Kochani,
przed Wami piąta część miniaturki, tym razem o wiele dłuższa i być może jeszcze cięższa niż poprzednia. Pisanie jej zajęło mi więcej czasu, nie tylko ze względu na trudność tego tekstu i zmęczenie po operacji, lecz głównie przez brak motywacji, który mnie dopadł. Dość dokładnie obserwuję ostatnio tę stronę. Miniaturka pobija rekordy wyświetleń pośród innych moich tekstów, ankieta wskazuje, że jest Was tutaj naprawdę dużo. A Waszego odzewu wciąż brak. Z każdą częścią ilość komentarzy się zmniejsza, a wyświetlenia rosną. Nieco to przykre, biorąc pod uwagę ile czasu temu poświęcam. Zastanawiam się coraz poważniej nad przeniesieniem na Wattpad ze swoimi tekstami. Prawdopodobnie porzuciłabym wtedy pisanie fanfiction. Już pracuję tam nad jednym opowiadaniem, pisanym po angielsku. Chciałabym, by ten blog funkcjonował tak, jak kiedyś. Jako społeczność, z którą nawiązywałam aktywny kontakt. Wasze komentarze to coś więcej, niż sądzicie. Są po to, byście mogli dzielić się ze mną tym, co najbardziej/najmniej Wam się podoba. Byście mogli napisać mi, jakie są Wasze przewidywania i oczekiwania.
Jeśli już o Was rozmawiamy, ostatnio dochodzą do mnie wiadomości o tym, jak młodzi są niektórzy z moich czytelników. Zaczynam się obawiać, że ta miniaturka w następnych częściach może nie być odpowiednia dla czytelników niepełnoletnich i nie do końca wiem, co z tym zrobić.
Mam nadzieję, że ta część nie zawiedzie. Akcja toczy się dość szybko, ale to w końcu miniaturka. Chciałabym zamknąć ją w siedmiu częściach, ale zobaczymy, jak będzie.
Pozdrawiam,
Edge
*
- Malfoy… - jej głos był niepewny, przesiąknięty strachem. Czy bała
się o mnie, a może o to, czy zaklęcie się udało? Widziałem ruchy jej rąk, gdy
opadła przy mnie na kolana. Dotknęła mojej twarzy, opuszki jej palców
przesunęły się po mojej skroni, a kciuki starły krew zebraną na wargach. Jej
bliskość była teraz inna, intensywniejsza, odczuwalna niczym impuls.
- Nic mi nie jest – zmusiłem się do mówienia, nie odrywając wzroku od
jej oczu. Było cicho, nie czułem już chłodnego wiatru, ani śliskiej trawy. Czy
tak miałem się czuć za każdym razem, gdy mnie dotykała? Czy na tym polegała
bliskość, której mogliśmy się poddać? Czy byłem na tyle silny, by to zwalczyć?
Przerażenie malujące się na twarzy Granger tylko mnie upewniło, że myśli o tym
samym. Sylwetka Snape’a przesunęła się za jej plecami, przywracając mnie do
rzeczywistości.
– Zostaw, Severusie… -
powiedziała nieobecnym, lecz stanowczym głosem – Zabiorę go do środka.
- Pójdę sam – przerwałem jej, unosząc się na łokciu. Jej palce zsunęły
się, nareszcie przestając mnie dotykać. Swoboda myślenia wracała razem z
siłami, gdy stanąłem na chwiejnych nogach. Otoczenie się nie zmieniło, polana
wyglądała tak, jak zaledwie kilkanaście minut wcześniej, gdy wychodziliśmy z
domu. Tylko moje ciało zdawało się być inne, obce, wypełnione magią.
- Udało się? – spytałem, przechodząc obok Snape’a, który wodził
wzrokiem między mną a Granger. Zauważył, jak na nią patrzyłem. Musiał zauważyć.
- Tak. Udało się – potwierdził, lecz doskonale wiedziałem, jak jest
zmartwiony tym, co się stało. Nie powinienem był tak zareagować, zarówno
fizycznie, jak i psychicznie. Słyszałem, że idzie za mną, gdy ruszyłem do
drzwi. Chciałem się odwrócić i sprawdzić, co z Granger, ale głos rozsądku kazał
mi się schować, zaszyć w bezpiecznym miejscu na następne godziny.
Dogoniła mnie jednak już na schodach, zapewne zyskując przewagę ze
względu na moje osłabienie. Chciałem, by dała mi spokój, zeszła mi z oczu i
pozwoliła przemyśleć to, co właśnie zrobiliśmy.
- Chcę być sam – oznajmiłem, nawet się nie odwracając. Skąd
wiedziałem, że była tuż za mną? Nie miałem pojęcia. Chwyciłem klamkę, chcąc
zatrzasnąć jej drzwi pokoju przed nosem.
- Co się stało, Malfoy? Co to było? – uniosła głos, wsuwając czubek
buta między drzwi a framugę, nie pozwalając mi uciec.
- Chcę być sam, Granger! Zostaw mnie, do jasnej cholery! – wrzasnąłem,
odwracając się do niej tak gwałtownie, że niemal na mnie wpadła.
- Uspokój się!
Jej postawa niemal mnie rozśmieszyła. Stała przede mną z dłońmi
zaciśniętymi w pięści i potarganymi włosami. Była zdeterminowana i zdenerwowana
na tyle, by narażać się na zranienie.
- Zrobiłem to. Czego jeszcze chcesz? – warknęłam, łapiąc się za głowę.
Kolejna ciepła kropla krwi popłynęła po mojej twarzy, tym razem staczając się
po brodzie. Otarłem ją szybkim ruchem, zbyt wściekły, by zastanowić się, jak to
zatrzymać.
- Wciąż krwawisz – odparła bez zastanowienia, zbliżając się do mnie w
kilku krokach.
- Nie dotykaj mnie – wykrztusiłem, cofając się aż do ściany, by nie
zdołała mnie tknąć.
- Musisz to zatamować.
- Kurwa – mruknąłem, przytykając pięść do nosa. Miałem nadzieję, że
gdy zniknę w łazience, ona postanowi wyjść. Zmywając krew z ust chłodną wodą,
starałem się uspokoić. Co się ze mną działo? Dlaczego to ja okazałem się tym
słabszym, gdy Snape rzucał zaklęcie? Tak wiele pytań krążyło w moim umyśle, a
żadna odpowiedź nie przychodziła mi do głowy.
Wracając pustym korytarzem do pokoju, zastanawiałem się, co jej
powiem, jeśli nadal tam będzie. Kiedy wszedłem, pokój zdawał się pusty. Dopiero
jej szloch sprawił, że spojrzałem w bok, gdzie kuliła się pod ścianą. Nie
miałem pojęcia, jak zareagować na ten płacz.
- Masz się spakować. Będziemy mieszkać w Muszelce – oznajmiła łamiącym
się głosem i podparła się dłońmi o ścianę, by wstać. Nie zaskoczyła mnie, a
jednak potrafiłem zauważyć tę ironię losu, gdy po naszym wymuszonym ślubie
przenosiliśmy się do domowego gniazda ludzi, którzy szczęśliwie
przypieczętowali związek.
