Teleportowałem się pod Dziurawy
Kocioł, gdy zegar wybił ósmą, a noc kompletnie pochłonęła miasto. Przed barem
stało mnóstwo podejrzanych ludzi. Grupy nie do końca trzeźwych klientów
rozsiały się wokół lokalu, tworząc niezbyt zachęcający obraz. Bywałem tutaj
dość często, jeszcze w czasach szkolnych. Wymykaliśmy się Blaisem do Londynu
podczas ferii zimowych. Nie pamiętałem szczegółów, wszystkie te lata zatarły
niektóre rzeczy. Wiedziałem jednak, że już dawno nikt nie mierzył mnie wzrokiem
w ten sposób. Mimo kaptura, przyciągałem wzrok. Nie wiem co było we mnie
takiego interesującego, ale połowa zebranych przed barem osób spoglądała na
mnie podejrzliwie. Zacząłem żałować podjętej wcześniej decyzji. Mogłem się
napić w swoim ustronnym, bezpiecznym domu. Co mi strzeliło do głowy, żeby
pojawiać się w centrum? Brakowało mi jeszcze jakiegoś przecieku. Prorok
Codzienny miałby niezłą ucztę z powracającego na stare śmieci Dracona Malfoya.
Zdrajcy, śmierciożercy, skończonego człowieka. Pamiętałem jeszcze te artykuły,
które zalewały cały magiczny świat przez kilka lat po wojnie. Wywlekano jakieś
bzdury na temat mojej rodziny. Udało im się nas wytropić w drodze do Francji.
Na szczęście zgubiliśmy ich gdzieś na wybrzeżu. Nie miałem ochoty przechodzić
przez to raz jeszcze. Gdy chodziłem na spacery po najbliższej okolicy,
szczelnie się zakrywałem. Nikt nie chciał też zwracać na mnie uwagi. Teraz, w
czysto magicznej części miasta, czułem się nieswojo. Obserwowano mnie, co nie
stwarzało zbyt dobrych perspektyw.
Jakiś mężczyzna przy wejściu zerkał
na mnie podejrzliwie spod kapelusza. Powoli wycofałem się spod baru i
przystanąłem w cieniu, z dala od ciekawskich spojrzeń. Powietrze nareszcie
opuściło moje płuca. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że je wstrzymuję. Już
miałem się teleportować, gdy odruchowo sięgnąłem do kieszeni. Palce zacisnęły
mi się na chłodnym szkle. Wyciągnąłem mały flakonik i obejrzałem go dokładnie w
świetle księżyca. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że sam wsadziłem
buteleczkę do kurtki kilka dni temu. Na wszelki wypadek, czarną godzinę, która
właśnie nadeszła. Wysunąłem korek, czując coraz wyraźniejszy zapach eliksiru.
Był okropny także w smaku, ale wolałem o tym nie myśleć. Zatkałem nos i
zamknąłem oczy. Po chwili poczułem dziwne szarpnięcie, jakby wnętrzności
zacisnęły mi się w supeł. Zgiąłem się wpół, mimo że doskonale wiedziałem, jak
działa eliksir. Od żołądka po czubki palców przebiegł mnie dziwny dreszcz i
fala bólu. Skóra zdawała się topić, zmieniała kształt. Trwało to jeszcze kilka
minut. Gdy w końcu odzyskałem nad sobą panowanie, zerknąłem w jedną z witryn. W
szkle odbijała się sylwetka mężczyzny, lecz nie tego samego, którym byłem przed
chwilą. Teraz byłem odrobinę niższy, włosy przybrały czarny kolor, tęczówki
były ciemne, lekko brązowe. Uśmiechnąłem się krzywo do nowego oblicza. Za
każdym razem, gdy używałem Eliksiru Wielosokowego stawałem się kimś takim. W
odpowiednim czasie udało mi się uzyskać potrzebne składniki i nie musiałem się
martwić o zdobywanie cząstki człowieka, w którego miałem się wcielić.
Pożyczałem tożsamość od mężczyzny, którego poznałem kilka lat temu we Francji.
Nawet nie zauważył, że w nocy ubyło mu odrobinę włosów.
Czułem się już o wiele bezpieczniej.
Ściągnąłem kaptur i ruszyłem do baru. W środku panował taki sam chaos jak
zawsze. Przy barze siedzieli czarodzieje, a kufle piwa unosiły im się nad
głowami w drodze do pozostałych klientów. Barman Tom wycierał ladę starą, zniszczoną
szmatą, jednocześnie wodząc wzrokiem po zasnutym dymem lokalu. Usiadłem w kącie
najbardziej oddalonym od ludzkich spojrzeń. Panował tam mrok, a odgłosy rozmów
dochodziły tylko częściowo. Mijały kolejne minuty, a otoczenie coraz bardziej
mnie męczyło. Nie wiedziałem, czy to dlatego, że tak dawno nie przebywałem
wśród ludzi, czy ze względu na zmęczenie. Krew pulsowała mi w żyłach o wiele za
szybko, a głowa zaczynała boleć. Po dziesięciu minutach nie byłem już w stanie
usiedzieć na miejscu. Wybiegłem z baru i oparłem dłonie na kolanach. Było
całkiem ciemno, a wieczorny chłód zaczął przesiąkać moje ubrania. Ruszyłem
przed siebie na oślep, nie wiedząc, gdzie dokładnie zmierzam. Miałem ochotę
wrócić do domu, ale wiedziałem, że teleportacja po użyciu Eliksiru
Wielosokowego jest niebezpieczna. Musiałem poczekać jeszcze godzinę do powrotu
mojego prawdziwego wyglądu. Patrzyłem na swoje stopy, nie zwracając uwagi na
to, gdzie mnie poniosą.
Będąc w połowie ulicy, usłyszałem
cichą muzykę. Mieszała się z gwarem rozmów i docierała do moich uszu coraz
głośniejszymi falami. Zerknąłem na zegarek, stwierdzając, że mam jeszcze
mnóstwo czasu. Ruszyłem w stronę lokalu, z którego wydobywały się te dźwięki.
Melodia była delikatna, klasyczna, ale nie miała w sobie nic z monotonii. Dało
się wyłapać partię fortepianu i skrzypiec. Coś w mojej głowie podpowiadało mi,
że gdzieś to już słyszałem. Minąłem kilka małych, zamkniętych sklepików i w
końcu zatrzymałem się nieopodal księgarni. Tuż obok stała kamienica, z której
dobiegały głosy rozbawionych ludzi. Siedzieli przy stolikach, popijając wino,
śmiejąc się i rozmawiając. Uniosłem głowę na szyld udekorowany migotliwymi
światełkami.
-
Restauracja Demons - przeczytałem, czując, że gardło niebezpiecznie mi się
zaciska. Ta nazwa kojarzyła mi się z tym, czego nie powinien był wspominać. Już
chciałem się odwrócić, gdy coś za szybą przykuło mój wzrok. Pośród blasku świec,
delikatnie na uboczu stała dwójka osób. Wysoki brunet był zwrócony do mnie
przodem. Tuż obok niego dostrzegłem
kogoś jeszcze. Serce podeszło mi do gardła. Od razu rozpoznałem kobietę z
Ministerstwa Magii. Nasze drogi znów się przecięły, mimo że wcale o to nie
zadbałem. Stała kilka metrów ode mnie, a dzieliła nas tafla czystego, lśniącego
szkła. Tak samo jak w Ministerstwie, była dla mnie nieosiągalna, choć wcale nie
musiało tak być. Wyglądała nieziemsko w bordowej sukni do ziemi. Żałowałem, że
nie mogę dojrzeć jej twarzy. Było mi gorąco, mimo silnego wiatru. Przypomniałem
sobie rozmowę z Zabinim. Powinienem tam wejść i dać sobie szansę, ale jakaś
siła trzymała mnie na dystans. Coś w mojej głowie kazało mi czekać, aż kobieta
się odwróci. Zrobiła to kilka minut później, jakby mój wzrok stał się
odczuwalny. Świat zatrzymał się i zaczął niespodziewanie drżeć. Wydawało mi się,
że stąpam po rozgrzanym piasku, zalewa mnie woda, a powietrze ucieka z płuc.
Przysiągłbym, że w tamtej chwili wypłynęło ze mnie wszystko, co kryłem przez
siedem lat. Spodziewałem się każdego, lecz właśnie nie jej. A jednak tam była.
Czułem, że niebezpiecznie chwieję się na krawędzi chodnika. Mało brakowało, a
leżałbym na chłodnym betonie. Oprócz krótkich, miodowych włosów wyglądała
zupełnie tak samo jak siedem lat wcześniej. Jakby nie naruszył jej upływ czasu.
Mimo że podświadomość krzyczała we mnie, bym się odwrócił, oczy wciąż
spoglądały na jej idealną sylwetkę. Była piękna, choć ciężko było się do tego
przyznać. W ręce trzymała kieliszek białego wina, usta układały się w
delikatny, niepewny uśmiech. Nie wiedziałem co zrobić.
-
Jeśli tam teraz wejdę, zepsuję wszystko, co budowałem przez siedem lat -
powiedziałem sam do siebie, wciąż nie spuszczając z niej wzroku. Nie zdawała
sobie sprawy, że to robię - Nie mogę tam wejść - mówiłem, chociaż dystans
między mną, a drzwiami się zmniejszył - Jasna cholera! - warknąłem sam na
siebie. Zatrzymałem się tuż przed szklaną witryną. W restauracji było pełno
ludzi, a mój sportowy strój na pewno zwróciłby uwagę. Sięgnąłem po różdżkę i po
chwili stałem już w czarnym garniturze. Nawet nie wiedziałem kiedy moja dłoń
znalazła się na klamce. Wszedłem do lokalu, wpuszczając za sobą powiew
chłodnego, wieczornego powietrza. Natychmiast zauważyłem w kącie sali Pottera i
Weasley. Czyli jednak się nie pomyliłem... To była ona. Nikt oprócz obsługi nie
zwrócił na mnie uwagi. Wskazano mi stolik, przy którym posłusznie usiadłem.
Delikatny tłum zasłaniał mi przeciwległą stronę sali, gdzie stała kobieta.
Wciąż bałem się nazwać ją po imieniu. Podano mi kieliszek z winem. Nie mogłem
się powstrzymać od delikatnie ironicznego wyrazu twarzy. Wolałbym coś
zdecydowanie mocniejszego w zaistniałej sytuacji. W głowie miałem chaos, krew
buzowała w żyłach. Dzieliły mnie od niej metry. Tak mało w porównaniu do tej
rzeczywistej przepaści, którą między sobą mieliśmy. Zacząłem się zastanawiać,
czy to wszystko przypadkiem mi się nie śni, gdy nagle nasze spojrzenia się
spotkały. Spojrzała na mnie z niemałą ciekawością. Po chwili się uśmiechnęła,
co wzbudziło we mnie dziwne uczucie. Odwzajemniłem ten gest, jednocześnie
unosząc kąciki ust pierwszy raz od wielu miesięcy. Obserwowałem jak odwraca
wzrok i zaczyna rozmawiać z tym brunetem, którego zauważyłem wcześniej. Musiała
spytać o mnie, bo jej towarzysz spojrzał w moją stronę kątem oka. Byłem
spostrzegawczy, musiałem to przyznać. Mojej uwadze nie umknął też brak iskier w
jej czekoladowych oczach. Było w nich coś smutnego, depresyjnego, mimo że cała
reszta zdawała się być w porządku. Umiała się maskować.
Ku mojemu zaskoczeniu nagle
odstawiła kieliszek i zaczęła brnąć przez tłum w moją stronę. Serce stanęło mi
na moment, by sekundę później zacząć szaleńczo bić. Próbowałem to powstrzymać,
coraz silniej zaciskając dłoń na kieliszku. Była niemal na wyciągnięcie ręki,
gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, a ona się zatrzymała. Spojrzałem w
stronę nowego gościa.
-
Weasley - syknąłem cicho pod nosem. Mogłem się tego spodziewać. Nie wiedziałem
jednak, że za chwilę wszystko odwróci się do góry nogami. Podszedł do niej z
dziwnym, nieco przerażającym uśmiechem na ustach. Nie byłem w stanie dosłyszeć,
co mówią, ale widziałem po niej, że jest zdenerwowana. Odepchnęła jego dłoń,
gdy próbował jej dotknąć. Czułem, że szkło niebezpiecznie zaczyna drżeć mi w
palcach. Byłem wściekły, co wcale nie zapowiadało nic dobrego. Obserwowałem,
jak protestuje, wyrywa mu się delikatnie. Złapał ją za rękę, a złota
bransoletka wbiła się w jej chudy nadgarstek. Dopiero teraz zauważyłem, że ma
na sobie właśnie tę biżuterię. Serce podeszło mi do gardła, gdy pociągnął ją w
stronę wyjścia. Spróbowała po raz ostatni się uwolnić. Odwróciła głowę i wtedy
na mnie spojrzała. W oczach nie miała łez, lecz niemą determinację. Z ruchów
jej ust wydobyłem jedno, przesiąknięte smutkiem słowo. Ratunku. Później Weasley
wyciągnął ją z lokalu. Znikli mi z oczu za zasłoną ludzi. Zamknąłem oczy, chcąc
odrobinę się uspokoić, po czym zerwałem się z krzesła. Jak na złość, goście
restauracji zebrali się przy wejściu. Mijałem ich, czując, że nogi zaraz
odmówią mi posłuszeństwa. Wypadłem na zewnątrz, wyciągając przed siebie
różdżkę. Ujrzałem kobietę przypartą do ściany i uniesioną rękę rudzielca.
Wszystko potoczyło się w ułamku sekundy.
-
Levicorpus Maxima - rzuciłem
zaklęcia, patrząc jak Weasleya odrzuca na kilka metrów. Upadł na chodnik z
idealnie głośnym hukiem. Kolejne czary przychodziły mi z coraz większą
łatwością. Nie używałem magii do takich rzeczy od bardzo długiego czasu. Po
chwili znudziło mi się to i zabrałem się za rudego osobiście. Ręce zalewała mi
jego krew, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Wiedziałem, że mam powód, by to
robić. Jego ciało unosiło się i opadało na chodniku. Czułem się tak, jakby
razem z każdym kolejnym uderzeniem ulatywał mój własny ból. Przestał się bronić
kilka sekund później. Upajałem się tą chwilą, mimo że wiedziałem, kto na to patrzy.
Jej wzrok palił mnie żywym ogniem. Nie protestowała, nie krzyczała. Nie
dosłyszałem też żadnego płaczu. W końcu stwierdziłem, że wystarczy już ciosów.
Odsunąłem pięści od ciała Weasleya, a raczej tego, co z ciała mu pozostało.
-
Będę cię obserwował, Weasley. Tkniesz ją, a pożałujesz - syknąłem tuż przy jego
uchu, tak by nikt poza nim mnie nie usłyszał. Później wyprostowałem się i
spojrzałem na kobietę, skuloną po ścianą. Drżała na całym ciele, patrząc wprost
na mnie. Musiałem wyglądać przerażająco, ale jej najwidoczniej to nie
przeszkadzało. Mogłem się założyć, że pozostała w niej ta gryfońska duma, upór
i odwaga. Gdyby nie to, pewnie już by stąd uciekła. Tymczasem nie odwracała
wzroku od mojej twarzy. Mimo wszystko wiedziałem, ze się zmieniła. Przecież nigdy
nie przyciągnęłaby mojego spojrzenia w Ministerstwie, gdyby była w stu
procentach starą wersją siebie. Nagle poczułem delikatne zawroty głowy, a oczy
zaczęły mnie piec. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że eliksir
przestaje działać. Moje tęczówki zawsze odzyskiwały rzeczywisty wygląd jako
pierwsze. Spuściłem wzrok, czując, że jakiś nieokreślony ból rozrywa moją
klatkę piersiową. Chciałem zostać, ale nie mogłem. Nie mogłem niszczyć
kolejnego, niewinnego życia. Teleportowałem się z dala od restauracji,
ryzykując rozszczepienie którejś z kończyć. Musiałem to zrobić. Ona na to nie
zasługiwała. Hermiona Granger była ostatnią osobą, którą teraz chciałem zranić.
***
Zaczynałam żałować, że moje łzy
wyczerpały się tak dawno. Teraz nie miałam możliwości wyrzucenia z siebie
negatywnych emocji. Leżałam od kilku godzin w kompletnej ciemności i ciszy. Od
zdarzenia w restauracji minęły dni, których już nawet nie liczyłam. Lokal miał
być zamknięty jeszcze przez weekend. Dałam swoim pracownikom odrobinę wolnego. Należało im się po tym ciężkim, wymagającym
roku. Tymczasem ja spędzałam czas sam na sam ze swoimi myślami. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, ani pić. Po
prostu tkwiłam gdzieś głęboko w sobie i rozważałam wszystko, co ostatnio miało
miejsce. Nie mogłam zapomnieć tych dziwnych oczu mojego wybawcy. Zaczynałam się
przyłapać na tym, że odtwarzam ich obraz. Powód do zastanowienia dawało mi też
to, że wracały wspomnienia sprzed siedmiu lat. Nie miałam pojęcia, co mają
wspólnego z mężczyzną, który mnie uratował. Może ta pękająca tafla lustra,
głęboki oczy wpatrzone we mnie, przypomniały mi... Nie, nie mogłam tego do
siebie dopuścić.
Wstałam z łóżka, spuszczając stopy
na lodowatą podłogę. Ruszyłam do kuchni, po drodze zapalając światła. W domu
natychmiast zrobiło się przytulniej. Dzwonek telefonu rozległ się tak nagle, że
podskoczyłam ze strachu. Uniosłam słuchawkę, zastanawiając się, kto może
dzwonić o tej porze.
-
Cześć, kochanie - usłyszałam męski głos.
-
Alex... - westchnęłam, zerkając na zegar. Dochodziła trzecia nad ranem.
-
Musiałem zadzwonić. Czuję, że musisz porozmawiać - mówił spokojnie i powoli.
-
Jest późno - powiedziałam, opadając na krzesło.
-
Ale nie śpisz. Co masz innego do roboty? - spytał, trafiając w sedno.
Rzeczywiście na sen nie było najmniejszych szans.
-
Dobra, tym razem wygrałeś - mruknęłam, sięgając po różdżkę. Po chwili owijałam
się już szlafrokiem, który przywołałam z sypialni.
-
Jak się czujesz? Nadgarstek już się zagoił? - starał się być naturalny i
swobodny, ale i tak wiedziałam, że później rozmowa zejdzie na poważniejsze
tematy.
-
Siniaka już nie ma, a czuję się całkiem w porządku - skłamałam, patrząc na
fioletowy ślad na swojej dłoni. Mój obecny stan nie miał w sobie nic dobrego,
ale nie chciałam niepokoić przyjaciół.
-
Może wpadnę do ciebie po południu? - skrzywiłam się mimowolnie na tę
propozycję.
-
Chciałam pojechać do restauracji, żeby skończyć papierkową robotę -
powiedziałam, wymyślając to na poczekaniu.
-
Pomóc ci?
-
Nie, nie trzeba. Wolałabym być sama - wykrztusiłam, nie chcąc zdradzać, jak
bardzo zdenerwowana właśnie jestem.
-
Jeśli zmienisz zdanie, daj znać - Alex brzmiał na delikatnie zirytowanego.
-
Dobrze - westchnęłam, spuszczając głowę. Dobrze wiedział, że moja decyzja się
nie zmieni.
-
Trzymaj się.
-
Ty też.
***
Wbiegłem do domu i złapałem pierwszą
rzecz z brzegu. Wazon roztrzaskał się na ścianie, a woda zaczęła ściekać
wartkim strumieniem na podłogę. Złapałem się za głowę, chcąc wygonić z niej
wszystko, co uważałem za niepotrzebne. Myślałem wciąż o tej samej osobie. Nie
mogłem sobie na to pozwolić. Wpadłem do salonu, gdzie kolejne przedmioty
kończyły żywot w zderzeniu ze ścianami. Zerwałem z siebie marynarkę i rzuciłem
nią do kominka. Materiał spalił się z sykiem na moich oczach. Po chwili
odnalazłem na stoliku swój zapas Ognistej Whiskey. Nie myśląc racjonalnie,
złapałem za butelki i cisnąłem nimi w ogień. Płomienie uniosły się wysoko, gdy zacząłem
krzyczeć. Nie wiedziałem nawet, co takiego wrzeszczę. Po prostu musiałem to z
siebie wyrzucić. Mogło to trwać sekundy, czy minuty, lecz dla mnie ten moment
był odczuwalny jak wieczność.
-
Malfoy! Do jasnej cholery! Malfoy! - usłyszałem, jak przez mgłę. Nie miałem
zamiaru przerywać swojego szału. Nadal rzucałem się po pokoju, niszcząc krzesła,
zdzierając ze ścian obrazy i krzycząc.
-
Draco! - ktoś złapał mnie za ramiona i zaczął mocno potrząsać. Poczułem, że po
policzkach zaczynają lecieć mi łzy, które były powstrzymywane zbyt długo.
-
Nie! - wrzasnąłem, starając się wyrwać.
-
Co się dzieje? Gdzie ty byłeś? - Blaise starał się utrzymywać ze mną kontakt
wzrokowy.
-
To wszystko twoja wina! To ty kazałeś mi wychodzić z domu! Zmusiłeś mnie! -
krzyczałem coraz bardziej drżącym głosem.
-
O czym ty mówisz? Co się stało? - Diabeł nie przestawał mną potrząsać.
-
Widziałem ją! Przez ciebie! - wyrwałem mu się i cisnąłem lampą o podłogę.
Kawałki szkła wyleciały w powietrze.
-
Widziałeś kogo?!
-
Hermionę! - wrzasnąłem, po czym opadłem bez sił na dywan. Łzy wciąż spływały mi
po twarzy.
-
Czy ciebie trzeba pilnować na każdym kroku?! - Blaise ukucnął obok mnie i
zaczął zaklęciami pozbywać się szkła. Wyglądał na zdenerwowanego, ale
jednocześnie zadowolonego.
-
Wiedziałeś, że ona jest w Londynie?! Wiedziałeś! - zdałem sobie z tego sprawę
dopiero teraz.
-
I co miałem ci niby powiedzieć? Granger tu jest. Lepiej uważaj, gdzie patrzysz,
bo wspomnienia mogą cię zniszczyć! -
wrzasnął w odpowiedzi.
-
Dobrze wiesz, że teraz będzie ze mną coraz gorzej - powiedziałem już nieco
spokojniej.
-
Gówno mnie to obchodzi! Masz wziąć się w garść. To, że ją widziałeś, nic nie
znaczy - Blaise podniósł mnie z podłogi jednym ruchem. Zacisnął dłoń na mojej
koszuli i nie przestawał mierzyć mnie wzrokiem.
-
Nie tylko ją widziałem - wykrztusiłem niepewnie.
-
Więc co jeszcze zrobiłeś? - spytał, mocno zaciskając zęby.
-
Uratowałem ją przed Weasleyem - szepnąłem, po raz kolejny wyrywając się
przyjacielowi.
-
Że co?!
-
Że to! Chciał ją bić, rozumiesz? Nie byłem w swojej postaci. Nie wiedziała, że
to ja. Trochę go pokatowałem, a później zostawiłem - mruknąłem pod nosem.
Diabeł patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-
Czy ty do końca postradałeś zmysły? Wkopiesz się nie na żarty - westchnął,
opadając na kanapę. Wiedziałem, że będzie się martwił.
-
Musiałem jej pomóc...
-
Dlaczego w twoim życiu zawsze jest coś tak skomplikowanego? - uniósł głowę i
spojrzał na mnie z delikatnym współczuciem.
-
Gdy na nią spojrzałem, wróciło to, czego nie powinien był pamiętać. Nie dam
rady raz jeszcze tego wszystkiego zapominać - jęknąłem, patrząc w ogień.
-
Dlaczego masz zapominać? Przecież teraz...
-
Nie! Nie mogę zniszczyć jej życia. Przecież ona w pewien sposób naprawiła moje.
To nieuczciwe...
---
Przepraszam za opóźnienie. Ostatnie dni były czystym szaleństwem. Nie było czasu właściwie na nic. Jutro mam bal gimnazjalny i przygotowania trochę mnie pochłonęły. Ten rozdział był dla mnie jednym z trudniejszych. Pisałam go bardzo długo i nie wiem, czy wam się spodoba. Jest odrobinę krótszy niż poprzednie, ale myślę, że nawet tego nie poczujecie. Tytuł rozdziału to nawiązanie do tej pękającej tafli lustra z poprzedniego rozdziału. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Nie mam czasu sprawdzać.
Nie mam pojęcia kiedy będzie nowy rozdział. To ostatnie tygodnie mojej nauki w gimnazjum i muszę się skupić. Mam do zrobienia jeszcze kilka rzeczy. Poprawa ocen trochę wciąga. Nie dziwcie się, jeśli rozdział znów będzie opóźniony. Siła wyższa :)
Kurde no. A ja pisałam, że tego czarnego nie lubię. A przecież to Draco ♥♥ Niech on się weźmie w garść i niech zniszczy jej to życie. Znaczy zniszczy nie zniszczy xd Zresztą wiesz o co chodzi. Rozdział idealnie. Wczoraj z wycieczki wróciłam, więc dobrze że dzisiaj. I znowu się rozgadałam. Dobra dwa słowa SUPER ROZDZIAŁ ♥
OdpowiedzUsuńDzięki :) Bardzo się cieszę, że się spodobało. Pewnie to wszystko było zaskoczeniem :)
UsuńA więc to Draco był wybawcą Miony... no no ciekawie. Teraz pozostaje pytanie przez duże P. Co się wydarzyło między tą dwójką ¿¿¿ Hmmmm dobra zaraz coś wymyślę, a tymczasem pozdrawiam i DOBREJ ZABAWY życzę
OdpowiedzUsuńVivien < kiedyś Alicja>
Starałam się napisać coś oryginalnego. Cieszę się, że to dla was ciekawe :) Niedługo niektóre rzeczy się wyjaśnią, ale nie chcę wszystkiego pokazywać od razu.
UsuńUmiesz zaskakiwać, oj umiesz... Czuć na kilomentr, że tą dwójkę coś łączyło w przeszłości... Jak bardzo chcę się dowiedzieć co i jak, i dlaczego?!?!?! Udanej zabawy! :D
OdpowiedzUsuńOj umiem :) Na pewno jeszcze nie raz was zaskoczę w tym opowiadaniu. Niedługo się okaże, co zaszło między tą dwójką.
UsuńZaskoczyłaś mnie z tym, że tym tajemniczym gościem był w rzeczywistości Draco. Ale to było bardzo miłe zaskoczenie. Coraz więcej się wyjaśnia w sprawie dlaczego Draco chce zapomnieć, chociaż mam nadzieję, że mu się to nie bedzie udawało. Niestety nadal pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi, więc moja ciekawość wzrasta.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się:))
Bardzo się cieszę, że zaskoczyłam pozytywnie :) Właśnie dlatego ,,brakowało" Draco w poprzednim rozdziale. Cały czas w nim był :P
UsuńDraco będzie miał trudności z zapomnieniem :P
Kurcze coraz bardziej intrygujesz! Powodzenia w poprawianiu ocen:) juto postaram się więcej napisać bo lecę spać!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udało mi się zainteresować :) Mam nadzieję, że uda mi się wszystko poprawić. Powoli tracę cierpliwość do niemieckiego ;/
UsuńSwietne ^.^ Intrygujesz mnie opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dramione :3
Dziękuję :) Bardzo mi miło.
UsuńAkcja się rozkręca i wciąga coraz bardziej...
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę ciekawie :)
Annelis
Bardzo się cieszę, że zdołałam wciągnąć :) Bardzo się staram, żeby opowiadanie było ciekawe.
UsuńSpokojnie kochana.
OdpowiedzUsuńWierni czytelnicy zawsze poczekaja a ja już na pewno.
Wiem że nauka zawsze jest ważniejsza i to zrozumiałe gdyż od września planuje do niej wrócić chociaż trochę się boje.
Jakiś czas odpuściłam sobie po za obecnymi maturami ale może dam radę.
Co do rozdziału to jak zwykle bezpłędny.
Podoba mi sie że poświeciłaś w nim sporo o Draconie.
To bardzo ważny punkt jego dramatyczne przemyślenia i wszystko, co sie wokół niego dzieje.
Wciąż mnie zaskakuje co się stało między nim a Granger.
Czemu Draco unika jej jak ognia?
Coś mrocznego i głębokiego się za tym kryje.
Oboje walczą z potężnymi bliznami... demonami na duszy i obawiam sie również że i na ciele.
W ogóle całe to opowiadanie wydaje mi się znacznie poważniejsze od poprzedniego.
Zmusza do myślenia i ukazuje prawdziwy świat, który nie jest bez wad.
Wystarczy spojrzeć na przykład samego Rona.
Jestem ciekawa jak dalej potoczysz całą akcję.
Będę niecierpliwie oczekiwać rozdziału i trzymać kciuki za poprawę ocen.
Aby udało Ci się wszystko po myśli.
pozdrawiam serdecznie.
Wierna czytelniczka;p
Ja staram się mieć teraz jak najlepsze oceny. To ostatni rok gimnazjum i trzeba się spiąć :)
UsuńRzeczywiście ten rozdział był ważny co do przemyśleń Draco. Niedługo będę powoli wyjaśniać co się stało. Muszę jeszcze wymyślić jak to pokazać :)
To opowiadanie jest o wiele bardziej poważne niż poprzednie. Staram się nim coś przekazać :)
wiedziałam że to będzie on! fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńDawno nie komentowałam. Nawet bardzo, bardzo, bardzo dawno. Od teraz jednak postaram się to zmienić:)
OdpowiedzUsuńPrzejdźmy teraz do rozdziału:) Jak zwykle świetnie, z każdym kolejny rozdziałem jest coraz ciekawy:)
Zaskoczyłaś mnie, z tym, że wybawicielem Hermiony była Draco.
Jestem bardzo ciekawa jakie relacje ich kiedyś łączyły.
Pozdrawiam:)
Bardzo się cieszę, że się spodobało :) Niedługo się wyjaśni, co zaszło między Draco, a Mioną.
UsuńNo tak napisałam wczoraj komentarz, ale byłam na telefonie i się nie dodał.. typowe ;_; A tak się rozpisałam... cóż postaram się to jakoś odwzorować.
OdpowiedzUsuńPo 1. Ahhhh... Czyli to Draco jest tym tajemniczym gościem. Mmmm podoba mi się to i to bardzo!
Po 2. Dobrze, że Draco dołożył Ronowi. Wiedząc, że zrobił to Malfoy cieszę się z tego jeszcze bardziej!
Po 3. Bardzo ciekawi mnie to co kiedyś było między Hermioną, a Draconem... Wydaje mi się, że to musiało być coś poważnego.
Po 4. Rozdział był świetny i nie mogę się doczekać następnego!
Ehh.. coś teraz ten komentarz mi nie wyszedł, no ale chyba zrozumiesz o co mi chodziło ;p Mam nadzieję, że się ostatnio wysypiasz! I życzę Ci udanego balu oraz udanego weekendu!
Pozdrawiam!
~DreamyDevil
PS. Dziś pojawi się u mnie I rozdział :)
http://wspomnienia-sa-kluczem-do-tajemnic.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał. Pewnie to było trochę zaskoczenie. Niektórzy się domyślali, ale pewnie nie wszyscy. Opisywanie wszystkiego z perspektywy Draco było czasochłonne, ale się opłacało.
UsuńPostaram się niedługo przeczytać rozdział u ciebie :)
Ja się nie spodziewałam Draco, chociaż jakaś mała cząstka mnie miała taką nadzieję, to i tak było to dla mnie zaskoczeniem. :)
UsuńWiedzialam, ze to bedzie Draco - nikt inny nie pasowal mi do tej roli <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam, jak piszesz w pierwszej osobie - wtedy o wiele wyrazniej widac emocje, ktore genialnie opisujesz. Poza tym, w takiej formie o wiele bardziej trafiaja do mnie przemyslenia Draco - u Ciebie ma rzadko spotykany jak na dla niego charakter, wiec potrzebuje troche innego 'traktowania' :) Uwielbiam to jego 'szalenstwo'. Hermiona tez jest wyjatkowa, i ta odmiennosc bardzo mi do niej pasuje :)
Kurcze, intryguje, ale to koszmarnie intryguje mnie to, co laczylo kiedys Hermione i Dracona. Najgorsze, ze tak krazysz wokol tego tematu, ze nie da sie prawie nic domyslec. Pociesza mnie tylko fakt, ze przyjaciele Hermiony tez o tym nie maja blizszych informacji, wiec przynajmniej nie jestem sama :)
Blais, hmm on cos wie, pytanie tylko, jak wiele? Uwielbiam jego postac, a tutaj podwojnie, bo w BD nie przepadal za Granger, i dopiero po tygodniach spedzonych z nia, zmienil zdanie, a tutaj najwyrazniej ja przynajmniej toleruje, ale o tym Ci juz mowilam :D
Sprawilas, ze po raz pierwszy nie nudzilam sie na wykladzie z historii muzyki, co uwazalam za niemozliwe - dziekuje <3
Nie moge sie juz doczekac kolejnego rozdzialu - nie wazne jak dlugo bedziemy musieli poczekac :)
Pozdrawiam
Flo
Bardzo mi pasuje to pisanie w pierwszej osobie :) Czuję się jakoś swobodniej. Szaleństwo Draco to taka wewnętrzna walka. Jego słabości zaczynają wyciekać na zewnątrz.
UsuńNiedługo wyjaśni się, co łączyło Draco i Mionę. Myślę, że to będzie zaskoczenie :)
Wow! :D świetny :) kurde jestem bardzo ciekawa co się stało między nimi w przeszłości :) Ty to wiesz jak budować napięcie :D i za to Cię uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Wszyscy się zastanawiając, co się stało między Draco i Mioną. Będzie zaskoczenie! Znowu :P
UsuńWitaj Edge! :*
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to był Draco!:D Oprócz teleportacji wszystko się zgadza z mojej wizji. :) Nawet nie wiesz jaki uśmiech widniał na mojej twarzy, kiedy czytałam ten fragment o Draco. :)
Intryguje mnie ta bransoletka i zastanawia mnie w jaki sposób Miona pomogła Malfoy'owi. Draco jest jej wdzięczny i pała do niej ciepłymi uczuciami. Ich musiało coś kiedyś łączyć. Hermiona dużo dla niego znaczy skoro groził Weasley'owi. Jestem ciekawa w jakim momencie Hermiona dowie się, że to Smok jej pomógł.
W ogóle zaskoczyłaś mnie furią Dracona! Opisałaś to w niesamowity sposób. :D Złość, strach i cierpienie mogłam wręcz dotknąć! :)
Lubię Alexa, on jest prawdziwym przyjacielem właścicielki restauracji Demons. Alexowi zależy na szczęściu Miony. Zrobi dla niej wszystko. :)
Rozdział baaaardzo mi się podobał. Jesteś genialna! :*
Pozdrawiam Lily. :*
P.S Rozumiem Ciebie. Ja również tkwię w powtórkach, notatkach i różnych dziwnych rzeczach. Wiem jedno, 28 czerwiec będzie pięknym dniem :)
Bardzo się cieszę, że tak pozytywnie reagujecie na Draco :) Starałam się to wszystko fajnie przedstawić.
UsuńJako jedyna zauważyłaś fragment z bransoletką :) Bardzo dobrze. Cieszę się, że chociaż ty :)
Ta furia Draco to trochę odzwierciedlenie moich uczuć :) Czasami mam ochotę tak właśnie się zachować.
Tak coś czułam , że tym facetem był Draco. Co prawda myślałam o transmutacji, a nie o eliksirze Wielosokowym, ale wychodzi na to samo. Treść powaliła mnie na kolana ! A ta scena furii Dracona w jego mieszkaniu była bardzo realistyczna ;)
OdpowiedzUsuń[potterowskie-co-nieco.blogspot.com]
Bardzo się cieszę, że wszystko się spodobało. Ta scena furii była dla mnie idealna do opisywania. Uwielbiam pisać takie rzeczy.
Usuńjeeeej, wiedziałam że to będzie Draco! :D
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że nieźle przywalił Weasleyowi.. Należało mu się ;)
Strasznie jestem ciekawa, co też łączyło Draco i Hermionę, że tak reagują na same wspomnienia o sobie.. ciągłe tajemnice..
W Alexsie się zakochałam ♥ jest tak niezwykłą, pozytywną postacią ;)
Przepraszam że komentuję tak późno, ale nauka pochłania mnie całkowicie.
Za niecalą godzinę mam bierzmowanie, więc przepraszam żee tak krótko :x
Lece zakładać sukienke :D
droga-do-milosci.blogspot.com
Pozdrawiam M.
Niedługo się wyjaśni, co łączyło/ łączy Draco i Mionę :) Alexa postaram się wpleść w akcję, żeby wam go nie zabrakło :)
UsuńJuż widząc sam tytuł, wiedział, że będzie o tym tajemniczym Wybawicielu Miony. Cały czas miałam nadzieje, że to Draco. xD
OdpowiedzUsuńMalfoy siedząc w restauracji zwrócił uwagę na biżuterię Hermiony. Przez przypadek, czy ona też ma jakieś znaczenie? Na przykład była ona od niego, ale Hermiona często ją nosiła? ;P Ja już wszędzie szukam zagadek! xD
Od początku miałam wrażenie, że między głównymi bohaterami coś tam było. Ale mnie Ty tak potrafisz zmylić, że wszystko mi się miesza... :P To chyba przez tę szkołę. Za dużo wiadomości muszę się uczyć, żeby mieć lepsze oceny.
Mam nadzieję, że Tobie też pójdzie dobrze z nimi. :)
Spokojnie, poczekamy na nowy rozdział. Na pewno będzie warto. :D
Pozdrawiam.
~Ana
*wiedziałam
Usuń*[..] była ona od niego lub Hermiona często ją nosiła? [..]
Wybacz mi błędy. Komentarz pisałam na szybko. :)
~Ana
Nie wiem kiedy uda mi się wyjaśnić sprawę z biżuterią Miony. Może jakoś niedługo :) Postaram się też powoli wyjaśniać tajemnicę Draco i Miony. Te ich wspomnienia itd.
UsuńHa!Wiedziałam, że to Draco<3.Niech w końcu weźmie się w garść i powalczy o Hermi^^/Clove.
OdpowiedzUsuń