Hermiona
siedziała w fotelu, zastanawiając się, jak długo będzie musiała to wszystko
znosić. McGonagall kręciła się po pokoju, nie kryjąc zdenerwowania. Co chwilę
chowała twarz w dłoniach, próbowała zebrać myśli. Tymczasem on nie zdradzał
żadnych emocji. Wpatrywał się w jeden punkt i zdawał się być obojętny wobec
obrotu spraw. Trwali w ciszy od kilkunastu minut. Hermionie drżały ręce.
Chciała to skończyć, rzucić jakieś zaklęcie na Malfoya i pozbyć się go raz na
zawsze. Z upływem czasu zdała sobie jednak sprawę, że McGonagall wcale nie była
zdziwiona obecnością ślizgona. To na nią ciągle zerkała, nią się denerwowała.
Co tu się działo do cholery? Odkąd Malfoy był tu mile widziany? Czuła, że coś
tu nie gra, coś nie pasuje.
-
Panno Granger - głos McGonagall był zimny i stanowczy - nie życzę sobie więcej
takiego zachowania. Od tej pory Draco będzie przebywał w zamku, a jako
odpowiedzialna i inteligentna uczennica, powinnaś mnie zrozumieć.
-
Słucham? Z całym szacunkiem, ale... ma pani zamiar trzymać na terenie szkoły
śmierciożercę? - odpowiedziała, zrywając się z fotela. Kątem oka, zauważyła, że
Malfoy nadal tkwi w tej samej pozycji, a kąciki jego ust uniosły się w drwiącym
uśmiechu.
-
Posłuchaj mnie teraz uważnie, Hermiono! - McGonagall oparła się o blat biurka i
wychyliła w stronę gryfonki, jak kot gotowy do skoku - Jesteś w Zakonie
Feniksa, powinnaś doskonale wiedzieć, jak to teraz wygląda. Bitwa się
skończyła, lecz wojna nadal trwa. Draco Malfoy ma do wykonania misję, a ty nie
możesz mu przeszkadzać. Cokolwiek myślisz, cokolwiek ci się zdaje, nie wolno ci działać pochopnie!
Prędzej, czy później i tak się wszystkiego dowiesz. Będziesz wiedziała nawet
więcej, niż byś chciała! Od tej chwili masz uważać na każdym kroku, zrozumiano?
Nie wtykać nosa tam, gdzie nie trzeba, siedzieć cicho i się nie wychylać. Nie
jesteśmy bezpieczni. Jeszcze nie jesteśmy - wzrok profesor padł na Dracona,
który słuchał całej tej wypowiedzi z mieszanymi uczuciami - Teraz możesz już
wyjść, panno Granger. Nikomu ani słowa o tej rozmowie. Musimy zacząć zachowywać
się jak dorośli. Raz jeszcze zobaczę różdżkę wyciągniętą w stronę pana Malfoya,
a zastanowię się nad odpowiednimi konsekwencjami. Żegnam - McGonagall po raz
pierwszy użyła takiego tonu w rozmowie z Hermioną. Zadziałało to jednak tak,
jak zamierzała. Gryfonka wymaszerowała z gabinetu, trzaskając drzwiami.
Przynajmniej wszyscy mięli pewność, że dobrze zrozumiała.
***
Draco przysłuchiwał się tej całej
wymianie zdań, nie mogąc uwierzyć, że bierze udział w czymś takim. Podniesiony
głos McGonagall słyszał już nie raz, ale Granger nigdy nie zwracała się w ten
sposób do żadnego nauczyciela. W normalnej sytuacji byłoby to całkiem zabawne.
Niestety teraz wydawało się być idealnie na miejscu. Nie był idiotą, wiedział,
że ta przemądrzała gryfonka miała rację. A raczej miałaby rację, gdyby na
prawdę był śmierciożercą. Ten jeden fakt, o którym wiedziało jedynie kilka
osób, zmieniał wszystko. Ma pani zamiar
trzymać na terenie szkoły śmierciożercę? - i jak odpowiedzieć na takie
pytanie, skoro ma się odwrotną informację. Z resztą, mniejsza z tym. Po co
ogłaszać wszystkim, że wcale nie jest sługą Czarnego Pana. Co by to zmieniło?
Po prostu straciliby jedno określenie wobec niego - śmierciożerca. Nienawidził
tego słowa, wykańczało go powoli od środka.
-
Draco, mówiłam że nie będzie łatwo - słowa McGonagall wyrwały go z rozmyślań.
-
Przecież nic się nie stało. Wspominałem przecież, że jestem przyzwyczajony.
Racja, wściekła panna Granger to widok niecodzienny, ale dała pani sobie radę -
próbował się nie roześmiać.
-
To wcale nie jest zabawne, Draco. Takich sytuacji będzie więcej.
-
Nie wydaje mi się. Tylko gryfoni mają taki tupet - szyderczy uśmiech pojawił
się na twarzy chłopaka. Miło było wrócić do starych przyzwyczajeń z czasów szkolnych.
Szyderstwa były jednym z nich.
-
A mi wydaje się, że powinieneś powstrzymać swój język przed zbędnymi
komentarzami. Odrobina dyskrecji ci się przyda - McGonagall zgasiła go, nim
zdążył zabrnąć za daleko.
-
No więc, co dalej? Wracamy do normalnego życia? - Draco wstał z fotela. Chciał
wyjść i zaszyć się znowu w dormitorium. Potrzebował odrobiny spokoju.
-
Za dwa, trzy miesiące szkoła znów będzie działać. Wykorzystaj ten czas na
przygotowania. Teraz możesz już wrócić do siebie. Uczniom wystarczy na dzisiaj
rozrywek - McGonagall wskazała mu drzwi.
-
Ach, czyli oglądanie mnie to rozrywka - Draco uśmiechnął się w typowo
ślizgoński sposób i opuścił gabinet. Na
szczęście po drodze na siódme piętro nikogo nie spotkał. Wchodząc po schodach
na szczyt wieży, czuł się jak wczorajszego wieczora. Po porannym odprężeniu nie
było już śladu. Dlaczego akurat ta Granger musiała tu być? Zdawał sobie sprawę,
że będzie ciężko wszystko przed nią kryć.
-
Ja to mam szczęście - powiedział sam do siebie, biorąc do ręki list, który
zostawił na łóżku. Musiał przeczytać go raz jeszcze.
Draco,
przyszedł czas na wyjaśnienia.
Jeżeli wszystko poszło zgodnie z moimi oczekiwaniami, jesteś teraz bezpieczny i
na spokojnie możesz dowiedzieć się wszystkiego. Chciałbym Cię uprzedzić, że nie
wszystko będzie jasne i klarowne. Na szczęście, tylko na początku. Później
zdasz sobie sprawę, po co cała ta gra.
Trzeba zacząć od tego, że
planowałem wszystko od dłuższego czasu. Znałem Ciebie, jaki i Voldemorta, na
tyle dobrze, że byłem w stanie przewidzieć bieg wydarzeń. Zdawałem sobie sprawę
z tego, że to Tobie przypadnie zadanie pozbawienia mnie życia. Wiedziałem też,
że tej misji nie wypełnisz. Nie chciałem tego, nie mogłem znieść myśli, że
zabijając mnie, zabijesz też siebie. Niezależnie od tego, jak teraz wygląda
świat, w jaki sposób zginąłem i kto mnie pokonał, chcę byś zdawał sobie sprawę
z tego, że wiedziałem kim jesteś. Może ty tego nie wiedziałeś, może nadal nie
wiesz, ale ja doskonale poznałem Twoją duszę.
Miałeś zaledwie kilka lat, gdy po
raz pierwszy Cię zobaczyłem. Przybyłem do Malfoy Manor wraz z kilkoma aurorami,
by przesłuchać Twego ojca. Byłem wtedy świadkiem jednej z najstraszniejszych
rzeczy, jaka może przytrafić się dziecku. Na Twoich oczach zginęli niewinni
ludzie. Serce rozpadało mi się na kawałki, gdy widziałem Cię wpatrzonego w
martwe ciała na posadzce. Od tamtej pory, za każdym razem widziałem w Twoich
oczach ten sam wyraz. Gdy dostrzegłem Cię w Wielkiej Sali podczas ceremonii
przydziału, nadal tkwił w nich ból, cierpienie, gniew i bezsilność. Chroniłeś
się na wszystkie możliwe sposoby. Byłeś niedostępny, skryty i zimny. Rodzina w
ogóle dla Ciebie nie istniała, nie słyszałeś o przyjaźni czy miłości. Wszystko
dostarczało Ci jedynie bólu.
Zapewne w tej chwili wszystko
wygląda inaczej. Wierzę, że Harry Potter zdołał zabić Voldemorta. Możliwe, że
część bólu zniknęła, ulotniła się. Mówiąc jednak szczerze, jestem pewien, że
nadal cierpisz. Czas przed moją śmiercią poświęciłem na ułożenie planu. Planu,
który miał Cię zaprowadzić do wolności. Z całego serca pragnąłem, byś był taki,
jakim na prawdę jesteś. Mam nadzieję, że ta misja pozwoli Ci w końcu pożegnać
się z przeszłością. Jednocześnie pomożesz wszystkim, których kiedyś
krzywdziłeś.
Przechodzimy na reszcie do sedna
sprawy. Wbrew pozorom jest ona trudna, pogmatwana i ciężka do wyjaśnienia.
Chcę, żebyś współpracował z tymi, którzy po mojej śmierci, będą chcieli odbudować
Hogwart. Twoim najważniejszym zadaniem, byłoby dostarczanie informacji,
fałszywa współpraca z worgiem. Nie robiłbyś tego przez cały czas. Te działania
będą prowadzić do pojmania ostatnich śmierciożerców. Tylko Ty będziesz mógł
pomóc, tylko Ty znasz ten inny świat. Najważniejszym powodem, dla którego
wybrałem właśnie Ciebie, jest jednak to, że to Twoja ostatnia szansa na życie.
Musisz otworzyć oczy, Draco. Wszystko wokoło się przewartościowuje.
Możesz czuć się teraz okropnie.
Możesz mnie nienawidzić, możesz się poddać, ale pamiętaj, że zawsze wierzyłem,
że dasz radę to pokonać. Większość rzeczy leży w Twoich rękach. To Ty
zadecydujesz w jaki sposób będziesz pomagał, Ty będziesz w tym wszystkim
najważniejszy. To będzie Twoja walka.
Albus Dumbledore
P.S. Wiele spraw jeszcze bardziej
się skomplikowało, prawda? Na inne pytanie musisz poszukać odpowiedzi. Niektóre
znajdziesz niezwykle blisko, niektóre przyjdą z czasem. Miej oczy otwarte.
Draco
odłożył list do koperty. Tym razem zdołał powstrzymać targające nim emocje.
Przed oczami stawały mu po kolei sceny z Malfoy Manor. Tamten dzień, gdy po raz
pierwszy usłyszał słowa Avada Kedavra, zielony
błysk, śmierć domowego skrzata, śmierć jednego ze sług... Ból ścisnął mu serce.
Poczuł jak osuwa się na podłogę. Po chwili zanurzył się w ciemności.
***
Hermiona siedziała na łóżku w jednym z wolnych dormitoriów. Ciągle
nie mogła uwierzyć w to, co stało się przed chwilą. Malfoy w Hogwarcie, słowa
McGonagall... To wszystko było dla niej wręcz abstrakcją. Myślała, że sprawa
szybko się wyjaśni, Malfoy zniknie. Tak się jednak nie stało. Draco Malfoy ma do wykonania misję, a ty nie
możesz mu przeszkadzać - co tu się działo? Malfoy i misja? Kto jest tak
chory, by ufać temu śmierciożercy? Będziesz
wiedziała nawet więcej, niż byś chciała - w chwili, gdy to usłyszała, nie
chciała wiedzieć już nic więcej. Nie chciała mieć nic wspólnego z tym
wszystkim. Na dodatek nie było tu nikogo, z kim mogłaby porozmawiać. Była
ciekawa, czy Harry i Ron wiedzieli o tym szaleństwie.
-
Cholera, w co ja się wpakowałam? - Hermiona opadła na poduszki i zamknęła oczy.
Po chwili została zmuszona, by znów je otworzyć. Na parapecie siedziała ogromna
biała sowa.
-
Hedwiga! - gryfonka zerwała się z miejsca. Już od dawna czekała na list od Harrego.
Otworzyła pośpiesznie kopertę i szybko przeczytała liścik. Serce natychmiast
podjechało jej do gardła. Spotkanie Zakonu Feniksa o tej porze? Coś musiało się
stać. Czyżby wiedzieli? Hermiona natychmiast wyszła z pokoju, szukając Luny. Biegła
korytarzem, a w jej głowie wciąż tkwiła treść listu: Dolina Godryka, dziś, północ, ty i Luna. Bądźcie ostrożne.
