Tekst zawiera treści nieprzeznaczone dla niepełnoletnich czytelników. Takowi czytają na własną odpowiedzialność.
Słyszałem, że wstaje i wychodzi z pokoju, ale nie otworzyłem oczu.
Chciałem wiedzieć, czy wróci, tak jak ja to zrobiłem. Nawet nie przeszło mi
przez głowę, by ją zostawić. Coś się zmieniło i chociaż nie chciałem tak łatwo
się do tego przyznawać, jednak tam byłem, czekając na jej powrót. Nie było jej
na tyle długo, że zaczynałem się denerwować. Czy byłaby w stanie teraz to
skończyć? Sposób, w jaki tej nocy mnie dotykała, pozwalał mi wierzyć, że nie
zrezygnuje. Nie mogłaby tego zrobić, kiedy kilka godzin wcześniej z taką siłą
pozwoliła mi znów się zbliżyć, kiedy całym ciałem przyznawała, że jest tam,
gdzie chce być.
- Już nie śpisz? – spytała, wchodząc do pokoju. Trzymała w dłoniach
złożone ubrania, te same, które zostawiła w łazience, po tym, jak ją stamtąd wyniosłem.
Teraz miała na sobie zwykłe jeansy i podkoszulek, a włosy związała na czubku
głowy. Musiała wziąć prysznic, gdy na nią czekałem. Jak mogłem w ogóle pomyśleć
o tym, że mogłaby nie wrócić?
- Słyszałem, jak wychodzisz – odpowiedziałem, patrząc, jak odkłada
ubrania. Usiadła na brzegu łóżka, krzyżując nogi. Bałem się, że będzie unikać
mojej bliskości, ale poruszała się swobodnie, nie unikając mojego wzroku. Mój
puls przyspieszył, gdy zauważyłem wystające spod materiału na jej dekolcie,
sine ślady. Zostawiła je, chociaż drobne zaklęcie mogłoby to ukryć. Czy chciała
tym pokazać, że jest gotowa, by wszyscy wiedzieli o małżeństwie? Czy Snape
zauważył i zdążył się domyślić, co robiliśmy, gdy nas zostawili?
- Wzięłam prysznic. Rozmawiałam też z Severusem. Wszystko się udało.
Harry i Ron wyruszają w nocy, by złapać ostatnich. Nott podał adresy, będzie
zeznawał – mówiła, wpatrując się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Rozmawiałem z nimi w nocy, gdy spałaś. Jesteśmy względnie bezpieczni
– odparłem, unosząc się na łokciach, by lepiej ją widzieć.
- Tak, ataki nie powinny się już powtórzyć – wyszeptała, nagle
spuszczając wzrok. Posmutniała, a na jej czole pojawiły się niepokojące
zmarszczki, gdy odrzuciłem koc i usiadłem obok. Czym się martwiła? Sądziła, że
ją odrzucę, gdy tylko natrafi się okazja?
- Co się dzieje?
- Nic. Ja tylko… - zaczęła, odchylając się lekko i kładąc na materacu.
Zakryła twarz dłońmi, jakby chcąc uchronić się od emocji i ode mnie. Odsunąłem
jej palce i położyłem się przy niej, by lepiej słyszeć.
- Hermiona, musisz mi powiedzieć.
Chciałem, by była ze mną szczera. Jeśli ta noc niczego nie zmieniła,
musiałem wiedzieć. Nie mogłem zatrzymać jej na siłę, ani wymazać jej
wątpliwości. Nie mogłem pozbyć się jej przyjaciół, jej byłego chłopaka, jej
rodziny i całego Zakonu, przed którym musiałaby stanąć.
- Snape może cofnąć teraz zaklęcie. Powiedział, że jestem bezpieczna.
Że to już koniec – wyrzuciła z siebie na jednym wdechu. Właśnie tego się
obawiałem od samego początku, od momentu, w którym pojawił się ten pomysł z
Nottem. Ataki miały ustać, Hermiona miała zyskać spokój. Nasze małżeństwo
straciło sens wraz z chwilą, w której akcja Zakonu się udała.
- Chcesz je cofnąć? – spytałem, a mój głos mimowolnie zadrżał. Nie
wiedziałem, czy chcę ją zatrzymać. Tkwiliśmy w tym od miesiąca, wciąż starając
się pozbierać to w całość.
- A ty?
- Spytałem pierwszy.
- To szaleństwo. Rzucić się w to bez zastanowienia. Jesteś na to
gotowy? Zbliżyliśmy się, ale jak wiele to znaczy? – odpowiedziała, unosząc dłoń
i odgarniając mi włosy z czoła. Ten gest zacisnął każdy mięsień w moim ciele,
sprawił, że byłem sfrustrowany, zły i bezsilny jednocześnie.
- Nie proszę cię, byś ze mną zamieszkała. Nie chcę od ciebie niczego,
co by cię martwiło, co wymagałoby od ciebie poświęceń.
- Nienawidzisz zobowiązań, prawda? – spytała, mrużąc oczy i
przesuwając się lekko, by znaleźć się pode mną.
- Ożeniłem się z tobą. Nie próbuj mi wmawiać, że wycofuję się, gdy coś
jest niewygodne.
- Potrzebujemy czasu – wyszeptała, dotykając moich ust. Wziąłem jej
palec między wargi, obserwując, jak jej źrenice się kurczą. Westchnęła, gdy
wsunąłem dłoń w jej spodnie, naciskając na nią, pobudzając ją i starając się
sprawić, by przestała o tym wszystkim myśleć. Egoistycznie odwlekałem moment
jej wahania.
- Powiedz tylko, że nie podejmiesz pochopnie żadnej decyzji –
zażądałem, odsuwając na bok jej majtki.
- Nie zrobię tego – odpowiedziała, unosząc biodra. Syknęła cicho, gdy
wsunąłem w nią palec.
- Wystarczy ci to? Wystarczę ci ja?
- Malfoy… - wyjęczała, napierając na mój palec, wijąc się i próbując
zmusić mnie do ruchu.
- Powiedz to.
- Wystarczy. To wystarczy – zapewniła mnie, chwytając za moją
koszulkę, przyciągając mnie bliżej. Pocałowała mnie, niemal szlochając, gdy
dołączyłem kolejny palec. Była tak ciasna i wilgotna, gotowa na mnie, choć
oboje nie powinniśmy tego robić.
- Są na dole – przypomniałem, gdy sięgnęła do moich spodni.
- Najpierw skończ, co zacząłeś. Niech słyszą – odpowiedziała, po czym
wykorzystała moje zaskoczenie i zsunęła mi spodnie.
- Kurwa – warknąłem, chwytając jej nadgarstki i unosząc je wysoko nad
jej głowę – Naprawdę chcesz to zrobić? Ocenią cię. Powiedzą, że jesteś…
- Kurwą? Jestem twoją żoną, Malfoy. Może nieco mniej konwencjonalną,
ale żoną. A poza tym, jestem kobietą.
- Tak wyjaśnisz swojemu byłemu te odgłosy, które będziemy wydawać? –
wyszeptałem do jej ucha. Zadrżała, a jej plecy wygięły się pode mną.
- Wojna się skończyła, Malfoy. To naprawdę koniec. Nikt nie będzie
zaglądał mi do łóżka. Nikt nie ma prawa mnie ocenić. Zawsze chciałam wrócić do
normalnego życia po tym wszystkim. A jeśli zdecyduję, że jesteś mi do tego
potrzebny, nie zmuszą mnie, bym zmieniła zdanie.
Wpatrywałem się w nią, zafascynowany tym, jak się przede mną
otwierała. Ufała mi, gdy jej dotykałem, ale równie mocno wierzyła mi, mówiąc.
Zdradzała przede mną swoje plany, swobodnie wyrażała myśli.
- Chciałbym umieć czytać ci w myślach, by wiedzieć, co tam tkwiło
przez ten cały czas – wyszeptałem, puszczając jej nadgarstki. Rozebrałem ją
powoli, ciesząc się każdym jej ruchem, każdym westchnieniem zniecierpliwienia.
Patrzyła na mnie, śledziła każde posunięcie moich palców. Gdy leżała przede mną
naga, odsłonięta i bezbronna, zbliżyłem usta do jej piersi. Zacisnęła dłonie na
pościeli, pozwalając mi ssać i lizać, gryźć i całować. Każdym coraz
głośniejszym jękiem składała od nowa przysięgę.
*
Czułem się przy niej wolny. Widziałem, że się ode mnie nie uzależnia.
Że jest osobną jednostką, mimo tego, jak szybko się do siebie zbliżaliśmy.
Kiedy zeszła ze mną na dół, nie zwróciła uwagi na porozumiewawcze spojrzenia.
Usiadła między nimi, by omówić kolejne dni, dać im kilka wskazówek.
Obserwowałem ją, zastanawiając się, skąd brała na to siłę. Gdzie tkwiło źródło
tego opanowania? W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęła
się uspokajająco i wróciła wzrokiem do pergaminu.
- Draco, możemy porozmawiać? – głos Snape’a wyrwał mnie z otępienia.
- Jasne – odpowiedziałem, idąc za nim do kuchni. Obawiałem się
konfrontacji z nim. Mógł czuć się oszukany, postawiony w obliczu tego, czego
tak długo starał się uniknąć. Pomagał nam, uczył nas, byśmy nie popełnili
błędu, ale zrobiliśmy to i nie było już odwrotu.
- Hermiona powiedziała mi, że nie cofniecie zaklęcia.
- To prawda – potwierdziłem, wpatrując się w jego zmęczone oczy.
Skinął głową w zamyśleniu, opierając się o kuchenny blat.
- Co, jeśli to wszystko złuda? – spytał, a chłód w jego głosie nieco
mnie zaniepokoił. Miał prawo być zły. W końcu zrobiłem to, czego nie powinienem
był robić.
- Złuda?
- Jeśli to wciąż zaklęcie. Znudzisz się nią. Zranisz – odpowiedział,
poruszając każdą napiętą strunę w moim umyśle. Grał na tym, jak bardzo mnie
znał, a przynajmniej na tym, jakiego znał mnie do tej pory.
- Nie skrzywdzę jej.
- Skąd ta pewność? Jeszcze dwa tygodnie wcześniej czułeś tylko
pożądanie. Nic więcej. Nie wierzę, że coś mogło się zmienić – mówił, podchodząc
coraz bliżej. Górował nade mną w tej absurdalnej, czarnej szacie. Chciałem go
zapewnić, że jej nie zranię. Że zrobię wszystko, by tego nie zepsuć. Jakich
argumentów miałem jednak użyć? Co mogło go przekonać, że coś się zmieniło?
- Nie wytrącisz mnie z równowagi. Nie tym razem – syknąłem, odpychając
go, gdy podszedł za blisko. Zatoczył się na blat, przewracając szklankę, która
z hukiem wpadła do zlewu. Spojrzałem na drzwi, błagając w myślach, by nikt nas
nie usłyszał.
- Myślisz, że to kontrolujesz! – uniósł głos, nawet nie zwracając
uwagi na to, że ktoś może wejść do kuchni.
- Tak, tak właśnie myślę – odparłem, z całych sił powstrzymując się od
przekleństw i krzyku. Denerwował mnie, wyciągał ze mnie to wszystko, co
zdążyłem stłumić.
- To, że wpuściła cię do łóżka, nie znaczy, że to coś więcej. To było
tylko zaklęcie.
Wyszedłem, nie mogąc dłużej go słuchać. Nie chciałem się na to godzić,
na te słowa, które odsłaniały każdy mój kompleks, każdą natarczywą negatywną
myśl. Miałem ochotę go uderzyć, sprawić, by zamilkł, ale gdy ona była za
ścianą, ten pomysł szybko uleciał z mojej głowy. Przeszedłem przez salon,
starając się sprawiać wrażenie rozluźnionego, ale musiała mnie zauważyć.
- Malfoy! – zawołała za mną, gdy zbiegłem po schodach. Przyspieszyłem
kroku, szukając chwili spokoju. Chciałem być sam. Chciałem pomyśleć i
przeanalizować to wszystko. Szedłem wzdłuż polany, niemal wpadając w granicę
zboża, które rosło wokół Nory. Łany uginały się i szumiały, a równie mocno
szumiało mi w głowie. Skręciłem w stronę strumienia podświadomie, być może
kierowany myślą o tym, co mi powiedziała o tamtym wieczorze.
Poszedłem tam w dniu, w którym oficjalnie mnie ułaskawili. Powoli
zmierzchało, a w Norze było zbyt wiele osób, bym mógł w spokoju przyjąć tę
decyzję. Woda pozwoliła mi wtedy na myślenie. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że jej
wtedy nie zauważyłem. Teraz, schodząc po śliskich kamieniach w stronę
strumienia, zastanawiałem się, jak to wszystko by się potoczyło, gdybym trafił
do Azkabanu, mimo tych starań w czasie wojny i po niej. Czy kiedykolwiek
miałbym okazję wyjść na wolność, ułożyć sobie życie? Czy miałbym rodzinę? Czy
zdecydowałbym się na dzielenie z kimś nazwiska, gdyby miało tak złą sławę?
Ściągnąłem buty i zanurzyłem stopy w chłodnej wodzie. Dochodziło
południe i słońce paliło mnie w plecy, gdy pochyliłem się, by ochlapać twarz.
- Draco… - jej głos brzmiał tak absurdalnie, że za pierwszym razem
pomyślałem, że to złudzenie i tylko szum wody mnie oszukuje. Później odwróciłem
głowę, by ją tam zobaczyć. Stała na piasku z dłońmi w kieszeniach tych zwykłych
jeansów, z włosami założonymi za uszy. Musiała iść powoli, by dać mi czas. Jej
oczy iskrzyły się jednak od niepokoju, gdy ściągała buty i podwijała nogawki spodni.
- Dlaczego tu przyszedłeś? – spytała, balansując na kamieniach z
wyciągniętymi ramionami.
- Zdenerwowałem się – odpowiedziałem, chwytając płaski kamień z dna i
rzucając nim w zburzoną toń kilka metrów dalej.
- Rozmawiałeś z Severusem…
- Tak – przyznałem lakonicznie, nie chcąc zdradzać jej tematu tej
rozmowy. Nie mogłem zasiewać w niej niepewności, którą udało mi się zwalczyć
rano.
- Powiedział ci te same bzdury, co mnie, prawda? O nic nieznaczącym
seksie. O zaklęciu – mówiła, zbliżając się do mnie powoli. Jej stopy zanurzyły
się z pluskiem w wodzie. Bez zastanowienia podałem jej rękę, by mogła stanąć
pewniej.
- W tobie też wzbudziło to niepokój. Dziś rano – odpowiedziałem, nie
puszczając jej dłoni. Wyprostowała się i uniosła głowę, by na mnie spojrzeć.
- Właściwie nie martwiłam się tym, co powiedział. Bałam się twojej
decyzji. Ale ty? O czym pomyślałeś, gdy to mówił?
- Że zawsze potrafię coś zepsuć, nawet jeśli tego nie chcę –
wyszeptałem, puszczając jej palce i chwytając kolejny kamyk. Patrzyła, jak
wrzucam go do wody, przygryzając wargę. Żałowałem, że znaleźliśmy się w tym
miejscu akurat w takich okolicznościach. Mogła być tutaj wesoła, mogła
odetchnąć, a tymczasem zapewniałem jej kolejną przeprawę, której efektu nie
mogliśmy przewidzieć.
- Niczego nie zepsujesz – odezwała się, kładąc mi dłoń na ramieniu.
Jej dotyk nie był już doznaniem magii, a czystą przyjemnością z tego, że była
obok jako drugi człowiek.
- Skąd ta pewność? Co jeśli on ma rację?
- Przestań popadać w skrajności – westchnęła, kładąc mi dłoń na karku.
Chciałem ją pocałować, zapomnieć o tym, co usłyszałem, ale nie mogłem tego
zrobić. Stała tam, licząc na mnie, czekając, aż odpowiem na jej gest.
Czy chciałem, by pozostała moją żoną? Nazywanie jej w ten sposób
oficjalnie wciąż wydawało mi się nieco nierealne, zbyt poważne, jak na nasz
wiek i zbyt szalone, jak na te wszystkie lata nienawiści. Jednocześnie
świadomość, że była moja, związana ze mną jakąś niewidzialną nicią, dawała mi
spokój, poczucie bezpieczeństwa, gdy nic innego nie mogłem nazwać stałym. Bo co
właściwie posiadałem, gdy wojna się skończyła? Cały majątek przepadł, cała
wiedza okazała się w praktyce nieprzydatna, żaden przyjaciel nie pozostał przy
mnie w najgorszych chwilach. I nagle znalazłem się tam, stojąc po kostki w
strumieniu, zdezorientowany i przestraszony, posiadając tylko ją. Nie
potrafiłem powiedzieć, czy czuję do niej coś, co powinienem czuć. Być może ktoś
inny oczekiwałby ode mnie tych wszystkich ludzkich emocji, ale ona niczego nie
zażądała, żadnej deklaracji czy wzniosłych dowodów na to, że mi na niej zależy.
- Zróbmy to inaczej – powiedziałem, wiedziony jakąś ulotną nadzieją,
że jej nie stracę.
- Co masz na myśli?
- Cofnijmy zaklęcie, by zamknąć im wszystkim usta. A później wyjdź za
mnie ponownie – wyszeptałem, starając się zwalczyć cały skumulowany we mnie
strach. Milczała, wpatrując się we mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Czy ty właśnie…
- Tak, właśnie ci się oświadczyłem. Ale nie oczekuję od ciebie decyzji.
Nie teraz. Powiedziałaś, że potrzebujemy czasu, a mamy go dużo, gdy to wszystko
się skończyło. Zobaczymy, co z tego będzie, dobrze? Nie myśl, że chcę cię
uwolnić. Chcę tylko, by to wszystko potoczyło się, jak należy – z moich ust
płynął cały potok nerwowych słów, który przerwała, przyciskając usta do moich
ust. Przez chwilę walczyła ze mną, starając się mnie uciszyć. Być może to
wszystko sprowadzało się w oczach Snape’a do pożądania i do seksu, ale gdy była
tam ze mną, mrużąc oczy przed słońcem, wiedziałem, że to nie wszystko.
- Czy to znaczy tak? – roześmiałem się, robiąc to przy niej chyba po
raz pierwszy w pełni świadomie.
- Tak – wyszeptała w moje usta – I uprzedzę twoje myśli. Nie chodzi o
seks, ale to jedyna droga, by ci pokazać…
- Pokazać? – spytałem, pozwalając jej wyprowadzić się z wody.
- By pokazać, że to jest realne. Że robię coś, do czego zaklęcie nie
mogłoby mnie zmusić. Nigdy – odpowiedziała, siadając na piasku i ciągnąć mnie
za sobą. Przez chwilę się nie poruszałem, wpatrzony w jej sylwetkę, niemal
białą w słońcu. Oddychała powoli, ramionami obejmując złączone kolana.
Wyglądała tak młodo, siedząc obok mnie, wpatrując się w strumień. Nie widziałem
jej takiej od dawna.
- Nie chcę, byś kiedykolwiek tego żałowała – wykrztusiłem, chwytając
jej dłoń, znacząc dotykiem każdy z jej palców po kolei. Czy naprawdę się
zgodziła? Czy naprawdę miałem szansę dać jej to, czego zawsze chciała, każdą z
tych idealnych rzeczy, o których marzyła? Czy właśnie rzuciła się na głęboką
wodę, chociaż niczego nie mogłem jej obiecać? Nie potrafiłem powstrzymać się od
egoistycznej myśli o tym, że jeśli kiedykolwiek coś się stanie, jeśli coś
zepsuję, nigdy nie będę żałował nawet sekundy spędzonej z nią.
- Sądzisz, że mogłabym żałować? Widzieć cię takiego, słyszeć… -
mówiła, a jej głos niemal zanikał we wszystkich tych dźwiękach, które nas
otaczały. Wyobraziłem ją sobie, powoli odtwarzając każdy obraz, który było mi
dane zobaczyć. Jej nagą i gładką skórę, jej usta, każdy z wyrazów jej twarzy,
także ten, gdy spała. Czy mógłbym żywić się tymi skrawkami, gdybym musiał
odejść?
- Draco… - przywołała mnie z powrotem tym delikatnym głosem. Nikt nie
wypowiadał w ten sposób mojego imienia. Podniosłem się, otrzepując kolana z
piasku. Później pomogłem jej wstać i chociaż stanęła przy mnie, nie zabrałem
dłoni. Przyglądałem się naszym splecionym palcom, przypominając sobie dzień, w
którym jej różdżka tkwiła przyciśnięta do mojej skóry. Dzień, w którym jej
krew stała się moją krwią, jej dusza, moją duszą, a jej ciało, moim ciałem.
- Przysięga, którą złożyłem, nie wygaśnie. Nawet jeśli nie zdecydujesz
się na nową – wyszeptałem, całując jej czoło. Zadrżała, opierając się o mnie,
wplatając palce w moją koszulę, jakby szukając oparcia. Staliśmy tam jeszcze
długo, milcząc, starając się nacieszyć ciszą i tą chwilą względnego spokoju.
Gdy wracaliśmy, jej dłoń wciąż tkwiła w mojej dłoni. Czułem się, jak ktoś
zupełnie inny, wracając obok niej tą samą drogą, którą przyszedłem. Wolną ręką
dotykała zboża, a jej buty zapadały się głęboko w piasek. Zdawała się o niczym
nie myśleć. Jak mogła być tak spokojna, kiedy całe jej życie wisiało na włosku
z mojego powodu? Jak mogła otwarcie przyznawać, że nie zależy jej na niczym,
poza zbudowaniem czegoś nowego ze mną? I co takiego mogliśmy zbudować?
- Gotowa? – spytałem, gdy stanęliśmy na ganku.
- Gotowa – przyznała, otwierając drzwi. Prowadziła mnie przez
korytarz, tak że widziałem tylko jej plecy. Tak dawno niesłyszany głos w mojej
głowie wołał, bym puścił jej dłoń, bym wycofał się w ciemność za sobą i
zostawił ją tam, samą. Wzmocniłem uścisk, rozpaczliwie walcząc z samym sobą,
gdy weszliśmy do salonu, w krąg światła, z którego już nigdy mieliśmy nie
wyjść. Oni wszyscy tam byli, stali wokół stołu, jak podczas każdej z narad.
Pierwszy zauważył nas Potter i to jego wzrok zsunął się na nasze splecione
dłonie. Później odwrócili się inni, powoli, jeden za drugim. A ona wciąż tam
była, uparcie zetknięta z moim ramieniem, niezmienna i silna.
*
Żadne z jej dziecinnych marzeń o ślubie nie zdołało się spełnić. Każde
to pragnienie zdążyło zblaknąć, zamienić się w inną wizję, której wcześniej
nawet sobie nie wyobrażała. Nasze pierwsze małżeństwo trwało nieco ponad
miesiąc, lecz to, jak zmieniło jej sposób myślenia, odciskało swoje piętno na
każdym aspekcie naszego późniejszego wspólnego życia. Było skomplikowane,
trudne, wystawiające nas na próby, ale ostatecznie prawdziwe, nie mające nic
wspólnego z tym, co materialne. Przez ten krótki czas nie założyła na palec
obrączki, nie używała mojego nazwiska i otwarcie nie planowała ze mną przyszłości.
Na drugi ślub włożyła tę zwykłą sukienkę, o której kiedyś śniłem. Nie
było namiotu pełnego ludzi, muzyki, ani pierwszego tańca, jak u Bill’a i Fleur.
Zebraliśmy się nieskładną grupą na polanie, gdzie to wszystko się zaczęło.
Wszyscy, co do jednego. Nikt nie odprowadzał jej do ołtarza, nikt nie
przypilnował godziny, nikt nie zadbał o kwiaty. Podeszliśmy tam razem, jak
równy z równym, dokładnie do miejsca, w którym po raz pierwszy nas połączono.
Miała związane włosy, jej usta wciąż były zaróżowione od pocałunków, a oczy
lekko spuchnięte po nieprzespanej nocy w naszym pierwszym wspólnym domu, w
naszej pierwszej wspólnej sypialni. Hermiona wciąż była moja, chociaż Snape
cofnął zaklęcie tamtego dnia po naszej rozmowie nad strumieniem ponad pół roku
temu. Wciąż budziła się obok mnie nad ranem lub w ogóle nie zasypiała. Wciąż
zaskakiwała mnie tym, kim potrafiła być i tym, kim ja byłem przy niej. I była
tego dnia przede mną, gotowa złożyć przysięgę, mając za świadków ich
wszystkich. Być może wiele przeszkód dzieliło nas od tego momentu, ale podjęcie
tej decyzji od nowa uczyniło nas jeszcze bardziej świadomym, jeszcze bardziej
związanym i jeszcze bardziej lojalnym, małżeństwem. I kiedy tamtego dnia
opuściliśmy polanę, ponownie jako mąż i żona, nie czułem, że coś się
zmienia. Mieliśmy coś na kształt życia, coś wspólnego, czego nigdy nie
spodziewałem się zbudować z tą konkretną kobietą. Być może była to moja jedyna
nagroda za wygranie razem z nimi tej wojny. Pragnąłem wierzyć, że gdy się przy
niej zestarzeję, każda najmniejsza wina zostanie wymazana. Chciałem na to
zapracować, chciałem pokazać jej, czym była dla mnie obietnica, którą złożyłem.
I nigdy nie miała być to ta druga przysięga. Zawsze, do końca moich dni, miałem
pamiętać i trzymać się tej pierwszej.
KONIEC
***
***
Kochani,
przed Wami siódma i ostatnia część tego opowiadania. Chciałabym podziękować Wam za wszystko, co działo się przez te kilka tygodni na tym blogu. Wracając tutaj, nie sądziłam, że uda mi się stworzyć coś takiego, całe 60 (!) stron tekstu, z którego jestem tak zadowolona. Przez tak krótki czas wszelkie statystyki oszalały, 80 osób zadeklarowało bycie czytelnikiem tego opowiadania, dziennie odwiedzało stronę ponad tysiąc osób.
Przede mną jeszcze dużo pracy nad kolejnymi projektami. W najbliższym czasie pojawi się tutaj opowiadanie "Lato w Devon". Wszystkie informacje będziecie mogli zdobyć na bieżąco, zaglądając do zakładki "Aktualności" po prawej stronie. Bądźcie cierpliwi!
Tymczasem czekam na Wasze reakcje i mam nadzieję, że większa część z tych 80 osób postanowi się odezwać, by chociażby pokazać, że przez cały ten czas tu były. Jeśli nadal macie na to ochotę, tak jak pod poprzednią częścią, wspomnijcie o swoim ulubionym fragmencie z całego opowiadania lub z tej części. I proszę napiszcie, czego oczekujecie teraz po blogu, co chcielibyście czytać, jak często itd.
Pozdrawiam,
Edge
To było idealne opowiadanie. Choć trafiłam tu prawie na sam koniec, o czym wspominałam we wcześniejszych komentarzach. Na czym polega Twoja wyjątkowość? Każdy Twój tekst porusza problemy i uczucia, które nie są płaskie i proste - to wielopoziomowe opowieści o rozterkach, wahaniach, decyzjach - zarówno złych jak i dobrych. Piszesz w sposób tak lekki, przyjemny i bezpretensjonalny, że cały ten magiczny świat nie wydaje się być czymś nierealnym - jest tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Stworzyłaś bohaterów i historię, która potrafi porwać nie poprzez natrętny, wyłaniający się na pierwszy plan, zakazany romans, ale przez całą towarzyszącą mu otoczkę. Bliskość, erotyzm, pożądanie - to wszystko ciągle smakuje u Ciebie tak samo dobrze, jak zawsze - nie jest przerysowane, a zwyczajnie "ludzkie", bo takim być powinno.
OdpowiedzUsuńGratuluję Ci - każdego napisanego słowa i chęci. I czegokolwiek nie napiszesz, przyjdę i przeczytam, bo zdecydowanie wydeptałaś sobie miejsce w moim sercu.
Pozdrawiam!
Dziękuję za tak miłe słowa. Cieszę się, że to wszystko pozostaje Wam bliskie, że jest realne i pozbawione schematów. Nigdy nie chodziło mi o sam romans, nigdy nie chciałam płaskich postaci i po trzech latach chyba znalazłam złoty środek. Postaram się nie zawieść zaufania i od tej pory pracować jeszcze ciężej!
UsuńPozdrawiam,
Edge
To opowiadanie z pewnością będzie jednym z moich ulubionych. Choć nie mam ich za dużo, dzisiaj ta lista powiększyła się o kolejny tekst.
OdpowiedzUsuńCzekam na pierwszą część ,,Lata..." z niecierpliwością. Mam nadzieję, że nie każesz nam za długo na nie czekać.
Fragmentem, który zwrócił moją uwagę z pewnością jest ten: ,,Pierwszy zauważył nas Potter i to jego wzrok zsunął się na nasze splecione dłonie. Później odwrócili się inni, powoli, jeden za drugim. A ona wciąż tam była, uparcie zetknięta z moim ramieniem, niezmienna i silna.
Życzę weny na następne opowiadania.
Love always,
Angie.
Dziękuję. Cieszę się, że jestem na tych Waszych prywatnych listach, tak jak ja kiedyś umieszczałam sobie w głowie moje ulubione autorki.
UsuńPrace nad "Latem..." trwają i mogą potrwać jeszcze trochę. W pierwszym/drugim tygodniu lipca planuję publikację pierwszej części.
Pozdrawiam,
Edge
Chyba nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego zakończenia tak uroczej *na koniec* miniaturki. Po protu rozpływałam się, gdy ją czytałam.
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć. Składam pokłony i daję pochwały ♥
Z niecierpliwością czekam na "Lato...". Wybacz, że komentarz taki krótki i właściwie nic tu po mnie XD ale musiałam coś napisać.
Życzę mnóstwa weny ♥
Pozdrawiam i zapraszam do siebie, Lora
avengers-po-drugiej-stronie-lustra.blogspot.com
To musiało się tak skończyć. Gdybym postanowiła to na sam koniec jeszcze bardziej skomplikować, to opowiadanie chyba nigdy by się nie skończyło.
UsuńJestem od poczatku czytam I stwierdzam ze jestes genialna !! To bylo piekne I czekam na kolejne opowiadania miniatury
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBardzo dawno nie czytałam czegoś co wzbudziło we mnie takie uczucia i emocje. Opowiadanie jest dorosłe, wzruszające i szczere. Ale najbardziej podoba mi się to ze czytając mam wrażenie że czuje emocje bohaterow. Kawał bardzo dobrej roboty. Życzę dużo weny przy kolejnych dziełach sztuki ! Jeszcze raz ukłony ! 😍
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Cieszę się, że ten tekst wywiera takie emocje.
UsuńOpowiadanie to, było jednym z najlepszych, które kiedykolwiek czytałam. Mimo, iż uwielbiam długie opowiadania, składające się z kilkunastu lub kilkudziesięciu rozdziałów, to opowiadanie przebiło wszystkie, które do tej pory czytałam. Swoją prostotą, emocjami, którymi każdy rozdział był przesiąknięty.
OdpowiedzUsuńMoim ulubionym fragmentem opowiadania jest: "Udręka. Tylko to słowo mogło opisać to, co czułem przebywając z nią w jednym domu po tym wszystkim, do czego doszło". Kilka dni temu napisałam długi komentarz z dokładnym opisem czemu ten fragment tak bardzo mnie poruszył, jednak coś przerwało mi połączenie internetowe, przez co komentarz się nie pojawił, a ja byłam tak wściekła, że nie byłam w stanie powtórzyć go choćby w najmniejszym stopniu, dlatego nie skomentowałam poprzedniej części miniaturki. Teraz jednak w skrócie chciałabym to napisać. Otóż te zdanie poruszyło mną bardzo. To, co Draco czuł do Hermiony i jak bardzo musiał starać się opanować w jej obecności. To, jak każdy malutki gest wykonany przez dziewczynę był automatycznie wychwytywany przez Malfoya. To było piękne i takie prawdziwe.
Draco i Hermiona podjęli bardzo trudną decyzję. Wbrew wszystkiemu i wszystkim postanowili być razem. Mimo że Snape próbował ich rozdzielić i wmówić im, że to co czują jest spowodowane zaklęciem, oni się nie poddali. Pokazali jak silni są razem, zjednoczeni. Pół roku żyli ze sobą bez skutków zaklęcia wiążącego. Pół roku, kiedy pokazali wszystkim, że to co ich połączyło, jest prawdziwe. Pół roku, kiedy udowodnili sobie, że te uczucia między nimi są prawdziwe, że pragną być razem do końca.
Teraz czekam na nowe opowiadanie - ciągle poruszona i pod wrażeniem Twojego talentu Edge. Wierzę, że będzie ono kolejnym sukcesem i że z równie zapartym tchem będę oczekiwać kolejnych rozdziałów, jak w tym przypadku. Czego oczekuję po blogu? Tego, że będzie żył, że rozdziały będą się pojawiały w niedługich odstępach czasu, że długość rozdziałów będzie satysfakcjonująca i oczywiście pełna emocji, jak dotychczas.
Pozdrawiam, Cathleen.
Dziękuję :) Cieszę się, że długość nie wpływa na Was odbiór. To opowiadanie mogłoby liczyć ponad 30 rozdziałów, ale nie chciałam tego robić. Wystarczyło mi 60 stron, by przekazać wszystko, co chciałam. Muszę przyznać, że całe opowiadanie opiera się na tym, co zauważa lub czego nie zauważa Malfoy. Bardzo lubię pisanie z jego perspektywy :)
UsuńCzuje taki smutek, że to już koniec. Ta historia od początku do końca jest idealna. Bez żadnych fajerwerków. Pokazuje świadome decyzje podejmowane wbrew wszelkim zasadą. Bo kto mógł przypuszczać, że to się tak skończy. Tak naprawdę urzekłaś mnie prostotą tego opowiadania. Bez żadnych prze kolorowań. Dziękuję i mam nadzieję, że twoje następne opowiadanie pojawi się niedługo. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLa Catrina
PS."Tajemnicą, ku której dążył, była prostota, harmonijna prostota, zaskakująca bardziej niż najbardziej skomplikowana magia." -lubię czasami dodać jakiś cytat.
Dziękuję :) Cieszę się, że nie było w tym żadnego przekłamania. Postaram się opublikować kolejne opowiadanie jak najszybciej. I tak, chyba do prostoty zaczynam dążyć :)
UsuńA ja powiem coś, czego chyba nie powiedział jeszcze nikt. Oczywiście nie chcę Cie urazić, bo uważam, że jesteś wspaniałą osobą, która tworzy cuda, którym zresztą jest ta miniaturka, ale jako dosyć stała czytelniczka (zresztą kiedyś nawet wymieniałyśmy się wiadomościami) pozwole sobie powiedzieć,że.. czuję lekki niedosyt. Po tak rozpisanej akcji, po wytrwale opisanych kilku szczegółach, ta końcówka przyszła za szybko. Czuję się tak, jakby została wyrwana z kontektu, jakbyś stwierdziła: dość, już mi się nie chce.. choć z pewnością tak nie byłoby :-). Całokształt uważam za naprawę udany. Juz nie pierwszy raz pokazujesz, że wiesz jak trzymać w napięciu i jak przelewać na nas emocje :-). Styl doskonały, no nie ma się do czego przyczepić. :-) i no cóż, gratuluje świetnej roboty! Ulubionego fragmentu przytaczac nie będę, bo musialabym wkleić cały rozdział. A ze jestem na telefonie, to kończę, przepraszam za nieskladny komentarz. Czekam na więcej, buziaki!
OdpowiedzUsuńPs. Nie myśl sobie, zee nie pamietam o drugim blogu :-).
Faworyt, część V Pożądanie.
UsuńOczywiście macie prawo czuć niedosyt, ale taki był zamysł tej miniaturki. Miała opowiadać o pierwszym małżeństwie, o tej pierwszej przysiędze. Opisywanie 6 miesięcy ich życia po cofnięciu zaklęcia należy już do innej historii. Mimo wszystko to nadal miniaturka i nie chciałam przesadzić :)
UsuńDzień doberek! A raczej... jak to właściwie ująć gdy jest północ? No nic, wracajmy do tematu. Znalazłam twojego bloga gdy dopiero zaczynałaś, gdy pisałaś pierwsze Dramione. I powiem ci jedno - nigdy więcej nie trafiłam na tak dobre fanfiction. Sposób w jaki piszesz, w jaki przelewasz emocje... To coś czego wielu ludzi może ci pozazdrościć. Twoje hostorie nie są zwykłym opisem, mają swoją duszę o ile można to tak określić. Przekazuje więcej niż inne opowiadania. Jeśli się nie mylę zaczęłaś je publikować gdy byłaś w 3 gimnazjum? Czytałam ostatnio znów "Bez definicji". Już od początku to co pisałaś było niesamowite, a przez tw kilka lat ttlko to dopracowałaś. Ta miniaturka? Jest... nawet nie wiem jakiego epitetu użyć - genialna, wspaniała. Żaden z nich nie oddaje moich uczuć po jej przeczytaniu. A co najzabawniejsze, wróciłam tu sprawdzić czy coś publikujesz dokładnie tego dnia gdy pojawiła się pierwsza część. Nie wiem, dlaczego obawiałaś się naszych reakcji, bo myślę -i wiem, że sporo osób się ze mną zgodzi- że to co wyjdzie spod twojego pióra nigdy nie będzie złe. I powinno być takie jakim ty chcesz to widzieć, a nie dostosowane do nas.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać twojego nowego opowiadania i możesz być pewna, że nadal będę czytać i jeśli los pozwoli (a raczej zasięg WiFi) to również komentować. Nie jestem w stanie tak po prostu wybrać ulubionego fragmentu i chyba będę jutro czytać wszystko raz jeszcze co zdecydowanie będzie przyjemnością.
Mam do Ciebie drobne pytanko. Planujesz może w przyszłości napisać i wydać jakąś książkę? Albo w jakiś sposób wiążesz swoją przyszłość z pisaniem?
Pozdrawiam cieplutko
Alison
Ahh bardzo przepraszam za literówki, nie zauważyłam ich pisząc na telefonie :/
UsuńOczywiście pamiętam Cię z moich początków :) Bardzo się cieszę, że do tej pory tutaj wracasz i że moje opowiadania tak się wyróżniają. Myślę, że obawiałam się tego, jak odbierzecie koncept tej miniaturki, ten erotyzm i bliskość.
UsuńCo do pytania, nie wiem jak potoczy się dalej moje życie. Pisanie jest jego ogromną częścią i trudno byłoby mi z tego zrezygnować. Wybrałam studia, które jakoś zahaczają o temat pisania, więc być może w przyszłości będę w stanie coś wydać. Bardzo bym chciała :)
Wow! Mega opowiadanie :D zdecydowanie jest jednym z moich ulubionych! <3 Ciekawa fabuła. Budowanie relacji, przedstawienie uczuć i pragnień. Podobało mi się, to że pokazałaś wszystko z perspektywy Draco. Chyba pierwszy raz czytałam tego rodzaju historię. Był taki jak zawsze go sobie wyobrażałam. Ironiczny, charakterny, ale z sercem po dobrej stronie, a nie słodziutki i potulny, zakochany po "jednym" dniu. Tego bym chyba nie zniosła! :) Ulubiony fragment? Hmm myślę, że "Nie mów o tym w ten sposób? Jaki? Jakby to nic nie znaczyło".
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne opowiadania.
Dziękuję :) Cieszę się, że Draco się spodobał. Lubię potencjał tej postaci, to że mogę w nią coś wlać poza schematami, które zostały już zbudowane.
UsuńDawno temu czytałam Twoje opowiadania (nawet komentowałam chociaż już nie pamiętam pod jakim imieniem). Coś skłoniło mnie do powrotu po ponad rocznej przerwie (może nawet dłuższej, nie jestem w stanie sobie przypomnieć). Miałam zamiar jeszcze raz przeczytać 'Bez definicji' (ot tak z nudów) ale nie dałam rady. Zaraz wytłumaczę dlaczego. Miniaturka XVI (jak zresztą pozostałe) jest świetna. Nie umiem dokładnie opisać co mnie w niej urzekło, ale mogę stwierdzić, że zapadnie mi w głowie. Podoba mi się Twój styl pisania. Nie jest prosty, ale też nie przesadzasz z patetycznością. Pomysły bez dwóch zdań ciekawe. Wracając jednak do 'Bez definicji'. Nie wiedziałam sama czy to pisać, ale jednak zdecydowałam się. Zaznaczam od razu, że nie ma na celu mój komentarz Cię urazić. Głupio mi oceniać kiedy sama nie mam pomysłów i talentu do pisania, ale wydaje mi się, że jako czytelnik mam prawo wyrazić swoje zdanie. Ponownie czytając Twoje pierwsze opowiadanie dobrnęłam jeśli dobrze pamiętam do siódmego rozdziału. Dalej jakoś nie umiałam. Kiedy czytałam je wtedy kiedy było nowością byłam w nim zakochana, ale teraz jak widzę jak bardzo ewoluował Twój styl pisania nie dałam rady czytać. Wiem, że może ciężko zrozumieć te parę zdań które nabazgrałam, ale dążę do tego aby Cię pochwalić. To jaki postęp zrobiłaś jest niesamowity. Sposób przedstawienia historii jak i sam pomysł tamtego opowiadania nie dorasta do pięt temu co dzisiaj przeczytałam na tym blogu. Jeśli chodzi o 'Ukryte demony' to mogę jedynie sobie przypomnieć, że czytałam (i oczywiście komentowałam), ale nie było to moje ulubione opowiadanie. Chyba sam pomysł do mnie nie przemawiał. Oczywiście mogę się mylić bo minęło wiele miesięcy od kiedy miałam styczność z tą historią dlatego też napiszę coś więcej jak już zapoznam się z opowiadaniem (dzisiaj już nie mam siły, ale wracać do niego). Zaznaczam jeszcze raz, że nie chciałam Cię urazić. Żywię jedynie głęboką nadzieję, że nie zrozumiałaś mnie opacznie.
OdpowiedzUsuńCo do tego czego od Ciebie oczekuje jako Autorki... Myślę, że forma kilkuczęściowych miniaturek odpowiada mi najbardziej. Kilkudziesięciu rozdziałowe historie chyba już mnie nie kręcą.
Jedyne co mi pozostaje to życzyć mnóstwa sił i pomysłów na dalsze pisanie.
Pozdrawiam,
Nenneke
I jeszcze jedno! Szablon ujął mnie za serce. Zdjęcia w nagłówku są przepiękne. Nie mogę się na nie napatrzeć.
UsuńNenneke
Kochana, możesz mi wierzyć, że jestem świadoma tego, że BD teraz nie da się czytać. Wiele razy wspominałam o tym w komentarzach. Uśmiejesz się, gdy przeczytasz kolejny post (cii...niespodzianka). Cieszę się, że miniaturka się spodobała i że widać postęp, bo to jest najważniejsze :)
Usuń"Być może była to moja jedyna nagroda za wygranie razem z nimi tej wojny. Pragnąłem wierzyć, że gdy się przy niej zestarzeję, każda najmniejsza wina zostanie wymazana. Chciałem na to zapracować, chciałem pokazać jej, czym była dla mnie obietnica, którą złożyłem. I nigdy nie miała być to ta druga przysięga. Zawsze, do końca moich dni, miałem pamiętać i trzymać się tej pierwszej."
OdpowiedzUsuńOd wczoraj zastanawiam się co napisać i nadal nie wiem...
Opowiadanie jest niesamowite.
To jak budujesz akcję i grasz emocjami jest naprawdę wspaniałe. Cala historia jest prawdziwa.
Napiszę jeszcze tylko - dziękuję.
To ja dziękuję :)
UsuńZmień słowo "skórki" w tekście i będzie zgrabnie:)
OdpowiedzUsuńAhahahaha. Przepraszam, nie zauważyłam tego błędu. Coś musiało się automatycznie wstawić.
UsuńPrzeczytałam tę część wczoraj i naprawdę nie wiem co mogłabym napisać. Nie jestem już w stanie wybrać ulubionego fragmentu. Po przeczytaniu tej części wszystko połączyło się w całość. Jestem pod wielkim wrażeniem. Masz talent. Udało Ci się przedstawić to wszystko zaledwie w siedmiu częściach. Czasem niektóre historie mające po kilkadziesiąt rozdziałów nie potrafią tak wciągnąć w akcję i emocje bohaterów jak ta miniaturka.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że mogłam przeczytać coś tak pięknego i "głębokiego". Zmusiło mnie to do przemyślenia pewnych spraw.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
VerdeLemon
Witaj,
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz komentuję zarówno 7 jak i 6 cześć miniaturki. W moim życiu dużo się działo.
Dziękuję Ci za wspaniałe dzieło. Wciągającą akcję i przepiękny klimat.
To najlepsza miniaturka jaką czytałam. Przykro mi, że już się skończyła.
Pozdrawiam, Iva Nerda
Dzień dobry :)
OdpowiedzUsuńZupełnym przypadkiem trafiłam na Twój blog ponownie i przeczytałam pierwszą część "Lato w Devon", która mi się spodobała i tak naprawdę, chciałam zostawić po sobie ślad właśnie pod tamtym fragmentem. Jednak zajrzałam dalej i okazało się, że już wcześniej czytałam Twoje opowiadania. Jedno z nich w całości, drugie chyba fragmentarycznie. Ponieważ nie trafiły specjalnie w mój gust ani nie zachwyciły, nie zostawiłam komentarza, co robię raczej rzadko i za co przepraszam w tym miejscu. Zerknęłam zatem do "Małżeństwa" i trafiłam na coś, co mnie urzekło. Może to nie najwłaściwsze określenie w stosunku do tego tekstu, bo nie jest zbyt łatwy w odbiorze, nie jest lekki, łatwy i przyjemny. Ale tak jedynie mogę oddać mój stosunek do tego niezbyt obszernego opowiadania. Jak dla mnie, jest idealnie napisane pod kątem klimatu, jaki chciałaś w nim oddać. Świetnie wkomponowuje się w moje postrzeganie Draco w tej całej otoczce i w to, jak on postrzegałby to, co się zdarzyło między nim a Hermioną. Absolutnie nie przeszkadza mi, że tekst jest nieco szorstki, oszczędny - to w tym przypadku jego ogromny atut, bo jednocześnie nie brak tu emocji, jakiegoś subtelnego ciepła i dramaturgii, ale w tym dobrym wydaniu.
Jeśli mogę w jakikolwiek sposób nawiązać do poprzednich opowiadań, chcę powiedzieć jedynie, że poczyniłaś niewyobrażalny postęp w pisaniu. Tę krótką opowieść dzieli wręcz przepaść od "Bez definicji" (to chyba ten tekst przeczytałam w całości). Nie znaczy to, że wcześniejsze opowiadanie było złe, nieciekawe. Było jednak w jakiś sposób infantylne, mniej dojrzałe, zbyt mocno emocjonalne chwilami. Tu właśnie widać, jak często prostymi środkami można osiągnąć wspaniały efekt. To była naprawdę przyjemność, że weszłam ponownie na Twojego bloga i miałam okazję zapoznać się z "Małżeństwem". Nie ukrywam też, że z ogromnym zainteresowaniem czekam na drugą część "Lata w Devon", a ponieważ już się w jakiś sposób do niego odniosłam w tym komentarzu, pozwolę sobie napisać nieco więcej o całości, jak już się pojawi. Tamta miniaturka jest zupełnie inna w klimacie, ale wydała mi się bardzo urokliwa, szczególnie, że Draco ma psa :) No i na dodatek, wydaje się być w dobrej komitywie z mieszkańcami Nory (przynajmniej z większością), a ja już chwilami naprawdę mam dość czytania o niekończących się animozjach między nim a Hermioną, czy przepychankach z Ronaldem Weasleyem, za którym nie przepadam akurat, ale w roli przyjaciela chętnie go widzę.
Pozdrawiam i życzę weny w tworzeniu nowych opowieści :)
Margot
Cieszę się, że tak tutaj powróciłaś. Powiem szczerze, co może się okazać nieco kontrowersyjne, że sama nie przepadam za opowiadaniami, które publikowałam trzy lata temu. Zdążyłam wiele się nauczyć przez ten czas, o pisaniu, jak i o życiu. Zaczęłam skłaniać się ku prostocie i temu, by czytelnik także pracował nad tekstem w trakcie czytania. "Małżeństwo" to tekst, nad którym pracowałam chyba najdłużej ze wszystkich swoich prac. Dopracowałam to do granic możliwości (choć za kilka miesięcy może się okazać, że wszystko bym tam zmieniła).Tymczasem "Lato..." to taka mała psychiczna odskocznia. Chciałam napisać coś klimatycznego, coś bardziej bliskiego opowiadaniu autorskiemu, niż fanfiction. Po tylu latach pośród Dramione też mam dość tych wiecznych kłótni. Cieszę się, że nie tylko ja tak myślę. Dziękuję za komentarz i zapraszam na kolejne części "Lata...".
UsuńPozdrawiam,
Edge
omamusiu
OdpowiedzUsuńWłaściwie nie wiem, od czego zacząć. Wpadłam tu przypadkiem jakiś czas temu, dodałam bloga do zakładek... I wróciłam po jakimś czasie. A że temat małżeństwa w Dramione to chyba mój ulubiony, postanowiłam rozpocząć czytanie bloga właśnie od tego opowiadanka.
I, cholera, nie żałuję.
Nie mogłabym żałować.
Właściwie to pierwszy tekst, który czytałam z perspektywy Dracona. Naprawdę zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Świetnie oddałaś atmosferę wojny, bo była ona czymś realnym, ale jednocześnie nie przytłaczała, bo skupiałaś się na ich relacji. Ten tekst, śmiem twierdzić, nie jest o małżeństwie. On jest o ich relacji. Jednej, jedynej, niepowtarzalnej.
Naprawdę, pięknie.
Ulubionego momentu nie wskażę, przeczytałam to jako całość i jako całość stało się jednym z moich ulubionych tekstów Dramione. :)
Chciałabym napisać coś jeszcze, coś takiego, co sprawiłoby, że na Twojej twarzy pojawiłby się przeogromny uśmiech i żebyś zapamiętała moje słowa w jakiś sposób, ale naprawdę nie potrafię zebrać myśli. To było tak piękne, że aż zbyt piękne.
A moje myśli to w tej chwili jeden wielki chaos.
Dziękuję Ci, że to napisałaś i się z nami podzieliłaś tym tekstem. Widać, że włożyłaś w niego mnóstwo czasu, poświęcenia, pracy i przede wszystkim serca.
Do zobaczenia, bo oficjalnie stałam się Twoją Czytelniczką, więc spodziewaj się innych komentarzy ode mnie, bo mam zamiar przeczytać wszystko, co tu jest. A także to, co dopiero będzie.
Gorące pozdrowienia,
Koneko
PS. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała za złe małej reklamy po takim komentarzu. :) W wolnej chwili zapraszam do siebie, na krótkie opowiadanko Trzy Etapy, w którym Draco i Hermiona także stają się małżeństwem. KLIK
Dziękuję! Bardzo się cieszę, że to opowiadanie wzbudziło takie emocje i że ta perspektywa Draco się spodobała (a to moja ulubiona). I masz rację, to nie chodzi tyle o małżeństwo, co o tę właśnie relację, bo nie chodzi na pewno o małżeńskie zaklęcie.
UsuńPostaram się wpaść do Ciebie, jak tylko znajdę chwilę.
Pozdrawiam,
Edge
Kolejne opowiadanie, które wciąga każdym kolejnym słowem. ten czas tak szybko mija, jeszcze pamiętam jak czytałam Twoje pierwsze opowiadanie i czekałam na kolejny rozdział z zapartym tchem. Każdy Twój kolejny tekst jest równie bardzo dobry. Mało jest osób, które potrafią utrzymać poziom, ty należysz do tych, którzy wspinają się na wyżyny.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad fragmentem, który był dla mnie najlepszy. Ciężko jest coś wybrać, ale chyba jestem skłonna przyznać, że najbardziej podobało mi się to, że napisałaś to z perspektywy Dracona.
Czekam na więcej.
Pozdrawiam
Magda
Jestem pod wielkim wrażeniem tego opowiadania. Juz od kilku lat czytuję Twoje miniaturki, ale teraz postanowiłam zabrać się za czegoś dłuższego. "Małżeństwo" to świetna opowieść, wypełniona emocjami i brutalnością wojny aż po brzegi, wciągająca czytelnika, który z zapartym tchem czeka na dalszą cześć. Poza tym, jestem wręcz uskrzydlona motywem wzajemnego pożądania się naszych bohaterów, tak przecież kanonicznego! Nikt nie wmówi mi, ze nie czuli tego do siebie już w szkole, mimo solidnej dawki pogardy...;) A gdy całość dzieje się w wojennej rzeczywistości, nabiera to dodatkowego sensu, nie sądzisz?
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za wszystkie emocje, które przeżyłam podczas lektury tego opowiadania. Ubóstwiam wręcz Twoj styl pisania, tak dojrzały i uwypuklający emocje postaci. Chapeau bas!
Pozdrawiam serdecznie i przesyłam uściski,
Kercia
Nie mam pojęcia czy to przeczytasz, ale chcę napisać, że to jedno z najdawniejszych dzieł jakie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Arose
Najwspanialszych*
UsuńDziękuję. Bardzo mi miło :)
UsuńWitaj czytam twoje opowiadania chyba już drugi raz ale dopiero teraz komentuje. Dlaczego? Bo nie jestem dobra w komentowaniu nie potrafię wyrazić słowami tego co czuję,gdy czytam twoje dzieło. Ale jesli to ma cię zmotywować to pisania to się przemoglam i wstawiłam ten jeden komentarz. Twoje opowiadania są tak wciągające że mam wrażenie, że to się kiedyś gdzies wydarzyło naprawdę. I gdyby nie to że mam inne obowiazki typu praca dom czy zwyczajny odpoczynek to czytalabym twoje teksty non stop bez żadnej przerwy. Twoja nowa stała czytelniczka
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia czy przeczytasz ten komentarz czy odpowiesz, ale przynajmniej uspokoiłam swoje sumienie. Weny zycze
OdpowiedzUsuńDziękuję. Bardzo wiele znaczą dla mnie takie słowa.
UsuńPiękna miniaturka. Jesteś mistrzem. Spędziłam dzisiaj ze 3 godziny na czytaniu miniaturek, nie potrafię się od nich oderwać :)
OdpowiedzUsuńP.