sobota, 15 sierpnia 2015

Miniaturka X cz.II - Od nowa

Przed Wami druga i ostatnia część miniaturki. Tymczasem przymierzam się do napisania czegoś nowego. Może macie jakieś propozycje/życzenia? Inny pairing niż dramione? Piszcie w komentarzach! 

***

W Mungu jest pełno ludzi. Przepychamy się do informacji, mijając grupę dziewczyn ubranych w kolory drużyny Harpii z Holyhead. Ktoś krzyczy moje imię, rozpoznaję głos Luny i od razu wiem, że była na meczu. Nie zatrzymujemy się. Serce prawie wyrywa mi się z piersi, pierwsze łzy płyną po policzkach. Za zakrętem puszczam rękę Draco. Na jego oczach padam w ramiona Rona.

- Ginny...moja Ginny - łka, chowając twarz w moich włosach. Trzęsie się, gdy prowadzę go w stronę krzesła.

Wydaje mi się, że to zły sen. Nie mogę stracić już nikogo więcej. Nie mogę patrzeć na cierpienie swoich przyjaciół i dlatego już teraz, patrząc na swojego chłopaka, postanawiam to zakończyć. Podejmuję decyzję.

- Co się stało, Ron? Powiedz, co się stało - odzywa się Harry, które nie zauważam w pierwszej chwili. Jego twarz jest... pusta. Zupełnie pusta.

- Spadła z miotły. Nie wiem, jak to się stało. 

- Gdzie ona jest? - wtrącam się, a Ron unosi rękę. Nogi wrastają mi w ziemię. Umiem tylko patrzeć, jak Harry odchodzi we wskazaną stronę. Strach ściska mi serce. Nie mogę uwierzyć, że to wszystko tak się skończyło. To jeszcze nie koniec, dobrze o tym wiem. Jestem przygotowana na najgorsze. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Nie wiem ile czasu mija, zanim się podnoszę. Drzwi do sali są otwarte, ale zatrzymuję się tuż przed nimi. Ginny leży na łóżku, pod białym prześcieradłem, z zamkniętymi oczami, blada i posiniaczona. W miejscu jej prawej nogi widzę zarys szyn, podtrzymujących kości. Na dwóch krzesłach obok łóżka siedzą państwo Weasley. Harry klęczy na podłodze, jego dłoń leży na dłoni Ginny. 

Nie wiem, czy ten widok łamie mi serce. Raczej rozszarpuje je na milion kawałków. Znów czuję niepewny grunt pod stopami. Kręci mi się w głowie, gdy odczytuję słowa z ruchu warg Harrego. Wiem, że nigdy nie doświadczę tak silnego uczucia. Wiem, że to wszystko przepadło.

- Przepraszam, Gin. Przepraszam - mówi, całując jej dłoń. Wybaczenie przychodzi im z taką łatwością.

Szybko pozbywam się łez upokorzenia i przełykam dumę, wchodząc do sali. Molly zwalnia dla mnie krzesło, bym mogła usiąść przy przyjaciółce. Wzrok Harrego napotyka mój, ale natychmiast odwracam głowę. Wstydzę się tego, do czego doszło między mną a Malfoyem. Całe pożądanie gdzieś ulatuje.

- Wszystko będzie dobrze, Ginny - szepczę, a jej powieki lekko się uchylają.

- Nigdy już nie polecę - odpowiada, roniąc pierwszą łzę. Jej głos jest pełen bólu. W sekundzie zapominam o swoich obawach i żałosnych problemach. Ocieram twarz przyjaciółki, żałując, że nie było mnie na jej ostatnim meczu. Nie mogę sobie darować, że dziś mogłam ją stracić.

- Znajdziemy ci inne hobby - uśmiecham się przez łzy, chociaż to takie marne pocieszenie. Siedzimy w ciszy przez kolejne minuty, aż napięcie staje się nie do zniesienia. Szybkim krokiem wychodzę z sali, jakby pomieszczenie było za małe dla nas wszystkich. Chcę być jak najdalej stąd. Otwieram drzwi, mijam zdezorientowanego Rona, kilka pielęgniarek, Lunę Lovegood... i w końcu jestem sama. Ławka przed szpitalem jest lodowata, ale dzięki temu o niczym nie myślę.

- Hermiona - słyszę swoje imię i dobrze wiem, kto je wypowiedział. 

- Powiedz coś.

Powiedz coś albo zrezygnuję, myślę, zapewne kończąc za niego zdanie.

Nie mogę uwierzyć, że tym razem to on mnie prosi. Wybucham histerycznym śmiechem. Moje życie nagle okazuje się tak kruche i żałosne. Mocniej zaciskam usta, nie chcę z nim rozmawiać. Nie chcę nikogo oglądać, ani nikogo słyszeć. Chcę być sama.

- Wyjeżdżam za miesiąc. W Boże Narodzenie. Nie zobaczysz mnie więcej, Hermiono - mówi, a ja staram się nie słuchać. Boli mnie każdy milimetr ciała, ale powstrzymuję łzy.

- Przepraszam - szepcze, podnosząc się z ławki. Kiedy odchodzi, odprowadzam go wzrokiem. Głęboko w sobie żywię nadzieję, że to nie ostatni raz, gdy go widzę. Z drugiej strony skołatane serce błaga, bym zapomniała. 

Tylko jak zapomnieć o tym, co się wydarzyło? O jego dotyku, oddechu i głosie. Jak pozbyć się wizji swojego ciała złączonego z nim tak ściśle? Nie wyobrażam sobie żadnej myśli pozbawionej jego osoby. Jeszcze parę godzin wcześniej poszłabym za nim wszędzie.

Zanim mam szansę to wszystko przemyśleć, Draco się teleportuje. Znika, rezygnuje ze mnie. 

Pozwalam mu odejść. 

***

Dwa tygodnie później wypadam z domu, ciągnąc walizki. Nie ronię łez po zerwaniu z Ronem. W moim przypadku obeszło się bez emocji. Po prostu to zakończyłam. Stojąc na chodniku, zastanawiam się, co dalej. Mam przed sobą to tak zwane życie, którego chciałam. Nagle ta perspektywa za bardzo mnie przeraża. Teleportuję się na Pokątną, pod skromny hotel, na który ledwo mnie stać. Znów jestem wśród czarodziei i to przynosi mi nieco ulgi.

- Hermiona! - woła ktoś na mój widok. Rozpoznaję tę twarz dopiero po dłuższej chwili zastanowienia. Przy stoliku kawiarni sąsiadującej z hotelem siedzi Wiktor. Wiktor Krum. Uśmiecha się szeroko, przywołując mnie ręką. 

- Wiktor - witam się z nim, starając się nie sprawiać wrażenia spiętej. Dopiero zaczęłam prawdziwą rewolucję w swoim życiu, a spotkania z Wiktorem nigdy nie prowadziły tam, gdzie tego chciałam.

- Co tu robisz z tymi walizkami? - pyta, pomagając mi ustawić bagaże. Uśmiecham się nieśmiało, chociaż mam wielką ochotę się rozpłakać... lub uciec.

- Wyprowadziłam się od swojego chłopaka. Właśnie zerwaliśmy - odpowiadam, nie zamierzając kryć prawdy. Oczy Wiktora powiększają się, a usta nieco uchylają.

- Jest co oblewać! - wykrzykuje, nieco mnie rozweselając. Przy pierwszym kieliszku wina w końcu całkowicie się rozluźniam. Rozmawiamy jak za dawnych czasów, jakby nie dzieliły nas lata. Wiktor jest zabawny i miły, po raz pierwszy w pełni mnie słucha, a to, co mówi wcale mnie nie nudzi. Cieszę się, że stolik jest zaczarowany i nie czujemy zimna, które hula po Pokątnej z całą siłą. Pada śnieg, za kilka tygodni Boże Narodzenie. A ja siedzę ze starym przyjacielem i tylko kilka razy pomyślałam przez ten czas o Malfoyu i całe tej farsie. Niezłe osiągnięcie.

- Nie możesz mieszkać w hotelu, Hermiono. To niedorzeczne! Mieszkam niedaleko. Mogę cię przetrzymać jakiś czas, zanim nie znajdziesz czegoś swojego - mówi, gdy opróżniamy wino i zaczyna się ściemniać. Patrzę na niego spod przymkniętych powiek, zastanawiając się, jakie ma intencje. 

- Zgoda.

***

Harry stawia przede mną filiżankę kawy. Uśmiecham się lekko, gdy siada obok. Czuję się nieswojo w tych nowych okolicznościach. Jestem już wolna, zobowiązana tylko przyjaźnią, a nie relacjami, które miały niewiele wspólnego z rzeczywistością. Maleńka iskierka radości tli się we mnie, gdy słyszę, że Ginny wraca do zdrowia. Ona i Harry znów są razem. Wrócili do siebie, jakby była to najprostsza rzecz na całym świecie. Jestem zazdrosna, po części rozgniewana tym, że sama nie potrafię ułożyć sobie życia. 

- Rozmawiałaś z Malfoyem? - pyta Harry, rzucając mi niepewne spojrzenie. Krzywię się nieznacznie, poprawiając spodek pod filiżanką. Sądziłam, że uniknę tego tematu.

- Nie.

Kręcę głową, starając się ukryć łzy, które napływają mi do oczu. Nie unoszę głowy, dopóki nie znikają. Jest mi głupio, że na myśl o Ronie nie czuję niczego - nawet odrobiny żalu. Tylko wyrzuty sumienia.

- To, co się między wami zdarzyło...

- Do niczego nie doszło, Harry - mówię, zaciskając pięści pod stołem. Czarnowłosy poprawia okulary, jego wzrok błądzi gdzieś nad moją głową.

- Ron sądzi inaczej.

- Myśli, że jestem wstrętną dziwką, która wskoczyła innemu do łóżka przy byle okazji. Między mną, a Malfoyem do niczego nie doszło. Tylko się całowaliśmy – odpowiadam, z całej siły starając się wyprzeć wspomnienia sprzed roku – Przynajmniej w dniu kolacji – dodaję, a dłoń Harrego zatrzymuje się w połowie drogi do cukiernicy.

- Wiem o tym, Hermiono. Wiem, że wy… między wami coś było. Podczas wojny.

- Kochałam go – wyznaję, wpatrując się w tak znajome oczy przyjaciela. Czuję, że moje zachodzą łzami.

- A teraz? – pyta czarnowłosy, chwytając moją dłoń pod stołem i ściskając ją lekko. Chce dodać mi odwagi, ale nie wiem czy potrafię być ze sobą szczera. Gdybym miała tę umiejętność, moje życie wyglądałoby teraz zupełnie inaczej.

- Zrobiłabym dla niego wszystko – mówię, lekko pociągając nosem.

- Dlatego pozwoliłaś mu odejść? Nie rozumiem twojej logiki.

- Nie jesteśmy, jak ty i Ginny. Nikt nas nie poprze, Harry. Ja i on… nie potrafimy z taką łatwością przepraszać za własne błędy – odpowiadam, licząc na to, że zrozumie. Kręci głową i milczy dłuższą chwilę. 

- Wystarczy, że ty mu wybaczyłaś.

***

Dzień poprzedzający Boże Narodzenie jest jednym z najbardziej nerwowych w moim życiu. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca w małym mieszkaniu Wiktora. Chodzę tam i z powrotem, dokładnie analizując ostatni miesiąc. Spędziłam go naprawdę... dobrze, mimo wszystkiego, co zwaliło mi się na głowę. Zyskałam przyjaciela, oswoiłam się z życiem w pojedynkę, ale myśli o Draco wracają. Z każdą godziną jest ich coraz więcej i żadnej nie potrafię się pozbyć. 

- Coś się stało? - pyta Krum, wychylając się z kuchni, w której przygotowuje świąteczne potrawy.

- Jutro wyjeżdża - odpowiadam, a Wiktor wchodzi do salonu, wycierając dłonie o fartuch. Jego ciepłe oczy nieco mnie uspokajają, lecz nie mogą zabrać tych kłębiących się wątpliwości.

- Chcesz go odzyskać?

- Nie...tak. Nie wiem - jąkam się, opadając na fotel. Chowam twarz w dłoniach, nie mogąc znieść swojego cholernego niezdecydowania.

- Wahanie oznacza jedno - mruczy pod nosem, odciągając moje ręce na bok.

- Co takiego?

- Musisz go odzyskać.

- Kategoryczne nie! - wykrzykuję, zrywając się z fotela. Jestem zdeterminowana i wściekła. Przez cały miesiąc Malfoy nie dał znaku życia. Wiem, że był w Londynie. Ron opowiadał mi, gdy jeszcze byliśmy razem, że odwiedzał Ginny w szpitalu. Mógł się odezwać, mógł zrobić... cokolwiek. Jestem tak oszołomiona swoimi odczuciami, że nie myślę o tym, co ja mogłam zrobić.

- Hermiona... - wzdycha Wiktor, łapiąc mnie za ramiona.

- Co?

- Jedź do niego - mówi, pchając mnie w stronę drzwi. Zapieram się nogami. Jest oczywiście silniejszy ode mnie. Wciska mi kurtkę i torebkę.

- Nie mogę - protestuję, starając się wrócić do salonu.

- To twoja ostatnia szansa. Odzyskasz go albo do końca życia będziesz sobie wypominać, że nie spróbowałaś.

- Błagam... - chowam twarz w dłoniach, by nie słuchać tych bzdur. Jest mi niedobrze ze zdenerwowania. Wiem, że jeśli się zdecyduję, całe uporządkowanie legnie w gruzach. 

- Posłuchaj – zaczyna, łapiąc mnie mocno za ramiona – Nigdy więcej nie będziesz mogła spojrzeć sobie w oczy. Już raz to zrobiłaś. Pozwoliłaś mu odejść, bo nie był ideałem. Zamieniłaś go na Rona, kogoś, kto był… łatwiejszą opcją. Nie możesz zrobić tego ponownie.

- To nie tak…

- Odwiedzał Ginny. Rozmawia z Potterem. To już dwójka sprzymierzeńców. I ja – dodaje, przytulając mnie i gładząc po włosach. Czuję się, jak w ramionach starszego brata, którego nigdy nie miałam.

- Co jeśli jest za późno? – wykrztuszam przez łzy. 

- Nigdy nie jest za późno.

***

Nawet nie zastanawiam się, co mu powiem ani co zrobię. Kiedy staję pod jego drzwiami, mam mętlik w głowie. Oddałabym wszystko, by mieć przy sobie Harrego lub Wiktora. Wiem jednak, że akurat to muszę załatwić sama. Zanim unoszę rękę, by zapukać, długo wpatruję się w wycieraczkę. Zamykam i otwieram oczy, starając się uspokoić. Nic gorszego nie może mi się już przytrafić. Nie zakocham się drugi raz w swoim wrogu. Nie rzucę się w wir wojennego romansu, by zakłócić smutki i poczucie niebezpieczeństwa. Nie zaufam nikomu tak mocno, nie zapomnę się w taki sposób. Nie oddam swojego ciała tak namiętnie i całkowicie, jak robiłam to z nim. Nie będę martwić się o nikogo tak, jak martwiłam się o niego, kiedy wyruszał z Zakonem. Nie będę modlić się cicho do Boga, w którego ledwie wierzę, by wrócił cały i zdrowy. Nic na całym świecie już mnie tak nie zdewastuje i nie złamie, jak tamta miłość.

Kiedy nareszcie pukam, wydaje mi się, że dom odpowiada głuchym echem. Nic się nie dzieje, a moje serce bije coraz szybciej i mocniej. W końcu sama naciskam klamkę. 

W przedpokoju jest niemal zupełnie ciemno. Kilka rzeczy wisi na metalowych haczykach. Dwie pary znoszonych butów stoją pod ścianą w nieładzie. Cicho posuwam się naprzód, chociaż rozsądek mówi mi, że nie ma tam już nikogo. W salonie zastaję ogołocone szafki, powyciągane szuflady i zaciągnięte zasłony. W gardle mam wielką gulę, kiedy kieruję się po kolei do kuchni i sypialni. Każde pomieszczenie wygląda tak samo.

Mam ochotę osunąć się po ścianie i płakać, aż ktoś mnie odnajdzie, ale właśnie w tej chwili coś słyszę. Dźwięk dochodzi zza drzwi, których jeszcze nie otworzyłam. Szybko rzucam na siebie zaklęcie, jeśli miałabym napotkać nowego właściciela i przysporzyć sobie kłopotów.

Chwytam za klamkę i staram się otworzyć drzwi, robiąc jak najmniej hałasu. Najpierw uderza mnie zapach papierosów i intensywność światła, które odbija się od białych kafelków na ścianach i podłodze. 

Dopiero po chwili zauważam wannę. Stoi na końcu łazienki, ogromna, na czterech metalowych nogach. Jest wypełniona wodą niemal po brzegi. Draco leży z głową zwróconą do okna, w jednej ręce trzyma zapalonego papierosa. Drugie ramię ma zwieszone za krawędź wanny. Zdaje się, że mnie nie usłyszał. Wygląda na pochłoniętego własnymi myślami. Zostaję przy drzwiach, obserwując, jak woda opływa jego klatkę piersiową pokrytą bliznami. Krople spływają mu z włosów i kapią na podłogę łazienki w jednostajnym rytmie.

Mijają długie minuty, zanim dopala papierosa, gasi go o krawędź wanny i lekko się podnosi. Jego widok zapiera mi dech w piersiach.

- Przyszłaś – mówi chrapliwym głosem, przeczesując włosy dłońmi. Sięga po ręcznik i kładzie go sobie na ramionach. Nie wygląda na skrępowanego moją obecnością. Wpatruje się we mnie zupełnie normalnie, z oczekiwaniem na odpowiedź.

- Myślałam, że jest już za późno – odpowiadam, stawiając krok w jego stronę. Porusza się niespokojnie, trąca taflę wody wierzchem dłoni.

- Wyjeżdżam jutro.

- Wiesz po co tu przyszłam? – pytam, kiedy ucieka wzrokiem. Nie wiem co robić, by go odzyskać. Nie wiem, jak mocno go zraniłam. Czekałam do ostatniego dnia. Przez miesiąc pozwalałam mu myśleć, że odejdzie.

- Pewnie by się pożegnać – szepcze, tak że prawie go nie słyszę. Później zapada długa cisza.

Wykorzystuję to, że na mnie nie patrzy. Powoli ściągam kurtkę i rękawiczki. Zaraz po nich buty i rajstopy. Drżę z zimna, stawiając kroki na lodowatej posadzce. Kiedy Draco odwraca głowę, stoję przed nim w samej sukience. Długo wpatruje się we mnie, zbyt zszokowany, by powiedzieć cokolwiek. Wyciągam do niego dłoń i liczę, że poda mi swoją.

- Nie przyszłam, by się pożegnać – przyznaję, zanim wyciąga rękę i w milczeniu pomaga mi wejść do wanny. Stoję na jej dnie, powoli chwytam za brzeg sukienki i ściągam ją przez głowę. Czuję na sobie czujny wzrok Malfoya. Po chwili zanurzam się w wodzie, czuję, jak moja bielizna przemaka, a skóra przyzwyczaja się do lekkiego ciepła. Łydki Malfoya są po obu moich stronach. Czuję, jak nieznacznie się porusza, ale poza tym nic się nie dzieje.

- Przepraszam – szepczę, a on tylko kiwa głową na znak zrozumienia. Zaczynam płakać dopiero, gdy chwyta mnie za uda i przyciąga do siebie. 

- Ja też przepraszam – mówi, ścierając moje łzy. Po chwili mnie całuje, a jego silne dłonie zaciskają się wokół moich bioder. Podnosi się i ostrożnie wychodzi z wanny, trzymając mnie tak blisko, że czuję każdy napięty mięsień w jego ciele. Kiedy stawia mnie na ziemi, i ściąga ręcznik z ramion, by mnie wytrzeć, zatrzymuję jego dłonie. 

- Zaczekaj.

Kieruję jego palce do moich ramion, do wilgotnej bielizny, której pozwalam mu się pozbyć. Po raz pierwszy od roku stoję przed nim naga. Dotyka mnie niepewnie, jakby uczył się od nowa każdej krzywizny i krągłości mojego ciała. Słyszę, jak jego oddech przyspiesza, kiedy zbliża usta do mojego ramienia.

- Draco – jęczę, gdy ponownie mnie podnosi, a długie palce naciskają na moje uda. 

- Tutaj? – pyta, a jedyne, co jestem w stanie zrobić, to lekkie skinięcie głową. Czuję chłód kafelków, kiedy Malfoy opiera mnie o ścianę łazienki, a jednocześnie zalewa mnie fala gorąca. Ból i rozkosz szarpią moje mięśnie, kurczą je i rozluźniają. Woda spływa maleńkimi kroplami po moim dekolcie i brzuchu. Po chwili dołącza do nich szklisty pot.

- Hermiona – słyszę swoje imię, a chwyt na moich biodrach staje się mocniejszy. W ostatnim momencie łapię powietrze i zarzucam ramiona na szyję Malfoya.

- Slytherinie… - szepcze, kiedy jest już po wszystkim. Stoi przypierając mnie do ściany jeszcze dłuższą chwilę. Jego palce masują moje plecy, a usta po chwili zaczynają muskać szyję, podbródek i policzki. Słyszę, jak pod nosem mruczy jakieś zaklęcia. Zamykam oczy, pozwalam mu zanieść się do wanny, którą wypełnił świeżą wodą i nie protestuję, gdy zachłannie mnie całuje. Tym razem jest bardziej zdecydowany. Ciepła woda łagodzi moją skórę, w którą wbija palce i w której zanurza zęby. Trzymam się krawędzi wanny, pozwalając mu wyładować wszystkie miesiące frustracji.

Tego dnia kochamy się jeszcze raz, tuż przed zaśnięciem, leżąc w jego łóżku, z którego ściągamy spakowaną walizkę. Przedtem Draco pozwala mi podrzeć bilet na pociąg. 

***

Budzę się dziwnie lekka i wypoczęta. Materac, na którym leżę jest ogołocony z prześcieradła, a poduszka pachnie inaczej niż moja. Dopiero wtedy przypominam sobie, co miało miejsce ostatniego dnia. Przewracam się na drugi bok, licząc na to, że Draco będzie leżał tuż obok. Nie ma go jednak po drugiej stronie łóżka. Rozglądam się, zbyt przerażona, by go zawołać. Zanim jestem w stanie się poruszyć, przychodzi mi do głowy każdy okropny scenariusz. 

W końcu wstaję na drżących nogach i pokonuję kilka metrów dzielących mnie od kuchni, gdzie także go nie znajduję. Dopiero w salonie moje mięśnie się rozluźniają. Draco siedzi na podłodze, wyjmując z rozdartego kartonu swoje niedawno spakowane rzeczy. Siadam obok niego i chwytam pierwszą lepszą rzecz z pudła. Czuję, jak Malfoy mierzy mnie wzrokiem. W dłoni trzymam ramkę z naszym jedynym wspólnym zdjęciem, które zrobiliśmy rok temu. Leżymy na dzikiej plaży nad rzeką, kilka kilometrów za Norą. Głowę mam ułożoną na jego ramieniu, śmieję się i wodzę palcami po krawędzi koca, który nas okrywa. Tylko my dwoje wiemy, że leżymy nadzy. Draco ma cień koloru na bladych policzkach, obejmuje mnie ramieniem, na którym widać lekkie zadrapania mojego autorstwa tuż obok bitewnych ran.

- Zatrzymałeś je – mówię, unosząc wzrok znad ramki. Draco kiwa głową, delikatnie wyjmując mi fotografię z dłoni.

- Zrobimy nowe – odpowiada, po czym odkłada ramkę na stolik. Uśmiecham się i przysuwam, by go pocałować. Bez skrępowania wsuwa dłonie za t-shirt, który kazał mi włożyć.

- Jak się czujesz? – pyta, jakby wczoraj był nasz pierwszy raz.

- Szczęśliwa – przyznaję, wtulając się w niego, jak mała dziewczynka. Trzyma mnie długo, całując w czubek głowy i masując pod ubraniem. Mogłabym siedzieć tak w nieskończoność. Nie muszę pytać, co on teraz czuje. Słyszę spokojne bicie jego serca, lekki oddech. Czuję, jak mimowolnie się uśmiecha, gdy jego wargi napotykają moją skórę.

***

Nie czuję zdziwienia, kiedy drzwi otwiera Ginny. Najpierw padam jej w ramiona, bliska płaczu i drżąca z ulgi. Stoimy tak dłuższą chwilę w ciasnym przedpokoju. Włosy mojej przyjaciółki pachną igliwiem i świątecznymi potrawami. Kiedy się odsuwam, wzrok Ginny wędruje nad moim ramieniem.

- Cześć – wita się nieśmiało, a Malfoy przekracza próg, uśmiechając się do rudej tak ciepło, jak jeszcze nigdy dotąd.

- Cześć, Gin. Wesołych świąt – odpowiada, ściskając ją lekko, jakby mógł ją połamać po niedawnym wypadku. Zamykamy za sobą drzwi, a w korytarzu pojawia się Harry. Trzyma pudło z ozdobami, a świąteczną girlandę ma zaplątaną wokół ramion i szyi. Pierwszy raz od wielu miesięcy słyszę śmiech Dracona, gdy wyjmuje karton z rąk czarnowłosego i kieruje się do salonu. 

- Jestem z ciebie taka dumna – szepcze Ginny, z czułością ścierając z mojego policzka samotną łzę.

- Co z Ronem? – pytam, kiedy odwieszam kurtkę i ściągam buty. Zapada niezręczna cisza, po czym ruda lekko macha ręką.

- Pojechał na święta do Rumunii.

- Z mojego powodu…- bardziej stwierdzam, niż pytam, a Ginny uśmiecha się nieznacznie.

- Jakoś sobie z tym poradzi, Hermiono – zapewnia mnie, prowadząc do salonu, na którego środku stoi rozłożysta choinka. Draco pracuje z wyciągniętą różdżką, zaczepiając na szczycie drzewka lśniącą gwiazdę. Kiedy mnie zauważa, na jego twarzy pojawia się jeszcze szerszy uśmiech. 

***

Te święta są wesołe i hałaśliwe. Do stołu zasiadamy w gronie, o którym żadne z nas nie marzyło jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Ginny ściska kurczowo dłoń Harrego, kiedy nikt nie patrzy. Wiktor przyprowadził nową dziewczynę, a Neville i Luna jak zwykle przybyli spóźnieni. Molly pojawiła się na moment, by rozdać prezenty i postawić na stole kilka potraw.

Obok mnie siedzi Malfoy. Świece rzucają na jego twarz pomarańczowe cienie. Właśnie opowiada coś Wiktorowi, a kąciki jego ust unoszą się lekko kiedy wymieniają swoje męskie żarty. Uśmiecham się razem z nimi, chociaż nie słyszę, co mówią. 

Właściwie nie słyszę nikogo. Wpatruję się w ludzi, których kocham, jest mi cieplej na sercu. Myślę o Ronie, o tym, jak przewróciłam jego życie do góry nogami. Myślę o świętach. O tym, jak będą wyglądać za rok i jeszcze później. Wyobrażam sobie, jak powoli odzyskuję zniszczone przyjaźnie. Myślę o zaręczynach Ginny i Harrego, które mają niedługo nastąpić. O pierwszym dziecku Nevilla i Luny. O tym, że kiedyś będzie miało jedenaście lat i tak samo jak my stanie na progu Hogwartu. O tym, jak wiele będę musiała usłyszeć i znieść. 

Próbuję ułożyć sobie w głowie obraz swojego życia. I jedyne, co widzę, to on. Akurat odwraca do mnie głowę i uśmiecha się, gdy zauważa, jak jestem zamyślona. Czuję, że świat wraca na miejsce. Kurczy się tylko do nas.





27 komentarzy:

  1. Ach, jakie piękne podsumowanie całej historii! Końcówką jestem kompletnie zauroczona, wyszła Ci cudownie. Strasznie się bałam, że im się nie uda, ale jednak Wiktor doprowadził do szczęśliwego końca. Kto by pomyślał, że to on będzie tym czynnikiem, przez który Heermiona i Draco się zejdą? Bardziej już podejrzewałabym Harry'ego... Ale to dobrze! To znaczy, że nadal zaskakujesz swoimi pomysłami i świeżością, jaką ożywiasz swoje opowiadania.
    Hm, czy mam jakieś propozycje... Może napiszesz miniaturkę o Teodorze i Hermionie? Ostatnio bardzo polubiłam ten pairing, chętnie przeczytam coś takiego Twojego autorstwa. ;)

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że się podoba. Jeszcze nie zdążyłam się przyzwyczaić do wymyślania nowych historii. Idzie mi to trochę ciężko, ale staram się bardzo!

      Ostatnio również czytałam trochę Teomione! Postaram się coś napisać przed końcem wakacji.

      Pozdrawiam,
      P.

      Usuń
  2. Miniaturka, jak zwykle na najwyższym poziomie, ponad to nietuzinkowy pomysł, za co masz u mnie sporego plusa. Co prawda nie przepadam za Wiktorem, jakoś nie lubię tej postaci, ale to nie Twoja wina, po prostu już u Rowling nie przypadł mi do gustu. :)

    Ja proponuję pairing Fred i Hermiona. Opowiadań o takich parze jest malutko, a dobrych opowiadań to nie ma w ogóle. Tylko jedno jest w miarę, reszta jedynie po angielsku. Para nietypowa i dla niektórych może być trochę niemożliwa, ale myślę, że właśnie dlatego może stanowić dla Ciebie wyzwanie.
    Oczywiście, wtedy Fred musiałby przeżyć wojnę, ale to w końcu fanfiction, a nie kanon :)
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że się podoba. A Wiktor po prostu był mi potrzebny, bo pomoc Harryego jest już trochę przereklamowana.

      Fred i Hermiona... ciekawe. Pomyślę!

      Usuń
    2. A takie zasadnicze pytanie - skłaniasz się, ku napisaniu opowiadania, czy miniaturki o innej niż dotychczas parze?

      Usuń
    3. Tak, mam ochotę na coś nowego. Ta miniaturka na górze miała opowiadać o Harmione, ale w końcu zdecydowałam się to zmienić. Szukam czegoś co będzie pasowało mi równie bardzo, jak Dramione.

      Usuń
    4. I myślę, że gdyby coś mi się spodobało, mogłabym nawet napisać dłuższe opowiadanie. Oczywiście muszę brać pod uwagę brak czasu podczas klasy maturalnej, także to trudna decyzja

      Usuń
    5. To co w takim razie musi mieć/jaka powinna być inna para, żeby Ci pasowała równie bardzo, co Dramione? Musi coś być w bohaterach, czy samej wizji ich miłości, związku?

      Usuń
    6. I druga sprawa - zastanawiałaś się nad stworzeniem wersji pdf swoich opowiadań?

      Usuń
    7. Potrzebuję przede wszystkim postaci, która będzie "plastyczna". Uwielbiam nieco mroczne klimaty, do których nie każda para pasuje. Draco Malfoy to wielkie pole do popisu, ponieważ Rowling nadała mu wiele różnych cech. Hermiona to współczesna wojowniczka, stoi u boku dwóch mężczyzn i właściwie to jej wkład prowadzi do wygranej.

      Myślałam o czymś autorskim, ale ogarnia mnie panika i jakoś nie mogę się za to zabrać.

      Usuń
    8. Myślałam o tym, ale oba opowiadania nie były betowane. Zawierają wiele błędów, a złożenie ich w pdf zabiera dużo czasu, które nie mam. Nawet gdybym chciała to zrobić, na razie nie dysponuję komputerem gotowym do takiej pracy :)

      Usuń
    9. Cóż, w takim razie mogę zaproponować Ci jeszcze Syriusza i jakaś wymyśloną postać. Tez ma nieco mroczne klimaty.
      Z tego co wiem, zdarza się, że jest parowany z Dorcas Meadowes (nie wiem czy nie zrobiłam błędu w nazwisku). Nie mam jednak pojęcia dlaczego.
      Ewentualnie może być Snape i znów jakaś wymyślona postać. Lub jakaś trzecio-, czy czwartoplanowa z kanonu.
      Remus Lupin, mimo że nie pasuje do mrocznych klimatów, wg mnie zasługuje na więcej uwagi. Zawsze miałam wrażenie, że czuł się tak jakby obok Syriusza i Jamesa, a z książki nie bardzo wiem, co na to oni. Lubię wierzyć, że Syriusz i James byli, jak bliźniacy. A Remus jak ich brat - inny od nich, lecz nadal kochany i tak samo ważny.
      Tyle, że odeszłam od tematu.
      Na pewno będę miała ogromną nadzieję na żywego Freda. Nie ważne z kim, byle żywy - jego śmierć to coś, czego nie potrafię wybaczyć Rowling. Jak również wielu innych rzeczy, ale Fred to była kropla, która przelała czarę.

      A jakie warunki trzeba spełniać, żeby zostać betą?

      Usuń
    10. Wolałabym trzymać się głównych postaci. Syriusz był bohaterem Bez Definicji i chyba to mi wystarczy. Nie potrafię wyobrazić go sobie z kimś, z uczuciem innym niż miłość do Harrego. Black to postać zniszczona więzieniem, nieco szalona i moim zdaniem o samotnej naturze.

      Lupin za to mnie irytuje i kanon mi do niego pasuje.

      A Snape...moja ukochana postać, o której nie mogłabym pisać. To co stworzyła Rowling jest w przypadku Severusa od początku do końca idealne.

      A betowania wolałabym ewentualnie wykonać sama. Myślę, że oba opowiadania potrzebują dużych poprawek i nowych fragmentów. Gdybym miała więcej czasu, napisałabym to wszystko raz jeszcze.

      Usuń
    11. Zawsze można napisać o Syriuszu w czasach szkolnych. Ku temu bardziej bym się skłaniała, bo fakt - po Azkabanie był za bardzo zniszczony.
      Lupin, Lupin... W to nie wnikam, bo czasem też nie mogłam znieść, że jest za potulny, ale ja jestem niepoprawną romantyczką, optymistką i pragnę wierzyć, że wszystko będzie dobrze, więc zawsze chciałam, żeby on, Black i Potter byli najlepszymi przyjaciółmi.

      W takim razie, jakie masz na razie pomysły, plany, jakiś zarys, cokolwiek? Jeśli oczywiście można wiedzieć.

      Usuń
    12. Jakiś czas temu również byłam niepoprawną romantyczką. Dlatego powstały dwa moje opowiadania Dramione. Teraz, przy miniaturkach i autorskich historiach, mam już inne podejście. Staram się, żeby nie było aż tak cukierkowo.

      Co do planów. Chciałabym napisać miniaturkę Teomione i Fremione - jeśli mi w ogóle wyjdą, oczywiście. Coś tam zaczęłam już pisać i mam nadzieję, że skończę do września, ewentualnie w czasie urlopu 5-12 września :)

      Ciągle marzę o czymś autorskim. I pewnie coś takiego powstanie, ale dopiero po maturze. Tymczasem pewnie dokończę wszystkie miniaturki, które kiedykolwiek zaczęłam i je tutaj opublikuję.

      Usuń
    13. Moim zdaniem Twoje opowiadania nigdy nie były cukierkowe. Miały swój niepowtarzalny klimat i urok, nigdy nie znalazłam takich opowiadań, jak Twoje.

      Pamiętam jeszcze, że kiedyś pisałaś jakieś opowiadanie, które wiązało się z jakimś wierszem również Twojego autorstwa.
      I była też historia nie o postaciach z HP, główna bohaterka to była chyba Katherine?
      I był chyba jeszcze jakiś trzeci blog. Niedawno zaczęłaś go pisać albo mi się wydaje.
      Co się z nimi wszystkimi podziało? :)

      Usuń
    14. Dzięki. Cieszę się, że tak uważasz, chociaż jeszcze wiele niedociągnięć dostrzegam w tych historiach :)

      Opowiadanie z wierszem miało tytuł "Straconym" i dotrwało do czterech rozdziałów. Nadal mam je na dysku i osobiście je uwielbiam, ale niestety jego regularne pisanie mnie przerosło. Jeszcze czasami coś dopisuję z myślą o tym opowiadaniu, ale może kiedyś odważę się zamienić je na autorskie.

      Katherine to historia "Ukochana Ciemność". Całe 6 rozdziałów i trochę naiwny plan akcji.

      A trzeci to "Historia o pięknym życiu i pięknej śmierci". Tu zdecydowanie chodzi o czas, którego nie mam, by to skończyć. A opowiadanie wymaga mnóstwa ( naprawdę mnóstwa) rozdziałów, by było takie, o jakim marzę :)

      Usuń
  3. Och, tak, pamiętam opowiadanie pt. "Straconym"! Pamiętam, że wszystkich zaintrygowało, każdy próbował dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, a pewnie mało kto był chociażby blisko. :D
    Ja i moja koleżanka, którą poznałam przez bloga, też próbowałyśmy rozszyfrować wiersz linijka po linijce, słowo po słowie. Bo nie wiem, czy pamiętasz, swego czasu dużo u Ciebie komentowałam z konta google pod nickiem "Ana M.". :)

    Życzę Ci szczęścia z autorskim opowiadaniem. Mam nadzieję, że kiedyś Ci się w końcu uda je napisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, źle kliknęłam i komentarz dodał się osobno. :)

      Usuń
    2. Tak, pamiętam Anę M :) A "Straconym" wcale nie jest takie skomplikowane. Może po maturze to dokończę i opublikuję. To było najbardziej ciekawe opowiadanie jakie pisałam. Często wracam do niego myślami.

      A tymczasem wzięłam się za Fremione :)

      Usuń
    3. Dla Ciebie może nie było, my nie wiedzieliśmy wielu rzeczy, a swego rodzaju "luki" (nie wiem jak to najlepiej określić) można było zapełnić na masę sposób w zależności, czy dane słowo powinno być brane dosłownie, czy było metaforą. :)

      To czekam cierpliwie, coś czuję, że to będzie mój ulubiony twór Fremione. Wierz mi, polskie blogi Fremione bazują na jednym i tym samym, a poziom leży i kwiczy. Nie byłoby to nawet złe, gdyby nie to, że w większości przypadków się nie poprawia. :(

      Usuń
  4. Opowiadanie ciekawe. Pierwsza część nieco deprymująca i ciężka druga to już co innego, miło i przyjemnie z happy end'em :) Mój przykład pary na miniaturkę to Draco i Astoria (jego książkowa żona). Czytałam kiedyś taki mix i autorce wyszło to ciekawie a do tego strasznie mało tego połączenia ;) Pozdrawiam LittlePoland :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialna!
    Uwielbiam to jak piszesz uwielbiam Twoje miniaturki są zawsze takie prawdziwe z małą nuta słodyczy

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowna miniaturka, do końca trzyma w napięciu, a zakończenie jest takie "ciepłe" i przyjemne. Cieszę się, że wprowadziłaś postać Wiktora Kruma, jako pozytywnej postaci i sprzymierzeńca Hermiony (w Dramione często spotykamy go jako "czarny charakter"). Nie pozostaje mi nic innego jak czytać dalej! Pozdrawiam, K.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie niesamowitą motywacją do pisania. Nawet ten najkrótszy!
Komentarze pod zakończonymi opowiadaniami również są czytane :)
Dziękuję za każdą minutę poświęconą na wyrażenie własnej opinii.

Zapraszam do kontaktowania się ze mną na Ask'u ( http://ask.fm/edgeblue ) oraz drogą mailową ( edge.blue@onet.pl )