Kochani,
kolejna część miniaturki przed Wami. Wiem, że publikuję to wszystko na raz, ale właściwie nie mam wyjścia. W przyszłym tygodniu będę trochę zajęta i teraz chcę zrobić jak najwięcej. Wiem również, że ta miniaturka może budzić w Was mieszane uczucia. Jest inna niż dotychczas publikowane tutaj teksty, nieco bardziej surowa, bez tych wszystkich uczuć na talerzu, długich wywodów, ciągu przyczyny i skutku, obustronnych wizji. Ale marzyłam o napisaniu jej i właściwie jest taka, jak tego chciałam, nieco męska, bo z perspektywy Dracona, chłodna i może nieco bardziej realistyczna niż większość miniaturek(nieco,bo kanon oczywiście w lesie). Mam nadzieję, że są czytelnicy, którzy właśnie tego szukają w Dramione. Prowadzę tego bloga od ponad 3 lat (tak, rocznica była w lutym!). Moje podejście zdążyło się zmienić, piszę zupełnie inaczej, dużo rzeczy zmieniło się w moim życiu, tak jak pewnie i w Waszym. Może w czytaniu, jak i w pisaniu, nie chodzi tylko i wyłącznie o obracanie się w jednym kręgu? Próbuję nowych rzeczy i mam nadzieję, że się w nich sprawdzam.
Miłego czytania!
Edge
*
Wszystko wydarzyło się w przeciągu kilku sekund. Zdążyłem jedynie
wstać z łóżka, gdy drzwi uderzyły o ścianę pokoju, hałasem budząc zapewne całą
Norę. Weasley wpadł do środka, upadając na plecy tuż przede mną. W progu stał
Potter z wyciągniętą różdżką i drżącym chorobliwie ramieniem. Wyglądał na
opętanego i oddychał ciężko, jak po długiej walce. Musiał gonić Weasleya po
schodach aż do moich drzwi.
Dopóki ich nie zobaczyłem, nie zdawałem sobie sprawy, jak ważnym
elementem tej sytuacji byli. To oni mieli przez te ostatnie lata największy
wpływ na Granger, na jej emocje, które sprawiały, że wiele razy stawiała ich
ponad sobą. Od kiedy zamieszkałem w Norze, miałem okazję obserwować ich relacje
z bliska. Mimo swojej inteligencji, nadzwyczajnego sprytu, nie potrafiła im
odmówić. Zgadzała się na wszystko, co zaproponowali, rezygnowała z bycia
autonomiczną jednostką na rzecz ich przyjaźni. Czy teraz też mogła im ulec? Być
może uchroniłoby mnie to od zaklęcia, które miało zmienić resztę mojego życia,
ale jednocześnie jej posłuszeństwo mogło doprowadzić do jej śmierci, do
przegranej. Chciałem wierzyć, że tym razem zachowa się inaczej, chociaż te
wszystkie lata naszej znajomości tego nie zapowiadały.
- Wstawaj – warknął Potter, łapiąc Rona za ramię. Spojrzał na mnie
dopiero, gdy Weasley podniósł się na nogi, klnąc pod moim adresem.
- Puść mnie, Harry. Zabiję gnoja!
Jego ramiona wyciągnęły się w histerycznym geście. Nie wiedziałem, czy
to przez nagłe przebudzenie, a może sam fakt ich wtargnięcia, ale potrafiłem
jedynie stać i czekać na rozwój sytuacji.
- Przestań, Ron – powiedział Potter, stając między nami. Jego różdżka
wciąż była wycelowana w przyjaciela, jakby jego zaufanie ograniczało się w tym
momencie do minimum.
- Czego chcesz, Weasley? – spytałem, odsuwając Pottera z drogi. To, że
stanął w mojej obronie, mogło świadczyć tylko o tym, że Weasley jest naprawdę
wytrącony z równowagi i że to, co oboje usłyszeli, miało mieć ogromny wpływ na
dalszy ciąg całej sprawy. Czy to było w stanie powstrzymać Snape’a od rzucenia
zaklęcia?
- Zabiję cię, Malfoy! Tylko jej dotknij…
Złapałem go za przód koszuli, zanim on sam zdołał mnie dosięgnąć. W
jego oczach wrzał niepowstrzymany gniew pomieszany z odradzą, która zawsze tam
tkwiła. Mogłem się domyślić, że w tym, czego najwyraźniej się dowiedział, odnalazł
tylko i wyłącznie aspekt mojej bliskości z Granger. Niczego innego się po nim
nie spodziewałem.
- O co ci chodzi? – syknąłem, przybliżając jego twarz do mojej. Drgnął
nerwowo, starając się wyszarpnąć, ale nie zamierzałem puścić.
- Snape nam powiedział – wyszeptał Potter, skupiając na sobie moją
uwagę. Spuścił wzrok i śledził zagłębienia w drewnianej podłodze, jakby
zawstydzony tematem rozmowy ze Snapem. Spróbowałem wyobrazić sobie samego
siebie na jego miejscu.
- Cholera – mruknąłem bardziej do siebie, niż do nich. Ron oddychał
przez nos, walcząc z narastającą wściekłością. Tkwił odsunięty na długość
mojego ramienia, niezdolny, by się poruszyć.
- Myślicie, że się na to pisałem? Może sam pobiegłem do Snape’a i to
zaproponowałem? – wykrztusiłem, zbyt poirytowany i zdenerwowany, by normalnie
rozmawiać. Twarz Rona stała się biała jak papier. Powoli zaczynało mnie to
śmieszyć. Choć w przeciwieństwie do Rona byłem nieuzbrojony i dopiero co
wybudzony ze snu, wciąż przewyższałem go siłą i opanowaniem.
- Po co to robisz, Malfoy? Chcesz ją zaliczyć, jak połowę czarownic ze
Slytherinu? Jeszcze jedna do kolekcji…
Jeszcze zanim skończył, rzuciłem go na podłogę. Uderzył głową o deski
i jęknął żałośnie, unosząc na mnie wściekły wzrok.
- Jeszcze jedno słowo, a własna matka cię nie pozna – powiedziałem,
pochylając się nad nim. Potter położył dłoń na moim ramieniu, odciągając mnie
lekko, zapewne sądząc, że na szarpaninie może się nie skończyć. Strąciłem jego
palce, odsuwając się pod same okno, gdzie spróbowałem ochłonąć. Po którymś kolei
głębokim oddechu moja złość zaczęła ulatywać.
Nie miałem wpływu na to, jak oni wszyscy mieli zareagować na ten obłęd.
Właściwie byłem przygotowany na ten dramatyczny konflikt, kiedykolwiek miał się
pojawić. Snape uprzedził mnie o konsekwencjach, sam zdążyłem przemyśleć je po
sto razy. Jakaś część mnie wciąż liczyła na to, że wyplączę się z tego na czas.
Z drugiej strony, kładąc się jeszcze kilka godzin wcześniej, zdawałem się
pogodzony z tym, co miało nastąpić. Chciałem zebrać w sobie wszelkie pozostałe
siły, przetrwać to z zaciśniętymi zębami i na końcu móc spojrzeć sobie w oczy.
Być może to była jedyna szansa na normalne życie po wojnie.
- Ron… - głos Granger przerwał ciszę, która zapanowała w pokoju. Stała
na progu, trzymając się kurczowo framugi. Chwilę później klęczała na podłodze
obok Weasleya, starając się podnieść jego głowę na swoje kolana. Nasze głosy
musiały ją obudzić lub, co było najbardziej prawdopodobne, w ogóle nie
zasypiała, tkwiąc w pokoju Snape’a. Pozostawało pytanie, jak wiele słyszała i
widziała, zanim zdecydowała się wejść do środka.
- Nic mu nie będzie – przyznałem, gdy uniosła na mnie wzrok. Sądziłem,
że zacznie na mnie krzyczeć, ale im dłużej na mnie patrzyła, tym jej oczy
stawały się łagodniejsze.
- Hermiona, nie rób tego – wykrztusił Ron, chwytając jej dłonie. Przez
moment myślałem, że się zgodzi, zmięknie pod jego błaganiem. Tymczasem jej
twarz przypominała kamień.
- Już zdecydowałam – oznajmiła, podnosząc się z kolan. W jej oczach
tliły się łzy, ale zdawała się je powstrzymywać. Gdyby nie one, mógłbym
stwierdzić, że czarna magia wypleniła z niej wszelkie uczucia.
- Bez tego nie będzie bezpieczna, Ron – w końcu odezwał się Potter. Jego
głos był stanowczy, pozbawiony tego histerycznego tonu. Nie sądziłem, że stanie
po tej stronie, ale nie mogłem odrzucić jego wsparcia w tej zagmatwanej
sytuacji. Być może w innych okolicznościach wyrzuciłbym ich wszystkich za
drzwi, ale ta konfrontacja i tak wróciłaby ze zwiększoną siłą.
- Bezpieczna?! Z nim? – wykrzyknął Ron, wskazując na mnie różdżką.
Zdążył podnieść się z podłogi i stał na środku pokoju, zdezorientowany, ze
wzrokiem przebiegającym ode mnie do Pottera i z powrotem.
- Severus wszystko wam powiedział. Dlaczego musisz to utrudniać? –
odezwała się Granger, łapiąc się za głowę i siadając na brzegu mojego łóżka. To
w jaki sposób wypowiedziała imię Snape’a na moment zbiło mnie z tropu.
- Nie musisz tego robić. My cię ochronimy. Prawda, Harry?
Powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem, przyglądając się bladej
twarzy Rona, który przyklęknął przed Hermioną. Jeśli jeszcze trzymał się
nadziei, był głupszy, niż zakładałem.
- Nie ochronicie mnie. To jest zbyt silne. Nie tym razem –
wykrztusiła, zrzucając jego dłonie ze swoich kolan. Przez jej twarz przeszedł
krótki spazm bólu, jakby odpychanie go raniło ją fizycznie.
- Jak możesz tak mówić? – odparł, odsuwając się od niej z niechęcią i
przerażeniem.
- Ron… - Potter spróbował po raz ostatni powstrzymać to, co
nadchodziło. Kilka słów więcej i to wszystko miało zamienić się w piekło.
- Nie uratujesz mnie, Ron – powiedziała, cedząc każde słowo przez
zaciśnięte zęby. Jej wzrok powoli przeniósł się na mnie – Zrobię to, co muszę
zrobić.
- Zostaniesz jego żoną?! Czy ty słyszysz, co mówisz? – wrzasnął, kopiąc
stojące obok krzesło. Ruchem ręki powstrzymałem Pottera od ruchu, który chciał
wykonać. Brakowało tu jeszcze bójki między nimi dwoma.
- Tu nie o to chodzi, Ron. To zaklęcie mnie ochroni. Te straszne
rzeczy ustaną – wykrztusiła, zakrywając twarz dłońmi. Potter wyminął mnie w mgnieniu
oka i usiadł obok niej na brzegu łóżka.
- Myślę, że już na ciebie pora, Weasley – odezwałem się zachrypniętym
głosem. Granger odjęła dłonie od twarzy. Nie płakała, jej oczy przepełniała
tylko czysta frustracja.
- Muszę, Ron. Proszę, zrozum… - spróbowała po raz ostatni, wyciągając
do niego rękę, zapewne licząc na to, że usiądzie obok. Potrząsnął gwałtownie
głową, jakby wzdrygając się z obrzydzeniem.
- A ty, Malfoy? Nawet się nie odezwiesz, co? Ty… - wymierzył we mnie
palcem.
- Wyjdź stąd, Weasley. Albo ci pomogę – odparłem, zbliżając się do
niego z założonymi rękoma. Gdy zatrzasnął za sobą drzwi, zapadła cisza.
Czekałem, aż Granger się rozpłacze, ale pozostała niewzruszona. Wiedziała, że
go zraniła. Wiedziała, że prawdopodobnie się do niej nie odezwie. Wiedziała, że
nie uzyska od niego wsparcia, lecz powiedziała to, co musiała powiedzieć.
- Przepraszam za tę scenę – wykrztusiła i dopiero po dłuższej chwili
zdałem sobie sprawę, że mówiła do mnie.
- Jasne.
- Dlaczego to robisz, Malfoy? – zapytał Potter, najwyraźniej nie mogąc
się powstrzymać. Spojrzałem na niego przez ramię. Wyglądał tak absurdalnie,
obejmując Granger na brzegu mojego łóżka, w moim pokoju, w środku nocy.
- A dlaczego ty wciąż tu jesteś, Potter? – odpowiedziałem pytaniem na
pytanie.
- Do jutrzejszego ranka masz jeszcze czas, by się wycofać – wtrąciła Granger,
przecierając twarz palcami, jakby chciała zetrzeć z niej całe zmęczenie.
- Sądzisz, że wycofam się, jak Weasley? Nie można mnie tak łatwo
wystraszyć…
- Wciąż nie wierzę, że to robisz – westchnęła, przypatrując mi się z
zaciekawieniem.
- Miałaś wątpliwości, gdy Snape zaproponował mnie do… tej roli? –
spytałem, starając się zepchnąć całą niezręczność tego pytania w głąb umysłu.
Nie mogłem uwierzyć, że o tym rozmawialiśmy i to po raz kolejny w tym tygodniu
bez wyzwisk i krzyków.
- To ja zaproponowałam ciebie – przyznała bez chwili wahania.
- Co? – odezwał się Potter, wyglądając na kompletnie zaskoczonego.
Wciąż dziwiłem się temu, jak niewtajemniczony był w całą tę sprawę.
- Ja to zaproponowałam. Nie zaklęcie, ale udział Malfoya. Wiedziałam,
że to nie może być żaden z was.
- Kurwa… - szepnąłem, zatrzymując się przy oknie. Jedno uderzenie we
framugę otrzeźwiło mnie bólem.
- Zostawię was – usłyszałem głos Pottera, a po chwili dźwięk
zamykanych drzwi. Nie chciałem, by nas zostawiał, ale słowa uwięzły mi w
gardle. Stałem przy parapecie, rozcierając obolałe palce i starając się
ignorować obecność Granger.
- Jesteś zły? – spytała nieśmiało po kilku minutach. Dlaczego wciąż tu
była?
- Cholera, Granger! Myślisz, że to normalne?! Że to normalne wybierać
kogoś, kogo nienawidzisz, by cię ochronił?
- Kiedy wdzierają się do mojej głowy, widzę różne rzeczy… - jej głos
zaczął się przybliżać. Stanęła obok mnie, obejmując się ramionami.
- Oni nie chcą tylko mnie, Malfoy – kontynuowała z zaciśniętym gardłem
– Którejś nocy, ten jeden raz, udało mi się postawić ścianę, zobaczyć myśli
tego mężczyzny.
- Chcą także mnie – skończyłem, wpatrując się w jej profil. Jak mogłem
być tak głupi, by jej wierzyć? Przez cały ten czas nie chciała ocalić tylko
siebie. Jej głupie gryfońskie serce po raz kolejny wybierało większe dobro.
- Przykro mi.
- Zamierzałaś mi powiedzieć? Czy Snape…
- Chciałam mieć pewność, że nie uciekniesz. Snape nie wie o niczym.
Chyba postradałby zmysły – mówiła, wpatrując się przez okno w krawędź lasu za
Norą. Chociaż dom okalały wszelkie możliwe magiczne zabezpieczenia, zapewne
wciąż myślała o tym, że może być obserwowana.
- Myślałaś, że będę próbował chronić własną skórę i ucieknę?
- Nie możesz mnie winić za takie myśli – odparła, po czym przygryzła
wargę, jakby żałując swoich słów.
- Dlaczego udawałaś? Przecież mogłem się wycofać. Zostałabyś sama -
wypowiadałem cały potok myśli, który przepływał przez moją skołataną głowę.
- Ryzykowałam. Nie chciałam, byś wiedział, że twoje życie też jest
zagrożone. Że ja jestem jakimś gwarantem…
- Teraz wiem.
- I co? Coś się zmieniło? – spytała drżącym głosem, obracając ku mnie
głowę. Westchnąłem, opierając czoło o chłodną szybę.
- Nie. Nic się nie zmieniło – odpowiedziałem, zamykając oczy. Szumiało
mi w głowie, a chłód bijący od uchylonego okna owiewał mi skronie. Dopiero
lekki dotyk na moim ramieniu sprawił, że spojrzałem w bok, gdzie wciąż stała
Granger.
- Granger, co się dzieje? – zdążyłem zapytać, zanim zaczęła osuwać się
na podłogę. W pierwszym odruchu złapałem jej ciało, które zdawało się ważyć
zbyt wiele. Jej dłoń zacisnęła się rozpaczliwie na mojej koszulce.
- Snape! – krzyknąłem, opierając jej bezwładne ciało o ścianę – Snape,
do cholery!
Tak jak się spodziewałem, czuwał nieopodal. Skoro rozmawiał z Potterem
i Weasleyem, musiał usłyszeć także to, co działo się później w moim pokoju. Najwyraźniej
stwierdził, że jego obecność nie była konieczna. Teraz potrzebowałem jednak
jego pomocy i przeciągu minuty zjawił się w pokoju.
- Kiedy się zaczęło? – spytał, nie okazując nawet śladu paniki.
- Przed chwilą – odparłem, starając się rozluźnić palce Granger, które
wciąż tkwiły zaciśnięte na moim ubraniu – Co mam robić?
- Trzeba czekać. Za każdym razem jest inaczej.
- Dlaczego inni się nie obudzili? – wykrztusiłem, napotykając wzrok
Snape’a w półmroku.
- Rzuciłem zaklęcie wyciszające na ich pokoje. Przecież wiedziałem,
jak zareaguje Ron .
Skinąłem głową, starając się głęboko oddychać i nie myśleć o tym, że
umysł Granger jest właśnie pustoszony. Gdy się poruszyła, miałem nadzieję, że to
koniec, ale po chwili z jej gardła wydobył się krzyk. Czekałem, aż ustanie, lecz
zdawał się trwać w nieskończoność. W oczach Snape’a dojrzałem czyste
przerażenie.
- Granger! – spróbowałem ją ocucić, zrobić cokolwiek, by przestała
krzyczeć. Kiedy Snape wciąż nie reagował, niczym sparaliżowany, a przeraźliwy
wrzask nie ustawał, chwyciłem mocno jej ramiona. Zaczęła dygotać, po czym
puściła moje ubranie i jak w amoku sięgnęła, by przysłonić swoje uszy, starając
się odciąć od hałasu. Unieruchomiłem jej nogi jedną ręką, drugą starając się
zablokować jej głowę.
- Snape, pomóż mi. Zaraz zrobi sobie krzywdę – zdołałem powiedzieć,
przywołując Severusa do rzeczywistości. Rzucił się na kolana, pomagając mi ją
utrzymać. Gdyby nie zegar wiszący nad łóżkiem, mógłbym przysiąc, że ten koszmar
trwał kilka godzin. Po dwudziestu minutach niemal nieustającego krzyku i
nawracających drgawek, Granger znieruchomiała, opierając głowę o moje ramię.
- Koniec – westchnął Snape, odejmując dłonie od jej ciała.
- Gdzie mam ją zanieść? – spytałem, wsuwając ramię pod jej zgięte
kolana, a drugie pod plecy. Teraz była już lżejsza, o wiele lżejsza, niż się
tego spodziewałem.
- Na górę.
wow, śmiało mogę powiedzieć, że ta część mnie mocno zaniepokoiła.. jest to dosyć dziwne bo przy czytaniu bardzo rzadko mi się to zdarza. nareszcie nastąpiła troszkę dłuższa i szczersza rozmowa pomiędzy Draco i Hermioną, mam nadzieje, że wszystko się ułoży. jestem ciekawa relacji między Snapem a Granger, szczerze jest to dla mnie nowość, coś dziwnego że nazywa go Severusem. czyżby się przyjaźnili? nigdy z takim czymś się nie spotkałam, pomijając oczywiście ich 'parowanie'. co do twojej notki przed wpisem, masz rację. bardzo się rozwinęłaś w ciągu tych lat, nie należy się ograniczać. dobrze, że spróbowałaś czegoś nowego - świetnie Ci to wychodzi :) trzymaj się cieplutko- Zu
OdpowiedzUsuńSkąd ten niepokój? Zaczyna się robić poważnie i może stąd to odczucie. O relacji Snape'a i Hermiony już niedługo będzie więcej wiadomo :)
UsuńBardzo mi się podoba. Nie czytałam minaturki o takim temacie. Sam pomysł jest fantastyczny ! Czekam na ciąg dalszy ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję. Cieszę się, że ten temat jeszcze nie jest tak powszechny, chociaż z jakimś motywem małżeństwa już się osobiście spotkałam jeśli chodzi o Dramione. Może ujęcie jest po prostu inne.
UsuńWow. Ta część jest taka... Ciężka. Nic nie dzieje się w niej bez powodu, ale to jeszcze bardziej fascynujące. Coraz bardziej wczuwam się w tą opowieść i już teraz widzę, że to bd coś genialnego, nieoczywistego. Niesamowita. Zupełnie inna niż wszystkie.
OdpowiedzUsuńNie tlumacz swoich motywów, ani samej chłodnej otoczce jaka jej towarzyszy. Jest genialna!!! Niczego w niej nie zmieniaj, pisz dalej. Uwielbiam <3
Tak, jest ciężka i trudno temu zaprzeczyć ;) Nie chciałam, by tekst wyszedł tak gęsty, ale później nie potrafiłam nic z niego wykreślić i pozostał taki.
UsuńKocham to. Z każdą kolejną częścią wciągam się coraz bardziej. Ta miniaturka jest nie tylko inna niż wszystkie ale także doskonale napisana i rozplanowana. myślałam, że już mniej więcej wiem czego się spodziewać a ty kolejny raz mnie zaskakujesz. Podoba mi się to jak budujesz napięcie. Stopniowo, każde kolejne zdanie jest niespodziewane. Po kolei dowiadujemy się kolejnych faktów. Brawo i biję pokłony przed Tobą.
OdpowiedzUsuńLa Catrina
Dzięki :) Taki surowy i rozplanowany styl zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Napięcie tutaj jest rozłożone na wiele czynników. Chyba głównie na niedomówienia i to, że nie znamy myśli Hermiony i jej działań poza czasem, gdy przebywa z Draco. Niedługo jeszcze kilka spraw wyjdzie na jaw. Ciekawe, jak to przyjmiecie :)
UsuńPo przeczytaniu prologu i pierwszego rozdziału "Ukrytych Demonów" doszłam do wniosku, że już to kiedyś czytałam, ale nie pamiętam jak się zakończyło to opowiadanie, więc przeczytam sobie raz jeszcze, a co tam ;-)
OdpowiedzUsuńCo do miniaturek - piszesz chyba najlepsze miniaturki w całej blogosferze. Serio! Każda jest niesamowita. A jeśli chodzi o tę miniaturkę to przyznam się, że już nie mogę się doczekać kolejnej części, bo ciekawość aż mnie zżera od środka.
Pozdrawiam, Cathleen.
Dziękuję za te miłe słowa :) Z pewnością nie są one najlepsze, ale to bardzo miłe. Kolejna część już niedługo.
UsuńPozdrawiam,
Edge
Czytam Bez Definicji i chciałabym Ci zameldować, że link do rozdziału 4 nie działa. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Postaram się to poprawić w najbliższym czasie.
UsuńTwoje opowiadania są świetne, nie mogę się doczekać kolejnej części. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Angie.
Dziękuję, bardzo mi to słyszeć :) Wróciłam ze szpitala kilka dni temu i czuję się dobrze. Powoli wracam do siebie.
UsuńPo każdej części, jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnej. Świetny pomysł na miniaturkę. :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Myślałam, że zniechęci Was ten pomysł, ale najwyraźniej się myliłam.
UsuńJest to chyba najlepsza miniaturka, jaką zdażyło mi się do tej pory czytać. Nie chodzi tu tylko no temat, ale również o styl pisania. Przeczytałam oba powiadamia Dramione Twojego autorstwa po 2 razy. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak piszesz, oraz tego w jaki sposób ewoluuje Twój styl. Jest niezaprzeczalnie coraz lepiej i oby tak dalej. Pozdrawiam i życzę dużo czasu na pisanie oraz weny :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Cieszę się z tych wszystkich miłych słów.
UsuńJakieś to straszne..
OdpowiedzUsuń