---
Czasami lepiej jest nic nie wiedzieć, brnąć na ślepo we wszystko, nie zastanawiając się nad tym, co się właściwie robi. Hermiona Granger właśnie to robiła, szła z zamkniętymi oczami. Potrzebowała czegoś, na czym mogłaby się podeprzeć. Miała tylko te słowa, które z każdą chwilą były słabsze. Było, minęło - gdy usłyszała to z jego ust nagle wszystko zmieniło barwy. Z tymi dwoma słowami skończył się jakiś etap ich znajomości, zamknęły się bezpowrotnie jakieś drzwi , coś było za nimi. Gryfonka właśnie na to czekała, czekała na to aż nareszcie zniknie ta dziwna bariera. Mimo że Draco się nią opiekował, spędzał z nią tyle czasu, wyciągał z przepaści, w którą wpadła, nie potrafiła spojrzeć na niego normalnie. Dopiero gdy wtedy, w kuchni powiedział to tak naturalnie i z pełnym przekonaniem, Hermiona zdała sobie sprawę z tego, że ich życie zaczęło się od nowa. Idę tam, żeby znów żyć normalnie - oszalała po raz drugi. Ten niegdyś egoistyczny, zapatrzony w siebie dupek chce czegoś podobnego jak ona. A Hermiona marzyła o tym, by w ogóle żyć. Nie chciała zatapiać się już w kartach książek i nauce, chciała ściągnąć tę otoczkę i stać się kimś prawdziwym. Gdy żegnali się kilkoma słowami na tarasie doskonale ją zrozumiał. On, ten bezczelny drań bez serca zrozumiał pragnienie Hermiony Szlamy Granger. Nawe Harry nie był w stanie tego zrobić.
***
Draco szedł pewnym krokiem ulicą Charing Cross Road, osłaniając się kołnierzem przed niezwykle silnym wiatrem. Jesień zamieniła zazwyczaj ponury Londyn w jeszcze bardziej ciemne i nieprzyjemne miejsce.W knajpach było pełno ludzi ogrzewających się nad parującymi kubkami kawy. Młody Malfoy ignorował wzmagający się z każdą chwilą ból w przedramieniu. Doskonale zdawał sobie sprawę z powodu tego cierpienia. Zbyt dużo myśli poświęcał misji i tej kruchej dziewczynie tysiące kilometrów od niego. Kiedy stała przed nim na ganku nagle ogarnęło go dziwne uczucie. Coś zaczęło w nim krzyczeć. Mimo że mówił jej słowa otuchy, zapewniał że nic mu się nie stanie, wcale nie był tego pewien. Gdy się teleportował miał ochotę wracać jak najszybciej. Nie mógł jednak tego zrobić, zawiódłby wtedy nie tylko siebie, ale przede wszystkim ją samą. Karcąc się w myślach, zatrzymał się przed jedną z kamienic. Nie była widoczna dla mugoli, którzy pędzili obok w nieznane nikomu strony. Draco zadarł głowę i wypatrzył nad tłumem chyboczący się znak. Uśmiechnął się mimowolnie i w kilku krokach znalazł się przy wejściu. Drzwi zaskrzypiały nieprzyjemnie i wpuściły przemarzniętego Malfoya wprost do głównej sali. Dziurawy Kocioł tętnił życiem, mimo że większość londyńskich czarodziei dawno się ukryła. Przy stołach siedziało mnóstwo ludzi, pochylali się nisko, szepcząc między sobą. Barman Tom kręcił się wokoło, wymachując kuflami z piwem. Płomienie świec zadrżały, gdy powiew wiatru, wpuszczony przez nowego przybysza zaczął hulać po pomieszczeniu. Draco przemknął niezauważony obok zapełnionych stolików i popędził schodami na górę. Wąski hotelowy korytarz z drzwiami po obu stronach przywitał go lawiną kurzu. Ślizgon patrzył na kolejne tabliczki z numerami, a serce mu przyśpieszało.
- Trzydzieści dwa - szepnął, przystając przed drzwiami. Zapukał, starając się nie robić zbytniego hałasu.
