Spróbowałem otworzyć oczy, ale
jaskrawe światło mi to uniemożliwiło. Gdzie byłem? Co się stało? Wspomnienia
poprzedniej nocy porozrzucane były po całej mojej głowie. Czułem w niej
pulsujący ból. Wciągnięcie powietrza do płuc sprawiało jeszcze gorszy dyskomfort.
Zacząłem kaszleć, o mało się przy tym nie dusząc. Po chwili czyjeś silne ręce
uniosły mnie w górę i odzyskałem normalny oddech.
- Jasna
cholera - usłyszałem znajomy głos. Uchyliłem powieki i rozejrzałem się wokoło.
Leżałem na szpitalnym łóżku, a tuż obok siedział Zabini.
- Co ja
tu robię? - wycharczałem ledwo dosłyszalnie. Każde słowo sprawiało mi jeszcze
gorszy ból.
- Masz
ostre zapalenie płuc - odpowiedział, po czym wstał i wychylił się przez drzwi
sali. Wołał kogoś, ale nie mogłem dosłyszeć szczegółów. Kilka minut później
pojawiła się pielęgniarka. Podała mi kilka eliksirów, które gówno pomogły.
Skrzywiłem się, gdy jeden z nich palił mi gardło.
- Jak
się pan czuje, panie Malfoy? - spytała, napełniając kroplówkę kolejnym
świństwem.
-
Cudownie - odparłem szeptem. Już dawno nie czułem się tak źle.
-
Gorączka powinna spaść w ciągu dwudziestu minut. Proszę odpoczywać - wyszła,
posyłając mojemu przyjacielowi uroczy, zalotny uśmiech.
- Czy ty
nie masz mózgu? Łazisz po deszczu, kładziesz się pod drzwiami cały mokry! -
Zabini zaczął wrzeszczeć. Wyglądał na zmartwionego, ale obchodziło mnie to
tyle, co zeszłoroczny śnieg. Jeszcze przez chwilę krzyczał coś, co nie do końca
zrozumiałem, po czym opadł na fotel.
-
Wyglądasz jak siedem nieszczęść - warknął, by do końca mnie dobić.
- Dzięki
- syknąłem głosem, który wydobywał się z mojego gardła w postaci żałosnych
chrypnięć i pokasływań. Popatrzyłem na Zabiniego, dostrzegając w jego ręku
telefon. Odpisywał na jakąś wiadomość ze skupieniem wymalowanym na twarzy.
- Z kim
rozmawiasz? - spytałem z czystej ciekawości.
- Z
nikim - zatrzasnął klapkę i schował komórkę. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc
dziwnego zachowania przyjaciela.
- Kiedy
mnie znalazłeś? - podciągnąłem się na poduszce i przeniosłem wzrok na sufit.
Wspomnienia z wczorajszego dnia ułożyły się w miarę czytelną całość. Pamiętałem
każde słowo, które wypowiedziała, widok jej ust, oczu... Byłem też przytomny,
wracając do domu. Pod drzwiami urwał mi się film.
-
Martwiłem się o ciebie i podjechałem na chwilę dziś rano - odparł Blaise, siląc
się na naturalność. Beznadziejny aktor. Zawsze to wiedziałem.
- Która
jest teraz godzina? - rozejrzałem się w poszukiwaniu zegarka, ale nic nie
znalazłem na białych, monotonnych ścianach.
-
Dochodzi trzecia po południu. Magomedycy dali ci eliksir słodkiego snu.
- Boli
mnie głowa - syknąłem, trzymając się za skronie.
- Nie
dziwię się. Całą noc przeleżałeś pod drzwiami, w zimnie i wodzie - burknął
Diabeł w mało entuzjastycznej odpowiedzi.
- Skąd
wiedziałeś, że coś mogło mi się stać? - spytałem, dopiero teraz zauważając, jak
dziwna była ta sytuacja.
-
Intuicja - odparł Blaise, unikając mojego wzroku. Byłem zdecydowanie za bardzo
zmęczony, by wyciągać z całej tej wymiany zdań jakiekolwiek wnioski.
Westchnąłem ciężko, a Zabini wyszedł na papierosa. Przyłapałem go na tym, że
wcale nie palił, a rozmawiał przez telefon. W normalnych okolicznościach bym
coś podejrzewał, ale nie tym razem. Bolało mnie wszystko, a szczególnie głowa i
żebra. Zasnąłem, nim brunet zdążył wrócić do sali.
***
Siedziałam na ławce przed szpitalem
od dobrych kilku godzin. Z twarzą wystawioną do słońca starałam się nie myśleć
o tym, co niedawno zrobiłam. Dostarczenie Malfoya na oddział okazało się być
dość prostą sprawą. Blaise podał się za jego kuzyna, a ja mogłam się ulotnić.
Zrobiłam to, ale wciąż tkwiłam przed Mungiem. Pierwsze kilkanaście minut po
prostu przepłakałam. Łzy leciały mi po policzkach i nawet ich nie
powstrzymywałam. Czułam się winna całej tej sytuacji. Gdyby nie ja, Ron nie
zjawiłby się w lokalu, Malfoy by mnie nie uratował ani nie przyszedłby do mnie.
To za mną musiał gonić w deszczu i to przeze mnie nagle wybiegł na ulicę.
Wyciągnęłam telefon, by napisać do Diabła. Tak jak się umawialiśmy, miał nie
mówić Draco, że mu pomogłam. Uważałam, że to zbędne i właściwie niedorzeczne.
Najważniejsze, że znalazł się w szpitalu, a mój udział nie miał znaczenia. Po
chwili komórka zadrżała mi w dłoni.
Obudził się. Zaraz
zadzwonię.
Przeczytałam
wiadomość, po czym sięgnęłam po torebkę. Wyjęłam papierosa z jednej z najgłębszych
kieszeni i zapaliłam go przy pomocy magii. Zawsze paliłam, gdy coś mnie
zdenerwowało i gdy musiałam podjąć ważną decyzję.
-
Halo - odebrałam, wypuszczając dym w parne, letnie powietrze.
-
Jesteś już w domu? - spytał Blaise spokojnym głosem, który wskazywał, że
wszystko jest w porządku.
-
Właściwie to nadal siedzę pod Mungiem - mruknęłam, by po chwili mocno zaciągnąć
się papierosem.
-
Wejdziesz? Może chociaż do bufetu - w jego głosie czaiła się nadzieja, która
wzbudziła we mnie skurcz żołądka.
-
Dobra, tylko wypalę papierosa - rozłączyłam się i wstałam z ławki. Skończyłam
palić w ciągu kilku minut, po czym weszłam do budynku. Blaise czekał na mnie
niedaleko schodów na pierwsze piętro.
-
I co z nim? - spytałam, chcąc zabrzmieć naturalnie.
-
Ostre zapalenie płuc, wychłodzenie i wysoka gorączka - odpowiedział, krzywiąc
się teatralnie. Widać było, że za troską, kryje się także gniew na Malfoya.
-
Kiedy go wypuszczą? - usiadłam przy stoliku naprzeciw bruneta.
-
Podobno za kilka dni.
-
Nie powiedziałeś mu niczego, prawda? - spojrzałam w ciemne, bystre oczy
mężczyzny.
-
Ani słowa. Dlaczego tego chciałaś? - tym razem on zaczął zadawać pytania.
Zacisnęłam dłoń na swoim kolanie.
-
Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Uratował mnie, a ja jego. Dług spłacony -
odparłam, odbierając od kelnerki kubek gorącej kawy. Tego właśnie było mi
trzeba.
-
Nie mówił nic o tobie, ale i tak widzę, że nim to targa. Ma też na sobie ten
naszyjnik - Blaise patrzył na swoje ciastko z kremem, jakby poza nim nic nie
istniało.
-
Może ci opowiadać, co zechce, ale ty masz trzymać język za zębami. Nie było
mnie tam dzisiaj z tobą, słyszysz? Ani nigdy wcześniej nie wpadałam do twojego
gabinetu - rzuciłam mu zimne, stanowcze spojrzenie.
-
Pokłóciliście się wczoraj? - spytał znienacka.
-
Nie, nie pokłóciliśmy się. Nasza rozmowa trwała może dziesięć minut. Nie mamy
sobie nic do powiedzenia, Blaise - warknęłam, mocno zaciskając dłonie na swojej
filiżance.
-
Raczej macie zbyt dużo do powiedzenia i nie wiadomo jak zacząć - powiedział pod
nosem, za co kopnęłam go pod stołem.
-
Cholera, Granger! Dlaczego z nim nie porozmawiasz? - wykrzyknął, łapiąc mnie za
nadgarstki. Spróbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był za silny.
-
Nie mam ochoty - odparłam, starając się nie stracić panowanie nad sobą.
-
Więc dlaczego wciąż nosisz tę pieprzoną bransoletkę? Dlaczego nazwałaś tak
restaurację? Dlaczego jednak ze mną dzisiaj poszłaś? - zaczął wyrzucać z siebie
pytania, które wiele razy już sobie zadawałam.
-
Przestań! Nie dziś, dobrze? - wstałam, wyswabadzając ręce.
-
Nie dzisiaj, nie jutro. Kiedy? - podążył za mną, gdy skierowałam się do
wyjścia.
-
Nie wiem. Naprawdę nie wiem, Blaise. To trudne. Muszę sobie to wszystko
poukładać. On też musi. Pomóż mu w tym, proszę - powiedziałam, czując, że łzy
spływają mi po policzkach.
-
Dlaczego to ty nie możesz mu pomóc?
-
Wylatuję pierwszym jutrzejszym samolotem. Muszę odpocząć - rzuciłam, po czym
wybiegłam ze szpitala na zatłoczoną ulicę.
***
W szpitalu leżałem od tygodnia, a
mój stan wciąż nie pozwalał mi na wyjście. Mimo wszystkich leków, które mi
podano, nie czułem się lepiej. Blaise dotrzymywał mi towarzystwa po godzinach
pracy. Pielęgniarki wyganiały go, gdy za oknami zaczynało robić się ciemno. Matka
przynosiła mi jedzenie, uśmiechała się sztucznie i starała się ze mną
rozmawiać. Nie zamierzałem dawać jej jednak żadnej satysfakcji. Odzywałem się
tylko czasami, a jedzenie pozostawiałem nietknięte. Nie robiłem tego na złość.
Robiłem to, by ktoś poczuł się tak źle, jak ja.
Przez te kilka dni zdążyłem
znienawidzić szpital i wszystko, co z nim związane. Na korytarzach było pełno
ludzi. Zaglądali przez szybę do mojej sali, a nawet ostre, zimne spojrzenie ich
nie wyganiało. Kto by pomyślał, że zwykłe zapalenie płuc może tak przybić
człowieka? Podobne głupstwa wmawiałem sobie przez pierwsze godziny pobytu tutaj.
Później wiedziałem już, że to wcale nie choroba tak mnie męczy. Wciąż myślałem
o Hermionie, mimo że nie powinienem. Zepsułem siedem lat ciągłej ucieczki jednym
popołudniem. Zaczynała dopadać mnie coraz gorsza paranoja. Zamykając oczy
widziałem okropne sceny z Bitwy o Hogwart. Dumbledore, Snape, śmierciożercy,
krew, zaklęcia niewybaczalne, klątwy, ludzkie ciała. Wszystko wróciło ze
zdwojoną siłą. Krew płynęła mi w żyłach dwa razy wolniej, oddech był płytki, a
całe ciało trawiła gorączka. Nie działały żadne eliksiry. Pielęgniarki i
magomedycy omijali mój pokój szerokim łukiem, odkąd rzuciłem w kogoś szklanym
wazonem.
Którejś bezsennej nocy nie mogłem
już wytrzymać. Powoli i ostrożnie uniosłem się z poduszki. Zakręciło mi się w
głowie, ale zignorowałem to. Zerknąłem na przedramię prawej ręki, w którym
tkwił wenflon. Byłem przypięty do tej cholernej kroplówki, a i tak nic to nie
dawało. Wyrwałem igłę w przypływie złości, a ciepła krew zaczęła ściekać drobną
stróżką na podłogę. Rozejrzałem się w poszukiwaniu swojej różdżki. W całym tym
zamieszaniu nawet o niej nie pomyślałem. Po cichu wysuwałem kolejne szuflady,
aż w końcu znalazłem przedmiot w ostatniej z nich. Przysiągłbym, że gdyby
ktokolwiek mnie teraz zobaczył, padłby martwy w sekundzie. Włosy miałem rozczochrane, twarz bladą i
wychudzoną. Cienie pod oczami, sine usta, rozbiegane oczy, zaciśnięte w pięści
dłonie. Mrok panujący w sali na pewno nie poprawiał mojego wyglądu. Czułem się
tak, jakbym wypił śmiertelny eliksir. Chwiejnym krokiem podszedłem do okna,
błagając, by nikt mnie nie zobaczył. Patrzyłem na miasto za szybą, a serce
waliło mi coraz szybciej. Zamknąłem oczy,
chcąc się teleportować. Natrafiłem jednak na mocną barierę, która sprowadziła
mnie z powrotem do sali.
-
Cholera - syknąłem pod nosem, czując, że zawroty głowy zdecydowanie się
pogłębiły. Łapiąc się różnych przedmiotów, znalazłem się przy drzwiach. Przesunąłem
wzrokiem po korytarzu. Czułem się tak, jakbym uciekał z więzienia, chociaż
właściwie tak było. Rozsunąłem przesuwane, szklane drzwi i postawiłem pierwszy
krok. Nic się nie stało. Nie było żadnego zabezpieczenia. Posuwałem się w
stronę klatki schodowej, a moje ciało powoli zaczynało protestować. Płuca
bolały mnie tak, jakby wokół żeber zaciskała mi się niewidzialna, stalowa
obręcz. W połowie drogi byłem zmuszony do zgięcia się w pół. Przeszło po
dobrych kilku minutach. Zacząłem schodzić po schodach, a świat chwiał mi się
przed oczami. Dotarłem na parter, gdzie panowała ciemność nie do opisania. Nie
widziałem nic, poza czubkiem swojego nosa. Brnąłem jednak przed siebie, a w
kompletnej ciszy panującej na korytarzu słyszałem jedynie bicie własnego serca.
Dopadłem drzwi wejściowych, rozglądając się za kimś z ochrony. Z ulgą
stwierdziłem obecność strażnika, który smacznie spał na składanym krześle.
Przeszedłem obok niego na palcach. Wyszedłem przed szpital, a chłodne, nocne
powietrze owionęło mi twarz. Zatrzymałem się na środku chodnika. Myślałem, że
te dziwne zawroty głowy i bezsilność miną, gdy wyjdę z Munga. Nic z tego.
Czułem się nawet gorzej niż przedtem. Spojrzałem w rozgwieżdżone niebo. Zła
decyzja, której od razu pożałowałem. Przez ciało przeszedł mi niebezpieczny
dreszcz, krew zawrzała w żyłach, a płuca zacisnęły się o wiele za mocno. Po
chwili noc zawirowała nade mną, powietrze zgęstniało. Upadłem na beton, chcąc by było już po mnie. Przed oczami
majaczyła mi twarz Granger. Nawet w takiej chwili nie opuszczał mnie ten obraz.
Wrzasnąłem z bezsilności, a raczej wściekłości. Chciałem, żeby to wszystko się
skończyło. Tymczasem Dracona Malfoya zżerały wyrzuty sumienia. Nie byłem już
prawdziwym sobą, a nawet tym człowiekiem z maską, którego udawałem przed
ośmioma laty. Nie byłem w tej chwili nawet człowiekiem, a tylko kawałkiem
zmęczonego ciała i poszarpanej, nic nieznaczącej duszy. Poczułem jak uderzenie
gruchocze mi kości w ramieniu. Nawet nie syknąłem z bólu. Pozwoliłem by moje
powieki się zamknęły, licząc na to, że już nigdy więcej ich nie otworzę. Wokół
mnie pojawiło się coś na kształt ciemnej, nieprzenikalnej chmury. Otuliła mnie
z każdej strony, wdarła do gardła, zatkała nos i usta. Nie wiedziałem, czy to
jeszcze omdlenie, czy prawdziwe piekło, do którego zamierzałem trafić. Nawet
zimny chodnik pode mną przestał być odczuwalny. Były tylko huczące myśli,
wspomnienia i słowa. W ostatniej sekundzie stosunkowej przytomności pomyślałem
o niej. Co musiała teraz robić? Jak się czuje po zobaczeniu mnie? Czy
zniszczyłem jej plany na przyszłość? Może zrobiłem źle, ratując ją? Czy o mnie
myśli? Może powinienem jeszcze raz spróbować z nią porozmawiać? W końcu się
poddałem. Pozwoliłem wszystkiemu mną rządzić. Wyłączył się cały świat i
zapadłem się ciemność, która wcale nie była przerażająca. Wydawało mi się, że
jest lepsza od tego, co mam w rzeczywistości.
***
Okazało się, że zanim wyjadę, muszę
załatwić jeszcze kilka biurowych spraw. Przesiedziałam kilka dni nad papierami,
po czym w końcu powiadomiłam swój zespół o urlopie. Byli zadowoleni, ale Alex
również się niepokoił. Kazał mi na siebie uważać, zadzwonić, gdy tylko będę na
miejscu. Na wszystko reagowałam posłusznym kiwaniem głową. Nie chciałam się z
nikim sprzeczać, a tym bardziej wyjeżdżać w nieprzyjemnej atmosferze. Pragnęłam
teraz wyłącznie spokoju.
Przyjaciele odwieźli mnie na
lotnisko, gdzie odbyły się ckliwe pożegnania i uściski. Zniosłam to z
podniesioną głową, po czym skierowałam się do odprawy. Walizka ciążyła mi w
dłoni, ale czułam jednocześnie, że dobrze robię. Potrzebowałam odpoczynku po
takim czasie. Nikomu nie zdradziłam prawdziwego powodu swojej podróży, ani
tego, co zabrałam w bagażu. Zachowałam dla siebie fakt, że za granicą czekała
mnie największa walka. Tajemnicą była także tożsamość mojego wybawcy, nasze
spotkanie, moje układy z Zabinim i to, że stchórzyłam. Bo tak właśnie było. Ja,
Hermiona Granger, kobieta, która zwyciężyła Voldemorta, bałam się przeszłości.
Nie, właściwie to nie przeszłości. Bałam się Dracona Malfoya we własnej osobie.
Nie odbierałam żadnego telefonu od jego przyjaciela, nie chciałam wiedzieć, czy
pieprzony arystokrata jest już zdrowy. Postanowiłam, że zadzwonię do Diabła,
gdy będę już na miejscu.
Siedząc w samolocie, zaczęłam się
denerwować. Czy dobrze decydowałam? Może nie powinnam tego wszystkiego robić.
Gdy wystartowaliśmy, nie było już odwrotu. Patrzyłam za okno, starając się nie
płakać. Czekał mnie długi, męczący lot.
-
Wszystko z panią w porządku? - usłyszałam głos z nieznajomym dla mnie akcentem.
Odwróciłam głowę, dostrzegając przed sobą uśmiechniętą twarz mężczyzny. Miał
około sześćdziesiątki, a na kolanach trzymał gazetę dla pasjonatów fotografii.
-
Tak, dziękuję - odpowiedziałam, powstrzymując łzy ostatkiem sił. Już dawno
żaden obcy nie zachował się wobec mnie w ten sposób. Zawsze byłam na tyle
przytomna i zrównoważona, że nie dawałam nikomu powodów do pytań.
-
Pierwszy lot? - mój sąsiad rozparł się wygodniej na fotelu i sięgnął po
magazyn. Udawał, że czyta, jednocześnie wciąż mnie obserwując.
-
Nie, już przestałam liczyć - wyprostowałam się i spojrzałam na twarz mężczyzny.
Uśmiechał się delikatnie. Miał w sobie coś, co przypominało mi Dumbledora. Coś
w rodzaju wewnętrznego ciepła, naturalnej troski, zainteresowania.
-
Więc coś panią gryzie. Ucieka pani przed czymś? - rzucił, niby swobodnie.
Czułam, że całe moje ciało się spina.
-
Nie uciekam. Raczej wyjeżdżam, żeby coś zrobić ze swoim życiem - mruknęłam pod
nosem, sięgając po ulotkę, tkwiącą za oparciem fotela przede mną. Linie
lotnicze miały coraz ciekawsze pomysły na zyskiwanie klientów. Z kartki papieru
uśmiechała się do mnie półnaga stewardessa. Skrzywiłam się i schowałam świstek.
-
Coś zrobić? Co dokładnie? - spytał, odkładając gazetę. Wyglądał na nieco
zaniepokojonego. Nie wiedziałam, dlaczego tak się przed nim otwieram. Po prostu
czułam, że mogę mu zaufać. Przypominał mi te stare, dobre czasy.
-
Nie, nie mam zamiaru się zabić - roześmiałam się szczerze po raz pierwszy od
kilku dni.
-
Miło słyszeć. Chodzi o jakiegoś mężczyznę, prawda? - spojrzał mi w oczy, co
wzbudziło delikatne dreszcze na moich plecach.
-
Wszyscy myślą, że robię taką głupotę, jak te kobiety w filmach. Że będę płakać,
drzeć listy, ciąć fotografie. Wcale nie. Postanowiłam, że wyjadę, przypomnę
sobie dobre chwile, zniszczę swoje obawy i po powrocie... - pochyliłam się i
dalszą część wyszeptałam mężczyźnie do ucha. Uśmiechnął się jeszcze szerzej,
gdy się odsunęłam.
-
Muszę przyznać, że to niesamowite. Spodziewałem się, że jeszcze przed
lądowaniem będzie pani płakać - powiedział po dłuższej chwili. Teraz już byłam
pewna, że robię dobrze.
-
Wie pan, przez ostatnie siedem lat śniłam o różnych miejscach, robiłam różne
rzeczy, bezpieczne i niebezpieczne, ciekawe i te nudne. Widziałam więcej niż
mogłam sobie wymarzyć, odważyłam się na swój własny biznes, zerwałam toksyczny
związek. Długo broniłam się przed wspomnieniami, wymyślałam kolejne lęki i
fobie. Niecałe dwa tygodnie temu przewrócono moje życie do góry nogami. Z
początku się broniłam. Mówiłam, że nie chcę znowu zniszczyć wszystkiego, na co pracowałam.
Ale dzisiaj wiem, że mam ochotę to wszystko pieprznąć w kąt. Niech się dzieje,
co ma się dziać - wyrzuciłam z siebie, po czym odwróciłam się do okna.
Mężczyzna bez słowa zajął się czytaniem gazety, a uśmiech nie schodził mu z
twarzy. Widziałam go w szybie przez cały czas. Zaczęłam powtarzać w głowie to,
co przed chwilą powiedziałam. Przez pięć lat odwiedziłam niemal każdy kraj w
Europie, patrzyłam na różne zabytki, rozmawiałam z napotkanymi przypadkiem
ludźmi. Starałam się nie myśleć o tym, co zrobiłam w Hogwarcie. Otworzyłam
restaurację, poznałam przyjaciół, częściowo zapomniałam o stalowych oczach
swojego wroga. I nagle, dwa tygodnie temu, moje życie wybucha. Ron przestaje
być moim problemem, a na jego miejsce zjawia się mój wybawca. Blondwłosy ślizgon
we własnej osobie. Pierwsza rozmowa z nim wzbudziła we mnie wiele emocji, ale
przede wszystkim szok. Nie potrafiłam myśleć racjonalnie, mając go tuż przed
sobą. Był taki, jakiego go zapamiętałam. Później miałam go na sumieniu. To
przeze mnie się rozchorował. Gdy wróciłam z Munga, sięgnęłam po to zdjęcie ze
strychu. Właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że te wspomnienia nie muszą
być wcale takie złe i przerażające. Może mogłam je jakoś oswoić? Przecież
kiedyś ktoś powiedział mi, że wszystko, co mnie zabija, jednocześnie sprawia,
że czuję, że żyję. Teraz wiedziałam już, że u mnie działa to odrobinę inaczej.
Ja w tym momencie, w samolocie unoszącym się wśród chmur, czułam się jak nowy
człowiek, ktoś, kto może latać i robić rzeczy, których bał się wcześniej. Czekała na mnie Austria, a w Londynie, który został w tyle, czekało coś jeszcze. Draco
Malfoy, który jeszcze nie wiedział, że właśnie zwariowałam kilkanaście
kilometrów nad ziemią.
---
Trochę się zawiodłam ilością komentarzy pod poprzednią częścią. Nie podobał wam się tamten rozdział? Sama nie wiem.
Ta część wyszła trochę inaczej, niż się tego spodziewałam, jednak jestem zadowolona. Mam nadzieję, że wam się spodoba i zechcecie skomentować.
Jeszcze nie zdołałam się zabrać za swoje własne, autorskie opowiadanie. Czasu brak. Został mi do poprawienia tylko (!!!) niemiecki. Trzymajcie kciuki.
Rozdział świetny, zresztą tak jak każdy:)
OdpowiedzUsuńCiekawe co Hermiona postanowiła zrobić po powrocie do Londynu i co jeszcze postanowi podczas urlopu.
Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach w końcu ona i Draco szczerze porozmawiają i wszystko sobie wyjaśnią:)
Pozdrawiam:)
Dziękuję :) Bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał. Hermiona postanowi jeszcze kilka rzeczy podczas urlopu :P Będzie ciekawie.
UsuńPrzewiduję jakąś rozmowę Draco i Miony, ale na to trzeba będzie jeszcze poczekać.
Kurcze, Twoje opowiadanie tak wciąga, że zamiast siedzieć i uczyć sie na czekający mnie jutro mega trudny egzamin, czytam sobie świetne Dramione <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisałaś moment omdlenia Draco, tak realistycznie... Już chyba pisałam, że uwielbiam sposób w jaki przedstawiasz uczucia. Jesteś naprawdę świetną pisarką i przekonuję się o tym na każdym kroku.
Mam nadzieję, że Hermiona podjęła taką decyzję jaką myślę :D A mianowicie, że przestanie w końcu uciekać i stawi czoło przeszłości rozmawiając z Draco. Taaak mi go szkoda ;<
To chyba tyle z mojej strony.
Pozdrawiam,
DiaMent,
PS chciałabym ponowić zaproszenie do mnie :) W sobotę pojawił się nowy rozdział.
Haha. Mnie tak samo wciąga pisanie i zamiast uczyć się na poprawę z niemca, piszę już kolejny rozdział :P
UsuńCieszę się, że te wszystkie emocje tak widać. Lubię pisać takie sceny, jak to omdlenie Draco. To w moim, nieco mrocznym stylu :P
Niedługo się okaże, jaką decyzję podjęła Miona.
Postaram się do ciebie wpaść w najbliższym czasie. Dużo osób mnie do siebie zaprasza, a ja już dostaję mętliku i nie wiem czyj blog jest czyj :P Postaram się ogarnąć.
Super. Bardzo lubię twój styl pisania oraz twe historie. Rozdział przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńWeny :-D
Dziękuję :) Cieszę się, że się podoba.
UsuńBardzo mnie zainteresowało to co postanowiła ze swoim życiem zrobić Hermiona. Sytuacja Draco nie ciekawa, zamiast siedzieć w szpitalu to on gdzieś lata, ta jego choroba może być tragiczna w skutkach. Ale może dzięki temu Herm się nim zajmie i się ogarnie.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się ogólnie podoba, chociaż trochę krótki.
Dzisiaj jeszcze raz zamierzam przeczytać od początku "Bez definicji", bardzo mi się podobało to Twoje opowiadanie i myślę, że jeszcze nie raz do niego powrócę.
Pozdrawiam:))
Ta decyzja Hermiony będzie przedstawiona częściowo w następnym rozdziale i w ogóle będzie w końcu trochę WSPOMNIEŃ sprzed 7 lat.
UsuńSytuacja Draco to totalny psychiczny dół. Co tu się oszukiwać :P
Rozdział jest takiej samej długości jak wszystkie - 6 stron worda.
Cieszę się, że chcesz wrócić do BD. Ja też często czytam sobie jakieś rozdziały przed snem :P
Z każdym rozdziałem coraz bardziej się wciągam i z każdym coraz bardziej jestem przekonana, że będzie to świetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńSposób w jaki opisujesz uczucia.. wow.
No kurde, co ten Draco wyprawia?! Ughh.. Powinien leżeć w łóżku a nie szczwędać się niewiadomo gdzie! :x
I co się teraz z nim stanie? :o Tylko żeby był zdrowy..
Hermiona cały czas ucieka :c Mam nadzieje, że porozmawia z Draco ;)
Trochę mi szkoda Narcyzy.. Ona się straara a Draco w dupie to ma ;x
No i co mam więcej napisać? Nic. Wszystko już chyba wypisałam we wcześniejszych komenatrzach, jaka to genialna jestes :D
Z moim cienkim opowiadaniem, chowam się głeboko pod ziemie, w porównianiu z Twoim :D
Trzymam kciuki na niemieckim, ja też poprawiam :)
droga-do-milosci.blogspot.com
Pozdrawiam M.
Cieszę się, że wciąga :) Jakoś miałam wrażenie, że was zawodzę. Szczególnie ostatnim rozdziałem ;/ Może was trochę wkurzać, że Miona ucieka, ale przecież w tym rozdziale coś się zmieniło.
Usuń,,Ale dzisiaj wiem, że mam ochotę to wszystko pieprznąć w kąt. Niech się dzieje, co ma się dziać" - to bardzo ważny fragment!
Z Draco będzie w najbliższym rozdziale trochę gorzej, ale nie martwcie się :P Jakoś go wyleczę. Jeszcze nie powiem jak :P
Twoje opowiadanie jest cudowne! To pierwsza historia, którą czytam regularnie.
Jak w ogóle możesz mieć takie wrażenie?
UsuńJa Ci zabraniam je mieć! ;)
Opowiadanie jest mega zajebiaszcze i piękne i cudowne i genialne i urocze! :D
A moje cudowne? Gdzie? :o
Genialnie opisujesz uczucia, przeżycia albo takie zjawiska jak omdlenia. :D Bardzo mi się to podoba.
OdpowiedzUsuńSnape? Snape? Dlaczego Draco przypominając sobie o wojnie, pomyślał o nim? ;P
Jejku! Jak mnie wkurza ta dwójka! A dokładniej to ta ich ucieczka. Przecież to nic nie da. "Uciekanie od problemów to wyścig, którego nie wygrasz." - ktoś to kiedyś powiedział i to bardzo pasuje do ich sytuacji. xD
Mam nadzieję, że w końcu porozmawiają ze sobą, przez co wyjaśnią czytelnikom o co w tym wszystkim chodzi. ;P
Pozdrawiam. I powodzenia z niemieckim! ^^
~Ana
Cieszę się, że te opisy uczuć dobrze wychodzą. Jakoś samo mi to tak idzie :P Lubię takie klimaty jak omdlenia itd.
UsuńW najbliższym rozdziale będzie trochę wspomnień sprzed siedmiu lat i niektóre rzeczy się wyjaśnią.
Achh.. Kolejny rozdział niesamowicie napisany. I co ja mam tu jeszcze pisać? ;c Wszystko piszą tam na górze, a ja nie jestem przyzwyczajona do kopiowania. ;D Ok, coś dopiszę... ;)
OdpowiedzUsuńWiesz co mnie najbardziej wkurza..? Tzn. Jak jest jedyna rzecz, która mnie wkurza w tym opowiadaniu..? Hermiona - wciąż ucieka, nie daje sobie nic wytłumaczyć, innymi słowy, takie tchórzliwe coś. ;) Na pewna ma bardzo ważny powód, by tak postępować, jednakże nie znam go (bo nie chcesz nam powiedzieć, ty zła istoto!) i trochę trudno jest mi to sobie wyobrazić. ;)
Kolejna sprawa - Draco, ten skrzywdzony, biedny chłopczyk, który uważa, że on jest najważniejszy...
To zdanie mnie nieco... hmm.. wyprowadziło z równowagi: "Robiłem to, by ktoś poczuł się tak źle, jak ja. "
Rozumiem, że jest mu źle, że został pokrzywdzony (?) przez los, no ale kieruję do niego trzy słowa: OTRZĄŚNIJ SIĘ CZŁOWIEKU!
*minuta na uspokojenie*
Dobra, mogę dalej...
Akcja dzieje się całkiem szybko, więc na to raczej nie będę narzekać. ;)
Zdradzę Ci coś w sekrecie... Chyba wreszcie znalazłam coś, co.. hmmm... jakby złączyło to opowiadanie w.. całość? Pisałam Ci w którymś komentarzu, że czegoś mi tu brakowało, co nie? Właśnie to znalazłam. ;) Moja podświadomość zaczyna wreszcie pracować jak należy. ;D Co jest najlepsze: nawet nwm czego tu brakowało... Nwm, czy kiedyś tak miałaś, ale ja spotykam się z takim czymś pierwszy raz w życiu. xD
O bohaterach wspomniałam, o akcji wspomniałam, a autorka? No więc, nie muszę Ci pisać, jak wspaniałe piszesz opowiadanie, ani jak wielki poziom pokazujesz w blogsferze, mogę jedynie dodać, że jeśli kiedys nastąpi koniec Twoich cudownych historii to na pewno będę do nich wracać. ;*
Życzę Ci mnóstwa weny, czasu na kolejne notki, wiernych czytelniczek, które by nie tylko czytały, ale też komentowały oraz wytrwałości, której (jak na razie) Ci nie brak. ;D
Pozdrawiam,
Fioletoowa
Hmm... Hermiona przestała uciekać w tym rozdziale. Sama to powiedziała. ,,Postanowiłam, że wyjadę, przypomnę sobie dobre chwile, zniszczę swoje obawy i po powrocie..." HALO! To bardzo ważny fragment. Miona ma powód, żeby wyjechać i w następnym rozdziale okaże się, jaki :P ,,Nikomu nie zdradziłam prawdziwego powodu swojej podróży, ani tego, co zabrałam w bagażu." TO TEŻ WAŻNE!
UsuńDraco,Draco, Draco... Mogę tylko powiedzieć, że jego stan psychiczny nie jest za dobry i dlatego tak się zachowuje :)
Cieszę się, że w końcu ta brakująca rzecz się odnalazła :P Szkoda, że nie wiesz co to było :P
Dziękuję za długi komentarz i te wszystkie pochwały :P Miło mi.
No dobra, ale wyjechała! Zresztą, jak mam coś z tego wnioskować, skoro ty nam nic nie zdradzasz! :D Ok, już si nie kłócę, zapomniałam jeszcze dopisać, że czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. ;D
UsuńPozdrawiam,
Fioletoowa
Jak zwykle rozdział idealny, świetny, pełen emocji i w ogóle nie mam słów. Po raz kolejny, część mojego mózgu o nazwie "domysły" włączyła się i zaczęła swoje insynuacje na temat tego co mogło wydarzyć sie w przeszłości Hermiony, że tak bardzo nie chciała do niej wracać.. I jeszcze Draco.! Boże, żeby nic mu nie było!! Jak mu się coś stanie to popełnię harakiri!! Skąd ty bierzesz te pomysły.? Twój umysł to istna kopalnia historii godnych napisania.. Nie mam pojęcia jak ty to robisz.. Ale wiem, że wychodzi ci to świetnie.. Czekam na kolejny rozdział, chorując na " zespół niecierpliwości bezrozdziałowej"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
MacDusia my-another-story.blogspot.com/
Cieszę się, że się spodobało :) Te domysły już niedługo się odrobinę zmniejszą, bo planuję pokazać trochę wspomnień sprzed 7 lat. Moje pomysły biorą się znikąd. Wielu rzeczy nawet nie planuję i wychodzą same :P
UsuńOmnomnom <3 Jeśli tamtej notki nie skomentowałam to błagam o wybaczenie, ale jestem trochę zabiegana ;) Obie są cudowne ^^
OdpowiedzUsuńDraco idioto jak mogłeś wyjść z tego cholernego szpitala ¿¿¿ Fajny ten facet w samolocie :) Ahhhh ta notka ... brak słów
Weny
Cieszę się, że się podoba :) Ten facet z samolotu się jeszcze pojawi w następnym rozdziale. Miły facet :P
Usuńkochana, co ty za bzdury pleciesz, że poprzedni rozdział nam się nie podobał, jak każda notka jest fenomenalna i oddaje różne emocje. Szczerze to opowiadanie podoba mi się bardziej niż twoje poprzednie i uzależniłam się od niego całkowicie. Uwielbiam, gdy bohaterowie przedstawieni są z różnych perspektyw,a fakt, że Draco wylądował w szpitalu jeszcze bardziej podsycił moją ciekawość.
OdpowiedzUsuńRównież zafascynowała mnie sprawa z bransoletką Hermiony i tajemniczym zdjęciem. Uwielbiam takie tajemnice w opowiadaniach, lecz jedyny problem polega na tym, iż akurat na twoim blogu nigdy nie potrafię rozgryźć owych łamigłówek i niestety muszę z utęsknieniem czekać na nową notkę.
Jestem również ciekawa, kiedy Hermiona wróci z Austrii i w jakim stanie będzie Malfoy. Rozumiem jego kiepski stan psychiczny, lecz potrafię też bez problemu wyobrazić sobie, co przeżywa Zabini. Dobrze, że Draco ma takiego przyjaciela...
No cóż, nie pozostaje im nic innego niż czekać na nn ;)
Pozdrawiam i całuję :)
Jakoś tak mi się wydawało, że wam się nie spodobał poprzedni rozdział. Mało osób skomentowało itd.
UsuńCieszę się, że to opowiadanie się podoba, bo bardzo się bałam, że jest inne i nie przypadnie do gustu.
W najbliższym rozdziale dam wam trochę fundamentów pod domysły, bo odsłoni się trochę wspomnień.
Fajee. Uuu Miona może w końcu się odważy i z nim porozmawia. Oby. Już nie mogę się doczekać kolejnego. =*
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział będzie ciekawy ;) Mam nadzieję, że wszystko, co planuję się w nim zmieści.
UsuńAhh... czyżby Mionka miała zamiar w końcu stawić czoła swojej przeszłości i porozmawiać na poważnie z Malfoy'em? Mam taką nadzieję! A co do Draco... ugh.. czemu ten narwaniec nie umie usiedzieć grzecznie w łóżeczku i poczekać, aż Granger się do niego pofatyguje? xD A nie próbuje zwiać z Munga niczym Syriusz z Azkabanu. Już się nie mogę doczekać, aż ujawnisz nam trochę więcej o ich przeszłości, bo moja głowa niedługo eksploduje od snucia własnych skomplikowanych i wręcz niemożliwych domysłów !
OdpowiedzUsuńA tymczasem pozdrawiam i życzę powodzenia przy poprawianiu niemieckiego :)
Zamiary Miony przedstawię w następnym rozdziale. Co do Draco. Jego stan psychiczny jest w coraz gorszym stanie. W następnej części również to opiszę :)
UsuńOczywiście trzymam kciuki ;) Ech, Hermiona wyruszająca w nieznane nie podoba mi się, bo będzie daleko od Dracona, ale jeśli to ma jej pomóc to może dobrze. I co ten Malfoy odwala?! Kurcze, wkurzyłam się, bo sama chcę w przyszłości (jak obronię w tym roku licencjat xD) pracować w szpitalu i naprawdę nie życzę sobie takich pacjentów xD No i wciąż nie wiadomo co się stało w ich przeszłości...
OdpowiedzUsuńPowodzenia ze wszystkim ;) Mam nadzieję, że nowe dzieło nie spowoduje, że to tutaje zaniedbasz...
Myślę, że wszyscy będą zadowoleni z obrotu spraw związanych z podróżą, ale to jeszcze przed nami :P Draco już trochę świruje. To nie koniec jego odpałów.
UsuńBiedny Malfoy. Moment, w którym mdleje opisałaś bardzo realistycznie. Naprawdę wciągnęłam się w tę historię. Hermiona przestaje uciekać i wyrusza w tajemniczą podróż...To mi się podoba! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. I nie martw się! Poprzedni był równie ciekawy! A tak w ogóle to powodzenia z niemieckim! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dominika
Cieszę się, że ten opis omdlenia wyszedł realistycznie, bo długo nad nim pracowałam :) Lubię pisać podobne, mroczne rzeczy. Następny rozdział będzie zdecydowanie ciekawy :)
UsuńMi osobiście spodobał sie poprzedni rozdział i podobnie jak ten!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi strasznie Dracona.
Widać że bardzo przeżywa całą te sytuacje i to źle wpływa na jego zdrowie.
Sama Hermiona uciekając nie ulatwia mu niczego.
Mam nadzieję, że jakoś w końcu uda im się porozmawiać.
Nie mogą w końcu dusić w sobie własnych uczuć gdyż nie prowadzi to do niczego dobrego.
I wspaniale że Draco ma kogoś takiego jak Zabini.
Taki przyjaciel to prawdziwy skarb szczególnie gdy walczy i nie odpuszcza.
pozdrawiam i czekam na NN.
Draco rzeczywiście już przestaje sobie radzić. Następny rozdział będzie częściowo poświęcony jego przemyśleniom na temat całej tej sytuacji.
UsuńHermiona jak na razie nie ułatwia sprawy. Jak na razie ;)
Zabini to rzeczywiście dobry przyjaciel.
Przeczytałam dzisiaj wszytko od początku.
OdpowiedzUsuńPisane świetnym lekkim stylem.
Jestem strasznie ciekawa co się wydarzyło siedem lat temu.
Nigdy nie miałam problemu z rozwiązywanie zagadek, a u Ciebie je mam. Może to dlatego, że czyta to opowiadanie bez przerwy i nawet nie zdążyłam nic zjeść? Nie jednak nie. To z pewnością dlatego, że tak świetnie piszesz.
W którymś komentarzu ktoś napisał, że to opowiadanie jest lepsze od tamtego. Też mi się tak wydaje co wcale nie oznacza, że tamte jest gorsze. Może w tym jest troszeczkę ciekawsza fabuła. Wyobraźnia musi działać i nigdy nie wiesz co się wydarzy przez co z niecierpliwością czekasz na kolejny rozdział.
Ja również czekam na kolejny etap opowiadania.
Pozdrawiam.
Avis <3
Cieszę się, że się podoba :) Szczególnie zależy mi na tym, by styl był lekki i żeby łatwo się czytało. Staram się jak mogę.
UsuńSama się przyznaję do tego, że to opowiadanie jest o wiele ciekawsze. Wydaje mi się też, że będzie dłuższe i bardziej zawiłe od poprzedniego. Nie będzie już tak cały czas słodko :P
Wyobraźnia musi tu działać i nie dziwię się, że nie możecie nic złączyć w całość, bo nie ma żadnych wskazówek. Już niedługo pojawi się jakiś punkt zaczepienia :)
suuuuuuuuuper
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, tylko za krótki ;) Kończyć w takim miejscu, jak ja wytrzymam nie wiedząc co z Draco?
OdpowiedzUsuńKurde naprawde czytam Twoje opowiadanie z zapartym tchem, nie moge sie doczekać co będzie dalej. Bardzo mnie ciekawi co Hermiona powiedziała temu panu w samolocie.. ;) I co z Draco! Mam nadzieje, że szybko nam wyjaśnisz tą tajemnice sprzed 7 lat. Twoje poprzednie opowiadanie tak mi sie podobało, że wątpiłam w kolejne, zwłaszcza że miało sie dziać po szkole, za czym nie przepadam, a jednak! Tak mnie zafascynowałaś, że codziennie patrze czy nie dodałaś nowego rozdziału i w tym momencie jest jednym z moich 2 ulubionych Dramione :) Jesteś niesamowita, pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńNiektóre rzeczy wyjaśnią się już w następnym rozdziale :) Cieszę się, że to opowiadanie przypadło do gustu, bo sama się bałam, czy to wszystko wyjdzie.
UsuńKochana autorko, kiedy next?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie zaczęłam pisać rozdziału. Za mną ciężkie kilka dni, a dzisiaj byłam na wycieczce w ZOO. Jestem zmęczona :) Rozdział może pojawi się dzisiaj, ale najpewniej jutro.
UsuńW takim razie pozostaje czekac :)
UsuńKurde!
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent