-
Nie denerwuj się. Upozorował swoją śmierć - głos odezwał się gdzieś z oddali.
Nagły błysk, impuls. Życie znów wraca do równowagi, oddech staje się lżejszy.
-
Co ty opowiadasz? - zdołała wykrztusić. Serce znów zaczęło jej bić, gdy
zobaczyła uśmiech Alice ponad głową bruneta.
-
Ten pieprzony wariat nabrał wszystkich i upozorował własną śmierć - powtórzył
Zabini.
-
Nie chciano, by skojarzono jego postać z akcją na Nokturnie, więc wymyślili coś
takiego - dodała Alice, podchodząc do Hermiony i obejmując ją delikatnie.
Wiedziała, że to wszystko jest dla brązowowłosej wstrząsające.
-
Nie zrobił tego tylko i wyłącznie z powodu akcji - Blaise odezwał się po
chwili, patrząc w swoje kolana.
-
Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała cicho Hermiona.
-
Dostałem od niego wiadomość dzisiejszej nocy. Zaprosił mnie na swój pogrzeb, a
później oznajmił, że...- ostatnie słowa utonęły gdzieś w jej głowie. Usłyszała
je jak przez mgłę. Patrzyła na dwójkę czarodziei siedzących naprzeciw niej i
nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Minęło dziesięć minut odkąd zeszła na
dół, a już tyle się stało. Emocje wręcz się goniły, prześcigały. Na początku
obojętność i znudzenie, gdy zobaczyła Zabiniego. Później artykuł o akcji -
kolejny mały cios w serce, wspomnienie Dracona. A później rozpacz, czarna
pustka, gdy przeczytała to jedno zdanie. Zginął
w nim poszukiwany od wielu miesięcy Dracon
Malfoy. Jak mogli tak ją potraktować? Serce pękło jej na miliony
kawałków, świat zaczął się kończyć i nagle znów zmiana. On jednak żyje, tylko
to wymyślili. I wtedy powietrze znów jest lekkie. A ostatnia wiadomość... Sama
już nie wiedziała, co ma myśleć.
***
Są miejsca, w których już byliśmy i
te, do których jeszcze nie dotarliśmy, otwarte przestrzenie, oceany, morza i
pustynie. Istnieją światy, których nie odkryliśmy, rośliny, których właściwości
są nam nieznane, ukryte konstelacje i spadające gwiazdy, które przemykają
niezauważone po niebie. Są zegary, które wskazują jeden czas, statki na wodzie,
deszcz między porankiem a południem, słońce o wchodzie i zachodzie, księżyc za
chmurami i ciepły powiew o północy. Są różne rodzaje uśmiechu. Jest ten słaby,
blady, udawany. Jest ten cieplejszy, delikatny i nieśmiały. Jest ten zamglony,
skąpany łzami. I ten jeden, najważniejszy, jedyny i niepowtarzalny. Na jednych
ustach, w jednej chwili. Ten, który parzy jak piekło i smakuje niebem. Który
krzepi jak szklanka alkoholu, odurza niczym whiskey. Ta jedna sekunda, minuta
wypełnia wszystko. Powietrze ma smak i zapach tego uśmiechu. Wystarczy kilka
kroków, by znaleźć się obok. Każdy ruch jest nieodczuwalny, jak stąpanie po
wodzie. Jest bowiem bieg długi i krótki, męczący i lekki. Taki, który nic nie
przynosi, jest ucieczką. Ale jest też bieg do celu, z nagrodą na mecie. Gdy w
końcu się zatrzymujesz, przebyta odległość nie ma już znaczenia. Wystarczy
unieść się na palcach i dotknąć tych ust, na których wciąż gości uśmiech. I w
tym momencie nie żałujesz już niczego. Wiesz, że nie chcesz zmarnować ani
jednej sekundy, chłoniesz to, co masz, nie przejmując się przyszłością. To ten
moment, w którym nie istnieje smutek, tęsknota i szczęście. Są tylko dwa serca.
***
Zamknął drzwi jednym ruchem dłoni, po
czym chwycił Hermionę w talii i oparł o ścianę korytarza. Wplótł dłonie w jej
włosy. Pocałunki zmieniały się z niepewnych i delikatnych, na zachłanne,
namiętne i czułe. Wargi tańczyły ze sobą, na nowo poznając swój smak. Gryfonka
zarzuciła mu ręce na szyję i jeszcze mocniej przyciągnęła do siebie. Dzieliły
ich milimetry. Czuł bicie jej serca tuż przy swoim. Wyłączyły się wszystkie
uczucia i emocje. Działało tylko jedno. To, że ją kochał. Trzymając ją w
ramionach zdał sobie sprawę z tego, że to, co jest między nimi nie jest
uczuciem. To było coś więcej. Coś, co pochłaniało ich, uczyło, intrygowało i
paliło od środka. Więź tak silna, że wręcz krzesząca iskry. Oderwali się od
siebie dopiero po kilku dłuższych minutach. Nadal jednak trzymał ją przy
ścianie, nie zwiększając dystansu, jaki ich dzielił.
-
Cześć - powiedział prosto w jej rozchylone, gorące wargi.
-
Cześć - odparła, chwytając jego dłoń. Po chwili uniósł ją w powietrze. Nie czuł
zupełnie jej ciężaru, gdy skierował się w stronę salonu. Usiadł na fotelu,
pozwalając jej oprzeć głowę na swoim ramieniu.
-
Czasami jest się tak zmęczonym, że szuka się tylko miejsca, gdzie można złożyć
głowę - usłyszał jej szept - Szukałam tego i stwierdzam, że odpoczywać umiem
tylko przy tobie - skończyła, mocniej wtulając się w zagłębienie jego barku.
-
Nie potrafię bez ciebie żyć - powiedział, delikatnie odsuwając włosy z jej
twarzy. Spojrzała na niego swoimi bystrymi, brązowymi oczami, w których tak
bardzo tonął. Jeszcze kilka miesięcy temu bał się, że zostanie sam. Teraz
właśnie te przepełnione iskrami tęczówki przypominały mu, że żyje. Nie ważne
było, że znów czeka ich rozstanie. Liczyło się tylko to, że teraz siedziała
obok, czuł jej ciepło. I wiedział już, że niezależnie od tego, co się stanie,
będzie w stanie wrócić. Ona potrafiła wskrzesić martwe, kamienne serce.
Potrafiła wszystko.
-
Myślałam, że dzisiaj zginę - powiedziała cicho, wodząc kciukiem po jego szyi.
-
Jak to? - spytał, mocniej obejmując ją ramieniem.
-
Alice dała mi artykuł, w którym pisali o twojej śmierci. Zanim zdążyli
wytłumaczyć mi to wszystko, myślałam, że umrę, serce mi pęknie.
-
Przepraszam, nie chciałem, żeby to tak wyszło - pogładził ją po głowie.
-
Dlaczego to zrobiłeś? Przecież to najbardziej irracjonalny pomysł świata? -
spytała, wtulając się w niego mocniej.
-
Musiałem cię zobaczyć, po prostu musiałem. Ostatnio działo się tak wiele
rzeczy, że zginąłbym bez twojego widoku - powiedział, unosząc jej głowę.
Zatopił się w jej ustach na kilka sekund.
-
Nie zostaniesz długo, prawda?
-
Nie powinno mnie tu być... To niebezpieczne.
-
Wiem. Jak długo to jeszcze potrwa?
-
Już niedługo, Herm. Jeszcze trochę...-westchnął.
-
Damy radę. Razem możemy wszystko. Pójdę za tobą wszędzie. W nieznane, w piekło,
niebo, w wodę i ogień - powiedziała, wyprostowując się i patrząc w stalowe
tęczówki.
-
Kocham cię - szepnął, po czym przyciągnął ją do siebie i złożył na malinowych
ustach delikatny pocałunek.
***
- I co teraz zamierzasz, trupie? - Zabini
usiadł na kanapie obok Alice i wlepił wzrok w Dracona, który trzymał na
kolanach gryfonkę.
-
Zacznijmy od początku. Znasz Demensa, prawda? - blondyn rzucił przyjacielowi
znaczące spojrzenie.
- Jasne,
że znam. Kto nie kojarzy tego wariata? - roześmiał się Blaise.
- Kto to
jest? - Hermiona włączyła się do rozmowy.
- Tom
Demens, stary przyjaciel. Zajmuje się wyszukiwaniem potrzebnych informacji. Za
kilka dni powinien dostarczyć mi wiadomość o dokładnym terminie i miejscu
spotkania śmierciożerców - gryfonka zadrżała na ostatnie słowo.
- Czyli
ci pomaga? - spytała.
- Tak,
tylko on może to zrobić. Zna wszystkie możliwe sposoby na zdobycie informacji,
a tak jak mówił Blaise, wszyscy znają jego.
- No i
co dalej? - Zabini objął Alice ramieniem i skierował pytanie w stronę Malfoya.
-
Zaplanowałem z Potterem własną śmierć. Zabawnie to brzmi. A nie zgadniesz, kto
wpadł na ten pomysł - Draco przypomniał sobie poprzednią noc. Wydarzenia i
decyzje były tak abstrakcyjne, że wyglądało to jak sen.
- Kto?
- Audrey
Veritas - powiedział blondyn, przywołując na twarzy bruneta otępienie. Hermiona
słuchała uważnie każdego słowa.
- Co?!
Przecież ona nie żyje od roku! - Blaise o mało nie zachłysnął się powietrzem.
- Jest
duchem. Zeszłej nocy urządziliśmy sobie spotkanie. Ja, Wybraniec i Audrey. Jak
na zjawę przystało, wymyśliła coś cudownego. No i dzisiejszej nocy wcieliliśmy
plan w życie. Wypadek nie był problemem. Rzuciliśmy kilka zaklęć, pozornie
zmasakrowaliśmy ciała. Poszło gładko. Po kilku godzinach wiadomość była już w
gazetach. Nawet nie wiesz jaki był ubaw, gdy trzeba było roztrzaskać Jaguara.
Zająłem się tym osobiście.
- Macie
nierówno pod sufitem - Blaise posłał Draconowi dziwne spojrzenie.
- To
było jedyne wyjście. Musiałem się zobaczyć z Hermioną. Teraz wszyscy zajmują
się moją śmiercią i nawet przez głowę im nie przejdzie, że jestem tutaj.
- Jasne,
rozumiem - Zabini uśmiechnął się nieznacznie, gdy Draco pocałował gryfonkę na
jego oczach.
- Za
kilka dni wybieram się na to spotkanie. Czas pokaże jak wszystko się ułoży.
Ministerstwo chce urządzić obławę natychmiast, ale nie wiem czy to dobry
pomysł.
- Ja bym
zaczekał. Teraz pozostaje jeszcze taka sprawa, że oni przecież będą myśleli, że
nie żyjesz.
- O to
się nie martw. Mamy już plan.
- Jesteś
pewien, że w Hogwarcie będzie bezpiecznie? - Blaise skierował wzrok na
Hermionę.
- Diable,
jeśli ty masz tam być, to o nic się nie martwię - odparł Draco z szyderczym
uśmiechem.
- Mamy
pociąg za kilka godzin - powiedział Blaise, zerkając na zegar.
-
Świetnie. Jak na razie wszystko idzie gładko. Dam wam znać, jak poszło
spotkanie śmierciożerców. Jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale coś wymyślę.
Miejcie oczy szeroko otwarte.
***
Stali w oświetlonym blado korytarzu
od dobrych kilku minut. Draco oplatał brązowowłosą ramieniem, jednocześnie
kryjąc twarz w jej włosach. Czuł, jak całe jej ciało drży.
-
Herm, wszystko będzie w porządku - powiedział blondyn kojącym głosem, który tak
dobrze znała.
-
Kiedy znów cię zobaczę?
-
Nie wiem. Pamiętaj, co napisałem w liście - szepnął jej do ucha.
-
Kiedy poczuję na sobie czyjś wzrok... - wyszeptała, kryjąc głowę na jego
ramieniu.
-
Tak, to będę ja - skończył za nią.
-
Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Dlaczego nie możesz tu ze mną
zostać? - zaczęła pytać, odsuwając się od niego na kilka centymetrów. Spojrzał
jej w oczy i przez chwilę trwali w milczeniu. Hermiona doskonale wiedziała, że
dla niego ta chwila również jest nieznośnie bolesna. Pożegnania zawsze są
najgorsze, lecz jeszcze żaden człowiek nie zdołał ich uniknąć. Umieli
porozumiewać się bez słów, ale ta cisza pozostawiała jakiś niedosyt. Tak, jakby
każde wypowiedziane zdanie miało ogromne znaczenie. Stali w korytarzu, nie
mogąc przestać na siebie patrzeć.
-
Na Salazara! Kocham cię, Granger - powiedział, rozładowując atmosferę.
-
Ja też cię kocham, Malfoy - roześmiała się Hermiona, po chwili odnajdując drogę
do jego ust. Gdy się od siebie oderwali Draco zaczął manewrować dłońmi przy
swojej szyi. Po chwili oplótł swój szalik w ślizgońskich barwach wokół szyi
brązowowłosej.
-
Dla ciebie - powiedział, patrząc jej w oczy. Wyglądała przepięknie w tym
kolorze. Gdyby mógł, patrzyłby na nią godzinami.
-
Dziękuję - wyszeptała, wdychając zapach Dracona, którym przesiąknięty był
szalik.
-
Odezwę się. Obiecuję - powiedział, stojąc już w progu.
-
Będę czekać - odparła, obserwując, jak wychodzi na ulicę.
***
Hermiona chodziła tam i z powrotem
po wypolerowanej posadzce. Odgłos jej szybkich kroków odbijał się od ścian
dworca i docierał do uszu bruneta, siedzącego na ławce. Blaise zerkał co kilka
minut na zegar. Do odjazdu mugolskiego pociągu zostało pół godziny. Dopiero wtedy będą mogli przejść
na swój magiczny peron. Tymczasem ślizgon pogrążał się we własnych, nie do
końca ogarniętych myślach. Odkąd obiecał Draconowi, że zaopiekuje się tą
dziewczyną nie mógł przestać analizować jej zachowania. Gdy zobaczył ją wtedy w
księgarni przez chwilę zabrakło mu słów. Zmieniła się i to na lepsze. Włosy nie
przypominały już nieokiełznanej burzy, a delikatne fale. Jej twarz złagodniała,
usta nabrały malinowego koloru. Blaise zmierzył wzrokiem jej sylwetkę. Gdyby
nie był z Alice prawdopodobnie obejrzałby się za Granger na ulicy. Uśmiechnął
się sam do siebie. Wiedział, że Draco nie oszalał tylko i wyłącznie na punkcie
wyglądu Hermiony. Musiało się za tym kryć coś więcej, skoro był w stanie tak
się poświęcić. Tak, jego przyjaciel nareszcie dorósł. Jak miło było w końcu to
powiedzieć. Myślał, że Draco już zawsze pozostanie nadętym egoistą. Tymczasem
dla tej dziewczyny po prostu nie potrafił być samolubny. Jakie to proste...
Jedna osoba potrafi zmienić całe twoje życie. Tak jak Alice oduczyła go zła.
Jednocześnie nie pozbawiła go jednak
charakteru. Był pewien, że gryfonka też tego nie zrobiła. Musiała zakochać się
w prawdziwej wersji Dracona, która wypłynęła na powierzchnię po latach.
Dlaczego ten idiota tak długo zwlekał? Może to lepiej. Blaise uśmiechnął się
znowu, przypominając sobie słowa matki. Roztopione serca kochają najmocniej.
Muszą bowiem nadrobić każdy ten dzień skuty lodem. Spojrzał na Hermionę, która
nadal kręciła się po dworcu. Widział w jej oczach wpływ Smoka. Każda kobieta,
która kiedykolwiek go zobaczyła zachowywała jego obraz w myślach. Hermiona
wydawała się jednak być nie pod wrażeniem jego wyglądu. W każdym ruchu widział
to, jakimi gestami obdarzał ją Draco. Chwytała w zamyśleniu naszyjnik, który jej
podarował, niekontrolowanie dotykała ust, których smak poznał. Nosiła go w
sobie, co widział za każdym razem, gdy spojrzał w jej stronę. Jeszcze rok temu
nie mógłby wyobrazić sobie Hermiony w roli dziewczyny swojego przyjaciela.
Jednak teraz, siedząc na tej ławce, wiedział już, że Draco jaki i ona wpadli po
uszy.
***
-
Jeszcze pięć minut - Blaise stanął obok niej, ciągnąc za sobą bagaż.
-
Co z moimi rzeczami?
-
McGonagall ściągnęła twój kufer do Hogwartu.
-
Świetnie - gryfonka już miała zamiar się oddalić, gdy Zabini złapał ją za
rękaw.
-
Zaczekaj. Pociąg już jedzie. Musimy przejść na peron, gdy cała ta hołota będzie
ładować się do wagonów - powiedział, prowadząc dziewczynę w stronę barierki
między numerami 9 i 10. Po chwili usłyszeli nadjeżdżającą maszynę. Czarny jak
smoła pociąg zaterkotał na torach i stanął. Tłum rzucił się do drzwi, nie
zwracając uwagi na dwójkę, która została w tyle.
-Teraz
- usłyszała słowa ślizgona. Puścili się biegiem w stronę muru. Nim się
zorientowali, zatłoczony peron był za nimi. Ten, na którym stali był niemal
pusty. Tylko pod ścianą stało kilku mężczyzn ze służbowymi walizkami i jakaś
kobieta z dzieckiem. Na peronie stał już pociąg Londyn - Hogsmead. Para unosiła
się z lokomotywy i niknęła gdzieś pod sufitem. Hermiona uśmiechnęła się
mimowolnie. Tyle wspomnień wiązało się z tym miejscem.
-
Chodź. Znajdziemy przedział - Blaise ruszył w stronę pociągu. Hermiona zrobiła
to samo. Weszli przed jedne z ostatnich drzwi. Oboje czuli się nieswojo w
wymarłym wagonie. Od dobrych kilku lat wsiadali bowiem do zatłoczonego, pełnego
uczniów Hogwartu pociągu. Mimo małej frekwencji skład miał ruszyć za kilka
minut. Hermiona otworzyła ostatnie drzwi na jakie natrafiła. Weszła do
przedziału i opadła na miejsce przy oknie. Blaise pojawił się zaraz za nią.
Rzucił zaklęcie zaciemniające okna od strony korytarza i wyciszające. Z
kieszeni wyjął bilet i podał go gryfonce. Ta przyjęła go ze skinieniem głowy i
odwróciła się bez słowa do okna. Nie miała ochoty wdawać się w rozmowę ze
ślizgonem. Wolała myśleć o Draconie, o jego dotyku, o jego ustach, których smak
wciąż czuła na swoich.
-
Masz zamiar milczeć przez całą drogę? - odezwał się brunet, kładąc się na
trzech miejscach naprzeciw niej.
-
A co według ciebie mam robić? Chcesz rozmawiać ze mną?!
-
Powiedziałem, żebyś przestała. Ja też się zmieniłem, tak jak Draco - zamknął
oczy i wsłuchał się w hałasy za oknem. Pociąg szykował się do odjazdu.
-
Nie wspominał ci nikt, że przyzwyczajenie się do Malfoya zajęło mi trochę
czasu? - gryfonka podciągnęła kolana pod brodę i wpatrzyła się w widok za
oknem. Dworzec zniknął po chwili z jej oczu i wyjechali na obrzeża Londynu.
-
Szkoda, że wcześniej nie pokazywałaś swojego charakteru - Zabini otworzył oczy i wyciągnął z kieszeni
papierosa. Po chwili dym rozpłynął się po pomieszczeniu.
-
Co masz na myśli? - spytała rozbawiona, po czym wstała ze swojego miejsca.
Wyrwała mu papierosa i zaciągnęła się mocno. Dym wypuściła przez uchylone okno.
Blaise obserwował ją zaskoczony.
-
Na Salazara! Granger, ty palisz? - spytał, wyciągając sobie kolejnego papierosa
i stając przy gryfonce. Dym majaczył im przed oczami.
-
Nie wiesz o mnie wielu rzeczy - odparła, ponownie się zaciągając.
- Łamanie zasad nie jest w twoim stylu - brunet
wskazał sowim niedopałkiem na znak zakazu palenia na szybie.
-
Złamałam jedną z największych zasad świata, Zabini. Zakochałam się w ślizgonie
- powiedziała tonem, który o mało nie zwalił go z nóg. Była zdecydowanie
pewniejsza siebie od całej tej sprawy z Draco.
-
Granger, zadziwiasz mnie.
-
Dziękuję - uśmiechnęła się w iście ślizgoński sposób. Nie, nie ślizgoński. To
Draco tak to robił.
-
Co będziemy robić w Hogwarcie? - spytała nagle i wypuściła kłąb dymu za okno.
Zabini spojrzał na jej bladą, zmęczoną twarz, która kontrastowała z zielenią za
oknem.
-
Jesteśmy prefektami naczelnymi - odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Hermiona o
mało nie zakrztusiła się powietrzem.
-
Co?! Czyli wcale nie okłamałam Ginny. Na prawdę nas mianowali? - wyrzucała z
siebie kolejne wyrazy, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak inaczej
wygląda zaciągając się papierosem między każdym zdaniem.
-
Tak, McGonagall ma nam dać odznaki już na miejscu - powiedział z rozbawieniem w
głosie.
-
Czyli przez następny tydzień będziemy szykować Hogwart do roku szkolnego? -
spytała z jakąś dziwną niechęcią w głosie. Blaise nie mógł uwierzyć, że coś jej
się nie podoba. Przecież zawsze lubiła się angażować w życie szkoły.
-
Sam nie wiem. Może mają dla nas inne zadanie. Podejrzewam, że to po prostu ze
względu na twoje bezpieczeństwo.
-
Moje... Ale ze mnie ofiara losu - Hermiona opadła na fotel, nadal nie
wypuszczając papierosa z dłoni.
-
Przestań. Przecież wiesz, że to wszystko jest częścią planu Dracona. Chce się
chronić - Zabini usiadł na swoim miejscu i wbił wzrok w migające za oknem krajobrazy.
-
Myślisz, że to wszystko wypali? - spytała nagle.
-
Co masz dokładnie na myśli? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
-
Cała ta misja.
-
Dopóki będziesz bezpieczna, a Draco nie straci z tobą kontaktu i siły, jaką mu
dajesz... Tak, myślę, że wypali.
---
Rozdział był poprawiany milion razy :) Dopiero dzisiaj stwierdziłam, że jest w porządku. Mam nadzieje, że nie zawiodłam i tym razem nie będziecie chcieli mnie zabić. Najbardziej jestem dumna z drugiej części tego rozdziału, tej najbardziej... mojej. Napisałam ją w kilka minut, pod wpływem własnych myśli. Tak, jestem chora :) Hah. Totalnie.
Zaczęłam już coś skrobać na kolejny rozdział. Jej. Już 23 ;) Będzie fajna akcja. Już nie mogę się doczekać. Myślę, że skończę rozdział jakoś w weekend, a opublikuję na początku nowego tygodnia. Czekajcie, czekajcie.
I proszę, komentujecie :) Widzę, że dużo osób czyta, ale też nie komentuje. Jest 20 obserwatorów, więc każdy z nich powinien komentować. Dziękuję wszystkim, którzy to robią i pozwalają mi się doskonalić.
Ha! tak myślałam,że śmierć Malfoya była po prostu zaimprowizowanym przedstawieniem:)
OdpowiedzUsuńAle w żadnym wypadku nie spodziewałam się,że był to między innymi pretekst do spotkania z Hermioną. Naprawdę mnie tym zaskoczyłaś!
Jeżeli zaś chodzi o sam przebieg ich spotkania, to był on pełen tak wielu emocji,uczuć i gorących wyznań,że niemal zwalił mnie z nóg. Cieszę się,że mieli okazję do rozładowania napięcia, które kumulowało się w nich od czasu ich rozstania. Na pewno możliwośc zobaczenia drugiej kochającej osoby choć trochę ukoi ich tęsknotę. Mam nadzieję,że spotkanie na które wybiera się Malfoy przebiegnie bezproblemowo.
Hmm Hermiona z papierosem? To musiał być naprawdę wstrząsający widok dla bienego Zabiniego. Znając ją jako przykładną, pedantyczną gryfonkę, z pewnością nikt nie pomyślałby,że kiedykolwiek miała tak trującą używkę w ustach;) Nie mniej, jestem pozytywnie zaskoczono, gdyż dzięki temu mamy możliwość poznania jej z mniej świętoszkowatej strony:)
Cóż, mnie jak najbardziej usatysfakcjonował ten rozdział i z niecierpliwością czekam na następny.
Pozdrawiam
Tak myślałam, że was zaskoczę tym spotkaniem :) Chciałam dodać nim Hermionie odrobinę odwagi.
UsuńCo do papierosa. Hermiona właśnie taka będzie w moim opowiadaniu. Zadziorna, odważna, pewna siebie... Dużo mogłabym jeszcze wymieniać.
Bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał :)
o jaaaaaaa! :D
OdpowiedzUsuńale cuuuudowniee ♥ kurcze , wzruszyłam się jak diabli xd to było piękne ..
najpierw ta niepewność że Draco nie żyje, a później zapewnienia że żyje. no i wejscie Malfoya xd
strasznie, ale to strasznie ten rozdział mi się spodobał ;')
było w nim tyle uczuc ♥
i znowu to pożegnanie :x za lekko to oni mieć nie będą :D
i ten papieros xd no cóż, zaintrygował mnie :D ale w pozytywny sposób ;p
czekam na kolejny, wspaniały rozdział ;p i
Pozdrawiam M.
Pozdrawiam M.
Dziękuję :) Bardzo się cieszę, że się spodobało. Ten rozdział jest rzeczywiście bardzo uczuciowy. A ten papieros - jeszcze nie raz się pojawi :)
UsuńEdge, Edge! No ja wiedziałam, że nie uśmiercisz Malfoy'a! :*
OdpowiedzUsuńJeśli chciałaś żebyśmy dostali zawału, to udało Ci się! Pięknie to opisałaś! : ) Jak Draco wszedł do mieszkania Blaise'a i Alice, to moje serce wprost ześwirowało! : ) Jestem pod wrażeniem. Rozdział świetny! : D
Miona zadziwia mnie coraz bardziej. Lubię ją w tej "ślizgońskiej wersji". Bardzo się zmieniła. Jest taka silna! : )
Życzę Ci jeszcze więcej pomysłów i weny!
Pozdrawiam Lily : )
Dziękuję :) Bardzo się cieszę, że rozdział się spodobał. To było jasne, że go nie uśmiercę. Nie mogłabym tego tak zakończyć.
UsuńTak, faktycznie, jesteś chora - już to dziś ode mnie kilka razy "usłyszałaś". Ale jakimś cudem, jesteś chora na jakąś dziwną, nieznaną raczej ludzkości chorobę, która objawia się tak wspaniałymi pomysłami. Wciąż mnie zadziwisz i pomimo, że jestem z Tobą prawie od początku, to wciąż nie mogę się nadziwić sposobowi w jaki piszesz. Dlatego wciąż będę Ci powtarzać, że jesteś moim (chorym) geniuszem! :)
OdpowiedzUsuńPrzejdę teraz do treści, bo chwalenie Ciebie... cóż, nie chcę, byś obrosła w piórka, a to bardzo prawdopodobne przy moich ciągłych pochwałach. :P
Dobra, przechodzę do sedna. xD
Widzisz, podejrzewałam, że ukartował własną śmierć, oraz że na tak szalony pomysł pomogła mu wpaść Audrey. Nie wierzę tylko, że zrobił to wszystko głównie po to, by mógł spotkać się z ukochaną. Co do samego spotkania, to strasznie podoba mi się drugi fragment. Nie wiem skąd czerpiesz inspiracje, by pisać w taki sposób, ale pisz tak dalej. To był naprawdę, moim skromnym zdaniem, jeden z najlepszych fragmentów jakie kiedykolwiek czytałam na jakimkolwiek blogu.
Ponadto, wpierw namiętne całowanie, później dopiero krótkie "cześć". Tak właśnie wyobrażam sobie prawdziwą miłość - bez zbędnych słów. Bardziej liczą się czyny. I tak, długa rozłąka sprawia, że milczenie też nie jest dobrą rzeczą, więc ich miłosne wyznania... "na Salazara", ja też Cię kocham! :)
Blaise i jego spostrzeżenia na temat zarówno przyjaciela, jak i jego dziewczyny. No tak, takie drobne gesty wiele znaczą. Ale podobał mi się moment z tym, że gdyby Zabini nie był z Alice, to zapewne obejrzał by się na ulicy za Hermioną. Cóż, wygląda na to, że obaj Ślizgoni wybrali sobie bardzo atrakcyjne towarzyszki życia. W dodatku tak inteligentne. Kurcze, szkoda że w prawdziwej historii tak się to nie skończyło...
Haha, Hermiona z papierosem! Rozwaliłaś mnie całym tym fragmentem! Ich rozmowa w pociągu doprawdy jest zabawna. To, w jaki sposób traktują siebie wzajemnie. To, w jaki sposób zachowuje się Hermiona. To wszystko za sprawą jednego blondyna. Wpierw pije jak szalona whisky, teraz pali. Co Ty jeszcze wymyślisz? Aha, i mam nadzieję, że w tym akurat w ogóle nie przypomina Ciebie, bo pamiętam, że jesteś do niej bardzo podobna. ;)
Ostatnie słowa Zabiniego - cudowne! Ja też wierzę, że cała misja się powiedzie, a oni będę szczęśliwi, razem, już na zawsze. Tak, koniecznie musi być happy end. :P
Mówisz, że najbardziej jesteś dumna z drugiej części? Cóż, ja jestem zafascynowana każdym słowem w tym rozdziale. I już sama nie wiem czy każdy kolejny rozdział jest lepszy czy po prostu wszystkie są już tak genialne, że bardziej się nie da...?
"Będzie fajna akcja", powiadasz? A powiedź mi: kiedy tu nie było fajnej akcji? No, ale dobra, skoro - ponownie - ujawniła się Twoja skromność, to może znaczyć jedynie tyle, że szykujesz coś bardzo, ale to bardzo ciekawego.
Czekam więc niecierpliwie na kolejny rozdział.
I tak jeszcze na zakończenie, jedna sprawa...
JESTEŚ CHORA!
a właściwie dwie...
KOCHAM CIĘ ZA TO!!!
Dziękuję :) Ta choroba objawia się nie tylko w opowiadaniu. Mam dość dziwne pomysły na co dzień.
UsuńInspiracje do drugiego akapitu... Hmm... Właściwie sama nie wiem z czego :P Samo jakoś wychodzi. Najczęściej piszę siedząc w szkole, na przerwie lub na lekcjach, kryjąc kartkę za zeszytem czy coś w tym stylu. W domu piszę przy muzyce. Wtedy pomysły łatwiej przechodzą na słowa.
Papierosy i whiskey :) Hah. W tym akurat nie jestem do niej podobna :) Nie palę, ani nie piję.
Kolejny rozdział jest już gotowy. Napisałam go tak szybko, że nawet nie zauważyłam, że jest już 7 stron :) Może jeszcze coś dopiszę. Rozdział jeszcze następny, 24 będzie trochę inny od poprzednich. Wymyśliłam już jego formę, zobaczę co z tego wyjdzie :)
Ja tam lubię to opowiadanie jeszcze bardziej właśnie przez wzgląd na Ciebie i Twoją chorobę. Bo ja też jestem chora. Oj, bardzo. A powinnam już być tą dorosłą, dojrzałą osobą. Tylko, że ja to taki Piotruś Pan - nie chcę dorosnąć. Brakuje mi Nibylandii. ;)
UsuńSzkoła. Hm, chyba nigdy bym nie umiała tam tworzyć. Teraz, na studiach, to w ogóle nie wchodzi w rachubę. A co do pisania w domu przy muzyce, to całkowicie się zgadzam - wtedy pomysły łatwiej przelewa się na papier, albo raczej na monitor. xD
Mam w takim razie nadzieję, że długo pozostaniesz z tymi słowami "nie palę, nie piję". Ja na szczęście do dnia dzisiejszego również ani nie palę, ani nie piję. I sama sobie się dziwię jak przez tyle lat, namawiana przez multum ludzi, dałam radę za każdym razem powiedzieć "nie"...
Już gotowy? I to na 7 stron?! To będzie ciekawe. Kurcze, i pomysł na kolejny. Mnie wena opuściła jakieś dwa miesiące temu i nie chce powrócić, albo może ja jej nie pozwalam wejść do mojego mózgu. Cieszę się zatem bardzo, że Ty masz tak wszechstronne pomysły.
Czekam z niecierpliwością! :)
Dzisiaj praktycznie cały dzień spędziłam w szkole na pisaniu próbnych testów z matematyki,powtórce do egzaminu z wosu, ogarnianiu rozprawek z polskiego. Gdy wróciłam do domu wzięłam się za historię.
UsuńW końcu zmęczyłam się tak, że nic do mnie nie docierało. Usiadłam przy komputerze i napisałam te 7 stron. Pisanie mnie uspokaja, a teraz na prawdę potrzebuję spokoju. Testy coraz bliżej i mam tak poszarpane nerwy, że chętnie rzuciłabym wszystkim w kąt. No ale niestety, muszę się spiąć.
Na szczęście blog jeszcze dodaje mi sił. W tej chwili nastrajam się pozytywnie, słucham muzyki, dopisuję szczegóły do rozdziału i czytam go po milion razy :) Powinien pojawić się w poniedziałek. Może nawet w niedzielę uda mi się go opublikować.
Cieszę się, że mam piątki wolne. :P
UsuńKurcze, Ty naprawdę przejmujesz się tymi testami. Ja pamiętam, że do tych testów podeszłam zupełnie na luzie. Zresztą do matury też. Tylko na ustną się stresowałam. Teraz bardziej się na sesjach stresuję niż na maturze, o gimnazjalnym już w ogóle nie wspominając...
Także z Twoim przygotowaniem, spokojnie dasz radę i dostaniesz się do wymarzonego liceum, wiem to. :)
Podziwiam Cię za to, że tak szybko dodajesz kolejne rozdziały. Jesteś jedyną osobą, u której nowa notka pojawia się co 3-4 dni.
Mistrzu (chory :P)! :*
Wiem co to znaczy oczekiwanie na rozdział. Sama jakiś czas temu,gdy jeszcze nie miałam swojego bloga, czekałam na nowe rozdział innych autorów. Podczas długiej przerwy emocje opadały,więc sama staram się dodawać rozdziały szybko. Mam tyle weny,że 3-4 dni odstępu nie są problemem ;) Myślę,że jeszcze długo tak będzie. Jak skończę to opowiadanie,zacznę następne.
UsuńMam nadzieję, że to opowiadanie tak szybko się nie skończy. Wiesz już może ile będzie rozdziałów? :)
UsuńA co do kolejnego opowiadania, to wiedź, że jedną czytelniczkę już na bank masz. Ja jednak mam prośbę: gdy już wydasz książkę, marzyłaby mi się dedykacja. :P
Jak na razie nic nie planuję. Na początku przewidywałam ok. 20 rozdziałów, a jak widać jest już więcej. Pewnie wyjdzie jakieś 30-35 :) Historia nie skończy się w momencie zakończenia misji Malfoya. Planuję jeszcze coś.
UsuńCo do książki-marzę, żeby coś wydać :) Szkoda tylko, że ciężko jest się wybić w Polsce ze swoją twórczością.
Co?! Naprawdę jeszcze tylko ok. 10 rozdziałów?! Mam jednak nadzieję, że wyjdzie więcej. Cieszy mnie bardzo fakt, że nie planujesz zakończyć wraz z końcem misji. ;D
UsuńTak, faktycznie w Polsce jest ciężko, jednak wierzę, że z Twoim talentem spokojnie dasz radę się przebić. :)
Boże mimo, że podejrzewałam iż nie umże to i tak bałam się jak cholera XD Zaskoczyłaś mnie tym spotkaniem ^^
OdpowiedzUsuńNo no Hermiona stajesz się jeszcze ciekawszą osobą ^^ Palisz ... i ten uśmiech XD
KOCHAM TEGO BLOGA !!!
DUŻO WENY
Alicja
Dziękuję :) To na prawdę miłe, że komuś tak bardzo podoba się coś, co tworzę. Te wasze życzenia na prawdę działają. Wena mnie nie opuszcza. Kolejny rozdział jest już gotowy.
UsuńWitaj kochana!
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam jednym tchem i poruszył mnie bardzo.
Niesamowicie się cieszę, że Draco i Hermiona w końcu się spotkali.
Tak bardzo się kochają, że niemożliwością byłoby rozdzielenie ich na dłużej.
Wspaniale to pokazałaś, a ile uczuć w tym rozdziale.
I ta przemiana Granger.
Jak zauważył sam Zabini ona naprawdę bardzo się zmieniła i podoba mi sie to w jaki sposób.
Bo w końcu wiadomo dojrzewamy z wiekiem a sama miłość sprawia że się zmieniamy.
No i jestem ciekawa co czeka ich w Hogwarcie.
Oby Hermiona odnalazła sie tam po tym wszystkim, co przeszła, gdyż w końcu chcieli ją wykorzystać.
Osobiście najbardziej zazdroszczę Ci tego jak pokazałaś to wszystko.
Ja uważam, że mi samej wiele brakuje, gdyż Tobie wychodzi to naprawdę niesamowicie.
I ciesze się, że mimo egzaminów dodajesz rozdziały.
Będę trzymać jednak kciuki za Ciebie abyś zdała wszystko bardzo ładnie.
p.s.
Mam małe pytanie z ciekawości w jakim programie zrobiłaś ten trailer?
Wiem że jest do tego coś takiego w samym systemie, ale teraz mam windowsa 7 i nie mam pojęcia jak się to robi.
Dziękuję ;) Bardzo się cieszę,że rozdział tak ci się spodobał. Hermiona rzeczywiście wydoroślała.
UsuńFilm stworzyłam w Windows Movie Maker ;)
Proszę bardzo;)
UsuńOj tak i ta zmiana w niej bardzo mi się podoba.
Ujmuje mnie fakt, że wspaniale opisujesz wszystko bez pokazywania erotyki, którą co prawda bardzo lubię, ale nie wszędzie pasuje.
Ty tworzysz w taki sposób że możemy sie domyślać że coś tam między nimi iskrzy.
hmm spróbuje sama może coś wyjdzie a jak nie wówczas zgłoszę sie do Ciebie.
I przyznam bez bicia próbowałam ale jestem chyba za bardzo zielona.
Usuńwcześniej miałam inną wersje windowsa i robiłam ale teraz chyba to czarna magia dla mnie.
Po egzaminach z chęcią zrobię coś dla ciebie ;) Teraz czas mnie goni niestety.
UsuńTak sobie właśnie myślałam że oni muszą się spotkać bo bez siebie oszaleją. A tu prosze, nowy rozdział i oni się spotykają. Och uwielbiam to opowiadanie. Jest jednym z moich ulubionych. I wiesz z jednej strony wolałabym by to już sie skończyło żeby pokonał śmierciożerców i żeby byli szczęśliwi ale boję się że wtedy skończyłabyś ta historię a tego napewno nie chce. Mam w każdym razie nadzieję że będą mieli jeszcze okazję się spotkać jak tutaj bo baardzo mi się to podobało..
OdpowiedzUsuńNie mam zamiaru kończyć opowiadania tak szybko ;) Na pewno jeszcze coś będzie się działo.
UsuńCo do spotkań Draco i Hermiony. Nie planuję w najbliższym czasie znów łączyć ich dróg. Ale wymyśliłam coś innego,co z pewnościà wam się spodoba.
wspaniały rozdział! dużo weny życzę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) Bardzo się cieszę,że się podoba.
OdpowiedzUsuńUwielbiam "oglądać" Draco w takim wydaniu, rozdział niesamowity, tyle na niego czekałam, jak dobrze że nie uśmierciłaś Smoka. Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńMasz nominację do Liebster Award, więcej informacji na moim blogu.
OdpowiedzUsuńnienawisc-milosc-deamione.blogspot.com
Pozdrawiam, Natalia ;*
Uch, wystraszyłaś mnie końcówką poprzedniego rozdziału, odetchnęłam z ulgą jak przeczytałam, że to upozorowana śmierć :)
OdpowiedzUsuń"Nawet nie wiesz jaki był ubaw, gdy trzeba było roztrzaskać Jaguara. Zająłem się tym osobiście." - to mnie rozwaliło, haha :D
Strasznie mi się podobało te ich małe tête-à-tête w salonie i martwi mnie, że teraz jak Hermiona będzie w Hogwarcie na następne takie trochę poczekamy ;/
"Tymczasem ślizgon pogrążał się we własnych, nie do końca ogarniętych myślach." - nie do końca pasuje mi tu słowo "ogarniętych", nie pasuje do Twojego stylu.
Pozdrawiam,
A.
Uff... Draco żyję! I widział się z Hermioną :D Szkoda, że muszą tyle wycierpieć, by być w końcu szczęśliwi.
OdpowiedzUsuń