To była naprawdę zimna, nieznośna
noc. Po letnim słońcu nie było śladu, a księżyc świecił wysoko na
rozgwieżdżonym, zasnutym mgłą niebie. W powietrzu wisiało coś niepokojącego, co
czułem nawet oddychając. Nie spodziewałem się, że wszystkie pozytywne emocje z
tego dnia nagle zmienią się w strach. Kilka sekund zajęło mi zamknięcie domu i
przebranie w cieplejsze ubrania za pomocą magii. Alex czekał na mnie przy
garażu, gdzie bez słowa wsiadłem za kierownicę. Nadal nie wiedziałem, co stało
się z Granger, ale wystarczyło mi krótkie spojrzenie na bruneta, by moje
zdenerwowanie jeszcze bardziej się wzmogło.
- Gdzie
mam jechać? - drżącą dłonią przekręciłem kluczyk w stacyjce. Silnik zawarczał,
gdy wytoczyliśmy się na podjazd. Nie traciłem czasu na pytania. Czułem, że mamy
mało czasu na znalezienie Granger.
- Osiedle
dla czarodziei. Milton Street - odparł Alex, jednocześnie nastawiając magiczną
stację w radiu. Na początku usłyszeliśmy trzaski i niewyraźny, męski głos.
Kiedy minęliśmy skrzyżowanie w końcu udało się wyłowić informacje.
- Pożar
trawi magiczne osiedle przy Milton Street. Niezrównoważony samobójca podpalił
swój salon w środku nocy. Ogień zniszczył już połowę domów, należących między
innymi do pracowników Ministerstwa Magii. Udało się bezpiecznie ewakuować
wszystkich mieszkańców. Zmarł sprawca zdarzenia. Powiadomiono również właścicieli, których na
szczęście nie było tego dnia w okolicy. Na potrzeby akcji ratowniczej zniesiono
ochronę przed mugolami... - słuchaliśmy nieco drażniącego głosu prezentera,
pędząc pustymi ulicami miasta.
- Jasna
cholera! - wrzasnąłem, uderzając z całej siły w kierownicę. Czułem się
kompletnie bezradny.
- Musimy
jak najszybciej ją znaleźć - Alex wyglądał na równie przestraszonego, co ja
sam. Wcisnąłem pedał gazu, nawet nie patrząc na zmieniające się kolory świateł.
Mknęliśmy przez noc, a moje serce biło coraz wolniej i wolniej. Już dawno nie
bałem się tak bardzo. Obraz jej brązowych oczu tkwił nieprzerwanie w mojej
podświadomości. Pokonywałem kolejne zakręty, skrzyżowania i przecznice, a
strach tylko się wzmagał. Była tam sama, obserwowała własny dom, ginący w
ogniu. Żałowałem, że nie pobiegłem wcześniej do jej pokoju.
-
Malfoy! Uspokój się, na Merlina! Nie możemy mieć teraz wypadku. To nie
poprawiłoby sytuacji - usłyszałem, gdy na wskaźniku prędkości zaczęła pojawiać
się niebotyczna wręcz liczba. Zwolniłem odrobinę, ale palce nadal miałem mocno
zaciśnięte na kierownicy. Gdybym tylko mógł, teleportowałbym się prosto z
samochodu. Wiedziałem jednak, że to zbyt duże ryzyko. Pojawienie się znikąd w
tłumie zaciekawionych pożarem mugoli mogło być okropne w skutkach. Byłem
pewien, że Granger zachowała ostrożność, przenosząc się tam bez użycia różdżki.
Oczywiście musiała posiąść już tę umiejętność, chociaż niewielu czarodziei miało
to szczęście.
- Skręć
w prawo. Pojedziemy skrótem - poinstruował mnie Alex, gdy znaleźliśmy się w
ścisłym centrum miasta. Zrobiłem co kazał, wiedząc, że lepiej zna drogę. Mijały
kolejne minuty, które dla mnie były wiecznością. Minęliśmy ostry zakręt w lewo
i nagle naszym oczom ukazał się przerażający obraz. Zapadła przepełniona
napięciem cisza. Na horyzoncie unosiły się kłęby czarnego, gęstego dymu, a
czerwona poświata ognia rozdzierała noc.
- Nie
podjedziemy pod samo osiedle. Policja na pewno zablokowała wjazd -
powiedziałem, znów przyspieszając. Tym razem Alex nie protestował. Widok nadal
szalejącego pożaru zadziałał podobnie na nas obu.
-
Zatrzymamy się dopiero wtedy, gdy będzie to konieczne - wykrztusił, uchylając
szybę. Poczuliśmy ostry, gryzący zapach dymu, który zdążył się już roznieść.
Zauważyliśmy pędzącą z naprzeciwka karetkę, którą przepuściłem, zastanawiając
się, czy podane w radiu informacje nie były kłamstwem. Ogień zdawał się być tak
potężny, że bezpieczna ewakuacja nie mieściła mi się w głowie. Znaleźliśmy się
jakieś trzy kilometry od wjazdu na osiedle, gdy zatrzymała nas policja. Nie
czekając na instrukcje zatrzymałem samochód na środku drogi. Funkcjonariusz z
początku protestował, ale gdy wysiadłem, od razu tego pożałował. Byłem pewien,
że moje spojrzenie jest w tej chwili zdolne zabić.
Puściłem się biegiem zamkniętą dla
pojazdów ulicą, a Alex podążał tuż za mną. Było przed czwartą, a wschodzące
słońce widać było jedynie za naszymi plecami. Czułem gęstniejące powietrze,
które skracało mój oddech. Biegłem przed siebie, nieprzerwanie wypatrując
Granger w tłumie ludzi. Odnalezienie jej graniczyło w takich warunkach
niemożliwemu. Nie zamierzałem się jednak poddawać. Alex zrównał się ze mną,
wysoko wyciągając szyję. Otaczał nas chaos, a dym nieprzyjemnie drażnił oczy.
Niezbyt delikatnie odsuwałem kolejne przeszkody ze swojej drogi. Wiele osób
płakało, patrząc na tlejące pogorzelisko po prawej stronie. Na lewo nadal
walczono z płomieniami. Syreny karetek i wozów strażackich dźwięczały mi w
uszach. Zaczynałem się bać, że Granger już tu nie ma. Nagle coś kazało mi się
zatrzymać. Nie zwracając uwagi na krzyki Alexa, zrobiłem to, wstrzymując
napierający tłum. Już wiedziałem, co zrobić. Sięgnąłem do naszyjnika i
zamknąłem oczy.
Gdzie jesteś, Granger?
Wysłałem
wiadomość, błagając, by dotarła. Posługiwanie się tego typu magią w takich
warunkach nie należało do rzeczy łatwych. Zacisnąłem zęby, czując narastające
zawroty głowy. Zmusiłem się, by jeszcze kilkanaście razy przekazać pytanie.
Mimo starań, nie otrzymałem odpowiedzi. Miałem ochotę rozkruszyć coś w drobny
mak na asfalcie. Powstrzymałem się ostatkiem sił. Znów puściłem się biegiem,
chociaż z każdym krokiem robiło się coraz ciaśniej. Wrzeszczałem, przepychając
się coraz głębiej. Kilkanaście metrów dalej w końcu zauważyłem oddzielającą
tłum od zabudowań, policyjną taśmę. Liczyłem w myślach kolejne sekundy, aż
nareszcie wypadłem na otwartą przestrzeń. Wszędzie było pełno policji i
strażaków, a strumienie wody wlewały się do domów, przez zionące pustkami,
wybite okna. Rozejrzałem się, zauważając owinięte w koce, szlochające postacie,
usadzone na chodniku. Powoli przesunąłem wzrokiem po wszystkich twarzach.
Nigdzie nie było Hermiony. Pobiegłem wzdłuż bariery, wrzeszcząc jej imię.
Hałas, który panował wokoło z pewnością to zagłuszał, ale wolałem próbować.
Zatrzymałem się dopiero wtedy, gdy zabrakło mi tchu. Oparłem dłonie na kolanach
i pochyliłem się do przodu, uspokajając zaciśnięte gardło. I wtedy uniosłem
wzrok. Mój świat zawirował, a niebo nad głową zaczęło się kruszyć.
***
Siedziałam na lodowatym chodniku,
wpatrując się w pogorzelisko, w które zamieniła się okolica. Wszystko zostało
stracone w ogniu. Nie powstrzymywałam już żadnej łzy. Kiedy o trzeciej nad
ranem zadzwonił telefon, nie zastanawiałam się długo. Teleportowałam się wprost
pod swój dom, który właśnie osuwał się pod wpływem płomieni. Upadłam na kolana,
a czyjeś silne dłonie podniosły mnie z asfaltu. Później wszystko działo się już
w błyskawicznym, trudnym do pojęcia tempie. Strażak zaniósł mnie do karetki,
gdzie opatrzono moje zdarte podczas upadku nadgarstki. Nie pamiętałam, ile
czasu tam spędziłam, ani w jaki sposób znalazłam się na chodniku. Wiedziałam
tylko, że nie mam siły się poruszyć. Drżałam, wpatrując się w miejsce, gdzie
jeszcze kilka godzin temu stał mój dom. Zaraz po przybyciu tutaj pożałowałam
swojej decyzji. Nie obudziłam Draco, chociaż był tuż za ścianą. Teraz byłam tu
sama, a on o niczym nie wiedział. Gęsty dym drażnił moje oczy, a drobinki
spalonego drewna osiadały na cienkim płaszczu, który udało mi się zabrać przed
samą teleportacją. Schowałam twarz w dłoniach, dłużej nie mogąc wpatrywać się w
ogień, który zaczynał panować nad moimi zmysłami. Nadal słyszałam jednak płacz
swoich sąsiadów, opadające z hukiem pozostałości domów, krzyki policji i innych
służb. Tkwiłam w tym, jak w okropnym koszmarze. Najgorsza była świadomość, że
nie jestem w stanie się obudzić. Ból pulsował w moich nadgarstkach, a jeszcze
gorszy rozsadzał serce. Nagle do moich uszu doszło coś odmiennego. Odgłos,
który wybijał się na tle innych przedziwnym ciepłem. Uniosłam głowę, a w tłumie
naprzeciwko dojrzałam znajomą twarz.
