Wyszedłem przed dom, szukając w
kieszeni skórzanej kurtki kluczy od garażu. Zatrzymałem się na chwilę przy
drzwiach. Przez ostatnie miesiące ogród
zaczął żyć własnym życiem. Wysokie, nieprzystrzyżone krzaki zasłaniały mnie
przed wścibskimi spojrzeniami sąsiadów. Dałbym sobie rękę uciąć, że zakładali
się o to, że już nie żyję. W okolicy byłem chodzącą legendą. Wszyscy wiedzieli,
że tu mieszkam, lecz widywano mnie co najmniej raz na kilka miesięcy. Pocztę
dostawałem nocą, zakupy przynosiła mi matka, zazwyczaj się teleportując. Połowa
sąsiadów uważała, że mój dom stoi pusty. Miałem więc prywatność i spokój. Wychodząc
z kryjówki właśnie teraz, zderzałem się z rzeczywistością.
Zdałem sobie sprawę z tego, co właśnie robię,
dopiero gdy stanąłem na podjeździe. Już chciałem zawrócić, gdy pod palcami
poczułem znajomy chłód. Wyciągnąłem z kieszeni metalowy klucz i przyjrzałem mu się
dokładnie. Przez czas spędzony w ukryciu nawet nie pomyślałem o tym, co czekało na mnie w garażu. Teraz
poczułem przypływ znajomej, kuszącej adrenaliny. Miałem ochotę się uśmiechnąć,
ale wyszedł mi jedynie słaby grymas. Poszedłem na tył domu i otworzyłem drzwi.
Uniosły się w górę ze zgrzytem, który tak kiedyś ubóstwiałem. Wszedłem do
ciemnego, zakurzonego pomieszczenia i zapaliłem wiszącą pod sufitem żarówkę.
Rzuciła jaskrawe światło na moją ulubioną część domu. Ściągnąłem ochronny
materiał z czarnego Lamborghini i przesunąłem dłonią po masce. Samochód, w
którym pokonywałem najróżniejsze trasy. Pełen wspomnień kawałek życia.
Mój wzrok przeniósł się na tonący w
mroku róg garażu. Podszedłem tam powoli, ostrożnie stawiając każdy krok.
Niedaleko ściany stał najpiękniejszy pojazd, jaki kiedykolwiek zdobyłem. Stary,
wysłużony, lecz nadal doskonale pracujący motor w stylu retro. Nie czekając ani
chwili dłużej, pozbyłem się warstwy kurzu i włożyłem kask. Silnik zawarczał jak
za dawnych czasów, gdy przekręciłem kluczyk w stacyjce. Po kilku minutach
wyjechałem na ulicę z piskiem opon. Uwielbiałem to uczucie, gdy gnałem przed
siebie, a wszystko zostawało w tyle. Mijałem kolejne samochody z zadziwiającą
wprawą. Mimo że nie jeździłem od kilku miesięcy, czułem się pewnie. Nie minęło
dziesięć minut, a już hamowałem u celu swojej podróży.
***
Zaparkowałam przy jednej z ulic. Jej
nazwy nawet nie znałam, mimo że zatrzymywałam się tam codziennie od ponad roku.
Wysiadłam z auta, założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam w stronę
kolejnej przecznicy. Każdego dnia przemierzałam tę samą drogę, w tym samym
kierunku. Znałam na pamięć wszystkie sklepy, ślepe uliczki, twarze sprzedawców.
Uśmiechałam się do nich, a oni machali mi znad półek. Uwielbiałam tę część
miasta. Miała w sobie urok, który na całym świecie był postrzegany jako
atrakcja turystyczna. Często spędzałam tu wieczory. Wracając z pracy, nie
mogłam minąć obojętnie czarującej ekspedientki przy stoisku z prasą.
Gawędziłyśmy kilka minut, po czym dostawałam jakąś gazetę na koszt firmy. Teraz
rzuciłam tej kobiecie jedynie szeroki uśmiech. Dobrze wiedziała, że zjawię się
tuż przed zachodem słońca.
Miejsce,
do którego zmierzałam było moim prawdziwym domem, spokojnym portem, w którym
odpoczywałam. Ulica Charing Street Road zamajaczyła mi na horyzoncie.
Uśmiechnęłam się i przyspieszyłam kroku. Po chwili znalazłam się między dwoma
rzędami domów. Ta część magicznego Londynu zmieniła się nie do poznania przez
ostatnie lata. Budynki nie były już obskurne i przypominały w tej chwili
zadbane kamienice na Pokątnej. Tylko Dziurawy Kocioł nadal przyciągał swym
brudnym, zalanym whiskey urokiem. Minęłam kilka sklepów, przywitałam się po
kolei z właścicielami. Później skierowałam kroki do małej, wąskiej kamienicy,
zbudowanej między księgarnią, a kwiaciarnią. Z uśmiechem na ustach wyjęłam z
kieszeni pęk ciężkich kluczy i otworzyłam drzwi. Nikogo z pracowników nie było
jeszcze na miejscu. W końcu był poniedziałek, tylko ja przychodziłam tak
wcześnie. Hermiona Granger, właścicielka jednej z najlepszych restauracji w
magicznym świecie. Brzmiało to dla mnie magicznie, nieziemsko, wręcz
niewiarygodnie.
Stanęłam za ladą i przesunęłam
dłonią po drewnianym blacie. Lokal utrzymany był w starym, dobrym stylu. Ściany
w kolorze ciemnego, czerwonego wina, okrągłe stoliki, nastrojowe lampy i
świece. Nie było w tym przesady, lecz urok nie do opisania. Przypomniałam
sobie, jak ponad rok temu wybierałam poszczególne elementy wystroju. Ramki do
zdjęć w różnych kształtach, porcelanowa zastawa, stara szafa grająca, beczka po
kremowym piwie, która służyła teraz jako podstawa jednego ze stolików. To był
obraz moich marzeń, snów, które układałam sobie w głowie od zawsze.
Weszłam na zaplecze i zdarłam kartkę
ze ściennego kalendarza. Właśnie zaczynał się kolejny dzień mojego idealnego,
spokojnego życia. Usłyszałam dźwięk telefonu gdzieś w głębi pomieszczenia.
Podniosłam słuchawkę, nawet nie patrząc, kto dzwoni.
-
Restauracja Demons. Słucham? - powiedziałam, otwierając zeszyt, gdzie
zapisywane były zamówienia.
-
Granger? Myślałem, że cię nie zastanę - męski głos rozległ się pod drugiej
stronie. Natychmiast rozpoznałam ton jednego ze swoich pracowników.
-
Alex? Dlaczego dzwonisz? Coś się stało? - spytałam, siadając wygodnie na
krześle przy ladzie.
-
Chciałem ci przypomnieć, że mamy dzisiaj dostawę do Ministerstwa Magii.
Zapisałem ją wczoraj przed zamknięciem - mężczyzna mówił w pośpiechu, a w tle
jego słów słyszałam dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.
-
Cholera! Jak mogłam zapomnieć?! - zerwałam się z miejsca i zaczęłam szukać
odpowiedniej notatki w zeszycie. Gdy ujrzałam nazwisko osoby, która składała
zamówienie, emocje odrobinę ze mnie opadły.
-
Została jeszcze godzina. Dasz sobie radę, szefowo - usłyszałam, po czym
połączenie zostało zerwane.
***
Wszedłem do budynku Ministerstwa
Magii, spuszczając głowę. Nie chciałem, by ktoś mnie poznał. Stan, w którym się znajdowałem na pewno nie
ułatwiał sprawy. Mimo usilnych starań przed wyjściem z domu, wyglądałam jak
pacjent ze Świętego Munga. Minąłem recepcję, nie posyłając nawet najmniejszego
uśmiechu rozbawionej sekretarce. Kiedyś robiłem to za każdym razem. Teraz byłem
zmęczony, nogi ledwie utrzymywały mnie w pionie. Szedłem jak skazaniec przez
kolejne korytarze i zastanawiałem się, co tam robię. Nie było jednak odwrotu.
Mijałem po drodze do odpowiedniego
departamentu wielu czarodziei. Niektórzy zdawali się być w pełni zadowoleni ze
swojej pracy. Szli z wysoko podniesionymi głowami, poprawiali eleganckie,
służbowe szaty, plakietki z nazwiskami. Żyć nie umierać. Doskonała posada,
zadowalająca pensja, ustabilizowanie, rodzina, dom... Ale byli także ludzie
zupełnie odmienni. Szarzy, podrzędni pracownicy bez jakiegokolwiek wigoru,
iskry w oczach. Zapadłe policzki, zmęczone spojrzenia znad sterty papierzysk.
Coś jednak łączyło te wszystkie osoby. Wszyscy po prostu mnie nie widzieli,
ignorowali, mijali bez mrugnięcia okiem. Zlewałem się z tłem, byłem powietrzem.
Myślałem, że nie spotkam już żadnego
innego rodzaju człowieka w tym jakże ważnym dla magicznego świata miejscu.
Czekało mnie jednak ogromne rozczarowanie. Nie wiem dlaczego zatrzymałem się
akurat w tamtym momencie. Po prosto przystanąłem. Dokładnie naprzeciw szklanej
ściany. Po lewej stronie szyby widniał napis.
-
Biuro Aurorów - przeczytałem szeptem. Zmarszczyłem brwi i miałem zamiar odejść,
gdy nagle mój wzrok przykuło coś za przezroczystą taflą. Za kontuarem w rogu
pokoju siedziała jakaś kobieta. Miała płomiennie rude włosy, spięte w
dokładnego koka. Odbierała telefony, drugą ręką wyciągała wiadomości z faksu.
Mimo wszystkich lat, które upłynęły, od razu ją poznałem. Ginewra Weasley we
własnej osobie. Skrzywiłem się na wszystkie wspomnienia jej osoby. Nawet ruda
wiewiórka, wybranka Pottera miała lepsze życie ode mnie. Spojrzałem w bok i
wypatrzyłem między stojakami na płaszcze, a szafą na dokumenty jakiś ruch. Po
chwili ludzka postać wyłoniła się zza wieszaka.
Stała tyłem, trzymając jedną dłoń na biodrze.
Kobieta miała na sobie czarną sukienkę przed kolano. Krótkie włosy w odcieniu
ciemnego blondu, idealna figura, smukła talia, długie nogi. Już dawno nie
patrzyłem tak na żadną kobietę. Od rozstania z Greengrass w ogóle nie
interesowały mnie jakiekolwiek związki. Nawet odmawiałem sobie krótkich
numerków, z których słynąłem jakiś czas temu. Ta dziewczyna za ścianą wzbudzała
jednak we mnie ciekawość. Nie tylko wygląd miałem tu na myśli. Sposób, w jaki
się poruszała przy rozmowie, sukienka tańcząca wokół kolan, gesty. Wydawała się
być zupełnie odmienna od rzeczywistości panującej w Ministerstwie. Inni ludzie
byli szarzy, nieciekawi, w ciągłym pędzie, pośpiech zmywał im uśmiech z twarzy.
Tamta kobieta z pewnością nie była żadną sekretarką, aurorem tym bardziej. Zachowywała
się jakby była duszą towarzystwa, kimś obytym, doświadczonym. Stałem jeszcze
przez chwilę na korytarzu, wpatrując się w jej plecy. Przez głowę mi nawet nie
przeszło, by wejść do biura. W końcu zdołałem oderwać wzrok od nieznajomej i
ruszyłem w swoją stronę.
***
Weszłam do biura i postawiłam
opakowanie z ciastem na biurku Ginny. Uniosła wzrok znad sterty papierów i
uśmiechnęła się. Słabo, blado i niewyraźnie, ale jednak.
-
Herm! Cudownie cię widzieć - powiedziała, wstając z fotela i rzucając mi się na
szyję. Kilka pasemek rudych włosów wydostało się z jej misternie upiętego koka.
Nawet tego nie zauważyła. Poprawiła tylko kołnierzyk bluzki, jakby był
najgorszym pętem świata, po czym wróciła za biurko.
-
Cześć,Gin - przywitałam się, by po chwili zniknąć za wieszakiem. Zostawiłam
swoją ciężką torbę i wróciłam do przyjaciółki. Tkwiła z nosem w kolejnych
dokumentach.
-
Kiedy masz przerwę? Wyglądasz na zmęczoną - spytałam, zauważając drżenie rąk
dziewczyny.
-
Za pół godziny. Możemy iść razem na lunch - odparła Ginny. Uśmiechnęłam się do
niej pokrzepiająco. Chciałam dodać jej otuchy, wiedząc że ta praca jest dla
niej katorgą.
-
Przyniosłam tort czekoladowy - powiedziałam, wskazując na opakowanie z logiem
mojej restauracji.
-
Hmm... Świetnie. Konam z głodu - ruda nawet nie rzuciła okiem na podarunek.
-
Może przyjdziesz dziś do mnie po pracy? Zrobimy sobie babski wieczór, ugotuję
coś dla ciebie, pogadamy - spróbowałam namówić przyjaciółkę na jakąkolwiek
rozrywkę. Robiłam to bezskutecznie od kilku dni.
-
O czym miałybyśmy rozmawiać? - głos Gin był słaby i pełen goryczy.
-
O czymkolwiek - mruknęłam pod nosem, nie patrząc na rudą.
-
Herm... Chcesz mi o czymś opowiedzieć? - panna Weasley od razu zauważyła moje
dziwne zachowanie. Popełniłam fatalny błąd, sądząc że nic nie będzie w stanie
dostrzec.
-
Nie... Ja po prostu... - zaczęłam się plątać. Ginny uniosła delikatnie jedną
brew.
-
Chodzi o Rona? - spytała, zerkając na mnie znad jakiejś teczki.
-
Był u mnie w restauracji - poddałam się pod wpływem pełnego ciekawości wzroku
rudej.
-
Czego znów chciał? - spytała.
-
Tego co zawsze. Umówić się, pogadać, wyjaśnić kilka spraw. Czuję się jak
niewolnik. Nawet nie mogę spotkać się z jakimś mężczyzną, bo zaraz mnie tropi -
mówiłam, krzywiąc się po każdym wyrazie. Mój były chłopak znajdował coraz to
nowsze sposoby na uprzykrzanie mi życia. Nachodził mnie w najmniej oczekiwanych
momentach, żądał spotkania, rozmowy. Zawsze kończyło się podobnie. Albo
wymierzałam mu policzek albo któryś z pracowników restauracji odciągał go z
mojego zasięgu.
-
Minęło już parę miesięcy od tej waszej kłótni. Może rzeczywiście powinniście
pogadać - Ginny odłożyła papiery i wbiła we mnie spojrzenie swych bystrych
oczu.
-
Nie, nie ma nawet o tym mowy! Nie ma tu niczego do wyjaśnienia. Koniec, kropka
- powiedziałam stanowczo.
-
Ale...
-
Nie dam mu kolejnej szansy, Gin. Nie zasługuje na mój czas. Próbowałam z nim
być przez tak długo i nic z tego nie wyszło. Powinien chociaż zachować się
kulturalnie, jak na człowieka przystało. Tymczasem jest zazdrosny nawet od
muchę. Jedyne, co może wyjść z naszej relacji, to łzy i upokorzenie.
