wtorek, 14 czerwca 2016

Miniaturka XVI część IV - Przysięga

Kochani,

przepraszam za opóźnienie w publikacji tej części, ale jak część z Was mogła przeczytać w zakładce 'Aktualności', byłam w szpitalu i wróciłam kilka dni temu. Dopiero teraz na tyle odzyskałam siły, by cokolwiek dla Was napisać. Mam nadzieję, że się spodoba. Następna część powinna się ukazać jeszcze w tym tygodniu. Chyba z tej miniaturki zrobiło się mini opowiadanie. Może powinnam zmienić nazwę?


Pozdrawiam,
Edge

*

- Kto jeszcze wie? – spytałem, wychodząc z pokoju, w którym kazał mi ją zostawić. Stał odwrócony do mnie plecami, opierając się o otwarte okno. Podwinięte rękawy czarnej szaty odsłaniały jego przedramiona i wyblakły znak na jednym z nich.

Zacząłem się zastanawiać, kiedy Snape stał się głównym pionkiem w tej grze. Wojna się skończyła, jego podwójna rola także, ale wciąż tu był, starając się nas uratować. Dowodził i podejmował decyzje, angażował się mocniej, niż ktokolwiek z nas. To on czuwał, gdy my spaliśmy i to on pojawiał się jakimś cudem na każde zawołanie. Tylko raz widziałem, jak zabrakło mu sił i to wtedy Molly wmusiła w niego porcję Eliksiru Słodkiego Snu, by nareszcie odpoczął.

- Harry, Ron, Arthur i Remus – wymienił, wciąż się nie odwracając. Miałem ochotę na niego nakrzyczeć, pozbyć się tych wszystkich emocji, które narosły od momentu naszej pierwszej rozmowy. Jednocześnie byłem świadomy tego, że oni wszyscy prędzej czy później się dowiedzą, a kłótnia tylko pogorszy sytuację.

- To było konieczne?

- Nie wiemy, co się wydarzy. Lepiej mieć wsparcie wśród swoich niż narażać się na brak zaufania – odparł, wpatrując się kompletne ciemności za oknem.

- Dlaczego ty tego nie zrobiłeś? – rzuciłem, nie mogąc się powstrzymać. Spojrzał na mnie przez ramię, jakby z powątpiewaniem. Od razu domyślił się, czego dotyczyło pytanie.

- Nic dobrego by z tego nie wynikło, Draco.

- Zaangażowałeś się? – sprecyzowałem, chociaż wypowiedzenie tego na głos kosztowało mnie więcej, niż sądziłem.

- Nie, nie w ten sposób. Próbowałem… wciąż próbuję ją ocalić. Od tylu miesięcy. Za dużo we mnie złości i okrucieństwa.

- Sądziłem, że coś między wami… - zacząłem, nie do końca wiedząc dokąd zmierzam. Widziałem w ostatnim czasie tak wiele dowodów na to, że Granger zbliżyła się do Snape’a, a jednak myśl o ich możliwym uczuciu przyprawiała mnie o mdłości.

- Wiem, jak to wygląda. Ale nie, nic nas nie łączy. Powiedziałbym ci na samym początku.

Kiedy usiadł w fotelu i odchylił głowę na oparcie, zdałem sobie sprawę, która jest godzina i że ledwo trzymam się na nogach. Dotychczasowa adrenalina trzymała moje zmęczenie na wodzy, ale gdy Granger przestała krzyczeć i znalazła się bezpieczna w swoim pokoju, wrócił cały ciężar nieprzespanych nocy.

- Jeśli jest coś, co jeszcze muszę wiedzieć… - zacząłem, kierując się powoli do drzwi. Snape chwycił nasadę nosa między palce, zastanawiając się przez chwilę.

- Nie, wydaje mi się, że wszystko już powiedziałem. A ty?

- Ja? – wyszeptałem, odwracając się z dłonią na klamce. Jego wzrok przewiercał dziurę gdzieś  nad moją skronią.

- Chcesz mi coś powiedzieć zanim to się jutro stanie? – spytał, kładąc splecione dłonie na stole przed sobą. Ten gest wręcz absurdalnie przypominał zachowanie Dumbledore’a, ale natychmiast odpędziłem od siebie tę myśl.

Jakiej odpowiedzi oczekiwał ode mnie Snape? Może domyślał się, że nie chodzi w tym planie jedynie o uratowanie życia Granger. Co zmieniłaby ta wiedza? Zapewne niewiele, biorąc pod uwagę, że starał się ocalić jak największą liczbę osób. Moje decyzje od dawna prowadziły mnie do niebezpieczeństwa, musiałem uważać na każdym kroku, od kiedy odłączyłem się od popleczników Czarnego Pana. Teraz miało być nieco gorzej, ale sądziłem, że poradzę sobie sam.