-
Granger! - w moją stronę biegł blady, zdecydowanie zmartwiony Malfoy. Zerwałam
się z chodnika, chociaż jeszcze przed chwilą nie byłabym w stanie tego zrobić.
Dzieliło nas kilkanaście metrów. Był to najdłuższy dystans, który kiedykolwiek
musiałam przebyć. W końcu poczułam jednak, jak przyciąga mnie do siebie. Nie
czekałam na nic więcej. Wspięłam się na palce i złączyłam nasze usta w pocałunku.
To nie była jedna z tych słodkich, romantycznych scen, jak z mugolskich filmów.
Staliśmy na tle dymiącego pogorzeliska, w tłumie ludzi, a po mojej twarzy
spływały łzy ulgi, a jednocześnie bólu. Draco ścierał je cierpliwie z moich
policzków. Była w tym wszystkim pasja i namiętność, dorównująca strzelającym
gdzieś za nami płomieniom. Silne ramiona oplatały mocno moją talię.
Nieprzerwanie wspinałam się na palce, desperacko nie chcąc stracić kontaktu z
blondynem. W tym, co robiliśmy nie było przesadnej delikatności. Zachowywaliśmy
się tak, jakby od tego pocałunku zależało nasze życie. Oderwaliśmy się od
siebie, gdy kompletnie zabrakło nam oddechu. Oparłam swoje czoło, o czoło
Malfoya i głęboko wciągnęłam powietrze. Drżałam z natłoku wrażeń i gorąca,
które rozlewało się po całym moim ciele. Blondyn przysunął mnie do siebie
jeszcze bardziej, jakby bał się, że nie jestem prawdziwa. Szlochałam w jego
koszulę, a on gładził moje plecy.
-
Nigdy więcej mi tego nie rób. Zawsze bym po ciebie przyszedł, ale błagam, nie
rób tego więcej - powiedział, biorąc moją twarz w swoje dłonie. W stalowych
tęczówkach błyszczały ogniki ulgi. Zastanawiałam się, jak długo musiał mnie
szukać i z jakim bólem to robił.
-
Przepraszam - wyszeptałam, przymykając powieki, za którymi nadal tworzyły się
łzy. Czułam szybkie bicie serca tuż przy swoim. Uspokajałam się, a Draco nie
odsuwał się ode mnie choćby na milimetr. Po chwili otulił mnie szczelnie swoim
płaszczem, którego znajomy, łagodny zapach zastąpił drażniące pozostałości
dymu.
-
Wracajmy - przerwał ciszę, która trwała już od kilku minut. Pozwoliłam
poprowadzić się wzdłuż policyjnej taśmy, a przy jej końcu odnalazłam wzrokiem
Alexa. Przytulił mnie mocno, po chwili znów posyłając w ramiona Malfoya.
-
Nie damy rady znowu przedrzeć się przez ten tłum - stwierdził brunet, wskazując
ręką na ludzi, których nieprzerwanie przybywało.
-
Znajdźmy jakieś ustronne miejsce. Teleportujemy się koło samochodu - odparł
Draco, dyskretnie wyciągając różdżkę. Wciąż mocno trzymał mnie przy sobie, gdy
schowaliśmy się między wozami strażackimi. Zamknęłam oczy, a po chwili poczułam
magiczną siłę, unoszącą nasze ciała. Trzask zginął gdzieś w otaczającym nas
hałasie.
***
Obdrapane drzwi zamknęły się za
Alexem, a ja odwróciłem się na fotelu kierowcy, zerkając na Granger, która
spała spokojnie na tyle samochodu. Ślady łez zdobiły jej bladą, lecz spokojną
twarz. Uśmiechnąłem się, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że jest już
bezpieczna. Odetchnąłem z ulgą i wycofałem auto z podjazdu. Słońce było już nad
horyzontem, a zasnutą dymem część miasta zostawiliśmy daleko za sobą. Jechałem
powoli, nie chcąc obudzić brązowowłosej. W końcu znaleźliśmy się jednak na moim
osiedlu. Zatrzymałem się przed domem, a w oknach paliły się światła, których
nie zdążyłem zgasić, wychodząc. Hermiona nadal spała, gdy otworzyłem drzwi, by
ją wyciągnąć. Zrobiłem to najdelikatniej, jak potrafiłem. Dziewczyna poruszyła
się nieznacznie, ale nic więcej się nie wydarzyło. Podszedłem do drzwi, które
nagle odskoczyły, odsłaniając korytarz.
-
Co ty tu robisz, Blaise? - spytałem, jednocześnie mijając przyjaciela w progu. Mój
nienaturalnie cichy głos poniósł się w ciemności.
-
Czekam na was. Byłem u Rose, gdy usłyszeliśmy w radiu, co się stało.
Natychmiast tu przyjechaliśmy - odparł, idąc za mną krok w krok. Wszedłem do
salonu, gdzie zastałem kasztanowłosą. Patrzyła w okno nieobecnym wzrokiem, a
jej dłonie nerwowo zaciskały się na kubku kawy. Zauważyła mnie dopiero, gdy
położyłem Granger na kanapie.
-
Merlinie! Tak się o was bałam - powiedziała, zerkając już z większym spokojem
na śpiącą dziewczynę, którą właśnie nakrywałem kocem.
-
Chodźmy do kuchni. Nie chcę jej budzić - dałem im znak ręką, po czym zniknąłem
w sąsiednim pomieszczeniu. Usiedliśmy przy blacie, a Rose podała mi coś do
picia. Przetarłem oczy dłonią, czując narastające zmęczenie.
-
Co tam się dzieje? - Diabeł spojrzał na mnie, a ja przez chwilę walczyłem ze
wspomnieniem gryzącego dymu i wysokich płomieni.
-
Jakiś psychopata podpalił swój własny dom. Ogień pożarł większość osiedla. W
tym dom Granger - westchnąłem, przypominając sobie łzy Hermiony, kapiące na
moją koszulę.
-
Draco, jesteś wykończony. Połóż się już. Zostaniemy tu, jeśli trzeba - Rose
dotknęła mojej dłoni, a w jej głosie było pełno troski. Uśmiechnąłem się blado,
ale i tak wiedziałem, że nic z tego nie będzie.
-
Nie, nie ma mowy. Wracajcie do domu. Posiedzę przy niej - wstałem z wysokiego
krzesła, zabierając ze sobą kubek.
-
Jesteś pewien? - Blaise zatrzymał mnie w wejściu do salonu. Odwróciłem się i
spojrzałem na dwójkę zaniepokojonych czarodziei.
-
Jestem pewien, jak jasna cholera - odparłem, ostatkiem sił zmuszając się do
mrugnięcia okiem. Po chwili zostałem sam w ciemnym korytarzu. Popatrzyłem w
dół, na aromatyczną kawę, którą zrobiła Rose. Po raz pierwszy od wielu miesięcy
nie przypominała mi bezkresnej otchłani. Uśmiechnąłem się pod nosem i zawróciłem do salonu. Granger spała z twarzą
wtuloną w poduszkę. Usiadłem w fotelu, by móc ją obserwować. Chęć zaśnięcia
minęła po kilkunastu minutach. Wolałem patrzeć w tę piękną, spokojną twarz.
Dawało mi to tyle samo satysfakcji, co drzemka, na którą i tak nie mogłem sobie
pozwolić. Sączyłem zimną już kawę, a za oknem wstawał dzień. Zasłoniłem okna,
gdy światło słoneczne zaczęło zbliżać się niebezpiecznie blisko twarzy Granger.
Pozostawałem w częściowej ciemności, raz po raz wracając do sceny naszego
pocałunku. Dreszcze przechodziły mi po plecach. Już dawno nie czułem się tak
zmęczony, a jednocześnie spokojny i poukładany. Moja głowa była ciężka, ale
ramiona mogłyby unieść wszystko. Moja matka miała rację. Hermiona Granger była
powodem mojej walki z samym sobą. Teraz stała się moim lekarstwem, którego
wyczekiwałem.
***
Otworzyłam oczy, napotykając w
ciemności lśniące tęczówki Malfoya. Siedział w fotelu, patrząc wprost na mnie. Milczał,
chociaż wiedziałam, że chce zadać wiele pytań. Uniosłam się na łokciach. Cisza,
która panowała wokoło nam pasowała. On wpatrywał się we mnie, ja w niego i nie
musiało istnieć nic więcej. Zmrużył oczy, jakby chciał zajrzeć do mojego
umysłu. Nie zrobił tego, a tylko blado się uśmiechnął.
-
Dzień dobry - powiedział głębokim głosem, który wzbudził dreszcze na moich
plecach.
-
Długo spałam? - zerknęłam na zegar, wiszący nad kominkiem. Dochodziła
dziesiąta, co wskazywało na to, że Draco siedzi w ten sposób już od paru
godzin.
-
Nie liczyłem - odparł, nadal siedząc nieruchomo ze zmrużonymi oczami.
-
Dziękuję ci za wszystko - szepnęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Malfoy
zerwał się tymczasem z fotela i w kilku sekundach znalazł się przy mnie. Wyciągnął
do mnie dłoń, którą przyjęłam bez chwili wahania. Stanęliśmy na środku salonu. Później
przyciągnął mnie delikatnie, jakbym zaraz miała się rozpaść. Oparłam dłonie na
jego klatce piersiowej, unosząc jednocześnie głowę i napotykając stalowe
tęczówki. Patrzył tak na mnie przez kilka długich minut. Nasze usta dzieliły
milimetry.
-
Masz ochotę na śniadanie? - szepnął przy moich wargach, po czym musnął je
swoimi.
-
Co proponujesz? - uniosłam jedną brew, zanurzając palce w jego włosach. Zdałam
sobie sprawę, że ani razu od przebudzenia w moich myślach nie pojawiło się
widmo pożaru. Wiedziałam, dzięki komu tak właśnie jest. Draco idealnie absorbował
moją uwagę.
-
Jedźmy do restauracji - odpowiedział, obejmując mnie mocniej w talii.
-
Daj mi chwilę. Muszę się przebrać - wyswobodziłam się z jego uścisku i pobiegłam
na górę do swojej sypialni. Stanęłam przed lustrem, a to co zobaczyłam wcale mi
się nie spodobało. Blada cera, pozostałości makijażu, opuchnięte od płaczu
oczy. Westchnęłam, sięgając po różdżkę. W takich chwilach jeszcze bardziej
kochałam magię. Pozbyłam się oznak zmęczenia, odświeżyłam włosy i wciągnęłam na
siebie czarną sukienkę. Wychodząc z pomieszczenia, odwróciłam się na progu.
Zastanawiałam się, czy to miejsce stanie się teraz moim domem. Zeszłam na dół,
starając się sprawiać wrażenie spokojnej. W rzeczywistości wcale tak nie było.
Draco czekał w otwartych drzwiach i odwrócił się, gdy usłyszał moje kroki. Wsiedliśmy
do samochodu, nadal milcząc. Zamiast patrzeć na obraz za szybą, siedziałam
odwrócona do niej plecami i obserwowałam Malfoya, który w skupieniu prowadził
auto.
-
Granger, jeśli chcesz, możesz mieszkać ze mną - powiedział, zerkając na mnie
niepewnie.
-
Wiem, wiem że mogę - odparłam, starając się ukryć smutek. Poczułam dłoń Draco
zaciskającą się na mojej.
-
Przepraszam. Na pewno nie chcesz o tym rozmawiać - w jego głosie było tyle
troski, że moje oczy mimowolnie się zaszkliły - Nie płacz, proszę - dodał,
zauważając mój spuszczony wzrok. Po chwili auto zatrzymało się na poboczu.
-
Wszystko jest w porządku. Nic mi nie jest - wykrztusiłam, ze złością ocierając
łzy, których wcale nie chciałam. Draco puścił moją dłoń i wysiadł z samochodu. Patrzyłam,
jak z determinacją brnie w stronę drzwi od strony pasażera. Otworzył je jednym
szarpnięciem, po czym jak gdyby nigdy nic wziął mnie na ręce. Kilka sekund
później stałam już oparta o maskę.
-
Posłuchaj mnie, Granger. Wiem, że straciłaś wszystko, ale najważniejsze jest
to, że żyjesz. A gdybyś była w tym pieprzonym domu? Gdybyś nie zdążyła uciec? -
mówił, patrząc mi w oczy.
-
Masz rację, Malfoy - szepnęłam, nie spuszczając wzroku.
-
Dzielna bestia! - uśmiechnął się, na co zareagowałam stłumionym chichotem.
-
Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszyłam, gdy mnie znalazłeś. Nie chciałam,
żeby zrobił to ktokolwiek inny - powiedziałam, zanim wsiedliśmy do auta. Jego
dłoń zatrzymała się kilka centymetrów nad klamką.
-
Nie zostawiłbym cię, Granger - patrzył na mnie ponad dachem samochodu. Wiedziałam,
że mówi poważnie. W jego oczach znów pojawił się srebrny płomień. Tym razem to
ja nie wytrzymałam. Obeszłam auto i stanęłam przed Draco.
-
To, co tam zrobiliśmy... - szepnęłam, patrząc w stalowe tęczówki - Chciałam
tego, Malfoy.
-
Ja też tego chciałem. Jak mogłaś pomyśleć, że tak nie było? - uniósł moją głowę
za podbródek, po czym ujął moją twarz w swoje chłodne dłonie.
-
Co teraz będzie? - wykrztusiłam, czując, że moje gardło się zaciska.
-
Kogo to obchodzi - mruknął, zanim oparł mnie o maskę i pocałował.
---
Na początek, podziękowania. Dziękuję wam moi kochani czytelnicy za trzecie miejsce w konkursie na blog miesiąca na Stowarzyszeniu DHL. To dla mnie ogromny zaszczyt. Dziękuję za każdy głos. Właśnie w ramach podziękowania wstawiam dziś ten rozdział. Minął dopiero dzień od publikacji poprzedniego, ale chciałam wam jakoś ładnie podziękować.
Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Szczególnie z dwóch pierwszych części. Resztę oceńcie sami. Długo czekaliście na takie, a nie inne sceny. Mam nadzieję, że nie jest za słodko. Postaram się, żeby nie było. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się nowa część. Komputer raz współpracuje, a raz nie. Mam ochotę wywalić go przez okno. No nic. Poczekamy, zobaczymy.
NAJLEPSZY ! ♥ KOCHAM KOCHAM KOCHAM! Jak ja lubię czytać tego bloga. Słodko niech bd. xd Uwielbiam takie coś. Buzi buzi <3 Szkoda, że straciła dom. Al e teraz może z Draco mieszkać już na zawsze xd hehe
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) Cieszę się,że się podoba. Mam zamiar czymś równoważyć słodkość następnych rozdziałów. Jeszcze nie wiem czym,ale pomyślę.
UsuńNo cóż... Nie zgadłam powodu zniknięcia Granger, ale muszę przyznać, że nawet nie rozważałam opcji pożaru ;P
OdpowiedzUsuńAle podobno, każdy popełnia błędy ;)
Wiedziałam,że nikt się nie domyśli. Moje pomysły się raczej nie powtarzają,więc ciężko zgadnąć.
UsuńRozdział cudowny! Uwielbiam Cię i Twoje opowiadanie:) Tyle emocji odczuwałam czytając ten rozdział! Doczekałam się również pocałunku:D Jesteś wspaniała:* Nie mogę się już doczekać dalszej części:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Lady Charlotte
Dziękuję. Cieszę się,że rozdział wyszedł dobrze. Bardzo mi na nim zależało ;)
UsuńI znów te emocje! Rozstroję się normalnie. xD
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: genialny opis pierwszej sceny. Wczułaś się tak, jakbyś to ty odczuwała i sprawiłaś, że i ja odczułam. :D
Po drugie: Nareszcie!!! Pocałowali się! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! :**
Po trzecie: Lubię, kiedy jest słodko, ale kiedy tak nie jest to się nie załamuję, więc jeśli o mnie chodzi, to potrafię się dostosować do klimatu historii. :P
Po czwarte: Gratuluję wygranej. :) Zasłużyłaś.
Po piąte: Dziękuję, że już dziś dodałaś. Ciebie chyba też korciło, żeby dodać i wreszcie się zlitować oraz pokazać nam pocałunek, co? xD
Po szóste: Może i pocałunek jak powiedziałaś był w nietypowej sytuacji, ale to jest właśnie najpiękniejsze. Poza tym idealnie pasuje do klimatu tej historii, więc nawet dobrze, że tak było.
Po siódme: Szkoda domu Miony, ale teraz mogę mieszkać razem. Czy na początku mówiąc, że wydarzy się coś, co sprawi, że będą blisko siebie, miałaś na myśli to? ;P
Po ósme: "Dzielna bestia!" mnie rozczuliła. :3 W ogóle Draco mnie często rozczula, więc... nic nowego. xD
Po dziewiąte: Cierpliwie poczekam na kolejny. Nie śpiesz się, nie musisz. :*
Po dziesiąte: Zadaję sobie takie samo pytanie, jak Hermiona: Co teraz będzie? Bardzo mnie to ciekawi. :D
Ściskam baaardzo mocno i cieplutko pozdrawiam. :3
Trzymaj się, kochana! :>
Sorki. 3 miejsca. Przejęzyczyłam się. :)
UsuńBuziak! :*
Taaak. Korciło mnie bardzo,żeby pokazać ten rozdział. Na pocałunek czekałam 20 długich części. To było wyzwanie,przyznaję. Chętnie doprowadziłabym do pocałunku już w prologu ;) No ale wytrzymałam. Chyba się opłacało. Cieszę się,że klimat tej sceny się spodobał. Chciałam by było inaczej niż zwykle. To opisywanie pożaru przyszło mi bardzo łatwo. Pewnie dlatego tyle w tym emocji itd. Co do miejsca zamieszkania Miony i twojego pytania... To jeszcze nie jest moment,w którym akcja staje w miejscu. Zdarzy się kilka rzeczy i bohaterowie trochę się jeszcze pomęczą zanim osiądą w jednym miejscu.
UsuńNie jesteś jedyna. Ja też miałam wielką ochotę już w prologu ich ze sobą złączyć, ale nic nie dorównuje potem tej satysfakcji, że człowiek wytrzymał. :P
UsuńOsz! Czyli tym razem znów mi się nie udało. xD
Jak zwykle podkręciłaś moją niecierpliwość, ale okey. Będę grzeczna i poczekam. :3
Pozdrawiam. :*
O BOŻE... WSPANIAŁY ROZDZIAŁ *.*
OdpowiedzUsuńTe wszystkie emocje, Boziu, jak ty to pięknie ujmujesz w tym całym tekście!
Błagam Cię, nie marnuj talentu i nawet w tej pierwszej klasie liceum pisz chociaż raz na jakiś czas opowiadanie, ale pisz...
Pozdrawiam, P :*
Cieszę się,że rozdział tak się spodobał. Niestety chyba nie będę porywać się na pisanie w liceum. Nie będzie na to czasu,a ja jestem perfekcjonistką i nie lubię robić czegoś na szybko albo z dużymi przerwami.
UsuńAle i tak ja mam nadzieję, że jakimś cudem znajdziesz ten wolny czas, wena nie odejdzie, a Ty zaczniesz pisać nowe Dramione ;)
UsuńP.S. Zastanawiałaś się już nad kierunkiem studiów? ;)
O kurde.
OdpowiedzUsuńJeszcze mam drgawki. Tym rozdziałem to powaliłaś mnie na kolana. Zmieniam zdanie: ten jest najlepszy. Zastanawiam się ile razy jeszcze będę zmieniać zdanie :D
Przed dodaniem tego rozdziału, znowu zabawiłam się w detektywa, i próbowałam ( co zresztą wiesz ) odgadnąć co się stało. Nie zgadłam, cóż, nawet najlepszym zdarzają się pomyłki :3
Dobra, dobra, koniec o mnie, emocje mnie zżerają. Pochłaniają mnie. Kurde, jak można mieć TAKI talent? :o No cud! Cud !
Jejku, opis pocałunku mnie rozwalił..
Zresztą, cały rozdział mnie rozwalił. Od pierwszej litery do ostatniej kropki. Magiczny. Wyjątkowy.
Draco się martwi.. Draco jest troskliwy.. Draco jest kochany! :3
Właśnie, pocałunek. Gęsią skórkę miałam na plecach. Widać, że zależy im na sobie. Świetnie :>
Hmm, widzę że zamierzasz połączyć Rose i Blaisa? Bardzo ich polubiłam, więc wyrażam zgodę :D
Alex.. Znowu odzyskuje moją miłość. Bo po tym, co zrobił w ostatnim rozdziale ( przerwał im, kiedy mieli się pocałować. Jak on mógł? :o) byłam na niego obrażona. Ale jest taki kochany <3 Nie umiem się na niego złościć :D
Absolutnie nie jest słodko! Pożar.. Wszystko idealnie opisałaś.
Każde uczucie.. Jak zwykle to się czuło!
Niepokój Draco gdy nie mógł znaleźć Hermiony..
Ogółem rozdział genialny, jak każdy inny :)
Wiesz co sądzę o Twojej twórczości :D W poprzednich komentarzach wyrażałam już to :P
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i modlę się by komputer z Tobą współpracował ;)
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Czekałam na twój przepełniony emocjami komentarz. Hah. I jest! Myślałam,że nie wytrzymasz do tego rozdziału. Dałaś radę. Cieszę się,że się tak spodobał. Blaise i Rose są na etapie randek. Zobaczę co z nimi dalej zrobię. Alex to mój ulubieniec <3 Kochany braciszek. Postaram się,by nadal był obecny w opowiadaniu.
UsuńDopytywałam się o pierwszy pocałunek, ale nie sądziłam, że zrobisz go takim... brak mi słów. Cudowny, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju - jestem pod naprawdę dużym wrażeniem :) Gratuluje Ci pomysłowości i czekam oczywiście na ciąg dalszy :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńVenetiia.
Dziękuję ;) Nie spodziewałam się,że ten pocałunek tak dobrze wyjdzie. Musiałam długo czekać,żeby go opisać. Był bardzo przemyślany,a nie wstawiony do rozdziału przez impuls.
UsuńNo i doczekałyśmy się! Piękny pocałunek! Gratulacje dla Ciebie tak wspaniałego rozdziału :) Ale pożar... jestem ciekawa kto to się tam zabił... Naprawdę brawa!
OdpowiedzUsuńBuziaki, wampi :*
Dziękuję. Cieszę się,że się spodobało. W pożarze nie zginął nikt ważny,ale będzie to miało pewien wpływ na dalszą część historii.
UsuńO matko ale szybko go napisałaś :) przeczytałam na jednym wdechu i jestem zachwycona <3 pocałunek wyszedł Ci naprawdę genialnie :) Brakuje słów żeby określić Twoją twórczość :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Też się zdziwiłam,że tak szybko powstał rozdział. Opisywanie pożaru poszło mi naprawdę łatwo. Cieszę się,że wszystko się spodobało.
UsuńNajcudowniejszy!
OdpowiedzUsuńNie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam opowiadanie, które wywoływałoby u mnie takie emocje jak Twoje. Ta scena z pocałunkiem (wyczekiwana przeze mnie :)) wspaniała!
Życzę Ci weny i mniej problemów z komputerem :)
Pozdrawiam.
Wszyscy mają ten rozdział za ulubiony. Mam nadzieję,że uda mi się napisać coś jeszcze lepszego i znów będziecie mogli tak mówić ;)
UsuńKurcze pożar!
OdpowiedzUsuńale żeś wymyślił ;] Cudenko ;)
No i w koncu pierwszy pocałunek na dodatek w takich okolicznościach po prostu coś pięknego ;)
Świetny rozdział tyle tu emocji ;]
pozdrawiam i życze weny ;)
~Anka
Hah,pożaru nikt się nie spodziewał. Nie wiem jak to wymyśliłam. Chciałam stworzyć emocjonujące tło dla pocałunku. Chyba to zadecydowało o ogniu itd.
UsuńPrzecierałam oczy ze zdumienia widząc nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńAj cudowna wiadomość.
I jaki wspaniały.
Biedna Hermiona.
Tak nie wiele brakowało.
Szkoda mi że w tym pożarze straciła wszystko.
I Draco...
jego zachowanie było takie bardzo szlachetne.
I nie pasujące do niego, ale Twój Draco jest bardzo inny.
Podoba mi się też jka bardzo zbliżyli się do siebie.
Widać że cos ich łączy.
I ten pocałunek.
Normalnie zauroczył mnie.
Mam nadzieję że pokażesz jeszcze więcej z ich przeszłości.
Wciąz jest wiele niewiadomych.
No i pisałam na GG ale gratuluje zajęcia III miejsca.
Też nie mogłam uwierzyć, że udało mi się napisać ten rozdział tak szybko :) W następnej części okaże się, czy rzeczywiście nasza Miona straciła wszystko :P Draco w moim opowiadaniu jest inny. To co zrobił, nie było aż takie bardzo szlachetne :P
UsuńTaaak! Pocałowali się!:D
OdpowiedzUsuńTo było idealne. Wszystko mogłam sobie dokładnie wyobrazic.
To chyba mój ulubiony rozdział w tym opowiadaniu.
Mam nadzieję, że w liceum nie przestaniesz pisac i zaprezentujesz nam jeszcze duużo Dramionowych historii<3
A, no i oczywiście gratuluję trzeciego miejsca!
Buziaki,
El.
Cieszę się, że rozdział się spodobał :) Niestety jak już pisałam pod którymś z poprzednich komentarzy, nie zamierzam tworzyć kolejnej historii podczas nauki w liceum.
UsuńSmutno mi:(
UsuńNo cóż, pozostaje tylko cieszyc się tym opowiadaniem<3
Muszę powiedzieć, że poprzedni rozdział bardziej mi się podobał. Wywołał we mnie więcej emocji i zaangażowania <3
OdpowiedzUsuńTen był w porządku. Widać, że zaczynają być świadomi tego, że im na sobie zależy. Mimo, że ta notka nie zaabsorbowała mnie tak jak poprzednia, muszę powiedzieć, że moment pocałunku był idealny. Wielkie brawa za to <3
Pozdrawiam
DiaMent.
dramionovelove.blogspot.com
Szkoda, że ci się nie spodobało. Ten rozdział jest w dokładnie takim stylu, jakiego zawsze chciałam dla tego opowiadania. Zastanawiam się jakie są różnice między tym, a poprzednim rozdziałem :) Cieszę się, że scena pocałunku wyszła dobrze. Starałam się, by nie był to słodki opis.
UsuńNie nie, źle mnie zrozumiałaś :) Wcale nie powiedziałam, że mi się nie podobało. Sądzę, że to co piszesz nie może się nie podobać :D Jak dla mnie po prostu poprzedni rozdział miał w sobie więcej emocji - przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie.
UsuńW końcu się pocałowali!
OdpowiedzUsuńWpadnij na mojego bloga, dopiero zaczynam.
http://nowa-hermiona-granger.blogspot.com/
No właśnie, tak sobie zaglądnęłam bez zbędnych nadziei, a tu nowy rozdział :D Piękny... tak sobie wcześniej myślałam, że coś za spokojnie się zrobiło w akcji i rutynowo, a tu nagle pożar xD W lepszej scenerii nie wyobrażałabym sobie ich pocałunku, który mnie bardzo cieszy ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście akacja ostatnio zwolniła, ale teraz zacznie się już ta właściwa historia. Będzie się działo :)
UsuńPrzepiękny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńI właśnie takiego momentu oczekiwałam, takiego innego ... romantycznego. Nie w żadnej restauracji, ze świeczkami itp., tylko właśnie takiego momentu. Momentu, który uzmysławia bohaterom, kim są dla siebie i ile dla siebie znaczą. :) Mimo przeciwności losu - na pewno czymś nas zaskoczysz i nie pozwolisz na dużo słodyczy - oni będą ze sobą. :)
Jeśli tego jeszcze nie mówiłam, to powiem to teraz: Uwielbiam Alexa i Rose! :D
Pozdrawiam Lily ;*
Nie zamierzam wprowadzać zbytniej słodkości. Nie lubię tego. Pogmatwam jeszcze trochę, żeby było ciekawie :P
UsuńSalazarze! Grasz na uczuciach jak na jakimś instrumencie :)
OdpowiedzUsuńWcale nie jest za słodko- jest w sam raz.
Mam nadzieję, że pokomplikujesz bohaterom życie- uwielbiam, kiedy ciężko jest się połapać, o co chodzi ;)
pozdrawiam, em.
potterowskie-co-nieco.blogspot.com
Patrzę się zawsze na ogromniaste komentarze i nigdy nie udaje mi napisać czegoś konstruktywnego i długiego. Dla mnie po prostu jesteś świetna i genialna <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie wszystko opisujesz. Twoje opowiadania są jednymi z moich ulubionych. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały.
Jesteś genialna ! <3
D.
Przeczytałam całe Twoje poprzednie opowiadanie i oczywiście to samo zrobiłam w przypadku tego. Jestem dosłownie oczarowana! Naprawdę bardzo podobają mi się obie historie i nie mogę doczekać się następnej części! :) Na pewno zyskałaś nową czytelniczkę i będę tu często wpadać! Pozdrawiam i życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuń