Przychodzę do Was z kolejną miniaturką. Ankieta zadecydowała, że jest ona wesoła. Napisałam ją jakiś czas temu, inspirując się jedną piosenką. Szykuję jeszcze kilka takich one shotów, których podstawą będzie muzyka. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Następna miniaturka będzie już nieco bardziej moja, bo trochę smutna, ale myślę, że też się spodoba. Jest też o wiele dłuższa, niż ta. Postaram się napisać coś optymistycznego w niedalekiej przyszłości. Nie martwcie się.
Jest jedna, bardzo ważna sprawa, o której muszę Was zawiadomić. Dostałam się do bardzo prestiżowego programu stypendialnego. Czasu mam jeszcze mniej niż zazwyczaj. Niemal wszystkie soboty zajęte przez szkolenia. Dziś siedziałam w biurze od dziesiątej do szesnastej. Nie jest kolorowo. Czasu na pisanie brak. Czasu na naukę brak. Czasu na czytanie brak. Muszę to wszystko jakoś zorganizować. Nie wiem jak, ale muszę. Nie chcę zostawiać pisania. Zastanawiam się nad kilkoma opcjami. Dam Wam znać, gdy zadecyduję.
Chciałabym Wam podziękować za komentarze pod poprzednim postem. Dziękuję Wam za takie wsparcie. Przepraszam, że nie mogę odpisać na każdy komentarz. Tak bardzo bym chciała.
Jeśli macie do mnie jakiekolwiek pytania, zajrzyjcie na mojego aska. Staram się odpowiadać w miarę szybko i sprawnie. www.ask.fm/edgeblue
***
Myśląc o wszystkich ludziach, miejscach i rzeczach, które kochałem
Nie pamiętałem już, dlaczego pozwoliłem jej zaciągnąć się do tego klubu. Zbyt duża dawka alkoholu mąciła mi w głowie, głośna muzyka wdzierała się do umysłu. Siedziałem przy barze już dłuższy czas. W towarzystwie ognistej whiskey, palącej gardło. Czułem czyjś wzrok na plecach. Wiedziałem czyj, ale nie zamierzałem się odwracać. Czekałem. Gdyby nie wiszący nad moją głową zegar, mógłbym stwierdzić, że minęły wieki, zanim jej dłonie spoczęły na moich ramionach. Zamknąłem oczy, gdy przesunęła palcami po linii mojego kręgosłupa.
- Chodź do mnie, Malfoy - powiedziała, a ja wiedziałem, że musiała wspiąć się na palce, by sięgnąć ustami mojego ucha. Byłem niewzruszony. Po raz kolejny przysunąłem szklankę do warg, ignorując bliskość czyjegoś ciała przy swoim.
- Zostaw to - wyszarpnęła mi alkohol, nie roniąc przy tym ani kropli. Mocno zacisnąłem usta, po czym odwróciłem się na barowym krześle. Granger stała tuż przede mną, a nawet zbyt blisko mnie. Miała rozpalone policzki, a jej ciemne, długie włosy nie były ułożone tak idealnie jak przed wyjściem.
- Przestań tak na mnie patrzeć - wyczytałem słowa z ruchu jej warg. To jak bardzo się na nich skupiłem dotarło do mnie dopiero po chwili.
- Jak? - uniosłem brew, sięgając po szklankę, która wciąż tkwiła w jej dłoni. Mogłem spodziewać się tego, że nie uda mi się jej zwieść.
- Tak! - odparła, nagle przechylając szkło. Bursztynowy trunek wylał się na jej białą, lekką bluzkę. Materiał oblepił jej ciało, a pojedyncze krople płynęły po opalonej skórze. Spojrzała na mnie z nieukrywaną satysfakcją.
- Zgłoś się do mnie, jak wyzdrowiejesz, wariatko - spróbowałem się odwrócić, ale jej drobna dłoń spoczęła na moim kolanie.
- Chodź ze mną, Malfoy. Nie daj się prosić - przeciągała każdą sylabę, powoli zbliżając twarz do mojej. Udało mi się zwrócić wzrok w inną stronę. Na krótko. Brutalnie zmusiła mnie, bym na nią spojrzał. Czekoladowe tęczówki wyglądały w tym słabym oświetleniu na jeszcze ciemniejsze, niż w rzeczywistości.
- Chodź albo... - zaczęła, a jej usta znalazły się zdecydowanie zbyt blisko moich.
- Albo? - spytałem, nagle obniżając krzesło, na którym siedziałem. Dzięki temu jej twarz znalazła się naprzeciw mojej. Nie musiała stać na palcach, by mnie dosięgnąć.
- Albo zaproszę cię na tortury - powiedziała, po czym jej wargi na krótko dotknęły moich. Był to ułamek sekundy. Czas zbyt mały do określenia. Odsunęła się i jak gdyby nigdy nic odeszła, nie oglądając się za siebie. Tłum tańczących na parkiecie pochłonął jej sylwetkę. Nie zdążyłem zapamiętać smaku jej ust, choć chciałem tego całym sobą. Musiałem ją znaleźć. Taki był jej niecny plan. Zamówiłem jeszcze jedną whiskey i wychyliłem ją za jednym razem. Później zeskoczyłem z krzesła, rozpinając jeden guzik czarnej koszuli. Ruszyłem na polowanie, rozglądając się wokoło. Klubowe światła ograniczały moje pole widzenia. Lasery skakały mi do oczu, roześmiane twarze bawiących się ludzi zlewały się w jedno. Jak miałem odnaleźć tę jedną osobę wśród takiego tłumu?
Musiałem przyznać, że nienawidziłem Granger. Za to, jaka była. Za to, jak uwielbiała się wymądrzać i za to, jak potrafiła ze mną grać. Za to, jak bezczelnie mnie ignorowała oraz za to, że codziennie mnie kusiła. Za to, że potrafiła mnie zaskoczyć, chociaż uważałem cały świat za przewidywalny. Nienawidziłem jak ostentacyjnie poruszała przy mnie biodrami. Jak pochylała się w moją stronę przy rozmowie. Jak pachniała i jak się uśmiechała. Nienawidziłem spokoju na jej twarzy, gdy zasypiała. Nienawidziłem tego, że nigdy nie dowiedziała się, że obserwuję ją, gdy śpi. Nienawidziłem piegów na jej skórze, wesołych iskier w oczach. Dźwięcznego, uroczego śmiechu, który sprawiał, że sam się uśmiechałem. Tego, jak szturchała mnie w przypływie złości. Tego, jak potrafiła się rządzić i jak bardzo przewróciła mój świat do góry nogami. A co najważniejsze, nienawidziłem samego siebie za to wszystko, co czułem do niej.
Przez potok moich myśli przedarły się słowa piosenki. Jej piosenki. Tej, którą śpiewała pod prysznicem, gdy sądziła, że nikt nie słyszy. I stared up at the sun. Thought of all the people, places and things I've loved. Zobaczyłem ją kilka sekund później. Na środku parkietu. W kręgu bladego światła reflektorów. I stared up just to see. All of the faces, you were the one next to me. Miała zamknięte oczy i wysoko uniesione ręce. Kręciła się wokół własnej osi, krzycząc słowa piosenki. If I lose myself tonight. It'll be by your side. I lose myself tonight. Podszedłem do niej powoli i ostrożnie, ale wyczuła moją obecność niemal natychmiast. Zarzuciła mi dłonie na szyję, nieprzerwanie wrzeszcząc i podskakując w rytm muzyki. Ktoś z tłumu podał nam otwartą butelkę ognistej. Ona złapała ją pierwsza, po czym przysunęła do ust. Nie przejmowała się tym, że alkohol cieknie jej po brodzie i kapie na dekolt. If I lose myself tonight. It'll be you and I. Oddała mi butelkę, z której pociągnąłem sporego łyka. Później skończył się nasz kontakt z rzeczywistością. Ogarnęło nas przedziwne pole siłowe. Energia, magia, magnetyzm. Tańczyła przede mną, jakby świat miał skończyć się za minutę. If I lose myself tonight. It'll be by your side. Złączyła nasze usta w pocałunku, jednocześnie wylewając na nas z góry całą zawartość butelki. Nie zwracaliśmy na to uwagi. Nic nie mogło nas zatrzymać. Take us down and we keep trying. 40 000 feet keep flying. Mocno objąłem ją w talii. Przylegała do mnie całym ciałem, a jej drobne dłonie obejmowały moją twarz. Tak dobrze było czuć się żywym. Oderwała się ode mnie po dłuższej chwili.
- If I lose myself tonight. It'll be you and I - zaśpiewała mi prosto do ucha, po czym znów wpadła w trans, zamykając oczy i przygryzając dolną wargę. Kiedy piosenka się skończyła, oparła swoje czoło o moje, ciężko dysząc. Oboje obiecywaliśmy sobie w myślach, że to ostatni raz, gdy to robimy. Ale po tym, jak po raz kolejny złączyłem nasze usta, wiedzieliśmy, że to iluzja. Mieliśmy zatracać się w ten sposób jeszcze nie raz.