, kierując różdżkę w stronę McGonagall.
- Musimy się dowiedzieć, kto rzuca zaklęcia. Jeśli przerwiemy więź, nie uda nam się to!
- Pieprzycie głupoty! Zabijecie ją! Wysłaliście Pottera po lekarstwo, ale wcale nie zamierzacie jej pomóc!
- Musimy się dowiedzieć...- McGonagall nie zdołała skończyć. Malfoy podbiegł do niej i przyłożył swoją różdżkę do jej serca.
- Nie jestem śmierciożercą, ale jestem w stanie zabić - wycedził przez zęby, dokładnie akcentując każde słowo - Macie jej pomóc! - wrzasnął. W tym samym momencie do skrzydła wpadł Harry. Stanął jak wryty na widok mierzącego w dyrektorkę Dracona.
- Co ty robisz idioto?! - krzyknął, zbliżając się do Malfoya.
- Nie chcą jej pomóc! Nie dadzą jej żadnego lekarstwa! - krzyknął w odpowiedzi, nadal nie spuszczając wzroku z McGonagall.
- Co ty wygadujesz!? - Harry znalazł się przy nim.
- Niech mu pani powie! Mów! - rzucił Draco w stronę McGonagall.
- Przepraszam, Potter. Musimy wiedzieć, kto rzuca zaklęcie. Ona jest nam potrzebna - wyszeptała Minerwa. Nagle wszyscy, prócz Hermiony ucichli. Za oknem wciąż szalała burza, Harry wpatrywał się z niedowierzaniem w dyrektorkę. Mijały kolejne sekundy przepełnione krzykiem bólu. Draco opuścił różdżkę, w kilku krokach znalazł się przy łóżku Hermiony.
- Zapomnieliście, że mogę pozwolić sobie na odrobinę więcej - syknął, po czym złapał gryfonkę za nadgarstek. Teleportował się z delikatnym pstryknięciem.
***
                Draco siedział na podłodze, opierając głowę o ścianę. Wdychał chłodne powietrze, próbując przyzwyczaić się do ciszy. Przerwał więź kilkanaście minut wcześniej. Hermiona leżała na ogromnym, podwójnym łóżku kilka metrów od niego. Pozbył się ogromnej ilości krwi z jej ubrania i podał jej eliksir usypiający. Wiedział, że wkopał się tym razem nie na żarty. Właściwie był w pełni świadomy tego co robi, ale było to cholernie niebezpieczne. Zabrał ją na kraniec świata, tam gdzie nikt jej nie znajdzie. Skąd jednak może wiedzieć, co ją czeka? Był pewien, że za tym krwawiącym znakiem stali śmierciożercy. Skrzywił się na wspomnienie  krzyku Hermiony. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Wszystko potoczyło się tak szybko... Jaki był głupi, gdy ze spokojem przypatrywał się burzy. Jak mógł nie skojarzyć faktów? Tak silne zaklęcia zawsze wiązały się z podobnymi zjawiskami. Przecież to wszystko wiedział. I dlaczego przyszła akurat pod jego pokój? Dlaczego nie poszła do Pottera?
Draco zadawał sobie coraz więcej pytań. Głowa bolała go niemiłosiernie. Po chwili wstał i wyszedł z pokoju. Wiedział, że ma jeszcze dużo czasu do obudzenia się  Granger. Zszedł więc na parter i wyszedł do ogrodu. Decyzję o teleportacji w to miejsce podjął z zastraszającą szybkością, nie przemyślał tego. Byli na Białym Klifie u wybrzeży Dover w Wielkiej Brytanii. Był stąd świetny widok na Kanał La Manche. Draco przebywał tu nieraz w czasie letnich przerw od szkoły. To był jedyny dom, w którym zawsze był sam, bez rodziców. Nikt nigdy tu nie zginął, może dlatego wybrał to miejsce na kryjówkę. Z resztą, okolica była piękna. Urwisko ciągnęło się daleko, aż  po horyzont. Mewy latały wysoko nad wodą. Trawa była soczyście zielona, niebo wręcz chorobliwie niebieskie. Draco odwrócił się w stronę domu. Mały, utrzymany w wiejskim stylu domek był widoczny jedynie dla przebywających na jego terenie. Od frontu wyłożony był kamieniami i częściowo porośnięty gęstą roślinnością. Miał też drewniany, misternie zdobiony ganek i imitujący strzechę, delikatnie zaokrąglony dach. Doskonale pasował do otoczenia, jakby był z nim zrośnięty. Cała posiadłość ogrodzona była pobielonym, kamiennym murem. W ogrodzie pachniało najróżniejszymi gatunkami roślin. Mimo że odrobinę zaniedbany i zarośnięty, ogród robił wrażenie. Draco stał jeszcze długo na usypanej ze żwiru ścieżce, po czym wrócił do domu.
Z szafki w kuchni wyciągnął kilka eliksirów i ruszył na górę. Drzwi sypialni otworzyły się z delikatnym skrzypnięciem. Hermiona leżała tak, jak ją zostawił. Wcale nie chciał jej budzić. Wiedział, że będzie musiał wiele tłumaczyć. Zanim jednak zdołał dłużej nad tym pomyśleć, jej powieki zaczęły drżeć. Otworzyła je po chwili. Gwałtownie nabrała powietrza i wyprostowała się.
- Gdzie ja jestem? - szepnęła, rozglądając się wokoło.
- Jesteś bezpieczna, spokojnie - Draco wyciągnął buteleczkę z eliksirem wzmacniającym w jej stronę. Zignorowała go i nerwowo zaczęła podciągać rękaw koszuli.
- Wszystko w porządku. Przyszłaś w nocy do mojego pokoju. Byłaś cała we krwi. Zaniosłem cię do pani Pomfrey - Draco powiedział wszystko na jednym wdechu.
- Co? - spytała nieprzytomnie, opadając na poduszki.
- Wypij to, będzie ci lepiej - znów wyciągnął flakonik w jej stronę. Zmrużyła podejrzliwie oczy, ale po chwili wzięła od niego eliksir. Po kilku sekundach energia zaczęła wracać.
- Co się stało, do cholery? Pamiętam wszystko jak przez mgłę - szepnęła.
- Tak jak już mówiłem... Zaniosłem cię do skrzydła szpitalnego. Męczyłaś się kilka godzin. Potraktowali cię na prawdę silnym zaklęciem.
- Ale... Pamiętam twój krzyk... - powiedziała, łapiąc się za głowę. Draco zaklął w myślach.
- Nie chcieli ci pomóc, Granger. Wziąłem sprawy w swoje ręce. Zabrałem cię tutaj i przerwałem więź - powiedział, starając się unikać jej wzroku. Myślał, że wybuchnie, zacznie wrzeszczeć, spróbuje uciec. Nic takiego się jednak nie stało. Leżała na poduszkach, patrząc w sufit.
- Dobrze się czujesz? - spytał po chwili.
- W porządku, Malfoy. Ja po prostu... wszystko pamiętam. Pamiętam wszystko - powiedziała łamiącym się głosem.
***
                Hermiona zeszła po schodach na drżących nogach. Czuła się fatalnie. Przedramię bolało ją niesamowicie. Kierując się zapachem, dotarła do kuchni. Stanęła w progu, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Po pomieszczeniu kręcił się największy dupek świata.
- Jak się czujesz? - Draco odwrócił się do niej, trzymając w ręku patelnię. Nie uzyskał odpowiedzi. Hermiona zaniosła się śmiechem, który po chwili przeszedł w kaszel. Opadła na jedno z krzeseł przy barku i powoli się uspokoiła.
- Bywało lepiej - powiedziała w końcu.
- Wyjdź na świeże powietrze, to zawsze pomaga.
- Skąd wiesz?
- Też miałem podobno świństwo na ramieniu - powiedział, pokazując na jej rękę. Kiwnęła głową i wstała. Po chwili trzasnęły drzwi do ogrodu. Draco śmiał się pod nosem. Liczył kolejne sekundy. Pięć,dziesięć, piętnaście... Po chwili znów wpadła do kuchni.
- Gdzie my jesteśmy!? - wrzasnęła.
- Nie krzycz tak! Jesteśmy w Dover - odpowiedział spokojnie.
- Wywiozłeś mnie na Białe Klify, psychopato - powiedziała głosem o sile kilku decybeli za dużo.
- Nie przeginaj. Powinnaś mi dziękować - Draco powoli tracił cierpliwość.
- Za co?!
- Za to, że nie zwijasz się z bólu w skrzydle szpitalnym - syknął, po czym odwrócił się do niej plecami. Po chwili znów trzasnęły drzwi.
***
                Siedziała na ławce w ogrodzie od dobrej godziny. Miała ochotę rzucić na siebie Obliviate. Wspomnienie niesamowitego bólu było niezwykle żywe. Pamiętała niemal każdą sekundę wczorajszej nocy. Od momentu, w którym poczuła ból w przedramieniu, przez wspinaczkę po schodach, pukanie do drzwi Malfoya, jego minę, gdy je otworzył, uczucie, gdy dotknął jej obolałego ciała, bieg korytarzem. Później na chwilę obraz się urywał. Powracał znów, gdy Malfoy trzymał ją w ramionach, powstrzymując wstrząsające nią spazmy. Pamiętała też każde słowo McGonagall. To ostatnie było najgorsze. Nie mogła uwierzyć w to, że dyrektorka pozwalała jej cierpieć. To było niedorzeczne, niemożliwe. Z resztą to, co teraz przeżywała też było abstrakcją. Była na gdzieś na końcu świata z Draconem Malfoyem. Draconem Malfoyem, z którym zawarła rozejm. Draconem Malfoyem, który ją uratował. Draconem Malfoyem, który z nią uciekł. Draconem Malfoyem, który zna tak piękne miejsca jak to... Tak, Hermiona zakochała się od razu w Białym Klifie. Gdy tylko wyszła na ganek, ogarnęło ją niesamowite uczucie. Woda po sam horyzont, ogród zlewający się z nią samą. Czuła się tak, jakby trafiła do równoległego świata. Nie mogła zamknąć oczu. Siedziała na ławce i chłonęła każdy widok. Nie zdawała sobie sprawy, że ktoś ją obserwuje.
***
                Draco patrzył na nią, próbując odczytać to, o czym myśli. Mimo że, słońce świeciło mocno czuł się tak, jakby zapadła noc. Wiedział, że gdyby teraz się odwróciła, w jego oczach odnalazłaby tylko i wyłącznie strach. Pierwszy raz od dłuższego nie wiedział co robić. Ziemia trzęsła mu się pod nogami. Wiedział jedno - będzie musiał tu teraz tkwić, tkwić razem z nią. Byli w niebezpieczeństwie. Jego misja się zaczęła. Nie było już dwóch miesięcy na przygotowania. 

17 komentarzy:

  1. super , super, super , zajebiście! :D chcę więcej! ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział! Ze zniecierpliwieniem wyczekuję następnego:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiście ♥ Czekam na nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba istnieje tylko jedno słowo opisujące ten fantastyczny rozdział, a mianowicie: ekscytujący. Naprawdę jestem przekonana,że posiadasz ten niezwykły dar opisywania ludzkich uczuć.
    Czytając tą notkę niemal czułam jak rośnie mi ciśnienie.
    Podobała mi się błyskawiczna reakcja Malfoya w udzieleniu Granger pomocy,zapewne to iż sam męczy się z podobną raną spowodowała iż był w stanie postawić się w sytuacji gryfonki oraz podjąć prawidłową decyzje. Zawiodła mnie natomiast bierność w zachowaniu McGonagall,
    zwłaszcza iż była świadkiem cierpienia Hermiony.
    Cóż podsumowując był to naprawdę genialny rozdział i już wyczekuje następnego:)

    Pozdrawiam
    Orchidea

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałaś naprawdę znakomity pomysł na ten rozdział.
    Akcja opowiadania nabrała tempa. Potrafisz mnie zaskoczyć każdym kolejnym rozdziałem, choć powinnam już się do tego przyzwyczaić.
    Umiejscowienie Hermiony i Dracona w jednym miejscu i skazanie tylko i wyłącznie na swoje towarzystwo było strzałem w dziesiątke.
    Teraz już nie będą mieli wyjścia i siłą rzeczy poznają się lepiej.
    Ciekawa tylko jestem jak długo będą przebywać nabiałym klifie.
    Ah, już nie mogę doczekać się nowej notki:)

    Pozdrawiam
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział! zyczę Ci dużo weny dalsze tak dobre rozdziały.

    Pozdrawiam
    Blanka

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow! jestem pod wrażeniem! Czytając ten rozdział miałam wrażenie,że serce wyskoczy mi z piersi, naprawdę masz talent w budowaniu napięcia. Czekam na next.

    Pozdrawiam
    Ka$ka

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, dodaj szybko następny, chcę wiedzieć co będzie dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział po prostu piękny.
    Moim zdaniem możesz być z niego dumna.
    Nie spodziewałam się po Minevrze, że będzie chciała tak wykorzystać Hermione.
    To przecież nie ludzkie.
    Dobrze że Draco przerwał te więź i zabrał ją w bezpieczne miejsce.
    dzięki temu uratował jej życie i oszczędził cierpienia.
    No i sama Hermiona w końcu uświadomiła sobie że go kocha.
    Czy mu powie?
    I sama zadaje sobie pytanie czemu poszła wtedy do Dracona?
    Aj niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
    dziękuje że mnie powiadomiłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę cię zmartwić,ale chyba musiałaś coś źle przeczytać. Hermiona nic nie wspomina o miłości do Draco. Na takie momenty trzeba jeszcze poczekać.

      Usuń
  11. Zaskakujące w jakim stopniu postacie się zmieniły. Co do Rona, to jestem przyzwyczajona, ale po McGonagall się tego nie spodziewałam. Przecież Hermiona mogła umrzeć. Dobrze, że Draco w porę zainterweniował. Piszesz tak płynnie i wszystko jest poukładane. Zauważyłam, że przykładasz też więcej wagi na opisy otoczenia. Genielanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Bardzo lubię opisywać naturę itd.

      Usuń
  12. Łał! I chyba tylko na tyle mnie teraz stać :) zachwiciło mnie, że aż nie wiem co napisać
    mm

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaskoczyło mnie, że McGonagall nie chciała od razu ulżyć Hermionie. Na szczęście Draco przejął się tym co przeżywała. Rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem, co mnie bardziej zaszokowała, czy to, że nikt oprócz Draco nie pomógł Hermionie, czy to, że Harry pozwalał by jego przyjaciółka omal nie wykrwawiła się na smeric, czy McGonagall ze swoim durnym tekstem.
    A więc teraz Hermiona i Draco będą razem mieszkali i to jeszcze w tak pięknym miejscu? Zazdroszczę :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie niesamowitą motywacją do pisania. Nawet ten najkrótszy!
Komentarze pod zakończonymi opowiadaniami również są czytane :)
Dziękuję za każdą minutę poświęconą na wyrażenie własnej opinii.

Zapraszam do kontaktowania się ze mną na Ask'u ( http://ask.fm/edgeblue ) oraz drogą mailową ( edge.blue@onet.pl )