---
Znów krótki rozdział. To trzy strony worda, ale nadal mało. Uważam jednak, że wszystko co być powinno, jest. Mam nadzieję, że się spodoba.
Czytajcie i komentujcie, proszę. Wasza opinia jest bardzo ważna.
Historia zapowiada się naprawdę ciekawie. Mam pytanie, czy mogłabyś mnie poinformować o nowych natkach na http://milosc-przychodzi-nieoczekiwanie.blogspot.com/...
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie będę Cię informować o nowych postach :) Nie ma żadnego problemu.
UsuńŚwietny rozdział, wkurzona Hermiona to zawsze okazały widok :D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, pozdrawiaaam :)
OdpowiedzUsuńNa początku nie wiedziałam, jak opisać tą scenę złości. Później słowa przyszły same ;) Wyobrażałam sobie samą siebie na jej miejscu. Następny rozdział zapewne w poniedziałek lub wtorek. Znów trochę się wszystko zmieni, pojawią się komplikacje itd. :)
UsuńZgodnie z prośbą powiadamiam o nowym rozdziale na http://only-hope-dramione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWkurzona Hermiona jak ja to lubię ;D Oby tak dalej.
Może trochę zareagowała gwałtownie, ale spodobała mi się jej reakcja. Dużo rzeczy się wyjaśniło, ale pojawiły się też nowe wątki. Ciekawi mnie to spontaniczne spotkanie Zakonu Feniksa. List Dumbledore'a był taki kanoniczny. Nigdy nie zastanawiałam się co dyrektor myślał na temat blondyna. Spodobało mi się.
OdpowiedzUsuńCiężko było mi pisać ten list. Musiałam się skupić nad tymi wszystkimi rzeczami. Nie wyszło do końca tak jak chciałam, ale chyba nie jest źle, skoro ci się podoba :)
Usuńfajny ♥ http://dramiona-na-zawsze-razem.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny, a w szczególności list od Albusa. Tak jak angusa napisała pasuję do Dumbledore'a jak nic :)
OdpowiedzUsuńIdę czytać dalej...
robi się coraz ciekawiej, szczególnie podobał mi się list do Draco
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i chłonę historie dalej
mm
ciekawie to rozwijasz,podoba mi sie złożona postać malfoya;)
OdpowiedzUsuńDraco - jest odmieniony, ale jednocześnie powraca do niektórych swoich starych zachowań. Ciekawe jest to, że nie chce pokazać ludziom, że zmienił się na lepsze. Twoje opowiadanie mnie wciągnęło :)
OdpowiedzUsuńCzytam to opowiadanie 3 raz.
OdpowiedzUsuńZ calym sercem oznajmiam ze za krotko ,ale swietnie piszesz.
To dopiero 4 rozdział, a tyle się dzieje. Oczywiście, wszystko na plus! Jestem pod wrażeniem, bo zdążyłaś mnie już poważnie zaintrygować zadaniem Draco, potrzymać trochę w niepewności, po czym ponownie, tym razem jeszcze bardziej, zaintrygować.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, zaskoczyłaś mnie reakcją Hermiony. Myślałam, że przybycie Malfoya pozostawi bez komentarza, sama nie wiem czemu. Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej pasuje mi do niej ten wybuch na jego widok. W końcu jak inaczej miała zareagować, widząc wroga?
Mimo że notorycznie powtarzało się kilka błędów (mięli – mieli, na reszcie – nareszcie, Harrego – Harry'ego), masz bardzo ładny styl pisania i naprawdę przyjemnie czyta się Twój tekst. :)
Pozdrawiam i lecę do kolejnego rozdziału! :D
Nie wiem czemu, ale czytając list od Dumbledore'a odniosłam wrażenie jakby dyrektor posługiwał się kolejnym pionkiem. Jakby Draco był potrzebny jedynie do złapania Śmierciożerców. Jakby martwił się nie o Dracona, ale o powodzenie jego misji. Może to dlatego, że nie lubię dyrektora? Nie mam pojęcia, ale rozdział cudowny!
OdpowiedzUsuńTo mój ulubiony rozdział. List od Dumbledore'a coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuńSkoro Hermiona jest w Zakonie Feniksa, to czemu nic nie wiedziała o pomocy Draco Zakonowi?
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem sprytu i dalekowzroczności Dumbledore'a.