wtorek, 10 czerwca 2014

Miniaturka VIII - Nieznajomi

            

                Nie zrozumcie jej źle. Ona tylko patrzy na niego tym wzrokiem. Tak niespotykanym na ulicy. Od kilku godzin pada śnieg, ale ona widzi go nawet na tle bieli. Przechodzą obok siebie, tak zwyczajnie. Ale on się uśmiecha, niepostrzeżenie dotyka jej dłoni. Ustalili jakiś pakt, to widać w ich zamglonych oczach. Uważaj na pozory, przechodniu bez spojrzenia. Patrz! Mijają się właśnie. Ona odwraca głowę jako pierwsza. Na krótko, ale zauważysz, jeśli będziesz obserwował. Później robi to on, nadal mając na ustach ten jedyny, paraliżujący uśmiech. Mierzy ją wzrokiem. Z zadowoleniem, satysfakcją? Z miłością? Nie wiesz, przechodniu. Nikt ci nie powie. Tylko ta dwójka wie. Miasteczko tętni życiem, ale oni są jak gdyby martwi, wyrwani ze starego filmu, gdzie wszystko było możliwe. Anioł i trup. Ona w  czarnej, długiej sukience z koronki. Ciemność i delikatność. Nikt nie wie, że to prezent od człowieka, który właśnie przeszedł chodnikiem. Od tego w czarnym płaszczu, z długim szalikiem na szyi. Czy go poznajesz, ty, co właśnie go mijasz? Nawet nie zwracasz uwagi.
                 Idą dalej, światła miasteczka odbijają się od witryn sklepów, z oddali dobywa się cichy dźwięk muzyki. W jednym z domów już rozpoczęła się świąteczna kolacja, lampki mrugają na choinkach poustawianych wzdłuż ulicy. A coś w sposobie, w jakim porusza się spadający śnieg, jest harmonijne z ruchami tajemniczej dwójki. Ona wznosi oczy ku niebu, obserwując zimową zawieruchę. On obserwuje swoje ślady na śniegu. Zmierzają w dwie, przeciwne strony. Są już zmarznięci, zimni do szpiku kości. Ale o tym nie wiesz, ty, co stoisz za szybą, w domowym cieple. Ulica jest długa, a oni wciąż poruszają się po jednej linii, jakby do siebie przywiązani.
                I kiedy chcesz już odwrócić wzrok, ty niecierpliwy, widzisz, jak on znika w bocznej uliczce. To samo robi ona. Nie wiesz już, gdzie zmierzają dwie, czarne figury niczym z wosku. Możesz tylko przypuszczać, że się rozstali. Nieznajomi z ulicy, którą widzisz co dzień. Mylne wyobrażenia, kochany. Oni idą przed siebie, lecz coraz bardziej zbliżają się do jednego miejsca. Ona spokojnie poprawia sukienkę, on rozgląda się, przygląda kamienicom. Zatrzymują się na skraju labiryntu budynków. Nikną w gęstym cieniu, jakby chcieli się ukryć pod łukami, prowadzącymi na okrągły plac. Nie zauważyłbyś, że oboje patrzą w niebo. Lecz to robią, wypatrując ustalonego znaku. Pojawia się kilka minut później. Pierwsza gwiazda na zimowym niebie. Powoli wychodzą z ciemności, kierując wzrok na siebie. Nie wierzysz mi, wiem o tym, ale oni jednak się spotkali. Nieznajomi z ulicy. Stoją kilka metrów od siebie. Patrzą sobie w oczy tak odmiennej barwy. Brąz i stal. Z okna na najwyższym piętrze pobliskiej kamienicy dobiegają odgłosy rozmów. A między nimi cisza, jak ta, której nie znasz, mój drogi. Zbliżają się do siebie niezauważalnie, gdy na sekundę odwracasz wzrok. Stoją naprzeciw siebie i już nie drżą z zimna. Uśmiechają się oboje, choć to takie nierozsądne w ich przypadku. Zabronisz im jednak tej jednej chwili? Zdobyli siebie tak nieuczciwie, a trwa wieczór, w którym nie ma prawdy i fałszu, grzechu, zła, piekła. Dziś możesz zapomnieć o wszystkim. Nikt nie będzie miał ci tego za złe. Te kilka godzin to czas nie do stracenia, bo pamiętasz go zawsze, lecz z każdym rokiem inaczej. A ta dwójka, co stoi właśnie na placu ma pakt, układ nie do złamania. W śniegu nie poruszają się wcale, jakby zamarzli. A ty, obserwujący, nie wiesz już, czy ci gorąco, czy lodowato. Wstyd ci odrobinę, nie kłam. Za szybą jest tak ciepło i bezpiecznie. Nieznajomi w śniegu. Nie mają prawa razem spędzać tego wieczoru. Łamią zasady. Może są szczęśliwsi, gdy tak stoją naprzeciw siebie?

***
Wiem, miała być wczoraj, ale nauka na poprawę matematyki uniemożliwiła mi publikację. Miniaturkę napisałam z myślą o opowiadaniu autorskim i na początku nie miało to wiele wspólnego z Dramione, ale postanowiłam Wam to pokazać. Może się spodoba. Scena z Ukrytych Demonów już zaczęła się rysować i pewnie będzie w weekend, kiedy w końcu odetchnę po wystawieniu ocen. 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Miniaturka VII - Przyjaciele się nie zakochują


And if I said don’t go,
Would you stay tonight?

            Leżysz w moim łóżku od kilku godzin. Jest tu tak ciasno z tobą. Zapełniasz każdy kąt, a tak ciebie mało. Chyba lepiej mi było samemu. Z papierosem, z alkoholem i samotnością.
            Za oknem ktoś przechodzi. Tak cicho, jakby nie chciał cię zbudzić. Mnie to nie obchodzi. Możesz wstać i wyjść. Zniknąć, zanim cię niechcący powstrzymam. Tylko spójrz na mnie, gdy staniesz przed drzwiami. Uśmiechnij się lub nie, ale jednak coś po sobie zostaw. Teraz z tobą ciasno, bez ciebie pusto. Może stań w progu? Jedną nogą tu, jedną tam. Będzie mi wygodniej. Lżej na pewno.
            Ale kiedy teraz patrzę na ciebie, jak śpisz pod tym grubym kocem, wydaje mi się, że udajesz. Masz zamknięte oczy. I zastanawiam się, czy mnie omamiłaś. Grasz swoją rolę, śpisz w moim łóżku, lecz to tylko zamknięte powieki. Nic więcej. Chcę tobą potrząsnąć, ale wyglądasz blado. Nie tknąłem cię i chyba dobrze robię. Leżę na podłodze, przyglądam ci się długo. Nie potrafiłabyś tak udawać. Może chcesz zostać? Na dłużej.
            Może próbujesz spowolnić to moje wyrzucanie.
            Znów wyglądasz pięknie z rozwianymi włosami. Masz usta jeszcze ciepłe od moich. Słów. Setek zdań i drobnych gestów.
            Wstaję, bo nie mogę tak dłużej. Weszłaś tu jak gdyby wczoraj. Nie powinienem był pozwalać ci zasnąć. Kręcę głową, chodzę tam i z powrotem przed tym łóżkiem, na którym leżysz. A gdybym tak wyszedł, zostawił cię tutaj? Czy pamiętałabyś o mnie, gdy się zbudzisz?
            Widzę, jak przez sen mocniej otulasz się kocem. Wyglądasz tak niewinnie, a mi kręci się w głowie. Powiedziałaś, że zostaniesz na chwilę. Jesteś zmęczona, chcesz odpocząć. Pozwoliłem ci wejść, otworzyłem drzwi, chociaż sam chciałem spokoju. Nie zawadzałaś z początku, żyłaś obok. I dzisiaj wkradłaś się do sypialni, gdy czytałem gazetę. Wyrwałaś mi ją z ręki, rozlałaś kawę, zasłoniłaś okna. Spojrzałaś mi w oczy, a chwilę później już byłaś. W tym łóżku, w tej pościeli. Tak obok, tak blisko i daleko.
            Kochałem cię taką. Tak, że bolało.

            Ktoś pyta o ciebie. Mówię, że się przyjaźnimy. Odprawiłem nasz pogrzeb w swojej głowie. Przyjaźnimy się. Pomieszkasz u mnie trochę, nie na długo, tylko moment. Odkładam słuchawkę. Chyba skończyłem ze sobą.

***
Zapraszam na mojego ASK'a ( www.ask.fm/edgeblue)