poniedziałek, 27 stycznia 2014

NONSENS

Dla wszystkich, którzy byli. Dla tych, którzy usłyszeli. Dla tych, którzy płakali i się uśmiechali. Dla tych, których poznałam lub nigdy nie poznam. Dla Was.

Dzisiaj odkryję wszystkie swoje sekrety.



Nie, Ty przecież mnie nigdy nie usłyszysz
Bo mój list cichszy jest od ciszy 

- Jeremi Przybora

            Nigdy jej nie kochałem. Nigdy nie zdobyłem się na to, by skłamać i jej to powiedzieć. Ona również tego nie zrobiła. Wiedziała, że nie wolno jej mnie kochać. Bo czym miałyby być dla nas te dwa słowa? Obsesyjną, powtarzalną mantrą. Nigdy się w niej nie zakochałem, nie zauroczyła mnie, nie oczarowała. Nie było wzruszającej, zapierającej dech w piersiach historii. Nie zapraszałem jej na randki, nie prawiłem jej komplementów co sekundę, nie uzewnętrzniałem się tak, jak każdy się tego spodziewa. Nie było między nami miłości, jeśli w ogóle mogę tak stwierdzić, nie wiedząc nawet, czym jest miłość. Czy ktokolwiek wie? Jesteśmy karmieni nonsensem, absurdem, którego nie wyczuwamy, bo łatwiej jest wierzyć w ideał niż w prawdę.
            Jeśli w ogóle istnieje, miłość z pewnością się kończy. Tylko w baśniach jest wieczna i to tam nazywa się ją miłością. Niewiele jest rzeczy stałych, które trwają w nieskończoność, a tak wiele razy mówimy - wieczność, na zawsze, do końca świata. Bzdura, zakrapiana tą trucizną, którą poją nas od urodzenia. Wieczne, nieskończone. Nic takiego jeszcze do mnie nie przyszło i twierdzę, że do śmierci nie przyjdzie. W ostatniej godzinie życia zjawi się jedynie ciemność. Sama śmierć, zakapturzona, gotowa, by mnie zabrać.
             Mogę przyznać się do wielu rzeczy ze względu na swój barwny życiorys. Szydziłem i szydzę. Oszukiwałem i oszukuję. Ironizowałem i ironizuję. Zabijałem i zapewne niektórych do tej pory doprowadzam na skraj śmierci, lecz nie bezpośrednio, jak to było w latach mojej młodości. Paliłem i palę - zapewne z każdym dniem coraz więcej, ale kto by to zliczył. Piłem i piję. Nienawidziłem i nienawidzę. Więc sądzę, że jesteśmy tym, czym jesteśmy i nie za cholerę nie znam powodu dlaczego tak jest. I pewnie nigdy się nie dowiem, po co stworzono mnie takim. Nie pozostaje mi nic innego, jak to zaakceptować.
            Wszystkie te tanie i słodkie filozofie wystawiły mnie któregoś dnia na ulewny deszcz. Szedłem pogrążony we własnych myślach. Nie, nie chodzi mi tutaj o ogół życia, chociaż do niego też to odrobinę się tyczy. Przemierzałem ulicę powolnym, nonszalanckim krokiem. Lało od dobrych kilku godzin, było szaro i zimno, a Merlin wie, co jeszcze szykowało to ponure popołudnie. Przyglądałem się sklepowym witrynom, paląc kolejnego papierosa i wypuszczając dym ustami. Pomyślicie prawdopodobnie o tym dobrze znanym schemacie - przystojny, zatracony mężczyzna w czarnym garniturze. Papieros, zawadiacki uśmiech, od którego miękną kolana. Ideał, który przecież nie istnieje. Łatwo oszukać otoczenie, idąc tak ulicą. Ale ja nie byłem tym kimś z ludzkich wyobrażeń. Byłem sobą i czując niezwykłe przekonanie do tego stwierdzenia, nagle się zatrzymałem. Nie, nie zobaczyłem niezwykle pięknej kobiety, nie zderzyłem się z nikim, nie postradałem zmysłów, nie straciłem pamięci. Kompletne bzdury przyszły wam pewnie do głowy. Tam po prostu była ona - Hermiona Granger.
             Stała za szybą kilka metrów dalej, a poznałem ją jedynie dzięki nieokiełznanej fryzurze, której nie zmieniła od czasów Hogwartu. Wyglądała przeciętnie, zwyczajnie - nie wyróżniała się niczym, nie przeszła niesamowitej metamorfozy. Po tych kilku latach spodziewałem się po niej czegoś więcej. Życie nauczyło mnie jednak, by lekko pobłażliwie traktować swoje własne oczekiwania. W końcu to była tylko Granger, największa kujonica Gryffindoru. Nie wiem co podkusiło mnie tamtego dnia, by ją śledzić. Zwykła ciekawość, odruch, który pozostał we mnie jeszcze z czasów szkolnych. Gdzieś głęboko liczyłem również na to, że jak po nitce do kłębka, dotrę do całej Złotej Trójcy... lub skandalu, który ubarwiłby moje szare dni.
            Kiedy w końcu wyszła ze sklepu, powoli ruszyłem za nią, nie obawiając się, że mnie rozpozna. Wydawało mi się, że jest niespokojna, czymś rozjuszona, a wręcz wyprowadzona z równowagi - jakbym powrócił do naszych sprzeczek na korytarzach. Widziałem, jak nerwowy jest jej krok. Przez moment poczułem się znowu jak osiemnastolatek, podążający za ofiarą, którą miałem zabić w cichej, ciemnej uliczce. Odpędziłem od siebie tę myśl równie szybko, jak ją do siebie dopuściłem. Nie był to czas, ani miejsce na uruchamianie śmierciożerczych instynktów. Mimo upływu lat nadal nie wytępiłem z siebie tych zabójczych korzeni. Chyba było mi z nimi dobrze, jeśli w ogóle mogę powiedzieć, że moje samopoczucie kiedykolwiek osiągnęło status dobrego.
            Wróciłem myślami do swojego śledztwa. Z każdą chwilą traciłem entuzjazm i zainteresowanie. Szybko się nudziłem, jeśli chodziło o jakiekolwiek zajęcie. Dlatego w mojej sypialni codziennie gościła inna kobieta. W pewnym momencie byłem bliski tego, by dać sobie spokój i odejść. Spacerowanie za Granger w tym okropnym deszczu nie było zbyt przyjemną perspektywą na kolejne kilka godzin. Zdawało mi się jednak, że tracę jakąś niesamowitą okazję. Szedłem więc dalej, starając się nie stracić z oczu swojej ofiary.
            Zatrzymała się przed jedną z kawiarni. Widziałem, że jej zdenerwowanie sięga granic. Wyczuwałem takie rzeczy odkąd zacząłem zabijać ludzi jako nastolatek. Miałem przeczucie - tę jedną chwilę, w której wiedziałem, że czyjeś przerażenie jest już niewyobrażalnie silne. To był najlepszy moment na szybką śmierć. Kiedy Granger zniknęła za drzwiami lokalu raz jeszcze zastanowiłem się nad tym, czy powinienem dalej za nią podążać. Moja ciekawość kłóciła się zawzięcie z rozsądkiem, którego miałem coraz mniej. Decyzja przyszła zaraz po tym, jak przez ścianę deszczu zdołałem dojrzeć sylwetkę Weasleya. Wszedł do kawiarni, przeczesując ręką mokre, rude włosy. Poznałem go od razu - nie zmienił się, podobnie jak Granger. Moje przypuszczenia się sprawdzały. Mała kujonica doprowadziła mnie do kolejnego ogniwa. Teraz brakowało tylko Pottera... lub skandalu, na który wciąż tak bardzo liczyłem.
            Szybko obmyśliłem plan. Służba Czarnemu Panu na coś się przydała. Potrafiłem działać w naprawdę nieprzewidywalnych warunkach. Naciągnąłem kaptur na głowę i przemknąłem do drzwi lokalu. Kątem oka zauważyłem, jak Weasley podchodzi do Granger i składa na jej ustach pocałunek. Sam wyglądał na zadowolonego, ale ona zrobiła się blada. Kiedy się od siebie odsunęli natychmiast spuściła wzrok. Miała coś na sumieniu, byłem tego pewien. Zdawało się, że uciekło z niej życie. Teraz nie widziałem już zdenerwowania. Pozostała tylko nicość, jakby się poddała. Uśmiechnąłem się pod nosem, zajmując stolik w kącie najbardziej oddalonym od wejścia. Cień idealnie krył mnie przed niechcianymi spojrzeniami. Szykowało się prawdziwie przedstawienie.
            -  Ronaldzie, musimy porozmawiać - głos Granger miał w sobie jedynie coś znajomego. Był słaby, o wiele bardziej smutny, niż go zapamiętałem. Przez moment obraz niezmienionej kujonicy zatrząsał się w posadach. Łatwo jest złamać schemat, gdy zna się na to sposób. Wystarczy jedynie chcieć.
            - O co chodzi, kochanie? Wszystko w porządku? - Weasley wyciągnął rękę i objął jej drobną dłoń swoimi plecami. Nawet z takiej odległości widziałem, jak zadrżała - niby z obrzydzeniem, a jednocześnie świadomością, że nie ma tyle sił, by się wyswobodzić.
            - Chodzi o... - zaczęła, mrużąc powieki, jakby dokuczał jej ból. Skupiłem się na tym, by słuchać jeszcze dokładniej każdego jej słowa.
            - O co? Powiedz mi - sięgnął do jej twarzy, ale natychmiast odsunęła głowę, krzywiąc się ledwo zauważalnie. To wtedy zobaczyłem pierścionek tkwiący na jej palcu. Weasley cofnął rękę, a ja mogłem lepiej przyjrzeć się Granger. Czyli wszystko poszło tak, jak każdy planował. Zaręczyli się. Nie zaskoczyło mnie to w sposób, jakiego się spodziewałem. Przecież znałem tę dwójkę od lat. Stąpali twardo po ziemi, wciąż myśleli o przyszłości. Każdy wiedział, że prędzej czy później zostaną małżeństwem. Kolejny nonsens. Jakby wszystko było w życiu przesądzone.
            - Ja... Ja dłużej tak nie mogę - wykrztusiła po dłuższej chwili, nagle wysuwając dłoń z jego uścisku. Zapadła cisza tak głęboka, że przez moment myślałem, że to już koniec.
            - O co ci chodzi? - spytał, marszcząc brwi i pochylając się jednocześnie w jej stronę. Przez jej ciało znów przeszedł dreszcz. Wahała się. Jej obawy powoli zwyciężały nad wolą, prawdziwymi pragnieniami. Przez moment obawiałem się, że nic z tego nie będzie - Granger podda się, a ja nie będę miał żadnej satysfakcji z tego, co się wydarzyło. Siedziałam jednak nieruchomo, starając się w żaden sposób nie dawać oznak swojej niepożądanej obecności. Właściwie byłem już pewien, co takiego będzie miało miejsce. Wystarczyło tylko poczekać, aż Granger znajdzie w sobie pokłady odwagi. Nigdy nie przypuszczałem jednak, że zrobi to w taki sposób...
            Nagle uniosła głowę, jakby do jej uszu dotarł niepokojący dźwięk. Mocniej naciągnąłem kaptur na głowę, prawie nie oddychałem. Nic jednak nie pomogło. Jej spojrzenie przeniosło się na mój ukryty w cieniu stolik. Po chwili patrzyła mi w oczy, a ja siedziałam jak sparaliżowany, zastanawiając się, jak mnie zauważyła. Widziałem jak powoli przesuwa zaręczynowy pierścionek po swoim palcu. Nie odwracała głowy, wciąż patrzyła na mnie. No dalej, Granger. Zrób to - powiedziałem w myślach, a sekundę później stało się coś, czego miałem nigdy nie zapomnieć. Posłuchała mnie. Pierścionek wylądował na stole z cichym brzękiem.
            - To koniec - usłyszałem jej głos, a chwilę później już jej nie było. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Tylko szum w głowie wskazywał na to, że jeszcze minutę wcześniej do mojego umysłu wdarła się Hermiona Granger. Słyszała moje myśli. Byłem tego pewien. Pozostawał tylko jeden fakt - nikt nie zrobił tego od lat. Sądziłem, że moja bariera jest silna, nie do złamania. A jednak. Balansowałem na granicy nonsensu i rzeczywistości. Zastanawiałem się, czy to naprawdę miało miejsce. Opuściłem lokal zaraz po tym, jak zrobił to Weasley. Nie kontrolowałem się na tyle, by świadomie wybrać kierunek. Liczyłem tylko na to, że nie wpadnę na nikogo, kto mógłby jeszcze bardziej zniszczyć mi dzień.
            Zdołałem przejść może kilkanaście metrów. Zaklęcie było nie tyle silne, co rzucone z zaskoczenia. Pociągnęło mnie w stronę bocznej ulicy, a po chwili poczułem pod plecami twardy chodnik. Zakręciło mi się w głowie, ale po chwili zdołałem wstać i sięgnąłem po własną różdżkę. Rozejrzałem się po ciemnej ulicy, pochłoniętej narastającym zmierzchem. Było zupełnie cicho, nie licząc świszczącego wiatru. Granger wyszła z cienia, a kolejne zaklęcie odbiło się od ściany kilka centymetrów nad moją głową.
            - Nie będę pytała co tu robisz. Wystarczy, że wpieprzasz się w moje życie z butami - powiedziała, używając zupełnie innego głosu, niż zaledwie kilka minut wcześniej. Wyglądała na wściekłą. Powrócił wizerunek z naszych szkolnych kłótni, podsycony dodatkowo latami, przez które nienawiść do mnie mogła tylko się wzmóc. W moim przypadku nie było inaczej.
            - Kopę lat, Granger - oderwałem się od ściany, czując pulsujący ból w plecach. Coś ciepłego płynęło cienką stróżką po mojej skórze. Krew.
            - Dlaczego to zrobiłeś, co? Sprawiło ci to radość? Myślisz, że to przez ciebie się odważyłam? Jesteś naiwny!
            - To był czysty przypadek. Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele - miałem ochotę wyrwać jej gardło. Wciąż była tą samą Granger, co dawniej. Teraz nie miałem już wątpliwości. Czas nie zmieniał niczego, chociaż ludzie tak bardzo na to liczą.
            - Widzisz mnie na ulicy i jak gdyby nigdy nic pchasz w stronę zerwania zaręczyn?
            - Szukałem małego, słodkiego skandalu. Nic więcej - nie patrzyłem jej w oczy, chociaż mówiłem prawdę.
            - I znalazłeś to, czego szukałeś?
            - Nie jestem pewien.
         - Gówno powinno cię obchodzić to, co dzieje się w moim życiu - warknęła, poprawiła płaszcz na szczupłych ramionach i odwróciła się z zamiarem odejścia.
            - Dobrze zrobiłaś.
            - Coś ty powiedział? - zacisnęła pięści i spojrzała na mnie przez ramię. Łzy czaiły się w kącikach jej oczu.
            - Podjęłaś dobrą decyzję.
            - Co ty możesz wiedzieć? Właściwie to była twoja decyzja. Usłyszałam cię, Malfoy. Manipulowałeś mną.
