Kochani,
przepraszam za opóźnienie w publikacji tej części, ale jak część z Was mogła przeczytać w zakładce 'Aktualności', byłam w szpitalu i wróciłam kilka dni temu. Dopiero teraz na tyle odzyskałam siły, by cokolwiek dla Was napisać. Mam nadzieję, że się spodoba. Następna część powinna się ukazać jeszcze w tym tygodniu. Chyba z tej miniaturki zrobiło się mini opowiadanie. Może powinnam zmienić nazwę?
Pozdrawiam,
Edge
*
- Kto jeszcze wie? – spytałem, wychodząc z pokoju, w którym kazał mi
ją zostawić. Stał odwrócony do mnie plecami, opierając się o otwarte okno. Podwinięte
rękawy czarnej szaty odsłaniały jego przedramiona i wyblakły znak na jednym z
nich.
Zacząłem się zastanawiać, kiedy Snape stał się głównym pionkiem w tej
grze. Wojna się skończyła, jego podwójna rola także, ale wciąż tu był, starając
się nas uratować. Dowodził i podejmował decyzje, angażował się mocniej, niż
ktokolwiek z nas. To on czuwał, gdy my spaliśmy i to on pojawiał się jakimś
cudem na każde zawołanie. Tylko raz widziałem, jak zabrakło mu sił i to wtedy
Molly wmusiła w niego porcję Eliksiru Słodkiego Snu, by nareszcie odpoczął.
- Harry, Ron, Arthur i Remus – wymienił, wciąż się nie odwracając.
Miałem ochotę na niego nakrzyczeć, pozbyć się tych wszystkich emocji, które
narosły od momentu naszej pierwszej rozmowy. Jednocześnie byłem świadomy tego,
że oni wszyscy prędzej czy później się dowiedzą, a kłótnia tylko pogorszy
sytuację.
- To było konieczne?
- Nie wiemy, co się wydarzy. Lepiej mieć wsparcie wśród swoich niż
narażać się na brak zaufania – odparł, wpatrując się kompletne ciemności za
oknem.
- Dlaczego ty tego nie zrobiłeś? – rzuciłem, nie mogąc się
powstrzymać. Spojrzał na mnie przez ramię, jakby z powątpiewaniem. Od razu
domyślił się, czego dotyczyło pytanie.
- Nic dobrego by z tego nie wynikło, Draco.
- Zaangażowałeś się? – sprecyzowałem, chociaż wypowiedzenie tego na
głos kosztowało mnie więcej, niż sądziłem.
- Nie, nie w ten sposób. Próbowałem… wciąż próbuję ją ocalić. Od tylu
miesięcy. Za dużo we mnie złości i okrucieństwa.
- Sądziłem, że coś między wami… - zacząłem, nie do końca wiedząc dokąd
zmierzam. Widziałem w ostatnim czasie tak wiele dowodów na to, że Granger
zbliżyła się do Snape’a, a jednak myśl o ich możliwym uczuciu przyprawiała mnie
o mdłości.
- Wiem, jak to wygląda. Ale nie, nic nas nie łączy. Powiedziałbym ci
na samym początku.
Kiedy usiadł w fotelu i odchylił głowę na oparcie, zdałem sobie
sprawę, która jest godzina i że ledwo trzymam się na nogach. Dotychczasowa
adrenalina trzymała moje zmęczenie na wodzy, ale gdy Granger przestała krzyczeć
i znalazła się bezpieczna w swoim pokoju, wrócił cały ciężar nieprzespanych
nocy.
- Jeśli jest coś, co jeszcze muszę wiedzieć… - zacząłem, kierując się
powoli do drzwi. Snape chwycił nasadę nosa między palce, zastanawiając się
przez chwilę.
- Nie, wydaje mi się, że wszystko już powiedziałem. A ty?
- Ja? – wyszeptałem, odwracając się z dłonią na klamce. Jego wzrok
przewiercał dziurę gdzieś nad moją
skronią.
- Chcesz mi coś powiedzieć zanim to się jutro stanie? – spytał, kładąc
splecione dłonie na stole przed sobą. Ten gest wręcz absurdalnie przypominał
zachowanie Dumbledore’a, ale natychmiast odpędziłem od siebie tę myśl.
Jakiej odpowiedzi oczekiwał ode mnie Snape? Może domyślał się, że nie
chodzi w tym planie jedynie o uratowanie życia Granger. Co zmieniłaby ta
wiedza? Zapewne niewiele, biorąc pod uwagę, że starał się ocalić jak największą
liczbę osób. Moje decyzje od dawna prowadziły mnie do niebezpieczeństwa,
musiałem uważać na każdym kroku, od kiedy odłączyłem się od popleczników
Czarnego Pana. Teraz miało być nieco gorzej, ale sądziłem, że poradzę sobie
sam.
- Jeśli to wszystko spieprzę, nie możesz mnie winić – powiedziałem, po
czym otworzyłem drzwi i wyszedłem, zostawiając go samego.
*
- A więc chcą mnie zabić… - mówiłem sam do siebie, stojąc w
zaparowanej, ciasnej łazience. Po powrocie do pokoju nie byłem w stanie położyć
się do łóżka i ponownie zasnąć. Nie po tym wszystkim, czego byłem świadkiem i
co usłyszałem. Wziąłem długi gorący prysznic, starając się zapomnieć o
napięciu, które mimowolnie wracało.
Znów stawałem się zwierzyną, kawałkiem mięsa do upolowania. Nigdy
nawet nie marzyłem o tym, że mi odpuszczą i zapomną o zdradzie, jakiej się
dopuściłem, zmieniając strony. Jednocześnie przez te kilka miesięcy po wojnie
cieszyłem się względnym spokojem i wydawało się, że o mnie zapomniano lub
postanowiono zostawić mnie na później. Teraz znów pragnęli mojej śmierci, a
cała ta farsa skupiała się nie tylko wokół mnie, lecz także wokół Granger.
Za kilka godzin Snape miał nas połączyć niemal w jedną osobę. Tymczasem
w mojej głowie rozkwitały tysiące pytań. Co jeśli byłem zbyt słaby, by temu
podołać? Snape powiedział, że było w nim zbyt wiele złości i okrucieństwa. A co
ja czułem, trzymając zaledwie godzinę wcześniej drżące ciało Granger w swoich
ramionach? Być może odrobinę strachu, frustracji i zmęczenia, ale gdzieś dalej
tliła się również złość. Złość na człowieka, z którym kiedyś musiałem
współpracować w szeregach Voldemorta, a który znęcał się nad umysłem Granger.
To, że jednocześnie szukali mnie, pogłębiało to uczucie jeszcze bardziej. Czy
nie zakrawało to w jakiś sposób o okrucieństwo, jeśli wyobrażałem sobie, jak go
zabijam, zanim on zabije nas?
Wychodząc z łazienki usłyszałem hałasy. Zakon przygotowywał się do
opuszczenia Nory, odgłosy krzątaniny dobiegały z dołu, zapewne z salonu. Nie
zastanawiając się długo wciągnąłem bluzę przez głowę i zbiegłem po schodach.
- Draco… - zatrzymał mnie znajomy głos. W progu swojego pokoju na
pierwszym piętrze stał Remus. Za jego plecami dostrzegłem Snape’a. Czy on
kiedykolwiek spał?
- Chciałem napić się kawy – skłamałem, wskazując ręką na schody
prowadzące do kuchni.
- Rona już nie ma. Możesz schodzić śmiało – odparł Lupin, a jego wzrok
przesunął się leniwie po mojej twarzy.
- Nie zamierzałem go unikać – warknąłem nieuprzejmie, chowając dłonie
do kieszeni bluzy. Ostatnią rzeczą jaka przeszła mi przez głowę było ukrywanie
się przed Weasleyem.
- Hermiona obudziła się tuż po świcie – oznajmił Snape, pojawiając się
w drzwiach obok Lupina. Zmrużyłem oczy, starając się odczytać jego intencje.
- To… dobrze – mruknąłem, starając się nie pogłębiać niezręczności tej
rozmowy. Lupin odepchnął się lekko od drzwi, na których się opierał i postawił
kilka kroków w moją stronę. Nie cofnąłem się, gdy się zbliżył.
- Powodzenia – powiedział, klepiąc mnie lekko po ramieniu. To, w jaki
sposób zmieszał w swoim głosie ironię i współczucie, nie pozwoliło mi
zareagować tak, jak zrobiłbym to jeszcze kilka tygodni temu.
- Sądziłeś, że wyrwę ci gardło? – roześmiał się po chwili bez mojej
odpowiedzi, potrząsając mną lekko.
- Poczekasz do pełni księżyca? – odparłem, strząsając jego rękę.
Odsunął się, nagle milknąc i poważniejąc. Ponad jego ramieniem widziałem bladą
twarz Snape’a.
- Jedna szansa, Malfoy. Inaczej przegramy – powiedział, po czym
odwrócił się na pięcie i odszedł. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo miał rację.
Jedna szansa. Inaczej zginiemy.
*
Opustoszały salon wypełniał nieprzyjemny zapach sadzy z kominka,
którego użyli, by się przenieść. Siedziałem na kanapie, ściskając kubek z
gorącą kawą. Moje myśli dryfowały gdzieś między słowami Lupina, a tym, co
niedługo miało się stać. Pokój nie wyglądał jak miejsce ceremonii, ja sam nie
czułem się, jak mężczyzna, który miał wziąć w niej udział.
Kiedy usłyszałem kroki, nie potrafiłem ocenić, do kogo należą.
Spojrzałem przez ramię. Granger natychmiast zatrzymała się na szczycie schodów.
Chociaż dzieliły nas metry, mogłem przysiąc, że wstrzymała oddech, patrząc w
dół prosto na mnie. Nie miałem pojęcia, jak się z nią przywitać. Nie, kiedy za
moment miała zostać moją żoną. Ostatecznie odwróciłem wzrok, by pozwolić jej
zejść w spokoju.
- Mamy wyjść do ogrodu – oznajmiła tym neutralnym tonem, którego miała
zwyczaj używać. Stała w kuchni, tuż przy drzwiach, które prowadziły na tyły
Nory. Z trudem podniosłem się z kanapy, odstawiłem kubek i powoli podszedłem do
miejsca, w którym wciąż tkwiła. Nieśmiało uniosła głowę, by napotkać mój wzrok.
- Jak się czujesz? – spytałem, gdy przygryzła wargę. Wyglądała lepiej,
niż wtedy, gdy zostawiałem ją nieprzytomną w pokoju.
- W porządku. Dziękuję – odpowiedziała, wciąż nie przestając się we
mnie wpatrywać. Być może chciała sprawdzić, czy się nie rozmyśliłem.
- Gotowa?
Pochyliłem się, by otworzyć drzwi, przed którymi stała. Znów
wstrzymała oddech, gdy się zbliżyłem. Kiedy rozmawiała ze mną w nocy, nie
zaobserwowałem takich reakcji, nawet gdy staliśmy ramię w ramię.
- Co się dzieje? – dodałem, gdy nie odpowiedziała – Wiesz, że już cię
dotykałem? Tej nocy to ja…
Jej źrenice powiększyły się lekko, gdy tylko to powiedziałem. Na jej
policzkach pojawił się rumieniec, który przypomniał mi, jak była niewinna. Do
tej pory zdawała się zgadzać na konsekwencje zaklęcia, znosiła mnie i to, jak
blisko mnie była. Miałem nadzieję, że to okoliczności wzbudzają w niej taki
szaleńczy niepokój.
- Wiem. Czułam to - odezwała się w końcu, ale odwróciła wzrok.
- Jak to?
- Kiedy zaczął się atak, czułam, że tam jesteś – wyszeptała, jeszcze
bardziej gorączkowo unikając mojego spojrzenia. Przypomniałem sobie jej ciało
mocno splecione z moim, gdy próbowałem unieruchomić jej nogi i ręce przez te
straszne dwadzieścia minut.
- Granger, gdybym miał wybór, nie dotknąłbym cię. Uspokój się. To
zaklęcie niczego nie zmieni. Nie musisz zamieniać się teraz w słabą i drżącą
dziewczynkę. Nie zrobię ci krzywdy – odparłem, nieco zbyt stanowczo i surowo,
niż zamierzałem. Ostatnie zdanie wręcz wycedziłem przez zęby, słowo po słowie.
- Wiem. To tylko stres – spróbowała przekonać samą siebie, mocno
marszcząc brwi i kiwając głową.
- Chodźmy – westchnąłem, szerzej otwierając drzwi. Minęła mnie i
zeszła do ogrodu, nie odwracając się za siebie. Przez chwilę pomyślałem o tym,
co by zrobiła, gdybym się wycofał i postanowił uciekać przed śmierciożercami na
własną rękę. Wiedziałem, że jest na tyle silna, by znaleźć kolejne rozwiązanie,
ale obrazy minionej nocy nie pozwalały mi wierzyć, że beze mnie Granger ma
jakiekolwiek szanse na przeżycie.
Snape stał na środku polany, która na co dzień służyła do ćwiczeń lub
gry w quidditcha. Czekał z ramionami opuszczonymi wzdłuż ciała i różdżką
skierowaną do ziemi.
- Potrzebujemy przestrzeni – wyjaśnił, zapewne dostrzegając moją
nieciekawą minę. Sądziłem, że wszystko wydarzy się w domu, w zamkniętej
przestrzeni, z której mógłbym wybiec w razie potrzeby.
- Zaczynamy? – spytałem, witając go skinieniem głowy. Granger
zatrzymała się kilka kroków ode mnie i objęła się ramionami. Od strony rzeki
wiał chłodny wiatr, przed którym próbowała się osłonić.
- Czy to będzie wyglądać, jak ślub Fleur i Billa? – usłyszałem jej
szept jak przez mgłę. Miałem ochotę odwrócić się i spojrzeć jej w twarz, by móc
odczytać rysujące się na niej emocje. Właśnie traciła swoje kobiece naiwne
marzenia. Jak długo musiała układać plany? Jak wyobrażała sobie dzień, w którym
stanęłaby przy ołtarzu u boku Weasleya? Ten chłodny poranek miał zniweczyć
każdą wizję, o jakiej śniła.
- Oszczędzimy sobie tej oprawy – odpowiedział Snape tym łagodnym
głosem, którego używał, gdy nie chciał jej zranić – Podejdźcie i wyciągnijcie
różdżki.
Stanęła naprzeciwko, wypełniając kolejne polecenie Severusa. Gdy kazał
jej położyć dłoń na moim przedramieniu, zawahała się.
- Granger… - wyszeptałem, chwytając jej palce i umieszczając je tam,
gdzie wskazał Snape. Własną dłonią objąłem jej chudy nadgarstek, tak że moja
różdżka stykała się z jej nagim przedramieniem.
- Jeśli coś się stanie, któreś z was zemdleje, nie przerywamy. Będę
musiał wzmocnić zaklęcie. To może trochę potrwać – tłumaczył Snape, sprawdzając
czy nasze ręce stykają się tam, gdzie powinny, tworząc między nami połączenie.
Gdy oddalił się na kilka metrów, poczułem, jak mięśnie Granger spinają się pod
moimi palcami. Zamknęła oczy i zacisnęła usta, czekając aż coś się wydarzy. Nie
zamierzała na mnie spojrzeć, wycofywała się już teraz. Jakaś część mnie wołała,
by to przerwać, natychmiast puścić jej nadgarstek. Było jednak za późno na
zmianę decyzji.
Najpierw usłyszałem, jak Snape zaczyna wypowiadać formułę zaklęcia.
Przez długie minuty nie stało się nic, tylko wiatr rozwiewał włosy Granger,
zasłaniając jej twarz. Później pojawiło się ciepło, które z małego punktu pod
jej nadgarstkiem zaczęło się rozprzestrzeniać na moje ramię i chwilę później,
resztę ciała. Jednocześnie jej różdżka zetknięta z moją skórą wciąż była
chłodna i zdawała się w niej zatapiać, choć gdy patrzyłem, wciąż tam była,
nieporuszona nawet o milimetr. Słowa Snape’a wkrótce zaczęły się zacierać,
podczas gdy oddalał się coraz bardziej, zapewne unikając kontaktu ze źródłem
magii, które utworzyło się nad naszą dwójką. Zaczęło szumieć mi w uszach, a na
miejscu ciepła pojawiło się uczucie odrętwienia.
Wtedy Granger otworzyła oczy. Być może czuła się równie niezdolna do
ruchu, co ja, ale nie odwróciła wzroku. Patrzyła wprost na mnie, a uścisk jej
palców na mojej dłoni się wzmocnił, niemal sprawiając mi ból. Po chwili poczułem
ukłucie w klatce piersiowej, szum w uszach ustał i zastąpił go wysoki
przeraźliwy pisk.
- Nie puszczaj, Draco! Jeszcze kilka minut – usłyszałem głos Snape’a
przebijający się przez nieznośny dźwięk, po czym pierwsza kropla krwi stoczyła
się z mojego nosa do ust. Przymknąłem powieki, a gdy je otworzyłem, klęczałem już
na wilgotnej trawie. Twarz Granger zamajaczyła przede mną niczym oblicze ducha.
Z powolnego ruchu jej warg odczytałem słowo, które powtórzyła za Snapem. Słowo,
które miało nas zniszczyć. Zebrałem ostatnie siły, by mocniej chwycić jej
nadgarstek, unieść się i je wypowiedzieć.
- Przysięgam.
Jej ale cudowna część. Nie mogę się doczekać kolejnej części.Tak wspaniale mi się czyta Twoje teksty :) Mam nadzieję, że to nic poważnego jeżeli chodzi o pobyt w szpitalu.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło :D
Dziękuję :) Postaram się, żeby kolejna część była nieco dłuższa. Nic poważnego, już dochodzę do siebie.
UsuńHejo hejooo
OdpowiedzUsuńBoże to jest cudowne!
Końcówka totalnie mnie powaliła. Leżę przed Tb i błagam o więcej!
Chyba niedługo braknie mi słów na snucie pieśni pochwalnych na Twoją część. Mam jednak nadzieję, że dodasz jeszcze mnóstwo części tej miniaturki! A raczej opowiadania, bo faktycznie takowym powinno być :D
Jestem mega szczęśliwa, że trafiłam na Twojego bloga. Przyznam szczerze, że wchodziłam każdego dnia by zobaczyć czy już czegoś nie dodałaś. Tak tęskniłam za tą historią. Jesteś wielka!
Pozdrawiam i dziękuję za tak wspaniałą notkę. Po każdej kolejnej kocham tą historię coraz bardziej
Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Dziękuję :) Nie chcę zamieniać tej miniaturki w jakiegoś tasiemca, dlatego kolejne części będą dłuższe. Cieszę się, że się podoba, ale mam jeszcze wiele planów na te wakacje, co do publikacji na tym blogu.
Usuńwoow robi się coraz ciekawej :D dosyć ciekawy pomysł, zrobienia z tej miniaturki opowiadania, jestem za! nareszcie jakieś nowego sensowne dramione :D ciesze sie jak dziecko haha. jak tam zdrówko? mam nadzieję, ze nic złego Ci nie dolega ;)trzymaj się - Zu
OdpowiedzUsuńDodałam w zakładce "Miniaturki" podtytuł "mini opowiadanie". To na razie powinno wystarczyć :)
UsuńCzuję się dobrze, już dochodzę do siebie i to nic poważnego :)
Cudo. Tylko dlaczego ty przerywasz w takim momencie? Nie każ mi czekać, błagam. Co do rozdziału to trochę mnie zaskoczył, choć w sumie nie wiem dlaczego(ja też myślałam, że Herm i Severus mają romansik). Trochę mnie zaskoczył Remus ale na plus. Powodzenia w dalszym pisaniu.
OdpowiedzUsuńLa Catrina
Dzięki :) Przerywam jak zwykle specjalnie. Jeszcze trochę poczekacie, bo następna część będzie o wiele dłuższa.
UsuńCzytałam jeszcze niedawno kilka blogów z dramione, jednak albo ja je zostawiałam, albo autorki nie kończyły swoich (często świetnych) historii. Z Twoim blogiem było inaczej. Pomimo długiej przerwy czekałam na kolejny wpis, bo warto. I czekam dalej :) i wracam do starych opowiadań dosyć często :) Cieszę się, że jesteś, że piszesz, bo robisz to naprawdę genialnie :) Werka
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że blogosfera związana z Dramione ostatnimi czasy rzeczywiście nieco podupadła. Kiedyś udzielało się więcej osób, więcej było autorek, które docierały z historiami do końca. Sama znam kilka blogów, na których kontynuację czekałam, a do niej nie doszło. W tej chwili nie czytam żadnego Dramione i wątpię, by to się zmieniło.
UsuńCieszę się jednak, że ja gdzieś się ostałam, mimo że blog nie funkcjonuje tak, jak kiedyś. Coraz mniej osób udziela się w komentarzach, skupiając się tylko i wyłącznie na czytaniu. Doceniam jednak każdego stałego czytelnika, który wyraża swoją opinię i wraca tutaj chętnie! :)
Pozdrawiam,
Edge
Genialna jest ta historia! Z każdą częścią, gdy doczytuję ostatnie zdania - po prostu chcę więcej! I nie mogę się doczekać, kiedy dodasz kolejną część!
OdpowiedzUsuńTak, wszystkie marzenia Hermiony rozwiał wiatr na tej polanie... każde wyobrażenie o jej ślubie rozpłynęło się. Ciekawa jestem, jak to wpłynie na jej relację z przyjaciółmi, z Draco... jak ta przysięga wpłynie na nią samą?
Pozdrawiam, życząc czasu i weny!
Czy dzisiaj będzie kolejna część?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Niestety jeszcze jej nie skończyłam. Prawdopodobnie ukaże się jutro lub dziś bardzo późno w nocy.
UsuńPozdrawiam,
Edge
cierpliwie czekam i czekam :D odwiedziam stronkę co jakąś godzinę
OdpowiedzUsuńWow! Ale traumatyczny ślub! XD czytam wszystko chętnjie :) J.Z.
OdpowiedzUsuń