Ta miniaturka powstała jakiś czas temu, z myślą o zupełnie innym połączeniu postaci. Jest to jej pierwsza część. Druga jest już napisana i oczekuje na publikację zaraz po tej. Inna narracja niż do tej pory, nieco inna perspektywa. Mam nadzieję, że się spodoba.
***
Czuję się taka mała, jakby świat rozszerzył się, wybuchnął i taki już pozostał.
Stoję na ruinach i nie wiem czy to pozostałości mojego życia, a może tylko
wojny i cierpienia. Nic już nie wiem. Niczego nie rozumiem tak, jak robiłam to
wcześniej. Kiedyś potrafiłam gdzieś dotrzeć, teraz tylko mogę tkwić. W jednym
miejscu, bez możliwości wyboru. Wydaje mi się, że to zbyt bolesne, jak na jedną
osobę. Stracić tak wiele. Przyjaciół, rodziców. Każdego dnia zastanawiam się,
jak zdołałam przetrwać ten pierwszy rok. Bez niektórych uśmiechów, bez głosów,
które kiedyś mnie budziły.
A jednak tu jestem. Mam dom, pracę, cele i zbudowałam związek. Czuję, że to
zadowoli mnie na krótką metę. Ale każdego dnia wstaję z łóżka, w kuchni
przygotowuję śniadanie dla dwóch osób, nalewam kawę i staram się nie myśleć, że
to ja. Że to moje ręce się poruszają. Że to ja uśmiecham się, gdy mój chłopak
wchodzi do jadalni z rozczochranymi włosami. Że to ja całuję go w usta, chociaż
całe moje ciało protestuje.
- Jak się masz, kochanie? - pyta, gdy siadam na jego kolanach. Obejmuje mnie,
przytula do siebie. Mam ochotę szczerze mu odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili
gryzę się w język. I tak od miesięcy. Dzień w dzień.
- Cudownie - odpowiadam, zanim ponownie zakrywa moje usta swoimi. Jest czuły i
delikatny. Jednak nie czuję się kochana. Spędzam z nim noce, zasypiam przy nim
i kiedyś zostanę jego żoną, ale nie czuję się kochana.
Uważają nas za idealną parę. Podnieśliśmy się razem po wojnie. Zebraliśmy się z
ziemi. Tacy dzielni, nieustraszeni. Trzymamy się tej wersji i po części nawet w
nią wierzymy. Ja nie mam zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii.
- Harry zaprosił nas na kolację - słyszę, gdy odsuwa się ode mnie po długim
pocałunku. Już bez konsternacji odbieram to, że nie czuję żadnego podniecenia,
kiedy mnie dotyka. To wszystko zniknęło jeszcze zanim się pojawiło. Jestem tak
odcięta od wszelkich odczuć, że przestaje mi to przeszkadzać. Oglądam świat,
jak zza szyby. Wszystko jest gdzieś nad moją głową, daleko poza zasięgiem.
- Przyjadę prosto z pracy, dobrze? Mam popołudniową zmianę - mówię, tym razem
nie kłamię. Ron uśmiecha się i kiwa głową. Żegnam go na ganku domu. Będę to
robić do końca swoich dni, urodzę jego dzieci i będę powoli się starzeć, jako
pani Weasley. Kiedy się teleportuje, wracam do środka. Prysznic, kawa, gazeta.
Działam jak maszyna, ale nigdy nie zdradzam, że to zepsuty mechanizm.
Wydaje mi się, że jestem zatrzymana w stanie uśpienia. Jeszcze iskra nadziei
trzyma mnie przy myśli, że kiedyś się wybudzę.
***
Pod dom Harrego przyjeżdżam godzinę przed kolacją. W ostateczności mam ochotę
uciec i wrócić na czas, by nie musieć stawać twarzą w twarz z przyjacielem.
Karcę się za te myśli, chociaż naprawdę nie chcę być teraz sam na sam z
kimkolwiek. Stronię od tego i tylko z Ronem znoszę jakąkolwiek bliskość. Już to
wykańcza mnie od środka, ale pukam do drzwi, starając się, by moja twarz
wyglądała na odprężoną.
- Hermiona... - szepcze, stając na progu. Jak zawsze rozczochrany, w starych
okularach, które za każdym razem mu naprawiam.
- Cześć.
- Ron mówił, że będziesz wcześniej - mówi, gdy zdejmuję kurtkę. Obserwuje mnie
spod przymkniętych powiek. Nigdy nie wiem, czy coś podejrzewa. Wydaje mi się,
że jest jedyną osobą, która mogłaby zauważyć tę farsę, w którą zamieniło się
moje życie. Nigdy nie rozmawiałam z nim o tym, nigdy nie próbowałam. Od bitwy o
Hogwart nasze kontakty ograniczały się do przyjacielskich spotkań. Całej naszej
trójce wydawało się, że jesteśmy sobie winni ten jeden wieczór na dwa tygodnie.
Ja, Ron i Harry. Siadaliśmy przy stole i staraliśmy się udawać, że mamy dobre,
poukładane życie.
- Pomogę ci przy kolacji, Harry - uśmiecham się do niego, ale zdecydowanie nieszczerze.
Już dawno nie byłam wesoła.
Prowadzi mnie do kuchni. Zauważam, że zachowuje się nieswojo - nie patrzy mi w
oczy, rozgląda się i nerwowo poprawia okulary. Chyba nie mam odwagi pytać, co
się dzieje. Za bardzo się boję, ale sama nie wiem czego. Coś ściska mnie w
brzuchu, mam zaciśnięte gardło.
Zastajemy blondyna przy oknie. Wygląda na zewnątrz, odchylając firankę. Nie
jestem w stanie przyznać się przed samą sobą, że oczekiwałam jego widoku.
- Hermiono... - zaczyna, zdecydowanie zbyt oficjalnie, jakby miał naprawdę złe
wiadomości.
- Zostawię was samych.
Harry wycofuje się do salonu i zamyka drzwi. Zostaję sama z Malfoyem i powoli
zaczyna kręcić mi się w głowie. Nie widziałam go od tak dawna, że zapomniałam,
jak to jest.
- Tak?
- Muszę ci coś powiedzieć - mówi, patrząc wprost na mnie. Zaciskam dłonie, by
nie wypaść z równowagi. Czuję, że zaraz cały mój świat legnie w gruzach. Całe
to kłamstewko, które utkałam, zaraz pęknie. Nie chcę tracić już nikogo więcej.
Nie chcę zmieniać niczego wokół siebie.
- Wyjeżdżam - jego głos dźwięczy mi w uszach i uderza o mnie, jak najmocniej
zadany cios. Zanim jestem w stanie się opanować, ląduję na krześle. Zanoszę się
płaczem, chowam twarz w dłoniach. Każdy nerw puszcza i wiem, że nie zdołam się
już opanować.
- Przepraszam - szepczę przez łzy, gdy Malfoy siada obok mnie. Jego dłoń wysuwa
się w moją stronę, ale zaraz opada.
- Nie płaczesz z mojego powodu - bardziej stwierdza, niż pyta. Kolejna fala łez
zalewa mi twarz i nawet nie myślę o tym, co pomyśli Ron, gdy zobaczy mnie w
takim stanie. Kręcę głową, uderzając nadgarstkami o stół. Malfoy zatrzymuje
mnie, kładzie swoje palce na moich dłoniach.
- Na Godryka! Nie możesz wyjechać - wybucham, ze złością szarpiąc się z jego
uścisku.
- Dlaczego?
- Zostawisz mnie? - pytam, cofając się pod kuchenny blat. Czuję chłód kamienia
na plecach. Nie uspokajam się, a wręcz przeciwnie, wpadam w coraz gorszą furię.
Blondyn przesuwa dłońmi po swojej twarzy. Jest zmęczony, widzę to teraz
wyraźniej.
- Jesteście szczęśliwi, a ja muszę znaleźć swoje własne życie - mówi, jakby
myślał o tym od wieków, układał to zdanie w nieskończoność, odkąd skończyła się
wojna.
- Co ty możesz wiedzieć?! - wrzeszczę, rzucając w niego tym, co jest pod ręką.
Uchyla się, zanim słoik trafia w stół.
- Wcale nie jestem szczęśliwa - dodaję, ale zdecydowanie ciszej. Przestaję
płakać. Zaklęciem pozbywam się rozbitego szkła i poprawiam makijaż. Chcę
stamtąd zniknąć, ulotnić się, wyjść, zapomnieć. Draco wciąż siedzi na krześle,
gdy idę w stronę drzwi.
- Zaczekaj!
Łapie mnie za nadgarstek, gdy zabieram swoje rzeczy z salonu. Nigdzie nie widzę
Harrego i wydaje mi się to teraz największym błogosławieństwem. Zatrzymuję się,
przyciskam kurtkę do piersi i zastanawiam się, czy to jest właśnie
rzeczywistość. Malfoy zbiera się w sobie, przeciera oczy. Pierwsza myśl, jaka
przychodzi mi do głowy to to, że po raz pierwszy od roku widzę prawdziwego
człowieka. Stoi przede mną słaby, zmęczony i zrezygnowany. Kiedy na mnie
patrzy, widzę, że jest bliski łez.
- Zostań na kolacji - mówi, wyciągając mi kurtkę z rąk. Przypadkiem, czy
celowo, dotyka mojej dłoni. Stoimy tak przez dłuższą chwilę. Nie czuję się
mała, ani zawieszona w ciemności.
Później mnie całuje. Nie wiem, czy to ja się przysuwam, czy to może on. Nasze
wargi się spotykają, spragnione siebie. Przysuwam się bliżej, wsuwając dłonie w
jego i tak rozczochrane włosy. Elektryczne impulsy przechodzą przez mój
kręgosłup, gdy rozchylam wargi. Jego język wsuwa się do środka, by rozpocząć
namiętny, zachłanny pocałunek. Jeszcze nigdy nie przeżyłam czegoś takiego.
Przyciska mnie do siebie tak mocno, że czuję, jakby krew odpływała spod mojej
skóry w miejscach, gdzie tkwią jego ręce. Jesteśmy złączeni tak silnie, że gdy
pogłębia pocałunek, unoszę się na palcach, jakby szarpnął mną w górę. Jesteśmy
w innym świecie i za cholerę nie chcę stamtąd wracać.
Zanim zaczynamy dotykać się jak oszalali, ktoś puka do drzwi.
- Ron - szepczę, milimetr od jego warg.
***
Kolacja mija w nerwowej atmosferze. Ron siedzi obok mnie, wciąż je i uśmiecha
się jak idiota do Harrego. Ja staram się zachować spokój i to chyba jedyna
rzecz, do jakiej jestem zdolna. Świat wciąż kręci się wokół mnie, jak błędne
koło. Jest mi tak gorąco, że najchętniej oblałabym się wodą od stóp do głów.
Druga godzina spotkania staje się dla mnie katorgą. Nie wiem, jak Draco to
wytrzymuje. Siedzi wyprostowany, z kamienną twarzą, po której nikt nie jest w
stanie rozpoznać jego uczuć. Nawet ja. Od kiedy poszłam otworzyć drzwi, a on
poszedł szukać Harrego na piętrze, nie zamieniliśmy słowa, nawet najbardziej
dyskretnego.
Coraz intensywniej myślę o tym, co się stało. Zastanawiam się, czy Malfoy
żałuje. Nic nie wyczytuję z jego twarzy. Jest kompletnie wyłączony, odpowiada
na pytania Rona i unika mojego wzroku. Kiedy przenosimy się na kanapę, by
obejrzeć zdjęcia mojego chłopaka z ostatniej podróży służbowej, siada jak
najdalej ode mnie. Mam ochotę się rozpłakać.
Wyrzuty sumienia nie pozwalają mi patrzeć na mężczyznę, który jest w tym
momencie moją jedyną perspektywą na przyszłość. Kiedy kładzie dłoń na moim
kolanie, prawie niezauważalnie się krzywię. Ron był moim najlepszym
przyjacielem. Nie powinnam mu tego robić. Nigdy nie powinnam dopuścić do tego,
by przeze mnie stała mu się krzywda. Zdradziłam go i ta myśl powoli zaczyna
mieszać mi w głowie.
- Na Merlina! Miałem być dziś na meczu. Ginny mnie zabije - krzyczy Ron, gdy
zegar wybija siódmą wieczorem. Marszczę brwi, przypominając sobie zamazane
okienko w kalendarzu na naszej lodówce. Znów ukłucie w sercu. Powinnam była
pamiętać, a tymczasem nasze życie rodzinne zepchnęłam na najdalszy plan.
- Jeszcze zdążysz - mówię, uśmiechając się do niego uspokajająco.
- Harry, tak bardzo cię przepraszam.
- Nie szkodzi. Zobaczymy się za dwa tygodnie - odpowiada czarnowłosy, wstając z
kanapy. Ron nawet go nie pyta, czy chce iść z nim. Ginny jest tematem tabu, od
kiedy rozstała się z Harrym. Pakt milczenia obejmuje także mecze.
Kiedy wstaję, by zabrać kurtkę i podążyć za Ronem, ten zatrzymuje mnie ręką.
- Zostań, Hermiono. Przecież nienawidzisz tej gry. Pomożesz Harremu posprzątać
- uśmiecha się i na oczach Malfoya delikatnie mnie całuje. Wydaje mi się, że
zaraz zwymiotuję, ale dzielnie to wszystko znoszę, czekając aż Ron teleportuje
się spod domu.
Kiedy się odwracam, nikogo nie ma w korytarzu. Serce zapada mi się w głąb
piersi i ledwo oddycham. Z kuchni dobiega do mnie dźwięk działającego czajnika.
Malfoy stoi przy blacie, mocno zapierając się o niego rękami. Ma nisko
spuszczoną głowę, cały się trzęsie i wybija palcami nerwowy rytm. Zatrzymuję się
przy drzwiach. Nie mam odwagi pójść dalej. Harry mówi coś cicho, prawie go nie
słyszę.
- Zabierz ją.
Draco kiwa głową, po czym odwraca się, by na mnie spojrzeć. Nieme pytanie w
jego oczach daje mi odrobinę nadziei. Zgadzam się, chociaż postępuję tak niepoprawnie,
jak to tylko możliwe. Wychodzimy przed dom i teleportujemy się w mieszkaniu
Malfoya. Zaciskam zęby, starając się nie wspominać.
- Powiedz coś - szepczę, mrużąc oczy. Wiem, że to ostatnia szansa. Jeśli Draco
nie spełni mojej prośby, zrezygnuję.
- Przepraszam, że nie potrafiłem do ciebie dotrzeć - mówi, odwracając głowę. Z
jego oczu płyną łzy, a ja kurczowo trzymam się framugi, jakbym zaraz miała
upaść.
- Dobrze się kryłam - odpowiadam, gorzko się uśmiechając.
- Nie jesteś szczęśliwa z Ronem? - pyta i nie wiem, czy w jego głosie słyszę
nadzieję, a może tylko ciekawość.
- Ron jest szczęśliwy ze mną, ale nie ja z nim.
- Dlaczego to robisz? Cały rok...
To pytanie zostaje w mojej głowie na długo. Właściwie nie wiem, jak na nie
odpowiedzieć. Broniłam się przed rzeczywistością, bo byłam tchórzem? Może
chodziło o wygodę lub wyrzuty sumienia, które by mnie zniszczyły, gdybym
odważyła się coś zmienić. Nagle widzę, jak żałosna byłam.
- Nie wiem - mówię, całkiem szczerze, a jego twarz zmienia wyraz. Gdybym znała
go krótko, mogłabym wziąć tę minę za gniew, ale z pewnością tak nie było.
Zastanawiał się nad czymś, bardzo intensywnie.
- Mogłabyś... to zmienić? - pyta, nagle patrząc mi prosto w oczy. Przez moment
nie mogę oddychać, przytłoczona ciężarem tego pytania.
- Teraz?
- A kiedy, Hermiono?! Chcesz wyjść za Rona? On zamierza ci się oświadczyć.
Merlinie, jaki ja jestem głupi! - zaczyna krzyczeć, a szklanka trafia do zlewu
ze zbyt wielkim rozmachem. Szkło tłucze się niczym moje poukładane życie.
- To nie takie proste. Chcesz, bym zerwała z Ronem... i wyjechała z tobą?
Nagle ta perspektywa wydaje się taka... realna. Brakuje mi tchu. Malfoy znów
milczy, zbiera myśli i w końcu odwraca się do mnie. Czuję, że to nie tak miało
być.
- To proste, ale ty nie chcesz, by coś takie było. Sama wszystko komplikujesz -
odpowiada, po czym mocno zaciska usta.
- Nie mogę od tak wszystkiego rzucić - niemal jęczę, łapiąc się za skronie.
Wiem, że jeśli zamknę oczy, nie będę chciała ich już otworzyć. Tuż przed nadchodzącą
katastrofą Draco układa dłonie na moich. Wzdycha, przyglądając się mojej
twarzy.
- Możesz.
- Jak?
Pozwalam mu się dotykać. Przesuwa palcami od moich skroni do szyi, jakby
odnawiając w myślach kształty, które już zapamiętał. Stoję nieruchomo, skupiając
się całkowicie na jego skórze złączonej z moją.
- Zacznij ze mną od nowa, proszę - szepcze, opierając swoje czoło na moim.
Czuję, jak bardzo jest rozpalony. Serce bije mi szybciej, gdy zdaję sobie
sprawę z tego, jak bardzo go teraz pragnę. Tak wiele jestem w stanie poświęcić
dla tego człowieka. Robię krok, zanim się rozmyślę. Całujemy się długo i
zachłannie, napierając na siebie, walcząc o przewagę i siłę.
- Wszystko się ułoży. Z tobą, z nami - mówi, gdy się od siebie odsuwamy. Jego
oczy chłoną mnie całą i czuję, że pojedynczo już nie istnieję.
Przez moment jestem szczęśliwa, ale wiem, że mecz niedługo się skończy. Ron
wróci do domu. Powinnam tam być, gdy się zjawi. Na samą tę myśl mam ochotę
wybuchnąć płaczem. Draco wyczuwa moje rozdrażnienie. Gładzi mnie po plecach,
ale niewiele to pomaga.
- Nie jestem pewna, czy będzie dobrze - szepczę, wpatrując się w kąt pokoju,
gdzie właśnie pojawia się patronus. Patronus Rona. Serce podchodzi mi do
gardła. Wiem, że właściwie nic mi nie grozi. Słyszę głos z głębi wyczarowanego
zwierzęcia. Malfoy oplata mnie ramionami, wciąż powtarza mi coś do ucha, ale
kompletnie nic do mnie nie dociera.
- Idziemy, Hermiono. Musimy iść.
- Draco - jestem w stanie wykrztusić, gdy stoimy przed drzwiami. Chwyta moją
rękę, ale wiem, że to konieczne do teleportacji. Patrzy na mnie kątem oka. Jego
twarz przepełnia ból i już wiem, że przegrałam.
- Wszystko będzie dobrze - zapewnia, chociaż mówi to bardziej do siebie, niż do
mnie.
Hej,
OdpowiedzUsuńznalazłam właśnie chwilę na przeczytanie i skomentowanie tej miniaturki. Muszę przyznać, że zaniedbałam Twoją twórczość, nie komentowałam Twoich ostatnich postów, strasznie Cię za to przepraszam. Ale wracając ─ Twoja twórczość zawsze coś we mnie wzbudza, jakieś emocje. Przez to, że piszesz w czasie teraźniejszym, wszystko odczuwa się mocniej, silniej, to naprawdę niezwykłe. Nie sądziłam, że tekst tak napisany w dalszym ciągu będzie mi się podobał, a tu proszę. Fajnie przedstawiona cała sytuacja, między Draco a Hermioną, widać między nimi elektryzującą chemię... Ma być druga część, tak? Jestem strasznie ciekawa jak to dalej rozegrasz, bo z tego co czytam, Hermiona uciekła z Malfoyem. Ciekawe co dla nich szykujesz, pewnie będzie to intrygujące, w końcu taka jest Twoja twórczość ─ intrygująca, zawsze ma w sobie nutkę tajemnicy, czegoś co zaciekawia.
Czekam na Twoje kolejne posty,
Jeśli miałabyś ochotę zajrzeć do mnie ─ zapraszam, nawet jeśli miałabyś przeczytać ostatni rozdział (bo to one są dla mnie... hm, najważniejsze) jestem bardzo ciekawa co sądzisz, może dasz mi jakieś wskazówki czy coś.
http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com
http://katalog-granger.blogspot.com
Całusy,
M.
Cieszę się, że nie zawiodłam. Bałam się trochę o tę narrację :) Będzie druga część, jest już napisana i opublikuję ją pewnie pod koniec tygodnia.
OdpowiedzUsuńPostaram się wpaść do Ciebie i przeczytać, jak najszybciej! :)
Pozdrawiam,
P.
Mówiłam już, że każda z twoich historii ma "to coś". Coż. Nawet, jeżeli się powtarzam to lepiej do Ciebie dotrze.
OdpowiedzUsuńEmocje, które wzbudzaja we mnie twoje historie sa niezwykle. I mysle że to jest to za co cie najbardziej xenie.
Mam nadziej ze dodasz cos jeszcze w wolnej chwili. A jako formę odprężenia zalraszam do siebie na opowiadaniahp.blogspot.com
Weny.
Pozdrawiam,Lili
Dziękuję :) Jeśli lubicie emocje, to następna część miniaturki jeszcze bardziej przypadnie Wam do gustu.
UsuńBoże święty
OdpowiedzUsuńJak dobrze ze wróciłaś
Cudowna!
Ciekawa miniaturka, trzyma w napięciu - od razu zmykam czytać kolejną część! :)
OdpowiedzUsuń