            - Wolałabyś zostać z nim, wyjść za niego? Przecież widziałem, z jakim obrzydzeniem na niego patrzysz - postawiłem krok w jej stronę. Zacisnęła zęby, ale nie odsunęła się nawet o centymetr.
            - To na ciebie patrzę z obrzydzeniem, Malfoy - wykrztusiła, a kilka łez popłynęło po jej policzkach - Śmierciożerca bez serca, pieprzony egoista - zaczęła wyliczać, zbliżając się do mnie powoli.
            - Szlama! - syknąłem, a po chwili uderzyła mnie w twarz. Odeszła, zanim zdołałem zareagować. Zostałem sam w ślepej uliczce. Deszcz przesiąkał przez mój płaszcz.
***
            Postanowiłem jej się oświadczyć dla czystej wygody. Małżeństwo znaczyło dla mnie tyle, co pozostałe bzdury narzucone przez otoczenie. Nigdy nie darzyłem tej kobiety żadnym ciepłym uczuciem, o pożądaniu, pasji, czy namiętności nie wspominając. Dobrze o tym wiedziała, ale trwała przy mnie, ciesząc się pozorną sławą przyszłego nazwiska, błyskiem fleszy w każdym miejscu publicznym. Uśmiechała się, gdy było trzeba, tworzyła dobre tło dla mojej czarnej gry. Zadowalała się moim chłodnym uśmiechem, głosem nie raz pełnym odrazy. Próbowała otoczyć mnie czymś czułym, dla mnie obcym. Przestała walczyć po kilku miesiącach. Zauroczenie, przywiązanie, zakochanie... To nigdy się nie wydarzyło. Żyliśmy obok siebie, ale jak gdyby oddzieleni ścianą. Ona czerpała przyjemność z nic nieznaczącego, ostrego i szybkiego seksu. Dawałem jej to, ale za dnia znów byłem oschły i niedostępny. Nie poświęcałem jej zbyt wielu myśli, ale zdawało się, że w pewien sposób jest szczęśliwa.
            Do ślubu pozostało kilka miesięcy, ostatnie tygodnie mojej wolność, którą i tak miałem zamiar zachować po całej ceremonii. Trwały ostatnie, gorączkowe przygotowania. Udział w nich był najgorszą katorgą, jaką mogłem sobie wyobrazić. Mówi się, że to najlepszy okres w życiu. Bzdury. Pamiętam, że tamtego dnia nadszedł czas na przymiarkę sukni ślubnej w nowym salonie Madame Malkin. Poszedłem tam razem z Astorią, mimo że najchętniej zalałbym się w trupa gdzieś w Dziurawym Kotle. Nie obchodziły mnie te przesądy na temat oglądania panny młodej przed ceremonią. Wiedziałem, że moje małżeństwo będzie nieudane już bez tych zabobonów.  Zaraz za progiem salonu uderzył mnie duszący zapach róż.
            - Panno Greengrass! Wszystko gotowe. Zapraszam. Narzeczony może poczekać tutaj - zza wieszaków wyłoniła się starsza kobieta z krawieckim centymetrem na szyi. Zmierzyła mnie wzrokiem w taki sposób, że miałem ochotę potraktować ją jakąś klątwą. Szybko odwróciła głowę, gdy groźnie zmrużyłem oczy. Lubiłem tę władzę, którą miałem nad ludźmi. Brała się ona z mojego stracenia, czarnej przeszłości, ale przydawała się w takich sytuacjach.
            - Dzień dobry, Madame! Kochanie, poczekaj tu na mnie - moja przyszła żona pocałowała mnie krótko w usta, a ja zmusiłem się do sztucznego uśmiechu. Hipokryzja. Tak samo uśmiechnąłem się tego ranka, gdy ubierała się zarumieniona po szybkim seksie. Wierzyła we wszystko lub udawała, że wierzy. Była naiwna. Cały świat taki był. Gdy drzwi przymierzalni się zamknęły, odetchnąłem z ulgą. Zostałem sam pośród miliona wieszaków. Ruszyłem w głąb salonu, zastanawiając się nad tym, co mnie tam przywiodło. Miałem ochotę uciec. Właściwie byłem tego bliski. I wtedy to się stało.
            Stała na niskim podeście kilka metrów ode mnie. Nie zachwyciłem się tym, jak pięknie wyglądała. Na oszołomiło mnie to, jak idealnie leżała na niej biała suknia. Nie zawiesiłem wzroku na jej odsłoniętych plecach, odcieniu skóry kontrastującym z materiałem. Gdyby nie była sobą, chciałbym posiadać jej ciało na wieczność lub chociaż raz, na kilka godzin. Straciłbym dla niej głowę, zmysły, duszę. Pragnąłbym jej o każdej porze dnia i nocy.
             Oczy mnie jednak nie myliły. To była ona. Na jej palcu tkwił ten sam pierścionek, który rzuciła na stół kilka miesięcy wcześniej. Podejrzewałem, że się zaręczy, ale nie sądziłem, że wróci do Weasleya. Ogarniała mnie coraz większa wściekłość. Nie chodziło mi o jej dobro, a raczej o zszarganie tego, co zrobiłem podczas naszego ostatniego spotkania. Chciała mi pokazać, że nie mogę nią manipulować. Zrobiła mi na złość, chciała dokuczyć, ale jakim kosztem.
            - Jednak to robisz - powiedziałem, zbliżając się do niej cicho. Odwróciła się przerażona, szukając mnie wzrokiem wśród wieszaków. Strach. Smakował satysfakcją.
            - Wynoś się, Malfoy.
            - Dlaczego? - spytałem, mierząc ją wzrokiem po raz kolejny. Tym razem dłużej i intensywniej. Nie zauważyła tego, a raczej próbowała nie zauważyć.
            - Kocham Rona - oznajmiła stanowczo, ale zbyt cicho, bym jej uwierzył.
            - Nie, nie kochasz go.
            - Nic nie wiesz! Wmanipulowałeś mnie w zerwanie zaręczyn. Słyszałam cię! Słyszałam twoje słowa.
            - Zrobiłabyś to nawet jeśli byś mnie nie słyszała - odparłem, starając się spojrzeć jej w oczy. Nic z tego. Uciekała wzrokiem, nie chcąc żadnego kontaktu.
            - Nie - natychmiast pokręciła głową.
            - Okłamujesz samą siebie.
            - Czego ode mnie chcesz?! Idź lepiej do swojej narzeczonej - warknęła, starając się mnie pozbyć.
            - Skąd wiesz o Greengrass?
            - Czytam gazety, Malfoy.
            - Odwołaj ślub - spróbowałem raz jeszcze, tym razem dopadając ją w rozkojarzeniu.
            - Mam cię posłuchać, co? Jesteś dla mnie obcy. Chcesz zniszczyć mi życie. Zawsze chciałeś tylko tego. Zniszczyć szlamę Granger - zeszła z podestu i ruszyła w moją stronę. Wyglądała na wściekłą - tak samo, jak wtedy, w ślepej uliczce kilka miesięcy wcześniej.
            - Tu nie chodzi o ciebie, Granger. Chodzi o mnie.
            - Zawsze chodzi tylko o ciebie - prychnęła, wbijając mi palce w pierś.
            - Wmawiasz sobie jakieś bzdury! Nie chcesz za niego wychodzić. Widziałem cię tamtego dnia, szedłem za tobą ulicą. Chciałaś zerwać te zaręczyny.
            - Zamknij się! - uniosła rękę, ale tym razem złapałem ją tuż przed swoją twarzą.
            - Zastanów się, Granger. Naprawdę tego nie chcesz.
            - Puszczaj! - szarpała się, ale bezskutecznie. Mocno trzymałem jej nadgarstek.
            - Udowodnię ci, że mam rację  - przyciągnąłem ją lekko do siebie. Stała na wyciągnięcie ręki.
            - Nic mi nie udowodnisz - szepnęła, ale przestała się wyrywać.
            - Przypomnij sobie jak on cię dotyka - zacząłem, powoli sunąc dłonią w górę jej ramienia - Robi to delikatnie? Drżysz pod jego palcami tak jak teraz pod moimi?
            - Przestań.
            - Odpowiedz mi, Granger - kontynuowałem, sunąc palcami wzdłuż jej obojczyka - Czy pragnie twojego ciała zawsze i wszędzie? Robi to z tobą długo i powoli?
            - Nie - wykrztusiła, a ja odsunąłem rękę. Spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Była wręcz nieludzko blada. Jedynie miejsca, których dotykałem były ogniście czerwone. Świat jest obłudny. Dotyk obcego, znienawidzonego człowieka może wzbudzić więcej emocji niż czuły dotyk ukochanego. Nikt się do tego nie przyznaje. Zdradza nas własne ciało. Granger drżała już w momencie, w którym zatrzymałem jej dłoń przed uderzeniem. Oddaliłem się, słysząc nawołujący  mnie z przymierzalni głos. Nie odwróciłem się ani na chwilę, ale wiedziałem, że na mnie patrzy.
***
            W dniu jej ślubu padał śnieg. Było niemiłosiernie zimno i nieprzyjemnie. Pewnie wyobrażaliście sobie piękny, zimowy krajobraz, niepowtarzalny nastrój. Nic z tych rzeczy. Londyn był wtedy najbardziej brzydkim miejscem na całej ziemi. Ceremonia miała odbyć się wieczorem, ale ja zjawiłem się pod kaplicą kilka godzin wcześniej. Nie pamiętam już jak udało mi się wtargnąć do środka, ani jak odnalazłem pokój, w którym przygotowywano pannę młodą do ślubu. Wiem tylko, że nie obyło się bez kilku zaklęć, dzięki którym pozbyłem się druhen.
            Cicho zamknąłem za sobą drzwi, jednocześnie rzucając na pomieszczenie zaklęcie wyciszające i silną blokadę na zamek. Granger stała oparta o parapet przy otwartym oknie, mimo tak wielkiego mrozu. Materiał jej białej sukni unosił się na wietrze. Podszedłem powoli, ale wiedziałem, że mnie usłyszała. Drgnęła prawie niezauważalnie. Położyłem dłoń na jej karku, zaczynając wodzić palcami po jej skórze. Spodziewała się mnie? Nie miałem pojęcia. Nie powiedziałem jej, co takiego przysiągłem samemu sobie ostatnim razem. Nie przyznałem się do tego, że za wszelką cenę będę próbował postawić na swoim.
            - Przyszedłeś - powiedziała, wciąż nie unosząc głowy i pozwalając mi się dotykać. Drżała jeszcze mocniej niż ostatnio, jej oddech przyspieszał.
            - Przyszedłem.
            - Dlaczego? - spytała, nagle się odwracając. Jej usta zaciskały się nerwowo, objęła się ramionami.
            - Nie dopuszczę do tego ślubu.
            - Przestań - pokręciła głową, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy.
            - Nie mogę.
            - Chcesz odpokutować swoje winy, wyciągając mnie z tego bagna? - zakpiła, patrząc na mnie z nienawiścią.
            - Dla mnie jest za późno na pokutę.
            - Zawrzyjmy układ. Niech każdy zajmie się swoim życiem, co? Tak będzie najlepiej.
            - Nie, nie pozwolę ci na ten ślub.
            - To nie ty tu decydujesz - warknęła, ścierając samotną łzę z policzka.
            - Przestań robić mi na złość! Zapomnij o tym, co usłyszałaś w tamtej kawiarni. Zapomnij o tym, że cię na cokolwiek namawiałem. Zdecyduj sama.
            - Po co to robisz? - odsunęła się gwałtownie, a moja dłoń zawisła w powietrzu. Na moment zapadła cisza.
            - Wiem jak to jest być w toksycznym małżeństwie.
          - Błagam, oszczędź sobie tego - odwróciła się do mnie plecami. Poczułem ogarniającą mnie złość, wzbierającą jak fala w całym ciele. Znalazłem się przy Granger w sekundę później. Położyłem dłonie na jej biodrach.
<Scena +18. Osoby niepełnoletnie czytają na własną odpowiedzialność>
            - Pokażę ci, że to wszystko jest jednym wielkim kłamstwem. Twój związek, ślub, miłość. Świat. To jeden wielki nonsens - zacząłem sunąć dłońmi w dół jej bioder. Materiał sukni prześlizgiwał się między moimi palcami. Zbliżyłem się o krok. Nie zaprotestowała, gdy dotknąłem jej ud. Oplotłem ją w talii jedną ręką. Jej ciało napięło się pod moim pewnym, łaknącym dotykiem.
           - Malfoy - szepnęła, układając swoje palce na moich. Jej głos był zachrypnięty, niemal nieprzytomny. Mógłbym pomyśleć, że protestowała, ale po chwili jej dłoń mocno, desperacko przycisnęła moją.
            - Cicho... - odparłem, zakładając jej włosy na jedno ramię. Gwałtownie przyciągnąłem ją do siebie, niwelując dzielące nas centymetry do zerowej odległości. Przylegała do mnie ściśle całym ciałem. Powoli sięgnąłem do zapięcia sukni. Zamek ustąpił po kilku szarpnięciach, odsłaniając nieskazitelną, oliwkową skórę. Złożyłem pocałunek na jej karku, czując jak jej mięśnie się rozluźniają. Westchnęła, gdy moja dłoń wsunęła się za suknię i dotknąłem jej nagiego uda. Kontakt z jej ciałem był czymś elektryzującym. Po chwili mój język przesunął się po jej szyi. Przygryzła wargę, nagle się do mnie odwracając. Jednym szarpnięciem zerwała krawat z mojej szyi. Marynarka wylądowała w kącie kilka sekund później. Złączyłem nasze usta, wplatając palce w jej włosy. Jęknęła cicho, rozchylając wargi i pozwalając mi pogłębić pocałunek. Kręciło mi się w głowie, ale trzymałem ją mocno, czując jak jej biodra napierają na moje. Ściągnąłem z niej górę sukni, a jej udało się pozbyć zawadzającej spódnicy. Nie przerywaliśmy pocałunku, który stawał się coraz bardziej zachłanny i namiętny. Usłyszałem dźwięk drącego się materiału. Dłonie Granger zaczęły sunąć po mojej klatce piersiowej. Uniosłem ją lekko, po czym oplotła mnie nogami. Ciepło jej ciała było wręcz oszałamiające. Otarła się o mnie specjalnie, wyginając plecy w łuk podczas pocałunku.
            Opadliśmy na dywan, pozwalając sobie zaczerpnąć powietrza. Zacząłem schodzić pocałunkami po jej szyi. Jęknęła, gdy wsunąłem rękę między jej uda. Pieściłem ich wewnętrzną część, jednocześnie zmierzając w stronę jej piersi. Kiedy natrafiłem na krawędź stanika pomogłem sobie lekko językiem. Jej sutek wsunął się między moje wargi.
            - Ahh! - jej dłoń wsunęła się w moje włosy, jakby chciała zatrzymać mnie przy sobie jak najdłużej. Objęła mnie jedną nogą, drugą wciąż pozwalając mi gładzić. Ssałem jej pierś, drugą drażniąc palcami. Jej jęki stawały się coraz głośniejsze, a jej noga zaciskała się coraz mocniej wokół mojego biodra. Przesunąłem dłoń z jej uda na plecy, pozbywając się wreszcie biustonosza. Odnalazłem jej spragnione usta i stłumiłem jej jęk. Sięgnęła do moich spodni, szarpiąc za pasek. Odsunąłem się od niej niechętnie, po czym pozbyłem się zbędnej odzieży. Powróciłem do jej rozgrzanego ciała, sunąc językiem od jej podbrzusza po samą szyję. Jej palce zaciskały się na moich barkach z każdą chwilą coraz mocniej.
          - Malfoy... - wykrztusiła, gdy zacząłem ponownie drażnić jej uda. Tym razem jeszcze bliżej koronkowych fig.
            - Jeszcze nie, Granger - odparłem, przesuwając palcem kilka centymetrów od jej kobiecości. Objęła mnie za szyję, po chwili łącząc nasze usta. Całowała mnie powoli, jak gdyby bez pośpiechu, ale tak namiętnie, że natychmiast zapragnąłem znaleźć się jeszcze bliżej niej. Robiła to specjalnie, ale mi nigdzie się nie spieszyło. Uniosłem się na łokciach, a po chwili usiadłem, ciągnąc ją za sobą. Siedziała na moich kolanach, patrząc mi w oczy. Przesunąłem dłonią po jej kręgosłupie. Odchyliła głowę w tył, dając mi dostęp do swoich piersi. Całowałem je i pieściłem, czując, jak napięcie rośnie w Granger z każdą sekundą. Kiedy przesunąłem palcami po jej osłoniętej figami kobiecości, krzyknęła, wbijając paznokcie w moje plecy. Syknąłem cicho, nadal zajmując się je piersiami. Jęczała jeszcze przez chwilę, jej oddech był szybki i nierówny. Kilka razy powtórzyła moje imię. Złączyłem nasze usta, powracając do pozycji leżącej. Wiedziałem, że długo nie wytrzymam. Pozbyłem się jej fig, podczas gdy ona odzyskiwała normalny oddech po orgazmie. Nie zdążyła odpocząć, a już doprowadzałem ją do szału, gładząc jej napięte do granic możliwości podbrzusze.
            - Zróbmy to - szepnęła mi do ucha, przygryzając jego krawędź. Pocałowałem ją długo i głębiej niż kiedykolwiek wcześniej. Ułożyłem się między jej udami, odsuwając się jednocześnie od jej ust. Spojrzała mi w oczy. Na moment przestaliśmy się poruszać. Zapadła cisza, przerywana jedynie naszymi szybkimi oddechami. Wszedłem w nią powoli, bez pośpiechu. Zachęcająco uniosła biodra, biorąc mnie nieco głębiej w siebie. Spazmatycznie nabrała powietrza.
            - Ahh! Malfoy! - wykrzyknęła, ale wiedziałem, że mnie nie pospiesza. Przylgnęła do mnie nieco bardziej. Jej piersi ocierały się o moją klatkę piersiową. Zacząłem poruszać się w niej delikatnie. Szeptała mi do ucha słowa przyzwolenia, przerywane pojękiwaniem. Mocniej rozchyliłem jej nogi, wchodząc jeszcze głębiej. Poruszałem się rytmicznie, ale mocno. Granger objęła mnie za biodra. Wszedłem w nią do samej nasady. Krzyczała z rozkoszy, a nasze ruchy współgrały ze sobą. W tamtym momencie byliśmy jednością. Doszliśmy na sam kraniec jednocześnie. Razem. Jej ciało drżało w moich ramionach.
            - Zostań. Jeszcze na chwilę - zdołała wykrztusić wprost do mojego ucha. Ułożyłem się obok niej, wciąż lekko poruszając biodrami. Położyła głowę w zagłębieniu mojego barku. Całowała moją szyję, wodziła palcami po moich plecach i pojękiwała cicho, gdy mocniej się w niej poruszałem. Mimo niedawnego spełnienia wciąż była ciasna i wilgotna. Jej piersi ocierały się o moją klatkę piersiową przy każdym jej oddechu. Zdawało się, że jesteśmy jednym ciałem. Leżeliśmy spleceni ze sobą przez następne kilkanaście minut. Czułem bicie jej serca, mieszające się z moim. Mimo tego, że okno wciąż było otwarte, nam było gorąco. Odsunąłem się od niej niemal z namacalnym bólem. Wstałem z dywanu, zbierając swoje rzeczy, a raczej to, co z nich zostało. W milczeniu rzucałem zaklęcie na porwaną koszulę, którą po chwili włożyłem. Obserwowała mnie, leżąc na boku. Jej nagie ciało wciąż mnie podniecało, mimo że przed chwilą je posiadłem. Wiedziałem jednak, że to był ten jeden, jedyny raz. Pochyliłem się nad nią. Pocałowała mnie długo i desperacko, chwytając za szyję i wplatając palce w moje włosy. Puściła dopiero wtedy, gdy lekko przygryzłem jej wargę. Wyszedłem, zdając sobie sprawę, że to była jedna z najlepszych godzin w moim życiu.
<Koniec sceny +18>
***
            Straciła dziecko na rok po swoim ślubie. Tak, wzięła ślub z Weasleyem. Myśleliście, że ją zdobyłem. Nie, od tamtego upojnego popołudnia nie zobaczyłem jej ani razu, nie licząc zdjęć w gazetach. Wiedziałem jedno. To było dziecko Weasleya. Powiadomiła mnie o tym przez list - krótki, nakreślony drżącą ręką. Uwierzyłem jej, a widok jej twarzy w Proroku Codziennym jeszcze mocniej mnie w tym upewnił. Wychodziła z Munga, a wokół niej tłoczyli się reporterzy. Nie płakała, jej twarz wyrażała pustkę. Nie było przy niej męża. Pozew rozwodowy złożyła kilka miesięcy później. Ktoś w magicznym urzędzie zrobił zdjęcie papierów, by przekazać je prasie. Podpis był czytelny, zdecydowany. Hermiona Granger powróciła do życia.
***
            Dzwonek do drzwi odezwał się w środku nocy. Wstałem, zbierając wszystkie siły, które zdążyłem nagromadzić przez kilka godzin snu. W korytarzu było tak ciemno, że musiałem iść, sunąc dłońmi po ścianach. Dotarłem do drzwi i otworzyłem je bez większego zastanowienia. Stała w progu - przemoczona do suchej nitki, blada i drżąca. Jej dłoń zawisła nad dzwonkiem. Nie byłem w stanie wykrztusić słowa. Patrzyłem na nią, wciąż nie ruszając się z miejsca. Nagle się odwróciła, chcąc odejść.
            - Zaczekaj - złapałem ją za nadgarstek. Odwróciła głowę, patrząc na nasze splecione dłonie.
            - Nie powinnam przychodzić.
            - Wejdź - odparłem, wciąż jej nie puszczając. Zawahała się, mocno zaciskając powieki. Po chwili zamknąłem za nią drzwi.
            - Ale...twoja żona. Ja... - zaczęła, wyplątując rękę z mojego uścisku.
            - Nie jesteśmy już małżeństwem, Granger.
            - Ja i Ron...
            - Tak, wiem.
            - Mogę przesiedzieć u ciebie tę noc? - spytała nieśmiało, a jej głos lekko zadrżał.
            - Napijesz się czegoś? - odparłem, pomagając jej ściągnąć przemoczony płaszcz. Starałem się jak mogłem, by nie dotknąć jej ciała.
            - Jeśli masz coś naprawdę mocnego.
            - Najpierw dam ci coś suchego do przebrania - zaprowadziłem ją do swojego pokoju. Rozglądała się niepewnie, obejmując się ramionami. Wciąż nie wierzyłem w to, że tam stoi. Nawet docierający do mnie zapach jej perfum nie był w stanie mnie o tym zapewnić. Podałem jej ubrania i wyszedłem bez słowa. Nie byłem pewien reakcji swojego ciała na jej obecność. Wolałem trzymać się z dala. W salonie przygotowałem alkohol i usiadłem w fotelu. Weszła kilka minut później. Miała na sobie mój t-shirt i wyciągnięty, szary dres, który ciągnął się po ziemi. Stała w progu, dopóki nie uniosłem głowy.
            - Dziękuję. Nie powinnam tego od ciebie oczekiwać - powiedziała, spuszczając wzrok.
            - Nie zadręczaj się. To tylko ubranie - odparłem, starając się rozładować atmosferę. Uśmiechnęła się ledwo zauważalnie.
            - Odebrałeś mój list?
            - To prawda? To było dziecko Weasleya?
            - Tak - spojrzała mi w oczy. Nie kłamała. Nie zamierzałem pytać o nic więcej.
            - Napij się - podałem jej szklankę Ognistej i usiadłem na kanapie, wskazując jej miejsce obok siebie.
            - Nie kochałam go, Malfoy - szepnęła, wpatrując się w bursztynowy trunek. Powoli wyjąłem jej szkło z ręki, wcześniej rozluźniając zaciśnięte palce. Odwróciła głowę, a kiedy to zrobiła, byłem tuż przy niej.
            - Wiem. Zawsze wiedziałem.
            - Powinieneś być na mnie zły.
            - Nie jestem - złączyłem nasze usta po raz pierwszy od półtora roku. Rozchyliła wargi niemal natychmiast, nie wahając się nawet przez moment. Posadziłem ją sobie na kolanach, powoli zanurzyłem palce w jej włosach. Odwzajemniała pocałunek z pasją i zaangażowaniem. Wsunąłem rękę pod jej koszulkę i przesunąłem dłonią po jej plecach. Kiedy odnalazłem jej piersi, jęknęła cicho i własnymi palcami przycisnęła moją rękę jeszcze mocniej. Po chwili t-shirt wylądował na podłodze tuż obok mojej koszuli. Podniosłem się z kanapy, trzymając Granger za uda. Zaniosłem ją do sypialni, wciąż nie przerywając pocałunku. Tamta noc nie trwała do świtu. Tamta noc nie miała końca.
            Kiedy obudziłem się następnego dnia, jej już nie było. Zniknęła, pozostawiając po sobie tylko niedopity alkohol i ubranie złożone na oparciu krzesła. Potrafiłem wtedy tylko zakląć. Przeleżałem w łóżku następne godziny. A jej wciąż nie było.
            Wróciła miesiąc później. Powitałem ją tak samo, jak przedtem. Tym razem wziąłem ją jednak już w korytarzu. Oparłem ją o ścianę, całowałem zachłannie, wręcz bezczelnie. Niecierpliwie pieściłem jej ciało przez warstwy ubrań. Jęczała w moje usta i krzyczała, gdy doprowadzałem ją do kolejnych orgazmów. Nie pozwoliliśmy sobie na nawet moment odpoczynku. Łaknęliśmy siebie tak mocno, że nie zwracaliśmy uwagi na nic. Do krwi drapała moje plecy, a ja pozostawiałem swoimi ustami sine ślady na jej ciele. Po tamtej nocy obudziła się tuż obok mnie.
***
            Ostry ton mojego głosu nie mógł wzbudzać w niej żadnych pozytywnych emocji. W końcu byłem oschły, wręcz boleśnie emanowałem chłodem. Pożądania nie rozpalało się w ten sposób. Zło nigdy nie ciągnęło za sobą dobra. Wydaje mi się, że przyciągałem ją z innego powodu, którego do końca nie byłem w stanie poznać. Może potrzebowała odmiany, czegoś mniej monotonnego niż bycie niegasnącym ideałem. Brałem też pod uwagę to, że po wojnie coś zmieniło się w jej poszarpanej psychice. Nie mogła być nieskazitelna, skoro na moment dała się usidlić przez kogoś takiego jak ja. Nigdy nie przyznałem się do swoich przypuszczeń. Wolałem, by nie wiedziała, jak wielkie mam wątpliwości, co do motywacji jej działań.
            - Nigdy nie będziesz mnie kochał - powiedziała którejś nocy, gdy chowałem twarz w jej włosach.
            - Nigdy - odparłem wtedy, a ona uśmiechnęła się lekko, niemal czule, przesuwając dłonią po moim policzku.
            - To ma sens - szepnęła, wpatrując się w moje tęczówki.
            - Tak, to jedyna rzecz, która ma sens - potwierdziłem, po czym przewróciłem ją na plecy i namiętnie pocałowałem.
***
                        Mówi się, że życie ma zarówno wady, jak i zalety. Kolejny nonsens, który przyjmujemy bez zastanowienia. Życie nie ma stron. Życie jest życiem - dobrym bądź złym. I właściwie nie od nas zależy jaką egzystencję mamy. Czynników zewnętrznych jest więcej, niż ktokolwiek może zliczyć. Sami decydujemy o mniejszych fragmentach, co niekoniecznie równa się kontroli. Któregoś dnia życie i tak zmiażdży nas i wypluje, nawet jeśli twierdzimy, że nas to nie dotyczy. Większość spraw spychamy na margines właśnie w ten sposób. Uważamy się za panów swojego losu - ideały bez granic. Bzdurne wyobrażenia mamy o sobie. Ja oczywiście także je mam, ale walka z nimi stanowi część każdego mojego dnia. To pokonywanie samego siebie daje chorą satysfakcję.
            W moim mieszkaniu poukrywane były jej rzeczy. Nie wyrzucałem ich, chociaż trafiał mnie szlag, gdy je widziałem. Czułem wtedy, że za bardzo się przywiązuję. Nie tyle do stanu rzeczy, jak do samego faktu jej obecności. Nie raz pytała mnie o to, czy zgadzam się na to, by zostawała w mieszkaniu. Powinienem odmawiać, ale za każdym razem robiłem odwrotnie. Na przekór sobie robiłem wtedy wiele rzeczy. Nigdy jednak nie żałowałem, bo nie było czego. Gdybym zabił, mógłbym się kajać, szukać sobie kary. Ale nigdy nie miałem ochoty pozbawić jej życia. Gdybym mógł, dałbym jej nieśmiertelność. Bo mówi się, że oddałoby się życie. A ja chciałbym dać więcej, chociażby po to, by nie być takim, jakimi są wszyscy. Słowa, słowa, słowa. Tylko na tyle nas stać. A ja potrafiłem nie odezwać się do niej przez kilka godzin. Byle tylko słyszeć jej oddech lub bicie serca. Nie przeszkadzało jej to. Musiała być cierpliwa niezależnie od sytuacji. Bywały jednak dni, gdy nie wytrzymywała. Trzaskała drzwiami, krzyczała lub płakała. Nie powstrzymywałem jej. Miała prawo do okazywania tych emocji. Pozwalałem jej na to. 
            - Wszystko w porządku? - wyszedłem na korytarz, słysząc jak drzwi zatrzaskują się za nią z hukiem.
            - Nie.
            - Coś się stało? - spytałem, przyglądając się jej uważnie. Była blada, drżały jej dłonie, na policzkach widniały ślady łez.
            - Powstrzymaj mnie, zanim zrobię głupstwo i od ciebie odejdę - odparła, łapiąc mnie za nadgarstki. W jej oczach zauważyłem ból.
            - Jak?
            - Po prostu coś zrób.
            - Granger... - westchnąłem, przyciągając ją do siebie i opierając jej czoło o swoje.
            - Malfoy, cholera jasna! - zaczęła okładać mnie pięściami, po jej policzkach popłynęły świeże łzy.
            - Cicho. Uspokój się - gładziłem jej włosy, dopóki nie przestała się wyrywać i krzyczeć.
            - Nie chcę odchodzić.
            - Nie musisz.
***
Zazdroszczę ci.
W każdej chwili 
możesz odejść ode mnie. 


A ja od siebie 
Nie mogę.

-Anna Świrszczyńska

            Dwa. Cztery. Pięć. Nie pamiętałem ile razy żegnała się ze mną i wracała. Nie byłem w stanie zliczyć godzin, które spędzałem, czekając na nią w salonie. Robiłem to wbrew sobie, mimo że za każdym razem obiecywałem sobie, że to już koniec. Wysłuchiwałem jej krzyków, ignorowałem trzaskanie drzwiami i tłukące się naczynia. Znosiłem jej wyrzuty, narzekania, historie o niezadowolonych przyjaciołach. Ale sama była sobie winna. Zostawiała bliskich po to, by spędzać ze mną upojone noce i jeszcze gorętsze dni. Dobrze wiedziała, że mam rację. Nigdy jej nie zatrzymywałem. Odchodziła, gdy tylko miała na to ochotę. Znikała, pojawiała się następnego dnia lub następnego miesiąca. Potrafiła wykrzyczeć mi w twarz, że żałuje. Ale wracała. Zawsze.
            Mogła wypłakać się na moim ramieniu, jakbym był kimś innym. Bo wtedy nie byłem Malfoyem. Byłem. Tak po prostu, by patrzeć na jej łzy, których nie ścierałem. Oddałbym duszę, by móc tak przy niej siedzieć i patrzeć. I myślę, że w pewnym sensie oddałem siebie.
***
            Co z teraźniejszością? Właściwie z każdej perspektywy wygląda inaczej. Kiedy skończycie czytać tę historię, spójrzcie w niebo, gdzieś w przestrzeń. Odetchnijcie, zamknijcie oczy. Mam nadzieję, że niezależnie od tego, gdzie jesteście i co robicie, poczujecie to samo. Otwarty umysł. I dopiero wtedy możecie dowiedzieć się, jak to wszystko się skończyło... lub nie.
            - Nigdy nie będziesz mnie kochał? - szepnęła po latach.
            - Nigdy.
            - Nonsens.
            - Może i tak.
           
KONIEC
"I przysięgam, w tamtej chwili byliśmy nieskończonością."
Over the edge, over again.

107 komentarzy:

  1. Płaczę.
    Nie, łzy nie płyną mi po policzkach.
    Płyną w mojej duszy.
    Nie wiem, czy to przez miniaturkę, czy przez to, że odchodzisz.
    Dziękuję Ci za uśmiechy, łzy i emocje.
    Dziękuję, że tu byłaś.
    Dziękuję, że pisałaś i pokazałaś mi zupełnie inną, cudowną formę pisania.
    Dziękuję Ci za to, że mogłam czytać Twoją twórczość.
    Dziękuję Ci za dreszcze, które przechodzą mnie własnie teraz.
    Dziękuję za to, że jesteś Edge.
    Nie komentowałam nigdy wcześniej, jestem Ci to winna. Tym jednym komentarzem pragnę nadrobić całą moją nieobecność. Chcę Ci przekazać, co czuję, spoglądając na ostatnie zdania, napisane na tym blogu, ale nie potrafię, bo czuję zbyt dużo.
    Chcę napisać coś jeszcze, nie chcę rozstać się z tym blogiem, ale nie ma już nic do dodania. Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
    W tle leci smutna piosenka, płaczę, po prostu płaczę.
    I wiele chciałabym Ci życzyć... Zdrowia, miłości, nadziei. Pocieszenia. Wiary. Ja wierzę, że będziesz szczęśliwa.
    Ale też nie wierzę, że to robię.
    Dziękuję za każdą minutę, którą tu spędziłam i...
    Dla mnie to już naprawdę koniec. Właśnie teraz, z postawieniem ostatniej kropki, której postawić nie potrafię.
    Over the edge...
    Dziękuję.
    Lumossy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płakałam przez wszystkie godziny pisania tej miniaturki. Nie wiem dokładnie z jakiego powodu. Zbyt dużo w niej nie samej, bym mogła odpowiedzieć sobie na to pytanie. Cieszę się, że przez ten niemal rok byliście tu ze mną. Mogę Wam tylko podziękować. Nic więcej. Dziękuję.
      Ostatnie zdanie na tym blogu jest dla mnie bardzo ważne. Na sam kraniec, jeszcze dalej. Tak. To ja. Edge.
      Mam nadzieję, że jeszcze wiele razy tu powrócisz, może zechcesz skomentować posty, które pojawiły się już wcześniej.
      Wciąż gdzieś tu będę. Duchem, sercem. Będę czytać Wasze komentarze, ale nie będzie mnie tutaj...słowem.
      Na sam kraniec... I jeszcze dalej - pamiętajcie!

      Usuń
  2. jakie ślliczne takie bezsensowne :( normalnie płacze to takie wzruszające nie wiem co pisać.
    Szkoda że odchodzisz mam nadzieję że wrócisz jeszcze kiedyś będę tęskniła.
    Choć nie komentowałam wszystkich rozdziałów bo nie zawsze był czas za to przepraszam ale wszystko przeczytałam i to czasami nie raz :) więc pozdrawiam i całuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezsensowne? Jeśli nie widzicie w tym sensu, przeczytajcie raz jeszcze. Zakończenie możecie znaleźć sobie sami. O to tu chodzi. ,,Mój list cichszy jest od ciszy" - wsłuchajcie się w to, wczytajcie się. Znajdziecie coś. Cieszę się, że miniaturka doprowadziła do płaczu. Ja też wylałam przez nią łzy - nie tylko dlatego, że jej połowę musiałam odtwarzać po utracie z pendriva :P

      Usuń
    2. Ja chyba wiem, o co chodzi, ale nadal pozostaje ta niepewność, że to może jednak nie to? Byłoby wyśmienicie, gdybyś mnie oświeciła, ale wiem (przypuszczam), że raczej tego nie zrobisz, a szkoda, bo naprawdę mnie to nurtuje. Piękna miniaturka, piękna historia. Nadal mam łzy w oczach - jestem strasznie wrażliwa, co jeszcze bardziej potęguje mój płacz.
      Przepraszam, że komentarz tak pod czyimś, ale chciałam pociągnąć wątek Twojej wypowiedzi. Może jednak powiesz coś więcej o tej historii? ;) W komentarzach chyba nie zaszkodzi, tym co nie przeczytali jeszcze postu.

      Pozdrawiam,
      pełna nadziei Ronnie :)

      Usuń
    3. I ja naprawdę niedowierzam, że to już koniec.

      Usuń
    4. Zakończenia nie podam, bo tak naprawdę go nie ma. Każdy może dopowiedzieć to sobie sam :) Wiem, jestem okrutna. Ale właśnie o to chodzi. Powtórzę się -,,Mój list cichszy jest od ciszy". I każdy może usłyszeć coś innego.

      Usuń
    5. Nie wiem jak to wytłumaczyć bo Ja mam dziwny tok myślenia ale chodzi o to że bezsensowne sensowne no nie wiem jakoś tak mi się skojarzyło i wgl. miniaturka jest zajebista i taka inna bo nie ma takiej wielkiej miłości jak we wszystkich ale wiecie taka inna w dobrym sensie :) a co do zakończenia Ja se dokończyłam hehe w głowie a co do cytatu jest piękny skąd bierzesz takie cytaty ? bo są świetne a co do wytłumaczenia też mam trochę dziwny tok rozumiem to jak ze choć się pisze to i tak nie jest to co się ma w głowie haha nie no mam głupie tłumaczenia do wszystkiego więc nie przejmuj się. A miniaturka i Twoje opowiadania są i będą zajebiste ❤

      Usuń
    6. Chciałam, by ta miniaturka była zupełnie inna niż wszystkie. Nie chciałam tej wielkiej, słodkiej miłości. Nienawidzę jej. Nienawidzę tego, jak Dramione gnije pod tym cukrem i staje się kompletną pustką.
      Cytaty? Z różnych źródeł, ale najczęściej są to cytaty moich ulubionych poetów/ autorów. Cytat na końcu posta - ,, Byliśmy nieskończonością" pochodzi z książki ,,Charlie" Chbosky'ego.

      Usuń
    7. też tak szukam cytatów :) i dobrze ze nie jest taka słodka bo to się robi dziwne takie słodka miłość no ale cóż co kto lubi :D

      Usuń
  3. Miniaturka po prostu wspaniała! Płakałam przez całą! Szkoda, że to już ostatnia :(
    Ale naprawdę lepszego zakończenia sobie nie wyobrażam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Cieszę się, że nie zawiodłam.

      Usuń
  4. Hej.:)
    Miniaturka jest wspaniała. Płakałam przy niektórych fragmentach, ale tak chyba miało być.
    Jeszcze nigdy nie widziałam tak szczerych uczuć w żadnym z opowiadań.. Jest wyjątkowa, naprawdę.

    Więc to już pożegnanie. Już nie będziesz pisała Dramione? Żegnasz się z tym światem?
    Nie wiem, co mam ci powiedzieć/napisać. Nienawidzę pożegnań, a sama niedawno pożegnałam się ze swoim blogiem.
    Dziękuję ci za czas, jaki poświęciłaś temu blogowi. Za każdą minutę, jaką spędziłaś nad szlifowaniem opowiadań i miniaturek. Dziękuję za wszystkie emocje, jakie sama odczuwałaś podczas pisania, czytania komentarzy, ale także dziękuję ci za uczucia, które wzbudzałaś we mnie każdym zdaniem, każdym słowem.
    Jesteś utalentowaną, młodą osobą. Życzę ci szczęścia zarówno w życiu prywatnym, jak też i szkolnym. Rozwijaj dalej swój talent pisarski. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś o tobie usłyszę.
    Nie byłam wierną czytelniczką, jednak wiedz, że wszystko co tu napisałam, choć trochę nieskładne, jest pisane prosto z serca.
    Pozdrawiam ciepło,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja płakałam przy prawie każdym fragmencie :P Tak miało być. Chciałam Was trochę złamać. Pokazać, że Dramione nie jest tym, co każdy opisuje.

      Pożegnanie? Tak. W pewnym sensie. To ostatni post. Nie napiszę więcej Dramione. Żegnam się z blogosferą. Jeśli wrócę, to pod inną postacią, ukryta, tajemnicza, ale na pewno nie z Dramione. Też nienawidzę pożegnań, dlatego ograniczyłam to do minimum.
      Dziękuję, że byłaś przez ten cały czas. Pamiętam Twoje komentarze. Pamiętam każdą czytelniczkę, która poświęcała mi czas.

      Usuń
  5. Ty naprawdę pisałaś z serca... tak popłakałam się. Chciałabym napisać jakiś twórczy, ale nie mogę. Jestem zgubiona. Po tym wszystkim, po tym tekście i po moich myślach o życiu i śmierci, z którymi kłócę się codziennie... ale cóż jestem na to skazana, każdy z nas jest na to skazany, jedni w mniejszym stopniu, drudzy w większym.
    Nie mówię "żegnam", tylko "do usłyszenia", bo mam nadzieję, jeszcze kiedyś o tobie usłyszę...
    Pozdrawiam, Literka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zawsze to powtarzałam :) Pisałam i zawsze będę pisać z serca. Zawsze. Nie chodzi tu o twórcze komentarze. Po prosto dziękuję, że w ogóle piszecie i się odzywacie :)
      Do usłyszenia? Nie, myślę, że nie. Może kiedyś przeczytacie nieświadomie coś mojego. Na blogu... a może sięgniecie po moją książkę. Czas pokaże.

      Usuń
  6. Ta miniaturka była wyjątkowa. Miałam łzy w oczach. To opowiadanko poruszyło moją duszę. Masz niesamowity talent. Wrócę tu na pewno nie raz. Jest mi smutno przez to, że kończysz tego bloga. A kończysz w wielkim stylu. Dziękuję Ci za wszystko. Pozdrawiam.
    Elizabeth Thunder

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że tekst Was wzruszył. ,,Kończysz w wielkim stylu" - dziękuję. Bardzo się starałam, by nie popełnić na koniec żadnej gafy :P

      Usuń
  7. Powiem szczerze: nie wiem co tu napisać.
    Nie płakałam- fakt, ale to może dla tego, że nie miałam czym bo przed czytaniem płakałam pół dnia..., a może przez to że po prostu jestem zbyt "inna" aby zrozumieć...
    Jeszcze nie dopuszczam do siebie myśli, że to ostatnia Twoja twórczość jaką czytam, bo mimo, że możesz nie pamiętać mojego nicku bo nie komentowałam często przeczytałam wszystko co pisałaś...

    Teraz wypadałoby się pożegnać nie?
    Ale ja powiem "Do zobaczenia/ przeczytania(?)" bo mam dalej iskierkę nadziei, że jednak coś jeszcze stworzysz i będzie mi dane to przeczytać...

    Alhena Serpenthine.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożegnania chyba zawsze są najgorsze, ale starałam się jak mogłam, by nie było tak źle :P Na pewno będę dalej pisać, ale już nie Dramione. Może kiedyś przeczytacie nieświadomie coś mojego autorstwa.

      Usuń
  8. Niby smutne, alę piękne. Zupełnie inne, nie jest to kolejna miniaturka o big love dramione, gdzie Draco jest chodzącym ideałem, zakochanym po uszy w Hermionie. Przy tym tekście można się wyciszyć, zastanowić się nad samym sobą, ogólnie pomyśleć. Idealna na zimowy wieczór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem, czy smutne? Każdy pisze własne zakończenie. Wcale nie musi być smutne :P Nie chciałam kolejnej historii o big love. Chciałam historii o tym, czego nie da się nazwać.

      Usuń
  9. Komentowałam kilka razy, ale dziś będę anonimowa. Widać, że dużo emocji włożyłaś w tę miniaturkę i w całe opowiadanie. Myślę , że wszystkim to się udzieliło. Twoje blogi "dramione" są jednymi z najlepszych, powinnaś być z siebie dumna, ale powiem ci, że u Ciebie jedynej znalazłam jakieś przesłania, w pojedynczych słowach bądź zdaniach. Jestem pewna, że wiele razy będę wracać do tego bloga. Strasznie, żałuje, że z tym kończysz, ale czasami taka jest kolej rzeczy. Życzę ci szczęścia w życiu i żebyś pewnego dnia mogła powiedzieć sobie "Zrobiłam wszystko by być szczesliwą, Jestem z siebie dumna mimo wszystko."
    dziękuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włożyłam w tę miniaturkę wiele emocji, jak i walki - musiałam odtwarzać utracone przez komputer sceny, chciałam żeby wszystko było idealne. Chyba nad żadnym tekstem nie siedziałam tak długo. Cieszę się, że zaszłam tak daleko i dziś mój blog nazywany jest ,,jednym z najlepszych". To naprawdę cudowne uczucie. Nie chcę potępiać tu żadnej z autorek, ale na niewielu blogach widać to serce i emocje, jakiekolwiek przesłania.

      Usuń
  10. Kurczę, kurczę, kurczę. Całe wieki nie czytałam tak dobrej miniaturki! To było piekielnie dobre. Może co do kanoniczności, względem książki, bo jak na moje oko nie jest to ta rowlingowska Hermiona i rowlingowski Draco. Ale widać tu ludzi. Ich myśli, ich uczucia, ich historię, ich postępowanie, kłamstwa, życie. To są ludzie z krwi i kości. Nie papierowi, wykrojeni z wordowskiego arkusza. Świetnie ukazałaś ich rys psychologiczny, uzasadnienie takiego, a nie innego zachowania. Ta miniaturka urzekła mnie swoją prawdziwością, goryczą, pewnego rodzaju defetyzmem i pesymizmem, jakąś nostalgią.

    Nie ganię, nie namawiam do powrotu. Każdy musi czasem powiedzieć stop. Rozumiem. Żałuję jedynie, że po raz ostatni jest dane mi czytać coś twojego autorstwa. Masz ogromny talent, mam nadzieję, że nawet jeżeli nie będziesz blogować to, że jednak będziesz rozwijać go dalej. Pisać dla samej siebie, choćby do szuflady.

    Pozdrawiam gorąco, Char.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że wyszło tak dobrze. Kanoniczność? Sama nie wiem. Nie zwracałam na to uwagi, ale myślę, że nie jest aż tak źle :P Draco przypomina siebie, trochę gorzej z Hermioną.
      A ta gorycz? To główny element mojego stylu pisania. To jest to, co uwielbiam. Pesymizm? To cała ja :P
      Nie będę blogować, ale na pewno będę nadal pisać. Nie mogłabym zmarnować tego roku, który poświęciłam na ,,doszkalanie się" w swoim stylu itd.

      Usuń
    2. I bardzo słusznie, że będziesz dalej pisać, szkoda tego ;)
      Co do Kanoniczności to u Draco brakuje mi trochę jakiejś złośliwości, uszczypliwości rzuconej na poczekaniu, a o Hermionie, fakt możnaby dłużej porozmawiać.

      Usuń
  11. Oh, Edge...
    Nie mam zielonego pojęcia co napisać, naprawdę. Nie potrafię wyrazić słowami tego, co teraz czuję. Nie potrafię, a tak bardzo bym chciała. Jestem na siebie wkurzona, bo znów nic nie wychodzi tak jak chcę. Ale...czasem słowa zawodzą i teraz jest właśnie ta chwila, że zawiodły.
    Już na początku, gdy przeczytałam dedykację miałam łzy w oczach. Wiedziałam, że z każdą literką, każdym zdaniem zbliżam się do końca. Chłonęłam każde zdanie, napawając się nim. Cieszyłam się w duchu widząc, że jest jeszcze trochę tekstu do końca. Jeszcze trochę, jeszcze trochę i... koniec. Tak nagle i niespodziewanie. Na początku gapiłam się w ekran w laptopa, wpatrując się w Twoje motto. Na ziemię przywrócił mnie głos mamy, która przyniosła mi herbatę.
    Nie mogę uwierzyć... I chyba na razie nie uwierzę. To wszystko dojdzie do mnie po kilku dniach, kiedy uświadomię to sobie. Jeszcze będę tu codziennie zaglądała, z głupią nadzieję, że zastanę coś nowego. Bo wiesz, przyzwyczaiłam się do Twojego bloga. Tfu. Przyzwyczaiłam się do Twojej osoby. Codziennie, gdy wchodziłam na laptopa, pierwsze co robię to zaglądam na bloga do siebie, do koleżanki i... do Ciebie. To moje przyczajenie. Czytam wszystkie komentarze, wracam do miniaturek. A ostatnio wróciłam do Bez Definicji. Kocham tą historię.
    Eh.. Mój komentarz jest całkowicie nieskładny i ciągle zmieniam temat.. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz, bo moje emocje ciągle buzują. Łzy spływają jeszcze po moich policzkach. Nadal. Wiem, że Ty też płaczesz. Uważam, że łzy to powód do dumy... Pokazują, że jest się człowiekiem, który jest człowiekiem i ma uczucia jak każdy.
    Teraz może wreszcie powiem coś o miniaturce..
    Jest naprawdę bardzo w Twoim stylu. Połamałaś, wręcz zdeptałaś nasze schematy. Pamiętam nasze rozmowy, kiedy denerwowałaś się, że wszyscy w opowiadaniach chcą całusów, wyznań miłości... Czekałam na taką miniaturkę. Taką Twoją. Całą w Twoim stylu. Pokazałaś nam Malfoy'a, który jest Malfoy'em.
    Po prostu, pokazałaś nam siebie, całą. W całą miniaturkę wdałaś mnóstwo emocji, jeszcze mam dreszcze mimo tego, że minęła prawie godzina odkąd skończyłam ją czytać. Tak zwyczajnie.. jest niesamowita.. Nie ma słów.
    Jak szybko zleciał ten czas. Ciągle przed oczami mam naszą rozmowę, kiedy nieznośny komputer usunął Ci część miniaturki. Przekonywałam Cię, że dasz radę, że wierzę w Ciebie, i...? Dałaś radę! Odtworzyłaś tą scenę!! <3 Spięłaś się i napisałaś. Mogę Ci zazdrościć tego, że potrafiłaś.. napisać to. W dodatku w takim czasie taką ilość tekstu. Brawo.

    CDN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co jeszcze napisać. Obiecałam Ci długi komentarz..
      Ta miniaturka jest po po prostu niesamowita. Wyraża Ciebie. Nie umiem więcej napisać.
      Chciałam Ci podziękować Kochana, bo to co osiągnęłaś, jest... cudowne. Zobacz ile masz wyświetleń, ile masz komentarzy, ilu obserwatorów. Zobacz, ile udało Ci się osiągnąć. Napisałaś dwie historie dramione, zupełnie różniące się od wszystkich innych dramione, krążących po blogowym świecie. Każda historia była dojrzała i coś wnosiła.
      Po naszych długich rozmowach mogę stwierdzić, że i Ty jesteś osobą bardzo dojrzałą. To, ile wkładasz pisząc jest cudowne. Niewiele osób tak potrafi. Ale Ty bez wątpienia należysz do ich grona. Dziękuję, Edge. Za Bez Definicji. Za Ukryte Demony. Za wszystkie miniaturki, które powstały. Dziękuję za każdą łzę, którą wylałam, czytając coś Twojego autorstwa. Za te wszystkie emocje, którymi nasączałaś (?) wszystkie swoje teksty. Byłam tu z Tobą prawie od początku...
      Jestem ciekawa czy nadal płaczesz :P Od momentu kiedy mi napisałaś, że łzy ciekną z Twoich oczu minęło pół godziny :)
      Chyba tyle, Edge. W swoim komentarzu chciałam zawrzeć jedno słowo: DZIĘKUJĘ.
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
      Mam nadzieję, że nie zawiodłam Cię moim komentarzem. Jest bardzo chaotyczny.. Ale inaczej nie potrafię. Mam również nadzieję, że nie stracimy kontaktu i będziesz o mnie pamiętała :) O starej M.
      Po cichu wierzę, że przeczytam jeszcze coś Twojego autorstwa. Chwila.. Ja to wiem! Choćby Twoją książkę, którą na bank wydasz! Trzymam kciuki.
      Spełniaj się w tym, co kochasz robić.
      Nie daj się nikomu.
      Walcz.
      Zawsze walcz.
      Over the edge, over again.

      Całuję mocno, M.

      Usuń
    2. Tak ciężko jest odpisywać na Twój ostatni komentarz... Tak strasznie mi smutno, że to już koniec. Myślę, że moja słowa także tutaj zawiodą. Straciłam je wszystkie, pisząc tę miniaturkę.
      Dedykacja. Znaczy więcej, niż zdajecie sobie z tego sprawę. Jest taka, jaką zawsze chciałam umieścić.
      Przy pisaniu tego tekstu przedłużałam każe zdanie, by tylko odwlec publikację. Robiłam wszystko, by jeszcze czekać. Ja też będę miała problem z uwierzeniem w to, że to ostatni post. Przyzwyczaję się z czasem. Jestem ciekawa, jak długo to potrwa :) Przyzwyczaiłam się do tego bloga tak łatwo... Do Was, do Ciebie :) Do naszych rozmów na GG. Znasz mnie najlepiej ze wszystkich czytelniczek. Wczoraj płakałam... ze dwie godziny. Przeszło, gdy się położyłam. Ale łzy powracały z kolejnymi napływającymi komentarzami.
      Chciałam zdeptać schematy. Jeszcze nie wszyscy czytelnicy ( przepraszam, jeśli kogoś urażę) to widzą, ale kiedyś będziecie wiedzieli, o co mi chodziło. Spróbujcie przeczytać tę miniaturkę, zmieniając nazwiska na inne, miejsca na te, w których żyjecie. Wtedy będziecie wiedzieli.
      Właściwie nie wiem, jak zwalczyłam tamten kryzys. Złośliwy komputer przez moment sprawił, że wszystko zawisło na krawędzi. Ale dałam radę. Pocieszyłaś mnie, dałaś energię :* Dziękuję. Nie wiem, co jeszcze mogłabym Ci powiedzieć - DZIĘKUJĘ. Tak po prostu.
      Dobrze wiesz, że o Tobie nie zapomnę. Pamiętaj, co ostatnio napisałam Ci na GG - nie przestanę pisać. Będę się do Ciebie odzywać, taki sentyment :) Mam nadzieję, że z czasem pamięć o mnie również pozostanie :)

      Usuń
  12. Siedzę na łóżku i płaczę. Wszyscy się pytają, co się stało, a ja odpowiadam: serce mi umarło. Rodzice szukają w telefonie SMS-ów, które potwierdzałyby sens moich słów, a ja nawet nie mam ochoty wyprowadzać ich z błędu. Wygoniłam wszystkich z pokoju i mówię do siebie: nie płacz, głupia, nie płacz, ale to nie pomoga, a wręcz przeciwnie, jest jeszcze gorzej. Oddychałam tym blogiem, żyłam każdym opowiadaniem, każdą miniaturką, akapitem, zdaniem, słowem. Razem z końcem Edge, jest również koniec jakiejś części mnie.
    Wiesz, gdybym była na laptopie i mogłabym napisać dłuższy komentarz, to na pewno znalazłoby się parę zdań co myślę o odejściu Twoim i końcu bloga, ale... Nie potrafię być na Ciebie zła. Oddałaś nam cząstkę siebie i za to chciałabym Ci podziękować. Za chwile, w których się śmiałam, za chwile (jak ta), w których płakałam. Za każdą literkę, którą nam przekazałaś, za wszystkie emocje, jakie przeżyłam czytając to, co pisałaś. Nie byłam wiernym czytelnikiem, zdarzały mi się chwile słabości, ale koniec bloga odczuwam osobiście, jakby dosłownie coś we mnie umarło. Nie wiem, jak wiele ta miniaturka ma wspólnego z Twoim życiem, ale wiedz, że pomimo wszystkiego co napisalaś ja nadal wierzę tą naiwną nadzieją, że gdzieś jest miłość, ta prawdziwa, czysta i wieczna. Pierwsze akapit mają dla mnie wielkie znaczenie, ale dlatego, że widzę w nich Ciebie.
    Jesteś najcudowniejsza na świecie, Edge, proszę, pamiętaj o tym.
    Nie chcę mówić "żegnaj". Zostaję z moją głupią nadzieją i mówię: do zobaczenia.
    No głupia, przestań ryczeć, to tylko literki na kremowym tle...
    a właściwie, kogo ja oszukuję...
    Ta wrażliwa, placząca, ale nadal ze słabym uśmiechem na ustach
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że to wszystko wytrąci Was z równowagi. Ale chyba to chciałam osiągnąć - trochę Was złamać, pokazać prawdę. Blog nie umiera, nie odchodzi razem ze mną. Nadal możecie tu wracać. A ja będę sobie żyć, raz na jakiś czas patrząc na to, co stworzyłam :)
      Nie jestem zdziwiona Waszymi reakcjami. Możecie być źli. Nie pogniewałabym się, gdyby ktoś walnął mi kazanie :P Właściwie na to czekam, bo jeszcze nikt się na to nie odważył. Oddałam Wam naprawdę wielki kawałek swojego życia. Cały, długi rok :) Sama nie wiem kiedy to minęło i jak dałam radę to zrobić.
      Jak wiele ta miniaturka ma wspólnego z moim życiem? Bardzo wiele. To właściwie odzwierciedlenie mojego światopoglądu. Pierwsze akapity to cała ja. Miłość. Wczytajcie się w tę miniaturkę. Poszukajcie, usłyszcie. ,, Nigdy nie będziesz mnie kochał? Nigdy. Nonsens" - TUTAJ JEST SEDNO!!!
      Nie wiem co jeszcze mogłabym napisać w tym komentarzu. Chyba tylko dziękuję :)

      Usuń
  13. Piękna - więcej słów nie trzeba. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Łzy lecą mi po policzkach, a ja zastanawiam się nad pięknem tego utworu.
    Włożyłaś w to dużo serca, to widać.
    Widzę w tym... widzę w tym prawdę. Prawdziwą historię o ludziach i ich problemach, o złożoności ludzkich emocji, o nierozumieniu samych siebie, swojego umysłu, swojego serca. O mówieniu jednego, robieniu drugiego. O oszukiwaniu samych siebie. O pragnieniach ciała i duszy. O niemożności zrezygnowania z czegoś, co w pewien sposób nas niszczy, lecz także nas tworzy. Słyszę to co miałam usłyszeń i serce mi krwawi, tak głęboko się to we mnie zakotwiczyło.
    Dziękuję Edge.
    Jesteś wielka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, włożyłam w to całe serce. Teraz będę odpoczywać, by wróciły we mnie siły po walce z tym tekstem :P Cieszę się z tego, jak odebrałeś ten tekst. ,,O pragnieniach ciała i duszy" - napisałaś to jako jedyna, a to bardzo ważna część tej miniaturki. ,, O mówieniu jednego, robieniu drugiego" - sedno całej sprawy :) Mam nadzieję, że nie tylko ty dostrzegłaś to w tym tekście.
      Dziękuję, że jesteś tak uważną czytelniczką :*

      Usuń
  15. Boże drogi.. nawet nie wiem co mam napisac, ze czytalam wszystkie twoje miniaturki bo miliard razy, bo moglam przy nich poukladac sobie zycie, ze wyslalam je do wszystkich moich przyjaciolek kiedy mialy problemy, ze czytalam je zawsze kiedy nie umialam spac w nocy? Tak to wszystko prawda.. czytalam i jestem pewna ze zawsze bede wracac do bezdefinicji..
    Twoj blog nie potrzebuje definicji, po prostu jest czescia naszego swiata.. jest pomoca..
    A TA miniaturka jest najlepsza jaka napisalas. Jest prawdziwa, pokazuje nieidealny swiat w ktorym zyjemy..
    Plakalam i placze.
    Mam nadzieje ze te koniec nie jest tak naprawde koncem i kiedys jeszcze przeczytam cos Twojego.
    Uwielbiam Cie, kocham, przytulam.
    Bedzie mi brakowac oczekiwania na nexty.
    Sciskam
    Bien
    wyczekuj-tylko-chwili.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że te miniaturki coś zmieniały w Twoim życiu :) U mnie też wiele zrewolucjonizowały. Mam nadzieję, że będziesz tu wracać, kiedy tylko zechcesz.
      Koniec? To koniec tego bloga. Na pewno nie przestanę pisać. Dramione z pewnością już nie powstanie, ale planuję coś swojego, własnego :P

      Usuń
  16. Jestem zszokowana...wszystko co piszesz zawsze na mnie działa. Ta miniaturka także i to bardzo, jest po prostu piękna, brak mi słów.
    Co do Twojej twórczości, co ja mogę powiedzieć. Kocham Bez definicji, zdecydowanie najlepsze opowiadanie, które do tej pory przeczytałam. Ukryte demony także mają w moim serduszku swoje zdecydowane miejsce. Każda miniaturka jest u mnie w głowie... Jeszcze wiele razy zapewne tu wrócę.
    Życzę Ci wszystkiego co najlepszego w życiu i wiedz, że my fani nigdy nie zapomnimy o Tobie:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem zszokowana Waszą reakcją. Nie spodziewałam się aż tak dobrych opinii, bo tekst jest dość chaotyczny i właściwie powstał w dwa dni, przez to, że straciłam większość pracy przez okropny komputer :)
      Ja z pewnością nigdy o Was nie zapomnę i mam nadzieję, że Wy także zachowacie moje teksty gdzieś w sercu :)

      Usuń
  17. Nonsens
    Wiesz, to w jakimś sensie zabawne, kiedy przeczytałam, że odchodzisz tak właśnie pomyślałam. Nonsens.
    Ale teraz czytając ten post wiem, że to prawda. Jest mi przykro. Żałuje, że nie byłam tu od początku. Żałuję, ze nie zawsze komentowałam, ale wierz mi, zawsze byłam i czekałam na kolejne notki.
    Teraz płaczę choć zdarza mi się to bardzo rzadko.
    Zadziwiłaś mnie tą miniaturką. Jest taka... inna. Ale to dobrze. Jest wyjątkowa. Niepowtarzalna. Twoja.
    Pewnie powiesz, że mam skłonność do melodramatyzmu i pewnie będziesz miała rację. Nie będę zaprzeczać.
    Dziękuję. Za czas, który nam poświęciłaś. Za wspaniałe historie. Za niezapomniane chwile przy ich czytaniu. Śmiech, łzy, radość.
    Dziękuje.
    Życzę Ci wszystkiego dobrego. Życzę Ci żebyś robiła w życiu to co kochasz i żeby sprawiało Ci to radość i przyjemność taką jak mnie czytanie Twoich opowiadań.
    Pozdrawiam
    AnnMari

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że pomyślicie sobie coś takiego :) Macie do tego pełne prawo. Ja również jestem melodramatyczna ;P Więc się niczemu nie dziwię. Płakałam pisząc tę miniaturkę.
      Dziękuję za wszystkie miłe słowa i poświęcony temu blogowi czas :)

      Usuń
  18. Koniec. Wpatruję się w to słowo już tak długo. Jakbym mogła zmienić Twoją decyzję. Szanuję ją, ale gdzieś we mnje jest ogromny smutek, trochę żal, że odchodzisz.
    Nonsens... idealny tytuł, wszystko jest nonsensem. Miliony pozornie niewinnych iluzji. Nonsens.
    Mam łzy w oczach - to jeden z najbardziej dojrzałych tekstów jakie stworzyłaś, a przy tym tak piękny, emocjonalnie perfekcyjny. Miałaś rację - mnie to zniszczyło.
    Każdy post, każde słowo, każda najmniejsza litera, kropka, każdy dzień, godzina, każda chwila spędzona tutaj, była niesamowita. Niezapomniana.
    Dziękuje za każdą emocję, każde najmniejsze uczucie, każdą, najmniejszą cząstkę siebie, którą włożyłaś w napisanie tych tekstów.
    Dziękuję za to, ile spraw Twoje opowiadania pozwoliły mi przemyśleć głębiej, za każdą łzę, za każdy uśmiech. Dałaś nam coś magicznego.
    Mam nadzieję, że ułożysz swoje życie spowrotem i... bądź szczęśliwa. Nawet jeśli miałoby to być kosztem wielu rzeczy, było wręcz niezdrowe, dla innych niezrozumiałe, bezsensowne. Nawet jeśli to szczęście miało trwać tylko chwilę.
    Over the edge over again...
    F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wszyscy mają do mnie żal. Ale tak musiało być. Po napisaniu słowa ,,koniec" zrobiło mi się lżej na sercu. Nie chodzi o to, że chciałam to zostawić. Raczej o to, że zdołałam przez rok zajmować się jedną rzeczą :)
      Nonsens. Tytuł pojawił się po napisaniu jakiejś części miniaturki. Tak po prostu przyszedł i nie miałam serca go zmieniać na nic bardziej...ambitnego.
      Cieszę się, że miniaturka się spodobała. Włożyłam w nią wiele nerwów, pracy itd. Dojrzała? Tak, myślę, że taka jest.
      Dziękuję za każde słowo :) I za to, że byłaś.

      Usuń
  19. Chcę zapamiętać tę chwilę do końca życia.. Ból, smutek i łzy.. tylko to czuję. Tylko to chce czuć.. ta miniaturka była piękna.. jedyna w swoim rodzaju.. Nigdy jej nie zapomnę.. bo dała nowe spojrzenie na świat.. bo dała coś niesamowitego.. dała nadzieje... na lepsze jutro
    dziękuje
    Ann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że miniaturka się spodobała i że na zawsze z Tobą pozostanie.

      Usuń
  20. Nie wiem co napisać.
    Po przeczytaniu można się tylko domyślić zakończenia.
    To jest inne od wszystkich.
    Cudowne.
    Dziękuję Ci za tą miniaturkę, oraz za wszystko co dla nas napisałaś.
    To wszystko pozostanie gdzieś we mnie.
    Wiem, że na pewno będę tu często powracać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam, aby każdy dopisał sobie swoje zakończenie. Każdy mógł to zrobić inaczej, na swój sposób. Mam nadzieję, że każde zakończenie jest inne.
      Cieszę się, że miniaturka się spodobała. Dziękuję za spędzony tutaj czas :)

      Usuń
  21. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Chyba tylko tyle mogę powiedzieć :)

      Usuń
  22. to takie głębokie i piękne, a zarazem nieprzewidywalne <3 ubóstwiam :* P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Chciałam, aby Was to trochę...zaskoczyło.

      Usuń
  23. Ta miniaturka jest tak piekna ,że nie sposób się nie popłakać.
    Ohh... może nie byłam z Tobą od pierwszych dni ,ale od połowy pierwszego bloga.
    I muszę przyznać ,że strasznie dziwnie czuję się ze świadomością ,że już więcej nic nie napiszesz ;(
    Nie będzie Twojej cudownej twórczości, za którą zatęsknie nie raz.
    Cieszę się ,że pozostawiasz Twojego bloga i nie usuniesz go . ponieważ miło będzie tutaj wrócić i poczytać to co stworzyłaś ;)
    Wydaje mi się ,że przelewałaś w te wszystkie historie swoje uczucia.
    Nadal twierdzę ,że utozsamiasz się z Draconem albo to nadal moje chore wizje ;p
    Naprawdę szkoda ,że postanowiłaś zakończyć pisanie.
    Może kiedyś jak wydasz książkę to dasz znać ;]
    Z miłą chęcią bym ją kupiła i przeczytała ,bo przy Twoim talencie to niejedna pisarka może się schować.
    Już długo żadna książka tak mnie nie poruszyła jak Twoja miniaturka.
    Twoja miniaturka jest świetnym pożegnaniem.
    Ja jedynie chciałabym Ci serdecznie podziękować za to ,że mogłam przeczytać Twoja twórczość.
    Nie lubie pisać pozegnań , ponieważ nie umiem i nie lubię się żegnać ;/
    Więc napiszę do usłyszenia ?
    Pozdrawiam ;*



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że ten ostatni raz wzbudziłam w Was takie emocje.
      Draco? Tak, w pewnym sensie to ja. Mogłabym pisać o tym dłużej, ale myślę, że niektórzy po prostu wyczuwają takie rzeczy.
      Nie kończę pisania. Kończę tylko z Dramione :) Pisać będę nadal. To jest pewne.
      Do usłyszenia? Pewnie nieświadomie, ale czemu nie :P

      Usuń
  24. Cudowna, cudowna, cudowna. <3 nic więcej nie mogę powiedzieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie wiem co ze sobą zrobić.
    To jest takie piękne, wzruszające.
    Płakałam i nadal płacze.
    Nigdy nie pogodzę się z tym że odchodzisz od nas, ale rozumiem twoją decyzję i ją akceptuję.
    Chcę żebyś wiedziała, że jesteś jedną z najlepszych osób w moich życiu. Nie jednokrotnie odszukiwałam w twojej twórczości samej siebie i cieszyłam się, cieszyłam się jak głupia, że po prostu jakaś cząstka mnie będzie tutaj na zawsze.
    Chcę Ci podziękować za tą miniaturkę, za każde Twoje słowo, bo one znaczą najwięcej. Dziękuję za poświęcenie się nam i blogowi. Dziękuję, że byłaś dla nas i pisałaś.
    Dziękuję za Twoją pracę i to w jaki sposób udoskonalałaś siebie i swój styl pisania.
    Jesteś niesamowitą osobą i ta miniaturka oddaje to. To piękne i z pewnością niezapomniane pożegnanie.
    Jestem smutna z powodu Twojego odejścia ale mam nadzieję, że to pozwoli Ci na nowy, lepszy rozdział w Twoim życiu. Pozwoli Ci uporządkować niektóre sprawy.
    Mam nadzieję, że nie zapomnisz o Nas, o mnie też. Nie było mnie zawsze gdy trzeba było. Przepraszam za to. To jedyne co mogę zrobić bo czasu już, niestety nie cofnę.
    Jestem Ci wdzięczna, za co dziękuję, że mogłam czytać Twoje historie z przyjemnością, z uśmiechem na twarzy, tym szczerym ale i ze łzami w oczach i na policzkach.
    Dziękuję za tą przecudowną cząstkę Ciebie.
    Ta miniaturka.. kłamałabym gdybym powiedziała, że kiedykolwiek przeczytałam coś piękniejszego niż to.
    To mistrzostwo i najpiękniejsze smutne-szczęśliwe zakończenie swojej twórczości Dramione.
    Dziękuję Ci za wszystko co zrobiłaś dla Nas, dla mnie i przede wszystkim dla siebie.
    Chyba czas się pożegnać, choć nie mam serca tego zrobić. Nigdy nie przypuszczałam, że będzie mi tak ciężko napisać ostatni komentarz, ostatnią wiadomość do Ciebie.
    Jestem z Ciebie dumna. Nie znam Cię osobiście, ale jestem dumna z tego, że potrafiłaś pisać mimo że miałaś życie osobiste, którym powinnaś się była zająć. Jestem dumna z tego jaki masz talent i ciągle go udoskonalasz. Jestem dumna z tego wszystkiego i żal mi odchodzić.
    Zapewniam, że nie jest to mój ostatni raz na tym blogu. To byłby grzech gdybym posłała go w zapomnienie.
    Będę tęsknić za Tobą i tym wszystkim czym nam podarowałaś, a podarowałaś nam siebie. Dziękuję Ci za ten cudowny prezent. Na pewno o nim nie zapomnę.
    Pozdrawiam, ciepło całuję, nie chcę tego pisać ale żegnaj.
    Młoda dziewczyna, która płacze, pisząc to wszystko ze łzami w oczach i chusteczkami walającymi się w całym pokoju - Dark Liliane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że jeszcze potrafiłam wzbudzić w Was takie emocje. Cieszę się też, że akceptujecie mój wybór. Starałam się do Was docierać przez te opowiadania. Mam nadzieję, że coś tam z tego zapamiętacie.

      Usuń
  26. Nie mam słów. Ta miniaturka jest.. cudowna ! :)
    Szkoda, że kończysz z pisaniem..
    Pozdrawiam, Dramione True Love :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Myślałam, że nie znajdę słów, by napisać tę miniaturkę. Ale jak widać- udało się.
      Nie kończę z pisaniem. Kończę tylko z Dramione.

      Usuń
  27. Brak mi słów... na wszystko... to takie bezsensowne ;( życie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Życie... Tak, przede mną :) Nie przestaję pisać.

      Usuń
  28. Ta miniaturka jest naprawdę bardzo dobra. Widać, że zrobiłaś wszystko, żeby odejść od schematów i bardzo dobrze ci to wyszło. Oryginalna i niepowtarzalna ;) Pozdrawiam i dziękuję, że to napisałaś.
    dark-family-dtb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Bardzo się starałam, by to było coś zupełnie innego od słodkich fanfiction, które można spotkać na każdym kroku.

      Usuń
  29. Niedawno natrafiłam na Twój blog. Zaczęłam czytanie od Ukrytych Demonów, w których sie zakochałam. W Bez Definicji zatopiłam się w miłości do Ciebie. Teraz ta miniaturka... Siedzę na krześle, ryczę jak bóbr, a każdy się pyta co mi jest. Komentuje po raz pierwszy, nie miej mi tego za złe... Ale chciałabym powiedzieć jedno: Dziękuję.
    Życzę Ci zdrowia, szczęścia i oczywiście weny mimo, że już tutaj nie napiszesz. Za to, co zrobiłaś/napisałaś należy Ci się przynajmniej Oscar.
    Pozdrawiam ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję :) Cieszę się z każdego czytelnika, która pisze pierwszy komentarz. Wena... Mnie nie opuszcza. Wciąż piszę, ale już nie Dramione.

      Usuń
  30. Wspaniała miniaturka.
    Zdecydowanie inna niż poprzednie, ale po prostu niesamowita.
    Genialnie przedstawiałaś bohaterów i ich rozterki.
    Wspaniała, cudowna, niesamowita...
    Szkoda, że odchodzisz i nie będziesz już pisać, ale rozumiem, że wszystko się w końcu kończy.
    Napisałaś wspaniałe opowiadania i kilka cudownych miniaturek, za co Ci dziękuję.
    Pozdrawiam i życzę zdrowia oraz szczęścia.
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Tak, zdecydowanie inna. Właśnie tak miało być. Myślę, że rok to i tak dużo czasu jak na moje blogowe doświadczenia :)

      Usuń
  31. Płaczę...
    Tak miniaturka była . . . niesamowita to za słabe określenie. Ona była .... ugh... nie wiem jak to opisać. Na pewno inna niż miniaturki, które można spotkać w internecie. Nadal żywię nadzieję, że napiszesz jeszcze kilka miniaturek ale uszanuję każdą Twoją decyzję.
    Pozdrawiam,
    Hermiona Hasting
    P.s. Czy będzie można pobrać gdzieś miniaturki i opowiadania? Wiem, że powtarzam to pytanie, ale po prostu chciałabym móc zawsze do tego wrócić . . .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nie, nie napiszę już żadnego Dramione. Postanowione.
      Nie, opowiadania i miniaturki będą tylko na blogu, którego nie zamierzam usuwać.

      Usuń
  32. Na Twojego bloga trafiłam dzisiaj. Przez przypadek tak w sumie. Ta miniaturka jest pierwszą rzeczą, która tutaj przeczytałam. Powiem Ci szczerze, że zakochałam się w tym jak piszesz. Cała ta opowieść pełna jest emocji. Nie wszystko jest wyrażone wprost. Wiele można wyczytać między słowami. Często Dramione nie są zbyt, jakby to powiedzieć, głębokie? Chodzi mi o to, że bohaterowie nagle od nienawiści przechodzą do miłości. Ty natomiast doskonale pokazałaś złożoność ich uczuć. Cieszę się, że tu trafiłam, że mogłam to przeczytać. Dziękuję Ci za to :) Masz na prawdę duży talent. Szkoda mi tylko, że tak późno odnalazłam Twojego bloga. Z chęcią przeczytam Twoje wcześniejsze opowiadania i miniaturki. Przykro mi, że odchodzisz. Życzę Ci byś dalej rozwijała się w pisaniu i spełniała swoje marzenia. Pozdrowienia Nikasia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że zrobiłam dobre wrażenie. Moje pozostałe dzieła trochę się różnią od tej miniaturki. Wiesz... sama tak mówię - niewiele w blogosferze głębokich Dramione :) Nie mówię, że moje są inne. Ja tylko się staram, by jednak coś można było z tego wyczytać, a nie suche fakty lub nawet słodkie absurdy,

      Usuń
    2. Zaczęłam czytać Twoje wcześniejsze opowiadanie i choć różni się od tego również mi się podoba :) nie wiem tylko kiedy je skończę, bo jak na razie studia nie dają mi zbyt wiele czasu na czytanie innych rzeczy niż te potrzebne na zajęcia :/ Są inne właśnie dlatego, że naprawdę można coś z nich wyczytać ;) Mówiłaś, że będziesz pisać dalej tylko, że raczej coś niezwiązanego z Dramione. Jeśli będziesz gdzieś to udostępniać to chętnie bym to przeczytała ^^

      Usuń
  33. Płaczę...
    Przepiękna miniaturka. Nie jest bajkowa ani romantyczna - jest PRAWDZIWA. Pokazuje życie tak, jak naprawdę ono wygląda. Szara rzeczywistość przytłacza, a marzenia o księciu z bajki znikają bezpowrotnie, gdy tylko wejdziemy w dorosłe życie.
    Nie chcę, by był to koniec. Jedyne co mogę zrobić, to wracać tutaj i rozkoszować się Twoimi pięknymi tekstami. I będę. Twoje historie na zawsze pozostaną w moim sercu. I mogę obiecać, że to "na zawsze" jest szczere i prawdziwe. I będzie trwać wiecznie.
    Kocham
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Tak, nie jest bajkowa. Prawdziwa to chyba odpowiednie słowo. To nie koniec :) Dla Was to nie jest koniec. Możecie tu wracać. Zresztą ja też tu wracam :) Nie raz, nie dwa.

      Usuń
  34. Kochana Edge,
    Szczerze? Wczoraj wpadlam na tego cudownego bloga (nie wiem dlaczego, juz mialam pojsc spać, jednak cos kazalo mi tutaj zajrzeć, chociaż miałam mieć dzień wolny od Dramione) i zobaczyłam Twój ostatni wpis.
    Przez pare minut patrzylam na ekran telefonu, nie mogąc uwierzyc, ze to juz koniec.
    Przeczytalam tą piękna, dojrzałą miniaturke oraz komentarze, ale uwierz, nie mialam sily juz .oskomentowac.
    Pozna godzina, moje zmeczenie, emocje po przeczytaniu tego cuda - po prostu nie mogłam.
    Przez cały dzien zastanawialam sie jak to będzie. Nie przeczytam ani nie skomentuje następnej notki. Oczywiście będę wchodzila i czytała kolejny raz Twoje dziela... Będę czekała... Moze za rok, dwa jednak wrocisz tutaj, jezeli to nie nastapi, to zrozumiem, każdy musi kiedys definitywnie odejść ze swojego bloga... Nie wiem co napisać... Po prostu dziekuje. Dziękuję za to, ze mogłam przeczytac i skomentowac te wszystkie wspaniale postty. Pisz dalej. Mam nadzieję, ze kiedyś nieświadomie spotkam Cię w Warszawie czy w innym miejscu... Tak jak to kiedyś pisalam.. na promocji Twojej książki?
    Życze Ci wszystkiego co najlepsze i jeszcze raz dziękuję.
    P. Czyli Paulina, która dziekuje temu impulsowi, który kazał jej w którymś rozdziale sie ujawnić. Bardzo sie cieszę, ze dotrzymałam słowa i komentowalam do końca.
    Trzymaj się :*
    PS przepraszam za ewentualne braki polskich znakow w niektórych słowach i jakieś bledy - jestem na komórce. Mam nadzieję że komentarz sie opublikuje, bo niestety ostatnio moj telefon odmawia posłuszeństwa.
    PS2 zapamiętam Cię na zawsze. Na prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  35. Zdecydowanie najlepsza miniaturka ze wszystkich.
    Może dlatego że tak bardzo o Tobie?
    Może właśnie przez to, że jesteś Hermioną?
    Jakoś tak mi się wydaje.
    Uwielbiam Twoje historie i wielka, szkoda że zdecydowałaś się odejść.
    Mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie dzień że znowu pojawi się coś Twojego.
    Bardzo bym tego chciała.
    Tymczasem będę Cię ściskać i wspierać w Twojej decyzji.
    Czasami każdy z nas dochodzi do momentu w którym musi odejść.
    Pamiętaj że kocham;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) tak, tak bardzo o mnie. Czy jestem Hermioną? Po części, ale chyba więcej ze mnie tutaj Dracona.
      Myślę, że nigdy nie wrócę do Dramione. Decyzja ostateczna, ale na pewno napiszę coś swojego.

      Usuń
  36. Tak twórca powinien żegnać się z czytelnikiem. Właśnie tak.
    Do widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  37. Opowiadanie mi się podobało, nie... podobać się może sukienka. Twoje opowiadanie mnie wzruszyło. Nie powiem, że mnie zmieniło, bo tak nie jest, ale skłoniło mnie do refleksji. Tekst jest do bólu szczery, nie jest zbyt przesłodzony ani pełny sztucznch uczuć. Draco ma w sobie sporo z tego wrednego Ślizgona z książek Rowling. Hermiona jest inna, a jednocześnie tak podobna do tej kujonki z szopą na głowie. Dorosła. Każdy kiedyś dorośnie. Ważne jest jednak, by w tym dorastaniu zachować swoje dobre cechy, a przynajmniej ich część.
    Edge, dziękuję Ci, za każdą historię, którą się z nami podzieliłaś, za te uczucia, które przelałaś w słowa.
    Mimo, że naprawdę Cię nie znam, zawsze w jakiś sposób, będę o Tobie pamiętać
    Narcyza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Starałam się, by nie było tego duszącego cukru :P Mam nadzieję, że zapamiętasz mnie dobrze.

      Usuń
  38. Wchodziłam tu codziennie odkąd pewnego dnia wpadłam na ten blog przez przypadek. Wchodziłam wyczekując kolejnego rozdziału, kolejnej miniaturki, kolejnej cudownej historii. Czekałam, bo wiedziałam że warto czekać, że nie zawiedziesz moich oczekiwań i znowu przedstawisz mi swoją cudowna twórczość. Kiedy przeczytałam, że zamierzasz opuścić bloga poczułam ogromny smutek, pustkę ale jednocześnie zrozumiałam że taka jest twoja decyzja i należy ją uszanować. Dalej zaglądałam na bloga, ale już rzadziej. Z jednej strony nie mogłam doczekać się tej miniaturki z drugiej nie chciałam jej czytać jak najszybciej. nie chciałam się już z tobą żegnać, żegnać z twoją wyobraźnia i twórczością. Przyszła jednak ta pora i dlatego ( pisałam to już wcześniej, ale muszę się powtórzyć) chciałabym ci podziękować za wszystkie momencie jakie we mnie wzbudziłaś, za śmiech, za łzy, za to że mogłam poznać twoją twórczość. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze, żebyś miała siłę zwalczyć wszystkie przeciwności losu i doszła w życiu tam gdzie pragniesz!

    Ostatnia miniaturka? Mistrzostwo! Pochłonęła mnie już przy pierwszym zdaniu i trzymała w stalowym uścisku aż do samego końca. Zaskakująca, wzruszająca i prawdziwa. Zapowiadałaś że chcesz się z nami pożegnać w godny sposób i w stu procentach dotrzymałaś słowa! :)

    Jeszcze raz życzę wszystkiego co najlepsze i pozdrawiam!
    Wierna czytelniczka - Kasia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że nigdy nie zawiodłam. Ja też nie chciałam żegnać się z wami, ale w końcu to musiało nadejść. Starałam się, by ta ostatnia miniaturka zapadła wam w pamięć.

      Usuń
  39. Piękne opowiadanie, pełne dramaturgii.
    Bardzo lubię Twoją twórczość i przyznaję, że trudno mi pogodzić się z tym, że to już koniec. Strasznie długo zabierałam się za przeczytanie tego opowiadania, bo wiedziałam, że po nim nie będzie już kolejnego i tak jakoś mi się smutno robiło.

    Życzę Ci aby w Twoim życiu powróciło szczęście i spokój
    Pozdrawiam Monize

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Starałam się, by opowiadanie było inne niż wszystkie. Mam nadzieję, że zapadnę wam dobrze w pamięć.

      Usuń
  40. Piękna miniaturka.
    Jak zawsze z serca.
    Mimo, że to już koniec. To wiem, ze będę wracać.Zawsze ;)
    Szczerze Ci powiem, że czekam na Twoją książkę ;)
    I na opowieść, jakąkolwiek :)
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Tak, zawsze z serca <3 Cieszę się, że będziesz wracać. Ja też będę. Do tekstów i do komentarzy. Książka? Może niedługo :P

      Usuń
  41. Kochana Edge!
    Jestem bardzo, ale to bardzo zła na mój telefon.. Teraz wypadło na Twojego bloga - 28.01 napisałam długi komentarz, dzisiaj chciałam zobaczyć, czy na niego odpisałaś..a jego nie ma :(
    Postaram się odtworzyć chociaż część tego, co napisałam we wtorek..
    Twoje wszystkie wspaniałe miniaturki, rozdziały dawały dużo do przemyślenia.
    Te cudowne opowiadanie przeczytałam w poniedziałek w nocy, byłam już bardzo zmęczona, ale jakiś impuls kazał mi tutaj zajrzeć. Okazało się, że wstawiłaś już pożegnalną miniaturkę..przeczytałam, jednak nie miałam już siły, by komentować.. Cały następny dzień myślałam o tym, jak to teraz będzie... trudno się odzwyczaić.. czytałam te piękne, nowe opowieści, komentowałam.. teraz zostanie mi już tylko ponowne czytanie starych postów. Ale rozumiem, każdy musi kiedyś odejść. Cały czas jednak tli się płomyk nadziei, że kiedyś powrócisz na tego bloga, a nie pod inną postacią. Przechodząc do miniaturki.
    CUDOWNA! Po prostu po przeczytaniu jej widać (jak oczywiście w każdym innym Twoim wytworze), że była napisana prosto z serca. Dojrzałość tekstu, szczerość.. i pełno innych rzeczy, które mogłabym wymieniać godzinami, które utwierdzają, że to było mistrzowskie.
    Pisz w każdy wolny czas, niech wena będzie zawsze przy Tobie, bo takiego talentu zmarnować nie można.
    Dziękuję. Za wszystko.
    Dziękuję również temu losowi, dzięki któremu znalazłam Twojego bloga, że mogłam przeczytać go do końca.
    Bardzo się cieszę, że dotrzymałam danego słowa po moim ujawnieniu się - komentowałam do końca. Powierzyłam dużo godzin na czytanie i pisanie moich opinii. Było warto.
    Tak jak pisałam dawno temu, mam nadzieję, że spotkam Cię na promocji Twojej książki. Chociaż.. kto wie? Może już dawno nieświadomie widziałam Cię w Warszawie?
    Jeszcze raz dziękuję i życzę zdrowia, szczęścia i wszystkiego co najlepsze :*
    P. czyli Paulina, fanka tego bloga, na którego będzie wchodziła jeszcze wiele razy.
    Nie zapomnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to, kochana :) Mój telefon wiele razy tak mi się odpłaca za to, że rzucam nim po ścianach.
      Cieszę się, że moje teksty dawały do myślenia. Właśnie taki miałam zamysł, zakładając tego bloga. Czytanie starych postów wcale nie jest takie złe :P Polecam ponowne przeczytanie dłuższych opowiadań. Wtedy można więcej wyczytać :P Ja przeczytałam BD już chyba...5 razy.
      Tak, ta miniaturka była prosto z serca. Chyba nawet bardziej niż każda inna.
      Wena mnie jak na razie nie opuszcza. Są tylko gorsze dni.
      Książka? Może niedługo. Są jakieś plany ;) Możliwe, że już mnie gdzieś widziałaś :P
      Ja także nie zapomnę.
      Dziękuję.

      Usuń
  42. Ja nie płaczę, choć jest mi przykro, bo wiele godzin spędziłam czytając Twoje opowiadania, które były doprawdy cudowne, wciągające i nie zapomniane... Zgadzam się z Florence, że jest to jeden z najbardziej dojrzałych i bogatych tekstów Twojego autorstwa. Właśnie tutaj udowodniłaś, że mimo twoich problemów potrafisz ciągle w piękny sposób wyrażać siebie. Będę tęsknić i to bardzo, ale tak jak Draco, będę wciąż czekać czy to w salonie, czy to w szkole. Aż wrócisz do nas, napiszesz kolejny świetny tekst, stworzysz kolejny wspaniały szablon lub po prostu pojawisz się tutaj i napiszesz: ,,Cześć, wróciłam." Pamiętaj, że są tutaj ludzie, którym na Tobie zależy i tak jak ja BĘDĄ CZEKAĆ. Nie zapomnij również, że w Ciebie wierzymy i życzymy ci jak najlepiej... Mam nadzieję, że rozwiążesz Swoje problemy, chociaż wiem, że czasem nie jest to łatwe. Wracając do miniaturki, chciałabym powiedzieć, że widać ile serca włożyłaś w ten tekst. Można zobaczyć Twoje uczucia i emocje, coś pięknego... To jak przekazujesz nam swoje przeżycia, przemyślenia to czysta magia. Muszę Ci przyznać rację, w tych czasach jesteśmy otoczeni nonsensem i absurdem ze wszystkich stron. Myślę, że będę wracać do tego krotkiego opowiadania z sentymentem i ciepłym uczuciem w okolicach serca, jeśli wiesz co mam na myśli... Na koniec chciałabym Ci powiedzieć, że zawsze będę mieć nadzieję, że wrócisz, bo jak tak utalentowana osoba mogłaby zrezygnować z tego wspaniałego daru?
    Pozdrawiam, życzę weny, dużo uśmiechu na twojej twarzy i pomyślności w życiu pełnym nonsensu...
    OwlShadow
    PS Ja również nie zapomnę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że targają wami takie emocje. Nie spodziewałam się tego, a to naprawdę podbudowuje. Starałam się, by ten tekst był inny - jakby miał zapowiadać to, co teraz mam zamiar robić ze swoją twórczością. Czy warto czekać? Nie wiem. Podejrzewam, że tu nie wrócę. Najwyżej będę pod inną postacią, gdzie indziej. Na pewno nie przestanę pisać, bo musiałabym wyrwać sobie serce, by tego nie robić :P

      Usuń
  43. ....Wow.Czytając końcówkę miałam dreszcze, niesamowite.Mimo to,że pisze tu ,,ostatnia miniaturka'' mam szczerą nadzieję,że pewnego dnia wróci nasza edge z informacją ,,cześć,nie mogłam wytrzymać i wracam !'' pamiętaj,że zawsze ktoś będzie tu czekał.Przykro,że to już koniec...Tyle czasi razem tyle rozdziałów,tyle emocji i PRZEDE WSZYSTKIM TYLE TALENTU.Podziwiam cię za to jak bardzo dojrzale piszesz.Kto wie?Może kiedyś zostaniesz królową jak nasza J.K.Rowling ? Czas pokarze.Na koniec dziękuje za każdy rozdział i wszystkie literki w nim,za emocje,za to,że miałam na co czekać i za to,że twoje opowiadania były odskocznią.
    Pozdrawiam i powodzenia w życiu i ja na pewno nigdy nie zapomnę i będę mimo tego zapewnienia,że to ostatni post czekała <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Starałam się, by ta miniaturka przyniosła głównie emocje :) Czy wrócę? Raczej nie. Wiem tylko, że może nadejść dzień, gdy postanowię wrócić, ale na pewno będzie to powrót pod inną postacią, gdzie nikt nie będzie niczego oczekiwał. Gdzie będę mogła pisać... trochę dosadniej.
      Czy mogę być taka jak Rowling? Nie sądzę. Musiałbym nad sobą pracować, a nie mam na to czasu.
      Dziękuję za komentarz :) Ja też będę pamiętać.

      Usuń
  44. wow wow wow.
    Płaczę. Dlaczego? Bo to koniec, bo to Ty doprowadzałaś mnie do różnych emocji.
    Kocham Cię za każdą miniaturkę, za opowiadania, po prostu za wszystko co napisałaś.
    Chociaż to koniec, ja zawszę będę zaglądała na tego bloga, nie potrafię go zostawić i cały czas będę podziwiać Twój talent.
    Dziękuje za każdy rozdział, dziękuje za to, że zawsze z nami byłaś. Mam nadzieję, że gdzieś głęboko w serduszku masz tam miejsce dla nas - dla Twoich czytelników. Ty na pewno zostaniesz w moim sercu i będę pamiętać ♥
    Życzę Ci powodzenia w życiu, wszystkiego co tylko chcesz i jeszcze raz DZIĘKUJE za wszytko.
    Pozdrawiam, Daria :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że wiele osób zareagowało płaczem :P Heh. Naprawdę potrafię zrobić z ludzi miazgę emocji.
      Ja dziękuję za to, że byliście :) Ja będę także tu zaglądać i przeglądać komentarze, czekając na nowych czytelników.
      Jasne, że mam dla was miejsce w serduszku. I to jakie DUŻE!!!!!

      Usuń
  45. I bardzo dobrze Edge, że zostawiasz Dramione. Jest Ci ono zwyczajnie niepotrzebne. Tą miniaturką udowodniłaś, że lepszych tworów w tym temacie już raczej nie będzie i mogę być co najwyżej dumna z tego, że jakoś mogłam Cię tym moim marnym opowiadankiem (bo takie mi się teraz wydaje) zainspirować... czy tam zachęcić. Po prostu jestem oszołomiona, bo wzruszyłam się na BLOGSPOCIE, i to jeszcze wcześniej czytałam te zrozpaczone komentarze i myślałam sobie: ”Eee tam, jak zwykle przesadzają...". Także nieźle utarłaś mi nosa.

    Ale zmierzam do tego, że chociaż "Nonsens" rzeczywiście był idealny, ja już chcę Twoich własnych bohaterów. Chcę opowiadanie od początku do końca Twoje, któremu ludzie nie będą zarzucać niezgodności z kanonem i przy którym ja sama też nie będę się zastanawiać "czy to aby na pewno pasuje do rowlingowskiej Hermiony?". Bo jestem pewna, że dasz sobie świetnie radę i zdaję sie na Twoją wyobraźnię.

    Więc gdy już stworzysz ten swój własny świat, to bardzo Cię proszę, podaj mi ten swój nowy super-tejmniczy pseudonim, i weź mnie do niego zaproś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. B.!!! Tak się cieszę, że do mnie wpadłaś :) Naprawdę.
      Myślę, że Dramione było... dobrą częścią mojego życia. Przez rok. To długo. Musiałam się odciąć, trochę zdystansować.
      Hmm... Czy ja wiem... Chyba są lepsze rzeczy od mojej miniaturki, ale dziękuję za taki komplement ;) Twoje opowiadanie? JEST CUDOWNE. I mówię to ja - najokropniejsza autorka świata, która nie czyta i nie komentuje praktycznie żadnych blogów!!!!
      Nonsens... Taaak... Mam taki sentyment do tego tekstu.
      Myślę, że niedługo odważę się na coś własnego ;) Jeszcze tylko podbuduję pewność siebie!

      Usuń
  46. Przypuszczałam, że kiedyś to się stanie, ale wiedziałam, że kiedy postanowisz odejść zrobisz to właśnie w ten sposób- z klasą.
    Pisałam to już kilkakrotnie, ale napiszę jeszcze raz- masz ogromny talent. Mam nadzieję, że kończąc swoją przygodę z Dramione, nie znikniesz tak całkiem z blogsfery no i nawet nie chcę słyszeć, że przestaniesz pisać! Nie wolno Ci tego zrobić. Jak tylko się dowiem- znajdę Cię. Nie wiem jak, ale znajdę.
    Potrafisz wzbudzać w czytelnikach emocje, w każdym Twoim tekście widać to dopracowanie, 'dopieszczenie'. Chcę Ci podziękować właśnie za to, że tak się starałaś, że tak dużo czasu poświęciłaś na pisanie i przede wszystkim za to, że chciałaś się z nami podzielić swoja twórczością.
    Mimo, że sama staram się pisać jak najlepiej na swoim blogu, w porównaniu z Twoimi tekstami, wydaje mi się to jedynie marną pisaniną przedszkolaka.
    Widać, że wkładasz wiele serca w to co piszesz. Widać, że wkładasz w to całą siebie. Ta miniaturka... Na prawdę skłania do refleksji, do zastanowienia się nad swoim własnym życiem. Wierzę w prawdziwą miłość. Prawdziwą, nie słodką, której jedyną przeszkodą jest niechęć do ustatkowania się czy pokonanie nieśmiałości. Nic w życiu nie jest proste, wszystko wymaga poświęceń i cierpienia. Ty poświęciłaś się dla nas i dla tego bloga. Pamiętaj, że nic nie dzieje się przypadkiem, że wszystko w życiu ma swój sens, a dobro zawsze do nas wraca. Może zabrzmiało to trochę naiwnie, może własnie taka jestem, ale wiem, że każdy powinien wykorzystywać swój talent. Szczególnie jeśli jest tak wspaniały jak Twój.
    Żałuję, że nie komentowałam często, bo dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo będzie mi Ciebie brakować. Pomogłaś mi inaczej spojrzeć na świat. Twoje Dramione nie były cukierkowe, ani słodkie, były po prostu realne. Bohaterowie dojrzewali do miłości, pokonywali swoje lęki i słabości. Ich życie było prawdziwe. Nie rzadko miałam wrażenie jakby ich życie odnosiło się do mojego. Nie... nie mam na myśli 'od nienawiści do miłości', ale pewne dylematy, problemy, przemyślenia...
    Niestety nie znam Cię osobiście, nie liczę na to, że za jakiś czas oznajmisz wszem i wobec, że wracasz jako ............ na blogu .............., mam tylko nadzieję, że powoli w Twojej głowie tworzy się już jakiś pomysł (wróć: jestem tego pewna) na Twoją autorską historię. Wiesz... chciałabym, żebyś jakoś tak delikatnie zasygnalizowała, że to jednak Ty...
    Wiem, że na pewno ciężko Ci odciąć się od tego bloga, od fanów (których jest masa), o tego w co włożyłaś siebie. Podziwiam Cię za tą decyzję i cóż, pozostaje mi życzyć Ci, żebyś umierając (tak pozytywnie...) mogła z czystym sumieniem powiedzieć "Miałam szczęśliwe życie. Mimo wszelkich troski, przeszkód i problemów, cieszę się, że mogłam to wszystko przeżyć". Życzę Ci abyś miała odwagę zawsze dążyć do przodu.
    Over the edge, over again.
    Drowned
    P.S. Dziękuję za wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy zakładałam tego bloga, wiedziałam, że kiedyś nadejdzie czas, gdy będzie trzeba odejść :) No i nadszedł. Po całym roku! To i tak długo jak na moje standardy.
      Dziękuję :) Cieszę się, że tak wiele mówicie o moim ,,talencie". Nie wiem, czy tak naprawdę go mam :P Czy zniknę z blogosfery? Nie wiem. Planuję kiedyś tam wrócić, ale nie wiem w jakiej roli.
      Tak, pracowałam nad tym tekstem baaardzo długo i mozolnie ;) Ale było warto. Wkładam w to wszystko całą siebie. Może nawet zbyt wiele :)
      Było mi ciężko się tak odciąć, długo walczyłam, ale w końcu zdecydowałam. Tak będzie lepiej.
      Dziękuję za komentarz. Będę o was pamiętać :)

      Usuń
  47. Ja wiem że nic z tego nie będzie ale chciałabym cię nominować do Liebster Award.
    Przy okazji czekam na spotkanie.
    Roseana/ B. Hoff.

    OdpowiedzUsuń
  48. Piękna miniaturka króra wspaniale podsumowuje twoją pracę na blogu. Każde twoje opowiadanie czytało i się świetnie i smutno mi że jużnie będziesz pisać. Dziękuję że swoimi opowiadaniami umiliłaś mi czas ,bo na pewno nie był to czas stracony !!!!
    .♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  49. To była jedna z najlepszych miniaturek jakie czytałam, a biorąc pod uwagę od ilu lat czytam tego typu opowiadania to możesz mi wierzyć że masz talent. I klasę, już tłumaczę. Masz ją w stylu jakim piszesz. Uwielbiam (i niestety cholernie rzadko spotykam) blogi Dramione pisane z takim wyczuciem. Nie mam na myśli, ortografii, gramatyki itp. Dzisiaj poszukiwałam ciekawych historii, których jeszcze nie czytałam i byłam niesamowicie sfrustrowana nawałnicą badziewia. Zaintrygowałaś mnie. Tchnęłaś w to niesamowite emocje. Nigdy nie komentuje blogów, musi być to coś w moim mniemaniu wybitnego. Zaraz zabieram się do przeczytania twoich opowiadań i jestem w pewien sposób podekscytowana. Powodzenia, mam nadzieje że będę miała przyjemność przeczytać twoje nowe prace, o ile takie planujesz. Podsumowując, genialne!

    OdpowiedzUsuń
  50. wow jedno z najlepszych, ktore przeczytala nice ! good job lad :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie niesamowitą motywacją do pisania. Nawet ten najkrótszy!
Komentarze pod zakończonymi opowiadaniami również są czytane :)
Dziękuję za każdą minutę poświęconą na wyrażenie własnej opinii.

Zapraszam do kontaktowania się ze mną na Ask'u ( http://ask.fm/edgeblue ) oraz drogą mailową ( edge.blue@onet.pl )