- Daj mi pół godziny – odparłem chłodno, chwytając brzeg bluzy, w
której nagle zrobiło mi się za gorąco. Wyraźnie czułem na sobie jej wzrok, gdy
ściągnąłem ją przez głowę, na moment odsłaniając plecy.
- Musimy ze sobą rozmawiać – szepnęła, lekko pociągając nosem. Kiedy
przestała się mnie wstydzić? Po raz pierwszy widziałem z bliska jej łzy.
Powinna się schować, bym nie mógł obrócić tego przeciwko niej. Tymczasem stała
w drzwiach, przyglądając mi się w milczeniu.
- Nie dzisiaj, Granger.
- Powiesz mi chociaż, jak się czujesz? – spytała, z frustracją
przecierając twarz dłońmi.
- Już powiedziałem, nic mi nie jest.
- Malfoy…
- Przestań się tak zachowywać! Nie zbliżyliśmy się do siebie. To tylko
zaklęcie. Nie zmuszaj mnie do tego wszystkiego! – wybuchłem, rzucając bluzę na
podłogę. Drgnęła, wystraszona moim atakiem agresji.
- Zostawię cię. Zejdź na dół, gdy będziesz gotowy.
Wycofała się i zatrzasnęła drzwi. Byłem jej za to wdzięczny, bo tylko
sekundy dzieliły mnie od szału. Wszystkie emocje ostatnich dni skumulowały się
i uwolniły z chwilą rzucenia zaklęcia. Tym samym ziściły się moje najgorsze
obawy. Mury mojego opanowania topniały, a szanse na kontrolę tej sytuacji
malały z każdą chwilą.
*
- Wszystko w porządku? – głos Bill’a rozległ za moimi plecami. Od
dobrej godziny siedziałem na tarasie, wpatrując się w fale, które obijały się o
brzeg. Chciałem być sam, z dala od tego wszystkiego, z dala nawet od własnych
myśli.
Wyczuwalne między mną a Granger napięcie sprawiło, że nie potrafiłem
przebywać z nią w jednym pomieszczeniu dłużej niż kilkanaście minut. Uciekłem z
domu, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Nie chciałem jej widzieć, a nawet
słyszeć, chociaż od kiedy Snape odeskortował nas do Muszelki, nie odezwała się
bezpośrednio do mnie choćby słowem. Jej bliskość działała mi na nerwy tak
bardzo, jak jeszcze nigdy przedtem i tylko ten spokój otoczenia mógł mnie
wyciszyć i na moment zagłuszyć myśl o tym, że nie będę mógł jej wiecznie
unikać.
- Tak, w porządku – odpowiedziałem, nie odrywając wzroku od plaży.
- Nie wiem, dlaczego Zakon was tu przysłał, ale cokolwiek musieliście
zrobić… - zaczął, siadając obok mnie na drewnianym stopniu. Nie znałem Bill’a
wystarczająco dobrze, by stwierdzić, czy czegoś się dowiedział. Był członkiem
Zakonu, synem człowieka, w którego domu spędziłem ostatnie miesiące swojego
życia. Wiedziałem jednak, że Snape był ostrożny. Wymyślił zapewne kolejne
kłamstwo, by ukryć mnie i Granger. Pozostawało jednak pytanie, jak długo ludzie
potrafili pozostawać ślepi na te wieczne tajemnice i niedomówienia?
- Nie chcesz wiedzieć. A właściwie nie możesz.
- Wiem. Wszystko dla bezpieczeństwa Zakonu – wyrecytował Bill, zapewne
powtarzając słowa Snape’a.
- A wy? Dokąd się przenosicie? – spytałem, chcąc przerwać dojmującą
ciszę, która zapadła między nami. Westchnął, kreśląc bezmyślnie palcem po
zapiaszczonych deskach.
- Do Rumunii. Hermiona pomaga Fleur się pakować.
- W waszym przypadku to chyba bezpieczne rozwiązanie – odparłem,
rzucając mu krótkie spojrzenie. Od początku nie brali czynnego udziału w
wojnie, tak jak reszta rodziny. Być może to, że założyli własną, zadecydowało o
usunięciu się w cień. Teraz, gdy działania Zakonu skupiały się głównie na
tropieniu śmierciożerców, coraz więcej osób decydowało się na oddanie walki w
ręce aurorów. W końcu nie każdy chciał do końca życia tkwić w ciągłym strachu.
- Tak, to najlepsze rozwiązanie dla Fleur i dziecka – kiwnął głową, a
w jego głosie dosłyszałem nutę żalu.
- Wolałbyś tu zostać?
- Nie, to nie tak. Chciałbym po prostu móc się zaangażować, tak jak wy
wszyscy to robicie – odpowiedział, marszcząc brwi i ściszając głos, jakby jego
młoda ciężarna żona mogła w każdej chwili go usłyszeć i zbesztać za tak głupią
myśl.
- Nie każdy z nas tego chce, Bill. Niektórzy muszą tkwić w tym gównie
– mruknąłem, szarpiąc się za włosy i skupiając wzrok na piasku przetaczającym
się przy krawędzi tarasu.
- Chciałbyś, żeby to wszystko się skończyło – bardziej stwierdził, niż
zapytał.
- Chciałbym – potwierdziłem, powstrzymując się od dodania, że nie
wierzę w taką możliwość. W końcu zbyt wiele się stało, by ta wojna, by moja
przeszłość, nie miały znaczenia.
- To, że jesteś tutaj akurat z Hermioną, nie jest dobrym znakiem.
- Cholerna ironia losu, nie? – prychnąłem, nadal nie zamierzając
ujawnić mu powodu, dla którego nasza dwójka znalazła się tego dnia w jego domu.
- Wiem, że nikt z Zakonu ci tego nie powie, ale uważam, że powinieneś
stąd uciekać. Daleko stąd, Malfoy. Gdyby tylko cię nie potrzebowali,
pozwoliliby na to – szepnął, kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Nie mogę, Bill. Już za późno.
Nie wiedziałem, jak udało mi się wstać. Moje ciało było ciężkie i
obolałe, a spojrzenie Bill’a parzyło moją skórę. Dawno nie byłem z nikim, ani z
sobą, tak szczery. Kiedy odwróciłem się w stronę domu, by zobaczyć Granger
pogrążoną w rozmowie z Fleur, świadomość tego, że nie ma żadnej innej drogi,
uderzyła mnie aż nazbyt wyraźnie. Jeśli nie chciałem zginąć i jeśli ta wielka
powojenna obława miała się zakończyć, musiałem zostać.
Kiedy weszliśmy do domu, a ona po raz pierwszy od rana zdobyła się na
to, by na mnie spojrzeć, nie odwróciłem wzroku. Nie mogłem jednak odczytać
żadnych emocji z jej bladej twarzy. Pozostawała nieodgadniona, gdy żegnała się
z Fleur i obejmowała Bill’a. Nawet nie zwróciła uwagi na sposób, w jaki Weasley
uścisnął moją rękę w niemym porozumieniu. Gdy się teleportowali, bez słowa
wyjęła różdżkę, by wzmocnić ochronne zaklęcia, które mogli naruszyć.
- Granger… - zatrzymałem ją, gdy już miała mnie wyminąć.
- Przestań do mnie tak mówić. Jakbym miała robić to, czego zażądasz –
odezwała się, nawet nie siląc się na uprzejmość. Jej chłodny i opanowany ton na
moment zbił mnie z tropu.
- Chciałaś rozmawiać – przypomniałem, stawiając krok w jej stronę.
Natychmiast się cofnęła, a różdżka w jej dłoni drgnęła niebezpiecznie.
- Teraz to ja nie jestem gotowa na rozmowę, Malfoy.
- Pozwól mi chociaż… - zacząłem, chociaż sam nie wiedziałem, co mam
jej do powiedzenia. Nie chciałem przepraszać za swój poranny wybuch. W końcu
zgodziłem się na to całe szaleństwo i miałem prawo do odrobiny dystansu.
- Czego chcesz? Chciałabym odpocząć – odparła, krzyżując ramiona.
- Musisz mi mówić, co się dzieje. Mam cię chronić…
- A ja ciebie. Zapomniałeś? Chcą tak samo mnie, jak i ciebie. Jeśli
nie ciebie bardziej, skoro ich zdradziłeś. Powinni byli… - zasłoniła dłonią
usta, zanim skończyła zdanie.
- Powinni byli co?! – uniosłem głos, nawet nie starając się nad sobą
panować.
- Nic – syknęła, odwracając się i szukając drogi ucieczki.
- Nie odwracaj się ode mnie! Powinni byli mnie zabić od razu, tak? To
chciałaś powiedzieć?
- Malfoy…
- Dobrze wiem, co o mnie myślicie. Od samego początku, gdy tylko
zjawiłem się w Norze. Nie jestem głupi.
- Nie chciałam tego powiedzieć – wykrztusiła, wsuwając różdżkę do
kieszeni.
- Pomagałem wam w tej wojnie, jak tylko mogłem. Może zbyt mało, byś
kiedykolwiek dojrzała cokolwiek poza tym, co sama robiłaś. W końcu cała ta
wasza święta trójca to nasze zbawienie. Jak widzisz, nas już zbawić nie
potrafi!
Wyglądała, jakbym rzucił jej w twarz jej własne najgorsze odczucia.
Czy właśnie tak myślała o swoich przyjaciołach, którzy nie mogli uratować jej
życia? W końcu razem doprowadzili do śmierci Voldemorta, a teraz, gdy ich
potrzebowała, Weasley się wycofał. Ich siła zmalała po tym, jak stała się
głównym celem przeciwnika. Czy czuła się w tej sytuacji bez swojego zdrowego
rozsądku równie niepotrzebna, co ja? Z pewnością po raz pierwszy od lat była
bezbronna.
- Bez ciebie to dwójka nieudaczników. Nie przeżyliby nawet dnia wojny
bez ciebie. A teraz? Ilu śmierciożerców wyłapują na tydzień? Może za kilka lat
w końcu skończą – kontynuowałem, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że jeśli
nacisnę jeszcze odrobinę mocniej, jej skorupa pęknie.
- Przestań… - wyszeptała, cofając się aż do ściany. Oparła się o nią,
oddychając ciężko, jak po długim biegu.
- Przecież też tak myślisz. Nie możesz znieść myśli, że zamiast nich,
to ja jestem tutaj. To ja mogę pomóc. Sądzisz, że aż tak mnie obchodzi, że chcą
też mnie? Przecież chcieli mnie złapać od chwili, w której się od nich
odwróciłem. Byłem gotowy, o każdej porze dnia i nocy, na ucieczkę lub walkę z
nimi – mówiłem, chociaż sam nie byłem pewien, czy naprawdę tak sądzę.
- Więc dlaczego tu jesteś?
- Bo beze mnie zginiesz. Gdybyś o tym nie wiedziała, nie pozwoliłabyś
na to wszystko. Spróbowałabyś coś wymyślić.
- Oszaleję… - wyszeptała, chwytając się za głowę i zaciskając powieki.
- Granger…
- Nie wyobrażaj sobie, że bez ciebie cała wojna potoczyłaby się
inaczej. Pomyśl raczej, co by się stało, gdybyśmy cię wtedy nie przyjęli. Nie
chcę twojej łaski, Malfoy! Zgodziłam się na to, bo chciałam, żebyśmy zrobili to
razem. Z siłami po równo. Żadne z nas nie ma w tym przewagi. Możesz mi wmawiać,
że nie obchodzi cię twoje własne życie, ale i tak wiem swoje.
- To żadna łaska.
- Mam taką nadzieję, bo jeśli jeszcze jeden raz zechcesz poczuć się,
jak pieprzony bohater, to z tym wszystkim koniec – zagroziła, a jej spojrzenie
stało się zimne jak lód – Jeszcze raz zasugerujesz, że bez ciebie nie przeżyję…
- Zrozumiałem!
Nie wiedziałem, dlaczego pozwoliłem jej się unieść, ani dlaczego ta
groźba zrobiła na mnie jakiekolwiek wrażenie. Powinienem był ją uciszyć, gdy
tylko zaczęła się ta dyskusja. Kiedy zniknęła mi z oczu, po raz pierwszy
pomyślałem o tym, że moje życie może w jakiś sposób zależeć od niej.
*
Następne dni były spokojne i ciche. Granger unikała mnie na tyle
skrupulatnie, by nie zamienić ze mną więcej niż kilku słów. Przemieszczaliśmy
się po domu niczym duchy, mijając się czasami w korytarzu lub spotykając przez
przypadek na tarasie. Żadne z nas nie zamierzało przerywać tego milczenia. W
nocy miałem problemy z zasypianiem, czy to przez szum wody obijającej się o
brzeg, czy przez świadomość, że ona jest tuż za ścianą. Mogłem z łatwością ją
usłyszeć, a każdy dobiegający z jej pokoju dźwięk, choćby najcichszy, był dla
mojej podświadomości sygnałem ostrzegawczym. W końcu nie byłem w stanie
przewidzieć, kiedy śmierciożercy znów zaatakują i w jaki sposób. Nawet gdy
zamknąłem oczy, mój umysł się nie wyłączał. Czuwałem przez większość nocy,
starając się przekonać samego siebie, że jeszcze zbyt wcześnie na kolejny atak.
Pod koniec tygodnia moja czujność zaczęła maleć na rzecz zmęczenia i znużenia.
Panująca wokół mnie cisza, w porównaniu do hałasu wiecznie wypełniającego Norę,
doprowadzała mnie do szaleństwa. Kiedy któregoś ranka obudziły mnie odgłosy
płynącej wody, przewróciłem się spokojnie na drugi bok, niczym
niezaniepokojony. Po kilku minutach zacząłem ponownie zasypiać, lecz przez
ciężkie zasłony otępienia wciąż słyszałem wodę. Otworzyłem oczy i spojrzałem na
zegarek. Ile to już minut?
- Granger! – zawołałem zachrypniętym od snu głosem. Gdy nie
odpowiedziała, postanowiłem podejść pod drzwi łazienki. Pukając, zastanawiałem
się, co zrobię, jeśli znów nie usłyszę jej głosu. Co jeśli weszła pod prysznic
i wtedy się zaczęło? Zrobiło mi się gorąco, a woda wciąż szumiała, wprawiając
mnie w jakąś katatonię.
- Granger! Jeśli zaraz się nie odezwiesz, wchodzę tam – krzyknąłem,
chwytając za klamkę dokładnie w chwili, w której woda zaczęła wydostawać się
spod drzwi. Otwierając je nie potrafiłem wymyślić żadnego przekleństwa, które
określałoby tę sytuację. Chłodna woda natychmiast zalała mi stopy. Prysznic
musiał działać tak długo, że ciepła się wyczerpała. Na podłodze przed lustrem
leżała Granger, nieruchoma i biała niemal jak kafelki.
- Cholera – wyszeptałem sam do siebie, wiedząc, że nie może mnie
usłyszeć. Zakręciłem wodę i podziękowałem Granger w myślach, że nie zdążyła się
rozebrać, zanim zemdlała. Chwyciłem jej ciało, czując, jak jest wyziębione i
wilgotne. Tym razem nie krzyczała, jej usta były lekko rozchylone, a oczy
zamknięte. Miejsca, w których moje palce stykały się bezpośrednio z jej skórą,
zaczęły rozgrzewać się i piec, gdy niosłem ją przez korytarz do pokoju. To
uczucie, którego doświadczyłem jeszcze w Norze zaledwie tydzień wcześniej,
wróciło i było jeszcze intensywniejsze.
- Granger… - mówiłem do niej, nie do końca wiedząc, co zrobić. Snape
powiedział, że będę mógł do niej dotrzeć, w jakiś sposób wyrwać ją z tego stanu.
Żałowałem, że nie zapytałem o szczegóły, gdy był na to czas. Leżała w moich
ramionach, wyglądając, jakby spała. Wiedziałem jednak, co dzieje się w jej
zaatakowanym umyśle. W końcu postanowiłem zrobić jedyną rzecz, jaka
przychodziła mi do głowy. Zamknąłem oczy, koncentrując się na niej całkowicie.
To było inne niż wysysanie jej zaklęcia ochronnego w Norze. Byłem
świadomy jej ciała, lecz jakby zanurzony w ciemności, z której raz po raz
wydobywały się nieokreślone odgłosy. Całą siłą woli spróbowałem przebić się
przez to spustoszenie, warstwę krzyku i szlochu, która wzrastała, im mocniej
napierałem na nią myślami. Widziałem na przemian twarz Granger i jakiś pokój,
który wydawał się znajomy. Kryjówka śmierciożerców. Musiałem to ominąć,
musiałem jakoś ją wyciągnąć. Podświadomie poczułem, że zaczęła się poruszać.
Jej dłoń szukała rozpaczliwie oparcia, gdy wdzierałem się dalej i dalej. Gdzie
jest wyjście? Z ciemności ponownie wyłoniła się twarz Granger, blada i mokra.
Zacisnąłem zęby, próbując postawić ścianę między nią, a tym, co kłębiło się w
tle. Ból rozsadzał mi głowę, a jej palce wbijały się w moją szyję i ramię coraz
mocniej. W końcu ciemność zaczęła rozmywać się niczym chmura, lecz na tyle
powoli, bym wciąż dryfował pomiędzy jawą a jej umysłem. Najpierw usłyszałem jej
oddech, jakby wynurzała się spod wody po zbyt długim czasie. Później poczułem,
że mnie dotyka, jej skóra ociera się o moją, a jej oddech zwalnia.
- Malfoy… - usłyszałem jej głos jak zza zasłony. Kuliła się na moich
kolanach w przemoczonym lepiącym się ubraniu, nagle dziwnie mała i drżąca.
- To ja – odparłem, zarzucając na nią koc, pod którym spałem jeszcze
kilkanaście minut wcześniej.
Uniosła głowę, by na mnie spojrzeć. Czy też czuła to ciepło, które
rozchodziło się spod jej palców na moim ramieniu? Zdawała się sprawdzać, czy
jestem prawdziwy, przesuwając dłoń z mojego karku aż do linii szczęki. Jej
dotyk sprawiał, że drżałem, chociaż niemal każda cząstka mojego umysłu
krzyczała, bym się odsunął. Chciałem wiedzieć, co dalej. Chciałem wiedzieć,
gdzie to może nas zaprowadzić. Ta egoistyczna myśl pchała mnie do tego, bym
wciąż ją trzymał, szukając źródła tego ciepła, tej magii, która tkwiła gdzieś
między nami od czasu rzucenia zaklęcia.
- Skończyło się szybciej – wyszeptała, jakby nie zauważając tego, w
jakiej pozycji tkwimy skuleni na łóżku.
- Znalazłem cię – odpowiedziałem, dziwnie niechętny, by użyć jej
nazwiska. Gdy tylko o tym pomyślałem, uderzył mnie fakt, na który wcześniej nie
zwróciłem uwagi. Nie nosiła już tego nazwiska. Nosiła moje.
- Powinnam się przebrać – wykrztusiła, nagle odsuwając dłonie od mojej
twarzy. Zmarszczyła brwi, a jej oczy zaszły tą charakterystyczną mgłą, która
pojawiała się, gdy zaczynała coś intensywnie analizować. Zeszła z moich kolan,
nie kryjąc zdenerwowania tą niezręczną sytuacją. Całe to zawieszenie znikło,
rozpłynęło się w powietrzu razem z chwilą, w której zaczęła dochodzić do
siebie.
- Posprzątam – zaproponowałem, gdy zaczęła wycofywać się na korytarz,
a jej stopy znalazły się w kałuży wody. Spojrzała na mnie nieprzytomnym
wzrokiem i krótko skinęła głową, zgadzając się na coś, czego prawdopodobnie
nawet nie dosłyszała. Gdy zatrzasnęła za sobą drzwi sypialni, stałem jeszcze
długo, wpatrując się w nie bezmyślnie. Być może czekałem, aż się otworzą.
*
Leżałem na dywanie z dłońmi pod głową i umysłem pełnym myśli, które
wcale nie powinny się tam znaleźć. Chciałem wyjść i odnaleźć ją w tym ogromnym
domu od momentu, gdy drzwi jej sypialni się otworzyły. Słyszałem, że schodzi na
dół, ale nie miałem pojęcia, co bym powiedział, gdyby już przede mną stanęła. Mógłbym
udawać, że ten incydent nie miał miejsca, ale z każdą chwilą rosła we mnie
świadomość tego, że takie poranki miały powracać. Były nieuniknione, skoro nasz
szukano. Snape twierdził, że zaklęcie ma być podtrzymywane przez umysł. Czy
uważał mnie za tak silnego, bym podołał zadaniu? Im dłużej leżałem w
samotności, przypominając sobie poranek, tym słabszy się czułem.
Gdy zapukała, długo zastanawiałem się, czy ten dźwięk mi się przyśnił.
Po chwili weszła jednak do pokoju, rozglądając się po nim niepewnie. Jej wzrok
zatrzymał się dłużej na łóżku, po czym spoczął na mnie, gdy wstawałem.
- Wszystko w porządku? – zapytałem, mierząc ją wzrokiem. Wyglądała na
zdeterminowaną, jakby zmusiła się do przyjścia tutaj i zrobienia czegoś
konkretnego.
- Tak. Chciałam tylko…
- Tak?
- Chciałam podziękować – odpowiedziała, przestępując z nogi na nogę.
Miałem ochotę zakpić z jej podziękowania, ale to, jak na mnie patrzyła
sprawiało, że nie potrafiłem tego zrobić.
- Boisz się mnie? – rzuciłem, zanim zdołałem się zastanowić. Podniosła
głowę, przerażona moim pytaniem.
- Co? – jej głos był tak cichy, że niemal czytałem słowa z jej warg.
- Powiedziałem ci już, że nie musisz się bać. Nie zrobię ci krzywdy –
powiedziałem, stawiając krok w jej stronę – Nie chcę, żebyś się tak
zachowywała. Jakbym miał coś na tobie wymóc.
Czułem, że zbliżanie się do niej nie do końca zależy ode mnie.
Stawiałem kolejne kroki niemal nieświadomy, aż stanąłem na tyle blisko, by
dostrzec, że niedawno płakała.
- Nie boję się ciebie, Malfoy. Nie o to chodzi.
- A o co? – spytałem, szukając w jej spojrzeniu odpowiedzi.
- O to jak się czuję – odpowiedziała, oceniając wzrokiem odległość,
jaka nas dzieliła. Gdybym wyciągnął ramię, mógłbym dotknąć jej twarzy, lecz
wciąż się nie cofnęła.
- Jak się czujesz?
- Jakbym traciła zmysły – wykrztusiła, łapiąc się za głowę i
zatapiając palce we włosach. Kiedy ponownie na mnie spojrzała, moje dłonie same
uniosły się i zakryły jej dłonie. Odjąłem je od jej twarzy, lecz nie puściłem.
- Teraz też? – spytałem, gładząc kciukiem wewnętrzną część jej
rozchylonej dłoni. Usłyszałem jej ciężki oddech jak zza mgły. Co ja do cholery
robiłem? Jaka absurdalna siła pchała mnie do tego, bym jej dotykał bez takiej
konieczności?
- Przestań. Natychmiast – spróbowała się wyrwać, ale po chwili ścisnęła
moje palce, stawiając ten ostatni krok, który nas dzielił.
- Chcę tylko sprawdzić jak to działa – szepnąłem, wsłuchując się w jej
przyspieszający oddech. W jej oczach z każdą sekundą narastała frustracja.
Rozchyliła wargi, najwyraźniej chcąc zaprotestować.
- Tylko sprawdzamy – zapewniłem ją, zanim jej drobna dłoń objęła mój
kark. Gdy jej usta dotknęły moich, coś w środku mnie opadło, stało się gęste i
nie do zniesienia. Rozchyliła wargi, łapczywie obejmując mnie ramionami,
wsuwając palce w moje włosy. Pocałunek pogłębiał się z każdą chwilą, a w moich
myślach panowała cisza przerywana jedynie jej westchnieniami. Nie kontrolowałem
tego, jak jej dotykałem, tego, w jaki sposób moje dłonie szukały kontaktu z jej
skórą. Magia na opuszkach jej palców niemal mnie parzyła, sprawiając, że
chciałem posunąć się dalej.
- Draco… - wyszeptała moje imię w sposób, jakiego jeszcze nigdy nie
słyszałem. Ten słodki, tak nieodpowiedni dźwięk przywrócił mi częściowo
trzeźwość myślenia. Odsunąłem się od niej, dysząc ze zmęczenia. Stała tam,
oparta o drzwi. Łapała powietrze, wpatrując się we mnie nieprzytomnie.
- To nie powinno było się wydarzyć – odezwałem się, gdy odzyskałem oddech.
Skinęła głową na zgodę, lecz jej ruchy wciąż pozostawały mechaniczne, a
spojrzenie zamglone.
*
To, w jaki sposób chodziła po salonie tam i z powrotem, doprowadzało
mnie powoli do szaleństwa. Od kiedy opuściliśmy mój pokój, zamieniliśmy
zaledwie kilka nerwowych zdań. Tylko tyle, by się porozumieć i wezwać Snape’a.
Gdy czekaliśmy, próbowałem odtworzyć w swoim umyśle ten szalony pocałunek.
Pocałunek z kobietą, którą poślubiłem, a o której wiedziałem mniej, niż mogło
mi się wydawać. Skąd to wszystko się wzięło i dlaczego pojawiło się tak intensywne
i trudne do przerwania? Nie potrafiłem przypomnieć sobie swoich myśli z chwili,
w której to się wydarzyło. Po prostu sięgnąłem po nią, zrobiłem to, na co miała
ochotę ta osnuta zaklęciem część mnie.
- Co się stało? – głos Snape’a wyrwał mnie z zamyślenia. Wyszedł z
kominka, całym sobą roztaczając wokół tę atmosferę skupienia. Był gotowy stawić
temu czoła, cokolwiek to właściwie było. Tylko jego obecność pozwalała mi
wierzyć, że nie tracę rozumu.
- To wymyka nam się spod kontroli – odpowiedziała Granger, zataczając
jakiś kształt ramionami, co zapewne miało ogarnąć rozmiary całego tego
szaleństwa.
- Co zrobiliście? – wzrok Snape’a natychmiast przeniósł się na mnie.
Wiedział. Musiał się domyślić już tam, na polanie przed Norą, że to nadchodzi.
- Pocałowałem ją – przyznałem, znów rezygnując z użycia jej nazwiska.
Przez mój skołatany umysł przemknęło wspomnienie tego, jak wyszeptała moje
imię. Potrząsnąłem głową, starając się pozbyć tego dźwięku.
- Świadomie?
- Kurwa! To nie zależało od nas. Stało się – wybuchłem, opierając
głowę na rękach.
- Uprzedzałem was, że coś takiego może się stać – odparł, siadając
obok mnie na kanapie. Całe przekonanie, które miał, znikło na rzecz
zrezygnowania.
- Widziałeś to, prawda? Widziałeś to, gdy tylko się zaczęło. Gdy się
dotknęliśmy, jeszcze w Norze – mówiłem, czując na sobie intensywne spojrzenie
Granger.
- Widziałem. Myślałem, że to tylko krótki skutek uboczny, ale
najwidoczniej coś przeoczyliśmy.
- Co takiego? – wtrąciła się Granger, a jej policzki się zarumieniły,
gdy Snape odwrócił wzrok.
- Nie wiem. Jakiś szczegół. Coś, czego być może sami nie zauważaliście
– odpowiedział cierpliwie, chociaż byłem pewien, że wymijająco.
- Mów, Snape. To, że ją zawstydzisz nie ma tu żadnego znaczenia.
- Pożądanie. Zwykłe ludzkie pożądanie.
Jestem pierwsza? :D
OdpowiedzUsuńZ całą mocą i oczywistością mogę stwierdzić, że nie bez powodu czekałam na tą część i mogę cię też zapewnić, że z niecierpliwością oczekuję następnej.
Doszukałam się jednego powtórzenia, ale to nic takiego. Nie odwraca od czytania, jak zwykła mówić moja, już była, pani profesor języka polskiego. :) Zwracam ci uwagę na składnię, a sama mam kłopoty z interpunkcją i ortografią, moje spostrzeżenia nie mają sensu, więc się nie przejmuj. :D
Prosiłaś o dzielenie się z tobą aspektami opowiadania, które nam się nie podobają, ale skłamałabym, jeśli takowe bym wskazała.
Znalazłam za to sporo tych pozytywnych, które mi się podobają. Jednakże wymienianie ich nie miało by sensu, bo musiała bym przepisać cały tekst. Bardzo lubię twoje teksty. Są dojrzałe i takie realne, prawdziwe (pomijając czarodziejskie czary :D). Jestem realistką, nie wierzę w miłość z amerykańskich, romantycznych filmów. Dlatego twoja twórczość mi się podoba. Maja w sobie coś tajemniczego, przez co nie wiesz, co wydarzy się w następnym zdaniu, następnej linijce. Tak jak w życiu. Nigdy nie wiesz co przyniesie los.
Jeśli chodzi o niepełnoletnich czytelników, myślę, że możesz oznaczyć opowiadanie jako nie przeznaczone dla oczu młodszych odbiorców.
Love always,
Angie.
Bardzo się cieszę, że oczekujecie następnych części. Doskonale zdaję sobie sprawę ze swoich problemów ze składnią po doświadczeniach pisania pracy na olimpiadę :) Moja, także była, nauczycielka polskiego stwierdziła, że jest w tym jakiś urok, bo w sumie z taką składnią też mówię i często się powtarzam. Za którymś razem przestałam już na to zwracać uwagę. A jak są powtórzenia, to przepraszam, ale nie czytałam całości, zanim to opublikowałam. Może powinnam ;) Na pewno coś by się znalazło negatywnego do powiedzenia o tym tekście. Staram się utrzymywać ten realizm, chociaż miejscami jest ciężko, ale to chyba urok fanfiction, że można sobie na wiele pozwolić. Chyba masz rację. Ostrzeżenie powinno wystarczyć, chociaż czuję się okropnie z myślą, że ludzie tak młodzi będą to czytać ;)
UsuńNareszcie!!! Czekałam i się doczekałam. Czytałam wiele opowiadań. Jednak żadne nie podobało mi się tak bardzo jak te pisane przez Ciebie. Jestem zachwycona tym w jaki sposób piszesz. W tym opowiadaniu jest tyle emocji, że czytam je z zapartym tchem. I nigdy nie umiem się doczekać kolejnej części, dlatego codziennie wchodzę i sprawdzam czy już się pojawiło. Naprawdę to opowiadanie podoba mi się całe i nic bym w nim nie zmieniała.
OdpowiedzUsuńOczywiście nie umiem się doczekać także opowiadania "Lato w Devon".
Z utęsknieniem czekam na następne części.
Życzę dużo weny.
Alicja
Dziękuję :) Cieszę się bardzo, że aż tak się podoba, chociaż na swoje stare opowiadania nie mogę patrzeć, bo tak mi się osobiście nie podobają. Z tej miniaturki jestem bardzo zadowolona. To chyba najbardziej przemyślana rzecz, jaką ostatnio miałam okazję robić :) Pisanie "Lata w Devon" idzie mi dość opornie niestety. Nie wiem czy nie zdecyduję się w końcu na publikowanie najpierw "Straconym".
Usuńcoś cudownego. natknęłam się na ten blog wczoraj podczas podroży na trasie warszawa- kraków. przeczytalam kilka opowiadań Dramione, ale to ma w sobie coś innego, coś co sprawia, że chciałoby się czytać i czytać. z niecierpliwością czekam na kolejna część. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKarolka
Bardzo się cieszę, że urozmaiciłam podróż. Mam nadzieję, że kolejna część nie zawiedzie.
UsuńPozdrawiam,Edge
Wydaje mi się, że stosunkowo niewielka ilość komentarzy w stosunku do liczby wejść może być spowodowana tym, że po lekturze każdej kolejnej części dostajemy co wraz bardziej w kość i coraz trudniej jest coś powiedzieć, a przynajmniej ja tak mam. Ta miniaturka jest zupełnie inną niż wszystkie które czytałam i jest zdecydowanie jedna z najlepszych z jakimi mialam do czynienia. Jest mocna i przemawia do mnie naprawdę. Z każdą kolejną częścią chce się więcej. Nie mogej ubrać myśli w slowa...
OdpowiedzUsuńMoże to jest powód, chociaż ciężko mi w to uwierzyć. Każdy tekst można jakoś skomentować, nawet jeśli wydaje się, że brakuje do tego słów :) Cieszę się jednak, że się spodobało. Pozdrawiam,Edge
UsuńWeź wyjdź i nie wracaj. Albo nie, zostań, siądź na tyłku i pisz kolejną część! Kurde no!
OdpowiedzUsuńTo co tutaj przeczytałam...
To jest inne niż wszystko inne.
Mroczne. Wciągające. Emanujące ciemnością i owiane tajemnicą.
Nie wiem ile ty miałaś z polskiego i szczerze mało mnie to obchodzi. Ważne, że potrafisz napisać coś tak wspaniałego co nie tylko wciągnie czytelnika ale i zmusi do pozostania na dłużej.
Wiem mnóstwo tu cukru ale co ja mam poradzić? Od dawna szukałam czegoś dobrego do czytania a potem powróciłam i sprawdziłam a tu niespodzianka!
Moim zdaniem jest to naprawdę coś innego.
Myślałaś nad tym, żeby napisać autorską historię i ją wydać? Bo jeśli coś takiego by się stało to z chęcią bym przeczytała!
Życzę weny i pozdrawiam.
Gdybym mój mózg miał na to jeszcze siłę, zapewne bym usiadła do kolejnej części, ale zazwyczaj po takim maratonie pisania muszę odpocząć i dać sobie trochę czasu. Cieszę się, że ta część się spodobała, bo pisałam ją najdłużej ze wszystkich i włożyłam w nią najwięcej wysiłku. Następne będą ogromnym wyzwaniem.
UsuńTak, właściwie planuję kiedyś coś wydać, jeśli będzie taka okazja. Pisanie autorskich historii nie jest moją najlepszą stroną, ale może kiedyś w końcu będę miała odwagę i siły, by coś napisać. A z polskiego miałam 6 na koniec liceum :)
Cudowny opis pocałunku. Takie chciałabym czytać! Nie mogę się doczekać kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńCo do Twoich spostrzeżeń to również zauważyłam, że komentarzy jest coraz mniej. Trudno mi się porównywać do Ciebie, ale kiedyś miałam ich naprawdę wiele, a gdy powróciłam po przerwie - prawie wcale, mimo że statystka rośnie. Dużo też pojawiło się blogów czternastolatek, piętnastolatek, a niewiele powstaje blogów dojrzalszych. Może właśnie widzimy jak dramione i cały fandom potterowski upada? Jest nadzieja w tych młodszych, ale jednak wydaję mi się, że z miesiąca na miesiąc jest nas coraz mniej. Świat idzie do przodu, a blogosfera razem z nim
Trzymaj się i nie porzucaj tego bloga, bo złamiesz mi serducho
Dziękuję :) Od kiedy zaczęły się te moje najdłuższe wakacje życia po maturze, dużo czytam i łatwiej jest mi opisywać to, co chcę pokazać.
UsuńTak, widzę ten upadek z każdym miesiącem coraz wyraźniej, podczas gdy natykam się na blogi z historiami, które wręcz rażą niedoświadczeniem i dziecinnością. To smutne, bo gdy zaczynałam tę przygodę trzy lata temu, wszystko wyglądało inaczej. Moje dwa pierwsze opowiadania nie należały do tych najbardziej dojrzałych, teraz mam ochotę je wyrzucić, bo nic mi w nich nie pasuje, ale tęsknię za tą starą atmosferą, która tu była. Niestety moje życie prywatne nie pozwala mi się już tak angażować. Odchodziłam i wracałam i podejrzewam, że ten brak komentarzy to po części także moja wina. Szkoda. Nie zamierzam porzucać tego bloga. Przynajmniej na razie, chociaż moje myśli wciąż wybiegają w przyszłość i w końcu chciałabym zająć się pisaniem czegoś na poważnie.
Coś w Twoim stylu sprawia, że pragnie się więcej i więcej! Niesamowite. Rzeczywiście, jak już wspominały moje poprzedniczki, miniaturka ma swój tajemniczy klimat. Cenię też sobie dojrzałość Twoich postaci, brak tej infantylności; tak często obecnie spotykanej u bohaterów FF. Spadającą ilością komentarzy ciężko jest się nie przejmować, ale proszę, żebyś spróbowała to zrobić. Wiem, iż może to nie jest najlepsze pocieszenie, ale zawsze znajdzie się tych kilka "duszyczek", co skomentują, pochwalą bądź skrytykują i dla nich warto tworzyć! Życzę Ci dużo, dużo weny, z niecierpliwością czekam na kolejną część.
UsuńSpróbuję nie zwracać na to uwagi, chociaż serducho zaczyna mnie boleć :) Dziękuję. Cieszę się, że czuć ten klimat, który chciała stworzyć.
UsuńTa część miniaturki wspaniała jakurat wszystkie inne. Akcja się ciekawie rozwija i Juz sie nie mogę doczekać co będzie dalej. Rzadko kiedy natrafiam na teksty gdzie ciężko przewidzieć co zdarzy się później, a ta miniaturka właśnie taka jest. To oczywiście wielki plus!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następną cześć! Mam nadzieje ze motywacja wróci i będziemy mogli przeczytac ją już niedługo!
Pozdrawiam
Dziękuję :)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem od czego zacząć. Uwielbiam to co piszesz. Za każdym razem czekam w niepewności i jeszcze nigdy mnie nie zawiodłaś. Ta część jest cudowna! Jesli chciałaś dokladnie poznać moje odczucia to proszę, oto one: Kocham! Kocham! Kocham!
Przykro mi po przeczytaniu Twojej informacji na początku. Gdybym tylko mogła pisałabym komentarze za innych. Wiem jakie to denerwujące, gdy oddajesz cały swój czas i podporządkowujesz publikacji wszystkie cenne chwile, a w zamian nie ma komentarzy. Mimo to powinnaś wiedzieć, że tu jesteśmy. Że ja też jestem. Twoja gorąca i oddana fanka, ktora tyle miesięcy czekała na Twój powrót. I absolutnie nie musisz się martwić tymi 2 początkowymi opowiadaniami bo są świetne. Sama czasami do nich wracam.
Naprawdę nie wiem co jeszcze mam napisać by Cię przekonać, że jesteś cudowna a dla mnie stanowisz autorytet. Nie wiem jak przywrócić Ci motywację...
I błagam, nie przenoś się na Wattpada. To tutaj zaczynałam swoją przygodę z Dramione. To na tego bloga wchodziłam w chwilach smutku i wtedy, gdy szukałam ukojenia. Przenosząc swoje notki zakończysz coś co jest dla mnie częścią historii :/
Nie wiem czy udało mi się przekazać wszystko co chciałam, ale mam nadzieję, że mnie rozumiesz:)
Co do młodszych czytelników to myślę, że uprzednie ostrzeżenie o nieodpowiedniej wiekowo treści rozdziału powinno wystarczyć. Każdy przecież czyta na własną odpowiedzialność, a Ty jako autor możesz mieć czyste sumienie po zamieszczeniu ostrzeżenia. Nie zmieniaj swojej koncepcji na dalsze części tylko stwórz historię, która od lat chodziła Ci po głowie. Tak byś była z niej zadowolona i w pełni usatysfakcjonowana.
Może nie jestem dobra w pisaniu pieśni pochwalnych, ale wiedz, że gdzieś tam jestem. I zawsze będę. A każde Twoje słowo czytam niemal z namaszczeniem. I chyba o to w pisaniu powinno chodzić :)
Nie "wypalaj się", proszę. Pisz i dawaj nam radość.
Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Nie oczekuję od Was pieśni pochwalnych :) Zależny mi raczej na kontakcie, po prostu znaku, że tu jesteście. Dziękuję, bardzo się cieszę, że to wszystko, co napisałam, ma dla Was takie znaczenie.
UsuńCześć... :)
OdpowiedzUsuńKochana moja czekałam z niecierpliwością na kolejny fragment tej miniaturki.
Bardzo ona mi się podoba:)
Jest taka bardzo dojrzała…
Mam nadzieje, że kolejne części będą szybciusio.
Bardzo mnie ciekawi relacją Dracona i Hermiony.
Jesteś jedną z dwóch bloggerek, które aktualnie czytam.
Proszę Cię nie przenoś się na Wattpada :)
Jesteś tak cudowną pisarką, że chciałabym nieustającą czytać Twoje teksty.
Zawsze staram się cokolwiek napisać pod danym rozdziałem, bo wiem jakie jest to dla Ciebie ważne – z resztą jak dla każdej osoby, która coś pisze…
Mam nadzieje, że dobrze się czujesz po operacji i, że wszystko przebiega spokojnie.
I proszę nie trać motywacji kochana :)
Jesteśmy tu z Tobą i z niecierpliwością czekamy na więcej. :P
Dziękuję :) Na Wattpada zamierzam przenieść część swoich tekstów, by więcej osób miała do nich dostęp. Powoli przymierzam się także do pisania czegoś po angielsku. Na razie nie zostawiam tego bloga. Czuję się coraz lepiej :)
UsuńDawno nie czytałam tak dojrzałej miniatury. Wszystko stanowi całość, postacie są charakterze i ten klimat ! Życzę dużo weny ! Bardzo mi się podoba 😍
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się bez bicia, że jestem jedną z tych co czyta a nie komentuje. Ale to tylko dlatego, że zwyczajnie nie wiem co napisać. Pisanie ciągle "świetna miniatura, czekam na więcej" moim zdaniem nie jest zbyt adekwatne do świetnego poziomu tego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńWerka
Cieszę się, że zdecydowałaś się teraz skomentować :) Nie oczekuję pochwał, a po prostu znaku, że tu jesteście. Możecie napisać "podoba mi się to zdanie", "to mój ulubiony fragment". Wyłapujcie z tekstu to, co jest dla was wartościowe i się tym dzielcie.
UsuńTa miniaturka, jak powiedziałaś, jest inna, ale mnie się bardzo podoba. Chciałabym częściej komentować, niestety doba jest za krótka. Teraz trwają moje najdłuższe, ale także najbardziej pracowite wakacje życia. Staram się czytać na bieżąco i powoli zabieram się za Bez Definicji, jednak na napisanie sensownej opinii czasu brak. Lubię w tej miniaturce relacje Hermiony ze Snapem, to jak się o nią troszczy jest urocze. Życzę dużo weny i czasu na pisanie. Mam też nadzieję, że czytelnicy, w tym ja, będą częściej komentować, gdyż zdaję sobie sprawę, jak to podnosi na duchu, a świadomość, że wysiłek, który wkładasz w napisanie każdego zdania nie idzi na marne i ktoś czytając Twoje historie dobrze się bawi, jest bezcenna. Pozdrawiam gorąco w zimny, pierwszy dzień lata. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Bardzo się cieszę, że miniaturka się podoba. Życzę miłego czytania BD!
UsuńLink do rozdziału 12 BD nie działa. :)
UsuńJuż poprawione :)
UsuńOficjalnie uważam, że to najlepsza część tej miniaturki. Zostaje ona moim nowym ulubionym tworem prosto z pod Twojej ręki, i szczerze wątpię, że coś to przebije! :-)
OdpowiedzUsuńświetna, przemyślana, bardzo emocjonalna i powodująca u mnie ciarki. Gratuluje i czekam na więcej!! :-)
Dziękuję :) Mam już połowę następnej części i mam podstawy by wierzyć, że to następna część będzie waszą ulubioną. Ale na razie siedzę cicho. Zobaczymy, jak zareagujecie.
UsuńChyba coś przeczuwam.. :-)
UsuńPowaliłaś mnie na kolana. Uwielbiam to jak budujesz napięcie i jak pokazujesz jak rozwija się ich relacja. Dziękuję, że robisz to pomału a nie od razu lądują w łóżku. Z przyjemnością będę śledzić ich dalsze losy. Buziaki
OdpowiedzUsuńLa Catrina
Dzięki :) To jednak miniaturka i akcja będzie się toczyła coraz szybciej. Są w tym tekście przeskoki czasowe, kilkudniowe przerwy między tym, co się dzieje. Czas jest tutaj właściwie względny, bo całkowitą kontrolę ma tutaj zaklęcie małżeńskie.
UsuńTrafiłam na Twój blog dzisiaj, przeczytałam miniaturkę i jestem wprost zachwycona! Koniecznie muszę przeczytać Twoje inne dzieła :) Pozdrawiam i czekam na kolejną część!
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam do czytania :)
UsuńFajnie mi się czyta twoją miniaturkę :) Zauważyłam, że wolę takie ciężkie historie w których nikt nie ma lekko, od tych wesołych i śmiesznych. Jak zwykle dobra robota !!!! Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńDzięki :) Cieszę się, że gusta się zmieniają, a czytelnicy przestają szukać słodkości.
UsuńTekst bardzo mi się podobał, tak samo, jak poprzednie części, ale wciąż... wciąż nie mogę wyzbyć się wrażenia, że kiedyś pisałaś inaczej. Nie gorzej, nie, ale tak... magicznie. Bawiłaś się słowem, bawiłaś się obrazami i historia była magiczna, ale nie dlatego, że mówiła o magii, ale te wszystkie obrazy, najmniejsze gesty, elementy... to wszystko tworzyło piękną całość. Tak było przy Ukrytych Demonach i Bez Definicji. Co się z tym stało? Chciałabym tego więcej, bo ta atmosfera zachęcała do czytania, to było niepowtarzalne i liczę, że jeszcze kiedyś tego doświadczę, czytając Twoje teksty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
Stara Ana M.
Z pewnością to, jak piszę, zdążyło się zmienić. Do tej pory bawię się słowem, ale teraz w inny sposób. Nie czuję już tej atmosfery, która towarzyszyła pozostałym opowiadaniom. Skłaniam się ku realizmowi, nieco chłodniejszemu stylowi, który więcej kryje między słowami, niż w nich. Możesz mi wierzyć, że nadal potrafię rozpisywać się w nieskończoność na temat krajobrazów itp., ale z czasem takie opisy stały się dla mnie bezsensowne. Być może twoją chęć tak magicznych obrazów zaspokoi "Lato w Devon". Tam jest więcej optymizmu i w końcu odchodzę od tych mrocznych wizji.
Usuńwow to dopiero coś :D na to czekałam, wiedziałam ze bedzie tzw' faza wyparcia' ale to zrozumiałe :) co do Snape'a i Hermiony- wyczytałam gdzieś w komentarzach o ich rzekomym romansie, nawet przeszło mi to przez myśl ale trwało zaledwie sekundę, nie wyobrażam sobie tego haha to jak Snape troszczy się o Hermione jest na swój sposób urocze :)) opis pocałunku cudowny, wracałam do niego jakieś pare razy! miła odmiana poczytać sobie miniaturkę o cięższych historiach, gdzie wszystko nie jest takie kolorowe, dwójka bohaterów nie rzuca się sobie w objęcia już na samym początku ich relacji. masz rację co do komentarzy, i widać, ze czytelnicy wzięli to sobie do serca, miło zostawić jakąś opinię na temat notki. liczba komentarzy pod tym postem jest ogromna :D przyznam szczerze, że sama nie skomentowałam postu po przeczytaniu bo nadzwyczajniej w świecie nie miałam na to czasu.. super miniaturka, czekam na kolejną :) oby wena Cię nie opuszczała! pozdrawiam Zu
OdpowiedzUsuńDzięki :) Cieszę się, że podoba wam się taka wersja historii, bez tych cukierkowych momentów.
UsuńBardzo się cieszę, że wróciłaś na bloga z kolejną miniaturką :-) czekam na każdą część w wielkim napięciu. Weny życzę bo uwielbiam Twoje dzieła i oczywiście zdrowia :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Następna część już się pisze!
Usuń