środa, 29 maja 2013

II. Obrona przed wspomnieniami

            Otworzyłam drzwi restauracji, wpuszczając do środka powiew świeżego, czerwcowego powietrza. Rozejrzałam się wokoło, z zadowoleniem stwierdzając obecność moich pracowników. Uwijali się jak w ukropie, by obsłużyć pierwszych gości. Minęłam stolik przy oknie, uśmiechając się do siedzącej przy nim pary. Oczywiście trzymali się za ręce. Zakochani, którzy wywoływali u mnie dziwny skurcz żołądka.
- Dzień dobry, szefowo! - usłyszałam, gdy wślizgnęłam się za ladę.
- Cześć - odpowiedziałam, dostrzegając wysokiego bruneta, który właśnie opuszczał zaplecze z tacą w ręku. Minął mnie zgrabnie i doskonale wypracowanym ruchem postawił zamówienie przed zakochaną parą. Westchnęłam cicho i zaczęłam sprawdzać listę obecności. Wszyscy podpisali się w swojej rubryce, byliśmy w komplecie.
- Gdzie to się kierowniczka tak długo podziewała? - Alex stanął obok mnie z uśmiechem szydercy na ustach. Niesamowity człowiek, dla którego według mnie, przeznaczeniem było aktorstwo. Nigdy nie wiedziałam jakie ma zamiary i jak jest do kogoś nastawiony. Był zagadką. Może dlatego zatrudniłam właśnie jego? Spośród wszystkich kandydatów wydawał się być najbardziej interesujący.
- Dostarczyłam zamówienie do Ministerstwa. Później trochę się zagadałam - odparłam, zamaszyście podpisując się pod listą zakupów.
- Granger, Granger. Z kim tak ci się dobrze rozmawia? - brunet nie dawał za wygraną. Wcisnął się za ladę tuż obok mnie i zaczął wycierać stojące pod blatem szklanki. Wcześniej nie zauważyłam, jaki urok roztacza wokół siebie, gdy to robi. Uśmiechał się, zerkając na mnie kątem oka.
- Nie twój interes, kochanie - szturchnęłam go w bok i cicho się roześmiałam. Miałam już zamiar wyrwać mu szkło z ręki, gdy ktoś nam przerwał. Przed kontuarem nagle pojawiła się jakaś starsza kobieta. Patrzyła na nas spod eleganckiego kapelusza.
- Słucham? Czym mogę służyć? - spytałam uprzejmym tonem, którego zawsze używałam w restauracji.
- Chciałabym zarezerwować stolik na dzisiejszy wieczór. Rocznica ślubu - odpowiedziała klientka, wciąż nie spuszczając wzroku z nas obojga.
- Oczywiście. Na którą godzinę? Ma pani jakieś specjalne życzenia? Któryś stolik? - Alex przejął inicjatywę i otworzył dziennik zamówień. Pióro zatrzymało się kilka milimetrów od pergaminu.
- Siódma wieczór. Miejsce najlepiej przy oknie - kobieta uśmiechnęła się do nas, po czym podpisała się w odpowiednim miejscu przy swoim zamówieniu. Już odwracała się, by wyjść, gdy nagle się zatrzymała. Wbiła w nas wzrok i raz jeszcze zbliżyła się do lady.
- Ładna z was para, kochaneczki - powiedziała przyciszonym głosem. Roześmiałam się, łapiąc się blatu. Myślałam, że zaraz upadnę na podłogę.
- Nie jesteśmy parą. Traktuję tę tutaj, jak siostrę - Alex wskazał na mnie palcem, na co zareagowałam delikatnym wypięciem języka.
- A szkoda - starsza pani mrugnęła do mojego pracownika.
- Ten egzemplarz jest dla mnie już trochę za stary - szepnął brunet, po czym uniósł porozumiewawczo brwi. Wymierzyłam mu cios w żebra, obserwując jak kobieta się oddala.
- Lecz się - mruknęłam, po czym wyminęłam go i zniknęłam na zapleczu. Uśmiechałam się do samej siebie. Uwielbiałam takie dni, gdy wszystko szło po mojej myśli. W restauracji panowała luźna, rodzinna atmosfera, cisza, spokój. Czego chcieć więcej? Chyba tylko jakiegoś mężczyzny - szeptał mi zdradziecki głos. Zignorowałam to i zadowoliłam się krótkim spojrzeniem na Alexa. Widziałam go przez zasłonę obok lady. Stał tam nadal i wycierał te swoje szklanki. Zawsze chciałam mieć brata, a on był dla mnie jego namiastką. Czułam się jak jego starsza, odpowiedzialna siostra. Różnica wieku między nami nie była widoczna, ale jednak istniała. Już nie pierwszy raz brano nas za parę. Raz nawet nazwano nas małżeństwem. Uśmiechnęłam się, odrywając wzrok od bruneta. To właśnie dawał mi ten lokal - kawałek rodziny, której nie miałam od kilku dobrych lat.
            Weszłam do kuchni, sięgając po swój biały fartuch. Zawiązałam go w ekspresowym tempie, po czym poprawiłam opaskę na włosach. Byłam gotowa do pracy. Rozejrzałam się wokoło, z zadowoleniem stwierdzając, że moi główni kucharze są przy stanowiskach. W zespole była poza mną jeszcze jedna kobieta - Rose i dwóch mężczyzn - Matt i  Joseph.
- Cześć - rzuciłam wesoło w ich stronę. Oderwali wzrok od właśnie przygotowywanych potraw.
- Dzień dobry, słońce - wysoki, czarnowłosy mężczyzna podszedł do mnie, po czym pocałował w policzek. Z nim moje stosunki wyglądały nieco inaczej niż te z Alexem. Joseph był wspaniały, przystojny i ambitny, czemu nie mogłam zaprzeczać. Miał jednak w sobie coś takiego, co nie pozwalało mi się do niego zbliżyć. Traktowaliśmy się po przyjacielsku, z delikatnym dystansem. 
- Ile razy Granger ma ci powtarzać, żebyś dał sobie spokój? - roześmiała się kobieta o kasztanowych włosach. Poznałyśmy się w Toskanii, gdzie spędzałam wakacje trzy lata temu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę kierować restauracją, a  Rose przyjedzie specjalnie, by mi pomagać.
- Ona zgrywa niedostępną. Takie są najbardziej niebezpieczne - tym razem odezwał się Matt. Jednocześnie machał naostrzonym nożem w moją stronę. Był nieco niezrównoważony, szalony... Mogłabym znaleźć na niego jeszcze wiele epitetów. Ufałam mu jednak bezgranicznie, odkąd uratował mi tyłek przy kupowaniu lokalu na Charing Street Road. Gdyby nie jego interwencja, długi pociągnęłyby mnie na dno.
- Nie rób ze mnie potwora - udałam obrażoną i zajęłam się energicznym krojeniem warzyw.
- Raczej demona - wciął się Joseph. Wybuchliśmy śmiechem, który poniósł się na całą kuchnię.
- Przecież musiałaś mieć jakiś powód, by nazwać tak restaurację - Rose szturchnęła mnie w bok z szerokim uśmiechem.
- Tak, musiałam - szepnęłam bardziej do siebie, niż do moich towarzyszy. Rzeczywiście miałam powód...
***
            Wyszedłem z Ministerstwa w towarzystwie Zabiniego. Nawet nie wiedziałem, w którym momencie zgodziłem się, by ze mną poszedł. Nim się opamiętałem, wchodził za mną do windy. Domyślałem się, czego będzie chciał. I jak zwykle się nie pomyliłem. Pociągnął mnie w stronę swojego czerwonego, sportowego auta i właściwie siłą wcisnął na fotel pasażera.
- Co ty wyrabiasz?! - wrzasnąłem, chwytając za klamkę - Nigdzie z tobą nie jadę. Wracam do domu.
-  Och, zamknij się. Przecież trzeba cię trochę wyciągnąć z tego dna - odparł Blaise, po czym włączył silnik. Przewróciłem oczami, opierając głowę o zagłówek siedzenia. Czułem się zmęczony i otumaniony. Jakby ktoś uderzył mnie z całej siły w twarz.
- Gdybym jeszcze tego chciał - mruknąłem pod nosem. Tymczasem wyjechaliśmy na zatłoczone ulice Londynu. Słońce raziło mnie w oczy. Diabeł lawirował między innymi samochodami, jak potłuczony szaleniec.
- Masz zamiar mnie zabić? - syknąłem, gdy nagle ostro zahamował.
- Powiedział ten, kto sam rozbija się jakimś starym, niebezpiecznym gratem - brunet nawet nie zwrócił na mnie wzroku. Wiedziałem, że zauważył stojący pod Ministerstwem motor.
- Czepiasz się - warknąłem, gdy zatrzymaliśmy się w końcu przy krawężniku.
- Jesteśmy na miejscu. Jak widzisz, jeszcze żyjesz - Blaise wysiadł z samochodu, co zrobiłem jednocześnie i ja. Staliśmy w centrum Londynu, na chodniku tuż przed jednym z wieżowców.
- Gdzie ty mnie zabrałeś? - spytałem, ruszając za brunetem do budynku.
- Na pięć miesięcy wyłączyłeś się z życia. Nie znasz najnowszych wieści - odparł Blaise.
- Co masz na myśli? - zatrzymaliśmy się w przestronnym holu. Wystrój przypominał elegancki, drogi hotel.
- Zmieniłem mieszkanie - powiedział, przywołując windę. Pojawiła się kilka sekund później z delikatnym szumem.
- Musisz nieźle zarabiać w tym Ministerstwie - mruknąłem, rozglądając się po wyjściu na jeden z korytarzy.
- Mogę załatwić ci pracę, jeśli chcesz - brunet wyjął klucze i zaczął majstrować przy zamku drzwi z numerem szóstym.
- Nie ma nawet o tym mowy - syknąłem, wchodząc za przyjacielem do mieszkania. W powietrzu unosił się zapach nowości, pod ścianami stały owinięte w zabezpieczającą folię meble.
- Nie gorączkuj się tak - Blaise rzucił kluczykami na blat małego, szklanego stolika. Później zaklęciem usunął zabezpieczenie z kanapy i wskazał mi na niej miejsce. Usiadłem, wciąż nie spuszczając wzroku z przyjaciela.
- I po co mnie tu zabrałeś? - byłem wściekły, co na pewno było łatwe do zauważenia. Najchętniej posiedziałbym teraz w domu, naprzeciw rozpalonego kominka.
- Żeby pogadać - odparł, zajmując miejsce obok. Zerwałem się na nogi i ruszyłem do wyjścia. Rozmowy przestały mnie interesować już kilka lat temu. Nie miałem ochoty roztrząsać tego, co się ze mną działo.
- Nie ma mowy! - wrzasnąłem z korytarza.
- Wracaj, Malfoy! - drzwi zatrzasnęły mi się przed nosem. Syknąłem, zdając sobie sprawę z tego, że Blaise uwielbiał używać czarów do takich błahostek, jak zatrzymywanie mnie.
- Salazarze - mruknąłem, wracając do salonu. Zabini leżał wyciągnięty na kanapie, a dłonie miał pod głową. Opadłem na podłogę i wlepiłem w niego wzrok. Chciałem jak najszybciej się stamtąd zmyć.
- Będziesz mówił sam, czy mam cię zmusić? - spytał Diabeł, wyciągając papierosa z kieszeni. Po chwili dym uniósł się pod sufit mieszkania.
- Nie wiem, co mam ci opowiadać - odparłem, nie patrząc na niego. Nie miałem ochoty się zwierzać. Nie miałem siły.
- Może  w końcu mi powiesz, dlaczego jest tak z tobą źle? Odwiedzałem cię przez te kilka miesięcy, a nic mi nie wyjaśniłeś - brunet usiadł na kanapie i spojrzał na mnie z niepokojem. Nie pierwszy raz widziałem te dziwne uczucie w jego oczach.
- Nie wiem... - szepnąłem, spuszczając wzrok.
- Nie wiesz? Od Bitwy o Hogwart minęło osiem lat! Osiem, pieprzonych lat! A ty ciągle jesteś w dołku. W pierwszym roku jeszcze wszystko było w porządku - Zabini po każdym zdaniu zaciągał się papierosem. Najwidoczniej go to uspokajało, bo nie krzyczał tak jak zwykle.
- Samo tak wyszło - odpowiedziałem wymijająco.
- Jasne, że samo! Może mi jeszcze zaraz powiesz, że nikt nie próbował ci pomóc? Byłem ja, była twoja matka, była nawet ta Greengrass! Dlaczego nie możesz ułożyć sobie życia? Masz zamiar tak wegetować do samego końca? - brunet załamał nade mną ręce.
- Nie zrozumiesz tego, Blaise. Nie przeżyłeś tego, co ja - poczułem się tak, jakby wszystko na nowo mnie przygniatało. Wspomnienia zaczęły zalewać mnie od środka. I to jedno, z którego pozostał jedynie fragment...
- Spróbuj mi wyjaśnić - głos mojego przyjaciela był słaby, bezsilny.
- To jest jak jakaś klątwa. Sam ją na siebie rzuciłem. Przecież nie zasługuję w życiu na nic dobrego. Zrobiłem za wiele złych, niewybaczalnych rzeczy. Pamiętam każdą osobę, którą zabiłem. Pamiętam wszystkie chwile, w których kogoś torturowałem. Pamiętam cruciatusy, którymi sam dostawałem. To wszystko po Bitwie stało się jeszcze silniejsze. Przytłaczało, zabijało od środka. I tak powinno być. Na to właśnie zasługuję. Byłem śmierciożercą, Blaise. Powinienem zginąć, tak jak pozostali... - gardło ścisnęło mi się mocno. Nie mogłem mówić dalej.
- Ale nie zginąłeś. A przypomnieć ci dlaczego? - słowa bruneta odbijały się w mojej głowie głośnym echem.
- Nie! Wymazałem to wspomnienie! Nie ma go, słyszysz? - wrzasnąłem, zrywając się z podłogi.
- Przez siedem lat się bronisz, a możliwe, że to jedyna droga, żebyś wyszedł z tego wszystkiego - Blaise spojrzał na mnie z nadzieją. Ile razy już próbował mnie namówić... Nie pamiętałem.
- Nie! Po prostu nie! Nie chcę tego pamiętać. Nie chcę! Wolę umrzeć, rozumiesz? Nie będę niszczył kolejnego życia - nerwy powoli zaczynały mi puszczać.
- Nawet nie wiesz wszystkiego, co się tam stało, a już nie chcesz dopuszczać tego do siebie. Jesteś żałosny! - Zabini włączył nową strategię. Teraz chciał uderzać w moją arystokratyczną dumę. Ta metoda już dawno przestała działać.
- Siedem lat! Siedem całych, pieprzonych, najgorszych lat mojego życia pragnę się dowiedzieć dlaczego to miało miejsce! Chcę wiedzieć! Ale nie mogę zniszczyć jej życia! Nie mogę! - poczułem, jak łzy napływają mi do oczu. Powstrzymałem je ostatkiem sił.
- A jeśli pomogę ci się dowiedzieć? - Blaise stanął naprzeciwko mnie.
- Nie - powiedziałem, po czym teleportowałem się z dala od tego szaleństwa.

***
            Dochodziła ósma wieczorem, a w restauracji panował największy ruch. Raz po raz otwierały się drzwi. Lokal czynny był do dziesiątej, co przyciągało dużą ilość klientów. Stałam za ladą, obserwując kolejnych gości. Tym razem była to jakaś para. Wyglądali na odrobinę starszych ode mnie. Kobieta w bordowej sukience, pasującej do wystroju restauracji, a mężczyzna w eleganckim garniturze. Wyszłam im na spotkanie i wskazałam ustronne, romantyczne miejsce w głębi pomieszczenia. Podziękowali mi, po czym jeden z kelnerów zajął się zamówieniem. Ulotniłam się i po kilku sekundach byłam z powrotem za ladą.
- Możesz pójdziesz dziś wcześniej do domu? Zamknę restaurację za ciebie - usłyszałam głos niedaleko swojego ucha. Odwróciłam się i napotkałam w przyćmionym świetle ciemne tęczówki Alexa.
- Dlaczego miałabym to robić? - spytałam, marszcząc brwi.
- Widzę, że jedyne o czym marzysz, to gorąca kąpiel i kubek herbaty przed kominkiem - odparł chłopak z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Nie miałam pojęcia, że umiesz czytać w myślach - mruknęłam, patrząc mu w oczy.
- Mam cię stąd wynieść? - zbliżył się niebezpiecznie blisko.
- Dobra, już dobra! - uniosłam ręce w obronnym geście, po czym zabrałam torebkę i ruszyłam do wyjścia. Alex szedł kilka kroków za mną. Otworzył mi drzwi i podprowadził aż do samochodu przy kolejnej przecznicy.
- Dziękuję, braciszku - powiedziałam i objęłam go mocno.
- Nie ma za co, siostrzyczko - odparł, po czym pocałował mnie w czoło. Gdy odjeżdżałam, machał mi zawzięcie. Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że miał rację. Byłam zmęczona. Czasami w lokalu bywały takie wykańczające dni. Szczególnie poniedziałki, gdy trzeba było zamawiać towar na przyszły tydzień, podpisywać wiele dokumentów, ustalać grafik. Większością spraw zajmowałam się osobiście. Byłam perfekcjonistką w tym, co robiłam. Zostało mi to jeszcze z czasów szkolnych. Natychmiast pokręciłam głową, chcąc powstrzymać wspomnienia sprzed lat. W końcu postanowiłam, że nie będę już do nich wracać. Postarałam się o to, by mieć masę innych rzeczy do przypominania. Stąd te podróże, nowe doświadczenia, nowi ludzie. Nawet Harry, Ginny i inni znajomi z Hogwartu nie wspominali przy mnie o dawnych czasach. Szczególnie pierwszy rok po Bitwie był tematem tabu. Stworzyłam sobie zupełnie inne, spokojne życie. I było mi z tym dobrze.
            Wjechałam na podjazd, a reflektory rzuciły światło na dom. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam ścieżką przez ogród. Cudownie oddychało się ciepłym, wilgotnym powietrzem. Weszłam do środka tylko na chwilę, by zaraz wrócić na ganek z kubkiem gorącej, zielonej herbaty. Usiadłam na drewnianych schodkach. Patrzyłam jak noc ogarnia okolicę, gwiazdy zaczynają pojawiać się na niebie. Zastanawiałam się, co przyniesie mi kolejny dzień. Ten był spokojny, nieco męczący i po prostu zwyczajny. Brakowało mi w nim szaleństwa, czegoś spontanicznego. Było mi też przykro, że nie mogłam spędzić wieczoru z Ginny. Chętnie opowiedziałabym jej o tym, co mnie gryzie. O wypłakiwaniu się na ramieniu, pocieszaniu, zajadaniu kłopotów nie było mowy. Od kilku lat ciężko było mnie wyprowadzić z równowagi. Byłam silna i nie potrafiłam już ronić łez z byle powodu. Nawet o nachodzącym mnie Ronie starałam się myśleć w racjonalny, spokojny sposób. Przecież kiedyś wszystko musiało się ułożyć.
            Podniosłam się ze schodów po kilkunastu minutach, gdy nocy, delikatny chłód zaczął wzbudzać dreszcze na moich odsłoniętych ramionach. Weszłam do domu i dokładnie zamknęłam za sobą drzwi. Kubek po herbacie wylądował w zlewie, a ja usiadłam wygodnie na czarnej, miękkiej kanapie. Zaklęciem wznieciłam ogień w kominku. Patrzyłam w płomienie i wspominałam ostatnie lata. Umiejętnie omijałam sprawy związane z ukończeniem szkoły. W głowie powtarzałam pierwszą podróż do Włoch, rejs statkiem po Tamizie, słońce Egiptu. Te obrazy były lepsze od tych, które straszyły mnie nocami po odzyskaniu Hogwartu. Tak mi się przynajmniej wydawało. Wolałam jednak nie sprawdzać, co będzie, gdy koszmary powrócą. Łatwiej było nie myśleć.
            Mijały kolejne minuty, a ja siedziałam wpatrzona w ogień. Oczy zaczynały mnie boleć od jaskrawego blasku. Nagle po całym domu poniósł się dźwięk dzwonka. Jak lunatyczka podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam, uśmiech zagościł na moich ustach. W progu stała czwórka czarodziei.
- Co tu robicie? - spytałam, zerkając na zegar. Było kilka minut po dziesiątej.
- Postanowiliśmy cię odwiedzić zaraz po zamknięciu. Teleportacja to dobra rzecz - odparł Alex, po czym swobodnym gestem otworzył drzwi na oścież. Weszli do mieszkania, tworząc tłum w ciasnym przedpokoju. Uwielbiałam tę atmosferę, gdy w domu było pełno ludzi. Dodatkowy półmrok dodawał uroku całej sytuacji.
- Nasze towarzystwo jest z pewnością lepsze niż zielona herbata - Joseph pomachał mi przed nosem butelką Ognistej Whiskey. Po chwili zniknął w kuchni, gdzie bez problemu odnalazł szklanki.
- Jo! Dla mnie weź kieliszek - Rose minęła mnie, wywijając w powietrzu butelką czerwonego wina.
- Pewnie jesteś głodna - Matt wziął mnie pod ramię i zaprowadził do salonu. Z koszyka zaczął wyjmować kolejne potrawy. Nieziemskie zapachy przypomniały mi, że nie miałam nic w ustach od dobrych kilku godzin.
- Nie musieliście - powiedziałam, patrząc jak krzątają się wokoło.
- Dawno nie było posiadówki. Trzeba nadrobić zaległości, a jutro otwieramy godzinę później - Jo wszedł do pokoju, lewitując przed sobą szkło. Po chwili szklanki i kieliszki wylądowały na stoliku tuż przede mną.
- Najpierw każesz mi odpoczywać, a później organizujesz imprezę? - rzuciłam w stronę Alexa.
- Dokładnie - uśmiechnął się, otwierając pierwszą i na pewno nie ostatnią tego wieczoru butelkę wina.
- Kontaktowałam się z Potterem i Ginny. Niestety dzisiaj nie mogli się pojawić - Rose usiadła naprzeciwko mnie i przewróciła teatralnie oczami.
- Jeszcze ich kiedyś dorwiemy - Matt ułożył się wygodnie na moim puchatym dywanie i założył ręce za głowę. Zawsze robił tak podczas naszych spotkań.
- Niech żałują - mruknął Alex, po czym usiadł na kanapie tuż obok mnie. Bezceremonialnie wślizgnęłam mu się na kolana. Przyjął to bez słowa i objął mnie ramieniem. Tymczasem Rose rozlała soczyście czerwony trunek do kieliszków, a whiskey do szklanek. Bursztynowy trunek po chwili palił mi gardło.
- Poradziliście dziś sobie beze mnie? - spytałam, zerkając na twarze towarzyszy.
- Bez problemu - odpowiedzieli chórem, na co zareagowałam donośnym śmiechem. Ich obecność sprawiała, że czułam się doskonale. Dzień, a właściwie wieczór nie był już taki nudny.
-  Myślę, że mogłabyś zrobić sobie wolne na dłużej. Za miesiąc minie rok, odkąd oficjalnie otworzyliśmy lokal, a ty ani razu nie miałaś wakacji - Rose mówiła, ostrożnie ważąc każde słowo.
- Nie ma mowy - ucięłam, jednocześnie unosząc głowę z ramienia Alexa. Nie było takiej opcji, żebym opuściła restaurację, a oni doskonale o tym wiedzieli. Ten biznes był jedyną rzeczą, która trzymała mnie w pionie. Poświęciłam dla tego wszystkiego dwa lata swojego życia. Rok na przygotowania i rok na rozkręcenie firmy.
- Ale... - Matt spojrzał na mnie z nadzieją.
- Nie! Nie pozbędziecie się mnie!
- Powinnaś odpocząć, siostrzyczko - Alex objął mnie mocniej, powstrzymując moje drżące dłonie.
- Może wybierzesz się na jakąś wycieczkę? - Joseph wtrącił się ze swoim pomysłem. Po chwili wymierzyłam mu poduszką prosto w głowę. Wiedziałam, że chcą dobrze, ale po prostu nie wyobrażałam sobie restauracji beze mnie.
- Błagam was - syknęłam, chcąc w końcu skończyć tę rozmowę.

- Dobra, dajmy jej dzisiaj spokój - Alex uratował mnie z opresji. Po chwili dolał mi whiskey. Zapewne chciał odwrócić moją uwagę. Udało się. Resztę wieczoru spędziliśmy pijąc, paląc papierosy, śmiejąc się i rozmawiając. Dopiero po trzeciej nad ranem drzwi domu zamknęły się za czwórką czarodziei. Oparłam się o ścianę korytarza i próbowałam ochłonąć. Każde spotkanie naszej grupy kończyło się podobnie. Kac gigant gwarantowany. 
---
Pracowałam nad tym rozdziałem od kilku dni :) Nie było czasu żeby usiąść i napisać go od razu, w całości. Teraz będę miała o wiele więcej czasu na wszystko. Zdałam projekt na ocenę bardzo dobrą  (najwyższą w skali). Jestem zadowolona i nareszcie wolna! Jeszcze tylko poprawa niemieckiego i koniec.

Chciałabym was również powiadomić, że będę częściej na gg. Ostatnio ciężko było mnie złapać, a teraz postaram się być :) Możecie pisać, zadawać pytania itd. 

35 komentarzy:

  1. Ale suuper. Dzisiaj dodaje krótszy komentarz. Mam nadzieję, że się nie obrazisz. Co mogę powiedzieć. Czekam na to aż będą razem. Albo jak się chociaż spotkają xd ♥♥ Zapraszam do mnie http://dramione-spotkanie-po-latach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nawet krótki komentarz się liczy.

      Usuń
  2. Ejjjjjjjjjj.... ja chce jeszcze. A ostrzegam że jestem uparta jak małe dziecko w sklepie z zabawkami i złośliwa jak żmija więc radzę ci szybko pisać ten rozdział.Bo inaczej znajde cię (mimo że nie wiem jak ale znajde sposób) i siłą zmuszę do pisania. No a tak ogólnie ta zajefajny rozdział i czekam niecierpliwie na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział napiszę w przeciągu 3-4 dni :) I tak mam niezłe tempo :P

      Usuń
  3. Gratuluję :)
    Co do rozdziału - niecierpliwie czekam, aby dowiedzieć się co stało się po bitwie, dlaczego ani Draco ani Hermiona nie chcą o tym mówić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale zrozumiałaś to, co chciałam przekazać :) Oboje chcą zapomnieć.

      Usuń
  4. Dałaś mi mega dużo do myślenia na temat tego o czym oni chcą zapomnieć i dlaczego kategorycznie nie chcą wspominać czasu po wojnie...
    Co do Twojego stylu pisania, to uwielbiam go. Każde zdanie jest według mnie doskonale wyważone i nie potrafię sobie wyobrazić co mogło by być inaczej.
    Nowa historia zaczyna mnie fascynować coraz bardziej.
    Zniecierpliwiona czekam na kolejną część:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rozdział miał na celu wprowadzenie jednego z głównych wątków opowiadania :) Wiele rzeczy będzie opierać się na tym tajemniczym wspomnieniu z roku po wojnie :)
      Bardzo się cieszę, że spodobał się mój styl pisania. Bardzo się staram :)

      Usuń
  5. Hah wiedziałam, że ktoś mnie wyprzedzi ja to mam pecha.
    Hmmm wydaje mi się że to o czym chcą zapomnieć Draco i Hermiona w końcu wyjdzie na jaw.
    Nie wiem ja coś chyba pominęłam ale jakoś niezbyt dotarło do mnie, co się stało.
    Aż umiesz trzymać w niepewności.
    I ta niezwykle poruszająca rozmowa Dracona i Zabiniego.
    Co jak co ale Diabeł jest uparty ale i dobry przyjaciel.
    I spodobał mi się również Alex... taki dobry przyjaciel a Hermiona zasługuje na takiego.
    Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego.

    i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tajemnicze wspomnienie wyjdzie na jaw, ale trzeba będzie jeszcze poczekać. W tym rozdziale nie było wielu wskazówek i raczej nie da się po przeczytaniu go niczego wydedukować.

      Usuń
  6. Cofam słowa co do tego,że wzorujesz się na The Perks,widzę już inną koncepcję historii opowiadania i różni się od filmu :)
    Szybko piszesz,podziwiam Cię za to :)
    Rozdział rewelacyjny.Hermiona,która jest silna i stawia się każdemu,kto chcę 'przeszkodzić'jej idealne życie.Zauważyłam,że restauracja jest chyba pewną ostoją dla dziewczyny.Nawiązałaś do bitwy,pierwszego roku po niej.Musiało coś się stać,skoro ona i on kryją głęboko w sobie,to co się stało.Intrygujące :)
    Pracownicy,a zarazem przyjaciele Hermiony-oryginalne.W każdym opowiadaniu(na początku,na wstępie) to Blaise staje się najlepszym przyjacielem Hermiony,a Ty od tego uciekłaś,brawo! :)
    Pomysł jest oryginalny,restauracja,krótkie włosy,nawet ten motor Malfoy'a jest urzekający.
    Pozostaje mi życzyć weny,ciekawych pomysłów oraz powodzenia na poprawie z niemieckiego.Aktualnie jestem w chyba tej samej sytuacji,bo muszę sama poprawić,a chęci mam zerowe :)
    Mogłabyś mnie informować?Może na blogu,bo na gadu gadu rzadko bywam.Przepraszam z góry,że pisze ten 'spam o informowanie'pod notką,ale jestem na telefonie i praktycznie mam ograniczone ruchy na blogch i w sumie nie wiem czy masz spamownik,zakręcone :)
    noli-irritare-draco.blogspot.com
    Trzymaj się ciepło! :)
    Caroline.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Częstotliwość dodawania postów zadziwia wszystkich :) Ja po prostu piszę. Nie robię nic na siłę. Jak mam rozdział, wstawiam go :) Nie czekam miesiące na publikację, bo wtedy czytelnicy się niecierpliwią. Ja zresztą też, bo uwielbia dowiadywać się, co myślą inni o mojej twórczości.

      Bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał. Chciałam,żeby był intrygujący. I chyba wyszło :)

      Starałam się stworzyć oryginalne postacie i jednocześnie wspaniałych przyjaciół dla Miony. Jednocześnie nie pozbyłam się Harry i Ginny. Jak pisze w rozdziale - mają ze sobą kontakt.

      Niestety nie informuję o postach :/ Mam strasznie mało czasu, a najczęściej o nowych częściach można dowiedzieć się z mojego opisu na gg albo z obserwowanych.

      Usuń
    2. Pozwól zatem,że do Ciebie napiszę i po prostu dodam Cie do kontaktów :)
      Jeszcze jeden plusik-szablon jest taki magiczny! :)Zgadzam się z napisem(cytatem) po lewej stronie.
      Myślę,że jest on nie bez powodu dobrany do tego bloga :)
      Nasze oczy zawsze nas zdradzają,chyba że ktoś opanował do perfekcji sztukę maskowania,co uważam jest bardzo trudne:)
      Nawet taki Draco ma przebłyski,więc to o czymś świadczy :)
      Ja i moje moje życiowe przemyślenia-bezcenne hah:)
      Pozdrawiam!


      Usuń
  7. Ten rozdział tak mnie zaciekawił, że nie mogę ... JA MUSZĘ WIEDZIEĆ CO SIĘ STAŁO PO BITWIE !!! Skoro ani jedno, ani drugie milczy... grrrr to pobudziłaś moją ciekawość... Miona ma świetnych przyjaciół ;) I chyba wiem czemu Herm nie chce wakacji - boi się że wszystko sobie przypomni i znowu będą ją dręczyć koszmary ... To tylko moje przypuszczenia.
    Jeszcze jedna sprawa mnie nurtuje skąd pomysł na nazwę lokalu ¿¿¿ Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i gratuluję dobrej oceny z projektu
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnica będzie trwała dość długo. Nie będę zdradzać wszystkiego od razu. I rzeczywiście Hermiona nie chce wakacji, dlaczego że boi się wspominać. W następnym rozdziale będzie więcej o jej odczuciach.

      Co do lokalu. Jeszcze trzeba będzie poczekać na odpowiedź :P

      Usuń
    2. Ty zła zawsze długo trzeba czekać, na rozwiązanie, ale w sumie... fajnie ;) Najpierw tworzysz 184629193739273829229 scenariuszy , a potem ty piszesz jedną rzecz, której się wg nie spodziewam XD

      Usuń
  8. Aj aj aj <3 masz szczescie, ze nie znamy sie w realu bo chyba bym Cie nachodzila codziennie blagajac o nowe rozdzialy :D lekko, zabawnie i inteligentnie - czyli wszystko co kocham :) intryguje mnie to zakonczenie wojnyl chociaz stawiam, ze to Hermiona uratowala Draco i oboje chca o tym zapomniec :D
    Uwielbiam te historie- poprzednia tez kochalam, ale to jest perfekcyjnie perfekcyjne <3 nie mohe sie doczekac kolejnego rozdzialu! Z gory przepraszam za wszystkie bledy i brak polskich znakow (i oczywiscie to, ze komentarz taki krotki), ale pisze z telefonu a to troche problematyczne :/
    Zapraszam na historia-hermiony-riddle.blogspot.com
    Pozdrawiam
    Ciocia Flo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że jest ,,lekko, zabawnie i inteligentnie". To opowiadanie ma trochę inny charakter, język itd. niż poprzednie, ale bardzo się staram :)
      Niestety jeszcze trochę poczekacie, zanim wspomnienia z czasów po wojnie powrócą.

      Usuń
    2. Czemu wszyscy blogerzy maja sadystyczne zapedy??? Powinni karac Avada za takie przetrzymywanie nas, biednych, zdanych na Wasze kaprysy czytelnikow :D

      Usuń
  9. Bardzo podoba mi się klimat tego opowiadania, chyba nawet bardziej niż poprzedniego. Nie zrozum mnie źle poprzednie również czujnie śledziłam, czytałam na bieżąco i mi się podobało, ale to ma jakiś taki powiew świeżości. Ta restauracja, wspomnienie o Włoszech, charaktery pracowników restauracji, jest w tym coś tajemniczo magicznego moim zdaniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiadanie jest o wiele bardziej przemyślane niż Bez Definicji. Wiem już jak panować nad wątkami, wprowadzać postacie :) Nie dziwię się, że Ukryte Demony są dla was... ciekawsze? Jest to zupełnie inna historia.

      Usuń
  10. Gratuluję zdania ;) Ech, ja się powinnam uczyć do egzaminu, ale skutecznie mnie od tego odciągasz. Jestem już uzależniona od tych opowiadań... Nie mogę się doczekać bezpośredniej konfrontacji Draco i Hermiony :D Widać, że facet jest czymś obciążony psychicznie i mam nadzieję, że ma to coś wspólnego z byłą Gryfonką ;) Ech, tyle mi się tworzy w głowie możliwości rozwoju akcji i strasznie jestem ciekawa czy chociaż w małym zalążku się sprawdzą... Masz niesamowitą wyobraźnie i warsztat literacki, dzięki któremu czyta się z przyjemnością. Sorcia, ale wg mnie zasługujesz tylko na słodzenie xD
    pozdrawiam i życzę duuużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konfrontacja Draco i Miony się zbliża, ale nie będzie wyglądać tak, jak każdy myśli :P Uważam, że jeszcze w żadnym opowiadaniu nie było takiego spotkania, jakie będzie w moim :P Pomysł na tę konfrontację był pierwszym błyskiem w mojej głowie, gdy zaczynałam myśleć o kolejnym opowiadaniu Dramione.

      Usuń
  11. Wreszcie przeczytałam! xD
    Fantastyczny rozdział. Akcja powoli się rozkręca. Ale do cholery jasnej, tyle tu zagadek!
    "- Raczej demona - wciął się Joseph. Wybuchliśmy śmiechem, który poniósł się na całą kuchnię.
    - Przecież musiałaś mieć jakiś powód, by nazwać tak restaurację - Rose szturchnęła mnie w bok z szerokim uśmiechem.
    - Tak, musiałam - szepnęłam bardziej do siebie, niż do moich towarzyszy. Rzeczywiście miałam powód..." No, jaki?
    "Wspomnienia zaczęły zalewać mnie od środka. I to jedno, z którego pozostał jedynie fragment..." O jakie wspomnienie chodzi Draconowi, no?
    "To jest jak jakaś klątwa. Sam ją na siebie rzuciłem." To przenośnia, czy dosłowne znaczenie?
    "- Powinienem zginąć, tak jak pozostali...
    - Ale nie zginąłeś. A przypomnieć ci dlaczego? - słowa bruneta odbijały się w mojej głowie głośnym echem.
    - Nie! Wymazałem to wspomnienie! Nie ma go, słyszysz?" Dlaczego on nie zginął? Co się wtedy stało?
    "- Siedem lat! Siedem całych, pieprzonych, najgorszych lat mojego życia pragnę się dowiedzieć dlaczego to miało miejsce! Chcę wiedzieć! Ale nie mogę zniszczyć jej życia! Nie mogę!" Komu, do cholery? Komu?
    "Szczególnie pierwszy rok po Bitwie był tematem tabu." Dlaczego dla Hermiony to był temat tabu?
    Po tym, co przeczytałam mam pewne podejrzenia. Być może to Granger uratowała Dracona... Albo może nawet byli razem przez jakiś czas? Sama nie wiem. Ale to raczej nie pasuje mi tu. Chociaż nie wiadomo, co po Tobie można się spodziewać. ;P
    Ciekawość zżera mnie od środka. Chyba jeszcze bardziej niż przy poprzednim opowiadaniu. Mam nadzieję, że szybko wyjaśnisz te wszystkie tajemnice albo przynajmniej część. ;D
    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny!
    ~Ana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zagadki to podstawa tego opowiadania ;) Wszystko będzie wyjaśniać się stopniowo. Na żadne zadane pytanie nie mogę odpowiedzieć :P Cieszę się jednak, że zauważyłaś w tym rozdziale wszystko, co chciałam pokazać. Widzę, że czytasz dokładnie.
      Rzeczywiście po mnie można spodziewać się wszystkiego :P Tajemnice to moja specjalność.

      Usuń
  12. Znowu kolejna zagadka!
    Czyżby Hermionę coś łączyło wcześniej z Draco? :o
    Muszę to wiedzieć! Znając życie jeszcze długo będziesz nas męczyć tą zagadką :x
    I przez Ciebie nie będe mogła spać xd
    Znowu Blaise pokazuje jak dobrym przyjacielem jest. Ich rozmowa była taka.. hm.. dojrzała.
    No jakoś nie mogę dzisiaj nic więcej z siebie wydobyć, przepraszam :c
    Po prostu piszesz tak świetnie, że zaćmiewa mnie Twój talent. Czuję że ta historia będzie naprawde boska, bo już mnie nieźle wciągnęła.
    czekam na next .

    Pozdrawiam M.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się tak spodobało :) Ta zagadka będzie ciągnęła się dosyć długo.
      Blaise to rzeczywiście dobry przyjaciel. Bardzo się starałam, żeby ta ich rozmowa była dojrzała.

      Usuń
  13. Woho to się dzieje, coś czuje że te opowiadanie będzie również intrygujące co poprzednie. Watek ciekawy, nie spotkam się jeszcze z takim :) czekam z niecierpliwością na kolejne notki. Pozdrawiam DraMion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się podoba :) To mój autorski, oryginalny pomysł. Jeszcze nie spotkałam się z czymś podobnym na żadnym blogu.

      Usuń
  14. Witaj Edge! ;*
    Ty już odnalazłaś się w tym opowiadaniu! Zauroczyłaś mnie nim.:-)

    Z pozoru opisujesz takie codzienne czynności, jak np.: spotkanie z przyjaciółmi czy wyjście do pracy, lecz w swoich opisach zawierasz coś niezwykłego. Między wierszami można poczuć, że wkładasz w to opowiadanie dużo serca i przede wszystkim siebie. Myślę, że każdy bohater ma coś z twojej osobowości. ; )

    Cieszę się, że Miona odnalazła w swoich pracownikach przyjaciół. W pracy czuje się jak w drugim domu, co bywa bardzo rzadkim zjawiskiem wśród społeczeństwa. Wiele osób uważa pracę za "okrutny obowiązek", natomiast Miona czerpie z niej siłę i motywację do działania. Takie zamówienie, jakie opisałaś w tym rozdziale, dodaje jej skrzydeł i uszczęśliwia ją. Była Gryffonka dzięki swojej restauracji przyczynia się do szczęścia innych. Taki mały uśmiech na twarzy klienta sprawia jej ogromną radość. :D

    Alex jest takim nietypowym mężczyzną. Tak trochę przypomina mi Draco. Ten ton "Granger" i to charakterystyczne aktorskie zachowanie. :D On z Hermioną jest bardzo zżyty i nie dziwię się, że ludzie biorą ich za parę. Takie sytuacje muszą być niezmiernie komiczne! :D

    Nawet w moich najskrytszych snach nie przypuszczałabym, że Draco ma słabość do starych motocykli! :)

    Czy mi się wydaje, czy to tylko moja gorączka, ale jednak może to być prawda ... Czy Draco i Hermionę coś łączyło przed bitwą? Bo Draco mówi, powinien zginąć tak jak pozostali, a nie zginął. Również mówi, że wymazał ze swojej pamięci pewne wspomnienie, o którym chciał mu przypomnieć Diabeł. Kim jest ta tajemnicza "ona", której nie chciał zniszczyć życia i o co chodzi z tym wspomnieniem, i dlaczego nazwa restauracji Hermiony ma coś związanego z demonami? Kolejne pytanie, które mnie nurtuje to: Dlaczego na ścianach Hermiony wiszą tylko i wyłącznie zdjęcia z wypraw?

    Zarówno Draco i Hermiona mieli w przeszłości trudne przeżycia, które teraz odciskają na nich piętno. Przeszłość jest dla nich bardzo bolesnym tematem, szczególnie dla Miony tematem tabu jest pierwszy rok po bitwie. Teraz będę cały czas myśleć - CO SIĘ WTEDY WYDARZYŁO?

    Wiesz, że masz w sobie coś takiego, co sprawia, że każdy rozdział połykam od razu w całości i chce jeszcze więcej? :D
    Jesteś jedną z najlepszych autorek Dramione. :-)

    Pozdrawiam Lily ;*
    P.S Trochę się rozpisałam. :D Mam nadzieję, że nie zamęczyłam Ciebie długością komentarza. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście już się odnalazłam. Na początku było mi ciężko się przestawić, ale teraz jest już dobrze :)Piszę rozdziały z coraz większym zapałem.

      Wkładam w ten tekst całą siebie. Staram się, żeby wszystko było idealne, wyważone. Niektóre postacie są stworzone na podstawie osób z mojego otoczenia lub na fundamencie mojego własnego charakteru ( tutaj szczególnie Alex).

      Praca Hermiony to jedyne, co tak właściwie ma w życiu. Całe ,,szczęście", które ma oparte jest na restauracji. To o niej głównie myśli, tam przebywa, tam ma przyjaciół.

      Te motocykle wymyśliłam :) Jakoś fajnie to widzę w swojej wyobraźni. Draco na motorze... Mmmmm....

      Te wszystkie zagadki i pytania zawarłam specjalnie. Na tym wszystkim będzie opierać się opowiadanie :) Trochę poczekacie, zanim się okaże co i jak.

      Nie mogę uwierzyć w te słowa: ,,Jesteś jedną z najlepszych autorek Dramione". Pierwszy raz słyszę coś takiego :) Bardzo mi miło. Dziękuję :*

      Usuń
    2. Przeczytałam kilkanaście opowiadań Dramione, w tym twoje poprzednie i doszłam do wniosku, że mało która autorka mogłaby z tobą konkurować. W niektórych opowiadaniach brakowało mi tajemniczości, tego docierania bohaterów do siebie i ... magii. Moja koleżanka, kiedy zobaczyła twoje opowiadanie była pod wrażeniem - tak jak ja - twojego talentu i warsztatu literackiego. Nie piszesz jak nastolatka tylko jak artystka. Wiesz czego chcesz i wiesz jak to masz przekazać czytelnikowi. I jeszcze jedno, czytając twoją twórczość wierze w to, że nastolatkowie mają coś jeszcze w głowie oprócz formułek danych pojęć i zapasu żartów. ;)

      Usuń
    3. Dziękuję :) To bardzo, bardzo, bardzo miłe. I jeszcze to, że polecacie sobie nawzajem moje opowiadanie. Niesamowite :) Przed założeniem bloga nikt mi nie powiedział, że mam talent itd. Pisałam do szuflady, aż w końcu zdecydowałam się coś tworzyć dla innych. I to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu :) Dzięki blogowi jakoś się trzymam w tym szarym świecie :P

      Usuń
    4. Chodzę do 2 klasy liceum i akurat trafiłam do klasy, która ma fioła na punkcie Harry'ego Pottera i innych. Każdy czyta i poleca sobie różne opowiadania. Ja przekonałam się do twojej twórczości i polecam ją komu mogę. :D

      Nie każdy potrafi dostrzec, że ktoś ma talent. Czasami ludzie przechodzą koło naszych "maleństw" obojętnie i po prostu nie rozumieją ich. Ale nie można się poddawać tylko należy pisać dalej. : )

      Najlepsza z najlepszych decyzji :D Blog dodaje Ci skrzydeł i tak powinno być! ; )

      Usuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie niesamowitą motywacją do pisania. Nawet ten najkrótszy!
Komentarze pod zakończonymi opowiadaniami również są czytane :)
Dziękuję za każdą minutę poświęconą na wyrażenie własnej opinii.

Zapraszam do kontaktowania się ze mną na Ask'u ( http://ask.fm/edgeblue ) oraz drogą mailową ( edge.blue@onet.pl )