W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca.
P.Coelho
-
Blaise! Uważaj! - rozległ się krzyk, po czym jasna smuga przeszyła powietrze. Hermiona stała na środku
jednej z opuszczonych sal lekcyjnych, trzymając przed sobą różdżkę. Celowała
nią w ślizgona, który zdezorientowany patrzył w przestrzeń nad swoją głową.
Ogromny, ciężki kawał materiału wisiał niebezpiecznie blisko. Gryfonka skinęła
głową i Zabini odsunął się delikatnie na bok. Dziewczyna cofnęła czar i tkanina
opadła z hukiem na podłogę.
- Mógłbyś
uważać - syknęła, posyłając mu karcące spojrzenie.
-
Przepraszam. Różdżka mi się omsknęła - odparł pod nosem, jednocześnie lewitując
materiał pod ścianę.
- Musimy
skończyć te dekoracje do końca tygodnia. McGonagall chce je zobaczyć jakiś czas
przed balem - Hermiona przeniosła wzrok na resztę przedmiotów, znajdujących się
w sali. Większość elementów była już gotowa.
- Według
mnie to przesada. Jest jeszcze kilka tygodni na przygotowania - Zabini usiadł
na podłodze i zaczął przemieniać zielony materiał w kolejne wstęgi z herbem
Domu Węża. Nadgarstek bolał go już od tych ciągłych zabiegów. Hermiona dawno
skończyła szarfy z dumnym lwem Gryffindoru, a
praca nad niebieskimi wstęgami Ravenclawu szła jej niezwykle szybko.
- Zróbmy co do nas należy. Później będziemy
mogli odpoczywać - odparła, odkładając na stos kolejny kawałek niebieskiego
materiału.
- Mam
rozumieć, że nie zamierzasz pojawić się na balu? - Blaise wysoko uniósł jedną
braw i spojrzał na gryfonkę.
- Po co mam iść? Wpadnę na chwilę, zobaczę,
czy wszystko jest na swoim miejscu i zniknę - dziewczyna unikając wzroku
chłopaka, odwróciła się do niego plecami.
- Wkładasz
w to tyle pracy i nagle odechciewa ci się iść - prychnął ślizgon, podnosząc się
z podłogi. Rzucił w kąt szarfy Slytherinu i zabrał się za kolejny element
dekoracji.
- Mam ci
się tłumaczyć? - spytała, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem.
-
Mogłabyś - odpowiedział z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Nie
widzę sensu przebywania z kimkolwiek. Nie będzie tam Draco, nie będzie też mnie
- rzuciła, jak gdyby od niechcenia zasłaniając dłonią twarz. Blaise dobrze
wiedział, że chce ukryć łzy. Do misji pozostał tydzień, Hermiona była w coraz
gorszym stanie. Bal był jedyną rzeczą, która chociaż na chwilę odciągała jej
uwagę.
- Myślę,
że Malfoy chciałby, żebyś się tam zjawiła. Przecież do balu jeszcze wszystko
może się zdarzyć. Kto wie, może będziesz miała wtedy kontakt z Draco? - starał
się podnieść ją na duchu, chociaż niepewność w jego głosie była wyczuwalna.
- Nie
jestem głupia, Blaise. Nawet jeśli misja się powiedzie, co najmniej miesiąc po
niej Draco będzie mógł wrócić. Sprawa będzie musiała trochę przycichnąć -
gryfonka mówiła, rzucając zaklęcia na materiał.
- Nie
martw się. Ja będę na balu. Na pewno nie zostaniesz sama - odparł już odrobinę
ciszej. W ostatnim czasie Hermiona odbierała mu całą pewność siebie. Gdy chciał
poprawić jej humor, mówiła mu gorzką prawdę prosto w oczy. Od opowieści
dziewczyny na temat Syriusza, nie uśmiechnęła się ani razu. Tylko czasami
następowała jakaś dziwna, trudna do określenia chwila. W jej brązowych
tęczówkach przez kilka sekund tliły się iskry. Blaise dobrze wiedział, że w
tych momentach wspomina dni spędzone z Draconem.
- Zastanowię
się - mruknęła pod nosem.
-
Granger... - zaczął mówić, podchodząc bliżej. Myślał, że się odsunie, zacznie
krzyczeć, nie pozwoli się dotknąć. Tymczasem stała na środku sali jak sparaliżowana.
Znalazł się przy niej i jednym ruchem wyciągnął materiał z jej rąk. Opadł na
podłogę, a Hermiona w tej samej sekundzie zaniosła się płaczem. Ślizgona
chwycił ją w swoje ramiona i mocno ścisnął. Łzy płynęły po jej policzkach z
coraz większą częstotliwością, trzęsła się na całym ciele. Oboje nie wiedzieli,
co właściwie się dzieje.
-
Przepraszam - wyszeptała dziewczyna, odsuwając się delikatnie.
- Nie
masz za co - odpowiedział, wyczarowując jedwabną chusteczkę. Podał ją Hermionie
z uśmiechem na ustach.
- Mam za
co. Zamiast sobie radzić, wyładowuję się na tobie - odparła, wycierając oczy.
- Jest
ci ciężko, to zrozumiałe - wziął ją za rękę i posadził na jakimś kufrze w rogu
pokoju. Dawała mu się prowadzić bez żadnych protestów.
- Ale
nie tylko ja istnieję. Tobie też musi być ciężko. Nie widziałeś tak dawno
swojego przyjaciela, nie widziałeś Alice i...
- I co?
- spytał, widząc kolejne łzy w jej oczach.
- I
musisz się jeszcze opiekować mną - skończyła głosem pełnym poczucia winy.
- A
widzisz, że to dla mnie żaden problem? - uśmiechnął się.
- Możesz
mówić co chcesz. Ja i tak wiem swoje - odparła, ocierając kolejne łzy z
policzków.
- Przestań
być taka uparta, Granger. Opiekowanie się tobą, to jak obserwacja czegoś...
intrygującego. Całkiem ciekawie jest patrzeć, jak się teraz zachowujesz.
- Co
masz na myśli? - spytała, unosząc głowę.
-
Zmieniłaś się, Hermiono. I nadal zmieniasz. A mi jest dane to obserwować. W
dodatku mam dużo okazji do wygłupów na oczach całej szkoły. Dlatego też
pójdziesz ze mną na bal i będziemy się świetnie bawić. Hogwart aż się zagotuje
- zaczął się śmiać, a po chwili Hermiona zrobiła to samo.
***
Draco siedział na jakimś piekielnie
niewygodnym krześle, patrząc beznamiętnie w ścianę. Nie wiedział, ile już trwał
w takiej pozycji. Jednym uchem słuchał toczącej się w tle rozmowy. Ustalano
właśnie ostatnie szczegółu, dotyczące obławy. Potter był w swoim żywiole i z zapałem
przedstawiał cały plan. Różdżka Malfoya leżała na pobliskim stole, a rzucone na
nią zaklęcie się dopełniało.
-
Czyli wszystko jest jasne? - pytanie Wybrańca wybudziło na moment blondyna.
Przytaknął, udając, że słuchał całej wypowiedzi. Plan obławy znał już na
pamięć, wręcz za dobrze.
-
Panie Malfoy? - mężczyzna w czarnym garniturze zwrócił na siebie uwagę.
-
Hmm... - mruknął od niechcenia arystokrata.
- Musimy znać miejsce, do którego mamy pana
zebrać w razie jakiegoś urazu - pracownik Ministerstwa Magii siedział za
biurkiem i wypełniał tony papierów.
-
Potter, już podawałem ci adres. Wypełnij ten druczek - Draco machnął ręką w
stronę Harrego.
- Jasne
- usłyszał w odpowiedzi, po czym pióro zaczęło poskrzypywać na papierze.
- Czyli
wszystko jest już gotowe? Jutrzejszej nocy zakończymy ten koszmar? - drzwi
pokoju otworzyły się i w progu pojawiła się sylwetka Ministra. Kingsley Shacklebolt
wszedł powolnym krokiem i zatrzymał się przed biurkiem.
-
Postaramy się, panie Ministrze - pracownik niemal przesunął nosem po blacie
stołu, kłaniając się przełożonemu.
- Słowa
mają tu małe znaczenie. Ważniejsze są czyny. Chcę, żeby to miało swój koniec
właśnie jutro! Daję wam swoich najlepszych ludzi, poświęcam ich życie -
mężczyzna uderzył pięścią w biurko, po czym spojrzał po wszystkich zebranych.
Miny mieli niezbyt ciekawe, co młody Malfoy skwitował delikatnym uśmiechem.
- Damy z
siebie wszystko - odparł siedzący za biurkiem auror.
- Mam
taką nadzieję.
***
Zapadła noc, Londyn zdawał się
zapaść pod ziemię, ciemność ogarnęła każdy zakamarek. Tylko na główne ulice
rzucały się przyćmione, słabe blaski latarni. Ludzie spokojnie spędzali wieczór
w swoich domach, nikt nie obserwował ulicy, na której nagle, jak gdyby z nikąd
pojawił się człowiek. Szedł środkiem jezdni, a czarna peleryna unosiła się za
nim, jak skrzydła. Szeroki kaptur zasłaniał twarz przybysza. Po chwili
przystanął, rozejrzał się, a z kieszeni wyciągnął mały, metalowy przedmiot.
Przypominał odrobinę mugolską zapalniczkę. Mężczyzna wyciągnął dłoń, a kule światła
zaczęły odpływać z latarni. Po chwili ulicę pochłonęła kompletna ciemność.
-
Lumos - cichy szept zabrzmiał jak
powiew wiatru. Na końcu różdżki, trzymanej przez mężczyznę pojawiła się smuga
światła. Dawała nikły blask, lecz spowity czernią przybysz zdawał się doskonale
znać drogę do miejsca, w które zmierzał. Zatrzymał się w końcu przed jednym z
domów. Gdyby ktoś stał w tamtej chwili kilka metrów od mężczyzny, zapewne
usłyszałby jego mocne bicie serca. Opanował się jednak po krótkiej chwili i
wyciągnął swoją różdżkę w stronę nieba. Tak jak się umawiali, w powietrze
wzniósł się patronus. Jego niebieski blask był niezwykle silny, podobnie jak
wspomnienie, którego użył mężczyzna, by go wyczarować. Brązowe, głębokie oczy,
o których pomyślał dawały moc, której jeszcze nigdy nie doświadczył. Po
dłuższej chwili rozległo się ciche, ledwo dosłyszalne pstryknięcie. Draco
odwrócił się natychmiast, dostrzegając w mroku kilka postaci. Był pewien, że
żaden mugol nie będzie w stanie zobaczyć ich z okna. Byli odziani w czerń,
podobnie jak on sam.
-
Jesteś - śmierciożercy rozstąpili się, pozwalając przejść na przód jednemu z
nich.
-
Obiecałem, więc się zjawiłem - odparł Malfoy. Dziękował w duchu, że nie musi
ściągać z twarzy kaptura.
-
Znasz już plan. Nie muszę ci tłumaczyć wszystkiego od nowa? - mężczyzna w
czarnej pelerynie zbliżył się o kilka kroków.
-
Wszystko pamiętam. Przecież pomagałem wam układać ten plan - odpowiedział
Draco, mocno zaciskając dłoń na różdżce.
-
Więc nie ma na co czekać - śmierciożerca zatarł ręce, po czym gestem przywołał
swoich towarzyszy. Było ich około pięciu. Reszta podchodziła z innych stron
domu.
-
Tak, zróbmy to - blondyn ruszył za grupą, mocno i pewnie stawiając każdy krok.
Starał się nie myśleć o tym, co może zdarzyć się tej nocy. Gdy stanęli przed
bramą domu, zatrzymała ich jakaś dziwna siła.
-
Tak jak myślałem, założył barierę - śmierciożerca stojący najbliżej, pozbierał
się z ziemi, będąc wcześniej odrzuconym przez silne zaklęcie.
-
Daj znać pozostałym. Trzeba złamać to świństwo - syknął po chwili do któregoś z
mężczyzn, który bez słowa podciągnął rękaw peleryny i dotknął różdżką swojego
mrocznego znaku. Po chwili szóstka mężczyzn stanęła przed magiczną zasłoną i
zaczęła wypowiadać słowa zaklęcia. We wszystkich czterech stronach domu działo
się to samo. Na ochronną kopułę zaczął spadać grad czarów i po chwili bariera
opadła. Jednocześnie drzwi domu otworzyły się z hukiem. Stanął w nich młody,
wysoki mężczyzna. Patrzył z przerażeniem, jak śmierciożercy przekraczając
granicę jego posiadłości.
-
Jak się masz, Simons? Myślałeś, że ta kopuła nas zatrzyma? - zadrwił jeden z
mężczyzn, stawiając kolejne kroki na żwirowym podjeździe. Jego różdżka zaczęła
unosić się niebezpiecznie. Draco patrzył na to wszystko, a serce ściskało mu
się mocno. Przerażenie w oczach właściciela domu mroziło krew w żyłach.
Najwidoczniej niczego się nie spodziewał.
-
Czego chcecie?! - wrzasnął, wyciągając z kieszeni swoją różdżkę. Wyglądał
żałośnie, stojąc naprzeciw grupy z pewnością silniejszych od niego mężczyzn.
Jeden ze śmierciożerców roześmiał się szyderczo, a jego głos zaczął przesiąkać
wszystko wokoło.
-
Nie udawaj głupiego, Simons! Naprawdę nie sprzymierzałeś się z wrogami naszego
Pana? I może jeszcze powiesz nam, że masz czystą krew? - mężczyzna w czarnej pelerynie stanął na
pierwszym schodku, prowadzącym na ganek. Stojący w drzwiach właściciel,
odwrócił się, z zamiarem ucieczki. Uniemożliwiła mu to jednak pewna przeszkoda.
W korytarzu stała kolejna grupa śmierciożerców.
-
Wybierasz się gdzieś? - jeden z mężczyzn zaczął podchodzić do przerażonego
Simonsa. Po chwili Draco zobaczył błysk i chłopak skulił się z bólu.
-
Dalej! Trzeba przeszukać dom. Musi mieć tu jakieś namiary na podobnych do siebie
- stojący obok Malfoya śmierciożerca splunął na ziemię, po czym poprowadził
resztę do domu. Weszli, mijając leżącego na podłodze Simonsa. Draco spojrzał na
niego ukradkiem. Był jeszcze młody, całe życie mogło być przed nim. A teraz
zwijał się z bólu w korytarzu własnego domu. Malfoy przełknął ślinę i przeszedł
obok chłopaka bez słowa. Nie mógł dawać po sobie znać, że ten widok tak go
poruszył. Gdy znaleźli się w środku, jedna grupa śmierciożerców już
przetrząsała salon. Meble wręcz latały w powietrzu, dokumenty leżały podarte na
podłodze. Krzyk Simonsa rozdzierał powietrze, co sprawiało, że żołądek Dracona
coraz bardziej się zaciskał. Musiał jednak zacząć grać i po chwili przewracał
kolejne pułki z książkami. Nie wiedział nawet, czego ma szukać. Po prostu
musiał wejść w rolę. Każdy, nawet minimalny błąd mógł zaważyć na całej misji. Nagle
wszyscy zatrzymali się w miejscu, jak woskowe figury.
-
Słyszycie? - jeden ze śmierciożerców wyciągnął wysoko różdżkę i spojrzał po
wszystkich.
-
Chyba ktoś jest na górze - jeden z mężczyzn ruszył w stronę schodów. Pokonał
połowę odległości, gdy błysk czerwonego światła zwalił go z nóg. Opadł bez
życia na podłodze salonu. Nikt się nie odezwał, wszyscy patrzyli z przerażeniem
na ciało, broczące krwią. Po kilku sekundach dom zaczął trząść się w posadach.
Deski trzeszczały pod stopami, a szyby w oknach zaczęły pękać. Szkło
rozpryskiwało się wokoło, jak w zwolnionym tempie opadając na zniszczony przez
poszukiwania salon. Draco zbliżył się do grupy śmierciożerców, którzy utworzyli
szyk na środku salonu. Jeden z nich nadal stał w korytarzu i torturował
Simonsa. Przerwał mu jednak głośny huk. Przez wyłamane tylne drzwi i wszystkie
okna do domu zaczęły wlatywać dziwne kształty, które po chwili okazały się być
ludźmi. Nikt nie czekał na jakiekolwiek wyjaśnienia. Zaklęcia zaczęły
przeszywać powietrze, groźne błyski rozświetlały cały dom. Draco w tłumie,
który go otaczał, dostrzegł sylwetkę Pottera, ale zaraz zniknął mu z oczu.
Zaczął miotać zaklęcia w stronę ludzi, których dobrze znał. Pracownicy
Ministerstwa doskonale grali i bez mrugnięcia okiem tłumili ataki Malfoya. To
było jedno z najdziwniejszych uczuć, jakiego kiedykolwiek doznał. Musiał
walczyć po stronie zła, mimo że sercem był po tej drugiej. Nie odróżniał już
rzeczywistości od swoich myśli, gdy kolejne błyski rozdzierały powietrze. Kątem
oka widział, jak Simons walczy ze śmierciożercą. Chciał mu pomóc, ale nie mógł.
Nie mógł zabijać prawdziwego wroga, nie mógł się zdradzić. Wdał się w walkę z
jednym z mężczyzn, którego kojarzył ze spotkania u Shacklebolta. Zaklęcie
rzucone na różdżkę doskonale działo. Każdy czar, który wypłynął od Malfoya,
odbijał się niezauważalnie, był tłumiony. Pojedynek wyglądał jednak na całkiem
poważny z perspektywy obserwatora. Draco czuł delikatne wyrzuty sumienia, nie
walcząc prawdziwie. Jakby oszukiwał wszystkich, którzy właśnie narażali swoje
życie. Wiedział, że nie może się poddać. Gdy patrzył na chaos, który go
otaczał, przypominała mu się Bitwa o Hogwart. Przerażone twarze ludzi, którzy
stali po stronie swojego domu, ukochanej szkoły i te okropne, puste twarze
śmierciożerców, którzy chcieli zabijać. Malfoy rzucał kolejne zaklęcia, nawet
nie myśląc, co właściwie robi. Kilka razy zobaczył Pottera, ale na tyle krótko,
że po kilku sekundach wątpił, czy to na prawdę był Wybraniec. Nagle coś znowu
zaczęło się dziać i do domu wpadła kolejna grupa aurorów. Draco popatrzył z
nadzieją w ich stronę. Po raz pierwszy od kilku miesięcy pomyślał o tym, że
może się udać. Nim jednak rzucił kolejne zaklęcie w stronę pracownika
Ministerstwa, zobaczył znajome, pełne rządzy mordu oczy Rowle'a. Czar uderzył w
żebra Dracona, zwalając go na ziemię. Ciemność opadła na niego z zastraszającą
prędkością, pozostawiając przed oczami jedynie obraz uśmiechniętej, przepięknej
dziewczyny o brązowych tęczówkach.
***
Wokół panowała przerażająca, pusta,
grobowa cisza. Dom zdawał się być kompletnie ogołocony i martwy. Wszystkie
ciała zostały usunięte, a jedynymi śladami bitwy były porozbijane meble i
wszechobecna krew. Mugolska część
Londynu nie zdawała sobie sprawy z tego, co zdarzyło się tej nocy. Silne
zaklęcia rzucone na posiadłość Simonsa stłumiły wszelkie dźwięki, a z ulicy dom
wyglądał normalnie, był w nienaruszonym stanie dla niemagicznego oka. Tymczasem
stojący na chodniku mężczyzna patrzył w pozbawione szyb okna. Czuł się dziwnie,
jakby skończył się jakiś koszmar, z którego nie mógł się obudzić przez długi
czas. Jednocześnie jego myśli pochłonięte były jeszcze jedną sprawą. Co teraz? Jak
to będzie wyglądać? Czas pokaże - pomyślał Harry, poprawiając okulary, po czym
teleportował się z dala od Londynu. Wylądował przed dużym, drewnianym domem.
Zapukał, czując, że ręka drży mu niesamowicie. Drzwi otworzyły się nagle, a
Wybraniec upadł na ziemię, przewrócony przez rozpędzoną dziewczynę o rudych
włosach.
-
Harry! - krzyknęła, oplatając go w silnym uścisku.
-
Gin, zaraz mnie udusisz - wycharczał, odciągając ją od siebie na bezpieczną
odległość.
-
Tak się martwiłam! Rodzice pozwolili mi zostać tutaj tylko do wieczora. Później
mam wrócić. Powiedzieli, że mam nie opuszczać już żadnego dnia szkoły. Och,
Harry! - ruda mówiła bez przerwy. W jej oczach skakały wesołe iskry.
-
Cieszę się, że cię widzę - Potter przytulił dziewczynę.
-
Ja też. Nie mamy żadnych informacji, nikt nic nie wie - panna Weasley wciągnęła
Wybrańca do domu, zamykając drzwi.
-
Ta sprawa jest ściśle chroniona. Dopiero po jakimś czasie wszystko ujawnimy -
Harry opadł bez sił na jeden z foteli w salonie.
-
Nic ci nie jest? Nie trafili cię czymś? - Ginny usiadła przy czarnowłosym i
wlepiła w niego wzrok.
-
Nie, nic mi nie jest. Właściwie, nie mamy strat w ludziach. Wszyscy są żywi,
ale...
-
Ale? Harry, powiedz mi, co się stało - dziewczyna zmusiła go, by na nią
spojrzał.
-
Draco dostał jakimś zaklęciem - powiedział Harry na jednym wdechu.
-
Co?! Jak to? Od kogo? - Ginny wpadła w panikę. Zaczęło kręcić jej się w głowie,
pomyślała o Hermionie, której nie powiedziała nic o spotkaniu z Harrym. Mimo że
się pokłóciły, nadal się o nią martwiła. Przez ten czas, w którym nie
rozmawiały, zrozumiała wiele rzeczy. Między innymi to, że Malfoy na prawdę
kocha pannę Granger.
-
Od Rowle'a. On jako jedyny coś podejrzewał. Udało mu się trafić Dracona jakąś
klątwą - westchnął Potter, po czym zakrył twarz dłońmi.
-
I gdzie on teraz jest? Gdzie go zabraliście? Zawiadomiliście Hermionę?
-
Jest w Hogsmead, w starej kryjówce Syriusza - odpowiedział Potter.
-
W domy Syriusza? Przecież... Przecież klucz zaginął - zdziwiła się Ginny.
-
Gin, chodzi o to, że ja... Ja ci czegoś nie powiedziałem. Ja nie mogłem ci
powiedzieć.
-
Więc powiedz mi teraz!
-
Syriusz żyje. Skontaktował się ze mną tydzień temu - Harry uśmiechnął się na
wspomnienie wieczoru, w którym spotkało go największe zaskoczenie w życiu. Był
w Hogwarcie, by dostarczyć ostateczne informacje McGonagall. I wtedy pojawił
się jakiś mały chłopiec... Bastian Flamme, który później, na jego oczach, stał
się Syriuszem.
-
Co?! - Ginny poderwała się z fotela.
-
Tak, Gin. Syriusz Black żyje i ma się dobrze. A Draco jest teraz w jego domu.
-
Ale dlaczego... Draco i Syriusz? Czy to ty go tam zabrałeś? - ruda zaczęła
pytać, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie miało miejsce.
-
Dowiedziałem się dopiero teraz, że Syriusz... On utrzymywał kontakt z Malfoyem.
***
Pustka, nieskazitelna biel, rażąca w
oczy. I nieznośna cisza. Draco rozejrzał się wokoło. Czuł piekący ból w klatce
piersiowej, ale bał się spojrzeć w dół. Dopiero po chwili odważył się
zaczerpnąć powietrza.
-
Gdzie ja jestem? - pomyślał, orientując
się dopiero po chwili, że usłyszał swoje słowa.
-
Umarłem? - spytał samego siebie, po czym spróbował podnieść rękę. Nic z tego.
Jakaś dziwna siła, jak gdyby niewidzialna, ludzka dłoń, trzymała mu ramię przy
podłodze. Jeśli podłoga w ogóle istniała. Malfoy nie wiedział, gdzie jest.
Wokół była tylko biel, nic więcej. I on sam, gdzieś po środku pustki.
-
Przecież nie dostałem Avadą - wyszeptał sam do siebie, przypominając sobie
chwilę, w której dostał zaklęciem. Wcale nie pamiętał zielonego blasku.
-
Hermiona... - powiedział, by po chwili poczuć słone łzy na swoich policzkach.
-
OBUDŹ SIĘ, DO CHOLERY JASNEJ! POBUDKA! NO JUŻ! NA GODRYKA, SALAZARA, MERLINA I
NIE WIEM KOGO JESZCZE! OTWÓRZ OCZY TY IDIOTO! - głośny krzyk rozdarł
powietrze. Draco zachłysnął się, by po chwili poczuć mocny wstrząs. Oczy
zamknęły mu się na kilka sekund, a gdy ponownie je otworzył, nie mógł uwierzyć
w to, na co patrzy.
-
Żyję? - wycharczał, zdając sobie sprawę, że serce nadal mu bije.
-
Żyjesz - usłyszał odpowiedź.
-
Ja pierdolę - wyszeptał Draco.
-
Taa... Dokładnie, bracie - silna, męska dłoń poklepała Malfoya po ramieniu.
---
Przepraszam na samym początku za wszelkie błędy. Pisałam ten rozdział bardzo szybko i nawet nie mam czasu go sprawdzać. Dziwię się, jak dałam radę go w ogóle napisać :) Mam tyle spraw na głowie, że ledwo oddycham.
Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Jest to jeden z ostatnich. Podejrzewam, że napiszę jeszcze dwa rozdziały, później epilog :) No i dalej nowa historia.
Nie wiem kiedy nowy rozdział. Nie jest jeszcze napisany, a chcę żeby był dobry :P
Rozdział jest świetny. Doczekałam się akcji śmierciożercy - aurorzy i jestem bardzo zadowolona Twoimi opisami (nie żebym tego wcześniej nie pisała. ;P), szczególnie właśnie tym wątkiem o Draco i jego myślach. Przygotowania do balu w wykonaniu Hermiony i Blaisa... Achh.. Gdybym nie wiedziała, że to jest Dramione, to bym pomyślała, że chcesz ich spiknąć (w sensie Zabiniego z Mioną), ale on jest dla niej (prawie) jak przyjaciel, może sie przy nim pośmiać, pożartować, aż zazdrosć mnie bierze, bo ja nie mam takiego przyjaciela ;_; No trudno, żyje się dalej. ;)
OdpowiedzUsuńBiedny Malfoy.. Myślałam, że on umarł, a to tylko zaklęcie. Jak czytałam o trafieniu Malfoya, to byłam na wdechu (szczerze mówiąc, najpierw przeczytałam częśc o tym, że Draco żyje, a potem wróciłam do Ginny i Harrego, ale ciii ;D) i nawet nie wiesz jaką odczułam ulgę po przeczytaniu ostatnich kilku zdań.
Muszę udać sie do psychiatry... Zaczynam utożsamiać sie z bohaterami... Jest ze mna naprawdę źle.. Co ty ze mną zrobiłaś, kobieto?
Dobra, nie będę rozczulać sie nad sobą, co tu gadać, rozdział wyszedł Ci super (wyłapałam jeden błąd, aż zapiszę sobie to w kalendarzu. ;P), a mnie pozostaje życzyć Ci mnóstwo weny, wolnego czasu oraz takich wiernych czytelniczek jak ja. ;D
Fioletoowa
P.S. Dziś troszkę krócej, ale musisz mi to wybaczyć, bo jestem padnięta...
P.S. Jak możesz kończyć tą historię? Ja się pytam, jakim prawem? ;)
Bardzo się cieszę, że opis akcji ci się spodobał :) Pracowałam nad nim bardzo długo, chciałam żeby było idealnie itp. itd. :P Hermiony i Blaise'a w życiu nie będę swatać! NIE!
UsuńMalfoy żyje :P Wiedziałam, że tak zareagujecie na to zaklęcie od Rowle'a :P W następnym rozdziale okaże się czym dostał Draco.
Wiem, że w rozdziale są błędy, ale niestety nie miałam czasu ich poprawiać. Bety mieć nie zamierzam, więc mogą być jakieś literówki itd.
Historia się kończy. Siłą rzeczy :) Ale zaraz po epilogu opublikuję prolog kolejnej historii. Będzie ciekawie :P
ooooooo swietny rozdzial;) juz nie moge sie doczekac nastepnego
OdpowiedzUsuńjesli chodzi o bledy to jestem slepa
Ojej jak ja lubie twoje opowiadanie. jest cudowne !!
Pozdrawiam i zniecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial Mika
Ps sorry za bledy pisze z telefoniku ;)
Dzięki :) Bardzo się cieszę, że się spodobało.
Usuńtakie szczęście widząc kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńnareszcie walka śmierciożerców z aurorami. W chwili, gdy Draco dostał zaklęciem wstrzymałam oddech! Już się bałam, że zginął! Całe szczęście, że przeżył bo bym Ci chyba tego nie wybaczyła. :D
Fajnie, że Blaise jest przy Hermionie. Dobrze, że ma taką osobę, która wie co się dzieje w jej życiu :)
No i Syriusz znów! Uwielbiam! :3
Dracona nie zamierzałam uśmiercać przed samym zakończeniem opowiadania :P Wszystkie rozdziały nie miałyby wtedy sensu. W następnej części okaże się czym dostał Malfoy itd.
UsuńHej Edge ;*
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest niesamowity! Wyszedł Ci znakomicie! :D
Na końcu rozmowy Hermiony i Blaise'a sama się uśmiechnęłam : ) Blasie daje Mionie ogromne wsparcie. Ślizgon ma rację, Miona "diabelnie" się zmieniła. : )
Opis walki - czułam się tak jakbym była obok Draco. Pobudziłaś moją wyobraźnię! :P Jak Malfoy dostał tym cudnym zaklęciem od Rowle'a to byłam bliska zawału serca. W mojej głowie tłukło się tylko to zdanie: On musi przeżyć! : )
Końcówka rozdziału - powtórzę zdanie Draco "Ja pierdolę." Co za ulga. :D
I Syriusz się pojawił : ) Na pewno otoczy Dracona troskliwą opieką. : )
Powrót Harry'ego do domu kojarzy mi się z powrotem z wojny. Przedstawiłaś go tak, jakby był co najmniej weteranem wojennym. Brak mi słów żeby to opisać. : )
Zamierzasz pogodzić Ginny i Mionę? ; )
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam Lily ;*
Ten rozdział niósł w sobie wiele emocji :) Gdy pisałam sceny ze śmierciożercami, ciarki przechodziły mi po plecach. Strasznie się cieszę, że wam się podoba.
UsuńNawet nie wiem skąd mi się tu wzięło spotkanie Harrego i Ginny. Chciałam przedłużyć rozdział itd. :P
Jeszcze nie wiem czy pogodzę dziewczyny :) Jakoś mi pisania o Ginny nie brakuje :P Wolę skupiać się na innych bohaterach.
Witaj. Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przez przypadek i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Twój sposób pisania spełnił po raz pierwszy w takim opowiadaniu wszystkie moje wymogi. Czytałam już wiele opowiadań Dramione i złapałam się kiedyś na podzieleniu ich wszystkich na 3 kategorie. 1. Blogi, którym brakowało duszy, pisane zbyt frywolnie i młodzieżowo, bez rozbudowanych opisów, bombardujące czytelnika dialogami, które zbyt często wprowadzały akcję za szybko i bez ogłady. 2. Blogi, które zaskakiwały kunsztem literackim, posiadały wiele emocji, które działały na czytelnika oraz nadawały aurę tajemnicy, jednocześnie jednak zmuszając do powolnego i dokładnego czytania że względu na odrobinę zbyt poetycki i ciężki tekst. 3. Blogi których początek zaskakiwał, któremu nie brakowało pomysłów ani lekkiej formy.. przez pierwsze kilka odcinków. Potem sam autor zgubił się i czuć było wypalenie.. Czemu to piszę? Żeby wyraźnie pokazać ci, czym się różnisz. Nie pasujesz do żadnej z powyższych kategorii. Twoje teksty są idealnie wyważone - luźne, potoczne słownictwo, realne sytuacje przeplecione z doskonałymi opisami uczuć bohaterów.. Piękne opisy tła, które nie nudzą i fantastyczna wielowątkowa akcja, nad której rozwojem doskonale panujesz..
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy od dawna komentuję jakiś blog, więc wybacz rozpisanie, ale nie mogłam przejść koło Ciebie obojętnie.
Szczere gratulacje. Mam nadzieję, że pomimo chwilowych braków weny, jakie każdy czasem ma, nie zwątpisz w siebie i dalej będziesz pisać i doskonalić tę umiejętność.
Na pewno właśnie dziś zyskałaś czytelniczkę (dosyć wymagającą, ale szczerą), która szczerze w Ciebie wierzy.
Odezwę się jeszcze kiedyś..
Całusy, Agnieszka C
Witam na blogu :) Bardzo się cieszę z kolejnych czytelników :*
UsuńJest mi bardzo miło, że mój tekst spełnił oczekiwania. Bardzo dużo pracuję nad swoim stylem. Wiele rzeczy poprawiam, czytam kilka razy :P Można powiedzieć, że w pisaniu chcę być perfekcyjna ( w życiu niestety mi to nie wychodzi :P )
Jak na razie weny mi nie brakuje i zamierzam pisać, póki starczy czasu. Niedługo idę do liceum i trzeba będzie wziąć się do roboty :P
Na początku chce Ci tak po prostu podziękować.
OdpowiedzUsuńZa to, że dzięki Tobie i Twojej historii mogę zagłębiać się w ich świat. Taki inny, a zarazem taki prawdziwy.
Jest to mój pierwszy komentarz na Twoim blogu, ponieważ postanowiłam najpierw przeczytać wszystkie rozdziały, które do tej pory dodałaś. Każdy z osobna jest niesamowity i niepowtarzalny. Bohaterowie są idealni, nie kanoniczni, ale ja właśnie tak ich widze. Uwielbiam taką Hermione, wcale nie kruchą, ale silna i pewną siebie. Pewną swojego uczucia i pewną Draco. Malfoy też jest idealny. Jest taki sarkastyczny i arogancki, ale zarazem taki ciepły. A ich uczucie bije od niech i widać, że mogą przetrwać wszystko. Cieszę się, że pokazujesz ich nam stopniowo, tak samo jak ich miłość. Każdy moment z ich życia jest taki piękny i niepowtarzalny, taki magiczny. Tak jak ich miłość jest magiczna.
Co do reszty bohaterów, to też ich bardzo lubię. Diabeł jest taki ślizgoński ale w dobrym tego słowa znaczeniu oczywiście. Jest jednym z moich ulubionych bohaterów, wszystkich opowiadań.
Potter jak to Potter jest irytujący, chociaż pewnie nie zdaje sobie do końca z tego sprawy. Zawsze zachowuję się dziwnie:PP Co zrozumiałe bardzo denerwuje naszego Dracona.
Inne postacie, te które ty stworzyłaś też mają swoją magię, która aż promienieje.
Co do samego rozdziału, czuje pewien niedosyt, ale mam nadzieję, że akcja w następnej części się rozwinie. Cieszę się, że jest już po tej ostatecznej walce, ale bardzo się martwie co z Draco i tą nieszczęsną klątwą. Oby wszystko poszło dobrze i był szybko zdrowy. Pewnie myśl o Hermionie mu w tym pomoże. Co do jej zachowanie, wcale się nie dziwie, że już ma dość. Te czekanie ją pewnie wykańcza. Dobrze, że ma Diabła przy sobie, on jej jakoś pomoże.
Mam nadzieję, że już niedługo nasi bohaterowie się spotkają i pokażą sobie, a także całemu światu swoje niesamowite uczucie. Chce zobaczyć te gorące sceny o których wspominałaś.
Jeszcze raz dziękuję, że to że piszesz. Masz prawdziwy talent i miło, że pokazujesz go światu, a przede wszystkim nam w ten sposób. Poprzez opowieść o ich pięknej miłości.
Weny życzę i pozdrawiam:))
Witam na blogu :* Bardzo się cieszę, że tak ci spodobało. Staram się dużo pracować nad każdym elementem, by zadowolić czytelnika. Dla mnie krucha Hermiona na przeżytek :P Wolę tą silną wersję.
UsuńCzekanie wykańcza powoli Mionę. W następnym rozdziale będzie już na samej krawędzi rozpaczy.
Mam nadzieję, że nie zawiodę następnymi częściami :) Postaram się rozwinąć akcję itd.
Zdecydowanie widać, że pracujesz nad tą historią i to mi się bardzo podoba. Nie powielasz schematów i tworzysz własną świetna historię. Która mnie powala i chce jej się więcej i więcej. Można ją czytać jednym tchem.
UsuńTeż zdecydowanie wolę ją jako silną kobietę. W ogóle w moim wyobrażeniu oni są trochę inni niż w kanonie, szczególnie Hermiona, ale także Draco.
W twoim opowiadaniu oni są kwintesencją moich wyobrażeń o nich i ich miłości.
Aż się boje co dla nas szykujesz w następnym rozdziale, boje się o te rozpacz Hermiony, ale wiem, że Draco i jego miłość jej to na pewno wynagrodzi.
Ja się nie boję, że nas zawiedziesz. Wiem, że tego na pewno nie zrobisz, wierze w Ciebie. A Twoja twórczość za tym przemawia.
Nie napiszę tak długiego komentarza jak poprzednoczki, wybacz. Bardzo podoba mi się ta historia, jest naprawdę niesamowita! Szmoda, że to już koniec, prawie...
OdpowiedzUsuńRozdział z całą pewnością genialny!
Nic dodać, nic ująć!
F
Jestem pewna, że nowe opowiadanie wam się spodoba :) Będzie w nim więcej... charakteru, emocji itd. Bardzo się cieszę, że ten rozdział się spodobał. W pewnym sensie jest przełomowy.
UsuńNapisałaś: "Dracona nie zamierzałam uśmiercać przed samym zakończeniem opowiadania :P Wszystkie rozdziały nie miałyby wtedy sensu. W następnej części okaże się czym dostał Malfoy itd." Co to do cholery ma znaczyć?! Chyba nie chcesz powiedzieć, że Malfoy umrze i nie będzie z Hermioną?! NIE! NIE! NIEEEEEEEEEEEEEEEEE!
OdpowiedzUsuńBłagam, NIE! Tak nie może być. Ja wiem panikuję, ale ma być HAPPY END! Błagaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam!
Chyba źle to ujęłam :) NIE ZAMIERZAM go uśmiercać. Po co miałabym to robić? :) Żeby zepsuć całe opowiadanie? Bez obaw, Draco na prawdę żyje :P Następny rozdział mam już właściwie gotowy i w nim Malfoy ma się całkiem dobrze.
UsuńRozdział rewelacyjny! :D
OdpowiedzUsuńOn żyje. I tak ma pozostać! (sroga mina) Bo jeśli nie to... (żądza mordu w oczach). Będzie źle.
Mam prośbę... nie usuwaj tego bloga jak skończysz oraz treści tu zawartej. Jeszcze wiele razy tu wpadnę po HAPPY ENDZIE (!!!!) i poczytam.
I tak na marginesie... zgadzam się z koleżanką powyżej.
Draco żyje i tak pozostanie :) Obiecuję.
UsuńNie zamierzam usuwać bloga. Pozostanie tutaj dla was i właściwie również dla mnie ( tak na poprawę skopanego humoru :P ) Ale szybko się mnie nie pozbędziecie. Zaraz po zakończeniu tego opowiadania, zacznę drugie :P I również mam zamiar dociągnąć je do końca.
Sorki, że piszę tu, ale nie chce mi się otoworzyć opcja 'Odpowiedź'.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za tą panikę. Jestem straszną panikarą. Ale ja tak nienawidzę smutnych końców Dramione! Dla mnie pisanie Dramione i źle kończenie jest bez sensu. No, bo przecież chyba się piszę tego typu opowiadanie, żeby udowodnić, że pomimo przeciwności losu, różnych statusów społecznych, nienawiści, wrogości i innych bzdetów miłość wygrywa! Wiem... ckliwa, szurnięta panikara... Cóż. Taka jestem. :P
Wszystko rozumiem, bo ja również NIENAWIDZĘ smutnych zakończeń Dramione ;) Po prostu nienawidzę epilogów w stylu ,,Stoję nad jej grobem i dziękuję za to szczęście, które mi dała" Hahaha :) Moje opowiadanie będzie miało HAPPY END! I TO JAKI! :)
UsuńNo i prawidłowo! Mają żyć długo i szczęśliwie:)
UsuńTaaak! Happy end ma być! :D
UsuńMatko... Niech będzię rozgłos! Wielki i wgl! :D
Spektakularnie ma być... proszę :3
Irytek
Na początek znowu z opóźnieniem.
OdpowiedzUsuńAj ja to mam naprawdę zapłon do komentowania;)
Na początek muszę przyznac, że mnie zaintrygowałas i to pod wieloma względami.
Wciąż nie mogę sie otrzasnąć że Syriusz żyje i kontaktował się z Malfoyem przez cały ten czas.
Biedny Harry na pewno musiał być w głębokim szoku.
W drugiej mierze ta walka... przez moment bałam się iż Draco umrze.
Dostał Śmiercionośnym zaklęciem i aż wstrzymałam oddech.
Naprawdę sie bałam i odetchnęłam z wielką ulgą że jednak go nie zabiłaś.
Oczywiście ma być szczęśliwy finał bo jak inaczej?
Swoją drogą pomysł Bleis'a by wspólnie pojawili się na balu razem z Hermioną jest strzałem w dziesiątkę.
Już nie mogę się doczekać finału i ciekawa jestem czy Draco również będzie.
Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego!!
Pozdrawiam serdecznie.
Nie szkodzi :) Ja również mam opóźnienia ze wszystkim, więc rozumiem :P
UsuńHarry rzeczywiście jest w szoku :P Nie chcę się rozwlekać przy opisywaniu jego uczuć, ale podejrzewam, że każdy wie jak musi się teraz czuć.
Draco nie zamierzam uśmiercać :) Nie chcę psuć całego opowiadania.
Oczywiście będzie dość happy end :)
Kiedy możemy się podziewać nowego rozdziału??
OdpowiedzUsuńJest już gotowy, ale czekam na komentarze do rozdziału 33 od jeszcze kilku stałych czytelniczek ;)
UsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńDraco nie umarł prawda? :( On musi być z Hermi!
OdpowiedzUsuń