-
OBUDŹ SIĘ, DO CHOLERY JASNEJ! POBUDKA! NO JUŻ! NA GODRYKA, SALAZARA, MERLINA I
NIE WIEM KOGO JESZCZE! OTWÓRZY OCZY TY IDIOTO! - głośny krzyk rozdarł
powietrze. Draco zachłysnął się, by po chwili poczuć mocny wstrząs. Oczy
zamknęły mu się na kilka sekund, a gdy ponownie je otworzył, nie mógł uwierzyć
w to, na co patrzy.
-
Żyję? - wycharczał, zdając sobie sprawę, że serce nadal mu bije.
-
Żyjesz - usłyszał odpowiedź.
-
Ja pierdolę - wyszeptał Draco.
-
Taa... Dokładnie, bracie - silna, męska dłoń poklepała Malfoya po ramieniu.
-
Gdzie ja jestem? - spytał, próbując się podnieść. Żebra zdawały się trzeszczeć
jak pokład statku, walczącego ze sztormem.
-
Lepiej się nie ruszaj - blondyna przytrzymały czyjeś dłonie.
-
Syriuszu... - Draco spojrzał w czarne oczy przyjaciela. Siedział na brzegu
łóżka i uśmiechał się łobuzersko, jak za dawnych czasów.
-
Hmm - mruknął mężczyzna, dając znać, że słucha.
-
Udało nam się? - spytał Malfoy zachrypniętym głosem.
-
Tak, udało się. Śmierciożercy gniją w Azkabanie
- odpowiedział Black. Na wzmiankę o więzieniu, delikatnie się skrzywił.
Jakby wspomnienia z tamtych lat były dla niego najgorszymi w życiu. I właściwie
były.
-
Nie mogę uwierzyć. A co z aurorami? Straciliśmy kogoś? - Draco poruszył się
nieznacznie, a ból przeszył mu klatkę piersiową. Zacisnął zęby i powstrzymał
jęk.
-
Nie ma strat w ludziach. Ministerstwo miało przewagę liczebną. Wszyscy są cali
i zdrowi... No, oprócz ciebie - Syriusz wstał, by po chwili podać blondynowi
fiolkę z eliksirem. Chłopak wypił zawartość, delikatnie się krztusząc. Czuł się
tak, jakby płuca nie chciały mu się unosić.
-
Czym mnie trafili? - spytał, gdy płyn o okropnym smaku i zapachu przestał
drażnić mu nozdrza.
-
Nie jesteśmy pewni, ale prawdopodobnie Rictusempra albo Cruciatus - odparł
mężczyzna. Minę miał nieciekawą, a w oczach tliło się zmęczenie.
-
To był Rowle. Widziałem go - powiedział Draco, po czym nagle zaczął się
krztusić. Syriusz uniósł go delikatnie za ramiona, przywracając normalny
oddech.
-
Rowle nie żyje. Harry zabił go zaraz po ataku na ciebie.
-
Świetnie, jeden problem z głowy. A tak w ogóle, co ty tu robisz? Nie powinieneś
być teraz w szkole, panie Flamme? - Draco starał się uśmiechnąć, lecz ból nie
pozwolił mu na to.
-
McGonagall kazała mi tu przyjść i się tobą opiekować - odpowiedział, siadając
na fotelu obok łóżka.
-
A co z Hermioną? Wie cokolwiek? - blondyn oderwał wzrok od Syriusza i zmierzył
spojrzeniem otoczenie. Leżał na łóżku w sypialni na poddaszu. Na kominku i
szafkach stały ramki. A w jednej z nich tkwiła ruchoma fotografia brązowowłosej
dziewczyny.
-
Nie, nic nie wie - usłyszał odpowiedź, jakby od rozmówcy dzieliły go kilometry.
-
I tak ma zostać - wyszeptał Draco, nadal wpatrując się w zdjęcie. Była na nim
taka szczęśliwa, uśmiechnięta.
-
Wydobrzejesz za kilka tygodni. Dopiero wtedy będziesz mógł... - zaczął Syriusz,
widząc zaszklone oczy blondyna.
-
Tak, wiem. Co najmniej miesiąc będę musiał czekać, by ją zobaczyć - westchnął,
po czym zasłonił twarz dłońmi. Nie potrafił się cieszyć wygraną, nie potrafił
się uśmiechnąć. Jedyne czego teraz pragnął, było daleko stąd. W końcu nadszedł
czas, gdy nie było już żadnego zagrożenia, a oni nadal musieli na siebie czekać.
Bolało to jeszcze bardziej niż rana po klątwie.
-
Jeszcze chwila, a będziesz miał ją dla siebie. Powiem szczerze, że jej też nie
jest łatwo. Gdy dzisiaj rano pojawiłem się na śniadaniu, siedziała w kącie i
chyba płakała.
-
Błagam... Nie pomagasz mi - syknął Draco.
-
Przepraszam.
-
Opowiedz mi coś - Malfoy zamknął oczy i wsłuchał się w ciszę.
-
O czym? - spytał Syriusz po dłuższej chwili.
-
O czymkolwiek. O czymś wesołym. Mam dość koszmarów.
-
Pamiętasz naszą rozmowę nad jeziorem? Oczywiście, że pamiętasz! Jak można
zapomnieć o czymś takim! Był środek lata. Wybraliśmy się tam nocą, by nikt nas
nie przyłapał. Siedzieliśmy na pomoście, a ty opowiadałeś mi o ostatniej kłótni
z ojcem. Nawet nie wiesz, jak wściekły wtedy byłem. Nic nie mogłem zrobić, nie
mogłem zareagować. A ty cierpiałeś we własnym domu... - zaczął opowiadać
mężczyzna.
-
Miało nie być żadnych tragedii - mruknął Draco, nie unosząc powiek.
-
Cierpliwości! Wtedy chciałem odciągnąć twoją uwagę od tego wszystkiego.
Zacząłem opowiadać jakieś bujdy, jak to mam w zwyczaju. Ale powiedziałem też
kilka sensownych rzeczy - Syriusz oparł się wygodniej na fotelu i spojrzał na
Malfoya. Nadal tkwił z zamkniętymi oczami, ale z pewnością słuchał.
-
Wiem o co ci chodzi - powiedział.
-
Ale nie psuj mi opowieści! - warknął Black. Gdyby nie stan chłopaka, dostałby
już w głowę - Chcę ci tylko przypomnieć, że moja słowa zaważyły na twoim całym
życiu - skończył, po czym uśmiechnął się, widząc, że Draco unosi powieki z
zaciekawieniem.
-
O czym ty mówisz? - spytał, marszcząc
brwi.
-
A widzisz! Jednak czymś jestem w stanie cię zaskoczyć. Tamtej nocy powiedziałem
ci, że...
-
Że nie ma definicji miłości. Takiej rzeczy nie da się nazwać. Kiedyś znajdziesz
się we właściwym miejscu, o właściwej porze i spotkasz osobę, która obdarzy cię
uczuciem większym od czegokolwiek. O miłości mówi się szeptem, więc musisz
bardzo dobrze się wsłuchać, by wiedzieć, że kochasz - wyrecytował z pamięci
Draco.
-
Dokładnie - Syriusz uśmiechnął się znowu - A tej samej nocy te same słowa powiedziałem
Hermionie Granger - dodał, obserwując dokładnie przyjaciela.
-
Dziękuję - szepnął Draco, zwracając wzrok w stronę Blacka.
-
Nie ma za co.
***
Hermiona leżała na łóżku, a łzy
moczyły jej poduszkę. Miała dość, czuła się zmęczona, bezsilna. Od misji minęły
cztery najdłuższe tygodnie jej życia. Nie liczyła już ile razy wybuchała
płaczem, nie liczyła ile razy trzeba było ją ratować przed upadkiem. Zemdlała
kilka minut po tym, jak w Proroku Codziennym wypatrzyła tytuł ,,Śmierciożercy w
Azkabanie". Wyrwała gazetę z rąk zdezorientowanego pierwszoroczniaka,
szukała najmniejszej wzmianki o
Draconie. Nic, żadnego zdania, choćby potwierdzenia, że przeżył. Nie
miała informacji, McGonagall unikała jej jak ognia, a Bastian nagle gdzieś
zniknął. Po tygodniu Hermiona przestała nawet i na to zwracać uwagę. Czuła się
coraz gorzej. Nie obchodziło jej to, że misja się udała. Miała w głowie tylko
jedną myśl. Żeby on wrócił...
-
Hermiono! Wstawaj! Otwórz mi! Już! - głośne pukanie do drzwi zmusiło dziewczynę
do uniesienia głowy.
-
Spadaj, kimkolwiek jesteś! - wrzasnęła, chwytając najbliższy przedmiot. Wazon
roztrzaskał się na ścianie z hukiem.
-
Otwieraj, albo zaraz wyważę te głupie drzwi! - po drugiej stronie słychać było
szamotaninę z klamką.
-
Na Godryka! - mruknęła Hermiona, po czym niechętnie wstała z łóżka i otworzyła
drzwi. Gdyby była w normalnym stanie, zapewne już pokładałaby się ze śmiechu.
Blaise Zabini we własnej osobie stał kilka metrów od wejścia, zamierzając je
stratować. Wyglądało to całkiem zabawnie, ze względu na garnitur, który miał na
sobie.
-
Co ty wyrabiasz?! Dlaczego jeszcze nie jesteś gotowa?! - wrzasnął, wciągając ją
za sobą do dormitorium. Dopiero po kilku sekundach zauważył łzy, spływające
dziewczynie po policzkach.
-
Merlinie... - westchnął, pomagając gryfonce usiąść na brzegu łóżka. Wyglądała
żałośnie, szczególnie w porównaniu do odświętnie ubranego Zabiniego.
-
Nigdzie nie idę - powiedziała, odważnie unosząc głowę.
-
Nie rób scen! Musisz tam być - odparł automatycznie, po czym zaczął się rozglądać.
Hermiona nie zdążyła zaprotestować, a on już otwierał drzwi jej szafy.
-
Zostaw to! - krzyknęła, zrywając się z miejsca - Nigdzie się nie wybieram!
-
Nie zachowuj się jak dziecko, Granger! Idziesz na ten pieprzony bal, czy tego
chcesz, czy nie - odrzekł, wciskając jej do ręki czarną sukienkę. Dziewczyna
spojrzała na materiał, a łzy zaczęły spływać po jej twarzy z jeszcze większą
częstotliwością.
-
Nie włożę tego - rzuciła w ślizgona ubraniem z miną wojowniczki.
-
Niby dlaczego? - spytał, chwytając sukienkę. Wydawała mu się być idealna na
taką okazję. Wyciągnął ją przed siebie i obejrzał w padającym przez okno
świetle. Dopiero po chwili skojarzył fakty i uderzył się w czoło otwartą ręką.
Ta kreacja musiała kojarzyć się Hermionie z Draconem. Lato we Włoszech.
-
Przepraszam - bąknął, po czym odwiesił sukienkę i zaczął szukać innej. W
przepastnej szafie nie odnalazł jednak niczego fascynującego.
-
Błagam cię, Granger. Musisz iść. Zginę tam bez ciebie. Przecież wszyscy będą
się pytać o te cholerne dekoracje - poddał się i ukucnął przy dziewczynie.
Spojrzała na niego przelotnie.
-
Nigdzie nie idę - odparła.
-
Jak jeszcze mam cię prosić? - spytał, klękając przed nią.
-
Wstań, idioto! - wrzasnęła, uderzając go ręką w ramię.
-
Nie wstanę, póki się nie zgodzisz - uśmiechnął się łobuzersko.
-
Dobra! - krzyknęła, unosząc ręce, po czym wstała i wyciągnęła z szafy czarną
sukienkę. Patrzyła na nią przez dłuższą chwilę. Była dla niej częścią
wspaniałych, nie złych wspomnień. Nie miała innego wyjścia. Z taką myślą weszła do łazienki,
pozostawiając ślizgona w swojej sypialni.
-
Nienawidzę cię! - wrzasnęła jeszcze w stronę drzwi.
***
-
Wyjdziesz stamtąd?! - krzyk chłopaka wybudził Hermionę z transu. Stała
naprzeciw lustra i wpatrywała się w efekty swojej ciężkiej pracy. Na szczęście
udało się zamaskować opuchliznę pod zapłakanymi oczami.
-
Już idę! Wyciągnij moje buty spod łóżka. Czarne na obcasie - odpowiedziała,
poprawiając jeszcze raz staranny makijaż. Usłyszała stłumione przekleństwa
chłopaka, po czym otworzyła drzwi i wyszła z łazienki. Blaise tkwił na kolanach
przy jej posłaniu i ręką szukał zagubionych butów. Dopiero gdy dziewczyna
klasnęła w dłonie, odwrócił się w jej stronę. Wyglądał jak trafiony Drętwotą.
Patrzył na Hermionę z rozdziawionymi ustami.
-
I jak? - spytała, okręcając się na środku sypialni. Sukienka wirowała wokół jej
kolan jak tamtego lata we Włoszech. Włosy miała rozpuszczone, lekko pofalowane,
a delikatny, zmysłowy makijaż podkreślał kolor jej tęczówek.
-
Jesteś cudotwórcą! Wyglądasz przepięknie - odrzekł ślizgon, gdy zdołał się
otrząsnąć.
-
Przyznaję, trochę musiałam nad tym wszystkim popracować - Hermiona poprawiła
fryzurę, po czym odebrała od chłopaka czarne szpilki. Włożyła je szybko i
zaczęła kręcić się po pokoju w poszukiwaniu perfum. Zabini obserwował jej pełne
gracji ruchy. Nigdy by się nie spodziewał, że właśnie ta dziewczyna potrafi z
taką zwinnością poruszać się na obcasach.
-
Masz piętnaście minut, Granger. I jeszcze muszę odebrać swojego gościa -
powiedział, stając przy drzwiach.
-
Gościa? - dziewczyna odwróciła się do niego z zaciekawioną miną.
-
Zaprosiłem Alice. W dzisiejszym balu biorą udział delegacje. Sama wypisywałaś
zaproszenia. Coś nie tak z twoją pamięcią? - roześmiał się, widząc wyraz jej
twarzy.
-
Och, no tak - posmutniała odrobinę, przypominając sobie, że Diabeł będzie miał
okazję zobaczyć się ze swoją dziewczyną. Ona też chciałaby mieć taką możliwość.
-
Wszystko dobrze? - pytanie Zabiniego
znów wybudziło ją z transu.
-
Tak, oczywiście. Chodźmy - odparła, po czym chwyciła torebkę i wyszła z
dormitorium. Blaise szedł tuż obok, uśmiechając się raz po raz do mijanych
uczniów.
-
Wszyscy na ciebie patrzą, Granger - powiedział, gdy schodzili po schodach do
głównego holu. Hermiona rozejrzała się i rzeczywiście stwierdziła, że większość
par oczu utkwionych jest właśnie w niej.
-
Nie ma na co się patrzeć - mruknęła w odpowiedzi.
-
Jest. Uwierz mi, że jest - delikatnie szturchnął ją w żebra, na co zareagowała
ciosem torebką.
-
Nie denerwuj mnie dzisiaj. Jestem na skraju wytrzymałości - syknęła, po czym
uruchomiła wymuszony uśmiech. Szła z gracją między zebranymi w holu parami,
kiwała głową do osób z innych szkół. Zachowywała się jak prawdziwa gospodyni,
przewodniczka całej imprezy. Zabini podziwiał ją, idąc tuż obok. W końcu
znaleźli się niedaleko drzwi wejściowych. Blaise rzucił się do przodu, by po
chwili unieść w powietrze swoją ukochaną. Alice zaniosła się perlistym,
doskonałym śmiechem. Hermiona skinęła do niej głową, po czym uśmiechnęła się i
ruszyła w swoją stronę. Widok szczęśliwej pary wzbudził w niej jeszcze większy
ból. Szła między tłumem, starając się nie potknąć. Serce biło jej mocno, jakby
chciało się wyrwać z piersi. Nagle coś zatrzymało dziewczynę w pół kroku.
-
Hermiona! - roześmiany rudzielec stanął tuż przed nią.
-
Ronald!? Co ty tu robisz? - syknęła, stawiając krok w tył. Chciała być od niego
jak najdalej.
-
Jak to co? Dostałem zaproszenie. Jako absolwent i takie tam - odparł z
gigantycznym uśmiechem na ustach. Hermiona skrzywiła się nieznacznie.
-
Przepraszam, nie mam czasu na rozmowy - powiedziała na jednym wdechu i
spróbowała go wyminąć. Złapał ją za nadgarstek i uniemożliwił jakikolwiek ruch.
-
Zostań - szepnął, patrząc jej w oczy.
-
Zostaw mnie, Ronaldzie - wydusiła z siebie, czując coraz mocniejszy uścisk na swojej
dłoni.
-
Hermiono... Proszę, porozmawiajmy. Przecież dostałaś mój list - odparł, wciąż
jej nie puszczając.
-
Jeśli zaraz nie zabierzesz swojej łapy, odgryzę ci ją! - czyjś głos nagle
rozległ się tuż przy nich. Gryfonka uniosła wzrok i z ulgą stwierdziła obecność
Zabiniego. Stał wyprostowany przy dziewczynie, a Alice kryła się za jego
plecami.
-
To nie twój interes - odparł Ron, rzucając ślizgonowi nienawistne spojrzenie.
Uścisk na dłoni Hermiony odrobinę zelżał, ale dziewczyna nadal nie mogła uciec.
-
Albo puścisz ją w tej sekundzie albo z przyjemnością cię stąd wywalę - Blaise
znalazł się niebezpiecznie blisko. Wyglądał na wściekłego, oczami ciskał
pioruny.
-
Odwal się - syknął Weasley. Hermiona rozejrzała się po holu. Na szczęście nikt
nie zauważył toczącej się w tłumie sceny. Alice posłała w stronę dziewczyny
uspokajający uśmiech, który miał mówić, że wszystko będzie dobrze.
-
Puszczaj ją, Łasico! - wrzasnął Zabini, po czym niezauważalnie wyciągnął
różdżkę i wbił ją między żebra Rona.
-
Panie Weasley! Proszę puścić pannę Granger - McGonagall zjawiła się niemal
znikąd. Rudzielec natychmiast puścił dziewczynę, która wylądowała w ramionach
Alice. Blondynka uspokajała ją przez chwilę.
-
Przepraszam, pani profesor - mruknął niechętnie Weasley.
-
Ty szumowino! - warknął z pogardą Blaise. Nienawidził takiego zachowania wobec
kobiet.
-
Proszę się uspokoić, panie Zabini - nauczycielka odsunęła chłopaka na
bezpieczną odległość - Dziś jest wyjątkowy dzień, potrzebny jest spokój -
dodała, patrząc po wszystkich.
-
Nie widziała pani, co ten idiota robił? Przecież zostanie jej siniec - ślizgon
spojrzał w oczy Hermiony, które delikatnie się zaszkliły. Tak bardzo chciał, by
ten wieczór był dla niej udany... Jak zwykle plany szlag trafił.
-
Dlatego będę musiała rzucić na pana Weasleya barierę - uśmiechnęła się pod
nosem McGonagall, po czym wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała formułkę. Rona
odrzuciło delikatnie na kilka metrów. Nie był w stanie zbliżyć się do Hermiony
- Zaklęcei potrwa do jutra rana.
-
Chociaż tyle - szepnął Blaise, po czym chwycił pod rękę Alice. Drugą dłoń podał
gryfonce. Przyjęła ją bez słowa.
-
Uważajcie na siebie - powiedziała McGonagall przyciszonym głosem. Trójka
czarodziei kiwnęła posłusznie głowami.
-
Wszystko w porządku? - Alice spojrzała z niepokojem na Hermionę. Dziewczyna
patrzyła przed siebie, starając się walczyć ze łzami.
-
Tak, nic się nie stało. Dziękuję, Blaise - odparła nieobecnym głosem.
-
Nie ma za co, Granger - uśmiechnął się do niej delikatnie. Widać było, że
obecność Alice dodaje mu pewności siebie. Zatrzymali się nagle przed wrotami
wielkiej sali.
-
Obiecujemy, że tego wieczora zapomnisz o wszystkich zmartwieniach - blondynka
uścisnęła Hermionę, po czym Blaise wyciągnął przed siebie różdżkę i drzwi
zaczęły się otwierać. Uczniowie zebrani w holu zamarli, jak woskowe figury.
Dopiero po dłuższej chwili milczenia, tłum zaczął posuwać się powoli do przodu.
Zarówno Hogwartczycy, jak i delegacje z innych szkół, przyglądały się z
oszołomieniem nowym dekoracjom. Wszystkim zaparło dech w piersiach, gdy zdali
sobie sprawę, że przy wejściu zostały wyczarowane ogromne, szerokie schody o
marmurowych stopniach. Zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Sala wyglądała
cudownie, jak ze snu. Na końcu pomieszczania, nad stołem nauczycielskim wisiały
herby czterech domów. Sufit został zaczarowany w zupełnie inny, nieznany
wcześniej sposób. Gdy spojrzało się w górę, gwiazdy zdawały się spadać. Był jak
gdyby połączone w idealną całość z resztą dekoracji. Po prawej i lewej stronie
stały okrągłe stoły z białymi obrusami i kryształową zastawą. Świece unosiły
się nad blatami. Zostały zaczarowane, więc nie potrzebowały żadnego podparcia.
Środek sali zamienił się w gigantyczny parkiet, nad którym górował ogromny,
misternie zdobiony żyrandol. Dodatkowo w pomieszczeniu umieszczono ogromną
ilość białych kwiatów. Wielka sala prezentowała się wspaniale. Hermiona z dumą
obserwowała wyniki swojej pracy, ściskając jednocześnie dłoń Zabiniego.
-
Zadowolona? - spytał, gdy zeszli ze schodów i zatrzymali się niedaleko stołu
nauczycielskiego.
-
Jak nigdy - odparła, posyłając mu szeroki uśmiech. Teraz wiedziała, że ślizgon
miał rację. Satysfakcja chociaż na chwilę przysłoniła jej problemy.
-
Dobrze, że postanowiliśmy urządzić bal maskowy dopiero jutro. Inaczej teraz
mielibyśmy problem - roześmiał się chłopak, wodząc wzrokiem po sali. Wszyscy
wyglądali zupełnie inaczej niż zazwyczaj, ale ze względu na odsłonięte twarze,
po jakimś czasie udawało się je rozpoznać.
-
Masz rację. Jutro będzie dopiero prawdziwa zabawa - odparła gryfonka.
-
Czyli masz zamiar jutro przyjść? - spytał z rozbawieniem w głosie. Wiedział, że
widok sali zadziała w ten sposób na Hermionę. Końcowe prace nad dekoracjami
odbywały się bez jej udziału, więc efekt końcowy miała okazję zobaczyć dopiero
teraz.
-
Tak, chyba się skuszę - powiedziała, po czym odsunęła się od ślizgona,
pożegnała z Alice i zniknęła w tłumie.
-
Jak będziesz ubrana? Muszę wiedzieć, bo inaczej cię nie rozpoznam - krzyknął za
nią Blaise.
-
Będziesz musiał zgadywać - odkrzyknęła w odpowiedzi, po czym pomachała i
kompletnie zagłębiła się między ludźmi. Chodziła po sali i przypatrywała się
wszystkim. Widziała wiele znajomych twarzy jeszcze z czasów Turnieju
Trójmagicznego. Nagle zatrzymała się w pół kroku.
-
Zaraz... Czy ja go zaprosiłam? - spytała samą siebie. Przez cały ten mętlik w
głowie, nie pamiętała już, czy wysłała zaproszenie.
-
Masz na myśli mnie? - męski głos rozległ się tuż przy jej uchu. Odwróciła się
natychmiast, wpadając w silne ramiona.
-
Wiktor!
-
Witaj, Hermiono - pocałował ją w oba policzki i odsunął na długość ramion.
-
Cześć - odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
-
Wyglądasz fantastycznie! - orzekł, mierząc ją wzrokiem.
-
Dziękuję - gryfonka uwolniła się z uścisku chłopaka.
-
Co u ciebie słychać? Dawno nie dostałem od ciebie listu - zaczął rozmowę Krum.
-
Jakoś nie było czasu - powiedziała dziewczyna, spuszczając wzrok. Rumieńce
pojawiły się na jej twarzy.
-
Nie było czasu? Hermiono... - zatrzymał ją nagle i zmusił, by na niego
spojrzała.
-
Co? - rzuciła, starając się na niego nie patrzeć.
-
Cholera! Zakochałaś się! - powiedział jak najbardziej naturalnie, po czym
przytulił przyjaciółkę.
-
Wcale nie! - skarciła go wzrokiem.
-
Wcale, że tak - szturchnął ją delikatnie w bok.
-
Dobra... - poddała się w końcu. Wiedziała, że przed Wiktorem ciężko był
cokolwiek ukrywać.
-
Na sali jest ten szczęściarz? Może mi go przedstawisz? - zagadnął Krum.
Hermiona natychmiast odrobinę się spięła.
-
Nie ma go tutaj, przykro mi - odparła, czując, że łzy zaczynają napływać jej do
oczu.
-
Och, przepraszam. Pewnie mieszka gdzieś daleko i nie mógł przyjechać. Nie będę
już więcej pytać - brunet zatrzymał się przy stoliku z winem i podał Hermionie
kieliszek.
-
Dziękuję - odrzekła, wiedząc, że Wiktor zrozumie, że jest mu wdzięczna za to,
co powiedział, jak i za wino.
-
Wspaniale to urządziliście. Nie widziałem lepszych dekoracji nigdy w życiu -
Bułgar wskazał dłonią na salę.
-
Staraliśmy się - usłyszeli czyjś głos za swoimi plecami. Odwrócili się,
dostrzegając wysokiego ślizgona w towarzystwie szczupłej, pięknej blondynki.
-
Wiktorze, to Blaise Zabini. Pomagał mi przy organizacji. A to jego przepiękna
dziewczyna Alice Blanchard - Hermiona przedstawiła znajomych z uśmiechem na
ustach.
-
Słynny Wiktor Krum. Miło poznać - Blaise podał chłopakowi dłoń.
-
Hermiono, Blaise chciał ci o czymś przypomnieć - powiedziała Alice, ściskając
ramię ślizgona.
-
Ach! Pamiętaj, że jutro w południe trzeba zmienić dekoracje. Musisz przy tym
być. W końcu to twój autorski projekt - Zabini mówił jak nakręcony.
-
Oczywiście. Przyjdź po mnie jutro o dwunastej, jeśli w ogóle będziesz w stanie
chodzić - roześmiała się Hermiona. Pamiętała każdą szkolną potańcówkę, z której
Blaise był po prostu wynoszony. Zazwyczaj przez Dracona.
-
Postaram się nie wypić za dużo. Tobie też radzę uważać - poklepał ją po
ramieniu, po czym zbliżył się - Mówię poważnie. Nie przesadź - szepnął jej do
ucha.
-
Jasne - mruknęła w odpowiedzi.
-
Zaraz odbędzie się oficjalna część. Chodźcie do przodu - Alice wskazała gestem
podest na końcu sali. Czwórka czarodziei podeszła do niego i zaczęła słuchać
przemówienia profesor McGonagall.
***
Zabawa trwała od dobrych kilku
godzin. Minęła północ, a tłum w sali nadal się nie zmniejszał. Co najmniej
połowa ludzi wirowała na parkiecie. Reszta siedziała przy stołach, pijąc,
rozmawiając lub jedząc. Hermiona należała do tej drugiej części. Skryła się w
kącie pomieszczenia i kręciła nadgarstkiem ręki, w której trzymała kieliszek z
białym winem. Wcześniej dała się porwać kilka razy na parkiet. Mimo że uwielbiała
tańczyć, dziś nie sprawiało jej to przyjemności. Za każdym razem dziękowała
grzecznie partnerowi i wracała na swoje miejsce. Od około dwudziestu minut
odmawiała kolejnym mężczyznom. Wolała siedzieć samotnie i myśleć. Przed oczami
miała stalowe tęczówki. Zawsze, wszędzie, gdziekolwiek spojrzała. Można było to
nazwać obsesją, ale gryfonka wiedziała, że po prostu tęskni. Draco powinien być
tu z nią. Powinien trzymać ją z rękę, uśmiechać się. Ale go nie było. Hermiona
nie pozostawiała sobie żadnych złudzeń. Czuła się wrakiem człowieka bez tej
jednej, jedynej osoby. Jakby zabrano jej tlen. Zerkała co jakiś czas w stronę
szalejącego na parkiecie Zabiniego. Nie wypuszczał Alice z objęć co najmniej
przez ostatnie dwie godziny. Wirowali między innymi parami, a uśmiechu nie
schodziły im z twarzy. Bolało, tak cholernie bolało. Gryfonka zmuszała się do
patrzenie w inny punkt sali, ale za każdym razem w tłumie dostrzegała
szczęśliwych zakochanych. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek te dwie osoby
zostały rozdzielone. Czy przez długi czas musieli żyć z dala od siebie? Czy
musieli zmagać się z takimi trudnościami jak ona sama i Draco? Dałaby sobie
rękę uciąć, że tylko ona miała za sobą coś takiego. Hermiona Granger.
Dziewczyna, która nigdy nie może zaznać szczęścia. Tak nazywała samą siebie od
kilku dni. Najchętniej zostawiłaby to wszystko daleko za sobą, uciekła daleko,
daleko stąd. Pragnęła spokoju, którego mogła zaznać w ramionach tylko jednego
mężczyzny. Którego nie było. Nawet wino przestało jej smakować. Z obrzydzeniem
odstawiła kieliszek na stół. Przynajmniej Blaise nie będzie miał problemów z
jej kacem. Siedziała jeszcze przez chwilę, po czym nagle zerwała się z miejsca.
Nikt nie zauważył, że wychodzi. Biegła korytarzami na oślep, a stukot obcasów
odbijał się echem od ścian. Łzy zaczęły spływać dziewczynie po policzkach.
Miała dość. Tego było już dla niej za wiele.
---
Wstawiam dzisiaj, bo jutro będę miała urwanie głowy. Mam nadzieję, że się spodobało. Rozdział trochę dłuższy- 8,5 strony worda. Proszę, wyrażajcie swoją opinię :) To dla mnie bardzo ważny rozdział itd.
Proszę też te osoby, które jeszcze nie przeczytały poprzedniego rozdziału o przeczytanie i podanie swojej opinii :)
Pozdrawiam :*
Super rozdział, czytając go miałam nadzieje , że nagle pojawi się Draco. W następnej części będzie bal maskowy, więc pewnie wtedy on się pojawi ?;) Nie mogę się doczekać, dodaj jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńWeny!
Ruda ;)
Draco nie zrobi niespodzianki Hermionie podczas balu :) Dla mnie to już trochę oklepane. Ale możecie liczyć na wiele emocji w następnym rozdziale. W najmniej oczekiwanych momentach :)
UsuńNie nie nie nie!!! Jak to nie zrobi niespodzianki ??!! Nie! Ona jest taka smutna. Oni muszą się spotkać wreszcie. Ach jakbym chciała by on na tym balu masowym zaprosił ją do tańca a ona taka już znudzona będzie chciała odmówić ale w ostatniej chwili poczuje woń jego perfum i rzuci mu się w ramiona !! Tak pięknie. No ale to jest rzeczywiście oklepane. Pewnie wszyscy właśnie tak myśleli więc nie dziwię się że tak nie napisałaś. Ogólnie rozdział magnific. Bajecznie. I ona w tej sukience. I ronald oczywiście. I Mcsztywna z tym zaklęciem ( szkoda że trwa tylo jeden dzień). No nic. Trzymam za ciebie kciuki Draco. Zdrowiej smoku.
OdpowiedzUsuńSorki za błędy ale pisze na komórce....
No niestety niespodzianki dla Hermiony podczas balu nie będzie :) To strasznie przewidywalne i staram się nie kopiować pomysłów innych itd.
UsuńDraco jest w stanie stabilnym. Na pewno nie umrze :)
I co ja mam napisać ¿¿¿ Skończyły mi się określenia dla twego talentu i tego cudnego opowiadania. Mam - supermegaekstraboskicudownygenialnyniezwykły ... Hahahahahhahaha
OdpowiedzUsuńBiedna Mionka :( Tęskni tak strasznie, ale draco też nie ma lekko
Weny
Haha :) Najbardziej złożone określenie, którego użyto wobec mnie. Haha. Dzięki :*
UsuńMionie jest ciężko, rzeczywiście. Draco chyba cierpi bardziej - jeszcze ta misja itd. Ma dużo więcej na ramionach, tyle że tego tak nie pokazuje.
Rozdział bardzo fajny, ale czuje ogromny niedosyt, że Draco się jednak nie pojawił.
OdpowiedzUsuńHermiona bardzo cierpi, on pewnie też. Boje się ich spotkania ale zarazem chce je jak najszybciej.
Co tu dużo mówić, zachowanie Rona mnie wcale nie zaskakuje, jest takim samym idiotą jak zawsze. Jakoś nie specjalnie za nim przepadam. Jest taki "bezpłciowy".
Teraz z wielkim wyczekiwaniem czekam na kolejny rozdział i liczę, że pojawi się szybko.
Pozdrawiam:))
Draco i Miona bardzo cierpią, walczą sami ze sobą.
UsuńRona nie lubię, więc w moim opowiadaniu nigdy nie będzie... zbyt ciekawy :)
Kolejny rozdział mam już prawie gotowy :)
Walczą sami ze sobą, ale jak mniemam będzie im to wynagrodzone.
UsuńRon to ogólnie mało ciekawa postać, jest wiele więcej innych zdecydowanie bardziej interesujących.
Cieszy mnie bardzo, że rozdział się tworzy, nie mogę się go doczekać.
Mam łzy w oczach przez ostatnie opisy... On musi do niej szybko wrócić! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i prolog nowej historii:)
OdpowiedzUsuńBardzo się skupiłam nad tymi opisami, żeby było idealnie itd. :)
UsuńProlog nowej historii zbliża się wielkimi krokami.
Jak zwykle zachwycona.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się spotkanie Rona i Hermiony, i nie miałam pojęcia że do niego dojdzie.
Ach wyobrażam sobie jego minę jak się dowie z kim jest.
Ach i szkoda mi w tym wszytskim Hermiony.
Ona bardzo cierpi chociaż stara się być dzielna.
Na pewno było jej trudno widzieć Bleisa w towarzystwie Alice.
On chociaż miał swoje chwile radości a ona?
Aj aż miała łzy w oczach w tym momencie.
Biedna... biedna Hermiona.
I jak wpsominam podziwiam cię.
Masz mało czasu i dajesz radę dodawać rozdziały w rekordowym tępię to dla mnie niezwykłe.
Pozostaje czekać na kolejny i wiem że będzie nie długo.
pozdrawiam serdecznie
Nowy rozdział jest już prawie gotowy :) Postaram się go szybko skończyć, ale nie mam pojęcia, kiedy mi się to uda :)
UsuńSuper rozdział chodz mam nadzieje że wczesniej sie spotkaja szkoda mi ich zakochani:))
OdpowiedzUsuńJestem w szkole i nie mogę sobie pozwolić na łzy - a szkoda, bo to było naprawdę piękne <3 Brak mi słów *.*
OdpowiedzUsuńDawno nie komentowałam, wybacz - mnóstwo nauki... ;) Ale jestem! Baaaaaaardzo sie ciesze, że nie zamierzasz ujawnić Draco podczas balu, obawiałam sie tego, odkąd wspomniałaś o balu maskowym ;) No w każdy razie juz nie moge sie doczekać, jaki masz pomysł na wielki powrót Dracona! :D Jedyne co mi sie nie podoba, to to, że opowiadanie zbliża sie do końca..ale cóż, bede czekać na kolejne Twoje dzieło ;) Pozdrawiam, Julka :)
OdpowiedzUsuńPowrót Dracona będzie dość...kameralny :) Planuję inne niespodzianki przed całą szkołą itd. :P
UsuńOpowiadanie się kończy, ale zaraz będzie kolejne. Myślę, że nawet będzie lepsze od tego. Bardziej dojrzałe, przemyślane itd.
Co tu dużo mówić. Jak zwykle świetnie :) Jak Ty to robisz, że tak szybko piszesz kolejne rozdziały? :) Naprawdę Cię podziwiam :D masz genialne pomysły :) Twoje postacie bardzo przypadły mi do gustu. Szkoda, że niedługo koniec tego opowiadania, ale już nie mogę się doczekać, co wymyślisz w kolejnym :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*:)
Sama nie wiem jak to robię :) Po prostu siadam i piszę. Nie robię niczego na siłę. Chcę mieć przyjemność z pisania i staram się czerpać pomysły z życia, obserwacji itd.
UsuńKolejne opowiadanie będzie fantastyczne :) Nie będziecie się nudzić. Na pewno będzie więcej ślizgońskiego humoru i więcej tajemnic.
Bardzo fajny rozdział. Szkoda mi Miony, tam zakochane pary, a ona sama... Diabeł ochronił ją przed Weasleyem.. Jakie to słodkie! *.* Niczym rycerz w srebrnej zbroi. ;) Nie lubię Rona, nigdy go nie lubiłam i zawsze go będę nie lubić. On po prostu nie pasuje do Miony.. Nie zauważyłam błędów, ale zwróciłam uwagę na pewne zdanie, a dokładniej na słowo.. Było "uruchomiła sztuczny uśmiech", czy coś w tym rodzaju.. To "uruchomiła" mnie nieco zmyliło. Trochę to dziwnie brzmi w połączeniu z uśmiechem, ale jak kto woli. ;)
OdpowiedzUsuńTeraz, jak czytam Twoje rozdziały, to bierze mnie sentyment, kiedy pomyślę, jak w przeszłości czytałam HP, gdy ona zasłaniała sie nauką i książkami, była zarozumiała, tak Panna-Wiem-To-Wszystko. ;D A tutaj jest dojrzała, zakochana.. No po prostu aż sie łezka w oku kręci. :') Rozczuliłam się.
Wątek z Krumem - super. Bardzo fajnie, że go tu dałaś, a jego spostrzegawczość.. ;D Nic dodać, nic ująć. ;)
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością wymalowaną na twarzy, a na kolejne życzę Ci mnóstwo weny. ;D
Pozdrawiam
Fioletoowa
P.S. Dzisiaj krótko, ale na więcej nie mam już siły. Wybacz..
Blaise ochronił Hermionę, bo obiecał Draco, że będzie to robił :) Bardzo przyjemnie pisało mi się tą scenę, gdy powstrzymywał Rona.
UsuńUruchomienie sztucznego uśmiechu - wymuszenie go, jak gdyby włączenie sobie fałszywego trybu, zasłaniającego emocje.
No cóż. Dość długo mnie nie było, ale wróciłam. Niewiem czy ktoś się cieszy, no ale poki co jestem. Mogłabym przeczytać i nie skomentować, ale komentowanie to dla mnie taki obowiązek. Coś czytam- komentuje.
OdpowiedzUsuńJuż nie przedłużam.
Rozmowy nocą cz. II
McGonagall.. Mimo że miała okazję poznać prawdziwe oblicze Hermiony (tej ślizgońskiej) nadal się o nią martwi. To naprawde z jej strony miłe. Wydaje mi się, że podejrzewała kto był sprawcą nieprzespanych przez Hermionę nocy ;)
I tutaj żeby choć troche się odstresowała, daje jej do zorganizowania bal. I to z kim? Z Zabinim! Już mogę sobie wyobrazić jak szykują sale.
Zabini.. W kolejnym rozdziale pokazuje jak dobrym potrafi byc przyjacielem. Już w poprzednich rozdziałach to pisałam ale napisze jeszcze raz- przyjaciel w dobrych chwilach i złych, mimo wszystko. Oh, jak ja bym chciała mieć takiego przyjaciela. Zresztą kto by nie chciał..
Draco. Akcja. Wszystko idealnie zaplanowane. W sumie to nic nie może się nie udać. A przynajmniej tak myśle.
Jejku, jak ja kocham te ich rozmowy. Są takie dojrzałe. Rozmawiają w sumie o wszystkim i o niczym. Podoba mi się to niezmierni. I po raz kolejny oddaje pokłony w twoją strone za takie pisanie. Podoba mi się w Twoim opowiadaniu to, że Hermiona i Draco, nie rozstają się co dwa rozdziały i co trzy do siebie wracają. Może to dlatego, że są od siebie oddaleni i nie potrafią się kłócić? Niewiem, ale jestem dla nich pełna podziwu, że potrafią przetrwać tak długo z rozłąką. Nie szukają innej połówki, tylko cierpliwie czekają.
Podobno "miłość cierpliwa jest [...]" I tutaj pokazujesz jak bardzo ich miłość jest cierpliwa.
O miłości mówi się szeptem...
Sam tytuł rozdziału mnie poprostu uwiódł. Niby taki prosty, a jednak piękny..
Po raz kolejny pisze- nie mogę się doczekać ich spotkania. Wiem, że zrobisz to spektakularnie, i trzęsę się na samą myśl o tym.
Biedna Hermiona.. Boże, ja bym na jej miejscu umarła, i wcale się nie dziwie że jest taka nerwowa.
W sumie to Blaise też trochę cierpi. Nie może się zobaczyć ze swoją ukochaną, i zostały im tylko listy.
Biblioteka i to zdjęcie. Kto tam był ? Zapewne to ten facet który ukrywa się narazie pod postacią Bastiana. Ciekawość mnie zżera kimże on jest . Pewnie w następnym rozdziale się dowiem (czytam i pisze na bierząco).
Audrey. Kolejny raz pokazuje jak dobrym duszkiem jest w twoim opowiadaniu. Mimo śmierci, nie traci swojej wyrazistości.
No i opowieść Hermiony.. Kobieto, przez cały ten czas płakałam. A już w ogóle tama puściła jak zaczęły się słowa "Nie ma definicji miłości ... ".
Nooo, jak ja pomyśle, ile razy przez Ciebie płakałam... Ale to dobrze. Pomagasz mi wylewać z siebie swego rozdzaju emocje, więc Ci dziękuję.
Syriusz Black.. Coś tam podejrzewałam po tej Wrzeszczącej Chacie i czarnych oczach, ale tak naprawdę to cały czas miałam mętlik w głowie. No bo jak on był blisko z Draco ? Bardzo mnie to zastanawia.
No to lecimy dalej.
UsuńWalka
Tak! wiedziałam że przy przygotowaniach sali to balu będzie fajnie.
Oh, jak ja wspólczuje Hermionie. I zresztą Draco również.. Jak oni mają ciężko. Wiem, że to tylko opowiadanie, ale ja już żyje ich losami. Rozpiera mnie ciekawość co będzie dalej, kiedy się zobaczą, jak to będzie wyglądało.
Kolejny raz Blaise pokazuje, że jest dobrym człowiekiem. Wzruszył mnie jego dialog z Hermioną, gdy ta się rozpłakała. Brawa dla niego!
Boże, akcja ! O nie! Co sie stało Draconowi?;x od początku miałam przeczucie że tylko Rowle coś podejrzewa. No i dostał Draco jakimś strasznym zaklęciem :|
Jak Ginny ma dobrze. Może zobaczyć się z Harrym a Hermiona? musi czekać..
I znowu dręczy mnie pytanie. Co Syriusz ma wspólnego z Draco?
I wreszcie. Bal cz. I
Aha ! Dobrze tak Rowle'owi! Nie zadziera sie z Potterkiem ani Malfoy'em!
Rozmowa między Syriuszem a Draco.. Cudowna. Syriusz bardzo wspiera zarówno Draco jak i Hermionę. Kolejna dobra duszka w twoim opowiadaniu.
Boże, co Hermiona musi przeżywać to jakaś tragedia.. I tak jest silna.
Jak dobrze, że Blaise postanowił wyrwać Granger na bal.. No ale ciągle będzie jej brakowało tej jednej, jedynej osoby...
No nie.. Znowu Ron? Idiota. Myślałam, że już dał sobie spokój.. Ale rycerz Zabini przyjechał i uratował naszą Gryfoneczke.
Wreszcie Miona nie wytrzymała, i wcale a wcale jej się nie dziwie. Oh, co będzie dalej? Co się stanie?
Jak Ty wymyślasz tak cudowne opisy i dialogi? Jesteś ósmym cudem świata i niech nikt nie waży sie tego kwestionować! A jak ktoś spróbuje, to policzy się ze mną!
czekam na następną notke.
Koniec.
Pozdrawiam M.
Ojej. Chyba nie dam rady odpisać ci tak długo... Padam z nóg właściwie. Dopiero wróciłam do domu.
UsuńDziękuję za wszystkie uwagi. Na prawdę bardzo mi miło :)
mam nadzieje, że chociaż przeczytałaś ;)
UsuńPrzeczytałam :) Ale ledwo żyję. Może jutro uda mi się sklecić kilka sensownych zdań.
UsuńCholera! Uwielbiam tego bloga,,.... Jak najszybciej proszę nn!
OdpowiedzUsuńIrytek :D
PS. Zapraszam. hermiona-hogwart.blogspot.com
Kurcze, muszę skomentować. Nigdy tego nie robię ale twoje opowiadanie jest tak niezwykłe i piękne,że trudno przejść koło niego obojętnie. Wchodzę tu od jakiegoś czasu i jestem po prostu zachwycona twoim talentem, nie banalną fabułą, bohaterami. Jeszcze to, że jesteś w moim wieku sprawia, że mam wielki szacunek dla twojej twórczości, bo nie wiele znam osób którzy mają 16 lat, a piszą tak dobrze. Przeczytałam wiele blogów o tematyce Dramione ale muszę przyznać, że twoje pomysły są na prawdę twoje. Nie ma tu żadnego kopiowania, a nawet jeśli jakaś sytuacja przewinęła się gdzie indziej, to stwarzasz zaskakujące i inne rozwinięcie niż można, by się tego było spodziewać. Twoi bohaterowie nie są sztuczni, co też jest nie zwykle ważne. Mają wady, prawdziwe problemy. Opisujesz ich uczucia tak realistycznie i prawdziwie, że nie raz czuję jakbym była obok nich i przeżywała to samo. Wciągasz czytelnika w swój mały świat tak, że już nikt nie chce odchodzić. Pozostaje mi napisać, że masz we mnie kolejną stałą czytelniczkę, która nie koniecznie będzie komentować ale na pewno będzie czytać i z niecierpliwością czekać na kolejne rozdziały wychodzące z pod twojej ręki. Życzę ci dużo weny, czasu i lekkości pisania. Mam nadzieję, że twój kolejny blog będzie równie genialny jak ten. Nie mogę się już doczekać;D
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM SERDECZNIE ;)
ZBUNTOWANA97
Witaj Edge! ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale w szkole mam tzw. "obóz pracy". Ledwo żyje, ale no cóż za rok matura. ;/
Szkoda mi jest Miony i Draco. Tak długo muszą na siebie czekać. ;( Miona tak bardzo cierpiała na tym balu. Widok zakochanych par strasznie ją zdołował. Na chwilę humor poprawiły jej dekoracje,które były oszałamiające! Miło było popatrzeć na jej uśmiech. ; )
McGonagall, najlepsza dyrektorka na świecie! :D To co zrobiła Ronowi było totalnie i bezapelacyjnie rewelacyjne. :D Mionka miała spokój. ; ) Nie za bardzo lubię Rona. On jest taki zakompleksiony, całkiem inny niż Ginny.
Blaise zachował się jak rycerz! :D On jest lojalny wobec Dracona. Zawsze jest przy Gryffonce, kiedy ta tego potrzebuje. Jestem ciekawa jak opiszesz ich relacje w epilogu. ; )
Dobrze tak Rowle'owi! Nie powinnam cieszyć się z czyjejś śmierci, ale z jego śmierci tak się ogromnie cieszę, że aż podskakuje z radości! :D Harry, piąteczka! :D
Kolej teraz na Kruma. Chwała Ci za to, że go przedstawiasz tylko i wyłącznie jako przyjaciela Hermiony! ;* Podczas tej krótkiej rozmowy mogłam dostrzec, że on dobrze zna Mionę.
Syriusz wspiera zarówno Gryffonkę jak i Ślizgona. A do tego on ich rozumie. :-) Wspaniale wykreowałaś jego postać ^^
Nie mogę doczekać się spotkania naszej, kochanej dwójki! :D
Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejną notkę.
Pozdrawiam Lily :*
Twój blog mnie zaczarował, a raczej Ty to zrobiłaś swoim talentem. Ich miłość opisana przez Ciebie jest taka magiczna :D Nie mogę się doczekać tego jak oni się spotkają, mam nadzieję, że Draco spełni swoje obietnice i nie wypuści Miony z sypialni hihi :P Szkoda mi ich, ja bym chyba nie wytrzymała takiej rozłąki... I totalnie uwielbiam Twojego Blaise'a <3
OdpowiedzUsuńDori :*
PS. Wspaniały szablon :D
UsuńUff, z wielką przyjemnością skończyłam czytać dotychczasowe rozdziały ;) Jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłów, umiejętności i z pewnością posiadanego talentu! Uwielbiam Dramione i jestem usatysfakcjonowana czytając twoje cudeńko.
OdpowiedzUsuńDodatkowo cieszę się, że Syriusz wciąż jest. Przed jego ujawnieniem myślałam byłam przekonana, że to Snape!
Podoba mi się również wizerunek Blaisa, który jest wspaniałym wzorem przyjaciela :) Ech, czuję się mile połechtana, ponieważ mam na imię w ang wersji Alice xD
Oj, coś przeczuwam, że ten drugi maskowy bal będzie o wiele przyjemniejszy dla Hermiony i jej blondwłosego lubego :D
Z niecieprliwością czekam na ciąg dalszy!
Super:)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część?