- Jeśli to wszystko spieprzę, nie możesz mnie winić – powiedziałem, po czym otworzyłem drzwi i wyszedłem, zostawiając go samego.


*
- A więc chcą mnie zabić… - mówiłem sam do siebie, stojąc w zaparowanej, ciasnej łazience. Po powrocie do pokoju nie byłem w stanie położyć się do łóżka i ponownie zasnąć. Nie po tym wszystkim, czego byłem świadkiem i co usłyszałem. Wziąłem długi gorący prysznic, starając się zapomnieć o napięciu, które mimowolnie wracało.

Znów stawałem się zwierzyną, kawałkiem mięsa do upolowania. Nigdy nawet nie marzyłem o tym, że mi odpuszczą i zapomną o zdradzie, jakiej się dopuściłem, zmieniając strony. Jednocześnie przez te kilka miesięcy po wojnie cieszyłem się względnym spokojem i wydawało się, że o mnie zapomniano lub postanowiono zostawić mnie na później. Teraz znów pragnęli mojej śmierci, a cała ta farsa skupiała się nie tylko wokół mnie, lecz także wokół Granger.

Za kilka godzin Snape miał nas połączyć niemal w jedną osobę. Tymczasem w mojej głowie rozkwitały tysiące pytań. Co jeśli byłem zbyt słaby, by temu podołać? Snape powiedział, że było w nim zbyt wiele złości i okrucieństwa. A co ja czułem, trzymając zaledwie godzinę wcześniej drżące ciało Granger w swoich ramionach? Być może odrobinę strachu, frustracji i zmęczenia, ale gdzieś dalej tliła się również złość. Złość na człowieka, z którym kiedyś musiałem współpracować w szeregach Voldemorta, a który znęcał się nad umysłem Granger. To, że jednocześnie szukali mnie, pogłębiało to uczucie jeszcze bardziej. Czy nie zakrawało to w jakiś sposób o okrucieństwo, jeśli wyobrażałem sobie, jak go zabijam, zanim on zabije nas?

Wychodząc z łazienki usłyszałem hałasy. Zakon przygotowywał się do opuszczenia Nory, odgłosy krzątaniny dobiegały z dołu, zapewne z salonu. Nie zastanawiając się długo wciągnąłem bluzę przez głowę i zbiegłem po schodach.

- Draco… - zatrzymał mnie znajomy głos. W progu swojego pokoju na pierwszym piętrze stał Remus. Za jego plecami dostrzegłem Snape’a. Czy on kiedykolwiek spał?

- Chciałem napić się kawy – skłamałem, wskazując ręką na schody prowadzące do kuchni.

- Rona już nie ma. Możesz schodzić śmiało – odparł Lupin, a jego wzrok przesunął się leniwie po mojej twarzy.

- Nie zamierzałem go unikać – warknąłem nieuprzejmie, chowając dłonie do kieszeni bluzy. Ostatnią rzeczą jaka przeszła mi przez głowę było ukrywanie się przed Weasleyem.

- Hermiona obudziła się tuż po świcie – oznajmił Snape, pojawiając się w drzwiach obok Lupina. Zmrużyłem oczy, starając się odczytać jego intencje.

- To… dobrze – mruknąłem, starając się nie pogłębiać niezręczności tej rozmowy. Lupin odepchnął się lekko od drzwi, na których się opierał i postawił kilka kroków w moją stronę. Nie cofnąłem się, gdy się zbliżył.

- Powodzenia – powiedział, klepiąc mnie lekko po ramieniu. To, w jaki sposób zmieszał w swoim głosie ironię i współczucie, nie pozwoliło mi zareagować tak, jak zrobiłbym to jeszcze kilka tygodni temu.

- Sądziłeś, że wyrwę ci gardło? – roześmiał się po chwili bez mojej odpowiedzi, potrząsając mną lekko.

- Poczekasz do pełni księżyca? – odparłem, strząsając jego rękę. Odsunął się, nagle milknąc i poważniejąc. Ponad jego ramieniem widziałem bladą twarz Snape’a.

- Jedna szansa, Malfoy. Inaczej przegramy – powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo miał rację. Jedna szansa. Inaczej zginiemy.

*
Opustoszały salon wypełniał nieprzyjemny zapach sadzy z kominka, którego użyli, by się przenieść. Siedziałem na kanapie, ściskając kubek z gorącą kawą. Moje myśli dryfowały gdzieś między słowami Lupina, a tym, co niedługo miało się stać. Pokój nie wyglądał jak miejsce ceremonii, ja sam nie czułem się, jak mężczyzna, który miał wziąć w niej udział.

Kiedy usłyszałem kroki, nie potrafiłem ocenić, do kogo należą. Spojrzałem przez ramię. Granger natychmiast zatrzymała się na szczycie schodów. Chociaż dzieliły nas metry, mogłem przysiąc, że wstrzymała oddech, patrząc w dół prosto na mnie. Nie miałem pojęcia, jak się z nią przywitać. Nie, kiedy za moment miała zostać moją żoną. Ostatecznie odwróciłem wzrok, by pozwolić jej zejść w spokoju.

- Mamy wyjść do ogrodu – oznajmiła tym neutralnym tonem, którego miała zwyczaj używać. Stała w kuchni, tuż przy drzwiach, które prowadziły na tyły Nory. Z trudem podniosłem się z kanapy, odstawiłem kubek i powoli podszedłem do miejsca, w którym wciąż tkwiła. Nieśmiało uniosła głowę, by napotkać mój wzrok.

- Jak się czujesz? – spytałem, gdy przygryzła wargę. Wyglądała lepiej, niż wtedy, gdy zostawiałem ją nieprzytomną w pokoju.

- W porządku. Dziękuję – odpowiedziała, wciąż nie przestając się we mnie wpatrywać. Być może chciała sprawdzić, czy się nie rozmyśliłem.

- Gotowa?

Pochyliłem się, by otworzyć drzwi, przed którymi stała. Znów wstrzymała oddech, gdy się zbliżyłem. Kiedy rozmawiała ze mną w nocy, nie zaobserwowałem takich reakcji, nawet gdy staliśmy ramię w ramię.

- Co się dzieje? – dodałem, gdy nie odpowiedziała – Wiesz, że już cię dotykałem? Tej nocy to ja…

Jej źrenice powiększyły się lekko, gdy tylko to powiedziałem. Na jej policzkach pojawił się rumieniec, który przypomniał mi, jak była niewinna. Do tej pory zdawała się zgadzać na konsekwencje zaklęcia, znosiła mnie i to, jak blisko mnie była. Miałem nadzieję, że to okoliczności wzbudzają w niej taki szaleńczy niepokój.

- Wiem. Czułam to - odezwała się w końcu, ale odwróciła wzrok.

- Jak to?

- Kiedy zaczął się atak, czułam, że tam jesteś – wyszeptała, jeszcze bardziej gorączkowo unikając mojego spojrzenia. Przypomniałem sobie jej ciało mocno splecione z moim, gdy próbowałem unieruchomić jej nogi i ręce przez te straszne dwadzieścia minut.

- Granger, gdybym miał wybór, nie dotknąłbym cię. Uspokój się. To zaklęcie niczego nie zmieni. Nie musisz zamieniać się teraz w słabą i drżącą dziewczynkę. Nie zrobię ci krzywdy – odparłem, nieco zbyt stanowczo i surowo, niż zamierzałem. Ostatnie zdanie wręcz wycedziłem przez zęby, słowo po słowie.

- Wiem. To tylko stres – spróbowała przekonać samą siebie, mocno marszcząc brwi i kiwając głową.

- Chodźmy – westchnąłem, szerzej otwierając drzwi. Minęła mnie i zeszła do ogrodu, nie odwracając się za siebie. Przez chwilę pomyślałem o tym, co by zrobiła, gdybym się wycofał i postanowił uciekać przed śmierciożercami na własną rękę. Wiedziałem, że jest na tyle silna, by znaleźć kolejne rozwiązanie, ale obrazy minionej nocy nie pozwalały mi wierzyć, że beze mnie Granger ma jakiekolwiek szanse na przeżycie.

Snape stał na środku polany, która na co dzień służyła do ćwiczeń lub gry w quidditcha. Czekał z ramionami opuszczonymi wzdłuż ciała i różdżką skierowaną do ziemi.

- Potrzebujemy przestrzeni – wyjaśnił, zapewne dostrzegając moją nieciekawą minę. Sądziłem, że wszystko wydarzy się w domu, w zamkniętej przestrzeni, z której mógłbym wybiec w razie potrzeby.

- Zaczynamy? – spytałem, witając go skinieniem głowy. Granger zatrzymała się kilka kroków ode mnie i objęła się ramionami. Od strony rzeki wiał chłodny wiatr, przed którym próbowała się osłonić.

- Czy to będzie wyglądać, jak ślub Fleur i Billa? – usłyszałem jej szept jak przez mgłę. Miałem ochotę odwrócić się i spojrzeć jej w twarz, by móc odczytać rysujące się na niej emocje. Właśnie traciła swoje kobiece naiwne marzenia. Jak długo musiała układać plany? Jak wyobrażała sobie dzień, w którym stanęłaby przy ołtarzu u boku Weasleya? Ten chłodny poranek miał zniweczyć każdą wizję, o jakiej śniła.

- Oszczędzimy sobie tej oprawy – odpowiedział Snape tym łagodnym głosem, którego używał, gdy nie chciał jej zranić – Podejdźcie i wyciągnijcie różdżki.

Stanęła naprzeciwko, wypełniając kolejne polecenie Severusa. Gdy kazał jej położyć dłoń na moim przedramieniu, zawahała się.

- Granger… - wyszeptałem, chwytając jej palce i umieszczając je tam, gdzie wskazał Snape. Własną dłonią objąłem jej chudy nadgarstek, tak że moja różdżka stykała się z jej nagim przedramieniem.

- Jeśli coś się stanie, któreś z was zemdleje, nie przerywamy. Będę musiał wzmocnić zaklęcie. To może trochę potrwać – tłumaczył Snape, sprawdzając czy nasze ręce stykają się tam, gdzie powinny, tworząc między nami połączenie. Gdy oddalił się na kilka metrów, poczułem, jak mięśnie Granger spinają się pod moimi palcami. Zamknęła oczy i zacisnęła usta, czekając aż coś się wydarzy. Nie zamierzała na mnie spojrzeć, wycofywała się już teraz. Jakaś część mnie wołała, by to przerwać, natychmiast puścić jej nadgarstek. Było jednak za późno na zmianę decyzji.

Najpierw usłyszałem, jak Snape zaczyna wypowiadać formułę zaklęcia. Przez długie minuty nie stało się nic, tylko wiatr rozwiewał włosy Granger, zasłaniając jej twarz. Później pojawiło się ciepło, które z małego punktu pod jej nadgarstkiem zaczęło się rozprzestrzeniać na moje ramię i chwilę później, resztę ciała. Jednocześnie jej różdżka zetknięta z moją skórą wciąż była chłodna i zdawała się w niej zatapiać, choć gdy patrzyłem, wciąż tam była, nieporuszona nawet o milimetr. Słowa Snape’a wkrótce zaczęły się zacierać, podczas gdy oddalał się coraz bardziej, zapewne unikając kontaktu ze źródłem magii, które utworzyło się nad naszą dwójką. Zaczęło szumieć mi w uszach, a na miejscu ciepła pojawiło się uczucie odrętwienia.

Wtedy Granger otworzyła oczy. Być może czuła się równie niezdolna do ruchu, co ja, ale nie odwróciła wzroku. Patrzyła wprost na mnie, a uścisk jej palców na mojej dłoni się wzmocnił, niemal sprawiając mi ból. Po chwili poczułem ukłucie w klatce piersiowej, szum w uszach ustał i zastąpił go wysoki przeraźliwy pisk.

- Nie puszczaj, Draco! Jeszcze kilka minut – usłyszałem głos Snape’a przebijający się przez nieznośny dźwięk, po czym pierwsza kropla krwi stoczyła się z mojego nosa do ust. Przymknąłem powieki, a gdy je otworzyłem, klęczałem już na wilgotnej trawie. Twarz Granger zamajaczyła przede mną niczym oblicze ducha. Z powolnego ruchu jej warg odczytałem słowo, które powtórzyła za Snapem. Słowo, które miało nas zniszczyć. Zebrałem ostatnie siły, by mocniej chwycić jej nadgarstek, unieść się i je wypowiedzieć.


- Przysięgam.

15 komentarzy:

  1. Jej ale cudowna część. Nie mogę się doczekać kolejnej części.Tak wspaniale mi się czyta Twoje teksty :) Mam nadzieję, że to nic poważnego jeżeli chodzi o pobyt w szpitalu.
    Trzymaj się ciepło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Postaram się, żeby kolejna część była nieco dłuższa. Nic poważnego, już dochodzę do siebie.

      Usuń
  2. Hejo hejooo
    Boże to jest cudowne!
    Końcówka totalnie mnie powaliła. Leżę przed Tb i błagam o więcej!
    Chyba niedługo braknie mi słów na snucie pieśni pochwalnych na Twoją część. Mam jednak nadzieję, że dodasz jeszcze mnóstwo części tej miniaturki! A raczej opowiadania, bo faktycznie takowym powinno być :D
    Jestem mega szczęśliwa, że trafiłam na Twojego bloga. Przyznam szczerze, że wchodziłam każdego dnia by zobaczyć czy już czegoś nie dodałaś. Tak tęskniłam za tą historią. Jesteś wielka!
    Pozdrawiam i dziękuję za tak wspaniałą notkę. Po każdej kolejnej kocham tą historię coraz bardziej
    Iva Nerda
    kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nie chcę zamieniać tej miniaturki w jakiegoś tasiemca, dlatego kolejne części będą dłuższe. Cieszę się, że się podoba, ale mam jeszcze wiele planów na te wakacje, co do publikacji na tym blogu.

      Usuń
  3. woow robi się coraz ciekawej :D dosyć ciekawy pomysł, zrobienia z tej miniaturki opowiadania, jestem za! nareszcie jakieś nowego sensowne dramione :D ciesze sie jak dziecko haha. jak tam zdrówko? mam nadzieję, ze nic złego Ci nie dolega ;)trzymaj się - Zu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałam w zakładce "Miniaturki" podtytuł "mini opowiadanie". To na razie powinno wystarczyć :)
      Czuję się dobrze, już dochodzę do siebie i to nic poważnego :)

      Usuń
  4. Cudo. Tylko dlaczego ty przerywasz w takim momencie? Nie każ mi czekać, błagam. Co do rozdziału to trochę mnie zaskoczył, choć w sumie nie wiem dlaczego(ja też myślałam, że Herm i Severus mają romansik). Trochę mnie zaskoczył Remus ale na plus. Powodzenia w dalszym pisaniu.
    La Catrina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Przerywam jak zwykle specjalnie. Jeszcze trochę poczekacie, bo następna część będzie o wiele dłuższa.

      Usuń
  5. Czytałam jeszcze niedawno kilka blogów z dramione, jednak albo ja je zostawiałam, albo autorki nie kończyły swoich (często świetnych) historii. Z Twoim blogiem było inaczej. Pomimo długiej przerwy czekałam na kolejny wpis, bo warto. I czekam dalej :) i wracam do starych opowiadań dosyć często :) Cieszę się, że jesteś, że piszesz, bo robisz to naprawdę genialnie :) Werka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że blogosfera związana z Dramione ostatnimi czasy rzeczywiście nieco podupadła. Kiedyś udzielało się więcej osób, więcej było autorek, które docierały z historiami do końca. Sama znam kilka blogów, na których kontynuację czekałam, a do niej nie doszło. W tej chwili nie czytam żadnego Dramione i wątpię, by to się zmieniło.
      Cieszę się jednak, że ja gdzieś się ostałam, mimo że blog nie funkcjonuje tak, jak kiedyś. Coraz mniej osób udziela się w komentarzach, skupiając się tylko i wyłącznie na czytaniu. Doceniam jednak każdego stałego czytelnika, który wyraża swoją opinię i wraca tutaj chętnie! :)

      Pozdrawiam,
      Edge

      Usuń
  6. Genialna jest ta historia! Z każdą częścią, gdy doczytuję ostatnie zdania - po prostu chcę więcej! I nie mogę się doczekać, kiedy dodasz kolejną część!

    Tak, wszystkie marzenia Hermiony rozwiał wiatr na tej polanie... każde wyobrażenie o jej ślubie rozpłynęło się. Ciekawa jestem, jak to wpłynie na jej relację z przyjaciółmi, z Draco... jak ta przysięga wpłynie na nią samą?

    Pozdrawiam, życząc czasu i weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy dzisiaj będzie kolejna część?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety jeszcze jej nie skończyłam. Prawdopodobnie ukaże się jutro lub dziś bardzo późno w nocy.

      Pozdrawiam,
      Edge

      Usuń
  8. cierpliwie czekam i czekam :D odwiedziam stronkę co jakąś godzinę

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow! Ale traumatyczny ślub! XD czytam wszystko chętnjie :) J.Z.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie niesamowitą motywacją do pisania. Nawet ten najkrótszy!
Komentarze pod zakończonymi opowiadaniami również są czytane :)
Dziękuję za każdą minutę poświęconą na wyrażenie własnej opinii.

Zapraszam do kontaktowania się ze mną na Ask'u ( http://ask.fm/edgeblue ) oraz drogą mailową ( edge.blue@onet.pl )