czwartek, 13 czerwca 2013

VIII. Coraz zimniej

            Jechałam do Ministerstwa Magii, trzymając na kolanach pudełko z lunchem dla Ginny. Dzisiejsza pogoda była zupełnie odmienna od tej, którą niebo zaserwowało wczoraj. Słońca nie powstrzymywała ani jedna chmura, a powietrze było lekkie i tylko delikatnie wilgotne. Przez grube szkła okularów widziałam świat w odcieniach brązu. Właściwie od zeszłego wieczora właśnie tak wyglądało dla mnie otoczenie. Nie było w nim nic kolorowego, a tym bardziej wesołego. Bransoletka chłodziła nieprzerwanie mój nadgarstek. Bałam się jej dotykać, bałam się sprawdzać, czy w końcu opadła blokada. Nie opuszczały mnie straszne wyobrażania tego, co mogło się stać. Jednocześnie próbowałam to powstrzymać, mówiąc sobie, że Draco nie ma ze mną nic wspólnego i nie powinnam się nim przejmować. W końcu wyszedł z restauracji w jednym kawałku. Nie przyczyniłam się więc do jego ewentualnego złego stanu. 
            Z taką też myślą weszłam do gmachu pełnego czarodziei. Wsiadłam do windy i stanęłam między roześmianą sekretarką, a zmęczonym asystentem, niosącym papiery. Mijaliśmy kolejne piętra, a mnie powoli zaczynała nużyć ta podróż. Biuro aurorów, do którego zmierzałam mieściło się na jednej z najwyższych kondygnacji. Byliśmy w połowie drogi, gdy drzwi windy otworzyły się ze zgrzytem. Wysoki brunet wszedł do środka, chowając głowę w segregatorze. Dopiero po chwili uniósł wzrok, a jego brązowe tęczówki spotkały się z moimi.
- Cześć - przywitał się i pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się szczerze, choć ten gest wiele mnie kosztował. Gdy patrzyłam na pewną siebie, wesołą sylwetkę Zabiniego, zaraz obok majaczyła mi postać Malfoya, jego nieodłącznego cienia. Teraz go tam nie było, ale w  moich myślach nadal tkwił.
- Cześć, Diable - przesunęłam się, robiąc mu miejsce obok siebie. Włożył segregator pod pachę i zmierzył mnie wzrokiem.
- Dawno cię tu nie było, słońce - powiedział bez cienia skrępowania. Niestety nie mogłam wyczytać z jego twarzy, czy Draco przekazał mu wiadomość o naszym wczorajszym spotkaniu. Jak zawsze nieprzenikalni ślizgoni.
- Przeszedłeś na dietę? Ostatnio w ogóle nic nie zamawiasz - odparłam, starając się zabrzmieć równie swobodnie, co on. Uniósł wzrok i spojrzał mi w oczy. Wszystko jasne. Musiał coś wiedzieć, lecz jeszcze nie miałam pojęcia, co dokładnie.
- Nie było czasu. Do Ginny też nie przychodziłaś. Zauważyłbym cię - otworzył segregator i zaczął udawać, że szuka jakiegoś dokumentu. Od zawsze był beznadziejnym aktorem. Udawanie, że wcale nie ma kontaktu z Draconem też mu nie wychodziło.
- Właśnie do niej idę - pomachałam mu pudełkiem z lunchem tuż przed nosem.
- Może wpadniesz do mnie później? Musimy pogadać - jego głos zmienił się na nieco poważniejszy. Zauważyłam, że ze zdenerwowaniem szarpie rękaw koszuli. Mnie również zaczęło się to udzielać, a serce nieznacznie podeszło do gardła.
- O czym? - spytałam, jak gdyby od niechcenia patrząc na zegarek. Bransoletka zsunęła mi się nieco na ręce, przy czym poczułam przejmujący chłód. Nie dałam po sobie poznać, jak bardzo mnie to przeraziło. Zimno stało się jeszcze wyraźniejsze, a biżuteria kłuła mi dłoń.
- Już ty wiesz o czym - odparł, po czym wyszedł na odpowiednim piętrze. Przełknęłam ślinę i nabrałam powietrza. Jak mogłam sądzić, że wszystko już za mną? Blaise musiał coś wiedzieć i zapewne moje katusze jeszcze się nie skończyły. A w dodatku coś było nie tak z tym pieprzonym Malfoyem. Wysiadłam z windy i automatycznie skręciłam do biura, w którym pracowała Ginny. Siedziała pochylona i podpisywała papiery.
- Przyniosłam lunch - postawiłam pudełko tuż przed nią, po czym usiadłam w wygodnym fotelu.
- Dziękuję, a tak w ogóle, to cześć - uniosła głowę i blado się uśmiechnęła. Od zdarzenia w restauracji chodziła przygnębiona. Ron wyszedł z Munga dwadzieścia cztery godziny po zajściu i teraz krył się w Norze. Wolałam nie wiedzieć, jakie pamiątki pozostawiła na nim bójka z Malfoyem.
- Wszystko w porządku? - spytałam, mimo że mój stan był zapewne jeszcze gorszy od stanu przyjaciółki. Jeszcze przed wyjściem z domu postanowiłam, że nie powiem jej nic o wczorajszej wizycie Dracona.
- Jestem tylko zmęczona. Rodzice wezwali mnie do domu. Urządzili niezłą pogadankę, jaką to nieodpowiedzialną siostrą jestem. W Mungu wcisnęłam bajeczkę o bijatyce pod klubem. Ron nie pamięta nic od momentu, w którym dostał w głowę. Tak się przynajmniej wydaje magomedykom - ruda oparła twarz na dłoniach i wlepiła we mnie wzrok.  
- Przepraszam, to wszystko moja wina. To nigdy nie powinno się zdarzyć. Tylko narobiłam wam wszystkim kłopotów - powiedziałam, czując, że łzy zaczynają zalegać mi pod powiekami. Nie mogłam się rozpłakać. Nie teraz, gdy wszyscy uwierzyli w moją silną wersję.
- Przestań mówić głupoty - usłyszałam męski głos tuż za sobą. Odwróciłam się, dostrzegając Harrego, który stał nieopodal.
- To nie twoja wina, że Ron jest takim dupkiem - warknęła Ginny, wstając zza biurka. Wyglądała na wściekłą, a dłonie miała zaciśnięte w pięści.
- Najważniejsze, że był tam wtedy ten mężczyzna i że zareagował. Gdyby nie on... - Wybraniec podszedł do mnie i usiadł w fotelu. Poczułam dziwny skurcz żołądka, na wzmiankę o moim wybawcy. Gdyby tylko wiedzieli, kto nim w rzeczywistości był.
- Myślisz, że jeszcze się pojawi, Hermiono? Może byłaby jakaś szansa, żeby was... - zaczęła marzyć ruda, na co moje serce zaczęło bić nierównomiernie.
- Nie, nie sądzę. I nie ma żadnej szansy, żeby miał ze mną coś wspólnego - mruknęłam, ledwo powstrzymując się od krzyku.
- Nie dziwię się, że masz teraz uraz do facetów - powiedział Harry, uśmiechając się do mnie delikatnie. Odpowiedziałam mu takim samym, lecz o wiele bardziej sztucznym gestem.
- Mogę mieć tylko nadzieję, że Ronald dam mi spokój - wstałam z fotela, zdając sobie sprawę, że przede mną jeszcze jedna wizyta.
- Co do tego... Miona, mogę cię prosić na słówko? - Wybraniec wziął mnie za rękę i nim zdążyłam zaprotestować, wyciągnął na korytarz.
- Co ty wyprawiasz? - wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku.
- Nie mogłem ci tego powiedzieć przy Ginny - zaczął konspiracyjnym szeptem.
- Mów! Spieszę się - chciałam to mieć jak najszybciej za sobą.
- Ron nie pamięta samej bójki, ale zostało jedno wspomnienie - powiedział w końcu. Spojrzałam mu w oczy z nieukrywanym przerażeniem.
- Co takiego pamięta? - spytałam, czując, że gardło niebezpiecznie mi się zaciska.
- Ten mężczyzna powiedział mu, że będzie go obserwować i że jeśli Ronald cię tknie, pożałuje tego - usłyszałam, a mój świat zaszedł mgłą. Pieprzony Malfoy. Jak zawsze pchał się w nie swoje sprawy.
- Jasna cholera - warknęłam, ze złości zaciskając pięści.
- Uważaj na siebie, Hermiono. Tylko tyle miałem ci do powiedzenia - ucałował mnie w oba policzki i zostawił na korytarzu. Ruszyłam do windy, w duchu przeklinając Dracona. Nigdy nie potrafił trzymać emocji na wodzy. Między innymi to tak mnie w nim irytowało.
            Minęłam recepcję Urzędu Świstoklików i skierowałam się do drzwi z napisem: Dyrektor Blaise Zabini. Wciąż z trudem dochodziło do mnie to, że ślizgon znalazł pracę w takim miejscu, jak Ministerstwo Magii. Przypomniałam sobie dzień, w którym zderzyłam się z nim na korytarzu. Szłam wtedy do Ginny, by opowiedzieć jej o swoim pomyśle na biznes. Diabeł wychodził z rozmowy kwalifikacyjnej. Skończyło się na tym, że siedzieliśmy razem w kawiarni. Wolałam nie wdawać się w szczegóły ocieplenia naszych stosunków, które miało miejsce siedem lat temu. Te wspomnienia ciągnęły za sobą także obrazy związane z Malfoyem, których unikałam jak ognia.
- Jestem - powiedziałam, wchodząc do gabinetu. Brunet siedział za biurkiem, a jego nogi spoczywały na blacie. Ta praca nie sprawiała mu wielu trudności, a wręcz przeciwnie, była najlepszą posadą, o jakiej mógł marzyć.
- Napijesz się czegoś? - wstał i ruszył w stronę barku, ukrytego pod oknem. Zdążyłam zaznajomić się z tym pomieszczeniem, odkąd Blaise regularnie zamawiał lunch w mojej restauracji.
- Prowadzę - rzuciłam, rozsiadając się wygodnie na skórzanej kanapie. Po chwili Blaise zajął miejsce obok mnie.
- Jak ci idzie w restauracji? - spytał, bawiąc się trzymaną w dłoni szklanką. Jak zwykle przekładał poważne tematy na później. Tak samo omijaliśmy od kilku lat wzmianki o jego tlenionym przyjacielu.
- Świetnie, ale chyba nie o tym chciałeś rozmawiać - odparłam, patrząc uparcie na swoje kolana. Błagałam, by jednak porzucił swoje zamiary.
- Przepraszam, że nie zjawiłem się na tej rocznicowej kolacji. Coś mi wypadło - powiedział, ignorując moją wcześniejszą uwagę.
- Rozumiem. Przejdźmy do sedna sprawy. Chcesz mi coś powiedzieć? - odwróciłam się do niego, starając się nie zdradzać, jak bardzo się denerwuję tym, co zaraz może się stać. Przez długi czas Blaise wolał pomijać temat Dracona. Wiedział, jak bardzo mnie to irytuje i rozjusza.
- Muszę ci zadać ważne pytanie. Odpowiedz na nie szczerze, Granger. To bardzo istotne - zaczął, odstawiając szklankę na stół. Jego twarz przybrała poważny wyraz, jak wtedy w windzie. Zauważyłam też cień zmartwienia, co wzbudziło niepokój i we mnie.
- Zaczynam się bać. Pytaj - wykrztusiłam, sięgając po szklankę z alkoholem, którą zostawił. Postanowiłam, że teleportuję się do domu, a samochód odbiorę w najbliższym czasie. W tej chwili liczyło się tylko to, bym przeżyła tę rozmowę.
- Widziałaś się wczoraj z Draco? - spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. Zadrżałam, czując, że ziszczają się moje najgorsze przewidywania.
- Ja nie... - zabrakło mi głosu już po dwóch słowach.
- Widziałaś go w ogóle w ostatnim czasie? - spytał ponownie.
- Był wczoraj w restauracji - poddałam się, na co zareagował delikatnym uniesieniem brwi - Myślałam, że ci powiedział - dodałam, zauważając jego zdziwienie.
- Właśnie o to chodzi, słońce. Malfoy od wczorajszego popołudnia znikł z powierzchni ziemi. Nie odbiera telefonów, sowy wracają z listami. Jeśli coś się wczoraj stało, musisz mi powiedzieć - niepokój w jego głosie zdecydowanie się wzmógł. Dłonie mu się trzęsły, a wzrok stał się jeszcze bardziej przenikliwy. Chciał wiedzieć wszystko.
- Tylko przez chwilę rozmawialiśmy. Nic wielkiego. Później się ulotnił. Nie wiem gdzie poszedł - zadrżałam pod wpływem własnego głosu. Był taki oschły i zimny.
- Jesteś pewna, Granger? Jeśli coś się zaniepokoiło, musisz mi powiedzieć. Mało mnie obchodzi, czy się kłóciliście i wyzywaliście, czy wręcz przeciwnie. Chodzi mi tylko o to, że się o niego martwię. Nie chcesz wiedzieć, co się z nim ostatnio działo - powiedział, patrząc mi w oczy. Nie chciałam tego słuchać, nie chciałam nic wiedzieć.
- A mnie nie obchodzi, co się z nim ostatnio działo - warknęłam, wstając z kanapy. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, ale Blaise mi to uniemożliwił. Szarpnął mnie za nadgarstek i bezwładnie opadłam na miejsce obok niego.
- Przecież widzę! Nie jestem głupi. Co się stało? - syknął, nie ukrywając zniecierpliwienia.
- Założył blokadę na bransoletkę - szepnęłam, unosząc dłoń. Blaise dotknął biżuterii, doskonale wiedząc, jak działa.
- Salazarze! Albo założył blokadę albo jest nieprzytomny - zerwał się i zaczął szukać na biurku kluczyków od samochodu. Po chwili pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia.
- Zostaw mnie! Nigdzie nie idę - wyrwałam mu się w ostatniej chwili.
- Właśnie, że idziesz. Możliwe, że przyda się pierwsza pomoc, a ja się do tego nie nadaję - odparł, bezceremonialnie wywlekając mnie z biura.
- Zwariowałeś?! Puszczaj mnie natychmiast - weszliśmy do windy, a spojrzenia wszystkich odprowadzały nas do ostatniej chwili.
- Więc chociaż ze mną pojedź. Później będziesz mogła się teleportować - spojrzał na mnie z błagalnym wzrokiem.
- Niby po co mam z tobą jechać?! Nie interesuje mnie Malfoy! - krzyknęłam, ciesząc się, że poza nami w windzie nie było nikogo.
- Nie wciskaj mi bajeczek, Granger! Jedziesz i koniec, kropka - odparł najspokojniej na świecie, po czym poprowadził mnie do swojego sportowego samochodu. Gdy tylko opadłam na fotel pasażera, pożałowałam swoich decyzji.
***
            Wcale mnie nie zdziwiło, że wjeżdżamy do bogatej, magicznej dzielnicy. W końcu ktoś taki jak Malfoy nie mógł mieszkać obok zwykłych, szarych mugoli. Blaise nie odzywał się przez całą drogę, a tylko mocno zaciskał dłonie na kierownicy. Palce mu pobielały, ale wcale nie zwracał na to uwagi. Patrzył przed siebie, a prędkość coraz bardziej się zwiększała. Zahamował z piskiem opon przed jedną z posesji. Zarośnięty, zaniedbany ogród zasłaniał dom. Zmarszczyłam brwi, nie mogąc uwierzyć, że właśnie tutaj znalazł miejsce słynny arystokrata Slytherinu. Spodziewałam się elegancji i przepychu. Blaise ruszył do furtki, nawet na mnie nie patrząc. Był zdenerwowany i prawdopodobnie spodziewał się czegoś złego.
- Chodź tu! - wrzasnął, znikając na ścieżce.
- Chyba śnisz! - odkrzyknęłam, szukając różdżki w kieszeni. Z przerażeniem stwierdziłam, że jej przy sobie nie mam.
- Tego szukasz, słońce? Muszę cię zmartwić, ale się nie teleportujesz. Idziesz ze mną - Diabeł wychylił się z ogrodu i pomachał mi przed nosem moją różdżką. Czułam rumieniec wściekłości, występujący na twarz. Przeszłam przez furtkę, czując, że serce  podchodzi mi niebezpiecznie do gardła. Wszystkie moje postanowienia zrównano z ziemią. Zaraz miałam stanąć w progu willi Dracona Malfoya, jeśli ten dom w ogóle można było tak nazwać. Był skromny i dość nowoczesny. Wyłonił się przed nami zaraz po tym, jak przeszliśmy przez ogród żwirową ścieżką.
- Zaczekaj. Najpierw sprawdzę garaż - brunet pociągnął mnie na tył posesji. Stanęliśmy na podjeździe, gdzie znaleźliśmy schowany pod czarną płachtą motor.
- I co to oznacza? - spytałam, widząc błysk w oku Zabiniego.
- Że zdołał wrócić wczoraj do domu - odpowiedział, po czym ruszył z powrotem do głównego wejścia. Zapukał, siląc się na spokój. Po chwili zaczął walić w drzwi coraz mocniej i mocniej.
- Może po prostu go nie ma. Lepiej już pójdę - odwróciłam się, chcąc jak najszybciej opuścić tę część Londynu. Mogłam być wszędzie, ale akurat nie tutaj.
- Zaczekaj, do cholery! - wrzasnął za mną. Zaklęłam pod nosem i podeszłam bliżej drzwi. Blaise wyjął swoją różdżkę i wymierzył nią w drewno.
- Alohomora - wyszeptał,  ale zamek ani drgnął. Brunet chwycił za klamkę i szarpnął. Drzwi uchyliły się delikatnie, ale coś blokowało wejście od drugiej strony. Spojrzeliśmy po sobie przerażeni.
- Jasna cholera - syknął Zabini, napierając na drzwi całym ciałem. Jeszcze przez chwilę stawiały opór, po czym otworzyły się szerzej. Zostałam na zewnątrz, a ślizgon wszedł ostrożnie do środka. Obserwowałam jego twarz w bladym świetle, padającym do korytarza. Strach ścisnął mnie za gardło, gdy dostrzegłam szok w oczach bruneta. Spojrzał na mnie i wyciągnął rękę. Przyjęłam ją, chociaż wcale nie chciałam. Przekroczyłam próg, a nogi o mało się pode mną nie ugięły. Tuż przy drzwiach, w częściowym półmroku leżał Malfoy. Jego ubranie było całkowicie mokre, skóra jeszcze bardziej blada niż zazwyczaj. Sińce pod oczami nie wskazywały na nic dobrego.
- Powinniśmy go przenieść - słaby, zachrypnięty głos Zabiniego przerwał ciszę. Ocknęłam się, zdając sobie sprawę, że moje przypuszczenia się sprawdziły. Draco wcale nie założył blokady. Leżał tutaj od zeszłego wieczora.
- Masz rację - pokiwałam głową, odsuwając się. Blaise przy pomocy zaklęcia uniósł ciało i zaczął je lewitować w nieznanym mi kierunku. Poszłam za nim, chociaż jakiś głos krzyczał we mnie, bym wybiegła z tego domu.
            Głęboko wciągnęłam powietrze i weszłam do małego salonu. Ciało blondyna opadło na kanapę. Bez słowa odsunęłam Zabiniego na bok, po czym pochyliłam się nad Draconem. Przebłysk wspomnień zawrócił mi w głowie. Sceny ze skrzydła szpitalnego majaczyły mi przed oczami, gdy przyłożyłam drżące palce do szyi ślizgona. Puls był słaby i wolny, ale jednak był. Blada skóra okazała się być na dodatek przerażająco lodowata.

- Zabieramy go do Munga. Teraz - odwróciłam się, próbując nie zdradzać, że mam ochotę zemdleć. Jeszcze godzinę temu nie przypuszczałam, że życiu pieprzonego arystokraty może coś zagrażać. A teraz leżał nieprzytomny, prawdopodobnie z mojego powodu. Nie zamierzałam się jednak w to wszystko wplątywać. W jednej sekundzie zdecydowałam, że dostarczę go do szpitala i zniknę. Nie mogłam popełniać znów tych samych błędów. 
---
Wszystko mi się tutaj poprzesuwało i ten dramatyczny rozdział będzie jednak następnym. Ten to tylko zapowiedź wydarzeń. Mam nadzieję, że się spodobało. Część tekstu napisałam już wcześniej, a dzisiaj skończyłam. Mam trochę zamieszania w szkole, problem z niemieckim. Nie wiem jak wyrobiłam się z tą częścią. Myślę, że na następną nie trzeba będzie długo czekać - tak jak zawsze. 
Wczoraj kupiłam książkę ,,The Perks of being a wallflower". Zostało im do końca tylko kilka stron i mam zamiar przeczytać ją jeszcze raz. Zdecydowanie polecam. 
Mam nadzieję, że się nie pogniewacie, gdy częstotliwość dodawania postów tutaj nieco się zmieni. Chciałabym zacząć pracować na czymś swoim. Opowiadaniem, czy książką. Jeszcze nie wiem. 

17 komentarzy:

  1. Fajny. Ale to uciekanie Miony mnie już denerwuję
    -_- xd Dramatycznie następnym razem ??? uuu będzie się działo ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To uciekanie jest myślę uzasadnione, ale dowiecie się niedługo :P Następny rozdział będzie dość dramatyczny. Mam nadzieję, że wyjdzie :)

      Usuń
  2. Jak zwykle świetny opis przeżyć. Hermiona broni się rękami i nogami przed wypełniającym ją uczuciem, ale mimo to nie potrafi go do końca zwalczyć.
    Martwi mnie Malfoy, mam nadzieję, że nic poważniejszego mu nie będzie...

    Ogółem rozdział świetny, mogę chyba po raz kolejny napisać "wow".

    Jesteś świetną pisarką. Jak wydasz książkę, to mam nadzieję, że o tym poinformujesz.

    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział będzie w większości opisywał, co stało się z Malfoyem. Będzie trochę dramatycznie, tak jak już wspominałam.

      Cieszę się, że rozdział się spodobał :)

      Mam nadzieję, że uda mi się stworzyć coś swojego i na pewno wam coś tutaj wspomnę, jeśli napiszę więcej niż stronę :P

      Usuń
  3. Następny rozdział ma być dramatyczny? Już się boję co takiego się może wydarzyć? Wiedząc, ze twoje rozdziały, bardzo wpływają na moje emocje, to chyba powinnam się przygotować psychicznie na kolejną część:P
    Rozdział bardzo mi się podobał:) jestem bardzo ciekawa jak będzie się rozwijać sytuacja pomiędzy Hermioną i Draco.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział może wprawić czytelnika w delikatny niepokój, ale nie martwcie się, wszystko będzie ok :)

      Usuń
  4. O tak "the perks..." to świetna książka :) film też fajny, ale książka mistrzostwo :) często do niej wracam...

    a co do rozdzaiłu... no zaczyna się dziać! mam nadzieję, że nic poważnego to nie jest. już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!;)
    dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kolejnym rozdziale okaże się,co jest Draconowi ;) Zaczęłam już pracować nad tekstem. Powinien się pojawić na dniach.

      Usuń
  5. Rozdział zdecydowanie fanytastyczny.
    Nie mogę się doczekać jak pokażesz więcej scen z przeszłości z udziałem Dracona i Hermiony.
    W ogóle również wciąż intrygujesz tą branzoletką.
    Cieszę się, że Zabini jest tak upartym przyjacielem.
    Kto wie czym by to się skończyło gdyby poczekali parę minut później.
    Draconowi mogło stać się coś złego.
    Na całe szczęście nie dopuścili do tego.
    Aby Hermione ktoś pokrzyżował plany.
    Nie chciałabym aby tak szybko odpuściła pomoc Draconowi.
    Chłopak zasłużył na coś więcej i bez względu na to co wydarzyło się w przeszłości muszą jakoś dojść do porozumienia.
    Jak zwykle wspaniale budujesz napięcie i pokazujesz całą sytuacje.
    Osobiście umieram z ciekawości co będzie dalej i nie mogę się doczekać ciągu dalszego.

    pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Bardzo się cieszę, że się spodobało. W następnym rozdziale okaże się,co jest Draconowi i jaką decyzję podejmie Miona.

      Usuń
  6. Rozdział rewelacyjny!
    Wszystkie emocje.. To wszystko było czuć! Jeszcze w dodatku się popłakałam, podczas czytania, emocje wzięły góre :)
    Jejku, co się stało Malfoy'owi? :c biedaczek :c
    Mam nadzieje, że wyjdzie z tego cały i zdrowy :)
    Diabeł jest kochany.. Tak się martwi o Draco, i to jest piękne i wzruszające, prawdziwy przyjaciel! ♥
    Mam nadzieje, że Miona mimo bolesnych wspomień z przeszłości, da szanse Malfoy'owi ;)
    Oh, szybko dodawaj następny rozdział, nie mogę się doczekać :D

    Książka? :D Już wyoobrażam sobie, jak ludzie będą włazić do Empików drzwiami i oknami, byle by kupić Twoją książke :D
    Masz już jakiś ogólny zarys? :)
    Informuje, tak jak kazałaś, wielkimi literami :D
    U MNIE WŁAŚNIE POJAWIŁ SIĘ ROZDZIAŁ 5!
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się,że w rozdziale udało mi się zawrzeć takie emocje :P Osobiście ta część opowiadania jest jedną z moich ulubionych. No i następny rozdział będzie dość fajny.

      Jeszcze nie mam żadnego zarysu mojego dzieła, ale cały czas myślę i szukam pomysłów. Dam znać, gdy coś uda mi się sklecić.

      Zaraz się biorę za rozdział u ciebie :*

      Usuń
  7. Ten rozdział był na prawdę intrygujący! I jeszcze mówisz, że to tylko zapowiedź... ^^ Już się boję, co wymyśliłaś. ;P
    Och! Biedny Draco! Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie.
    Blaise to świetny przyjaciel - chciałabym takiego mieć. xD
    Czemu Hermiona musi cały czas uciekać, no? Zachowuje się jak tchórz. A przecież jest z domu lwa. Eh...
    "W jednej sekundzie zdecydowałam, że dostarczę go do szpitala i zniknę. Nie mogłam popełniać znów tych samych błędów." Znów tych samych błędów? W znaczeniu dosłownym, czy przenośnym? ;D Wiem, czepiam się. Ale sama już nie wiem. xD
    Pozdrawiam. I życzę Ci jeszcze więcej czytelników!
    ~Ana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie pracuję nad nowym rozdziałem. Wyszedł trochę inaczej niż przewidywałam, ale i tak będziecie zaskoczeni :P
      Hermiona nie w każdym opowiadaniu musi być super odważna :P
      Co do tych błędów. Nic nie mogę podpowiedzieć :P

      Usuń
  8. Rozdział niesamowity!
    Te emocje... Te opisy... Nwm co mam powiedzieć. Rewelacja!
    Jeśli to jest zapowiedź.. Już się boję kolejnego rozdziału. :D
    Tyle tajemnic, tak mało informacji... Echh.. Co takiego się stało? No co? Czemu wszystko tak doskonale ukrywasz? Ja chcę chociaż zalążek, takie tyci tyci coś. :D Zabrakło mi słów, więc mój komentarz kończę poniższym stwierdzeniem:
    Jeśli czytasz dobrego bloga o Dramione, to musisz czytać ..... Jeśli czytasz rewelacyjnego bloga o Dramione to musi to być blog Edge! <3
    Pozdrawiam,
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracuję nad nową częścią i jest trochę inna niż się spodziewałam. Pewnie trochę rzeczy was zaskoczy :P
      Sama nie wiem jak jestem w stanie trzymać te tajemnice. Ja już osobiście wiem, co stało się siedem lat temu i codziennie odtwarzam sobie w myślach te kilka dni z tamtych lat życia Draco i Miony. Myślę, że będziecie zszokowani, gdy się dowiecie. No ale nic... Czekajcie.

      Dziękuję za to stwierdzenie :) Jeszcze nikt nie powiedział mi czegoś podobnego :P

      Usuń
  9. Jestem bardzo zła, bo nie miałam czasu skomentować Twoich ostatnich rozdziałów, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz :)
    Ahh.. tyle się dzieje! Mam nadzieję, że Draco nie stało się nic poważnego! Poza tym już się nie mogę doczekać, aż dowiemy się więcej o naszej słodkiej dwójce. Cieszę się, że działanie bransoletki się wyjaśniło :)
    Jejku chciałam tyle napisać, ale obecnie się spieszę (jak przez cały ostatni tydzień :c), obiecuję, że pod przyszłą notką narobię zaległości w snuciu moich podejrzeń ;p

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie niesamowitą motywacją do pisania. Nawet ten najkrótszy!
Komentarze pod zakończonymi opowiadaniami również są czytane :)
Dziękuję za każdą minutę poświęconą na wyrażenie własnej opinii.

Zapraszam do kontaktowania się ze mną na Ask'u ( http://ask.fm/edgeblue ) oraz drogą mailową ( edge.blue@onet.pl )