-
Skoro tak uważasz - Ginny nie wyglądała na złą, a raczej zdegustowaną decyzjami
swojego brata. W je oczach dostrzegłam też delikatne zadowolenie. Jakby
popierała mnie w tym, co myślałam.
-
To co z tym babskim wieczorem? - spytałam, zmieniając temat. Powietrze stało
się lżejsze.
-
Nie mogę. Harry chce mnie zabrać na kolację - odparła panna Weasley.
Uśmiechnęłam się pod nosem. No tak, tego mogłam się spodziewać.
-
Ach, przecież niektórzy jeszcze chodzą na randki i taka forma spędzania czasu
nadal istnieje! - odrzekłam z nutą sarkazmu. Przypomniałam sobie swoje ostatnie
spotkanie z mężczyzną. Poznałam go na którymś z wyjazdów. Umawialiśmy się przez
jakiś czas, ale w końcu musiało się to skończyć. Ron zobaczył nas razem w
restauracji i zrobił scenę.
-
Przykro mi, że tak dawno nikt... - zaczęła Ginny. W jej oczach dostrzegłam
litość, której tak nienawidziłam.
-
Nie kończ. Może po prostu nie nadaję się do związków - powiedziałam z
wymuszonym uśmiechem na ustach. Coś zakuło mnie od środka. Zignorowałam to
uczucie. Miałam inne sprawy na głowie. Próbowałam sobie wmawiać, że wcale nie
potrzebuję czyjejś bliskości.
-
Nie mów tak, Herm. Jesteś wspaniałą kobietą. Ktoś to kiedyś zauważy.
-
Kiedyś. Tymczasem wrócę do swojej kuchni na randkę z deserem czekoladowym. Do
zobaczenia. Wpadnę jutro, jeśli będzie jakaś dostawa - sięgnęłam po torebkę i
zaczęłam szykować się do wyjścia.
-
A co z lunchem? - Ginny zatrzymała mnie w ostatniej chwili.
-
Odechciało mi się jeść. Przepraszam - odparłam, odwracając się w stronę drzwi.
Gdzieś po lewej mignęła mi odziana w czerń sylwetka. Jakby ktoś obserwował
biuro zza szyby i nagle postanowił się ulotnić. Zmarszczyłam brwi i wyszłam na
korytarz. Rozejrzałam się na wszystkie strony. Pustka, nikogo tam nie było.
Wzruszyłam ramionami, stwierdzając, że musiało mi się przewidzieć.
***
Gdy stamtąd odszedłem,
humor natychmiast mi się pogorszył. Nie wiedziałem dlaczego. Może ta nieznajoma
wysyłała jakieś pozytywne impulsy. W momencie, w którym znalazłem sie przed
biurem Blaise'a, złudzenia prysły. Przecież żadna kobieta nie jest w stanie działać
na mnie w ten sposób. To po prostu niemożliwe. Postanowiłem zapomnieć o czarnej
sukience i miodowych włosach. To nie dla mnie, przecież nie mogę być
szczęśliwy. Z taką myślą otworzyłem drzwi z nazwiskiem przyjaciela.
Brunet siedział za biurkiem w doskonale
dopasowanym, drogim garniturze. Wokół niego kręciła się sekretarka - długonoga
blondynka z niebieskimi oczami. Klasyczne wcielenie dziewczyny pustej w środku.
Kto by pomyślał, że jeszcze jakiś czas temu takie kukły mnie pociągały? W tej
chwili wolałem widzieć prawdziwe, dojrzałe kobiety. Przed oczami zamajaczyła mi
czarna sukienka. Pokręciłem głową, by odpędzić od siebie ten obraz.
-
Cześć, Zabini - uścisnąłem przyjaciela, posyłając mu grymas, który miał być
uśmiechem.
-
Cześć, Smoku!
-
Nie używam już tego przezwiska - powiedziałem, opadając na fotel.
-
Dla mnie zawsze będziesz Smokiem. Nie możesz mi tego zabronić - brunet
uśmiechnął się w swój firmowy sposób. Coś zacisnęło się mocno na moim żołądku.
-
Nie mam już osiemnastki - rzuciłem, rozglądając się jak gdyby od niechcenia.
-
Ale nie masz też czterdziestki. Przesadzasz, mój drogi - Blaise złączył czubki
palców i spojrzał na mnie tym okropnym wzrokiem.
-
Przestań gadać jak moja matka - syknąłem.
-
Draco... Co się z tobą dzieje, do jasnej cholery? - Blaise zerwał się z krzesła
i dał znać sekretarce, by się ulotniła. Wyszła ze spuszczoną głową.
-
Nic mi nie jest - odparłem najspokojniej, jak potrafiłem.
-
Pieprzysz jak przed laty. Masz dwadzieścia pięć lat! Zachowuj się jak dorosły -
brunet patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Starałem się to ignorować, ale
dziwny niepokój i dyskomfort atakowały mnie od środka.
-
Co cię to obchodzi? Mogę pieprzyć swoje życie na wszystkie możliwe sposoby - powiedziałem,
wstając z fotela. Nie chciałem dłużej siedzieć i wysłuchiwać kazań. Robiłem to
coraz częściej w ostatnim czasie.
-
Siadaj, ty pieprznięty idioto! - Zabini podniósł głos. Szyby w oknach zadrżały.
-
Wysłuchuję tych głupot już zbyt długo. Czego chcecie, o co wam chodzi? To moje
życie! - wrzeszczałem, wbijając paznokcie w fotel.
-
Niszczysz je Malfoy! Nie zauważasz tego?
Chcemy ci pomóc. Ja, twoja matka - Blaise wpadł w swój delikatny szał. Krzyczał
coraz głośniej i głośniej.
-
Mam to gdzieś. Potrafię pomóc sobie sam! - zerwałem się gwałtownie z miejsca.
Mebel przechylił się w tył i z łoskotem opadł na podłogę. Przysiągłbym, że ten
dźwięk obudziłby umarłego. Odwróciłem się, by zobaczyć, czy nikt nie patrzy na
nas zza szyby. Coś we mnie zadrżało, gdy przed oczami mignęła mi sylwetka w
czarnej sukience. Kobieta zatrzymała się i nasłuchiwała chwilę. Nie byłem w
stanie dostrzec jej twarzy. Po chwili pokręciła głową i odeszła. A ja poczułem
się tak, jakbym się topił.
-
Draco! Dlaczego zachowujesz się tak, jakbyś zobaczył ducha? - Blaise znalazł
się przy mnie i podniósł fotel. Później rzucił zaklęcie wyciszające na
pomieszczenie, by nie wzbudzać dodatkowego zainteresowania.
-
Nie, nie, nie. Nic mi nie jest. Jestem zmęczony... Chyba mam zwidy. Ta kobieta...
- zacząłem niepewnie. Emocje już ze mnie opadły i teraz czułem tylko
bezsilność.
-
Ta kobieta? O co ci chodzi? Zeszliście się z Astorią? Do cholery! Co ci odbija?
- brunet chwycił mnie za ramiona i potrząsnął mną porządnie. Nigdy nie popierał
mojego związku z Greengrass. Podobnie jak ja, tyle że mnie nie chciało się
protestować.
-
Nie, nie zeszliśmy się - mruknąłem, patrząc w oczy przyjaciela.
-
Więc o kim chciałeś mówić? Przecież nigdzie nie wychodzisz, siedzisz w domu i
patrzysz przez okno - zadrwił Zabini.
-
Nie rób ze mnie kompletnego odludka - zaprotestowałem, robiąc obrażoną minę.
-
Jesteś nim! Dopiero dzisiaj pierwszy raz od pięciu miesięcy opuściłeś dom. I to
ja zmusiłem cię, byś wyszedł - brunet z zadowoleniem przypatrywał się mojej
twarzy.
-
Wielki przyjaciel Zabini. Wcale nie chciałem wychodzić. W domu jest mi dobrze.
Po co mnie tu w ogóle wzywałeś? - zacząłem się denerwować. Takie rozmowy
działały mi na i tak zszargane już nerwy.
-
Nie zmieniaj tematu, Malfoy. O kim chciałeś powiedzieć? - mój przyjaciel nigdy
nie dawał za wygraną. Mogłem się domyślić, że tak będzie.
-
Od kiedy mała Weasley pracuje w Ministerstwie? - złamałem się i spytałem,
stojąc do Blaise'a tyłem. Czułem na sobie jego wzrok.
-
Chodzi ci o Ginny Weasley?! - powtórzył zdezorientowany.
-
Nie, nie o nią. W jej biurze widziałem jeszcze kogoś. Jakąś dziewczynę...
Kobietę - poprawiłem się, przypominając sobie czarną sukienkę. Coś we mnie
zawrzało. Pierwszy raz od roku. Dobre i to.
-
Yhym... I co dalej? Rozmawiałeś z nią? - Blaise wyrwał mnie z zamyślenia.
-
Nie. Po prostu była... intrygująca - mruknąłem pod nosem, unikając spojrzenia
przyjaciela. Chyba po raz pierwszy rozmawialiśmy w ten sposób o kobietach.
-
Intrygująca? Co ty gadasz? Myślałem, że powiesz ładna, seksowna, pociągająca.
Ale nie to! Żadna pracownica Ministerstwa nie jest intrygująca. Wiem co mówię,
bracie - brunet włączył swój syndrom wiecznego kawalera. Uśmiechnąłem się do
siebie w duchu.
-
Może nie była stąd? Nawet nie widziałem jej twarzy - powiedziałem, patrząc się
tępo w podłogę.
-
Skąd wywnioskowałeś, że jest interesująca, skoro nawet dobrze jej sobie nie
obejrzałeś? - Blaise patrzył na mnie z niepokojem.
-
Od tyłu też wyglądała niczego sobie. Szczupła, zgrabna, doskonała talia, czarna
sukienka i krótkie włosy - zacząłem opisywać. Mina Zabiniego zmieniała się z
każdym moim słowem.
-
Krótkie włosy, mówisz? - rzucił, pochylając się niby od niechcenia nad stertą
papierów.
-
Takie miodowe, dość jasne i proste. I jeszcze miała jakąś opaskę - skończyłem i
zerknąłem na przyjaciela. Stał na środku biura z dziwnym uśmiechem na ustach.
-
Znasz ją?! Blaise! Znasz tę dziewczynę? - spytałem, podchodząc bliżej. Brunet
przeniósł na mnie wzrok. Trwaliśmy w ciszy przez kilka długich minut, a Zabini
jak gdyby się nad czymś zastanawiał, rozważał za i przeciw. Dopiero po chwili
zdawał się być z powrotem w rzeczywistości.
-
Nie, nie znam jej - powiedział w końcu. Jego ton był bardo pewny. Wręcz za
bardzo.
-
Gdybyś coś wiedział, powiedziałbyś mi? - spytałem, patrząc mu w oczy.
-
Jasne - odparł, klepiąc mnie po ramieniu. Później odwrócił się i stanął przy
oknie. Patrzył zamyślony na krajobraz za szybą.
-
Czyli wracasz do życia? - spytał nagle.
-
A mam inne wyjście? - odparłem, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jakie
słowa wypłynęły z moich ust.
---
Dodaję ten rozdział wcześniej, bo po prostu jest już gotowy. Nie wiem kiedy pojawi się następny, ale na pewno w przeciągu 2-4 dni. Będę miała teraz więcej czasu na wszystko. Jutro mam prezentację projektu edukacyjnego. Koniec mojej męki!
Mam nadzieję, że opowiadanie wam się spodoba i że was wciągnie.
Wohohohoho dopiero przeczytałam prolog, a tu już nowy rozdział. Mam pytanie. Co to za kobieta? Chyba, że coś przeoczyłam i tam coś pisało. Wybacz xd ♥ ale rozdział super. Jak dla mnie oni mogą już być razem. Ale to chyba niemożliwe. Pierwszy raz się tak rozpisuje w komentarzu xd no pomijając tamten ♥
OdpowiedzUsuńTa kobieta to nasza cudowna panna Granger :) Przecież Draco stoi przed biurem aurorów, gdzie siedzi Ginny, a zaraz później pokazana jest perspektywa Miony, która rozmawia z Weasleyówną :)
UsuńNo tak myślałam. Ale zmylił mnie kolor włosów. xd No ale co się dziwić, w końcu są już dorośli. Już miałam pisać, że mam nadzieję, że to Miona. A to rzeczywiście ona ♥♥ Jak mnie wciągnęło. xd
UsuńW moim opowiadaniu Miona jest podobna z wyglądu do Sam z filmu ,,Charlie". Tam ma dość jasne włosy :)
Usuńaa i wszystko jasne. Mam pytanie. Jestem niecierpliwa w stosunku do tego. Kiedy oni będą razem. Nie chodzi mi o rozdział, bo wiesz, że pewnie tego nie wiesz. Chodzi bardziej o część. Środek, początek xd
UsuńTo opowiadanie będzie... dziwne :P Bohaterowie będą spędzać ze sobą czas, ale nie będą razem w sensie jako para. Na początku będzie wiele słownych potyczek, kłótni itp. itd. Dopiero po dłuższym czasie będą się do siebie bardziej zbliżać.
Usuńtaa. ale potem będą ?? xd ♥
UsuńTak :) W końcu to ma być opowiadanie Dramione :P
Usuńno no xd. W końcu ktoś kto wie co dobre xd
UsuńHah :) Zakochałam się w Dramione od pierwszego...przeczytania. Teraz zarażam tym ludzi.
Usuńhaha xd ja mam tak samo. xd
UsuńNo no już mbie ta historia wciągnęła <3 Hahahaha Blaise czemu mu nie powiedziałeś??? Chociałam zobaczyć jego minę gdyby się dowiedział XD
OdpowiedzUsuńRon popapraniec + 999 jak on może tak niszczyć życie Mionie ??? Fajnie, że ona ma swoją restaurację... To tak żadko spotykane. Zazwyczaj pracuje w Ministerstwie albo Merlin wie gdzie jeszcze ...
Pierwszy raz od 5 miesięcy wyszedł z domu ??? Ja to bym się zanudziła na śmierć... Zwłaszcza, że on nie używał internetu...
Trzymam kciuki za twój projekt ;)
Pozdrawiam Alicja
* mnie
UsuńBlaise jeszcze trochę potrzyma w tajemnicy fakt, że wie o kogo chodzi :P
UsuńPostać Rona jeszcze trochę będzie się przewijała. Ja nie lubię osobiście tej postaci, więc się nie dziwić, jak go będę bić, mieszać z błotem itp. itd.
Draco siedział sobie w domy, spał, pił, spał, pił, myślał, próbował zabić. Taka tam depresja :P
boziu super ;3 czekam z niecierpliwoscia na nastepny ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Postaram się szybko napisać kolejną część.
Usuńaaaaaa... świetne *_* czekam na następną część
OdpowiedzUsuńDzięki :*
Usuńna początku nie wiedziałam co to za kobieta ;p
Usuńdopiero gdy przeczytałam komentarze i twoje wyjaśnienie co do wyglądu Hermiony wszystko zrozumiałam, i muszę przyznać że opowiadanie zapowiada się na bardzo interesujące :*
Już mnie wciągnęło i to badzo! Tak samo jak pierwsze opowiadanie ;) Dlaczego ja tak bardzo kocham Dramione??
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dori ;*
Dzięki :) Bardzo się cieszę, że się spodobało.
Usuńu ja chce wiecej wiecej wiecej !!!!!! och nie wiem co tu napisac rozdzial poprostu swietny ;) czekam na kolejny rozdzial
UsuńPozdrawiam Mika
Pierwszy rozdział super! Bardzo fajnie opisane jak w ministerstwie się mijali :) takie trochę jak w piosence Sylwii Grzeszczak "Mijamy się". Już nie mogę się doczekać akcji właściwej! Weny kochana życzę!
OdpowiedzUsuńBuziaki, wampirek :*
Nie znam tej piosenki,ale może kiedyś przesłucham :) Cieszę się, że rozdział się spodobał. Postaram się szybko stworzyć następną część.
UsuńSzybka jesteś. Fajnie, że już dodałaś nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńHermiona silna i nie zależna, zdecydowanie na plus.
Draco szkoda mi jak cholera, co on ze swoim życiem zrobił. Dobrze, że chce w końcu się nim zająć.
Co do postaci Rona to ja nie mam nic przeciwko, żeby go źle traktować, zasługuje na to:PP
Pozdrawiam i zdecydowanie czekam na więcej.
Ten rozdział miałam w głowie od dłuższego czasu, więc napisanie go nie było problemem :P Pewnie na następny trzeba będzie czekać trochę dłużej. Cieszę się, że się spodobało.
UsuńCieszę się, że dotrzymałaś słowa i wróciłaś z nowym opowiadaniem ;) Od samego prologu bardzo mi się spodobała rozwijająca się akcja. Taka Hermiona bardzo przypadła mi do gustu. Cieszę się, że nie jest z Ronem, ponieważ dla mnie ten związek nie ma prawa bytu xD On po prostu nie zasługuje na Hermionę i nie rozumiem dlaczego Rowling poszła na taką banalną łatwiznę. Draco również jest intrygujący i coś czuję, że Zabini wie, która dziewczyna go tak zainteresowała. Może to właśnie on zaproponuje Draconowi posiłek w tej konkretnej restauracji, hue hue hue :D
OdpowiedzUsuńCzekam z ogromną niecieprliwością na kolejną notkę, pozdrawiam!
Musiałam wrócić z czymś nowym. Nie wytrzymałabym bez was :)
UsuńBardzo się cieszę,że opowiadanie przypadł do gustu. Wkładam w ten tekst wiele serca.
Kochana nornmalnie czy mówiłam że zadziwiasz mnie coraz bardziej?
OdpowiedzUsuńJak Ty to robisz, że dodajesz tak szybko rozdziały i zyskujesz tylu czytelników?
To zaskakujące moim zdaniem i aż tego Ci zazdroszczę.
Co do rozdziału to niesamowicie intryguje mnie Malfoy.
Jest całkiem inny i nie rozumiem go.
Mam wrażneie jakby sam walczył ze sobą, gdyż coś sie za tym kryje.
No i jeszcze ta tajemnicza dziewczyna, która go zaintrygowała.
I czy doprowadzisz do jego spotkania z dawną Gryfonką?
Jeśli tak to jakie ono będzie?
I znów początek historii a ja mam do ciebie tyle pytań, że chyba bym Cię nimi zarzucała, co u mnie byłoby normalne.
Na całe szczęście jakoś sobie radzę i sama wyciągam własne wnioski, które może nie zawsze są trafne ale ich zgadywanie sprawia mnóstwo przyjemności;)
Ciekawa jestem też Hermiony.
Jej sytuacja z Ronem i jego zazdrość nie potrzebnie zniszczyła ich związek, ale to typowy Ron:)
jestem ciekawa coraz bardziej jak pociągniesz dalej te historię i oczekuje na więcej;0
pozdrawiam i życze mniej zalatanego tygodnia.
Sama nie wiem jak to robię :) Po prostu piszę. Myślałam, że będę miała małą liczbę czytelników, ale najwidoczniej nie miałam racji :P
UsuńMalfoy w moim opowiadaniu jest dość... hmmm. Jakby to powiedzieć? Starałam się wejść w jego kanoniczną postać :) Myślę, że właśnie tak mogłoby wyglądać jego życie po śmierci Voldemorta.
Tą tajemniczą dziewczyną, która zaintrygowała Draco była Hermiona :) Nie wiem dlaczego większość z was nie skojarzała faktów. Malfoy stoi przed biurem aurorów, gdzie jest Ginny, a zaraz później opisana jest scena, gdzie Hermiona gada z rudą :P
Spotkanie z gryfonką będzie, ale na pewno nie takie, jakiego się spodziewacie :P
Uuuaa nie spodziewałam się tak szybko nowego rozdziału.
OdpowiedzUsuńNo i nie zdradziłaś nam co też było w tym liście od Blaisa, a tak byłam tego ciekawa. Martwię się o Draco, ale fakt że nawet nawet spodobała mu się kobieta jest pocieszający. Może zacznie prace w biurze Aurorów? :o dowiemy się potem :p
No i sądziłam, że Hermiona straciła kontakt z Ginny, Harrym, Ronem , a tu proszę . Ron, znowu będzie grał zazdrośnika? Faaaaajniee :D
I w ogóle przez głowe mi nie przeszło że Hermiona może być właścicielką restauracji! Ale Ty zawsze nas zaskakujesz czymś nowym więc można się było tego spodziewać ;)
trzymam kciuki za projekty ale chyba juz troche za późno :x
czekam na next xd
Pozdrawiam M.
Z Draco będzie odrobinę lepiej w następnych rozdziałach :) Powoli będę go wyciągać z depresji.
UsuńO matko :) muszę ochłonąć. Dopiero był Epilog "Bez definicji", później Prolog nowego opowiadania, którego jeszcze nie zdążyłam skomentować, a tu już pierwszy rozdział :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę ciekawie :) Bardzo spodobał mi się opis restauracji Hermiony. Bez problemu ją sobie wyobraziłam :)
Co tu dużo pisać. Jest świetnie :D
Dziękuję :) Bardzo się cieszę, że się podoba.
UsuńWitaj Edge! ;*
OdpowiedzUsuń"Ukryte demony" będą kolejnym niesamowitym opowiadaniem. Już przeczuwam te zwroty akcji i tą atmosferę. Bezapelacyjnie to opowiadanie jest o wiele poważniejsze i dojrzalsze od "Bez definicji". Charakter tego opowiadania czuć już od pierwszego zdania. ; )
Mam nadzieję, że od razu nie połączysz Draco i Hermiony tylko będziesz ich powoli ze sobą oswajać. Jednakże myślę, że to Hermiona wyciągnie Draco z dołka. ; ) Tak sobie myślę, że Blaise dobrze wiedział, kim jest ta nieznajoma piękność w czerni :D Wiedziałam, że to będzie Hermiona! :D
W Ministerstwie Magii panuje takie przygaszenie, zrezygnowanie.
Zazdrość - to takie typowe dla Rona. Nie dziwię się, że Hermiona odeszła od niego. Sama nie wytrzymałabym z takim facetem. Ron mógłby dać spokój Mionie.
Mam nadzieję, że Hermiona stworzy z Draco trwały związek oparty na miłości i zaufaniu. Nie mogę się doczekać już tych scen Dramione. :D
Bardzo mnie cieszy ten fakt, że rozwijasz się i nie zaprzestajesz pisać. ;*
Pozdrawiam Lily ;*
P.S Życzę Ci weny i wiele pomysłów. Strasznie mi się spodobało to opowiadanie! :D
P.S2 Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale wczoraj nie miałam jak i do tego zachorowałam. ;(
Rzeczywiście to opowiadanie będzie zupełnie inne od BezDefinicji. Jeszcze jestem w trakcie przyzwyczajania się do zmiany atmosfery itd. :)
UsuńTo łączenie Draco i Hermiony będzie trwało dość długo, ale nie będziecie tego odczuwać :)
Zapowiada sie super :) Hermiona w krotkich wlosach? Pierwszy raz sie z czyms takim spotykam i lubie to! ;) Mam tylko nadzieje, że stan psychiczny Malfoya niebawem sie polepszy :) A tak z ciekawości, nie wiem czy ktoś juz o to pytal, bedziesz łączyła Ginny z Blaisem?
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac nowego rozdzialu, pozdrawiam, Julka :)
Jeszcze nie wiem co z Ginny i Blaisem. Trochę to już przereklamowane itd, ale się zastanowię :)
UsuńMam cichą nadzieje, że tego nie zrobisz..ale oczywiście Twoja decyzja i mimo wszystko pozostane wierną fanką!! ;) Julka
UsuńSiedzę sobie na oknie i rozmyślam nad tym rozdziałem.Draco w depresji,Hermiona z krótkimi blond włosami,a do tego opaska.Na myśl przyszła mi od razu Sam z The Perks of Being a Wallflower,albo jak kto woli Charlie.Muszę przyznać,że zagrała w filmie bardzo dobrze,a do tego była taka zadziorna.Okropnie mnie ten film wzruszył,za drugim razem łzy mi leciały po policzkach.
OdpowiedzUsuńPotem pomyślałam,że opowiadanie chyba będzie wzorowane właśnie na tym filmie,racja?Ten sam motyw,ale może inaczej to rozegrasz,kto wie :)
Będę stałą czytelniczką,dlatego spodziewaj się moich komentarzy :)Zaciekawiłaś mnie,a do tego piszesz bardzo dobrze,nie wyłapałam błędów:)
Trzymaj się ciepło :)
Caroline [noli-irritare-draco]
Filmem ,,Charlie" inspirowałam się co do wyglądu Hermiony :) Reszta będzie raczej mało związana z The Perks :) Ja obejrzałam film dwa razy i bardzo mi się spodobał.
UsuńBardzo się cieszę, że opowiadanie ci się spodobało i że będziesz tu stale wpadać. Właśnie pracuję nad nowym rozdziałem :)
Podoba mi się. Lecę do kolejnego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńD.