Muzyka, która inspirowała:
If I lay here
If I just lay here
Would you lie with me and just forget the world?
Gdybym położył się tutaj..
Gdybym po prostu się tutaj położył..
Położyłabyś się ze mną i zapomniała o całym świecie?
~
You've build your wall so high
That no one could climb it
But I'm gonna try
Zbudowałaś tak wysoki mur,
Że nikt nie mógł go pokonać,
Ale ja spróbuję.
~
We're staring skywards waiting for a sign
Up to our necks in it 'til the day brings us light
And our whole lives are flashing before our eyes
And we're speechless
Wpatrujemy się w niebo czekając na znak
Maksymalnie odchylając głowy "dopóki dzień przynosi światło"
Całe życie miga nam przed oczami
A my jesteśmy oniemiali.
----
Hermiona
uniosła głowę, niedowierzając swoim uszom. Wpatrzone w nią oczy były pełne blasku. Draco trzymał ją
za rękę i uśmiechał się delikatnie. Był blady jak śnieg, a na policzku miał
jeszcze odrobinę widoczną ranę. Wyglądał zupełnie inaczej niż zaledwie kilka
dni temu. Gryfonka w pierwszej chwili nie była w stanie niczego powiedzieć.
Przez tydzień siedziała przy jego łóżku, czekając na jakiś ruch. Zaklęcia,
które na niego rzucili mogły być śmiertelne, lecz starała się nie dopuszczać
takich myśli do swojej głowy. A teraz był przed nią, żył i się uśmiechał.
- Malfoy! Nie rób mi tego więcej! - Hermiona wyprostowała
się i odwróciła, chcąc wstać. Draco trzymał ją jednak mocno i opadła z powrotem
na krzesło. Mijały kolejne minuty, a on
wciąż nie spuszczał z niej wzroku. Nie zamierzała jednak go upominać. Mimo wszystko
brakowało jej tego spojrzenia, choć ciężko było się do tego przyznać.
- Miło cię znowu słyszeć, Granger - jego głos był słaby i
chrapliwy.
- Nie masz przypadkiem gorączki? - Hermiona dotknęła jego
czoła, ale okazało się, że jest ono zimne. Uśmiechnął się tylko zwycięsko, jak
dawniej.
- Jak długo tutaj jestem? - wciąż nie puszczał jej dłoni.
- Byłeś nieprzytomny przez tydzień.
- Przynajmniej się wyspałem - zaczął się śmiać, ale
natychmiast tego pożałował. Po chwili zabrakło mu powietrza i zaczął kaszleć.
Hermiona czekała spokojnie aż mu przejdzie.
- Musisz się oszczędzać - wyswobodziła dłoń z jego uścisku i
zaczęła poprawiać mu poduszkę pod głową. Czuł się nieco dziwnie, ale wiedział,
że nie czasu na jakiekolwiek uwagi. Musiał wydobrzeć jak najszybciej i nie mógł
narzekać na jej pomoc.
- Bardzo mnie pokiereszowali? - Draco obserwował dokładnie
każdy ruch gryfonki. Była zmęczona, prawdopodobnie nie spała wiele przez
ostatni czas. W jej oczach nie dostrzegał jednak smutku.
- Opatrywałam cię przez kilka godzin - odpowiedziała i
usiadła na łóżku. Malfoy zauważył, że jest bardziej pewna siebie. Wcześniej
unikała przebywania tak blisko.
- Dziękuję, Granger - spojrzał w jej oczy i chwycił tym
razem obie jej dłonie. Czuł ból w klatce piersiowej, ale zignorował go.
- Nie ma za co. Ty też robiłeś to kiedyś dla mnie.
- Miałaś na pewno trudniejsze zadanie. Śmierciożercy mają
niezwykłą wyobraźnię, jeśli chodzi o tortury - skrzywił się na samo
wspomnienie. Nagle do pokoju wpadło przez okno światło słoneczne. Jasny promień
padł na twarz gryfonki. Zauważył łzy w jej oczach. Po chwili popłynęły po jej
policzkach, tworząc maleńkie wodospady. Przyciągnął ją delikatnie do siebie i
ułożył obok.
- Był ciężko, prawda? - szepnął jej do ucha. Kiwnęła tylko
głową. Objął ją ramieniem i uniósł jej głowę za podbródek.
- Wszystko jest już dobrze, Granger - powiedział, po czym
mrugnął do niej. Uśmiechnęła się przez łzy.
***
Draco
ocknął się w środku nocy. Za oknem już dawno świecił Księżyc. Malfoy delikatnie
obrócił głowę, nie chcąc jej zbudzić. Leżała tuż obok, a jej włosy porozrzucane
były fantazyjnie na poduszce. Łzy wyschły już na jej policzkach, a oddech stał
się spokojny. Czuł się dziwnie, mając ją na wyciągnięcie ręki. W dawnych
czasach, gdy już był w łóżku z jakąś kobietą, to nie zastawał jej nad ranem
obok siebie. Teraźniejsza chwila nie przypominała żadnej poprzedniej w jego
życiu. Patrzył na spokojną twarz Hermiony i zastanawiał się, o czym śni. Dla
niego już dawno nie istniały nocne marzenia. Za każdym razem była tylko czarna,
głęboka pustka. Obserwowanie gryfonki sprawiało mu przyjemność, wydawała się
być taka prawdziwa i naturalna. Zdziwił się, że nie protestowała, gdy ją do
siebie przyciągnął. Jakiś czas temu na pewno dostałby w twarz. Uśmiechnął się
na samą myśl o tym, jak bardzo oboje się zmienili. Od rozmowy z Potterem wciąż
nawiedzały go dziwne pytania. Czy rzeczywiście nią manipuluje? Może wcale jej
nie pomaga? Starał się odganiać od siebie te rozterki. Kiedy patrzył na nią
teraz, wydawała się być szczęśliwa i bezpieczna. W sercu Draco tkwiła jednak
zadra. Wciąż stawał mu przed oczami obraz palącej się listy z jej nazwiskiem.
Zdecydował, że nic jej nie powie. Miała już wystarczająco zmartwień. Przez
ostatni tydzień musiała patrzeć na niego i nic nie mogła zrobić. Zdziwił się,
gdy po obudzeniu zobaczył ją na krześle obok łóżka. W tamtym momencie nie
chciał zrobić nic, oprócz dotknięcia jej. Chciał się upewnić, że jest
prawdziwa. I była, leżała teraz obok, a kąciki jej ust delikatnie się unosiły.
Po chwili jej powieki zaczęły drżeć i otworzyła oczy. Patrzyła na niego przez
chwilę w milczeniu.
- Cześć - powiedziała zaspanym
głosem i w charakterystyczny sposób, jaki wcześniej zauważył przeczesała dłonią
włosy.
- Cześć - odpowiedział.
- Jak długo tak mnie obserwujesz?
- spytała, nadal nie podnosząc się z łóżka.
- Nie ważne - wyszczerzył zęby,
na co odpowiedziała zmrużeniem oczu. Wiedział, że ją rozzłości.
- Jak się czujesz? - zmieniła
temat, starając się ukryć rumieniec, który pojawił się na jej policzkach.
- Bywało lepiej, ale i gorzej -
powiedział, przewracając się na plecy i odwracając natychmiast wzrok w jej
stronę. Chciał obserwować każdą jej reakcję.
- Nic cię nie boli? - ton jej
głosu był rozbrajający. Draco doskonale wiedział, że stara się być obojętna.
- Tylko trochę, pani doktor -
odpowiedział.
- Przestań, wróciłeś do tej
naszej marnej rzeczywistości dopiero wczoraj, a dzisiaj masz już siłę na
swoje... słówka.
- To ty przestań. Dla mnie to
jest właśnie lepsza rzeczywistość. Wolę być tu z tobą, niż być katowanym przez
śmierciożerców.
- Co ty powiedziałeś? - uniosła
brwi. Zadziwiło ją to, jaką trzeźwość umysłu zachowywał.
- Że wolę być tu z tobą. To
chciałeś usłyszeć raz jeszcze, prawda? - odwrócił się do niej. Był zbyt blisko,
doskonal zdawał sobie z tego sprawę. Spodziewał się ucieczki albo chociaż
krzyku. Ona jednak leżała przed nim i patrzyła mu odważnie w oczy. Co się z nią
stało przez ostatnie dwa dni?
- Prawda - odpowiedziała w końcu,
po czym wstała jak gdyby nigdy nic. Wyszła z pokoju, pozostawiając osłupiałego
Dracona. Wpatrywał się w puste miejsce na łóżku, gdzie przed chwilą leżała.
***
Hermiona
weszła do łazienki i oparła się o marmurowy blat. Oblała twarz zimną wodą i
spojrzała w lustro. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Właśnie spędziła noc z
Draconem Malfoyem! Jak to do cholery brzmiało? Musiała przyznać, że po raz
pierwszy od wielu dni zasnęła spokojnie. Czemu jednak właśnie on tak na nią
działał? Przypominając sobie ich rozmowę, zauważyła, że po raz pierwszy się go
nie bała. Gdy się obudziła, od razu poczuła na sobie jego wzrok. Mimo
chłodnych, stalowych tęczówek, jego spojrzenie paliło. Jak tamtej nocy w
Dolinie Godryka poczuła się dziwnie. Tym razem jednak nie czuła się źle, a
wręcz przeciwnie. Ten wzrok ją otrzeźwił. Nie doznała nigdy niczego podobnego.
Jeszcze żaden człowiek nie działał na nią w ten sposób. Nagle w głowie gryfonki
pojawiła się dziwna myśl. Co powiedzieliby na to jej przyjaciele, Harry, Ginny,
Luna? Prawdopodobnie rozerwaliby ją na strzępy, a jego spalili żywcem. Co
jednak mogła poradzić na to, że w tej chwili tylko on dawał jej poczucie
bezpieczeństwa? W życiu Hermiony nastąpił przełom. Stojąc w łazience, patrząc w
lustro na swoje odbicie, zdała sobie sprawę z tego, że musi żyć chwilą. Jej
przyjaciół nie było teraz z nią, choć powinni być obecni. Był tylko on. Nie należało
niczego żałować.
***
Draco
schodził po schodach, czując się tak, jakby żebra pękały mu na maleńkie
kawałeczki. Usłyszał trzaśnięcie drzwiami na parterze. Po chwili pojawiła się
Hermiona.
- Co ty robisz, idioto!? -
wrzasnęła, po czym złapała go za ramię. Używając zaklęcia pomogła mu dojść do
salonu. Usiadł na kanapie i skrzywił się z bólu. Okazało się, że podjął złą
decyzję.
- Masz się oszczędzać, do
cholery! Nie mamy tylu eliksirów wzmacniających, żebyś mógł swobodnie się tu
kręcić - mówiła, starając się nie podnieść znów głosu.
- Spokojnie, to tylko schody -
powiedział w końcu, wodząc za nią wzrokiem.
- Nie rób tego więcej, dobrze? -
uspokoiła się i usiadła na podłodze przy kominku. Draco zaklął w myślach.
Musiała katować go w ten sposób? Był pewien, że doskonale wie o tym, co on
teraz przeżywa.
- Jasne - szepnął, odwracając od
niej wzrok.
- Kiedy się stąd wynosimy? -
spytała, bawiąc się frędzlami dywanu.
- Jak tylko poczuję się lepiej -
westchnął i położył się w końcu na kanapie. Zauważyła, że ból znowu powrócił.
Wstała bez słowa i po kilku minutach pojawiła się z jakimś eliksirem. Nie pytał
nawet co to jest, wypił od razu, po czym zamknął oczy. Słyszał jeszcze jak gasi
światło, po czym zaczyna krzątać się w kuchni. Zasnął po kilku minutach.
***
Stała w
kuchni, przypatrując się widokowi za oknem. Z każdym dniem robiło się coraz
zimniej. Ogród stał się ponury i bezbarwny. Hermiona unikała już siedzenia na
ganku. Nie tylko dlatego, że było chłodno. Nie chciała tego robić, bo na
deskach wciąż była jego krew. Ograniczała się więc do obserwacji z domu.
Zastanawiała się, gdzie tym razem się teleportują. Zdążyła przyzwyczaić się do
Białego Klifu. Wiedziała jednak, że nie mogą tu zostać. Wiązało się to z
ryzykiem odnalezienia. Nagle z rozmyślań wyrwał Hermionę jego głos. Poszła do
salonu, zerkając na zegarek. Spał dokładnie trzy godziny, tak jak wspomniane
było na flakoniku z eliksirem.
- Co się stało? - spytała, zatrzymując się w drzwiach.
- Nic - odpowiedział, unosząc się na łokciach.
- Więc po co mnie wołasz?
- Po co masz siedzieć sama w kuchni? - odpowiedział pytaniem
na pytanie.
- Właściwie masz rację - uśmiechnęła się i opadła na fotel
przy kominku.
- Dlaczego zawsze siadasz jak najbliżej ognia? - musiał
zadać to pytanie. Na moment znieruchomiała, poczym obróciła głowę w jego
stronę.
- Sama nie wiem. Może po prostu patrzenie na płomień mnie
uspokaja - powiedziała. Draco patrzył na nią przez chwilę. Uśmiechnął się do
siebie w myślach. Ją uspokajało patrzenie w ogień, jego uspokajało patrzenie na
nią.
- Wiesz co, Granger?
- Co? - obróciła się na fotelu i przerzuciła nogi przez
poręcz. Tym razem nie mógł ukryć uśmiechu. Scena z pokoju wspólnego gryfonów
właśnie się powtarzała. Byli jednak zamienieni miejscami.
- Przeżyłaś niezwykłą metamrofozę- powiedział w końcu.
- Wiem - uśmiechnęła się, po czym mrugnęła do niego.
***
Siedzieli
razem przy kuchennym stole. Draco popijał herbatę i wystukiwał jakiś rytm na
powierzchni kubka. Hermiona rzucała mu karcące spojrzenia znad książki, którą
czytała. Znalazła ją na jednej z półek.
- Mogłabyś to odłożyć? - spytał.
- A ty mógłbyś nie robić tego? -
wskazała palcem na kubek, nie podnosząc wzroku znad lektury.
- Nudzi mi się - zrobił dziwną
minę, przyciągając jej wzrok. Odłożyła książkę i wyjęła mu herbatę z ręki.
- Jesteś w tej chwili niezbyt
zdolny do robienia czegokolwiek. Musisz się trochę pomęczyć - powiedziała,
uśmiechając się pobłażająco.
- Czekaj! Mam pomysł! - uniósł
dłoń w geście triumfu.
- Hmm? Jaki pomysł? - starała się
udawać zainteresowaną.
- Zwiedzałaś już cały dom? -
spytał.
- Nie, nie było czasu. Musiałam
opatrywać pewnego arystokratę - odpowiedziała.
- Chodź, pokażę ci coś - wstał
powoli i ruszył do wyjścia. Stanął w progu i odwrócił się do Hermiony.
- No! Ruszaj się! - dał jej znak
dłonią, by się pospieszyła. Westchnęła i ruszyła za nim. Szli przez korytarz w
istnie ślimaczym tempie. W końcu Malfoy zatrzymał się przed ostatnimi drzwiami.
Były inne niż wszystkie, czarne jak słoma i niezwykle wysokie. Pchnął je i
przepuścił Hermionę pierwszą.
***
Stała
przez dobre kilka minut, wpatrując się w jeden punkt. Pomieszczenie było
utrzymane całkowicie w białej tonacji. Podłoga, sufit i ściany przypominały
kolorem świeży śnieg. Na środku pokoju stało jednak coś, co kontrastowało z
resztą. Ogromny, czarny fortepian ustawiony był bokiem, a padające z wysokiego
okna światło rozpraszało się przepięknie na klawiszach. Usłyszała kroki Dracona.
Po chwili złapał ją za rękę i zaprowadził do instrumentu. Usiedli obok siebie
na ławeczce. Hermiona przejechała delikatnie palcami po klawiszach. Poczuła, że
wszystko w niej drży. Gry na fortepianie uczyła ją matka. Wspomnienia zatoczyły
krąg i uderzyły ją ze zdwojoną siłą. Cofnęła rękę i usiadła prosto.
- Zagraj - szepnęła, po czym zamknęła oczy. Po chwili
usłyszała pierwsze, niepewne nuty. Z każdą chwilą melodia stawała się pełniejsza.
Gryfonka słuchała jej, nie mogąc uwierzyć, że właśnie Draco Malfoy ją gra. Nagle
poczuła jego dłoń na swojej. Położył ją na klawiszach i kładąc swoje palce na
palcach Hermiony powoli zaczął grać. Otworzyła oczy i spojrzała na niego.
- Spróbuj - powiedział,
uśmiechając się. Gryfonka niepewnie kiwnęła głową i zaczęła grać. Z początku
odrobinę jej pomagał. Później wszystko do niej wróciło i zaczęła się
przypominać sobie melodie sprzed lat. Nie wiedziała, ile czasu spędzili przy
fortepianie. Gdy wstali, słońce zaczynało już zachodzić. Wyszli z pokoju w
całkowitym milczeniu. Hermiona czuła się jeszcze spokojniejsza niż wcześniej. W
jej głowie nadal grała ta przepiękna melodia.
- Wszystko w porządku? - Draco
zatrzymał się przed swoją sypialnią.
- Jak nigdy - odpowiedziała,
uśmiechając się.
- Chcesz zostać sama? - spytał,
chwytając już za klamkę. W korytarzu zapadła cisza. Hermiona patrzyła na niego,
rozważając wszystkie za i przeciw. Nagle coś krzyknęło w niej. Miała przecież
żyć chwilą.
- Nie, nie chcę - powiedziała.
Uśmiechnął się tylko i otworzył przed nią drzwi. Położyła się na tym samym
miejscu, co wcześniej. Patrzyła jak zaciąga zasłony i kładzie się obok.
Dzieliło ich kilkanaście centymetrów.
- Dobranoc, Granger.
- Dobranoc, Malfoy.
***
Mijały
kolejne dni, a Draco czuł się coraz lepiej. Zazwyczaj budził się, słysząc grę
fortepianu. Był to już niemal rytuał. Wstawał powoli i zauważał, że opuściła
już jego sypialnię. Potem sunął korytarzem i zastawał ją za czarnymi drzwiami.
Stał kilka minut i słuchał, po czym ona odwracała się w jego stronę. Tym razem
też tak było. Wyglądała o niebo lepiej niż tydzień temu. Była rozpromieniona,
jej oczy były pełne blasku. Miała na sobie białą bluzkę, która zlewała się z
pomieszczeniem. Sprawiło to, że jej brązowe tęczówki widział z kilku metrów.
- Dzień dobry - powiedział,
uśmiechając się.
- Dzień dobry - wstała z ławeczki
i przeciągnęła się.
- Dlaczego nigdy nie budzę się,
gdy wstajesz? - spytał, opierając się o framugę.
- Wychodzę na palcach - odparła,
po czym parsknęła śmiechem.
- Musimy pogadać - powiedział
nagle. Nie mógł dłużej tego odwlekać. Spojrzała na niego badawczo.
- Przenosimy się? - spytała,
podchodząc bliżej.
- Tak - odpowiedział, spuszczając
wzrok.
- W porządku, Malfoy - wydawała
się być wesoła. Zdziwiło go to. Myślał, że nie będzie chciała opuszczać Kilfu.
- Kiedy wyruszamy? - dodała po
chwili.
- Jak najszybciej.
- Daj mi dziesięć minut -
powiedziała, po czym znikła mu z oczu.
***
Stali
na pomoście nad strumieniem. Hermiona patrzyła na dom, starając się zapamiętać
wszystkie szczegóły. Mroźny wiatr dął nieubłaganie od strony morza. Deski
trzeszczały im pod stopami, a woda pluskała radośnie. Oboje przywoływali
wspomnienia związane z tym miejscem. To tutaj ostatecznie runęły wszystkie
mury. W głębi serca nie chcieli się wynosić.
- Gotowa? - głos Draco był w
końcu normalny. Nie czuł już żadnego bólu. Teraz tylko obawiał się jej reakcji
na zmianę otoczenia.
- Gotowa - powiedziała, po czym
chwyciła jego dłoń. Spojrzeli na siebie i jednocześnie mrugnęli. Ich śmiech
wypełnił powietrze. Teleportowali się z cichym pstryknięciem, zostawiając za
sobą Biały Klif.
---
Tak,wiem, że oszalałam z tymi inspiracjami, ale po prostu chcę, żebyście wiedzieli co daje mi kopa do pisania. Wy również mi go dajecie. Dziękuję :* Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. To całe 6 stron w wordzie. Pisałam co najmniej półtorej godziny. Jestem z siebie zadowolona :)
Masz pełne prawo być z tego rozdziału być zadowolona, jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńOpis uczuć i emocji bohaterów jest wręcz urzekający.Gra na fortepianie a także wspólne spanie w jednym łóżku wzruszyła mnie, co naprawdę tak łatwe nie jest. Nie wiem co jest takiego w tej historii,ale czytając ją mam wrażenie,że przenoszę się w zupełnie inny świat wraz z bohaterami.
Szkoda,że musieli opuścić już Biały klif,ale
akyualnie umieram z ciekawości gdzie przeniosą się teraz. Życzę Ci gigaogromnej weny dla dalszego pisania tak wspaniałego opowiadania.
Pozdrawiam
Sylwia
Na pewno kolejne miejsce będzie równie piękne jak Biały Klif,obiecuję ;)
Usuńnie będzie długiego komentarza, bo nie jestem dobra w pisaniu :) jednak wiem, że każda autorka pragnie zobaczyć dowód, że ktoś czyta i, że ktoś docenia to co robi. dlatego napiszę po prostu, że...
OdpowiedzUsuńTO NAJLEPSZY ROZDZIAŁ <3 kocham go!
Dziękuję ;) Nawet krótki komentarz jest wspaniały i bardzo ważny.
UsuńTen rozdział to naprawdę coś pięknego!
OdpowiedzUsuńScena w której Malfoy przygląda się pogrążonej we śnie Hermionie była czarująca.
Pozatym dzięki pozbyciu się przez obojga wzajemnego dystansu i nieufności ich rozmowy stają się coraz swobodniejsze i interesujące.
A pomysł z wspólny graniem na fortepianie fantastyczny. Mogłabym bez końca pisać jak bardzo ten rozdział mnie oczarował,ale obawiam się,że nie ma wystarczająco odpowiednich słów by opisać jak ogromnie mnie nim oczarowałaś.
Więc pozostaje mi tylko wyczekiwać na kolejną tak cudowną notkę.
Pozdrawiam
Orchidea
Pomysł na fortepian przyszedł nagle. Szłam ulicą i usłyszałam jak ktoś gra w jakiejś kamienicy. Natychmiast zakodowałam sobie ten pomysł w głowie. Dziękuję za twoją opinię. Na prawdę mi miło.
UsuńRozdział cudowny:) Wspaniale opisujesz uczucie i przemyślenia bohaterów. Ciężko mi stwierdzić, który fragment najbardziej mi się podobał, cały rozdział był urzekający:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dziękuję ;) Bardzo się bałam tego rozdziału,waszej reakcji,ale jak widzę,spodobało się.
UsuńKochana to Twój najlepszy rozdział!
OdpowiedzUsuńJestem nim tak bardzo zachwycona,że zabrakło mi mowy w gębie. Wspaniały! Zastanawiam się tylko czy dortwam do kolejnego nie narażając się na atak serca.
Pozdrawiam
Kamila
Mam nadzieję,że uda mi się dodać kolejny rozdział szybko. Nie chcę doprowadzić do czyjegoś zawału ;)
UsuńRany, zostałam całkowicie i bewzględnie powalona doskonałością tego rozdziału. Nigdy nie sądziłam,że jakiekolwiek Dramione jest w stanie mnie tak bardzo zainteresować, a tu proszę jak najbardziej. Dziękuje losowi,że mam tak wspaniałą koleżankę, która mi ten blog poleciła(Orchidea o tobie mowa:)) Jestem pod wrażeniem i czekam na next.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Majka
Na prawdę mi miło. Ja też kiedyś dowiedziałam się o Dramione od znajomej. Nie mogę uwierzyć w to,że wszystkim tak podoba się moja wersja ;) Dziękuję
UsuńDziewczyno, tym rozdziałem przebiłaś samą siebie!
OdpowiedzUsuńTo fantastyczne,że z każdym kolejnym rozdziałem poziom tego opowiadania gwałtownie wzrasta. Masz ciekawy i oryginalny pomysł na tą historię,jak dotąd nie spotkałam się z czymś podobnym.
Każda notka jest starannie dopracowana i niezmiennie zaskakująca.
Podoba mi się,że skupiasz się na emocjach bohaterów, dzięki tym opisom lepiej poznaje się postacie i ich sposób postrzegania świata.
Rozmowy między Hermioną a Malfoyem są naprawdę interesujące: czasami zabawne, innym razem smutne czy refleksyjne,ale przede wszystkim ciekawe. Z każdym kolejny rozdziałem można dostrzec zmiany w postrzeganiu siebie nawzajem co niewątpliwie jest zasługą ciągłego przebywania w swoim towarzystwie. W pewien sposób wspierają się i rozumieją co jest naprawdę istotne w ich dalszych relacjach.
Zastanawia mnie gdzie tym razem się przeniosą, mam nadzieję,że będzie to równe magiczne miejsce co Biały klif.
Pozdrawiam
Ola
Naprawdę wspaniale.
OdpowiedzUsuńWciąż zadziwiasz mnie prędkością dodawania rozdziałów.
To inspiruje wiesz?
I daje porządnego kopa w tyłek że też powinnam się postarać.
Podobały mi się sceny w domu na Klifach.
Aj w pewnym momencie myślałam że coś między nimi dojdzie, ale już teraz czuje że nie są sobie obojętni.
To wspaniale wszystko opsisujesz że aż czułam ich smutek i radość.
Te rozważania Hermiony i wszystko dookoła.
Aj nie mogę się doczekać wiedzy gdzie wylądują.
czekam niecierpliwie i pozdrawiam serdecznie.
Jejku, ten rozdział jest świetny! I fajnie że taki długi. Czekam na kolejny. I dziękuję ci, że tak często dodajesz rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńMój mistrzu! Mój geniuszu! Kocham kiedy wracam po ciężkim dniu do domu, wchodzę na komputer i zastaję taką niespodziankę. ;D
OdpowiedzUsuńRozdziałem przeszłaś samą siebie! Ja doprawdy nie wiem jak Ty to robisz! Sześć stron Worda? Niemożliwe. Nie wygląda na tyle. Mało! Nie wiem na ile stron musiałabyś napisać, by mnie zadowolić długością, ale ważne jest, że za każdym razem (dosłownie: za każdym razem) zadowalasz mnie samą treścią. Już chyba pisałam, że uwielbiam każde Twoje słowo, każde zdanie i będę uwielbiać do końca. Cieszę się, że masz jeszcze mnóstwo pomysłów na tego bloga, a że ostatnie "ciężko mi się go pisało" było spowodowane tylko zmęczeniem. Znaczy... współczuję bardzo, że byłaś aż tak zmęczona - rozumiem Cię doskonale jak to jest, bo ja od poniedziałku do czwartku siedzę na uczelni od 8 do 17:30. Kiedy wracam mam serdecznie dość. Mimo wszystko - egoistycznie trochę - wolę, byś była zmęczona niż zarzuciła pisanie tej perełki.
Wiesz co mi się bardzo spodobało w tym rozdziale? Nie było pocałunku, nie było żadnych wyznań, były tylko te wszędobylskie iskry, ale jakimś cudem ten rozdział jest najbardziej romantycznym rozdziałem jaki kiedykolwiek w życiu czytałam!
Draco trzymający dłoń Hermiony, nie mogący oderwać od niej wzroku, grający tylko dla niej. Pomysł z fortepianem doprawdy udany! A wspólne spędzenie dwóch nocy zarazem, to niesamowity pokaz nowych uczuć jakie nimi kierują. Kurde, jesteś genialna, serio! Każdy fragment tego rozdziału jest na swój sposób romantyczny, co strasznie mi się spodobało. Mistrzostwo świata!
Ja oczywiście czekam na rozdział kolejny. Mam nadzieję, że to również będzie niespodziewany termin, tak jak dodanie tego rozdziału - nie spodziewałam się, że tak szybko przeczytam coś nowego.
Dobra, kończę już to pisanie, bo najwyższy czas, nie sądzisz? :P
Życzę ogromu weny, czasu i wypoczynku - trochę relaksu, dziewczyno. W życiu trzeba czasem wziąć porządny oddech. ;)
Pozdrawiam gorąco! ;*
Ooo to szybko piszesz :) Akcja wlokła się wolniutko. Oboje coraz bardziej się do siebie zbliżają. Malfoy stał się bardziej znośny, a Hermiona nabrała dystansu. Jestem ciekawa co przed nimi czeka.
OdpowiedzUsuńPrze tobą najlepsze rozdziały :) Życzę miłego czytania.
Usuńooo... fajny :D
OdpowiedzUsuńwczoraj - a właściwie dziś czytałam twojego bloga do 1 w nocy ale było warto
Naprawdę masz talent♥
Ooo :3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest najlepszy! Przynajmniej na razie.
OdpowiedzUsuńWiarołomczyni
Szkoda, że opuścili Biały Klif, ale bezpieczeństwo najważniejsze.
OdpowiedzUsuńDlaczego mam niemiłe wrażenie, że przyjaciele Hermiony wcale nie będą zadowoleni z tego jak się zmieniła oraz jej relacji z Draco?