- Proszę - znajomy głos odezwał się zza ściany. Draco nacisnął klamkę i wszedł do pokoju. Oślepiło go światło słoneczne, wdzierające się przez okno. W kilku krokach znalazł się przy nim i szarpnął zasłony. W pomieszczeniu zrobiło się ciemniej i Malfoy po chwili się odwrócił.
- Bałem się, że nie dostałeś wiadomości. Dom jest pod wpływem tylu zaklęć ochronnych, że ledwo można oddychać - Draco ściągnął czarną pelerynę i rzucił ją na łóżko.
- Ale jak widzisz, dotarła - Harry wstał z fotela i zbliżył się powoli do Malfoya.
- Pewnie zaraz wybuchniesz - Draco starał się zachować maskę obojętności. W ostatnim czasie przychodziło mu to jednak z trudem. Nagle zdał sobie sprawę z tego, że przy Granger wcale jej nie nosił.
-Postaram się tego nie zrobić. Powiedz tylko, gdzie ją zabrałeś? - Potter miał niemal opętany wzrok. Wyglądał tak, jakby coś męczyło go dniami i nocami.
- Nie mogę ci powiedzieć, dobrze o tym wiesz - ślizgon odnalazł barek w jednej z szafek i wyciągnął z niego Ognistą Whiskey. Zaczął bawić się butelką, wpatrując się w Wybrańca.
- Jest chociaż bezpieczna? - Harry miał ochotę wyciągnąć różdżkę i roztrzaskać mu tę butelkę w ręku.
- Tak, cała i zdrowa, bezpieczna jak nigdy - wypowiedzenie tych słów sprawiło mu niezwykłą przyjemność.
- Wiesz, że można to wszystko uznać za porwanie? - Wybraniec opadł na fotel i zamknął oczy. Nie chciała patrzeć dłużej na tę zwycięską minę ślizgona.
- Uznać za porwanie sytuację, w której ratuję jej życie? To dobre - Draco pociągnął pierwszy łyk z butelki i o mało się nie udusił, słysząc słowa płynące z ust Pottera.
- Nie prosiła cię o to!
- Prosiła! Ten krzyk mówił sam za siebie - Draco od samego początku wiedział, że rozmowa zejdzie na ten temat. Nie wiedział jednak jak o tym mówić.
- Zachowałem się jak ostatni debil, prawda? - słowa wyrwały się Harremu nagle.
- Prawda, skończony idiota. Sam nie mogłem uwierzyć w to, że jej nie pomogłeś. Ale z drugiej strony, McGonagall potrafi owinąć sobie uczniów wokół palca - Draco w końcu zdołał się opanować. Ognista powoli zaczynała na niego działać.
- Hermiona była na mnie zła? - głos Wybrańca drżał.
- Ona wszystko pamięta, Potter. Nie rozmawialiśmy na ten temat, ale chyba jednak się przejęła.
- Wybaczy mi?
- Czas leczy rany, a trochę czasu minie, zanim znów ją zobaczysz - Draco uśmiechnął się mimowolnie.
- Jak długo masz zamiar tak nią manipulować?!
- Nie manipuluję nią! A będą ją kryć, dopóki ci wasi aurorzy nie wpakują wszystkich śmierciożerców do Azkabanu! - Draco podniósł głos i przez przypadek wylał odrobinę whiskey na podłogę.
- No więc co zamierzasz teraz zrobić? - Harry chciał jak najszybciej zakończyć tę wymianę zdań.
- Dzisiaj odzyskam siły, jutro spotkam się ze śmierciożercami. Obiła mi się o uszy informacja o zebraniu szmalcowników, czy coś w ten deseń - Draco usiadł na łóżku i odstawił whiskey na szafkę.
- A co jeśli ci coś zrobią, co? Nikt nie wie gdzie jest Hermiona, więc jeśli zginiesz, nie będziemy mogli jej znaleźć!
- Spokojnie, nie zabiją mnie.
- Nie bądź taki pewny siebie, do cholery! To nie są żarty. Nie chodzi tylko o twoje życie!
***
Zapadła noc, na którą nikt nie czekał. Draco teleportował się z Dziurawego Kotła kilka minut przed północą. Czarna peleryna zatrzymywała ciepło, które pozostało jeszcze w jego ciele. Deszcz zaczął padać, gdy wylądował przy granicy lasu. Ruszył między drzewa, a każda najmniejsza komórka jego ciała krzyczała, by wracał. Gałęzie trzeszczały złowieszczo nad jego głową. Draconowi wydawało się, jakby to on sam zaczął pękać. W końcu nadeszła chwila starcia, będzie musiał znów udawać, że ze śmiercią mu do twarzy. Zbliżał się coraz bardziej do najtrudniejszej roli swojego życia. Zatrzymał się nagle, gdy las zaczął się przerzedzać. Między nagimi gałęziami dostrzegł ognisko i grupę ludzi. Wszyscy odziani byli w czerń, co przywołało dreszcz na jego bladej skórze. Zebrał się w sobie i czując na twarzy krople deszczu, ruszył przed siebie. Właściwie nikt nie zauważył jego przybycia. Stanął więc na uboczu i czekał. Po chwili zaczęło się coś dziać. Tłum rozstąpił się nieco i tuż przy ognisku stanął jakiś mężczyzna. Szeroki kaptur zakrywał mu twarz.- Spotykamy się dzisiaj, by podsumować pewne sprawy - głos śmierciożercy był chłodny i ostry - W związku z naszymi ostatnimi działaniami odrobina rzeczy się zmieniła -Draco patrzył jak mężczyzna wyciąga z kieszeni rolkę pergaminu. Została przekazana w ręce stojącego obok śmierciożercy z głęboką szramą na policzku. Malfoy od razy rozpoznał w nim Yaxleya, dawnego współpracownika swojego ojca. Mężczyzna zaczął czytać, a serce Dracona stanęło.
- Aberford, Bandel, Brighton, Candez, Darnow - kolejne nazwiska płynęły w przestrzeń. Wokoło dało się słyszeć ciche chichoty. Draco zaciskał pięści coraz mocniej - Emnasti, Fabstein i ostatnia, najważniejsza na liście... - śmierciożerca umilkł i spojrzał po wszystkich - Musimy złapać i zabić pannę Hermionę Granger - złowieszczy śmiech wszystkich śmierciożerców wypełnił powietrze.
***
Minęła już więcej niż doba od jego zniknięcia. Miał wrócić dzisiejszej nocy, ale Hermiona i tak była strzępkiem nerwów. Kręciła się po domu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W jej głowie nie było przestrzeni na roztrząsanie czegokolowiek. Myślała tylko i wyłącznie o tym, że właśnie teraz on stawia im czoło. Najgorsza była świadomość, że nikt nie wiedział, czego się spodziewać. Właściwie mogło stać się wszystko. Życie stało się zagadką, układanką, do której puzzle dobierano przypadkiem. Los bawił się wszystkim, odłączał elementy, niektóre bezpowrotnie niszczył. Nawet podczas walki z Voldemortem nie działo się tak wiele decydujących rzeczy jak teraz. Gryfonka zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli z tego wyjdą, jeśli uda się powstrzymać tę lawinę zdarzeń, ona nie pozostanie bez skazy. Przebywanie z Malfoyem już zostawiło na niej ślad. Nie potrafiła już patrzeć na niego, jak na wroga. W tej chwili był dla niej powietrzem, lecz był tym rodzajem powietrza, które truje, ale bez niego zginiesz. Hermiona siedziała na korytarzu, opierając się o drzwi i zastanawiała się, kiedy to powietrze znów się pojawi. Wciąż miała przed oczami wyraz jego twarzy, gdy się teleportował. Starał się nie pokazywać jej, że się boi - taka już męska duma. Natomiast gryfonka zauważyła i zapamiętała ten jeden, drobny gest - mrugnięcie okiem. To zawsze znaczyło nie martw się, wszystko będzie dobrze. Gdyby stojąc tam wtedy, w ciemnej nocy nie zrobił tego, prawdopodobnie straszliwie by się męczyła. Tymczasem gdzieś w głębi serca ten gest zasiał w niej spokój.***
Draco starał się opanować. Głowa zaczęła go boleć, serce waliło zbyt mocno. Złożył wszystko w całość - Hermiona Granger była na liście śmierciożerców, była kolejną zwierzyną do odstrzału. Traktowano ją jednak jak niezwykłe trofeum, zdobycz. Była przecież przyjaciółką Pottera, tego wspaniałego chłopca, który zabił Czarnego Pana. To tym zajmowali się ostatnio śmierciożercy - tropili czarodziei nieczystej krwi. Draco patrzył jak zahipnotyzowany na pergamin, który powoli palił się w ognisku, aż nazwisko Hermiony nie zostało pożarte przez gorące języki. Niespodziewanie poczuł jakieś szarpnięcie i w jednej sekundzie znalazł się na ziemi. Czyjaś ręka trzymała go mocno.
- Patrzcie kogo my tu mamy! - krzyk śmierciożercy brzmiał w uszach Dracona jak dźwięk gromu.
- Proszę, proszę! Młody Malfoy! - Yaxley pochylił się nad ślizgonem. Po chwili znów stał na nogach. Przybrał najbardziej pewną siebie postawę, jaką kiedykolwiek poznał.
- Wracasz do nas po takim czasie? Trochę to podejrzane - śmierciożerca przechadzał się przed nim, trzymając swoją różdżkę na wysokości oczu.
- Wróciłem - Draco bał się, że to słowo nigdy nie przejdzie mu przez gardło. Pomyślał jednak o tym, dla kogo i po co tu jest i natychmiast wróciły mu siły.
- A co jeśli jest wtyką? - krzyk któregoś z mężczyzn rozdarł powietrze. Draco mimowolnie się skrzywił.
- Uważacie, że ja, syn Lucjusza Malfoya mógłbym zrobić wam coś takiego!? - blondyn wyprostował się i wyciągnął różdżkę. Kłamstwa niezwykle łatwo przechodziły mu przez gardło. Czuł się z tym nieco dziwnie, ale starał się nie tego nie pokazywać.
- Teraz nikomu nie można ufać - Yaxley zbliżył się na niebezpieczną odległość.
- Przecież jestem jednym z was! - Draco posłał śmierciożercy mordercze spojrzenie.
- Po śmierci sam-wiesz-kogo sytuacja się zmieniła, mały - śmiech śmierciożerców był dla Dracona męczarnią.
- Mam pomysł jak go sprawdzić - czyjś głos nagle przekrzyczał inne. Malfoy zacisnął mocniej rękę na różdżce. Kilka metrów od niego, w cieniu drzewa stał Rowle - śmierciożerca, którego Draco od zawsze nienawidził. To on jako pierwszy zrobił krzywdę jego matce, podczas spotkania w Malfoy Manor. Rzucił na nią w złości kilka klątw.
- Porzucajmy kilka zaklęć, upewnijmy się jakim to lojalnym śmierciożercą jest panicz Malfoy!
***
Draco leżał na trawie, zwijając się z bólu. Krew lała się z długich rozcięć na jego ciele. Śmiech śmierciożerców ucichł. Teraz słyszał jedynie swój własny krzyk. Kolejne zaklęcia trafiały go precyzyjnie, a on nie był w stanie się bronić. Nie wiedział już ile to trwa. Rowle znalazł się przy nim w kilu sekundach, a pierwsze zaklęcie, którego użył było tak silne, że ślizgon odleciał dobre kilka metrów w tył. Nie mógł się jednak bronić, musiał przeżyć te tortury. Z początku dawał sobie radę z bólem. Zaciskał zęby i starał się myśleć o czymś innym. Później było coraz gorzej. Smak krwi w ustach stawał się nie do zniesienia. Draco zamknął oczy i zaczął liczyć. Mimo że mijały minuty, cierpienie się nie kończyło. Rozpętała się burza, jego ciało stało się mieszaniną krwi i wody. W pewnym momencie zaczęły nawiedzać go obrazy. Były rozmyte i bezkształtne. Nagle wyłoniła się z nich jakaś postać. Rozpoznał Granger bez problemu. Mówiła coś, ale nie był w stanie nic usłyszeć. Skupił się na jej oczach. Ból przestał narastać, skala stanęła w miejscu, ale spazmy nadal wstrząsały jego ciałem. Mijały kolejne sekundy, a Draco skupił się całkowicie na swojej marze. Gdzieś w głębi czaszki czuł pulsowanie. Po chwili usłyszał czyjś głos.- Wystarczy! Jest czysty! - Draco poczuł jak ostatnie zaklęcie uderza w to, co pozostało z jego ciała.
***
Minęła trzecia w nocy, a Hermiona wciąż siedziała w salonie. Wiedziała, że nie zaśnie póki on nie wróci. Dłonie drżały jej niesamowicie, gdy wskazówki zegara przesuwały się z delikatnymi kliknięciami. Gryfonka nasłuchiwała każdego innego dźwięku. Nagle szyba w oknie zaczęła drżeć, płomień w kominku przygasł. Hermiona zerwała się na równe nogi i podbiegła do drzwi. Nasłuchiwała chwilę, po czym wybiegła na ganek. Zakręciło jej się w głowie. Tuż przy schodach leżał Draco. W ciemności nie była w stanie dostrzec szczegółów. Drżącymi dłońmi wyciągnęła różdżkę z kieszeni i używając zaklęcia lewitującego uniosła ślizgona w powietrze. Powstrzymała krzyk, gdy w świetle księżyca zobaczyła kapiącą na drewno krew. Zacisnęła zęby i ruszyła do domu. Gdy szła korytarzem, łzy zaczęły płynąć po jej policzkach. Opuściła go ostrożnie na kanapę i natychmiast znalazła się przy nim. Był nieprzytomny, krew pokryła całego jego ciało. Rozdarła mu koszulę i zakryła usta dłonią. Rany pokrywały połowę jego klatki piersiowej. Krew sączyła się z nich i spływała na jej ręce. Gryfonka jak najszybciej zabrała się do pracy. W ciągu godziny pozbyła się większości głębokich zadrapań. Łzy ciekły nadal z jej oczu. Wiedziała, że tak się to skończy. A teraz leżał przed nią nieprzytomny, jeszcze bardziej blady niż zazwyczaj. Zastanawiała się skąd wziął siłę, by się teleportować.
***
Draco uniósł powoli jedną powiekę. Obraz był niezwykle zamazany i niewyraźny. Zauważył jednak kogoś, jakąś sylwetkę. Ból na chwilę go zatrzymał. Czuł się tak, jakby coś z całej siły przypierało go do ściany. Oddychanie sprawiało mu problem. Po chwili otworzył drugie oko. Dostrzegł szczegóły najbliższego otoczenia. Leżał w swoim łóżku na Białym Klifie, czyli... Udało mu się, wrócił. Natychmiast ból odrobinę zelżał. Spróbował coś powiedzieć, ale żadne słowo nie było w stanie teraz przejść mu przez gardło. Poruszył powoli dłonią, później przesunął nią po pościeli. Napotkał przeszkodę, którą była niewątpliwie ludzka ręką.- Granger - wychrypiał ostatkiem sił.
---
Rozdział trochę krótki, ale na prawdę ciężko mi się go pisało, przepraszam. Mam nadzieję, że wam się podobało. Nie martwcie cię, wszystko będzie ok :) Dziękuję za wszystkie komentarze.
Świetny rozdział! Proszę, pospiesz się z następnym! ;))
OdpowiedzUsuńnooo, to Hermiona awansowała na prywatną pielęgniarkę śmierciożercy -szpiega :D
OdpowiedzUsuńUzależniłam się od Twojego opowiadania! Ciągle mi mało, a ka każdy kolejny rozdział czekam jak narkoman na swoją dawkę narkotyku.
OdpowiedzUsuńZ tym,że moje uzależnienie tak groźne dla zdrowia nie jest;)
nie licząc oczywiście ciągłego podekscytowania w oczekiwaniu na nową notkę. Rozdział jak zwykle wyśmienity. Nie spodziewałam się,że Malfoy spotka się z Potterem. Spotkanie Draco ze szmalcownikami intrygowało mnie od początku,ale ślizgon spisał się doskonale.
Zastanawia mnie jednak czy zdoła chronić Granger przed grożącą jej śmiercią. Mam nadzieję,że mimo nie ciekawych perspektyw jakie przed nimi widnieją wszystko pójdzie gładko. Cieszę się też,że Malfoy zdołał teleportować się na Biały klif i że Hermiona tak sprawnie się nim zajęła. Teraz znowu wyczekuje nowego rozdziału, czyli mojej dawki narkotyku:)
Pozdrawiam
Sylwia
Oczywiście,że nam się podobało! Uwierz lub nie,ale z kazdym kolejnym rozdziałem podoba mi się coraz bardziej. Cieszy mnie to iż Hermiona postanowiła definitywnie stanąć na nogi i dalej żyć, tak trzymać!
OdpowiedzUsuńZwłaszcza iż zapewne teraz ta siła przyda jej się w opiece nad Draco.
Mam wrażenie,że jeszcze wiele razy będzie potrzebował jej fachowej pomocy,ale liczę na to,że dzięki jej opiece Malfoy wiliże się z tego bez szwanku, a mając taką wykwalifikowaną pielęgniarkę napewno mu się uda. Zastanawia mnie jednak czy chłopak wyzna jej iż śmierciożercy na nią polują, mało tego, jest ich trofeum.
Na odpowiedź przyjdzie mi czekać do kolejnej notki,a więc niecierpliwie jej wyczekuje.
Pozdrawiam
Orchidea
No faktycznie trochę krótki, ale niezwykle niesamowity.
OdpowiedzUsuńKurczę te opisy sytuacji...
Podobała mi się rozmowa Pottera z Draconem.
I w końcu przyznał się do winy i mam nadzieję, że Hermiona zrozumie, co nieco gdy spotka się już z przyjacielem.
Podobał mi się niesamowicie opis tortur Dracona.
Był naprawdę niesamowity i wstrząsający.
Wciąż sie dziwię że znalazł w sobie dość sił aby się teleportować.
Teraz to chyba Hermiona będzie sie nim opiekować gdyż zasługuje na to.
jestem ciekawa co z tego wyniknie dalej.
Naprawdę piszesz niesamowicie i rzadko kiedy udaje się znaleźć wśród dramione taką perełkę.
Pozostaje mi oczekiwać ciągu dalszego i aby bardzo szybko.
p.s. wynalazłam kilka powtórzeń, ale nie są tak bardzo widoczne.
pozdrawiam i do następnego rozdziału.
Znakomity rozdział! To opowiadanie stało się moim ulubionym Dramione.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci bardzo dużo weny i pomysłów na kontynuację.
Pozdrawiam
Perełka
Na prawdę miło mi to słyszeć :) To moje pierwsze opowiadanie, które wzbudza takie emocje.
UsuńNie wiem jak to się stało, że wczoraj nie weszłam na Twojego bloga, by sprawdzić czy coś dodałaś, kiedy już od piątku dzień w dzień siedziałam jak na szpilkach czekając na kolejną część. Jak zwykle się nie zawiodłam. Rozdział cudowny! Przerażający, ale cudowny! Żałuję, że czytałam go o tej porze, kiedy słońce iskrzy się wesoło nad horyzontem, zamiast nocą, w świetle księżyca, gdy każdy szelest jest złowrogi.
OdpowiedzUsuńCóż, bardzo spodobał mi się sposób w jaki śmierciożercy sprawdzili prawdomówność Dracona. Biedny chłopak wiele musiał przecierpieć, ale mając w domu taką opokę jaką jest Granger, można przeżyć wszystko. Niesamowita więź utworzyła się między nimi. Ona, nie może spać, myśląc o jego powrocie. On, czując przeogromny ból, widzi ją, a nawet słyszy. Nagle znajduje się w domu, przy niej, a ona płacząc, stara się zasklepić każdą ranę, każde zadarcie. A już ostatnie "Granger" wypowiedziane z jego słów... rozczuliłam się! Coś pięknego! Wiem, że to jeszcze nie jest miłość czy zakochanie, ale w sposób niesamowity ukazujesz metamorfozę jaka zachodzi zarówno w nim, jak i w niej.
Ja po prostu czekam na kolejny rozdział. Szkoda, że jeszcze nie wiesz kiedy się pojawi. Niepokój też zakradł się do mego serca, przez to, że miałaś problem z napisaniem tego rozdziału. Nie wiem, może już panikuję, albo zwariowałam, a może po prostu za długo przebywałam na słońcu, ale chyba nie tracisz zapału czy pomysłów na to opowiadanie, prawda? Jeśli tak, to zepnij swoje szanowne cztery litery, odpocznij i twórz dalej. Uzależniłam się od tego opowiadania. Jest genialne w każdym calu. Twój talent pisarki jest genialny i nie pozwolę Ci zaprzepaścić szansy na napisanie najlepszego opowiadania o pannie Granger i paniczu Malfoy'u.
Czekam z utęsknieniem na next.
Pozdrawiam i życzę ogromu weny! :*
Ten rozdział sprawił mi tyle problemów,bo byłam niezwykle zmęczona :) Mam jeszcze mnóstwo pomysłów na to opowiadanie i na pewno tego tak nie zostawię. Mogą być jakieś dłuższe przerwy, ale jak widzicie, jak na razie daję radę wstawiać rozdziały często. Prawdopodobnie dzisiaj pojawi się kolejny :) Dziękuję za niesamowite wsparcie. Na prawdę miło jest czytać takie opinie ;*
UsuńPrawdopodobnie dzisiaj nowy rozdział? Jestem jak najbardzie za!:)
OdpowiedzUsuńMam wielkiego głoda na kolejną część tego opowiadania więc będę dziś na niego niecierpliwie czekać:) Mam nadzieję,że wena dopisze i dasz radę go skończyć.
Pozdrawiam
Kamila
Przerobiłam ostatnie rozdziały i wróciłam. Właśnie to jest rzecz która mi się podoba. Twoje opowiadanie zmusza do myślenia i do refleksji. Przynajmniej ja tak dostrzegam. Najciężej przebrnęłam przez tortury Dracona. Niemniej cieszę się, ze wrócił żywy do Hermiony. Dobrze, ze dziewczyna zajęła się szybko ranami chłopaka. Jestem zadowolona z notki.
OdpowiedzUsuńP.S. zadedykowałam dla ciebie mój nowy rozdział :)
Dziękuję :) Przy pisaniu staram się zawierać jakieś ważne myśli. Cieszę się, że to dostrzegasz.
UsuńDraco jest taki opiekuńczy :) Dobrze, że pilnuje Hermiony. Podoba mi się porównanie Malfoy'a do powietrza. Pokazuje to jak powoli zaczynają potrzebować siebie nawzajem.
OdpowiedzUsuńCoś czułam, że śmierciożercy tak łatwo nie pozwolą Draconowi wrócić :/ Straszne było to jak go torturowali :< choć nie wiem w jaki sposób pokazało im to, że mogą mu ufać?
Zastanawia mnie też to, że ważniejsze dla nich jest zabicie czarodziei nieczystej krwi niż Harrego. O nim w sumie nie wspomnieli.
Intryguje mnie Twoja historia :)
Podejrzewam, że wszystkie komentarze, które tu dodaję, wyglądają bardzo podobnie, ale co tam. :D
OdpowiedzUsuńZnowu tyle się wydarzyło, wow. Tym razem jednak nie jestem do tego do końca przekonana, tzn. mam po prostu wrażenie, że ich stosunki ociepliły się za szybko i za bardzo.
Podoba mi się to, że Malfoy, pomagając Hermionie, przypomina sobie o swojej mamie. Zdecydowanie jest to na plus opowiadania. :)
No i w sumie nie rozumiem jeszcze jednej rzeczy, Draco usunął znak, ale po co, skoro wiedział o swoim zadaniu? Mam na myśli to, że jego brak może zaniepokoić śmierciożerców i wzbudzić w nich podejrzenia.
Nawet na odległość Hermiona, ratuję Draco :D Tak, to się nazywa miłość. Ciekawe tylko, kiedy oni sobie z tego zdadzą sprawę?
OdpowiedzUsuńDobrze, że udało mu się wrócić, mam nadzieję, że te klątwy nie pozostawiły jakiś skutków ubocznych.
A i jeszcze jedno mam wielką, ale to wielką ochotę kopnąć Pottera na księżyc! O jego głupocie to nawet nie będę pisała.